Byłem pełnomocnikiem wierzyciela i z jego wniosku został wezwany dłużnik do wyjawienia majątku.
Posiedzenie wyznaczono na godzinę 10.30. Mam zegarek z dokładnie ustawionym czasem. Byłem przed salą o 10.29.
Wokanda była "wywieszona" w formie elektronicznej tablicy, na której widniały dane dot. posiedzeń, a rubryka wynik (czy też zakończono) była pusta na każdej pozycji.
Na wokandzie papierowej w tym miejscu widniało odhaczenie że posiedzenie zostało wywołane (co prawda niezgodnie z regulaminem bo winno się odhaczać zakończone posiedzenia) i to dla osób, które się spóźniały albo czekały przed salą była informacja, że posiedzenie się rozpoczęło.
W międzyczasie z sali wyszła jedna osoba.
I tak dzielnie czekałem do 10.50.
O tej godzinie wywołano kolejną rozprawę.
Wszedłem na salę. Za stołem pan referendarz na moje pytanie czy wywołano posiedzenie powiedział, że wywołano. I oznajmił że dłużnik złożył wykaz majątku, został przesłuchany i przyznano koszty wierzycielowi.
Czyli w sumie wszystko potoczyło się zgodnie z oczekiwaniem wierzyciela.
Poprosiłem Pana referendarza o porównanie czasu na naszych zegarkach. Jego zegarek był o 1,5 min. przed moim.
Potem sprawdziłem raz jeszcze dokładność czasu na moim zegarku - był dokładny - czyli zegarek Pana referendarza spieszył się o 1,5 min.
I stąd ta rozbieżność.
I jakie wnioski płyną z tej rozbieżności wskazań czasu:
1. Trzeba mieć czas zgodny z czasem orzekającego
2. Trzeba być pięć minut przed rozpoczęciem posiedzenia
3. Wokanda papierowa była lepsza.
4. Na wokandzie elekronicznej winna znaleźć się informacja o wywołaniu - rozpoczęciu posiedzenia.
5. Powinien obowiązywać jedynie słuszny czas sądowy - na zintegrowanych ze sobą zegarach w całym budynku sądu aby wszędzie czas wskazywany był taki sam i dla stron i dla sądu.
6. Mimo braku wywołania trzeba zajrzeć na salę czy może posiedzenie nie rozpoczęło się przed czasem
A może ktoś ma inny pomysł?