Żeglarstwo Szanty.

TDZIALYNSKI
Posty: 13
Rejestracja: 05 lut 2013, 14:29

Żeglarstwo Szanty.

Post autor: TDZIALYNSKI »

Od dwóch lat, w okresie obchodów Dnia Radcy Prawnego organizujemy w Poznaniu, na jeziorze Kierskim regaty w najpopularniejszej klasie Omega połączone z imprezą szantową.
2011
W dniu 2 lipca 2011 roku odbyła się impreza żeglarska nad jeziorem Kierskim w Poznaniu . Od rana, w trudnych warunkach , deszczu i przy silnym wietrze odbyły się pierwsze regaty w klasie Omega o puchar Dziekana OIRP w Poznaniu. wyznaczyliśmy sobie w południe. .
Do startu stanęli najwytrwalsi z wytrwałych żeglarzy. Odbyły się dwa biegi. Chwilami łódki niebezpiecznie kładły się na wodę w podmuchach gwałtownych szkwałów. Nad wszystkim czuwali sędziowie w motorówce zaś część widzów obserwowała zawody z eleganckiego jachtu żaglowego , który specjalnie dla tych celów wyczarterowaliśmy. W pierwszym biegu zwyciężyli kol. Przemysław Musioł oraz Michał Badyna, wyprzedzając Grzegorza Kordysa i Piotra Welbela. W drugim biegu dwie pierwsze osady zamieniły się miejscami. Decyzją komisji sędziowskiej ostatecznie pierwsze miejsce przyznano obu załogom. Drugie miejsce zajęli kol. Zbigniew Tur i Tomasz Działyński, trzecie – Tomasz Babecki i Adam Wielgosz. Nagrody wręczała dziekan Krystyna Babiak przy dźwiękach gitary Grzegorza Tyszkiewicza, znanego szantymena z Gdańska, który odśpiewał okolicznościowe „We are the champions”
2012
W dniach 29 i 30 czerwca 2012 r. odbyła się impreza szantowo-żeglarska na podpoznańskim Jeziorze Kierskim. W piątek wieczorem 29 czerwca 2012 r. wystąpił Grzegorz Tyszkiewicz, z którym ponad sto osób wspólnie śpiewało do później nocy żeglarskie przeboje. Następnego dnia obyły się Pierwsze Ogólnopolskie Regaty w klasie Omega pod patronatem Prezesa KRRP, w których udział wzięło 13 załóg z całej Polski. Zwyciężyła załoga reprezentująca OIRP w Poznaniu Michał Łakomecki , Tomasz Łakomecki i Marcin Skorb.
Zapraszamy wszystkich prawników - żeglarzy do wzięcia udziału w imprezie tegorocznej .
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Żeglarstwo Śzanty.

Post autor: Busz »

TD.
Z ostatnich regat (2012 roku), bo w tych wziąłem udział zapamiętałem dzielą załogę łódki złożoną w całości z aplikantów I roku oraz jedyną obsadę żeńską z Izby warszawskiej (dwie koleżanki znakomicie spisywały się na wodzie).
TDZIALYNSKI
Posty: 13
Rejestracja: 05 lut 2013, 14:29

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: TDZIALYNSKI »

W tegorocznej edycji naszej imprezy , planujemy naprawdę gwiezdny układ części szantowej. Pracujemy nad tym już obecnie , bo kalendarze gwiazd są już zapełnione i musimy się wstrzelić w terminy. Na razie to tajemnica ale jezeli nam plany wyjdą, będziemy mieli w Poznaniu nad jeziorem Kierskim wszystko co kochają żeglarze: zapach morskiej bryzy, atlantyckie fale i trójmiejskie rytmy.
Ahoj
TD
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: Busz »

Pracuj tak dalej a garb sam Ci wyrośnie - pracusiu :mrgreen:
TDZIALYNSKI
Posty: 13
Rejestracja: 05 lut 2013, 14:29

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: TDZIALYNSKI »

Wczoraj w Scenie na Piętrze w Poznaniu wystąpił Andrzej Korycki ( Stare Dzwony) z Dominiką Żukowską . Imprezie patronował Polski Związek Żeglarski ZO w Poznaniu. Frekwencja przekroczyła 100 %( co oznacza , że nie było żadnych wolnych miejsc. A i spotkało sią niektórych z dawna nie widzianych , którzy przypadkiem zawineli do portu ( bo normalnie o tej porze kuszą Neptuna pod równikiem).
Było wszystko co lubimy : nadzwyczajna atmosfera koncertu jakę niezmiennie potrafi stworzyć ten duet , barwne anegdoty, pieśni żeglarskie i szanty a na deser duszoszczipatielnyje romany Okudżawy i Wołodi Wysockiego. Jeszcze dziś KONIE biegają mi po plecach a łzy wzruszenia cisną się do oczu. Rewelacja.
TD

Кони

Вдоль обрыва, по-над пропастью, по самому краю
Я коней своих нагайкою стегаю, - погоняю, -
Что-то воздуху мне мало, ветер пью, туман глотаю,
Чую, с гибельным восторгом - пропадаю, пропадаю!

Чуть помедленнее, кони, чуть помедленнее!
Вы тугую не слушайте плеть!
Но что-то кони мне попались привередливые,
И дожить не успел, мне допеть не успеть!

Я коней напою,
Я куплет допою,-
Хоть немного еще постою на краю!...

Сгину я, меня пушинкой ураган сметет с ладони,
И в санях меня галопом повлекут по снегу утром.
Вы на шаг неторопливый перейдите, мои кони!
Хоть немного, но продлите путь к последнему приюту!

Чуть помедленнее, кони, чуть помедленнее!
Не указчики вам кнут и плеть.
Но что-то кони мне попались привередливые,
И дожить я не смог, мне допеть не успеть.

Я коней напою,
Я куплет допою,-
Хоть немного еще постою на краю!...

Мы успели - в гости к богу не бывает опозданий.
Так что ж там ангелы поют такими злыми голосами?
Или это колокольчик весь зашелся от рыданий,
Или я кричу коням, чтоб не несли так быстро сани?

Чуть помедленнее кони, чуть помедленнее!
Умоляю вас вскачь не лететь!
Но что-то кони мне достались привередливые,
Коль дожить не успел, так хотя бы допеть!

Я коней напою,
Я куплет допою,-
Хоть мгновенье еще постою на краю!...



Konie narowiste

Wzdłuż urwiska, nad przepaścią, po samiutkim brzegu
konie swe nahajką smagam, popędzam!
Jakoś braknie mi powietrza: piję wiatr, połykam mgłę...
Czuję z w zgubnym uniesieniu, że już ginę, że już ginę!

Troszkę wolniej konie moje, troszkę wolniej!
Nie słuchajcie twardego bata.
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.

Ja swe konie napoję,
Zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję...

Zginę, zamieć mnie jak pyłek zdmuchnie z dłoni,
i saniami galopem powloką mnie,
przejdźcie proszę w chód niespieszny, moje konie,
chociaż trochę mi przedłużcie tę ostatnią drogę!

Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Nie władają wami bicz i bat
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.

Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję!

Zdążyliśmy: do Boga w gości nie ma spóźnień,
Lecz czemuż aniołowie śpiewają takimi złymi głosami!
A może to ja krzyczę koniom, żeby nie niosły tak szybko sań!

Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Błagam, nie cwałujcie tak!
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
Skoro nie zdążę już dożyć, to może skończę choć pieśń.
Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: Busz »

Przychylam
Słuchałem w kwietniu w zeszłym roku Andrzeja Koryckiego z Dominiką Żukowską na koncercie charytatywnym na rzecz dzieci. :D
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: Busz »

A teraz znalazłem zdjęcia z tej imprezy
Śpiewa Grzegorz Tyszkiewicz
Obrazek
A to my śpiewamy
Obrazek
Przed startem
Obrazek
Obrazek

I start
Obrazek

W przechyle
Obrazek

Załoga aplikantów
Obrazek
TDZIALYNSKI
Posty: 13
Rejestracja: 05 lut 2013, 14:29

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: TDZIALYNSKI »

Super zdjęcie. Nie znałem go.
To jest krótka chwila, gdy Grzegorz Tyszkiewicz ustąpił mi miejsca i sam zaśpiewałem o Pięciu Chłopcach z Albatrosa. Ale po chwili Grześ powrócił do mikrofonu.
Dzięki za zdjęcia
TDZIALYNSKI
Posty: 13
Rejestracja: 05 lut 2013, 14:29

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: TDZIALYNSKI »

Burza na Mazurach
Ranek był parny i duszny. Tropikalne, podzwrotnikowe powietrze zawisło nad Wielkimi Jeziorami. Był wtorek 21 sierpnia 2007 roku. Nawet największe śpiochy już o siódmej rano były na nogach. Upał wypędził nas z jachtu. W dwie łódki przycumowaliśmy do niewielkiego pomostu nad jeziorem Nidzkim, w bindudze „Zielona”, ok. 800 metrów od leśniczówki „Pranie” rozsławionej przez Gałczyńskiego. Mieliśmy w planach , by wczesnym popołudniem przeprawić się przez śluzę Guzianka i noc spędzić na jeziorze Bełdan. W środę wieczorem chcieliśmy dobić do kei w Mikołajkach. Tego dnia miał być rozgrywany mecz Rosja – Polska, a na kei jest kilka barów z telewizorami.
W południe upał był taki, ze zmieniliśmy plany. Zdecydowaliśmy, że zostajemy na Nidzkim. Wiatr prawie stał, pogoda była niepewna, zapowiadano burze. Postanowiliśmy leniuchować.
Około godziny 14.00, na południowo – wschodnim niebie zaczęły się zbierać ciężkie chmury. Słychać było pierwsze pomruki burzy. John, mój syn, który od rana z kolegą łowił ryby, zwinął niespiesznie wędki. Przygotowywaliśmy się do nawałnicy rutynowo. Na wszelki wypadek dołożyliśmy po jednej dodatkowej cumie, pochowaliśmy wszystkie ręczniki zwykle suszące się na relingach, założyliśmy kurtki przeciwdeszczowe, wzięliśmy aparaty fotograficzne i … czekaliśmy. Trochę mnie dziwiło, że tak dużo jachtów było na wodzie. Płynęły wprost pod wielką chmurę.
Od zatoki Zamordeje nadchodziła w naszym kierunku biała ściana. Wyglądała jak przesuwająca się mgła. Tajemniczy biały walec. Jego widok wygonił z jeziora większość łódek. Obserwowaliśmy jak gwałtownie zmieniają kurs i uciekają do brzegu. Kilka jachtów płynęło do naszej bindugi. Pierwszy podmuch dosłownie wyrzucił je na brzeg. Co się działo z innymi nie widzieliśmy. Zniknęli z deszczu.
Od 31 lat pływam po Mazurach. Kajakiem i jachtem przemierzyłem wiele mazurskich szlaków. Przeżyłem wiele burz. Widziałem je z brzegu i z wody. Zawsze budziły szacunek swoją nieopanowaną siłą i nieobliczalną grozą. Ale takiego uderzenia wiatru jeszcze nie widziałem. I nie słyszałem. Najpierw zawyło a potem usłyszeliśmy niezwykły gwizd, w bardzo wysokiej tonacji. Idąca z wiatrem wzdłuż jeziora fala wdzierała się do kokpitu. Jacht podskakiwał jak piłka. Z obawą patrzyłem , czy pomost wytrzyma. Zamknięci w kabinie z przerażeniem obserwowaliśmy walkę załóg wyrzuconych na brzeg o to by fale nie rozbiły ich jachtów. Wszystko to trwało nie więcej niż 20 minut. A zaraz potem nad jeziorem zaległa cisza. Było 20 minut po trzeciej , a wyglądało jakby nadszedł wieczór. Kolega wziął lornetkę i przeglądał wodę. Zaraz też dostrzegł na płaskiej tafli wody kilka ruchomych punktów. Ktoś się wywrócił. Szybko odcumowaliśmy jeden z naszych jachtów i w cztery osoby wyszliśmy na silniku na ratunek. Z Prania wyszły dwa inne jachty. Wszystkich udało się uratować. Dziewczyna złamała nogę ale dwa później widzieliśmy ich na Bełdanach. Mieli szczęście.

Tego dnia burza zabiła na Wielkich Jeziorach 12 osób. Najwięcej na jeziorze Mikołajskim. Dosłownie w promieniu kilkuset metrów od kei. Ludzie z brzegu obserwowali jak wiatr kładzie na wodzie jacht po jachcie. Wysokie do 2 metrów fale rozbijały zacumowane łódki o nabrzeże. Dwanaście w skali Beauforta. Wiatr w porywach osiągał 135 km/h. Takiej burzy jeszcze na Mazurach nie było. Gdyby nie nadzwyczajne umiejętności ratowników z mazurskiego WOPR ofiar byłoby znacznie więcej.
Żeglarstwo to sport piękny ale ryzykowny. Nie należy o tym zapominać. Nigdy.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
TDZIALYNSKI
Posty: 13
Rejestracja: 05 lut 2013, 14:29

Re: Żeglarstwo Szanty.

Post autor: TDZIALYNSKI »

Myśliwy.
Zbliżał się chłodny wieczór. Nad jeziora mazurskie nasuwał się front polarnomorski. Silny wiatr pędził po niebie postrzępione chmury i tylko chwilami słońce rozjaśniało wczesno jesienny pejzaż. Był koniec sierpnia. Staliśmy jachtem przy niewielkim pomoście w Bindudze Wysoka. Po przeciwnej stronie jeziora widać było niezbyt urodziwą zatokę, nad którą położona jest Nida. Kończyliśmy następnego dnia rejs po Wielkich Jeziorach i w znajdującym się nieopodal Rucianem zobowiązani byliśmy zdać wyczarterowaną łódź. Na jeziorze nie było prawie żadnego ruchu. Koniec sezonu. Tylko parę jachtów cumowało w naszym sąsiedztwie , a jeden czy dwa na okolicznych wyspach. Cisza i spokój.
Od strony przystani w Nidzie w stronę wysp płynęła niewielka motorówka. Niezbyt szybko i metodycznie opływała każdą z nich. Na jakiś czas zniknęła pod drugim brzegiem, by po chwili cichutko wysunąć się zza trzciny otaczającej wyspę naprzeciwko. Na burcie można było dostrzec napis „Policja”. Motorówka zatrzymała się na chwilę. Mężczyzna w sterówce starannie lustrował brzegi jeziora. Niczego nie znalazłszy, niespiesznie odpłynął do następnej zatoki. Trwało polowanie.
Poznaliśmy go od razu. Sierżant D. Nr służbowy xxxxxxx.(edycj. MOD)
Tydzień wcześniej nocowaliśmy w tym samym miejscu. Był wtedy piękny wieczór. Pełni radości i entuzjazmu przybiliśmy do pomostu przy znajomej z poprzednich sezonów Bindudze Wysoka. Pierwszy dzień rejsu, a wieczór szczególnie , ma w sobie coś magicznego. Pragnie się zakosztować wszystkich naraz radości związanych z rejsem, wyczekanych i zimą wytęsknionych. Ognisko, kiełbaski z ogniska, szanty. Tak było co roku, tak miało być i tym razem. W naszej tegorocznej ekipie byli mazurscy nowicjusze. Pierwszy raz na jeziorach. Znali je z naszych opowiadań. Byli pełni optymizmu i wiary, że zakosztują opisywanych przez nas uroków Mazur.
Ognisko zrobiliśmy niewielkie, nad wodą. Było tam otoczone kamieniami palenisko. Wokół zbite z desek ławeczki, na których ledwo zmieściliśmy się w 10 osób. Wygodne biwakowisko, nawet drewno było porąbane i chrust na podpałkę. Znaliśmy to miejsce z poprzednich rejsów. Nic się nie zmieniło. Tak się nam wydawało. A jednak … nie.
Zmierzchało już gdy od strony jeziora usłyszeliśmy terkot silnika. Do naszej bindugi podpłynęła niewielka motorówka i oświetliła nas silnym światłem specjalnego reflektora.
- Sierżant Dyb ….. ski . Komisariat Policji w Ruciane Nida. Chciałbym rozmawiać z osobą, która czuje się odpowiedzialna za ognisko.
Nie ja rozpalałem ognisko, ale właśnie ja czułem się odpowiedzialny za udany wieczór. Podszedłem do motorówki i podałem swój dowód osobisty. Funkcjonariusz zaczął coś pisać . Chwilę później poinformował mnie, że palenie ognisk dozwolone jest wyłącznie w miejscach wyznaczonych. Twierdził jednak, że nasze ognisko znajduje się poza takim terenem i zaproponował mandat karny w kwocie 150,- zł. Zaprotestowałem podkreślając, że biwakujemy w tym miejscu nie pierwszy raz, że jest to znane miejsce biwakowe i że nigdy nie mieliśmy problemów związanych z paleniem ogniska w tym miejscu.
- Panie Tomaszu – policjant wyjaśnił protekcjonalnie – To, że znajduje się tu pomost i ławeczki oraz palenisko nie decyduje o możliwości zrobienia ogniska. Zrobili je żeglarze. Przyjmuje pan mandat czy tez woli Pan mieć sprawę w sądzie grodzkim?
Zaczynałem urlop. Uciekłem na Mazury przed stresem i problemami. Z wahaniem ale przyjąłem propozycję policjanta. Zadowolony wręczył mi mandat, formularz przelewu i odpłynął. Nawet nie sprawdził, czy ognisko paliło się dalej.
Wieczór mieliśmy zepsuty. Jeden z kolegów, z tych, którzy pamiętają rejsy mazurskie sprzed wielu lat przypomniał, że zdarzały się kiedyś podobne interwencje nad jeziorem Nidzkim. Policjant bądź służba leśna wskazywali na zakaz palenia ognisk w puszczy , nakazywali ich ugaszenie, ale mandatem karali tylko tych, którzy się do nakazów nie stosowali.
Szybko poszliśmy spać. Następnego dnia z rana odwiedził nas opiekun i dzierżawca Bindugi Wysoka. Pobierał opłaty za biwakowanie. Zapewnił nas, że mieliśmy pełne prawo palić ognisko w miejscu, w którym je poprzedniego dnia paliliśmy. Podał nam swój numer telefonu i nazwisko na wypadek, gdybyśmy się chcieli odwołać od mandatu.
Jeszcze tego samego dnia – naruszając zaplanowany harmonogram rejsu - poszedłem po wyjaśnienia do Komisariatu w Rucianem. Dyżurny przyjął ode mnie zgłoszenie, ale niewiele mógł mi pomóc. Radził poczekać na dzień, w którym dyżur będzie miał ten jego kolega , który wypisał mandat. Albo się odwołać w ciągu 7 dni oda daty wystawienia mandatu.
Nie czekałem . Zostawiłem swój numer telefonu z prośbą, by zadzwonił do mnie gdy będzie miał chwilę czasu i wróciłem na jacht. Byłem przecież na wakacjach.
Nikt nie zadzwonił.
Z urlopu wróciłem po upływie siedmiodniowego terminu do złożenia odwołania. Mandat zapłaciłem. Nonsensem byłoby prowadzenie postępowania przed sądem grodzkim na drugim końcu Polski.
Rejs został oceniony jako bardzo udany. Dopisała pogoda i żeglarskie szczęście. Jedno tylko pozostawił nieprzyjemne wspomnienie u wszystkich uczestników naszego rejsu.
To wspomnienie myśliwego policjanta w motorówce, polującego na żeglarzy. Specjalista od czarnego piaru.
Obrazek
Obrazek
ODPOWIEDZ