Przegląd prasy

Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 02



Szef Krajowej Rady Radców Prawnych skomentował expose
Sałajewski: liczymy na rozwiązanie problemu pomocy prawnej dla ubogich
Grabarczyk: system darmowej pomocy prawnej - po wyborach samorządowych
Kto wymyśli proch
Radzili o spadkach i rozwodach
Po co prawnikowi aplikacja
Stawić czoło „Świętokrzyskiej"
Akcja "Niebieski Parasol"
Wokanda czasami powie mniej, niż dotychczas
Uprawiam prawniczą woltyżerkę

Szef Krajowej Rady Radców Prawnych skomentował expose
mat 01-10-2014, ostatnia aktualizacja 01-10-2014 17:16

Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
źródło: Fotorzepa
autor: Krzysztof Skłodowski
W dzisiejszym expose desygnowana na Prezesa Rady Ministrów Ewa Kopacz mówiła m.in. o pomocy prawnej. Do jej słów odniósł się Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
Ewa Kopacz mówiła podczas swojego środowego expose o pomocy prawnej, zauważając, iż „zbyt często w naszym kraju barierą do skorzystania z dobrej usługi prawnej są pieniądze".
- Mój rząd zaproponuje prawo dla każdego wzorowane na rozwiązaniach amerykańskich które dzięki współpracy rządu, samorządu i organizacji pozarządowych zapewni dostęp do porad prawnych na poziomie lokalnym – zapowiedziała Kopacz.
Z tej zapowiedzi zadowolenie wyraził Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. Przypomniał on, iż samorząd radcowski od co najmniej kilku lat sygnalizuje ten problem.
- Uregulowanie tej kwestii rozwiąże problem społeczny dotyczący ludzi ubogich, dla których nie do pokonania jest bariera finansowa w dostępie do pomocy prawnej – zauważył szef KRRP, dodając: „po stronie usługodawczej wykorzystamy też wówczas potencjał jaki istnieje po stronie coraz liczniejszych rzesz wykwalifikowanych radców prawnych i adwokatów".
rp.pl
Sałajewski: liczymy na rozwiązanie problemu pomocy prawnej dla ubogich
http://www.kancelaria.lex.pl/czytaj/-/a ... ich/print/

Dobrze, że rząd chce wreszcie stworzyć system pomocy prawnej dla osób niezamożnych – mówi Dariusz Sałejewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. I dodaje, że radowie i adwokaci chętnie włączą się w realizację tego projektu.
Wypowiedź prezesa KRRP ma związek z wygłoszonym w środę expose premier Ewy Kopacz, która zapowiedziała m.in. przyspieszenie prac nad rozwiązaniem tego problemu. - Zbyt często w naszym kraju barierą do skorzystania z dobrej usługi prawnej są pieniądze. Mój rząd zaproponuje prawo dla każdego wzorowane na rozwiązaniach amerykańskich które dzięki współpracy rządu, samorządu i organizacji pozarządowych zapewni dostęp do porad prawnych na poziomie lokalnym - mówiła Ewa Kopacz.
Zaraz po sejmowym wystąpieniu szefowej rządu minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk przedstawił więcej szczegółów na ten temat. Więcej>>>
- Cieszymy się z wypowiedzi Pani Premier. Samorząd radcowski od co najmniej kilku lat sygnalizuje ten problem, a w bieżącej kadencji przedstawiamy nawet sugestie ewentualnych rozwiązań, w partnerstwie Państwa i samorządów. Uregulowanie tej kwestii rozwiąże problem społeczny dotyczący ludzi ubogich, dla których nie do pokonania jest bariera finansowa w dostępie do pomocy prawnej. Po stronie usługodawczej wykorzystamy też wówczas potencjał jaki istnieje po stronie coraz liczniejszych rzesz wykwalifikowanych radców prawnych i adwokatów – powiedział Dariusz Sałajewski.

Grabarczyk: system darmowej pomocy prawnej - po wyborach samorządowych
J.K. 01-10-2014, ostatnia aktualizacja 01-10-2014 12:10
Po wyborach podejmiemy konsultacje z organami nowego samorządu lokalnego i zaprezentujemy koncepcję systemu nieodpłatnej pomocy prawnej dla niezamożnych - powiedział PAP w środę minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk po expose premier Ewy Kopacz.
Bezpłatny dostęp do porad prawnych na poziomie lokalnym to zapowiedź z expose Kopacz w części odnoszącej się do wymiaru sprawiedliwości. Powiedziała, że system będzie tworzony na wzór amerykański, w oparciu o samorząd terytorialny i w porozumieniu z organizacjami pozarządowymi.
"Będziemy chcieli stworzyć ten system w oparciu o samorządy, czyli tam, gdzie jest wiedza o lokalnych potrzebach i kompetencje do rozwiązywania problemów" - podkreślił Grabarczyk w rozmowie z PAP. Dodał, że chodzi o przedsądową pomoc prawną dla obywateli, której koszty będą pokrywać samorządy.
Jak mówił, prace nad systemem będą rozpoczęte w porozumieniu z nowo wybranymi w listopadowych wyborach organami samorządu terytorialnego. "To z nimi wypracujemy optymalne rozwiązania. W dyskusjach ustalony zostanie zakres tej pomocy oraz to, kto miałby ją świadczyć - czy tylko przedstawiciele korporacji prawniczych, czy także prawnicy bez aplikacji" - dodał minister.
W ocenie Grabarczyka po otwarciu dostępu do zawodów prawniczych jest dziś duża grupa adwokatów i radców prawnych, są też prawnicy bez aplikacji. "Wszyscy powinni móc odnaleźć się na rynku usług prawnych" - uważa minister.
Zapewnienie ubogim prawa do sądu to wymóg europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz Karty Praw Unii Europejskiej i standardów polskiej konstytucji. Od dłuższego czasu unijne instytucje wytykają Polsce, że nie oferuje swym najuboższym obywatelom darmowego dostępu do prawnika.
Polska realizuje tu plan minimum - oskarżeni w poważnych sprawach karnych mogą liczyć na ustanowienie przez sąd obrońcy z urzędu. Pełnomocnik z urzędu przysługuje też osobom niezamożnym lub nieporadnym w sprawach cywilnych. Nieuregulowana pozostaje zaś kwestia pozaprocesowej pomocy prawnej dla osób ubogich co do porad prawnych w sprawach, które nie muszą nawet trafić do sądu - np. pisanie opinii prawnych lub pism do urzędów.
W poprzednich latach było kilka prób uregulowania kwestii w ustawie o nieodpłatnej pomocy prawnej, zwanej "prawem ubogich". Próby podejmowano w latach 90. i później. Najbliżej był rząd Marka Belki, kiedy ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas przygotował projekt utworzenia w miastach wojewódzkich biur pomocy prawnej. Projekt pozostał na papierze, bo zarzucono mu, że był zbyt kosztowny w realizacji i faworyzujący korporacje prawnicze. Do pomysłu powróciły kolejne rządy, zmieniając nieco ogólne zasady. Blisko przyjęcia projektu było, gdy ministrem sprawiedliwości był Krzysztof Kwiatkowski. Wtedy na przeszkodzie stanął kryzys finansowy.
W maju br. Kancelaria Prezydenta ujawniła "Zieloną Księgę" o kwestii dostępu do nieodpłatnej pozasądowej pomocy prawnej dla potrzebujących. W jej rekomendacjach podkreślono, że system pomocy prawnej należy budować stopniowo i że powinien on funkcjonować na poziomie powiatów, które zostałyby w tym celu wyposażone w "odpowiednie środki budżetowe". W Księdze stwierdzono m.in., że mimo kilkukrotnych obietnic Ministerstwo Sprawiedliwości nie przedstawiło oficjalnie projektu o pomocy prawnej. Dodano, że w styczniu 2013 r. ówczesny minister poinformował, że prace "nie będą przez obecny rząd prowadzone, a opieka prawna dla obywateli zwiększy się w związku z pracami deregulacyjnymi i wzrostem liczby prawników".
"Konkretnego projektu nie przygotowano z powodu ograniczeń budżetowych; prace zawieszono" - informowało w maju MS. Dodano, że nowelizacja kodeksu postępowania karnego daje każdemu oskarżonemu - bez względu na status majątkowy - prawo do wystąpienia do sądu o przyznanie opłacanego przez państwo obrońcy z urzędu (dziś trzeba to uzasadnić złą sytuacją materialną).
Kto wymyśli proch
01-10-2014, ostatnia aktualizacja 01-10-2014 10:00
Odkąd pamiętam, każdy kolejny minister sprawiedliwości miał pomysł stworzenia systemu bezpłatnej pomocy prawnej dla najuboższych. A Polska wciąż jest jednym z niewielu krajów Europy, które go nie mają.
Poczynając od lat 90., pomysłów, projektów, modeli i konstrukcji systemu pomocy prawnej było co niemiara, a kręcący się wokół ministerstwa eksperci zrobili na nich kariery naukowe i sposób na życie. Była pomoc świadczona za pośrednictwem kancelarii, przy ośrodkach pomocy społecznej, bony, talony itd. A wszystkie ambitne plany i koncepcje zawsze kończyły się tak się samo: rozbijały się o mur równowagi budżetowej i stanowcze „nie" ministra finansów, który odmawiał pieniędzy na całe przedsięwzięcie. W efekcie nie wychodziły poza dziesiątki sympozjów, konferencji i akademickich dyskusji.
Nowy minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk również postanowił pójść drogą poprzedników, zapowiadając już po kilku dniach urzędowania budowę systemu bezpłatnej pomocy prawnej. Według koncepcji ministra powinien być tworzony we współpracy z samorządami.
Minister przyznał też, że stworzenie systemu bezpłatnej pomocy prawnej będzie wymagało pieniędzy, czyli – jak mówił – pewnych przesunięć w budżecie. Według wyliczeń na uruchomienie punktów pomocy prawnej potrzebnych jest 200 mln zł i ministerstwo zaczęło ich szukać. „Pewnych konkretów co do tego projektu" należy się spodziewać na początku przyszłego roku.
Za misję i ambitne plany nowego ministra szczerze trzymam kciuki, coś mi się jednak wydaje, że i tym razem cała praca nad projektem sprowadzi się do akademickich gorących dyskusji, rozbije o budżetowy mur i kończącą się kadencję Sejmu.
Może zatem należy zmienić strategię i ekspertów, aby system mógł wreszcie ruszyć? Dostosować model do realiów budżetowych, a nie odwrotnie? Może ktoś znajdzie na to sposób?
Rzeczpospolita

Radzili o spadkach i rozwodach
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-02, . BORK, str.: C2




Przez cały ubiegły tydzień w kilkunastu miastach radcy prawni udzielali darmowych porad. Większość pytań dotyczyła prawa cywilnego. Pytano też o spadki, prawo rodzinne i opiekuńcze. Zdarzały się pytania dotyczące prawa pracy, administracyjnego, lokalowego i podatków.

Akcja „Niebieski parasol" jest organizowana po raz czwarty, ale po raz pierwszy trwała cały tydzień - od 22 do 27 września.

- Staraliśmy się być wszędzie, nawet w małych miejscowościach, aby jak najwięcej potrzebujących mogło skorzystać z naszych porad - mówi Barbara Kras, sekretarz Krajowej Rady Radców Prawnych.

Jakie są wyniki tegorocznego „Niebieskiego parasola"? Do tej pory policzono porady z 11 izb (wszystkich jest 19). Pomoc otrzymało w nich ok. 4,6 tys. osób. W tych izbach porad udzielało 893 radców prawnych i 242 aplikantów. W pozostałych trwa podsumowywanie akcji.

—bork
Po co prawnikowi aplikacja
Katarzyna Borowska 01-10-2014, ostatnia aktualizacja 01-10-2014 08:45
Zdobycie tytułu zawodowego nie musi oznaczać awansu ani tym bardziej podwyżki.
Ponad 4 tys. osób rozpocznie 1 stycznia aplikację adwokacką i radcowską – tyle bowiem zdało egzamin wstępny. Co roku po egzaminie zawodowym wkracza na rynek ok. 3 tys. radców i adwokatów. W 1997 r. było w sumie ok. 2 tys. aplikantów radcowskich i adwokackich, dziś ponad 10 tys. Mimo to co roku na aplikacje (adwokacką, radcowską, notarialną i komorniczą) próbuje dostać się 10 tys. osób.
Magister to za mało
– Dzisiaj sam magister to za mało. Jeśli chce się pracować w tym zawodzie, trzeba mieć uprawnienia – mówił po sobotnim egzaminie na aplikację radcowską Piotr z Warszawy.
Czy ma rację?
3,4
 tys. osób zdało w 2014 r. prawnicze egzaminy zawodowe: adwokacki 
i radcowski
– Gdy kancelarie szukają prawnika, który mimo ukończenia studiów nie jest na aplikacji, dopytują, dlaczego, czy może ma problemy z egzaminem wstępnym – mówi Ewelina Skocz, która zawodowo zajmuje się rekrutacją prawników. Dodaje jednak, że stosunek wielu firm do aplikantów nie jest jednoznaczny. Wielu nie jest na rękę zatrudnianie aplikanta, zwłaszcza pierwszego roku. Wiąże się to z nieobecnościami w pracy, aplikant musi chodzić na zajęcia i na praktyki, m.in. do sądów.
Na szkolenie aplikant musi też zarobić. Opłata to ok. 5 tys. zł rocznie.
5 tys. zł wynosi roczna opłata 
za aplikację
Czy po aplikacji może liczyć na polepszenie losu?
– Po uzyskaniu tytułu zawodowego dostałam znaczną podwyżkę. Poczułam więc, że było warto – mówi prawniczka jednej z dużych warszawskich kancelarii.
Podwyżki czy awans po uzyskaniu tytułu zawodowego przestają być już jednak oczywiste. Prawnik jednej z dużych warszawskich kancelarii powiedział „Rz", że zbyt wiele osób kończy aplikację.
– Dla dużych kancelarii ukończenie aplikacji to już rzecz oczywista – mówi.
Zdarza się także, że po uzyskaniu tytułu zawodowego zwalnia się prawnika. Dzieje się tak, gdy struktura kancelarii opiera się w znacznym stopniu na pracy tańszych młodszych prawników i nie ma już miejsca dla tzw. seniorów – mówi Ewelina Skocz. Jej zdaniem warto jednak kończyć aplikację.
Jednak warto
– Jeśli się powiedziało „a", trzeba powiedzieć także „b". Prawnik z uprawnieniami może mieć lepsze stanowisko, więcej zarabiać. Problem nasycenia rynku wynika nie tylko ze zbyt dużej liczby adwokatów i radców, ale i prawników w ogóle. To nie jest więc kwestia samej aplikacji, ale wyboru kierunku studiów – dodaje Skocz.
Rzeczpospolita
Stawić czoło „Świętokrzyskiej"
Włodzimierz Chróścik
Każda zmiana rządu potęguje zainteresowanie informacjami z Kancelarii Premiera oraz poszczególnych ministerstw. Jest to już socjologiczne zjawisko w systemie demokratycznym, które można nazwać rozbudzonymi nadziejami. Nie inaczej dzieje się wśród profesjonalnych prawników. Radcowie prawni, adwokaci i notariusze wsłuchują się w głos płynący z Ministerstwa Sprawiedliwości. Również w naszych środowiskach rozbudzone są zapewne nadzieje na zmiany, które mogłyby doprowadzić do poprawy warunków - także tych finansowych - wykonywanej przez nas pracy na rzecz społeczeństwa. Czy zostanie wreszcie rozwiązany problem stawek za czynności radców prawnych i adwokatów? Czy wprowadzona będzie ich waloryzacja? Nie wiem. Oczekujemy tej zmiany od wielu lat.
Nowy minister sprawiedliwości dobrze zna problemy zawodów prawniczych. Można się zatem spodziewać, że rozumie tę sytuację, bo zapewne sam niejednokrotnie otrzymywał z kasy sądu zapłatę. Czy była dla niego satysfakcjonująca? Tego również nie wiem.
Na razie jednak - na początku ministerialnej kadencji - nie słychać informacji o tym. Wiemy natomiast, jakie są plany pana ministra na stworzenie powszechnego systemu pomocy prawnej dla najuboższych. To ważne. Polacy czekają na niego od wielu lat. Na razie nie było silnego, który byłby w stanie przełamać opór „Świętokrzyskiej". Czy tym razem się uda? Trzymam za to kciuki. Jest to tym bardziej ciekawa zapowiedź, że padła w tygodniu, w którym radcy prawni w całym kraju udzielają bezpłatnych porad prawnych w ramach akcji „Niebieski parasol". Do izby Jak pokazuje akcja „Niebieski parasol", ludzi oczekujących pomocy prawnej pro bono jest bardzo wielu warszawskiej codziennie przychodzą rzesze potrzebujących. Musieliśmy uruchomić dodatkowe dyżury radców prawnych. Przeznaczyliśmy na to wszystkie wolne miejsca, którymi dysponujemy. Nawet pokoje pracowników... Pokazuje to, jak bardzo potrzebna jest pomoc osobom najuboższym. Czy pomysł oparcia systemu takiej pomocy na samorządach terytorialnych jest możliwy do urzeczywistnienia? To bardzo duży problem - wiąże się bowiem zarówno z kosztami (a te będą niemałe), jak i zapewnieniem profesjonalnego wsparcia. Jeżeli pomoc ta ma się koncentrować w ośrodkach pomocy społecznej, to dodam, że są umiejscowione w każdej gminie. A tych jest w Polsce ponad 2400. To zatem ogromne wyzwanie. Sama ilość spraw w ośrodkach będzie się także różnić - po prostu są gminy małe i duże. W jednej wystarczy dyżur prawnika raz w tygodniu, w innej zaś potrzebnych będzie dużo, dużo więcej. Jak pokazują nasze doświadczenia z „Niebieskiego parasola", ludzi oczekujących pomocy prawnej pro bono jest bardzo wielu. I na koniec: mam nadzieję, że w projektowany system zostaną włączone również samorządy zawodów prawniczych, które mają przecież największe doświadczenie w tym zakresie. W warszawskiej izbie radców prawnych taką pomoc świadczymy od wielu lat.
Autor jest dziekanem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie

Akcja "Niebieski Parasol"
NOWINY, 2014-10-02, . NZ, str.: 9


JAROSŁAW


Akcja „Niebieski parasol"

W ramach tygodniowej ogólnopolskiej akcji „Niebieski parasol", organizowanej przez Krajową Radę Radców Prawnych, w urzędzie miasta z bezpłatnych porad prawnych skorzystało ponad 50 osób. Prawnicy i radcy prawni dyżurowali codziennie. Najczęściej sprawy związane były z problemami prawnymi w pracy, prawem rodzinnym i opiekuńczym, ubezpieczeniowym oraz kwestiami spadkowymi. W mieście już kolejny rok działa program „Prawo dla każdego". Dzięki pracującym społecznie prawnikom bezpłatna pomoc prawna udzielana jest emerytom, rencistom, osobom niezamożnym, których sytuacja finansowa utrudnia dostęp do odpłatnej pomocy prawnej. Akcja będzie kontynuowana.

NZ

Wokanda czasami powie mniej, niż dotychczas
mat 01-10-2014, ostatnia aktualizacja 01-10-2014 16:29
W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad uregulowaniem kwestii treści wokand sądowych.
Obecnie obowiązująca regulacja dotycząca danych osobowych umieszczanych na wokandach sądowych znajduje się w zarządzeniu ministra sprawiedliwości z dnia 12 grudnia 2003 r. w sprawie organizacji i zakresu działania sekretariatów sądowych oraz innych działów administracji sądowej. Zgodnie z tymi przepisami wokanda zawiera m.in. imiona, nazwiska stron oraz osób wezwanych, a w przypadku spraw karnych oraz wykroczeń także kwalifikację prawną zarzucanego czynu.
Posłowie Józef Lassota i Anna Nemś zasygnalizowali jednak w interpelacji poselskiej, iż obecnie obowiązujące przepisy nie przewidują odmiennych regulacji odnoszących się do umieszczania na wokandzie sądowej danych osobowych ze względu na utajnienie przebiegu rozprawy oraz danych świadków, pokrzywdzonych oraz innych osób, których dane osobowe umieszczone publicznie mogą oddziaływać na te osoby bardzo niekorzystnie.
- Upublicznienie imion i nazwisk osób pokrzywdzonych może w konsekwencji spowodować wyrządzenie im powtórnej krzywdy oraz stygmatyzacji ze strony społeczeństwa – wskazują posłowie. Dodają, iż w szczególności dotyczyć to może sytuacji związanych z przestępstwami na tle seksualnym, sprawami z zakresu prawa rodzinnego lub informacjami związanymi ze stanem zdrowia.
Posłowie zaznaczają, iż istnieją kategorie osób będące świadkami lub pokrzywdzonymi, które powinny zasługiwać na szczególną ochronę. - W niektórych kategoriach spraw umieszczanych na wokandzie sądowej korzystne byłoby wprowadzenie pewnej anonimizacji ze względu na ochronę prywatności osób, których dobra osobiste potencjalnie mogą zostać zagrożone lub naruszone – piszą parlamentarzyści.
Były już wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski w odpowiedzi na interpelację przyznał, iż zasygnalizowany problem jest znany w resorcie sprawiedliwości.
- W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad nowym rozporządzeniem ministra sprawiedliwości, Regulamin urzędowania sądów powszechnych, w którym zakłada się uregulowanie kwestii treści wokand sądowych, zapewniając, w możliwy sposób ochronę danych osób uczestniczących w postępowaniu sądowym i zapobiegniecie niekorzystnym zjawiskom, takim jak na przykład wtórna wiktymizacja – poinformował Królikowski.
Jednocześnie zapewnił, że projektuje się wprowadzenie rozwiązań całościowych dotyczących wszystkich możliwych sytuacji, gdy konieczne będzie ograniczenie jawności postępowania.
rp.pl
Uprawiam prawniczą woltyżerkę
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-01, KATARZYNA BOROWSKA, str.: I2


JAK ZOSTAŁEM PRAWNIKIEM... dla "Rzeczpospolitej"
Uprawiam prawniczą woltyżerkę
Tomasz Stawecki profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca teorii filozofii prawa; radca prawny w międzynarodowej kancelarii prawnej
Kiedy rozmawialiśmy pierwszy raz na uczelni, za drzwiami czekało w kolejce trzydziestu studentów, a w kancelarii oczekiwano pana po siedemnastej. Od lat łączy pan pracę na uczelni z praktyką.
Chyba nie jest łatwo...
Tomasz Stawecki: Tak, to prawda. Moja żona, która od 25 lat jest sędzią, powiedziała kiedyś: "Wiesz, jazda na dwóch koniach naraz nazywa się woltyżerką, ale to się robi w cyrku". Sugerowała, że w życiu zawodowym nikt poważny nie próbuje odgrywać dwóch ról równocześnie. Rzeczywiście, nie jest to łatwe. Po 34 latach pracy na uczelni i 23 w kancelarii sądzę jednak, że tajemnicą powodzenia jest właśnie konfrontowanie nauki z praktyką czy też nietracenie z oczu, przy stosowaniu prawa, jego teorii i filozofii.
Od początku miał pan taki plan?
O dziwo, prawo wybrałem dlatego, że nie chciałem pracować naukowo. Mój ojciec jest historykiem. Przez lata ślęczał nad archiwaliami. Wydawało mi się to nudne i po maturze chciałem robić coś zupełnie innego. Wybrałem prawo, chociaż nie miałem jasnego wyobrażenia, na czym polega zawód prawnika.
Skoro nie chciał pan być naukowcem, to jak to się stało, że zajął się pan właśnie teorią prawa?
To był kolejny wybór negatywny Przez całe studia narastało we mnie przekonanie, że praktyka prawnicza nie jest moją przyszłością. Panowała wtedy opinia, że aby zostać sędzią lub adwokatem, trzeba mieć albo znajomości, albo być wybitnym. Ja nie miałem żadnych kontaktów w środowisku i nie uważałem się za osobę wybitną.
Skoro jednak został pan na uczelni, to musiał pan mieć dobre wyniki.
Miałem przyzwoitą średnią, ale podkreślam: nie byłem wybitny.
Oblał pan jakiś egzamin?
Nie. Miałem problem z prawem pracy, na egzaminie sporo pomieszałem, ale wybroniłem się na tróję. To był taki moment na studiach, do którego niechętnie wracam. Od początku jednak ciągnęło mnie do głębszej refleksji nad prawem. Wydawało mi się, że trzeba zaczynać od rzeczy fundamentalnych. Dlatego pracę magisterską pisałem o sprawiedliwości w polskiej prawniczej myśli międzywojennej, a doktorat o idei uczestnictwa obywateli w demokratycznych systemach politycznych. Był to sposób poznawania amerykańskiej i angielskiej myśli politycznej, a przy tym poszukiwanie innych wzorów ustrojowych.
W decyzji, aby pracować na uczelni, utwierdziła mnie też służba wojskowa w stanie wojennym (1981-1982).
Dlaczego?
Służba w wojsku w tych czasach to był już teatr absurdu. Zostałem powołany do łączności, miałem uczyć się zadań, o których nie miałem pojęcia. Przede wszystkim jednak nie chcieliśmy służyć władzy, którą uważaliśmy za reprezentującą interesy innego państwa. Z takiej perspektywy uniwersytet był azylem dla ludzi, którzy chcieli po prostu uczciwie pracować i zachować niezależność.
W wojsku przekonałem się też, jak ważny w trudnych okolicznościach jest charakter człowieka. Niektórzy robili wszystko, żeby poprawić swoją sytuację, a nawet robić kariery przez lizusostwo i polityczną służalczość, inni starali się zachować twarz, nierzadko płacąc za to wysoką cenę.
W końcu zajął się pan jednak praktyką...
Tak, ale to już były lata 90. Mój przyjaciel z czasów studenckich zaproponował mi pracę w międzynarodowej kancelarii prawniczej, jednej z trzech w Warszawie. Rynek usług w dziedzinie prawa gospodarczego dopiero powstawał. Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony propozycją.
Aż tak?
Nie miałem wcześniej do czynienia z praktyką prawniczą ani uprawnień radcowskich czy adwokackich. Kiedy spytałem przyjaciela, dlaczego właśnie mnie proponuje współpracę, powiedział, że mnie zna i wie, że szybko się wdrożę. Powiedział też, że moim atutem jest dobra znajomość angielskiego. Nadal nie byłem przekonany. Mój przyjaciel oświadczył wtedy, że mi ufa. To było rozstrzygające.
Rzeczywiście, później przez lata trzeba było pilnie zdobywać wiedzę o prawie i jego stosowaniu. Nie tylko zresztą o polskim, rozumienie innych porządków prawnych było równie ważne. Przede wszystkim jednak przekonałem się, że sama znajomość przepisów czy sprawność w przygotowywaniu umów lub opinii nie wystarczają. Trzeba jeszcze mieć zaufanie zarówno klientów, jak i współpracowników. Bez tego nikt poważny nie powierzy mi swoich spraw. Dlatego od lat staram się tego zaufania nie stracić.
rozmawiała Katarzyna Borowska
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 06



Prawnik powinien przekonać klienta, że jego praca jest wartościowa
Rozwój osobisty przedsiębiorcy też się opłaca

Prawnik powinien przekonać klienta, że jego praca jest wartościowa
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-10-06, ANNA KRZYŻANOWSKA, str.: B10


Prawnik powinien przekonać klienta, że jego praca jest wartościowa


Dariusz Sałajewski Radca będzie odpowiadał za to, że pośrednik, z którego przy pozyskiwaniu klienta korzysta, podejmuje działania zgodne z prawem, dobrymi obyczajami i godnością

W listopadzie po raz kolejny samorząd radcowski przystąpi do uchwalania kodeksu etyki. Dlaczego w zeszłym roku to się nie udało? Nie rozpatrywałbym tego w kategorii, czy coś się udało, czy też nie, a już na pewno przy tak poważnej sprawie. Zmiana kodeksu to przedłożenie obszerne i bardzo ważne. Pochopność postępowania nie była i nie jest wskazana. Zeszłoroczny zjazd był przede wszystkim zjazdem wyborczym, uchwalaliśmy na nim też wytyczne działania samorządu na najbliższą kadencję i po prostu brakło czasu na dogłębną debatę w sprawie projektu kodeksu.

Nowy projekt nie różni się jednak znacząco od zeszłorocznej wersji.

Nie zgadzam się z taką opinią. Istotne jest nie to, czy przedkładany najbliższemu zjazdowi projekt kodeksu różni się od ubiegłorocznego, ale to, czym różni się od obecnie obowiązującego. Projekt poza jego odmiennym usystematyzowaniem zawiera również, wprawdzie tylko kilka, lecz za to bardzo istotnych zmian w stosunku do obowiązującego od 2007 r.

Na uwagę zasługuje przepis mówiący, że radca prawny może korzystać z odpłatnego pośrednictwa w celu pozyskania klienta. To usankcjonowanie obecnego stanu?

Nie, to nie jest usankcjonowanie obecnego stanu. Jeśli proponowane obecnie rozwiązanie zostanie przyjęte przez zjazd, będzie stanowić zupełnie nową jakość. Obecnie nie można korzystać z płatnego pośrednictwa bez jakichkolwiek warunków w tym zakresie. Rozwiązanie proponowane w projekcie odwraca zasadę. Z pośrednictwa będzie można korzystać, ale przy wyraźnie określonych obostrzeniach jego dopuszczalności. Radca będzie odpowiadał za to, że pośrednik, z którego przy pozyskiwaniu klienta będzie korzystał, stosuje się do zasad etycznych, które obowiązują radcę, czyli działania zgodnie z prawem, dobrymi obyczajami i godnością. Dobór spełniających takie wymogi pośredników będzie obowiązkiem etycznym radcy. Jeśli go nie dopełni, będzie to deliktem po jego stronie.

Mimo tego w wersji kodeksu nie ma wyartykułowanego poprzednio zakazu współpracy radców z kancelariami odszkodowawczymi. A czy to nie przykład pośrednictwa niegodnego?

To jest bardzo szczegółowa sprawa, która właśnie w drodze poprawek została z projektu wyłączona. Co oczywiście nie oznacza, że nie będzie można podczas zjazdu o niej dyskutować. Ja jednak uważam, że obecna propozycja jest lepsza. Dziś moglibyśmy wpisać, że zakaz współpracy dotyczy kancelarii odszkodowawczych za chwilę mógłby jednak powstać inny podmiot o zbliżonym profilu działania. Kodeksowe zasady nie powinny być budowane na potrzeby konkretnych sytuacji. To nie nazwa podmiotu mówi przecież o tym, czy jego działalność jest naganna, lecz jego postępowanie.

Czy to oznacza, że radcowie będą mogli legalnie współdziałać z kancelariami odszkodowawczymi?

Jeżeli dany podmiot będzie postępował zgodnie z prawem, dobrymi obyczajami i poszanowaniem godności, to tak.

Jak samorząd będzie to weryfikować?

Oceniany będzie indywidualnie każdy przypadek, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności faktyczne.

A obecnie taka współpraca się zdarza?

Tak, rejestrujemy takie przypadki z pewnym niepokojem. I właśnie dlatego, że dostrzegamy tę współpracę - również z podmiotami, które w naszej opinii nie postępują zgodnie z dobrymi obyczajami - zdecydowaliśmy się na wprowadzenie takiego, a nie innego brzmienia przepisu. Oferowanie usługi pomocy w dochodzeniu odszkodowania nie jest bowiem co do zasady nielegalne, ale już robienia tego np. w szpitalu czy też w trakcie karambolu drogowego nie można uznać za godne. To wykorzystuje bowiem trudną sytuację poszkodowanego.

Dużo emocji wśród prawników budzą również zapisy dotyczące wynagradzania radców. Na zjeździe mają zostać przedstawione dwa warianty rozwiązań. Jakie?

Pierwszy zabrania radcy zawierać umowy, na mocy której jego klient zobowiązuje się zapłacić honorarium za prowadzenie sprawy wyłącznie w razie osiągnięcia pomyślnego wyniku. Dopuszcza tylko umowę, która przewiduje dodatkowe honorarium za pomyślny wynik sprawy, zawartą przed ostatecznym rozstrzygnięciem. Zgodnie zaś z brzmieniem drugiego wariantu radcy prawnemu wolno będzie zawierać z klientem umowę, na mocy której zobowiązuje się on zapłacić honorarium za prowadzenie sprawy wyłącznie w razie pomyślnego jej wyniku lub wystąpienia określonych w umowie warunków (np. zawarcia ugody). Zakazane przy tym jednak ma być zawieranie takiej umowy, jeżeli pomoc prawna dotyczyć będzie obrony w sprawach karnych, karno-skarbowych, o wykroczenia, rodzinnych, opiekuńczych, nieletnich, pracowniczych oraz szkód niemajątkowych, a także skargi konstytucyjnej.

Do którego modelu jest panu bliżej?

Zespół opracowujący projekt kodeksu opowiada się za drugim wariantem, wyraźnie określającym, w jakich rodzajach spraw success fee nie może funkcjonować. Są to sprawy wrażliwe, gdzie nieetycznym jest już samo zapewnienie przez prawnika, że daną sprawę wygra. Z drugiej strony wkład pracy prawnika w prowadzenie sprawy bez względu na wynik nie powinien być pominięty. Byłby to swoistego rodzaju dumping.

Myśli pan, że success fee będzie często wykorzystywany?

Nie o to chodzi, żeby był często wykorzystywany, a tylko o to, by co do zasady nie był traktowany jako delikt Korzystanie z tego mechanizmu jest jednak kwestią indywidualną. Ja bym z niego nie korzystał, a przynajmniej nie nadmiernie. Prawnik powinien przekonać klienta, że jego praca jest wartościowa niezależnie od wyniku sprawy.

Można odnieść wrażenie, że przepis ten skonstruowany jest dla młodych prawników, którzy nie mają jeszcze wyrobionej pozycji na rynku.

Gdyby nawet tak było, trudno jest im zabronić z niego korzystać. Zasada etyczna ma to do siebie, że nie może być nieuzasadniona społecznie. Jak dziś można uzasadnić istnienie zakazu stosowania pactum de quota litis (honorarium zależne od wyniku sprawy - red.)? W mojej opinii ci, którzy tym zakazem szermują, stoją wyłącznie na gruncie doktryny, a nie społecznych uwarunkowań i celów norm etycznych

Kodeks w takim kształcie spowoduje jednak dużą dysproporcję między zasadami etycznymi radców i adwokatów.

Nie silę się na ocenę skali dysproporcji, jaka mogłaby wystąpić i jak różnica ta byłaby postrzegana przez klientów. Z tego jednak, co wiem, również w środowisku adwokatury rozważane są zmiany obowiązujących zasad wykonywania zawodu, chociażby w zakresie dozwolonego pośrednictwa.

Rozmawiała: Anna Krzyżanowska



Rozwój osobisty przedsiębiorcy też się opłaca
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-10-06, AUTOR NIEZNANY, str.: C7


Rozwój osobisty przedsiębiorcy też się opłaca


Czy pracownik na szkoleniu płaci PIT

■ Zwolnienie podatkowe

Pracownik, któremu zakład pracy pokrywa koszty podnoszenia kwalifikacji zawodowych, otrzymuje w związku z tym przychód. Nie jest on jednak opodatkowany na podstawie art. 21 ust. i pkt 90 ustawy o PIT. Z tego zwolnienia wyłączone są wynagrodzenia otrzymywane za czas zwolnienia z całości lub części dnia pracy oraz za czas urlopu szkoleniowego.

Nie ma przeszkód do stosowania tego zwolnienia do świadczeń otrzymanych przez pracowników w związku z podjęciem przez nich studiów podyplomowych - bez względu na formę, w jakiej pracownik podejmuje te studia, tj. szkolną lub pozaszkolną. Na zastosowanie zwolnienia nie ma wpływu to, czy pracownik podnoszący swoje kwalifikacje uczestnicy w szkoleniach organizowanych przez podmioty posiadające bądź nie akredytacje wydane na podstawie przepisów ustawy o systemie oświaty.

Na podstawie interpretacji ogólnej ministra finansów z 30 kwietnia 2008 r., nr DD3/033A10/KDJ/08/173.

■ PIT-8C dla członka samorządu zawodowego

Uczestnictwo pielęgniarki lub położnej w nieodpłatnym kursie organizowanym w ramach kształcenia podyplomowego przez Izbę Pielęgniarek i Położnych powoduje uzyskanie przez pracowników wykonujących te zawody medyczne będących członkami izby nieodpłatne świadczenia. Jest to przychód opodatkowany według skali podatkowej stawką 18 proc. lub 32 proc. na podstawie art. 10 ust. 1 pkt 9 ustawy o PIT. Izba nie musi pobierać zaliczki na podatek, ale ma obowiązek wystawić uczestnikom szkoleń druk PIT-8C (w terminie do końca lutego następnego roku kalendarzowego), a także przekazać go właściwemu urzędowi skarbowemu. Na tej podstawie uczestnicy szkolenia samodzielnie rozliczają się podatkowo.

Na podstawie interpretacji dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach z 26 listopada 2013 r. (nr IBPB ll/i/ 415-818/13/AA).

Pieniądze na studia czy kursy, w których uczestniczy szef firmy, mogą pomniejszyć jej przychód. Kursy te muszą jednak poszerzać wiedzę niezbędną do prowadzenia biznesu

Kolejne wątpliwości podatników budzi rozliczenie wydatków na różnego rodzaju kursy czy nawet studia organizowane przez uczelnie wyższe, w których uczestniczą nie tylko pracownicy firmy, lecz także sami przedsiębiorcy będący pracodawcami. Wątpliwości te wynikają z tego, że studia związane są często nie tylko z uzyskaniem jakichś dodatkowych umiejętności, lecz także np. tytułu zawodowego czy też stopnia naukowego, co stanowi element osobistego rozwoju przedsiębiorcy.

Ponieważ opłaty za studia bądź kursy nie są wprost w przepisach podatkowych wyłączone z kosztów, to na przedsiębiorcy spoczywa obowiązek udowodnienia, że tego typu wydatki są związane z uzyskiwanymi przez niego przychodami podatkowymi

W ocenie organów podatkowych wydatki związane z podnoszeniem kwalifikacji (dokształcaniem) osób prowadzących działalność gospodarczą można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej zalicza się wydatki na podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Do drugiej - wydatki na podnoszenie ogólnego poziomu wiedzy.

I tylko te pierwsze (dotyczące nabywania umiejętności i wiedzy w zakresie prowadzenia działalności) uzasadniają zaliczenie ich do kosztów podatkowych. Drugie (związane z podnoszeniem ogólnego poziomu wiedzy i wykształcenia niezwiązanego z działalnością gospodarczą) powinny być wyłączone z kosztów, ponieważ mają one co do zasady charakter osobisty. Taki pogląd przedstawił dyrektor Izby Skarbowej w Katowicach w interpretacji z 18 kwietnia 2013 r. (nr IBPBI/1/415-104/13/ŚS). Według organu za uzasadnione racjonalnie i gospodarczo wydatki, których poniesienie może przyczynić się do osiągnięcia przychodów z działalności gospodarczej, uznać należy opłaty na kształcenie, które pozwolą podatnikowi nabyć umiejętności i wiedzę niezbędne w prowadzeniu działalności gospodarczej.

Stanowisko takie wyraził kilka lat wcześniej dyrektor Izby Skarbowej w Poznaniu w interpretacji z 12 listopada 2007 r. (nr ILPB1/415-51/07-2/ PW) wydanej dla podatnika (z wykształcenia socjologa), który wykonywał prace biurowe dla niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej (NZOZ). W ramach podnoszenia swoich kwalifikagi wnioskodawca zapisał się na zagraniczne szkolenie z psychoterapii, po którym zaczął świadczyć usługi z tego zakresu dla NZOZ. W ocenie organu poniesione przez socjologa wydatki związane z uczestniczeniem w tym szkoleniu przyczynią się w przyszłości do zwiększenia przychodów z prowadzonej działalności gospodarczej.

Coaching

Do kosztów zaliczyć można też wydatki na nabycie usług coachingowych w ramach szkoleń czy studiów dla członków kadry zarządzającej w celu poprawy ich zdolności interpersonalnych. Takie stanowisko wyraził z kolei dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji z 19 czerwca 2012 r. (nr IPPB3/423-210/12-2/ PKi). Organ się zgodził, że o ile nie można dopatrywać się bezpośredniego związku poniesionego wydatku z konkretnym przychodem, o tyle w takim przypadku zachodzi związek pośredni między poniesionym wydatkiem a możliwym do uzyskania przychodem. Warszawska izba przyznała rację spółce, że wzrost poziomu profesjonalizmu kadry zarządzającej przekłada się na skuteczność prowadzonych negocjacji z nabywcami towarów firmy, a jednocześnie znajduje odzwierciedlenie w sprawności zarządzania przedsiębiorstwem

WAŻNE : Sfinansowanie pracownikom kursów czy szkoleń zawodowych jest kosztem pośrednim przedsiębiorstwa. Jeśli szkolenia te mają związek z prowadzoną przez firmę działalnością gospodarczą, to wydatki na nie może odliczyć w dacie ich faktycznego poniesienia

Odliczone od przychodów mogą być również wydatki poniesione przez firmę na podwyższenie kwalifikacji zawodowych pracownika poprzez szkolenie/studia menedżerskie typu Master of Business Administration (MBA). Mają one związek z prowadzoną działalnością gospodarczą, a w konsekwencji wpływ na powstanie lub zwiększenie, obecnie lub w przyszłości, przychodu. Taki pogląd wyraził dyrektor Izby Skarbowej w Bydgoszczy w interpretacji z 8 listopada 2012 r. (nr ITPB3/423-442/12/PST).

Studia i aplikacje

W przypadku zaliczenia do kosztów opłat za studia wyższe samego przedsiębiorcy - będącego dla siebie pracodawcą - istotne jest, aby zakres studiów pokrywał się z prowadzoną przez niego działalnością. Wydatek na studia musi bowiem mieć wpływ na osiągnięcie przychodów lub zachowanie albo zabezpieczenie ich źródła - zgodnie z ogólną zasadą wyrażoną w przepisach podatkowych.

Dyrektor Izby Skarbowej w Katowicach w interpretacjach z 18 kwietnia 2013 r. (nr IBPBiyi/4i5-io4/i3/ŚS oraz nr IBPBI/1/415-389/13/ŚS) przyznał rację podatnikowi w kontekście zaliczenia do kosztów studiów podyplomowych z zakresu badań społecznych i rynkowych. O interpretację występował przedsiębiorca, który prowadzi działalność gospodarczą w zakresie przeprowadzania wywiadów z respondentami, a także przygotowywania i prowadzenia analiz i badań rynku (w tym sektora medycznego) oraz sporządzania raportów z tych wywiadów i wyników badań. W ocenie organu, jeżeli program studiów podyplomowych jest związany z zakresem prowadzonej przez przedsiębiorcę działalności gospodarczej, a zdobyta wiedza będzie miała odzwierciedlenie w powstaniu lub wzroście przychodu (np. poprzez wpływ na zakres oraz jakość świadczonych przez niego usług), ewentualnie na zachowanie lub zabezpieczenie tego źródła przychodu, to nie ma przeszkód prawnych, aby wydatki (np. czesne) za takie studia odliczyć. Do odliczenia są również inne koszty związane z tymi studiami, np. poniesione na przejazdy na zajęcia i noclegi (jeśli studia odbywają się poza miejsce zamieszkania przedsiębiorcy). Takie wydatki mogą być odliczone, jednak pod warunkiem ich należytego udokumentowania w sposób właściwy dla rodzaju prowadzonych ksiąg podatkowych.

Również dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji z 18 grudnia 2012 r. (nr IPPB1/415-1456/12-2/MT) stwierdził, że możliwe jest odliczenie wydatków na studia o profilu „Reklama i marketing". W tym przypadku o interpretację występował przedsiębiorca, który prowadził działalność w sektorze reklamy w internecie i kontaktów z prasą.

Edukacja prawnicza

W kontekście odliczenia wydatków za studia problemy pojawiają się także w zakresie edukacji prawniczej.

Z jednej strony organy podatkowe nie widzą przeszkód, aby np. notariusz prowadzący działalność gospodarczą mógł zaliczyć do kosztów opłaty za studia doktoranckie z zakresu prawa (por. interpretacja dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z 21 listopada 2013 r., nr ITPB1/415-940/13/ TJ). Według organu wydatki na studia doktoranckie w zakresie prawa (np. opłaty za poszczególne semestry studiów, koszt wydania Elektronicznej Legitymacji Doktoranta, koszty dojazdu, materiałów dydaktycznych i związane z udziałem w obligatoryjnych seminariach i konferencjach), choć trudno je przypisać konkretnym przychodom, mogą być zakwalifikowane jako związane z prowadzoną działalnością gospodarczą. Notariusz może je jednak odliczyć, pod warunkiem że są przez niego faktycznie poniesione i właściwie udokumentowane.

Z drugiej strony organy odmawiają zaliczenia do kosztów podatkowych wydatków na aplikacje prawnicze, niezbędne do późniejszego wykonywania zawodu prawniczego przez radców, adwokatów. W ocenie organów, skoro wydatki zostały poniesione przed rozpoczęciem prowadzenia działalności gospodarczej, to brak jest związku przyczynowo-skutkowego między ich poniesieniem a uzyskiwaniem przychodów z działalności gospodarczej prowadzonej w późniejszym okresie. Tak uznał przykładowo dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi w interpretacji z 11 czerwca 2014 r. (nr IPTPB1Z415-178/14-2/AP). Według organu koszty opłat za szkolenie w ramach odbywanej przez takiego podatnika aplikacji adwokackiej poniesione przed rozpoczęciem prowadzenia pozarolniczej działalności gospodarczej nie mogą obiektywnie przyczyniać się do osiągnięcia przychodu bądź też służyć zachowaniu lub zapieczeniu źródła przychodów, jakim jest pozarolniczą działalność gospodarcza. Organ stwierdził, że podatnik nie miał pewności, że ukończy aplikację adwokacką czy też że po jej ukończeniu rozpocznie prowadzenie działalności gospodarczej, a tym samym że wydatki te zmierzały do uzyskania przychodów ze źródła, jakim jest pozarolniczą działalność gospodarcza. Stanowisko to jest obecnie dominujące w interpretacjach organów podatkowych.

Brak jednolitego orzecznictwa

Sądy administracyjne dotychczas nie wypracowały jednolitego poglądu w tym zakresie. Część z nich opowiada się za stanowiskiem (wyrażonym m.in. w wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z 21 maja 2014 r., sygn. akt I SA/Cl 1711/13, nieprawomocny), że opłacenie kosztów odbycia aplikacji prawniczej należy rozpatrywać w kontekście ryzyka gospodarczego. Tymczasem koszty aplikacji odbytej przed rozpoczęciem prowadzenia np. indywidualnej kancelarii adwokackiej czy radcowskiej nie zostały poniesione w warunkach ryzyka gospodarczego i finansowego charakterystycznego dla podatników prowadzących działalność gospodarczą. Ponadto gdyby uznać za słuszne zaliczenie do kosztów uzyskania przychodów wydatków na aplikację prawniczą, to w konsekwencji należałoby zaliczyć do kosztów także wydatki na kształcenie poprzedzające aplikację radcowską, tj. magisterskie studia prawnicze - niezbędne do wykonywania zawodu radcy prawnego (m.in. WSA w Opolu z 12 marca 2014 r., sygn. akt I SA/Op 70/14, nieprawomocny).

Inne składy orzekające twierdzą jednak, że odbycie aplikacji radcowskiej jest niezbędne i konieczne do wykonywania zawodu radcy prawnego (min. wyrok WSA w Gdańsku z 14 maja 2014 r., sygn. akt I SA/Gd 416/14, nieprawomocny). Niektóre sądy aprobują też poglądy podatników o możliwości zaliczenia do kosztów wydatków na zakup togi oraz literatury fachowej, kodeksów i komentarzy, (np. WSA w Warszawie z 18 lutego 2014 r., sygn. akt III Sa/ Wa 1983/13, nieprawomocny). Zdaniem warszawskiego sądu tego typu wydatki niewątpliwie stanowią materialne inwestycje dokonywane z myślą 0 przyszłym źródle przychodu 1 nie można tym wydatkom przypisać osobistego charakteru. Jak uzasadniał sąd, toga wszak nie ma cech odzieży osobistej i jest wykorzystywana w związku z wykonywaniem obowiązków radcy prawnego prowadzącego działalność gospodarczą. Podobnie jak literatura fachowa, kodeksy i komentarze.

Orzecznictwo w tym zakresie pozostanie niejednolite dopóty, dopóld sprawy tego typu nie zostaną rozstrzygnięte przez Naczelny Sąd Administracyjny.

Podstawa prawna

Ustawa z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (tj. Dz.U. z 2012 r. poz. 361 ze zm.). Ustawa z 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 74. poz. 397 ze zm.).

Ustawa z 26 czerwca 1974 r.

- Kodeks pracy (t.j. Dz.U. z 1998 r. nr 2i, poz. 94 ze zm.).
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 07


Garbarczyk: Nigdy nie pytam o światopogląd
Minister Grabarczyk: Projekt Gowina o prokuraturze do kosza
Radcowie będą mogli korzystać z akwizytorów

Garbarczyk: Nigdy nie pytam o światopogląd
Będziemy kontynuować prace nad prawem o prokuraturze, zgodnie z porządkiem: najpierw ustawa, potem ewentualna nowelizacja rozporządzenia. Na razie regulamin prokuratury nie będzie zmieniany - mówi w wywiadzie dla DGP minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk.
Fotel ministra sprawiedliwości jak pokazuje historia polskich rządów, to najbardziej gorące krzesło w każdym gabinecie. Czy ma pan pewność, że przetrwa pan do końca kadencji.
Będę tak długo, jak długo będę potrzebny premier Ewie Kopacz. To ważny resort. W szczególności dzisiaj, gdy zostały zaprogramowane określone zmiany wprowadzające rewolucję w postępowaniu karnym. Postawiłem sobie za cel doprowadzić ten proces do dobrego końca.
Ale gdy się słuchało pani premier można było odnieść wrażenie, że nie poświęciła za dużo miejsca pana resortowi w expose?
Wystarczająco dużo. Uważam, że stworzenie nowego systemu bezpłatnej pomocy prawnej dla Polaków to poważne zadanie. On ma być adresowany do ludzi ubogich, tych mniej zaradnych, którzy cierpią niedostatek. To idea, która zmierza do wyrównania szans życiowych tej grupy osób. To poważne zadanie, bo prawie każdy rząd deklarował stworzenie takiego systemu, ale żadnemu się to nie udało. Dzisiaj mamy dobry pomysł i wstępnie zdiagnozowane źródła sfinansowania takiej pomocy. Będziemy chcieli podjąć w tej sprawie współpracę z samorządami, ponieważ to one najlepiej wiedzą, do kogo taką pomoc adresować. Konsultacje w tej sprawie zaczniemy zaraz po wyborach, gdy ukonstytuują się nowe władze samorządowe.
Jakie będą koszty i jak pan zagwarantuje, że pomoc będzie skierowana faktycznie do osób potrzebujących, i nie będą z niej korzystać osoby, które stać na adwokata?
Do takich sytuacji nie będzie dochodziło, będziemy w tej sprawie pracowali z ośrodkami pomocy społecznej. Ta pomoc będzie adresowana do ich podopiecznych. Na razie jesteśmy na etapie opracowania ogólnych założeń projektu. Współpracujemy z resortem pracy i polityki społecznej, by ocenić skalę potrzeb, dlatego jest za wcześnie by mówić o kosztach.
Czy expose to zapowiedź programu wyborczego PO?
To zapowiedź priorytetów rządu. Dobrze przygotowana, dobrze zaprezentowana i jak się okazało zaskakująca dla wielu, do tego z pierwszym sukcesem w postaci podania rąk przez dwóch czołowych polityków.
I „nawróconego” Janusz Palikota. Tylko czy to poparcie będzie Pana zdaniem trwałe?
Nigdy do tej pory wolty Janusza Palikota nie były trwałe. Ale ta była dobrze przyjęta.
Tylko jak się słuchało expose, to te najbardziej nośne i kosztowne zmiany przewidziane są na kolejną kadencję. Więc nasuwa się pytanie czy będziecie mieli determinację, by je uchwalić?
Rząd już rozpoczął realizację programu. We wtorek przyjęliśmy projekty zmian w ulgach i waloryzacji. Dla każdego jest oczywiste, że horyzont czasowy jest ściśle określony do końca kadencji. Ale tak jak my teraz wdrażamy decyzje rządu Donalda Tuska, tak nasze decyzje, będą wywoływały konsekwencje w przyszłości. Jeśli skonstruujemy mechanizm bezpłatnej pomocy prawnej i znajdziemy sposób jego finansowania, to te źródła będziemy mogli wpisać do kolejnego budżetu. Ważne, by podjąć strategiczne decyzje.
Tak, tylko czy się uda? Premier zapowiedziała, że na początku 2015 roku pojawią się założenia ordynacji podatkowej i prawa budowlanego. Czy takie fundamentalne zmiany będzie można uchwalić w ciągu 9 miesięcy, jakie pozostaną do wyborów. Czy one nie zostaną na papierze?
Jeśli premier zapowiedziała, że przygotujemy założenia i uchwalimy ustawy, to tak będzie.
Jaka PO się rodzi z tego, co powiedziała Ewa Kopacz?
Ona się rodzi także z tego jak premier ułożyła rząd. To dla obserwatorów było równie zaskakujące jak expose, jak ułożyła rząd gwarantując silne poparcie w parlamencie. Gdy przedstawiałem taką argumentację tydzień temu wielu się zastanawiało czy znajdzie potwierdzenie. A podczas głosowania wotum zaufania Ewa Kopacz otrzymała rekordowe poparcie. Takiego nikt w historii nie uzyskał.
Dobrze się pan dogaduje z Grzegorzem Schetyną?
Wznowiliśmy kontakty i na razie są bardzo obiecujące.
Wszyscy się zastanawiają, czy jeśli dojdzie do jakiś niepowodzeń rządu lub załamania w sondażach te naprężania w stosunkach miedzy wami nie zaczną podtapiać rządu?
A czy widzieli mnie państwo kiedykolwiek naprężonego(śmiech)? Ja nie generuję napięć, nigdy nie byłem przyczyną takowych. Zawsze uważałem, że najważniejszą rzeczą dla polityka Platformy jest wspierać lidera, a od momentu gdy PO zaczęła tworzyć koalicję rządzącą, wspierać rząd. PO wykonała wielki wysiłek, by wykorzystać ogromną europejską szansę. Dzisiaj po 7 latach Polska jest zupełnie innym krajem i mówią to nie tylko Ci, którzy przyjeżdżają po długiej nieobecności w naszej Ojczyźnie, ale widzimy to także sami. Dziś wielkie place budów są porządkowane, co widać choćby w Warszawie, i dlatego ten rząd zasługiwał na moje poparcie bez względu na to, czy w nim byłem, czy nie.
A jak PO poradzie sobie bez takiego silnego lidera jak Tusk.
Ale Ewa Kopacz okazała się silniejsza. Powiedziała w Sejmie do premiera: Donaldzie jedź do Brukseli, ja przejmuję ster.
Czy składając przysięgę podczas zaprzysiężenia rządu zakończył ją pan inwokacją: Tak mi dopomóż Bóg.
Od 2001 roku każdą przysięgę składaną w Sejmie i Pałacu Prezydenckim kończyłem taką inwokacją.
Pytamy o to, bo w „Gościu Niedzielnym” ukazał się wywiad wiceministrem M. Królikowskim, w którym jako jedną z przyczyn swojej dymisji wymienił on przygotowywanie przez niego zmiany wprowadzającej możliwość dodania takiej inwokacji w ślubowaniu zawodów prawniczych.
- To uproszczona wersja. Rozstaliśmy się po rozmowie, której zasadnicza część dotyczyła przyszłości procesu karnego, wprowadzenia zasady kontradyktoryjności i roli prokuratury. Nie ma czego roztrząsać. Każdy minister ma prawo dobierać sobie najbliższych współpracowników.
Nie kwestionujemy tego prawa, ale w porównaniu z innymi resortami ta decyzja nastąpiła bardzo szybko. Pytanie czy to nie dowód, że PO skręca w lewo?
Jeszcze raz podkreślam: to był efekt rozmowy, którą prowadziliśmy. I to pan minister skonkludował, że nie widzi możliwości dalszej pracy. Skierowałem więc wniosek o odwołanie. Ale kiedy ono nastąpi zależy od pani premier.
Sprawa jest jeszcze nieprzesądzona?
Wniosek czeka na podpis pani premier. A to znaczy, że pan Królikowski jak na wciąż urzędującego wiceministra zachowuje się nielojalnie.
Wiadomo, kto będzie jego następcą?
Decyzje podejmie Pani Premier.
Następca będzie światopoglądowo kojarzony inaczej niż wiceminister Królikowski?
Przyznam, że nigdy nie zadawałem pytania swoim pracownikom o ich światopogląd. Bo nie dobieram według takiego klucza osób, które pomagają mi w pracy. Nasza konstytucja mówi, iż władze publiczne zachowują bezstronność w kwestii spraw światopoglądowych, religijnych i filozoficznych i zapewniają swobodę ich wyrażania. Tyle.
Jak pan odpowie na zarzuty, że odwołanie wiceministra Królikowskiego to odsuwanie osób, które nie boją się przyznać do swojego wyznania?
Takie tezy to histeryczna reakcja osób, które nie potrafią po męsku przyjąć pewnych decyzji.
Szykuje Pan inne zmiany wśród wiceministrów?
Nie.
Czy większym wyzwaniem od bezpłatnej pomocy prawnej nie jest to jak zadziała zasada kontradyktoryjności w procesie karnym? Czy prokuratura będzie gotowa do działania w takich warunkach na czas?
Rozmawiałem o tym podczas pierwszej rozmowy z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Zdecydowaliśmy się na bliższą współpracę, by ten cel osiągnąć. Musimy szybko wypracować projekt ustawy o prokuraturze, którą przyjmie rząd i mam nadzieję uda się wprowadzić w życie przed 1 lipca 2015 r.
Niedawno DGP rozmawiała z prof. Leszkiem Balcerowiczem o prokuraturze. O sprawach, które po latach kończą się umorzeniami. O łamaniu niewinnym ludziom życia. Mówił, że to porażka państwa. Czy Skarb Państwa powinien wreszcie odpowiadać za błędy prokuratorów? Czy śledczy powinni liczyć się z odpowiedzialnością za oczywiście bezzasadne zarzuty i akty oskarżenia?
Potrzeba w tej kwestii rozwagi. Nie można wszystkich reform wdrażać jednocześnie. Wówczas łatwo o błąd. Teraz zdecydowaliśmy się na proces kontradyktoryjny. Reguły procesu będą czytelne. Każdy prokurator będzie odpowiedzialny za wynik postępowania sądowego. A to także zmusi go do większej odpowiedzialności na etapie postępowania przygotowawczego. Nie będzie trwających latami śledztw, które kończą się niczym. Zakładam, że zasada ekonomiki procesowej wygra.
To optymistyczne założenie. Posłowie PSL, chyba w to nie wierzą, chcą odpowiedzialności państwa w takich przypadkach…
Gdybyśmy nie zdecydowali na zmiany postępowania karnego, to szukałbym może takich rozwiązań. Z tym zastrzeżeniem, że trzeba być bardzo ostrożnym. Łatwo jest przestawić dźwignię na drugą stronę. I mamy wtedy całkowity paraliż decyzyjny prokuratorów. To z kolei uderzałoby w strefę bezpieczeństwa publicznego i było niekorzystne dla obywateli.
Proces kontradyktoryjny może wcale nie być tańszy, szybszy i bardziej sprawiedliwy. Tak przynajmniej uważa środowisko prokuratorów. Pan podziela ich obawy ?
Nie. Takie założenia legły u podstaw przygotowania reformy. Przyglądałem się jej z pozycji wicemarszałka i zmierzam doprowadzić ją do końca. Do sukcesu.
Czy scenariusz przesunięcia terminu wejścia w życie zmian jest rozważany?
Chcę, aby reforma weszła w życie w zakładanym przez ustawodawcę terminie.
Zmiany czekają na wejście w życie, a już rząd proponuje korekty. I to istotne. O czym to świadczy? Reforma była źle przygotowana?
Nie jestem zwolennikiem nowelizowania ustaw w czasie vacatio legis. Ale dopuszczam tego rodzaju sytuacje w wyjątkowych okolicznościach.
Do procesu kontradyktoryjnego prokuraturę miała przygotować nowa ustawa. Przeszła cały rządowy proces legislacyjny. Ale od lutego nie trafiła na posiedzenie rządu i leży na biurku Macieja Berka, sekretarza rady ministrów …
Leży na moim biurku.
Wróciła do ministerstwa?
Minister Berek odesłał projekt.
Po co?
Rozpoczęliśmy nad nim dyskusję. Będziemy kontynuować nad nim prace i wprowadzać zmiany.
Jakie zmiany?
Zdecydowanego wzmocnienia wymaga pozycja prokuratora generalnego. Jeżeli w 2009 r. zdecydowaliśmy się na odseparowanie prokuratury od polityki, to musimy postępować konsekwentnie. Ta instytucja musi mieć też wyraźnie uformowanego, odpowiedzialnego szefa. Powinien mieć on zdecydowanie szersze kompetencje.
W zakresie ruchów kadrowych też?
Tu będzie współdziałanie z Krajową Radą Prokuratury i niewiele się zmieni. Natomiast wydaje mi się, że w zakresie podporządkowania hierarchicznego w prokuraturze prokurator generalny powinien uzyskać szersze kompetencje. Powinien być także zwiększony nadzór parlamentu nad prokuraturą, wyrażany choćby w głosowaniu nad sprawozdaniem z działalności prokuratury.
To konkretnie. Jakie narzędzia powinien dostać Prokurator Generalny, żeby jego pozycja była silniejsza?
Za wcześnie, aby mówić o konkretach. Sytuacja, która została wywołana zwróceniem projektu ustawy, to jest kwestia ostatnich dni. Rozpoczęliśmy dopiero prace.
Jak to się dzieje, że Prawo o prokuraturze, które gotowe czekało tylko na posiedzenia rządu nagle wraca do resortu i ma być zmieniane?
Projekt nie został rozpatrzony przez rząd. Szukam odpowiedzi dlaczego. Analizuję go i zastanawiam się nad zmianami.
Andrzej Seremet od dawna powtarza, że ma w wielu kwestiach związane ręce. Wysłał nawet - pomijając ministra sprawiedliwości – pismo w tej sprawie do premiera Tuska. Domagał się w nim więcej uprawnień. Czy te propozycje są na poważnie rozważane?
Nie znam treści tej korespondencji.
Pismo wywołało burze. Krajowa Rady Prokuratury uznała, że to uderzenie w fundamenty niezależności prokuratorów. Także związkowcy z prokuratury nie zostawili na piśmie suchej nitki.
Będzie budowany dialog między organami prokuratury, czyli między Prokuraturą Generalną i Krajową Radą Prokuratury. Nie zmienia to jednak mojego poglądu, że większe kompetencje powinien posiadać prokurator generalny.
Dlaczego?
Ze względu na to, że jednoosobowa odpowiedzialność jest łatwiejsza do egzekwowania niż rozmyta w kolegialnym ciele, jakim jest KRP.
Czy Prokurator Generalny będzie miał prawo zmienić decyzję prokuratora prowadzącego sprawę?
Ta sprawa jest otwarta
Czy rząd będzie wskazywał prokuraturze kierunki polityki karnej?
Taki pomysł były zawarty w projekcie ustawy Prawo o prokuraturze. Będziemy na ten temat dyskutować. Nie mam intencji eliminowania wpływu rządu na kierunki polityki karnej.
Prawo o prokuraturze miało przygotować tę instytucję do zmian w procesie karnym. A jak na razie mamy tylko regulamin wewnętrzny, czyli tylko rozporządzenie…
Dlatego działam bez zwłoki. Regulamin został podpisany i opublikowany jeszcze zanim pojawiłem się w resorcie. Taką kolejność przyjął mój poprzednik.
A będzie zmiana regulaminu?
Żeby zmienić regulamin trzeba mieć ustawę. Ja chcę najpierw określić wzorzec ustawowy. Zamierzam działać zgodnie z zasadami logiki prawniczej. Dopiero potem zmiany w aktach podustawowych.
Andrzej Seremet zapowiedział, że będzie się dokładnie przyglądał rozporządzeniu i przedstawi swoje konkluzje, propozycje zmian. Jakie będzie ich znaczenie ?
Będę się trzymał porządku: najpierw ustawa, potem ewentualna nowelizacja rozporządzenia. Na razie rozporządzenie nie będzie zmieniane.
Rozporządzenie to rewolucja. To ustalenie właściwości rzeczowej poszczególnych szczebli w prokuraturze. Są głosy, że to lekarstwo nie uleczy pacjenta, tylko go zabije. Okręgi i apelacje zostaną zakorkowane w efekcie tego eksperymentu. Co pan na to?
Analizuję te uwagi. Najpierw ustawa, potem zmiany, które dostosują regulamin.
Jakie zasadnicze problemy widzi pan w prokuraturze?
Ja jestem ministrem od kilkunastu dni, zbieram w tej chwili informacje, odbywam spotkania i dyskusje w gronie kierownictwa resortu. W projekcie ustawy znajdzie się odpowiedź na to pytanie.
Środowisko prokuratorów nie ma spójnej wizji. Inaczej widzą problemy „mrówki” w rejonach, inaczej tzw. prokuratorzy pałacowi. Ma pan pomysł jak znaleźć złoty środek?
Nie jest tajemnicą, że będziemy pracowali nad projektem ustawy współpracując z prokuraturą, zwłaszcza z Prokuraturą Generalną.
A jaką rolę będą odgrywali prokuratorzy z rejonów, którzy prowadzą 99 proc. wszystkich spraw?
Nie możemy pominąć głosu prokuratorów liniowych. Wnioski zawrzemy w ustawie.
Jest pan zwolennikiem tego, aby każdy prokurator miał własny referat oskarżycielski? Bo obecnie ok. 40 proc. prokuratorów nie prowadzi śledztw i nie widzi sali sądowej na oczy.
Analizowaliśmy jak liczne są korpusy prokuratorów w innych krajach i w Polsce na tle krajów UE mamy najliczniejszy korpus. Z tego także płyną pewne wnioski.
Czy ten korpus jest odpowiednio wykorzystany?
Widocznie tkwią w nim rezerwy.
Czy Prokurator Generalny wygrał spór z rządem? Jego sprawozdanie przyjęto.
Czy taki spór był zasadny? Komu ma służyć prokuratura? Ma służyć państwu i obywatelom, tak samo jak rząd. Cel jest zbieżny. Nie należy się spierać, a współdziałać. Jeżeli upłynął rok od uchwalenia nowej procedury karnej, a Państwo zadajecie mi pytania czy prokuratura jest przygotowana do wdrożenia tej rewolucyjnej reformy, to chyba jest jasne, że stracono już wiele czasu.
Zwróci się pan do PG o delegowanie prokuratorów do resortu? Andrzej Seremet odwołał z delegacji prokuratorów praktyków, którzy pracowali nad zmianami prawa. Tuż przed swym odejściem minister Biernacki poprosił kolejny raz o delegowanie śledczych…
Nie podejmowaliśmy rozmów na ten temat. Ale zawsze doceniałem kompetencje praktyków.
Resort poprał projekt PiS przyznający ministrowi prawo do kasacji w sprawach karnych. Minister ma uzyskać prawo do przedstawiania zagadnień prawnych SN i prawo wglądu do akt spraw sądowych. Chce pan mieć więcej władzy? Odbudowywać pozycję i kompetencje, które minister stracił wraz z odseparowaniem od prokuratury?
Takie kompetencje mają nadzwyczajny charakter. Trzeba z nich korzystać powściągliwie.
A poza reformą procesu karnego, jakie pan minister widzi największe wezwania?
Jest kilka obszarów. Niezbędne są zmiany zarówno organizacyjne jak i legislacyjne, które skrócą czas rozpoznawania spraw w sądach. To właśnie na to zwracał uwagę prof. Balcerowicz i fundacja FOR. Jeżeli wyeliminujemy te bariery, które blokują obrót w związku z zatorami w sądach, sądzę, że szybko się o tym przekonamy. Gdy jesteśmy przy gospodarce, warto wspomnieć o nowej koncepcji prawa drugiej szansy czyli o postępowaniu upadłościowym, które do tej pory było ukierunkowane na likwidację podmiotów gospodarczych. Pracujemy nad tym, aby stworzyć ustawę, która pozwoli restrukturyzować podmioty gospodarcze, wprowadzając większe szanse dla wierzycieli, do przynajmniej częściowego zaspokojenia, a dla pracowników większe gwarancje zachowania pracy. Warto też opracować nową ustawę o biegłych. Podstawą zapadających wyroków są przecież opinie biegłych. Jeżeli te są nierzetelne, niejasne, wymagają powoływania kolejnych biegłych, to wszystko to wpływa na długotrwałość procesów sądowych, ale także jakość ostatecznych werdyktów.
A co z flagowym projektem ministra Biernackiego o oświadczeniach majątkowych? Ponoć nie jest Pan zwolennikiem tego projektu?
Projekt nie jest na liście moich priorytetów. Mamy kilka miesięcy, a wezwań dużo i trzeba się koncentrować na najważniejszych ustawach.
Jawność oświadczeń majątkowych to dla Pana wartość?
Mam ugruntowany pogląd, że oświadczenia majątkowe powinny mieć walor jawności w przypadku funkcji obsadzanych w drodze wyborów.
A co z prawem prasowym? Minister Biernacki ujawnił, że w resorcie prowadził takie prace i zostawił Panu projekt.
Sprawdzałem w szufladzie i nie było takiego projektu. Właściwym w zakresie prawa prasowego jest Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
A ma Pan pogląd na temat art. 212 kodeksu karnego?
Osobiście uważam, że powinien być wyeliminowany z systemu lub zasadniczo zmieniony. Ale znowu odwołam się do czasu, który mam. Muszę się koncentrować na priorytetach.
Wyraził Pan zgodę na podwyżki dla pracowników sądów, a co z pracownikami prokuratury?
To nie budżet ministra sprawiedliwości.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł z dnia: 2014-10-07, ostatnia aktualizacja: 2014-10-07 08:44
Autor: Ewa Ivanova
Grzegorz Osiecki

Minister Grabarczyk: Projekt Gowina o prokuraturze do kosza

Rozmawiali: Ewa Siedlecka i Mariusz Jałoszewski 2014-10-07, ostatnia aktualizacja 2014-10-06 21:43:34
- Dostałem w spadku projekt, którego rząd nie przyjął. Mamy wolną rękę. Prokuratura nie może być wyobcowana z systemu organów władzy. Kompetencje kontrolne powinien uzyskać parlament. Chciałbym, żeby doroczne sprawozdanie prokuratora generalnego było głosowane w Sejmie - zapowiada Cezary Grabarczyk, nowy minister sprawiedliwości



EWA SIEDLECKA, MARIUSZ JAŁOSZEWSKI: - Spotkał się pan już z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem, z którym wiceminister Michał Królikowski był w konflikcie na tle reformy prokuratury. Będziecie współpracować?

CEZARY GRABARCZYK: To było dobre spotkanie, potwierdziliśmy wolę współpracy przy reformowaniu prokuratury. Państwo się zdecydowało na rewolucję, jeśli chodzi o ustrój prokuratury: ma być niezależna, ale wydolna i funkcjonalna. Dzisiejszy model chyba nie gwarantuje takiego efektu. Uzgodniliśmy, że będziemy współpracować, by ustawa o prokuraturze dawała gwarancję, że prokuratura sprosta wyzwaniom - także nowej procedury karnej.

Projekt, męczony w ministerstwie już trzeci rok, powstał wbrew uwagom prokuratora generalnego. Czy trafi do kosza?

- Dostałem w spadku po poprzednim ministrze projekt, którego rząd nie przyjął. To znaczy, że mamy wolną rękę, aby ukształtować jego treść.

Czy podtrzyma Pan pomysł poprzednika - ministra Gowina - że rząd ma co roku wytyczać prokuraturze politykę karną i rozliczać z jej realizacji?

- Jeżeli się zdecydowaliśmy na rozdzielenie prokuratury i rządu, to raczej niezbędne jest budowanie gwarancji niezależności prokuratury, wyeliminowanie pokus po stronie organu władzy wykonawczej, którym jest minister. I wzmocnienie pozycji prokuratora generalnego.

Czyli zgadza się pan z Seremetem, że prokurator generalny powinien mieć więcej władzy, np. powinien móc ingerować w toczące się śledztwa?

- Będziemy o tym rozmawiać podczas prac. Prokurator generalny powinien mieć więcej kompetencji. Ale prokuratura nie może być wyobcowana z systemu organów władzy. Kompetencje kontrolne nad nią powinien uzyskać parlament.

Już teraz je ma. Może odwołać prokuratora generalnego, jeśli premier złoży taki wniosek.

- Chciałbym, żeby doroczne sprawozdanie prokuratora generalnego było głosowane w Sejmie.

Z możliwością odwołania prokuratora generalnego?

- Nad skutkami będziemy dyskutować.

Głosowanie to element nacisku. Prokurator generalny będzie pilnował, żeby prokuratura swoją działalnością się nie narażała sejmowej większości.

- To nie znaczy, że należy wyeliminować mechanizmy kontrolne. Nie ma w systemie takich organów państwa, które nie podlegają jakiejkolwiek kontroli.

A sprawdził się model uniezależnienia prokuratury od rządu? Działania prokuratury się odpolityczniły?

- Na pewno widać zmianę, aczkolwiek jeszcze niesatysfakcjonującą. Za to obywatele się już nauczyli, że to nie politycy wyznaczają zadania prokuratorom. Przyczyniła się do tego postawa premiera Donalda Tuska, który patronował tej zmianie ustrojowej. On nigdy nie ingerował w postępowania karne.

Będzie nowa ustawa o prokuraturze czy nowelizacja dotychczasowej?

- Powinna być nowa ustawa, ale nie ma już na to czasu, został rok. Wprowadziliśmy rewolucyjne zmiany w procedurze karnej, w efekcie prokurator będzie musiał być dużo bardziej aktywny na sali sądowej. To także legło u podstaw nawiązania współpracy z prokuratorem Seremetem, aby wspólnie przygotowywać prokuraturę do tej rewolucji. Będę robił wszystko, by nowy model procesu karnego wszedł w życie zgodnie z ustawą, czyli latem przyszłego roku.

A co z odpowiedzialnością prokuratorów i sędziów? Dziś są jedynymi funkcjonariuszami, którzy nie odpowiadają za błędy i zaniechania. Nie egzekwuje się od nich zwrotu części wypłacanych przez skarb państwa zadośćuczynień i odszkodowań pokrzywdzonym ich pochopnymi oskarżeniami, szafowaniem aresztem tymczasowym i kreowaniem na siłę dowodów winy. Jak w przypadku prof. Widackiego czy generalnego konserwatora zabytków Brody...

- Do tych przykładów można dodać także sprawy przeciwko biznesmenom - ich przedsiębiorstwa upadają, ludzie tracą pracę. Nowy model procesu spowoduje radykalną zmianę. Prokuratorzy, którzy będą musieli bronić swoich decyzji w sądzie, nie będą działali pochopnie. Radykalnie się zmniejszy liczba spraw, o których przed chwilą mówiliśmy.
Boczkiem się pan wyślizgnął.

- To jest problem wyważenia. Egzekwując odpowiedzialność, łatwo doprowadzić do sytuacji, w której nastąpi paraliż decyzyjny prokuratorów.

W exposé pani premier zapowiedziała pomoc prawną dla ubogich. Na czym ma konkretnie polegać?

- Chodzi o pozasądowe poradnictwo prawne. To sprawa do tej pory nieuregulowana w polskim prawie, a tworzy nierówność w dostępie do sprawiedliwości. Chcemy zaproponować rozwiązanie, które pozwoli na korzystanie osobom niezamożnym z pomocy adwokatów, radców prawnych. Taki model powinien być wypracowany w porozumieniu z samorządami.

Dziś największą wiedzę o strefach biedy mają ośrodki pomocy społecznej. Chcielibyśmy namówić samorządy, aby przy nich powstały komórki świadczące tego rodzaju pomoc.

Chcecie koszty tej pomocy przerzucić na samorządy?

- W pierwszej kolejności szukamy pieniędzy w resorcie. I liczymy na nowe... Ale nie byłoby nic złego, gdyby w finansowaniu pomocy dla swoich mieszkańców partycypowały także samorządy.

Zgłosi pan propozycję zniesienia art. 212 kk [przestępstwo pomówienia za pomocą środków masowego komunikowania]?

- Sądzę, że ten przepis zniknie lub zostanie gruntownie zmieniony. Ale na przeprowadzenie pełnej procedury w tej kadencji przez Radę Ministrów nie ma czasu.

Ma pan pomysł, jak walczyć z przewlekłością postępowań w sądach? Może zmienić ich właściwość tak, by bardziej równomiernie rozłożyć obłożenie sprawami? Dlaczego np. wszystkie sprawy przeciw PZU mają się toczyć w Warszawie, gdzie jest główna siedziba firmy?

- Nie wykluczam żadnych działań. Może zdążymy jeszcze do końca tej kadencji wyspecyfikować sprawy, które nie muszą być rozstrzygane przez sądy. Dużą część spraw spadkowych już przejęli notariusze. W postępowaniach cywilnych zbyt rzadko wykorzystywana jest mediacja - trzeba edukować społeczeństwo i sędziów, by z niej korzystali. Będziemy myśleć nad zmianami organizacyjnymi, kontynuować informatyzację sądów.

Minister Gowin zaczął, a minister Biernacki dokończył nowelizację ustawy o ustroju sądów powszechnych, która budzi sprzeciw sędziów. Nowelizacja jest w tej chwili w Sejmie. Minister odzyskuje uprawnienia, które stracił, gdy przestał być prokuratorem generalnym: wgląd w akta spraw w toku i uprawnienie do wnoszenia kasacji. Kiedy był prokuratorem generalnym - było to logiczne. Teraz jest wyłącznie politykiem. Pan popiera te zmiany?

- To jeden z elementów wzajemnej kontroli władz i balansowania. Ale uważam, że minister, jeżeli otrzyma takie kompetencje, powinien z nich korzystać wyjątkowo powściągliwie.

Jak ministrem będzie Zbigniew Ziobro, to powściągliwy nie będzie. A pan, jako adwokat np. polityka opozycji, byłby zadowolony, gdyby w aktach prowadzonej przez pana sprawy grzebał minister - polityk rządzącego ugrupowania?

- Rząd przyjął takie rozwiązanie, jest pewna ciągłość działań organów państwa, ja nie będę tego kontestował.

Zapowiedział pan zaangażowanie się w przywracanie małych sądów. Czy one na pewno są potrzebne? Mamy teraz informatyzację, e-sąd...

- Dążenie samorządów do utrzymania sądów w tych kilkudziesięciu powiatach powinno być traktowane bardzo serio. Polska powiatowa to istotna część Polski. Jeśli te sądy działały dobrze, nie miały zaległości... Od początku byłem przeciwnikiem likwidacji. Teraz sprawa przywrócenia została przesądzona ustawą.

Po reformie Gowina sądy działały półtora roku. Czy dała zapowiadane korzyści: usprawnienie pracy sądów, do których przyłączono zlikwidowane, zmniejszenie kosztów?

- Nie znalazłem potwierdzających to dowodów.
Prokurator Seremet chce takich zmian w prawie, żeby do więzień nie trafiali niepełnosprawni umysłowo za drobne przestępstwa. Żeby policja mogła ich tylko napomnieć. Wniesie pan taki projekt?

- Będziemy rozmawiali i na ten temat. Boję się decyzji ustawodawcy, która otworzyłaby przestrzeń do masowych kradzieży o niskiej wartości. Raczej oddałbym tu kompetencje do racjonalnych decyzji procesowych sądom.

Przydałaby się po 25 latach transformacji debata o stanie wymiaru sprawiedliwości? Jakich mamy sędziów, czy sądy wydają sprawiedliwe wyroki? Bo sąd powinien czynić zadość nie tylko literze prawa, ale też sprawiedliwości.

- Trudno zakładać, że przez rok do końca obecnej kadencji parlamentu i rządu uda się coś znacząco zmienić. Ale potrzebę debaty dostrzegam. Bo sporo zrobiliśmy, żeby przyspieszyć czas rozstrzygania sporów, skrócić procedurę. Ale czy w takim ekstraszybkim procesie osiągamy sprawiedliwe wyroki?

Rozstał się pan z wiceministrem Królikowskim. A co ze schedą ideologiczną po nim? Chodzi mi o opinie w imieniu resortu, np. do projektu ratyfikacji konwencji bioetycznej. Domaga się, by dopisać przepis, z którego de facto wynika, że polska konstytucja na równi traktuje embrion i człowieka urodzonego. Czy zrobi pan przegląd tych stanowisk i je zweryfikuje? Chodzi też o ustawę o związkach partnerskich, o poselski projekt, by przestępstwem były ataki na tle homofobicznym, z powodu płci, wieku, niepełnosprawności - tak jak dziś się traktuje ataki motywowane rasą, narodowością czy religią.

- Decyzję będzie podejmowała Rada Ministrów. Ja jeszcze do żadnej z tych spraw nie doszedłem, nie analizowałem. A jeśli jakaś opinia poszła do Sejmu jako opinia rządu, to może ją zmienić tylko Rada Ministrów.

Jakie są pana priorytety - oprócz reformy prokuratury i wprowadzenia w życie reformy procedury karnej?

- Zgodnie z exposé pani premier: wyrównanie dostępu do pomocy prawnej. Ale też ustawa o biegłych sądowych. Dobra opinia biegłego to warunek nie tylko sprawiedliwego rozstrzygnięcia, lecz także sprawnego procesu.

Jeżeli się nie zwiększy stawek dla biegłych, to zmiany niewiele dadzą, najlepsi eksperci nie będą chcieli pracować dla wymiaru sprawiedliwości.

- Pani premier w exposé nie obiecywała zwiększenia wynagrodzeń biegłych. Ale będziemy liczyć bardzo precyzyjnie. Do uregulowania jest kwestia kwalifikacji biegłych, ich odpowiedzialności za opinie.

Czy poprawi pan przepisy o pozwach zbiorowych? Prawie nikt z nich nie korzysta, są za trudne, a procedura za droga. Sąd właśnie odrzucił pozwy w sprawie Amber Gold.

- Poprosiłem wiceministra Wojciecha Hajduka o analizę. Trzeba dokonać zmian w tej procedurze, ale nie wiem, czy zdążymy przed końcem kadencji.

Radcowie będą mogli korzystać z akwizytorów
www.kancelaria.lex.pl, 2014-10-06, KRZYSZTOF SOBCZAK


- Jeśli proponowane obecnie rozwiązanie zostanie przyjęte przez zjazd, będzie stanowić zupełnie nową jakość. Obecnie nie można korzystać z płatnego pośrednictwa bez jakichkolwiek warunków w tym zakresie. Rozwiązanie proponowane w projekcie odwraca zasadę. Z pośrednictwa będzie można korzystać, ale przy wyraźnie określonych obostrzeniach jego dopuszczalności. Radca będzie odpowiadał za to, że pośrednik, z którego przy pozyskiwaniu klienta będzie korzystał, stosuje się do zasad etycznych, które obowiązują radcę, czyli działania zgodnie z prawem, dobrymi obyczajami i godnością. Dobór spełniających takie wymogi pośredników będzie obowiązkiem etycznym radcy. Jeśli go nie dopełni, będzie to deliktem po jego stronie – mówi Dariusz Sałajewski.


Czytaj: Radcowie mają już gotowy projekt nowego kodeksu etycznego

Nie będzie natomiast w kodeksie zakazu współpracy radców z kancelariami odszkodowawczymi. - To jest bardzo szczegółowa sprawa, która w drodze poprawek została z projektu wyłączona. Co oczywiście nie oznacza, że nie będzie można podczas zjazdu o niej dyskutować. Ja jednak uważam, że obecna propozycja jest lepsza. Dziś moglibyśmy wpisać, że zakaz współpracy dotyczy kancelarii odszkodowawczych, za chwilę mógłby jednak powstać inny podmiot o zbliżonym profilu działania. Kodeksowe zasady nie powinny być budowane na potrzeby konkretnych sytuacji. To nie nazwa podmiotu mówi przecież o tym, czy jego działalność jest naganna, lecz jego postępowanie. Jeżeli więc dany podmiot będzie postępował zgodnie z prawem, dobrymi obyczajami i poszanowaniem godności, to współpraca z nim nie będzie zakazana – mówi prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.

Więcej

Krzysztof Sobczak 06.10.14 Zobacz wszystkie materiały pochodzące z: KIRP
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 10


Prezes KRRP z kolejną wizytą w Kancelarii Prezydenta.
Dokręcanie śruby
Czy jest to w interesie publicznym?
Rzecznik dyscyplinarny radców nie jest organem administracji
Ten sport właśnie na tym polega
Nowa strona radców prawnych
Skorzystanie z pomocy adwokata uchroni przed błędami
Większy ruch na rynku transakcji
Najbardziej znane na świecie marki prawnicze w rankingu według ocen prawników firmowych
Czy nowy rodzaj logo obroni przed działaniami konkurencji

Prezes KRRP z kolejną wizytą w Kancelarii Prezydenta.

W dniu 9 października br. Prezes Krajowej Rady Radców Prawnych został przyjęty przez Zastępcę Szefa Kancelarii Prezydenta RP Sławomira Rybickiego.
Dariusz Sałajewski poinformował Ministra o przebiegu i rezultatach tegorocznej akcji Tygodnia Bezpłatnych Porad Prawnych udzielanych przez radców prawnych i aplikantów
radcowskich - pod hasłem „Niebieski Parasol”. Patronatu honorowego tegorocznej akcji udzielił Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Pan Bronisław Komorowski.
W czasie spotkania rozmawiano również o sygnalizowanym w expose Pani Premier Ewy Kopacz systemowym uregulowaniu pomocy prawnej dla osób ubogich opłacanej przez Państwo.

Dokręcanie śruby
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-10-10, MAŁGORZATA ŚWIECA, str.: C6


Czy zwiększenie surowości przepisów o postępowaniach dyscyplinarnych adwokatów i radców prawnych to panaceum na otwarcie zawodów prawniczych?

Wciąż trwają prace legislacyjne nad senackim projektem ustawy o zmianie ustawy - Prawo o adwokaturze oraz ustawy o radcach prawnych, który wpłynął do Sejmu 28 kwietnia 2014 r. Nowelizacja niemal jednogłośnie została pod koniec września uchwalona przez izbę niższą. Znaczną inicjatywę w tym zakresie podjęły przede wszystkim środowiska radców prawnych oraz adwokatów, które pozytywnie oceniły kierunek zmian przewidzianych w projekcie. Rodzi się więc pytanie, co stanowiło impuls do tak daleko idących modyfikacji - czy usprawnienie postępowań, ujednolicenie katalogu kar dyscyplinarnych oraz podwyższenie kar finansowych traktowane będzie jako swoiste panaceum przeciwko skutkom otwarcia zawodów prawniczych? A może motyw przewodni stanowiła krytykowana już od dłuższego czasu nieefektywność i bezradność sądów dyscyplinarnych, która w konsekwencji powodowała funkcjonowanie wielu radców prawnych oraz adwokatów niejako ponad prawem?

Na wstępie podkreślić należy, iż sami autorzy projektu ustawy wskazali w uzasadnieniu na zjawisko znacznego wzrostu liczby osób wykonujących zawód adwokata albo radcy prawnego jako rezultat otwarcia zawodów prawniczych. Przy założeniu, iż polski ustawodawca jest racjonalny często niestety jedynie w teorii, nie powinna dziwić sytuacja, iż skutki uboczne deregulacji dostępu do korporacji prawniczych w postaci przewlekłości postępowań dyscyplinarnych oraz pochodnych perturbacji nie zostały przez niego przewidziane. Przyjmijmy, że ówcześnie panujący ogólny entuzjazm społeczno-polityczny nieco osłabił rozsądek i pragmatyzm naszego ustawodawcy, który bezsprzecznie ma skłonność do nieustannego, doraźnego reperowania niedociągnięć oraz usterek wprowadzonych uprzednio regulacji Z takim zjawiskiem mamy do czynienia właśnie na gruncie omawianego projektu ustawy, z tą jednak różnicą, iż istnieje nadzieja, by proponowany w noweli model funkcjonował w praktyce w sposób efektywny - nie zaś okazał się kolejną prowizoryczną, legislacyjną wydmuszką. W przeciwnym razie zdecydowanie niewydolny już w tej chwili system sądownictwa dyscyplinarnego może zostać całkowicie sparaliżowany, stając się wyłącznie fikcją. W konsekwencji wizerunek samorządu zarówno adwokackiego, jak i radcowskiego oraz zaufanie społeczne w stosunku do przedstawicieli obu zawodów zagrożone będą bolesnym upadkiem

Jakie więc remedium przewidziano w omawianym projekcie? Po pierwsze, w odpowiedzi na pojawiające się od dawna krytyczne głosy dotyczące przewlekłości postępowań dyscyplinarnych zaproponowano zmiany związane z doręczaniem zawiadomień o wszczęciu postępowania, a także pism procesowych w toku postępowań Nowelizacja zakłada także stosowanie doręczeń zastępczych oraz umożliwiać będzie prowadzenie postępowania w sytuacji nieusprawiedliwionego niestawiennictwa obwinionego. Swego

Podanie treści orzeczenia do publicznej wiadomości stanowić będzie cenną informację dla współpracowników oraz klientów ukaranej osoby czasu również prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, poddała krytyce przewlekły sposób prowadzenia postępowań dyscyplinarnych, które w rezultacie kończyły się umorzeniem z powodu przedawnienia deliktów dyscyplinarnych Aby zapobiec tego typu zjawiskom, projekt ustawy przewiduje wydłużenie czasu przedawnienia czynów podlegających postępowaniu dyscyplinarnemu. Po drugie, w celu zapewnienia stabilności procedur dyscyplinarnych przewidziano 4-letnią kadencję organów samorządu, co w porównaniu do obecnego stanu (3-letnia kadenga) wydaje się być modyfikacją kosmetyczną.

Kolejną zmianę stanowi unifikacja przesłanek odpowiedzialności dyscyplinarnej, a także katalogu kar dyscyplinarnych zarówno dla przedstawicieli samorządu adwokackiego, jak i środowiska radców prawnych. Widoczny jest tu słuszny wzrost stopnia rygoryzmu - obok orzeczenia kary dyscyplinarnej (tj. upomnienia, nagany, kary pieniężnej, zawieszenia prawa do wykonywania zawodu na czas od trzech miesięcy do pięciu lat, pozbawienia prawa do wykonywania zawodu) sąd dyscyplinarny będzie miał nieznaną dotąd możliwość zastosowania swoistego środka karnego w postaci nakazania przeproszenia pokrzywdzonego, niezależnie od wymierzonej kary dyscyplinarnej. Wskazane novum ocenić należy pozytywnie, bowiem będzie ono mieć charakter swoistego zadośćuczynienia moralnego w stosunku do pokrzywdzonego. Proponowaną w projekcie nowość stanowi również środek kamy, którym jest podanie treści orzeczenia do publicznej wiadomości. Rozwiązanie to uznać należy za jak najbardziej słuszne, bowiem realizując funkcję prewencyjną oraz informacyjną, środek ten działać będzie w dwóch płaszczyznach: horyzontalnej

Przy założeniu, iż polski ustawodawca jest racjonalny często jedynie w teorii, nie powinna dziwić sytuacja, iż skutki uboczne deregulacji w postaci przewlekłości postępowań dyscyplinarnych nie zostały przez niego przewidziane oraz wertykalnej. W ramach pierwszego z wymienionych aspektów odziaływaniu podlegać będą członkowie danej profesji prawniczej w sferze przestrzegania zasad etycznych oraz reguł wykonywania zawodu. Z kolei na płaszczyźnie wertykalnej podanie treści orzeczenia do publicznej wiadomości stanowić będzie cenną informację dla współpracowników oraz klientów ukaranej osoby.

Wskazany już rygoryzm przejawia się również w znacznym podwyższeniu kar pieniężnych, które będą możliwe do orzeczenia przez sąd dyscyplinarny w wysokości od półtorakrotności do dwunasto-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę obowiązującego w czasie popełnienia przewinienia dyscyplinarnego (obecnie ograniczenia w tym przedmiocie wyglądają następująco: od połowy przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej za miesiąc poprzedzający datę orzeczenia dyscyplinarnego do pięciokrotności tego wynagrodzenia). Różnica jest więc znacząca w kierunku korzystnym dla dobra środowisk prawniczych.

Wzmocnieniu ulegnie także pozycja rzeczników dyscyplinarnych pod względem obiektywizmu oraz niezależności. Zarówno ta, jak i pozostałe z wymienionych zmian mają za cel przyczyniać się do sprawnego oraz skutecznego funkcjonowania sądownictwa dyscyplinarnego. Na przestrzeni ostatnich lat zaistniało bowiem wiele patologicznych przypadków, które negatywnie wpłynęły na wizerunek korporacji prawniczych, a także na społeczne poważanie oraz zaufanie względem ich przedstawicieli Wspomnieć należy o szeroko opisywanym w mediach, niechlubnym incydencie z udziałem warszawskiego adwokata w roli głównej, który dopuścił się na sali sądowej nagannego zachowania w postaci rzucania aktami w stronę sędziego, zaś sama sędzia obawiała się fizycznego ataku adwokata na swoją osobę. Mimo iż w przedstawionej sytuacji godność zawodu adwokackiego oraz zaufanie do tej profesji bezsprzecznie oraz w sposób jaskrawy zostały naruszone - nerwowy mecenas wciąż figuruje na liście adwokatów wykonujących zawód.

Biorąc pod uwagę powyższe, uznać należy, iż projekt spełnia wysuwane już od dłuższego czasu postulaty oraz oczekiwania środowisk adwokackich oraz radcowskich, zaś jego regulacje przyczynią się do wzmocnienia sądownictwa dyscyplinarnego, pieczętując tym samym zasady ochrony i bezpieczeństwa godności profesji prawniczych. Jednocześnie wzmocnieniu ulegnie sprawowany przez samorządy nadzór nad należytym wykonywaniem zawodów prawniczych, który powinien być skuteczny dla dobra publicznego, a także dla podniesienia poziomu etycznego oraz merytorycznego obsługi prawnej, co w konsekwencji pozytywnie wpłynie na szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości w Polsce. Dopiero jednak praktyka pokaże, czy ochrona ta będzie efektywna, czy też udoskonalony nowelizują model postępowań dyscyplinarnych okaże się utopią, a osoby dopuszczające się deliktów dyscyplinarnych, które nie spełniają wymagań etycznych oraz merytorycznych, pozostaną bezkarne.

Czy jest to w interesie publicznym?
Andrzej Kalwas 09-10-2014, ostatnia aktualizacja 09-10-2014 14:28
Młodych prawników po prostu oszukano. Praca i pieniądze wydatkowane na trzyletnią, trudną aplikację prawniczą nie mogą iść na to, by osoby te zajmowały się czymś innym niż pomoc prawna – pisze Andrzej Kalwas, były prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, były minister sprawiedliwości.
"Prawników jak Chińczyków" - taki nosił tytuł komentarz redaktor Ewy Usowicz opublikowany w Rzeczpospolitej z dnia 30 września 2014. Artykuł Pani redaktor jest trafny, ale zdecydowanie spóźniony.
Skutki tzw. „otwarcia zawodów prawniczych" przeprowadzonego ustawą zwaną Lex Gosiewski, twórczo rozwinięte ustawami deregulacyjnymi, można było łatwo przewidzieć.
Należy zgodzić się publikacją „Rz", że aplikacje prawnicze nadal zapewniają „niezłą porcję wiedzy", przynajmniej tym, którzy chcą się uczyć.
Ja sądzę, że uczyć się chcą wszyscy przyjęci na aplikacje, bo mają świadomość, że bez dobrego przygotowania do zawodu nie utrzymają się na rynku pracy. Mam natomiast poważne wątpliwości, co do tego czy w tłumie aplikantów, bez należycie przygotowanych praktyk i właściwie wypełniających swoje obowiązki patronów, ta niezła porcja wiedzy będzie wystarczająca do wykonywania zawodów prawniczych w obecnych czasach.
Liczba radców prawnych i adwokatów w Polsce znacznie przewyższa już liczbę adwokatów we Francji, która jest krajem o 20 milionów liczniejszym od naszego. Liczba polskich adwokatów i radców prawnych rośnie w postępie geometrycznym, co roku przybywa średnio ponad 1000 radców prawnych i adwokatów. Są to nie tylko absolwenci aplikacji prawniczych, ale także osoby, które bocznymi drogami „na skróty" dostają się do zawodów.
Hasło dalszego otwierania zawodów prawniczych wymieniane przez wszystkie przypadki i przez prawie wszystkich ministrów sprawiedliwości od ministra Z. Zbiory do ministra M. Biernackiego jako ich ważne osiągnięcie i traktowane jako realizacja sprawiedliwości dziejowej doprowadziło do sytuacji, w której „prawników jak Chińczyków".
Nasuwa się oczywiste pytanie czy zostały osiągnięte cele, dla których to niekontrolowane otwarcie zawodów prawniczych zostało przeprowadzone. A jakie to były cele? Były to cele, o których ciągle się mówiło i mówi nadal: żeby pomoc prawna była bardziej dostępna, żeby była tańsza, żeby powstały nowe miejsca pracy, żeby nie było nepotyzmu i nade wszystko, aby dać szansę młodym absolwentom prawa na zrealizowanie swoich marzeń o wykonywaniu wybranego zawodu prawniczego. Żaden z tych celów nie został spełniony.
Korzystanie z pomocy prawnej ma nikły związek z ceną za pomoc prawną. Zależy ono przede wszystkim od świadomości prawnej obywateli i od nawyku korzystania z pomocy prawnika, którego w Polsce nie ma a należałoby go budować.
Sądzę, że bardzo znaczącą rolę w dziele edukowania naszego społeczeństwa do korzystania z pomocy prawnej i budowania owych nawyków współpracy obywateli i przedsiębiorców z prawnikiem, mogą odegrać dziennikarze, a zwłaszcza ci, którzy zajmują się tematyką prawną.
Dobrze by się stało aby silne przecież oddziaływanie mediów poszło w kierunku poszukiwania rozwiązań, które pozwolą znaleźć antidotum na ten poważny problem społeczny.
To nie jest tylko zadanie dla samorządów prawniczych, które oczywiście powinny mieć w centrum uwagi tę problematykę. Trzeba także uświadomić politykom, że ten stan rzeczy „prawników jak Chińczyków", to rezultat ich populistycznej, prowadzonej bez wyobraźni gry politycznej zawodami prawniczymi.
Ta gra polityczna zawodami prawniczymi była i ciągle jest motywowana niskimi pobudkami tj. chęcią pozyskania lub utrzymania elektoratu wyborczego licznych studentów i absolwentów wydziałów prawa.
„Rzeczpospolita" już podjęła takie działania proponując wykorzystania tej wielkiej rzeszy adwokatów i radców prawnych do pomocy prawnej dla ubogich pod warunkiem, że takie systemowe rozwiązanie zaproponuje rząd. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie realizacji konstytucyjnie gwarantowanego prawa każdego obywatela do sądu. Organy samorządów terytorialnych oraz samorządy prawnicze powinny wspierać te działania, ale ich rolą jest działanie subsydiarne (pomocnicze), a wiodącą rolę ma władza państwowa.
Tym młodym prawnikom, którzy legitymują się certyfikatami zawodowymi adwokata lub radcy prawnego zrobiono wielką krzywdę, ich po prostu oszukano. Praca i pieniądze wydatkowane na trzyletnią trudną aplikację prawniczą nie mogą iść na to, by osoby te zajmowały się czymś innym niż pomoc prawna. Etatów w administracji rządowej i samorządowej nie ma, a więc gdzie ma szukać pracy aplikant i absolwent tych aplikacji?
Apele, aby powstrzymać ten napór na aplikacje absolwentów studiów prawniczych na nic się nie zdadzą i są niepotrzebne. Trzeba tym młodym ludziom, dla których tzw. otwarcie zawodów i deregulacja jest robiona zapewnić miejsca pracy (które zresztą miały powstać w wyniku deregulacji), czyli spełnić obietnice dane przez polityków. Administracja rządowa i samorządowa dla wypełniania swojej misji publicznej na pewno potrzebuje dobrze wykształconych prawników.
Jest oczywiste, że prawnicze samorządy zawodów zaufania publicznego współdziałają ściśle z państwem wykonując tak lub inaczej zdefiniowaną formę wykonywania administracji publicznej. W istocie rzeczy przecież to samorząd zawodowy prawników (a także niektórych innych zawodów zaufania publicznego) to zdecentralizowana forma administracji publicznej.
Radca prawny profesor Michał Kulesza słusznie twierdził, że gdy brak jest tej misji publicznej nie ma powodu i podstawy do ustanawiania korporacji prawa publicznego. I ta konstatacja prowadzi nas do kolejnego wniosku płynącego z obecnego stanu ilościowego wykwalifikowanych prawników. Gdy samorząd zawodowy zostaje pozbawiony uprawnień do kwalifikowania (dopuszczania) indywidualnych osób do wykonywania zawodu i nie posiada skutecznych uprawnień dla ochrony ich rynku pracy, to rodzi się pytanie, po co dany zawód został obdarzony ustrojem samorządowym.
Samorządy zawodów zaufania publicznego zgodnie z art. 17 Konstytucji powstają i działają w interesie publicznym i dla jego ochrony, sprawując piecze nad należytym wykonywaniem zawodów.
Nie jest to oczywiście interes utożsamiany z interesem samorządów zawodowych lub tez ich członów, lecz jest to interes publiczny obywateli naszego kraju.
Samorządy zawodów prawniczych zgodnie z art. 17 Konstytucji sprawują piecze nad należytym wykonywaniem zawodów przez swoich członków, w związku z powierzeniem im władztwa o charakterze publicznoprawnym zgodnie z zasadą subsydiarności wyrażoną wprost w preambule konstytucji i stanowiącą element demokratycznego państwa prawnego. Powstaje, więc kolejne pytanie, czy można ten konstytucyjny obowiązek pieczy nad wykonywaniem prawniczych zawodów pozostawić nieograniczonej swobodzie gry rynkowej bez jakichkolwiek regulacji i doprowadzić do sytuacji obecnej, że „prawników jak Chińczyków".
Głos prawniczych samorządów zawodowych, którego dotyczą skutki tego stanu rzeczy, które można skrótowo określić, że ilość nie przeszła w jakość, powinien być zapewne silniejszy, ale też powinien być przez mądrych polityków (tacy też są) słuchany i brany pod uwagę, zwłaszcza w okresie przedwyborczym.
rp.pl


Rzecznik dyscyplinarny radców nie jest organem administracji
Paweł Sikora 08-10-2014, ostatnia aktualizacja 08-10-2014 13:00
Rzecznik dyscyplinarny radców prawnych nie jest organem administracji, a działania przez niego podejmowane nie podlegają kontroli sądowoadministracyjnej – stwierdził w wyroku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie.
Radca prawny wystąpił do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie ze skargą na bezczynność Rzecznika Dyscyplinarnego Okręgowej Izby Radców Prawnych, wraz z wnioskiem o wymierzenie organowi grzywny.
WSA jednak 10 października 2014 roku postanowił odrzucić skargę z uwagi na jej niedopuszczalność. Przypomniał, iż zgodnie z ustawą Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, sądy te sprawują kontrolę działalności administracji publicznej, poprzez orzekanie w sprawach skarg na decyzje administracyjne, postanowienia wydane w postępowaniu administracyjnym, na które służy zażalenie albo kończące postępowanie, a także na postanowienia rozstrzygające sprawę co do istoty. Ponadto oceniają skargi na pisemne interpretacje przepisów prawa podatkowego, wydawane w indywidualnych sprawach, akty prawa miejscowego organów jednostek samorządu terytorialnego i terenowych organów administracji rządowej, a także na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania.
Ponadto sądy administracyjne orzekają także w przypadkach, w których przepisy ustaw szczególnych przewidują sądową kontrolę i stosują środki określone w tych przepisach.
WSA zwrócił uwagę, iż dopuszczalność skargi na bezczynność uzależniona jest przede wszystkim od ustalenia, czy sprawa, której bezczynność dotyczy ma charakter sprawy z zakresu administracji publicznej i podlega kognicji sądu administracyjnego. Tymczasem postępowania w sprawach dyscyplinarnych podlegają kognicji sądu administracyjnego tylko w przypadku, gdy przepisy szczególne tak stanowią. W przypadku radców prawnych, zasady prowadzenia postępowania dyscyplinarnego zostały uregulowane w ustawie o radcach prawnych.
Sąd przypomniał, że postępowanie dyscyplinarne wszczyna się odpowiednio na wniosek rzecznika dyscyplinarnego, który jest oskarżycielem przed okręgowym sądem dyscyplinarnym lub Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego, który występuje w roli oskarżyciela przed Wyższym Sądem Dyscyplinarnym. Rozstrzygnięcia sądu dyscyplinarnego zapadają w formie orzeczeń albo postanowień.
Od orzeczeń okręgowych sądów dyscyplinarnych przysługuje odwołanie do Wyższego Sądu Dyscyplinarnego, a od orzeczenia wydanego przez Wyższy Sąd Dyscyplinarny, w drugiej instancji, przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.
Zdaniem WSA, analiza treści tych przepisów wyraźnie wskazuje, iż ustawodawca nie przewidział możliwości sprawowania kontroli nad postępowaniem dyscyplinarnym przez sądy administracyjne. Rzecznik dyscyplinarny nie jest więc organem administracji, a działania podejmowane przez niego nie mieszczą się w katalogu aktów, które podlegają kontroli sądowoadministracyjnej (III SAB/Kr 77/14).
Wyrok jest nieprawomocny. Przysługuje na niego skarga do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
rp.pl

Ten sport właśnie na tym polega
Arkadiusz Koper 07-10-2014, ostatnia aktualizacja 07-10-2014 16:46
Egzaminy wstępne na aplikację dobiegły końca. To zawsze wielkie wydarzenie w samorządach zawodów prawniczych. Nie ma co ukrywać, że zainteresowanie aplikacją nie maleje. Wielu zastanawia się, dlaczego tak się dzieje.
Od kilku lat słyszymy głosy, że pracy dla młodych adeptów prawniczej sztuki jest coraz mniej. Że konkurencja zabija na rynku talenty. Że ciężko się przebić i nie ma co liczyć na kokosy na starcie. 
I co? I nic?
Już teraz słyszę nobliwe monity, które wskazują naszym najmłodszym koleżankom i kolegom: zastanówcie się.
A nad czym?! Nad wyborem innego zawodu? Jakiego? Architekta? Biegłego rewidenta? Czy może pilota w liniach lotniczych? Wolne żarty...
Może przed rozpoczęciem egzaminu wstępnego dziekani poszczególnych izb radcowskich, adwokackich oraz notarialnych powinni wyjść i powiedzieć, jak niegdyś w cesarskiej armii: Ci, którzy nie są kamikadze, odmaszerować!? Bzdura!
Czym innym jest, co wielokrotnie pokazywaliśmy, mówienie wprost o problemie i sposobach jego rozwiązania – tak jak chociażby czynił to na tych łamach mój dziekan. Czym innym zaś zohydzanie młodym ludziom prawa do wolnej decyzji. Do odnalezienia się w wymarzonym przez nich zawodzie. Po prostu do dobrego wyboru.
Jaką drogę ma wybrać absolwent prawa, jeśli nie najbardziej dla niego typową: aplikację, a potem jeden z zawodów prawniczych. Dla mnie to zupełnie zrozumiałe. I ostro kibicuję ponad pięciuset naszym aplikantom, którym udało się z sukcesem przejść przez egzaminacyjne sito. W mojej ocenie to najlepsza ich decyzja, prowadząca wprost do przyszłego sukcesu. Będzie ciężko – to prawda. Ale wielu się powiedzie. I o to chodzi w tym „sporcie" – jak w każdym zawodzie. Będą wygrani i przegrani. Wszyscy mają podobne szanse. Dostaną identyczną wiedzę. Od wytrwałości, pracy i inteligencji będzie teraz zależała ich przyszłość. Dajmy im celebrować tę ważną dla nich chwilę i nie starajmy się na siłę ich straszyć. Reszta jest tylko w ich rękach.
Tak naprawdę każdy z nas wie, że wykonywanie zawodu prawnika na rynku czy w firmie zależy od wiedzy i praktyki, którą może dać tylko aplikacja. Wiąże się również z nabyciem dobrych obyczajów. Tym właśnie odróżniają się młodzi profesjonaliści od kolegów, którzy nie podjęli tego trudu, a potem bezpardonowo, na skróty starają się wejść w ich kompetencje. Jak na razie rynek skutecznie weryfikuje obie te grupy – z ogromną przewagą na korzyść osób po aplikacji.
To nie samorządy zawodowe, nie ministerstwo, posłowie, ale właśnie rynek jest najlepszym probierzem obranej drogi. Kibicujmy naszym aplikantom. Powtórzę: to najlepsza ich decyzja. Pomóżmy im odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A malkontentów zapytajmy: czy kiedyś podjęliby inną decyzję? Jeśli tak, to w wolnym kraju nikt nikogo nie zmusza do pozostania w szeregach radców prawnych, adwokatów czy też notariuszy.
Autor jest wicedziekanem Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie
Rzeczpospolita

Nowa strona radców prawnych
mat 03-10-2014, ostatnia aktualizacja 03-10-2014 18:32
Krajowa Rada Radców Prawnych oddała do dyspozycji swoją nową stronę internetową www.kirp.pl.
Jak zapewniają osoby odpowiedzialne za projekt, modyfikacja strony www.kirp.pl polega nie tylko na nowocześniejszym kształcie edytorskim tej witryny, ale też ma zagwarantować jak najbardziej bieżące aktualizowanie jej zawartości.
Nowa strona podzielona została na części dotyczące każdej sfery działalności samorządu radców prawnych, takie jak m.in. O samorządzie, Etyka i wykonywanie zawodu, Doskonalenie zawodowe, Postępowanie dyscyplinarne, Aplikacja radcowska czy Działalność międzynarodowa.
Łatwiej dostępne są informacje dotyczące szkoleń, integracji, działalności komitetów i komisji.
Strona została zoptymalizowana dla urządzeń mobilnych (można ją przeglądać na tabletach i smartfonach). W dodatku jest w pełni responsywna, tzn. dostosowuje się sama do rozdzielności monitora.
rp.pl

Skorzystanie z pomocy adwokata uchroni przed błędami
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-10, . RH, str.: C7


Skorzystanie z pomocy adwokata uchroni przed błędami


FORMALNOŚCI Prawnik dopilnuje terminów, napisze też pozew. Ale zażąda za to zapłaty.

Decydując się na wystąpienie z roszczeniem na drogę sądową, warto mieć na uwadze stare powiedzenie, że ciężko być adwokatem we własnej sprawie.

Najlepiej skorzystać z pomocy prawnika: adwokata, radcy prawnego, ewentualnie wyspecjalizowanych kancelarii, które zajmują się likwidacją szkód.

Prawnik pomoże nam przede wszystkim sformułować roszczenie i przełoży je na język przepisów prawnych. Złe określenie żądania może bowiem sprawić, że będzie ono niemożliwe do uwzględnienia, a o tym często możemy się dowiedzieć dopiero podczas ogłaszania wyroku, ze wszystkimi wynikającymi z tego przykrymi konsekwencjami.

Musimy pamiętać, że przedmiotem procesu cywilnego jest zawsze ocena zgodności faktów opisywanych przez nas z określonymi normami prawnymi.

Adwokat pomoże nam również przestrzegać terminów do złożenia pism procesowych. To niezwykle ważne, bo polska procedura cywilna należy do bardzo restrykcyjnych. Nawet z pozoru nieistotny błąd może pozbawić nas szansy na wygraną.

Musimy też pamiętać, że to na nas jako na stronie powodowej procesu spoczywa ciężar udowodnienia faktów. Sąd w procesie cywilnym jedynie je ocenia.

Prawnik będzie też nie- 5 zbędny, by skutecznie wnieść środek odwoławczy (np. jeśli zdarzy się, że sąd oddali nasze roszczenie lub uwzględni je częściowo). Jego wniesienie wymaga wykazania naruszenia przez sąd konkretnych przepisów i nie może się sprowadzać do zwykłej polemiki z rozstrzygnięciem.

Prawnik jednak kosztuje. Za napisanie pozwu trzeba zapłacić 150-500 zł, potem za stawiennictwo w sądzie 150-200 zł, zależnie od. kancelarii. Proces przed samym sądem pierwszej instancji to wydatek około 2,5 tys. zł. -r/i

Większy ruch na rynku transakcji
Katarzyna Borowska 08-10-2014, ostatnia aktualizacja 08-10-2014 09:54
Prawnicy obsługujący biznes mówią, że przybywa im pracy. Boją się jednak skutków kryzysu ukraińskiego.
W kancelariach prawnych większy ruch. Prawnicy obsługujący przedsiębiorców mają więcej pracy. Choć ciągle narzekają na niezbyt wysokie stawki, cieszą się, że nastąpiło pewne odbicie po trudniejszym okresie.
Nieruchomości i energetyka
– Zauważamy, że jest więcej pracy w nieruchomościach – mówi Andrew Kozlowski, partner zarządzający w warszawskim biurze kancelarii CMS. – Widać, że jest więcej pieniędzy na rynku. Banki chętniej pożyczają pieniądze. Sytuacja w Europie się ustabilizowała, Polska jest ciągle postrzegana jako ciekawy kraj, w którym warto inwestować – dodaje mec. Kozlowski.
Podkreśla, że sporo dzieje się także w energetyce w związku z odnawialnymi źródłami energii, farmami wiatrowymi.
Nie każde zlecenie się opłaca
Większa ilość pracy nie idzie jednak w parze z wyższymi stawkami. Wręcz przeciwnie: żeby zarobić, trzeba się więcej napracować. Tu nic się nie zmieniło. Stawki, które spadły na początku kryzysu, ciągle są niskie.
Paweł Pietkiewicz, partner zarządzający White & Case, mówi nawet, że części transakcji jego kancelaria nie przyjmuje.
– Niektóre są bardzo lokalne i tak wyceniane, że nie podejmujemy się pracy nad nimi. Ze względu na nasz międzynarodowy profil nie jesteśmy zainteresowani transakcjami o wyłącznie lokalnym charakterze, których wielkość nie uzasadnia naszego zaangażowania. Jednocześnie obserwujemy coraz większą ekspansję polskich firm na rynkach zagranicznych i międzynarodowe transakcje fuzji i przejęć przeprowadzane przez polskie podmioty. To również świadczy o rosnącej sile naszej gospodarki – mówi Pietkiewicz.
– Rzeczywiście, obserwujemy duże ożywienie na rynku, mamy więcej pracy, jesteśmy bardzo zajęci – dodaje szef White & Case.
Ruch na rynku zauważa także Witold Daniłowicz z Daniłowicz Jurcewicz Biedecki i Wspólnicy, prezes Polskiego Związku Pracodawców Prawniczych.
– Właśnie rozmawialiśmy na ten temat w kancelarii. Rzeczywiście po wakacjach obserwujemy ożywienie, pracy dla prawników jest więcej – mówi mec. Daniłowicz.
Bardziej umiarkowana w ocenie sytuacji na rynku jest Beata Gessel-Kalinowska vel Kalisz, wspólnik zarządzający w kancelarii Gessel.
Odbicie po trudnym roku
– Dane statystyczne pokazują, że liczba transakcji nie tylko w naszym kraju, ale i w całym regionie, spada. Jest to związane między innymi z kryzysem ukraińskim. Moja kancelaria w tej chwili tego nie odczuwa. Obawiam się jednak, że kryzys, jeśli potrwa dłużej, nie pozostanie bez wpływu na to, co dzieje się na naszym rynku – mówi mec. Gessel.
Kiedy w kwietniu tego roku przygotowywaliśmy ranking kancelarii prawnych „Rzeczpospolitej", przedstawiciele dużych firm prawniczych mówili, że 2013 r. był dla nich trudnym rokiem. Nie kryli rozczarowania związanego między innymi z niezadowalającą liczbą fuzji i przejęć (M&A) czy też wprowadzaniem akcji spółki na giełdę (IPO).
Więcej pracy mieli wtedy w dziedzinach, które są bardziej związane z sytuacjami kryzysowymi, między innymi przy restrukturyzacjach.
Opinia dla „Rz"
Jakub Papierski, wiceprezes Banku PKO BP, członek kapituły typującej wiodące transakcje w rankingu kancelarii prawniczych „Rz"
Rzeczywiście obserwujemy, że po wakacjach jest nieco więcej transakcji na rynku. Wyraźnie zwiększona aktywność dotyczy przede wszystkim różnego rodzaju projektów związanych z finansowaniem – zarówno publicznym, jak i prywatnym. Więcej dzieje się na rynkach kapitałowych. Zauważyliśmy także więcej fuzji i przejęć (M&A). Nie tylko sektor prawniczy, ale i bankowy przyjmuje ten trend z zadowoleniem. Dziś nie widać dużego wpływu kryzysu ukraińskiego na sytuację na naszym rynku. Niemniej bierzemy pod uwagę, że może się to zmienić, jeśli kryzys będzie się przedłużał w 2015 r.
Rzeczpospolita

Najbardziej znane na świecie marki prawnicze w rankingu według ocen prawników firmowych
Ireneusz Walencik | 08 Paź, godz.17:01

Międzynarodowa sieć kancelarii Baker & McKenzie jest najlepiej rozpoznawalną światową - wynika z rankingu 2014 Global Elite Law Firm Brand Index opracowanego przez firmę konsultingową Acritas i opartego na wskazaniach prawników z największych globalnych korporacji.
W rankingu sporządzanym rokrocznie od pięciu lat Baker & McKenzie zwyciężyła po raz piąty z rzędu, co, w połączeniu z najwyższym przychodem na świecie, pokazuję trwałą hegemonię tej firmy i jej liczącego 4,2 tys. prawników zespołu, na globalnym rynku prawnym.
Na drugim miejscu tegorocznego rankingu marek ponownie znalazła się kancelaria Clifford Chance.
Zdaniem autorów rankingu najbardziej charakterystyczne dla trendów na światowym rynku są jednak zmiany na trzeciej i czwartej pozycji zestawienia. Trzecie miejsce przypadło kancelarii Norton Rose Fulbright, która, spektakularnie awansując z siódmego, zepchnęła na szóste kancelarię Freshfields Bruckhaus Deringer. Z kolei na czwarte miejsce awansowała z piątego sieć DLA Piper, wypierając kancelarię Linklaters.
Inne znaczące zmiany w opublikowanym zestawieniu obejmującym pierwsze 20 miejsc, to: wejście do tego grona sieci Eversheds (14. miejsce), awans firmy Dentons z 19. na 17. miejsce, spadek sieci CMS z 17. na 20. pozycję oraz wypadnięcie z Top 20 kancelarii K&L Gates po zaledwie rocznym pobycie w czołówce najbardziej znanych marek (w 2013 r. zajęła 19. miejsce).

Infografika: Acritas
Przegrupowania na globalnym rynku usług prawniczych
Jaki obraz światowego rynku usług prawniczych wyłania się z tego rankingu i zachodzących w nim z roku na rok zmian? Jego piąta edycja pokazuje, które firmy z sukcesem dostosowują się do zmieniających się uwarunkowań rynkowych i w rezultacie zdobywają przychylność i lojalność klientów. Rządy klientów i konkurencja wreszcie przechyliły szalę na korzyść firm prawniczych z najsilniejszą obecnością i możliwościami obsługi w największej liczbie krajów, które mają wspólny styl pracy i skupiają się na dostarczaniu klientom wartości - stwierdzają autorzy rankingu.
Baker & McKenzie zachowała pierwszą pozycję, osiągając znaczną przewagę nad najbliższym konkurentem. Niezrównana globalna skala działalności, jak również potęga w obsłudze transgranicznych transakcji i sporów, skutkują wyjątkową znajomością marki i wysokim poziomem przychylności u prawników firmowych.
Clifford Chance utrzymała drugą pozycję swojej marki na całym świecie, wyprzedzając w tej mierze swoją piątą pozycję pod względem przychodów. Zdecydowały o tym siła brandu w USA, potwierdzona pieczęcią najsilniejszej marki na świecie wywodzącej się z tzw. Magicznego Kręgu w Londynie (Magic Circle). Popularność firmy ze względu na zdolność do obsługi zleceń transgranicznych, a także jej znaczenie w Europie wzmocniły tę rangę.
Dwie najbardziej wymowne zmiany w tegorocznym rankingu pokazują, jak tradycyjne kancelarie z cenowego segmentu premium, wywodzące się z Magic Circle, Freshfields Bruckhaus Deringer i Linklaters tracą na wartości marki w stosunku do szybko wschodzących gwiazd "biznesowych firm prawniczych".
Szeroko nagłośniona seria udanych fuzji wpłynęła na błyskawiczny awans Norton Rose Fulbright z 15. miejsca w 2010 r. na trzecie w 2014 r. - był to najbardziej dynamiczny wzlot w ciągu pięciu lat opracowywania rankingu. Norton Rose Fulbright skorzystała - poprzez połączenia z innymi firmami prawniczymi - z rozszerzenia zasięgu działania i zgromadzonego zasobu wiedzy, aby osiągnąć wysoki poziom rozpoznawalności wśród prawników firmowych, którzy cenią tę sieć również za podejście do obsługi kluczowych sektorów przemysłu. Czołowa pozycja w USA i prymat w Kanadzie dały kancelarii miejsce na podium rankingu Acritas przykrywające jej dziesiąte miejsce pod względem przychodów na świecie.
DLA Piper również odniosła korzyści z fuzji z innymi firmami, mając przy tym uznaną i szanowaną markę w USA - na rynku, który nadal dominuje pod względem ilości pracy prawniczej. To w połączeniu z jej reputacją w dziedzinie wielojurysdykcyjnych sporów i wiedzy eksperckiej, zwłaszcza w sektorze technologii, przyczyniło się do stałego awansu sieci w rankingu - od dziesiątej pozycji w 2011 r. do czwartego miejsca w 2014 r.
Także Dentons skorzystała z, rosnącego po ubiegłorocznej trójstronnej fuzji, międzynarodowego zasięgu działania - w 2013 r. zaowocowało to wejściem do grona Top 20 światowych marek, a w 2014 r. kolejnym awansem o dwie pozycje, na 17. miejsce.
Nieco inną drogą do uzyskania siły marki niż wszechobecność i omnikompetencja, jest bycie potęgą regionalną. Trzem kancelariom dało to miejsce w Top 20, wprawdzie nie na szczytach rankingu, ale u dołu zestawienia. Trzy marki zajęły w tym roku ex aequo 20 miejsce: Amarchand & Mangaldas to kancelaria indyjska, Simpson Thacher - znacząca w USA i sieć CMS z bardzo mocną pozycją w Europie.
Klienci kluczem do sukcesu, sukces kluczem do klientów
A oto jak wyniki tegorocznego zestawienia skomentowała Lisa Hart Shepherd, prezes firmy Acritas:
- Na takim dynamicznym, konkurencyjnym rynku, ważne jest, aby firmy prawnicze słuchały klientów i szybko dostosowywały się do ich zmieniających się potrzeb. Najszybciej zyskują na sile marki te, które konsekwentnie inwestują w zrozumienie rynku i które nie boją się zmieniać podejścia.
W obliczu tak diametralnej zmiany w sposobie świadczenia usług prawnych, podstawą sukcesu są jasna wizja, silne przywództwo i zaawansowany poziom zarządzania. Jak wynika z najwyższych wzrostów w zestawieniu, opłaca się planowanie i inwestowanie długoterminowe. Mimo to, niektóre firmy - na własne ryzyko - wolą zignorować tę drogę na rzecz krótkoterminowych zysków.
Nigdy nie było ważniejsze niż dziś, aby zaproponować dobrze zdefiniowaną ofertę, która spełni zarówno obecne, jak i przewidywane potrzeby klientów oraz wyraźnie i konsekwentnie komunikować tę różnicę z innymi kancelariami. „Sukcesowe" marki wzbudzają zaufanie i wyższy poziom satysfakcji i lojalności u klientów, co z kolei prowadzi do zwiększenia udziału w rynku i zyskach.
Jak powstał ranking
Zestawienie najpopularniejszych na świecie marek prawniczych opracowała firma Acritas zajmująca się konsultingiem i badaniem rynku. Ranking Global Elite Law Firm Brand Index 2014 powstał na podstawie wskazań 1185 prawników firmowych odpowiadających za zatrudnianie zewnętrznych kancelarii do obsługi w przedsiębiorstwach, których roczny przychód przekracza 1 mld dolarów. Respondenci wskazywali je odpowiadając na cztery pytania: która kancelaria prawnicza przychodzi im na myśl jako pierwsza; którą najbardziej cenią; które są im najlepiej znane z międzynarodowych transakcji i sporów sądowych. Na podstawie tych odpowiedzi i punktacji za nie powstało rankingowe zestawienie, w którym za pierwsze miejsce przyznano 100 pkt., a kancelarie na kolejnych otrzymały - proporcjonalnie mniej (Brand Index).
Ireneusz Walencik

Czy nowy rodzaj logo obroni przed działaniami konkurencji
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-10, EWELINA MADEJ, str.: D8


Czy nowy rodzaj logo obroni przed działaniami konkurencji
przedsiębiorcy i Rejestrowanie wyglądu powierzchni sklepowej - to na razie nowość w świecie znaków towarowych. Przyszłość pokaże, czy przyjmie się ta forma ochrony

Czy można przedstawić zagospodarowanie powierzchni sprzedażowej w formie rysunku znakiem towarowym? Takie imanie coraz częściej zadają sobie przedsiębiorcy Odpowiedź na nie ma z pewnością znaczenie nie tylko dla międzynarodowych koncernów regularnie powiększających Portfolio znaków towarowych o nowe rejestraq'e, lecz także dla małych przedsiębiorców działających na rynkach lokalnych

Przedsiębiorcy, bez względu na rozmiar prowadzonej działalności, często rejestrują na przykład swoje logo w charakterze znaku towarowego, aby zagwarantować sobie ochronę własne-oznaczenia przed działaniami konkurencji. Rejestrowanie wyglądu powierzchni sklepowej - to jednak rozbudzająca wyobraźnię nowość w świecie znaków towarowych.

Co na to Trybunał

Odpowiedź na zadane pytanie może być twierdząca, o ile takie przedstawienie umożliwia odróżnienie towarów lub usług jednego przedsiębiorcy od towarów lub usług innych przedsiębiorców. Tak orzekł w jednej z ostatnich spraw Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z zamiarem zarejestrowania w Niemczech znaku towarowego w postaci rysunku przedstawiającego powierzchnię sprzedażową sklepu Apple Inc. (dalej: „Apple"). Wyrok ten może otworzyć nowy rozdział w rejestracji znaków usługowych patrz ramka.

Trybunał orzekł, że przedstawienie w formie zwykłego rysunku bez wskazania rozmiaru ani proporcji zagospodarowania powierzchni sprzedażowej towarów może być zarejestrowane jako znak towarowy w odniesieniu do usług polegających na świadczeniach związanych z owymi towarami, jednak niestanowią-cych integralnej części ich wprowadzenia do obrotu. Jednym z warunków umożlimowy rejestracji wskazanych w Dyrektywie 2008/95/WE.

Trybunał, wydając 10 lipca 2014 r. wyrok w sprawie Apple przeciwko niemieckiemu urzędowi ds. patentów i znaków towarowych (C-421/13), wskazał tym samym jak należy interpre-

ZDANIEM AUTORKI

Ewelina Madej radca prawny w K&L Gates

Wyrok Trybunału jest ważny z pewnością nie tylko dla koncernu Apple, ale także dla naszych przedsiębiorców. Można się liczyć zapewne z kolejnymi rejestracjami tego typu. Czas pokaże, jak dużą popularnością będą się cieszyć podobne oznaczenia wśród innych uczestników rynku.

Wyrok Trybunału otwiera jedynie Apple drogę do rozstrzygnięcia sprawy przez sąd niemiecki, ponieważ nie przesądza on istoty głównego sporu. Trybunał wypowiada się wyłącznie w odniesieniu do zadanych przez sąd krajowy pytań prejudycjal-nych, ostateczny wyrok w sporze, na kanwie którego pytania te zostały sformułowane, wydawany jest jednak przez sąd krajowy - w tym przypadku przez sąd niemiecki, m

Znak towarowy powinien umożliwiać odróżnienie towarów lub usług jednego przedsiębiorstwa od towarów lub usług innych przedsiębiorstw wiających rejestrację takiego przedstawienia w charakterze znaku towarowego jest, aby przedstawienie to umożliwiało odróżnienie usług zgłaszającego od usług innych przedsiębiorstw. Drugim warunkiem jest aby rejestracji nie stała na przeszkodzie żadna z podstaw odtować art. 2 i 3 Dyrektywy 2008/95/WE. Przy czym artykuł 2 ww. dyrektywy określa, z jakich przykładowych oznaczeń może składać się znak towarowy, nie definiując jednak czym jest znak towarowy. Przy czym istotne jest, aby oznaczenia te umożliwiały odróżnianie towarów lub usługjednego przedsiębiorstwa od towarów lub usług innych przedsiębiorstw. Artykuł 3 tej samej dyrektywy wskazuje natomiast podstawy odmowy lub stwierdzenia nieważności rejestracji znaku towarowego ♦patrz ramka.

Przedmiotem rozważań Trybunału było przede wszystkim dążenie do ustalenia, że wskazane przepisy Dyrektywy 2008/95/WE trzeba interpretować w ten sposób, że przedstawienie (w formie zwykłego rysunku bez wskazania rozmiaru ani proporcji) zagospodarowania powierzchni sprzedażowej może być zarejestrowane jako znak towarowy dla usług polegających na różnych świadczeniach mających na celu skłonienie konsumenta do nabycia towarów zgłaszającego oraz, w wypadku odpowiedzi twierdzącej, czy takie „przedstawienie materializujące usługę" może być zrównane z „opakowaniem".

Zbiór linii i kresek

Przedstawienie obrazujące zagospodarowanie powierzchni sprzedażowej za pomocą zbioru linii, konturów i form, może stanowić znak towarowy, pod warunkiem że umożliwia odróżnienie towarów lub usługjednego przedsiębiorstwa od towarów lub usług innych przedsiębiorstw. Nie może również zachodzić żadna z podstaw odmowy rejestracji wskazanych w Dyrektywie 2008/95/WE.

Powstaje pytanie, czy należy wskazać wymiary i proporcje w przypadku chęci zgłoszenia podobnego przedstawienia zagospodarowania powierzchni sklepowej? Z wyroku, który zapadł w tej sprawie, wynika, że nie ma takiej potrzeby.

—Ewelina Madej

♦JAK TO BYŁO W RZECZYWISTOŚCI

Historia oznaczenia rozpoczęła się wiele lat temu. Jak pisze Walter Isaacson w książce poświęconej twórcy koncernu Apple, Steve Jobs „nie chciał, by iMac był wciskany na sklepową półkę gdzieś pomiędzy Dellem a Compaqiem i by niedoinformowany sprzedawca recytował po prostu specyfikację każdego z nich". Ta idea musiała leżeć u podstaw pomysłu stworzenia sieci detalicznych sklepów Apple będących realizacją zamierzeń samego S. Jobsa. Istotą pomysłu było znalezienie sposobu na skuteczne dotarcie do odbiorców produktów Apple. Razem z Ronem Johnsonem, wiceprezesem ds. marketingu i sprzedaży w sieci handlowej Target, S. Jobs rozpoczął pracę nad wcieleniem w życie swojej wizji. Sklep miał być „najsilniejszym namacalnym wyrazem tej marki", przy tym miał być „radosny, prosty, kreatywny". 19 maja 2001 roku doszło do otwarcia pierwszego sklepu Apple w Tyson's Corner w stanie Wirginia. W projekcie wystroju sklepu dominowały drewno, kamień, stal i szkło. Stworzenie sieci sklepów detalicznych Apple było istotnym krokiem w budowie marki koncernu Apple. Dla budowy tej marki w Europie istotne znaczenie ma także ostatni wyrok Trybunału Sprawiedliwości. 11

♦PEWNEGO RAZU W AMERYCE

Historia sporu przedstawia się tak: amerykański urząd ds. patentów i znaków towarowych dokonał 10 listopada 2010 r. rejestracji trójwymiarowego znaku towarowego przedstawiającego w formie kolorowego rysunku (stalowoszarego i jasnobrązowego) flagowe sklepy Apple. Rejestracji dokonano w odniesieniu do usług z klasy 35 w rozumieniu Porozumienia nicejskiego, polegających na różnych świadczeniach mających na celu skłonienie konsumenta do nabycia towarów Apple. Znak został opisany przez Apple jako „odróżniający wystrój i układ sklepu detalicznego".

Apple podjął próby rozciągnięcia ochrony tego niestandardowego znaku towarowego na inne kraje poza USA. Na podstawie porozumienia madryckiego Apple złożył wniosek o terytorialne rozszerzenie ochrony wynikającej z rejestracji międzynarodowej ww. znaku towarowego. Wniosek ten w niektórych państwach został zaakceptowany, w innych, jak np. w Niemczech, ochrona nie została dzielona. Niemiecki urząd ds. patentów i znaków towarowych odmówił udzielenia ochrony temu trójwymiarowemu międzynarodowemu znakowi towarowemu na terytorium Niemiec ze względu na to, że przedstawienie powierzchni przeznaczonych do sprzedaży towarów przedsiębiorstwa nie jest niczym innym niż przedstawieniem istotnego aspektu działalności handlowej tegoż przedsiębiorstwa, a nie wskazówką co do ich pochodzenia.

Na decyzję niemieckiego urzędu Apple wniosła skargę do Federalnego Sądu Patentowego, który uznawszy, że w sprawie tej poruszane są podstawowe kwestie odnoszącego się do prawa znaków towarowych, skierował do Trybunału cztery pytania prejudycjalne dotyczące przepisów Dyrektywy 2008/95/WE. Monachijscy sędziowie powzięli bowiem wydaje się uzasadnioną wątpliwość, czy przedstawiony przez Apple stosunkowo prosty rysunek przedstawiający zagospodarowanie wnętrza sklepu bez wskazania jakichkolwiek wymiarów może zostać zarejestrowany jako znak towarowy, a
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 12

Spis treści
O czym Prezes KRRP rozmawiał w Kancelarii Prezydenta 1
Adwokaci protestują przeciwko przyznaniu radcom uprawnień obrońcy 2
8,5 tysiąca bezpłatnych porad prawnych 3
KZRP najlepsza według rankingu Financial Times 4



O czym Prezes KRRP rozmawiał w Kancelarii Prezydenta
mat 10-10-2014, ostatnia aktualizacja 10-10-2014 11:08

Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
źródło: Fotorzepa
autor: Krzysztof Skłodowski
W czwartek 9 października Prezes Krajowej Rady Radców Prawnych Dariusz Sałajewski został przyjęty przez Zastępcę Szefa Kancelarii Prezydenta RP Sławomira Rybickiego.
Dariusz Sałajewski poinformował Sławomira Rybickiego o przebiegu i rezultatach tegorocznej akcji Tygodnia Bezpłatnych Porad Prawnych udzielanych przez radców prawnych i aplikantów radcowskich - pod hasłem „Niebieski Parasol".
Patronem honorowym tegorocznej akcji był Prezydent Bronisław Komorowski.
Akcja trwała od 22 do 27 września, Przypomnijmy, iż zdanych zebranych w 11 izbach (wszystkich jest 19), pomoc otrzymało w nich ok. 4,6 tys. osób. W tych izbach porad udzielało 893 radców prawnych i 242 aplikantów.
W czasie spotkania poruszona została również kwestia sygnalizowana w expose premier Ewy Kopacz. Chodzi o systemowe uregulowanie pomocy prawnej dla osób ubogich opłacanej przez państwo. Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby nowy system został na ośrodkach pomocy społecznej.
Dariusz Sałajewski już wcześniej wyraził zadowolenie z propozycji uregulowania systemu pomocy prawnej dla najuboższych, o który samorząd radcowski zabiega od kilku lat. - Uregulowanie tej kwestii rozwiąże problem społeczny dotyczący ludzi ubogich, dla których nie do pokonania jest bariera finansowa w dostępie do pomocy prawnej – zauważył w ubiegły czwartek szef KRRP.
rp.pl
Adwokaci protestują przeciwko przyznaniu radcom uprawnień obrońcy
kapt 10-10-2014, ostatnia aktualizacja 10-10-2014 19:03

Katowiccy adwokaci protestują przeciwko przyznaniu radcom prawnym uprawnień obrońcy w sprawach karnych
źródło: Rzeczpospolita
Okręgowa Rada Adwokacka w Katowicach podjęła uchwałę, wyrażającą sprzeciw wobec przyznania radcom prawnym statusu obrońcy.
Będąca aktualnie w okresie vacatio legis ustawa o zmianie ustawy - Kodeks Postępowania Karnego oraz niektórych innych ustaw zawiera w art. 5 istotną nowelizację art. 8 ustawy o radcach prawnych, która umożliwi prowadzenie obron w sprawach karnych tym radcom, którzy wykonują zawód w kancelariach, nie pozostając jednocześnie w stosunku pracy.
W środowisku adwokackim wielokrotnie podnoszono, iż przyznanie tego uprawnienia radcom prawnym jest niekonstytucyjne, bowiem nie są oni przygotowani do prowadzenia spraw karnych.
- W pełni podzielając pogląd o braku kompetencji radców prawnych w tym zakresie, Okręgowa Rada Adwokacka w Katowicach w uchwale z 25 września stwierdziła, że niezależnie od istniejących opinii prawnych w sprawie niewłaściwości Naczelnej Rady Adwokackiej do samodzielnego wnoszenia skargi konstytucyjnej w sprawie, podnoszenie tego argumentu nie byłoby skuteczne wobec TK. Natomiast zmiany w art. 8 ustawy o radcach prawnych (poprzez wprowadzenie „wyjątku" legislacyjnego) ostatecznie zalegalizują możliwość wykonywania przez radców prawnych swojego zawodu w dowolnej formie łącznie, a tym samym wprowadzą stan głębokiej konstytucyjnej nierównowagi uprawnień pomiędzy zawodem adwokackim i radcowskim na niekorzyść adwokatury.
Zdaniem katowickiej izby, zmiany te wręcz zagrożą dalszemu funkcjonowaniu wolnego zawodu prawniczego w Polsce, albowiem usankcjonują przyznanie korporacji radcowskiej uprawnień ewidentnie szerszych od uprawnień, posiadanych przez samorząd adwokacki. Przyznanie tych uprawnień odbierze adwokaturze praktyczną zdolność do dalszego rozwoju, gdyż można się w obecnej trudnej sytuacji rynkowej spodziewać masowego odpływu (zwłaszcza młodych) adwokatów do korporacji radców prawnych, oferującej prawnikom możliwość wykonywania zawodu prawniczego łącznie w formie wolnej i na zasadzie zatrudnienia na umowę o pracę.
Ponadto wspomniana zmiana usankcjonuje tym samym nierówne traktowanie obu zawodów przez prawodawcę i rażąco naruszy zasady równości wobec prawa, zawartej w art. 32 konstytucji.
Uwzględniając szybko upływający termin zakończenia vacatio legis ustawy o zmianie ustawy - Kodeks Postępowania Karnego oraz niektórych innych ustaw z dnia 27.09.2013 r. tj. lipiec 2015 r. Okręgowa Rada Adwokacka w Katowicach zwróciła się do Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie o podjęcie w trybie natychmiastowym wszelkich działań i wysiłków, mających na celu wniesienie do Trybunału Konstytucyjnego skargi na niezgodność z konstytucją planowanej zmiany w art. 8 ustawy o radcach prawnych. Skarga taka powinna opierać się na zarzucie naruszenia konstytucyjnej zasady równego traktowania zawodu adwokackiego i radcowskiego przez ustawodawcę.
Zdaniem ORA w Katowicach potrzebne, energiczne i wielokierunkowe działania NRA powinny doprowadzić do wniesienia przedmiotowej skargi do Trybunału przez jeden z organów, wymienionych w art. 191 Konstytucji RP.
ORA w Katowicach


8,5 tysiąca bezpłatnych porad prawnych
mat 10-10-2014, ostatnia aktualizacja 10-10-2014 12:33
Ponad osiem i pół tysiąca osób skorzystało z bezpłatnych porad prawnych w ramach akcji „Niebieski parasol”.
Już po raz czwarty Krajowa Rada Radców Prawnych zorganizowała akcję „Niebieski parasol". W tym roku, w przeciwieństwie do poprzednich akcji, trwała ona przez cały tydzień (od 22 do 27 września). Porad udzielano w ponad 130 miejscowościach oraz w ponad 450 punktach na terenie całego kraju.
Akcję po raz pierwszy objął swoim patronatem Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Bronisław Komorowski. „Niebieski Parasol" po raz pierwszy uzyskał także szerokie wsparcie instytucji samorządu terytorialnego. Członkowie samorządu radcowskiego udzielili porad w ponad stu siedzibach urzędów miast, starostw powiatowych oraz Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej.
Krajowa Rada Radców Prawnych podsumowała tegoroczną akcję. W czasie jej trwania udzielono pomocy ponad ośmiu i pół tysiąca osobom. Najwięcej osób skorzystało z darmowych porad radców w Opolu – 1186, najmniej w Zielonej Górze – 161.
Tematyka porad najczęściej dotyczyła prawa cywilnego (31%), spraw spadkowych (18%), prawa rodzinnego i opiekuńczego (16%) i prawa pracy (8%).
rp.pl
KZRP najlepsza według rankingu Financial Times
kapt 10-10-2014, ostatnia aktualizacja 10-10-2014 14:00
Kancelaria Kochański Zięba Rapala i Partnerzy jako jedyna polska kancelaria została nagrodzona w prestiżowym rankingu Financial Times Innovative Lawyers 2014.
KZRP znalazła się w niezależnym, bezpłatnym rankingu najbardziej innowacyjnych kancelarii świata przeprowadzonym przez elitarny brytyjski dziennik Financial Times. Po raz pierwszy w historii tego rankingu, została wyróżniona polska kancelaria.
W tym roku napłynęła do organizatorów rekordowa liczba 550 zgłoszeń. KZRP została sklasyfikowana wśród światowej ligi najlepszych firm prawniczych o kilkudziesięcioletniej tradycji. Czasy kryzysu i silna konkurencja wymusiły zmiany również na polskim rynku. KZRP, która od początku swej działalności dba o dostosowanie się do coraz bardziej zróżnicowanych potrzeb klientów, o automatyzację przekazów informacyjnych, o promocję ludzi i marki w oparciu o najlepsze nowoczesne wzorce i know-how, dąży do podnoszenia standardów w branży.Tym bardziej cieszymy się z tej nagrody.
Metodologia, na jakiej opiera się ranking FT Innovative Lawyers, to w pierwszym etapie analiza zgłoszeń zawierających szczegółowe odpowiedzi na pytania Redakcji FT, w drugim etapie wywiady przeprowadzane przez niezależnych badaczy z firmy konsultingowej RSG Consulting ze wspólnikami i klientami kancelarii, a następnie wybór firm prawniczych z całego świata.
KZRP została doceniona w kategorii innowacyjnych rozwiązań dla biznesu (Most Innovative Law Firms in Client Service) m.in. za stworzenie i wdrożenie autorskiego narzędzia do komunikacji i zarządzania sprawami klientów – IRAAPORT (Internet Remote Actions and Paper Observance Register Technology), dającym nieograniczone możliwości w zakresie świadczenia usług prawnych.Praca z tym unikalnym w światowej skali (ponad 2000 funkcji) systemem ERP umożliwia dostęp do danych oraz kontakt z klientem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, z dowolnego miejsca na świecie.5 interaktywnych modułów, z których składa się cała platforma pozwala profesjonalnie i skutecznie zarządzać obsługą klientów.
Ta nagroda to wynik wieloletniej pracy całego Zespołu KZRP oraz inwestycji wielu milionów złotych w nowoczesne rozwiązania zarządcze.To pochodna wysokiej jakości usług KZRP, wiedzy merytorycznej prawników, ich wizji rozwoju i doświadczenia w obsłudze klientów. To także zasługa klientów KZRP, którzy oczekują od nas rozwiązań najwyższej klasy i z którymi z sukcesem wdrażamy IRAAPORT od kilku lat. Kancelaria planuje wdrażać system IRAAPORT komercyjnie, jako rozwiązanie dla wszystkich firm, które dbają o satysfakcję swoich klientów i jednocześnie szukają najbardziej efektywnych sposobów ich obsługi. System IRAAPORT został także doceniony w krajowych konkursach. W 2013 r. KZRP otrzymała nagrodę Business Centre Club i Ministerstwa Spraw Zagranicznych „Medal Europejski" oraz tytuł Ambasadora Polskiej Gospodarki w kategorii „Partner Firm Zagranicznych". W 2014 r. KZRP po raz drugi otrzymała Medal Europejski BCC i MSZ oraz tytuł Ambasadora Polskiej Gospodarki, tym razem w kategorii „Kreator Rozwiązań XXI wieku".
rp.pl
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 13

Większe szanse na obronę
Nie tylko adwokat może występować w sądzie
Bezpłatne wsparcie coraz bardziej popularne

Większe szanse na obronę
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-13, . A.Ł., str.: C3


Większe szanse na obronę


SEJM UCHWALIŁ Już nie tylko kolega, ale także profesjonalny pełnomocnik będą mogli bronić kuratora.

Sejm zmienił w piątek ustawę o kuratorach. Umożliwił przedstawicielom tego zawodu obwinionym dyscyplinarnie ustanowienie swojego obrońcy nie tylko spośród zawodowych kuratorów, ale także adwokatów i radców prawnych.

Dziś w postępowaniu dyscyplinarnym to niemożliwe. Bronić może tylko inny kurator. Autorzy noweli uznali jednak, że gdy zarzuty stawiane obwinionemu są na tyle poważne, że w grę może wejść nawet wykluczenie go z zawodu, powinien mieć szansę skorzystania z profesjonalnego pełnomocnika.

Nie tylko adwokat może występować w sądzie
Marek Domagalski 12-10-2014, ostatnia aktualizacja 12-10-2014 15:00
Sąd Najwyższy wydał postanowienie korzystne dla nieprofesjonalnych pełnomocników, czyli absolwentów prawa, którzy nie mają uprawnień adwokackich lub radcowskich.
Kwestia ta wynikła w sporze między przedsiębiorcami budowlanymi spod Warszawy o zapłatę kilkudziesięciu tysięcy złotych. Powód ustanowił pełnomocnikiem Michała B., prawnika, który nie jest ani adwokatem ani radcą prawnym. Sąd rejonowy zasądził część należności, ale Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał powtórzenie postępowania ze względu na jego nieważność: pełnomocnik nie miał prawa wystąpić w tej roli, gdyż jego umowa nie obejmowała takiej sprawy.
Magister w sądzie
Naruszono art. 87 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, który dopuszcza wyjątek od reguły, że pełnomocnikiem w sądzie może być adwokat lub radca, na rzecz „osoby sprawującej zarząd majątkiem lub interesami strony" oraz osoby będącej ze stroną w stałym stosunku zlecenia, jeżeli przedmiot sprawy wchodzi w zakres tego zlecenia.
Wyrok ten zaskarżył pozwany, gdyż nie był zainteresowany powtarzaniem procesu. Jego pełnomocnik argumentował, że Michał B. zawarł już pół roku wcześniej z powodem umowę-zlecenie obejmującą stałe prowadzenie jego interesów i ten zarząd upoważniał go do prowadzenia sprawy. SN uwzględnił to stanowisko.
– Dla oceny prawa zarządcy do występowania w roli pełnomocnika nie jest istotne to, czy zlecenie zarządu obejmowało zastępowanie zleceniodawcy przez sądem, lecz to, że potrzeba wytoczenia procesu wiąże się (lub wynika) ze sprawowanym zarządem lub prowadzeniem interesów – wskazał sędzia SN Jan Górowski. Dodał, że roszczenie mieściło się w granicach sprawowanego przez Michała B. zarządu, mógł więc wystąpić jako pełnomocnik procesowy powoda.
Granice i obawy
Stanowisko SN jest korzystne dla prawników bez „licencji" i ich cieszy.
– Wybór pełnomocnika jest prawem każdej osoby dochodzącej swoich racji w sądzie – mówi Wojciech Gajos, przewodniczący Stowarzyszenia Doradców Prawnych. Według szacunków stowarzyszenia około 18 tys. pełnomocników niebędących adwokatami ani radcami występuje na co dzień w sądach.
Inaczej werdykt SN oceniają przedstawiciele korporacji.
– Gdy zastępstwa procesowego podejmuje się osoba, która nie zdała państwowego egzaminu potwierdzającego zdolność do samodzielnego wykonywania zadań przynależnych zawodowi adwokata czy radcy prawnego, zagraża interesowi społecznemu – wskazuje adwokat Rafał Dębowski, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej.
Opinia dla „Rz"
Komentuje Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych
Obecny stan prawny stwarza daleko idącą swobodę w doborze osoby, która może być pełnomocnikiem przed sądem. Taki stan rodzi jednak ryzyko dla tych, którzy korzystają z pomocy prawnej świadczonej przez osoby nieposiadające stwierdzonych formalnie kwalifikacji prawnych, nie są radcami prawnymi ani adwokatami.
Moim zdaniem proces cywilny wymaga, aby pełnomocnikami przed sądem były osoby legitymujące się takimi kwalifikacjami.
Warto dodać, że nieprofesjonalni pełnomocnicy nie są objęci tajemnicą zawodową, nie muszą się także ubezpieczać od odpowiedzialności cywilnej. Tym samym szkody, jakie powstaną w wyniku popełnionych błędów, osoba korzystająca z ich usług będzie musiała wziąć na swój rachunek.
Rzeczpospolita

Bezpłatne wsparcie coraz bardziej popularne
Renata Krupa-Dąbrowska 13-10-2014, ostatnia aktualizacja 13-10-2014 08:24
Większość porad, których udzielili radcy prawni podczas dni bezpłatnych porad, dotyczyła prawa cywilnego. Najwięcej pytali mieszkańcy Opola.
Zakończyła się akcja „Niebieski parasol". Po raz czwarty zorganizowała go Krajowa Rada Radców Prawnych.
W 130 miejscowościach oraz w ponad 450 punktach można było od 22 do 27 września uzyskać bezpłatną pomoc radcy prawnego lub aplikanta.
Porad udzielali w siedzibach okręgowych izb radców oraz w wielu innych punktach konsultacyjnych.
Akcja największą popularnością cieszyła się w Opolu. Po wsparcie prawne zgłosiło się tam 1186 osób. W Poznaniu do radców przyszło przeszło 900 osób. Na trzecim miejscu znalazł się Wrocław, tam o pomoc poprosiło 610 mieszkańców miasta. Najmniej natomiast porad udzielono w Zielonej Górze: 161, oraz w Wałbrzychu: 166.
Zainteresowani poradami pytali zwłaszcza o prawo cywilne (31 proc.), sprawy spadkowe (18 proc.), prawo rodzinne i opiekuńcze (16 proc.) oraz prawo pracy (8 proc.).
Po raz pierwszy radcy i aplikanci otrzymali szerokie wsparcie samorządu terytorialnego. Udzielali porad w przeszło 100 siedzibach urzędów miast, starostw oraz w miejskich ośrodkach pomocy społecznej.
Rzeczpospolita
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 14

Spis treści
Skarżyć można izbę, a nie sąd dyscyplinarny 1
Przepisy o obrońcy dla każdego uderzą w budżet 2


Skarżyć można izbę, a nie sąd dyscyplinarny
mat 13-10-2014, ostatnia aktualizacja 13-10-2014 12:56
Tylko okręgowa izba radców prawnych lub Krajowa Izba Radców Prawnych może być stroną w postępowaniu ze skargi na bezczynność w sprawie udostępnienia informacji publicznej – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku.
Okręgowy sąd dyscyplinarny jest organem samorządu radców prawnych powołanym do rozpoznawania spraw dyscyplinarnych radców prawnych.
Pewien obywatel, który chciał otrzymać wszystkie orzeczenia wydane w postępowaniach dyscyplinarnych za lata 2012 i 2013 wydane przez Okręgowy Sądy Dyscyplinarny Okręgowej Izby Radców Prawnych w G., wystąpił do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku ze skargą na bezczynność tego organu.
W odpowiedzi Okręgowy Sąd Dyscyplinarny wniósł o odrzucenie skargi, ponieważ w myśl art. 58 § 1 pkt 5 ustawy - Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi nie posiada zdolności sądowej.
Stanowisko to podzielił WSA w Gdańsku (sygn. akt II SAB/Gd 105/14), którzy przypomniał, iż co prawda zgodnie z art. 42 ust. 1 ustawy o radcach prawnych do organów samorządu oprócz m.in. Krajowego Zjazdu Radców Prawnych, Krajowej Rady Radców prawnych oraz okręgowej izby radców prawnych zalicza się także okręgowy sąd dyscyplinarny. Jednak, ta sama ustawa wskazuje, że jednostkami organizacyjnymi samorządu posiadającymi osobowość prawną są wyłącznie okręgowe izby radców prawnych i Krajowa Izba Radców Prawnych (art. 5 ust. 2).
- Z powyższych regulacji wynika, że okręgowy sąd dyscyplinarny nie posiada odrębnej podmiotowości (zdolności) prawnej, albowiem żaden z przepisów powołanej wyżej ustawy takiej osobowości mu nie przyznaje. Zatem tylko okręgowa izba radców prawnych (lub też Krajowa Izba Radców Prawnych) może być stroną w postępowaniu ze skargi na bezczynność w sprawie udostępnienia informacji publicznej – stwierdził sąd.
WSA wskazał ponadto, że także z przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej nie wynika, by zawierała ona odrębne, szczególne unormowania, które wyposażałyby okręgowy sąd dyscyplinarny w zdolność sądową i pozwalały występować mu samodzielnie, niezależnie od okręgowej izby radców prawnych w postępowaniu sądowoadministracyjnym.
rp.pl

Przepisy o obrońcy dla każdego uderzą w budżet
Kwota wydatków związanych ze zbliżającą się nowelizacją procedury karnej została przez resort niedoszacowana? W opinii prawników tak, i to nawet dziesięciokrotnie
200 mln zł – tyle maksymalnie ma wynieść roczny koszt funkcjonowania nowelizacji postępowania karnego, która wchodzi w życie już w lipcu 2015 roku. W tych wydatkach znaleźć się mają również koszty wynagrodzeń dla obrońców z urzędu. Czy jednak pieniądze zarezerwowane w budżecie rzeczywiście wystarczą? Prawnicy mają wątpliwości.
Obrońca dla każdego
Ustawa o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2013 r. poz. 1247) zakłada wprowadzenie do k.p.k. m.in. art. 80a. Zgodnie z nim prezes sądu, sąd lub referendarz sądowy będzie zobligowany wyznaczyć w postępowaniu sądowym oskarżonemu obrońcę z urzędu, jeśli tylko ten o to zawnioskuje i nie będzie już posiadać obrońcy z wyboru. Ma to zapewnić równość stron w procesie kontradyktoryjnym, który na dobre zagościć ma w polskiej procedurze karnej w lipcu przyszłego roku.
– Dla nas jest rzeczą oczywistą, że skutki regulacji w sferze wzrostu kosztów obrony na życzenie są niedoszacowane. Można odnieść wrażenie, że Ministerstwo Sprawiedliwości celowo zaniżyło te koszty, bo gdyby ujawnić realne, okazałoby się, że na nowelizację nie wyraziłoby zgody Ministerstwo Finansów – mówi Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury.
I podkreśla, że rozmawiając o kosztach, jakie generować będą zmiany, należy pamiętać również o tym, że na etapie prac parlamentarnych wprowadzono całkowicie nową w stosunku do projektu instytucję obligatoryjnego pełnomocnika na żądanie dla pokrzywdzonego.
– Prawdopodobnie stało się to bez wiedzy Ministerstwa Finansów. Ta ostatnia regulacja może skutkować podwojeniem wydatków. Nasze ostrożne szacunki wskazują, że kwota 200 mln zł w skali roku jest zaniżona od 6 do 10 razy – akcentuje prokurator Jacek Skała.
– Nie dysponujemy narzędziami, by dokonać bardzo dokładnych wyliczeń, ale nie zrobiło tego również Ministerstwo Sprawiedliwości, choć apelowaliśmy o to – dodaje.
Każdy liczy inaczej
Przedstawicielka resortu odpiera jednak te zarzuty. Przekonuje, że resort dysponuje analizami, z których wynika, że 200 mln zł rocznie wystarczy.
– Wysokość wydatków określono na podstawie szacunków, w których uwzględniono m.in. liczbę spraw sądowych, koszt obrońcy z urzędu wyznaczonego na podstawie obecnych przepisów w wybranym sądzie okręgowym i rejonowym w przeciętnej sprawie, przybliżoną liczbę ubiegających się o adwokata na wniosek – wylicza Patrycja Loose, rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości.
To jednak nie przekonuje ani prokuratorów, ani adwokatów.
– Ja przy przyjęciu zbliżonych kryteriów wyliczyłem kwotę o połowę wyższą, bo przekraczającą 300 mln zł – akcentuje adwokat Roman Kusz, wicedziekan Okręgowej Izby Adwokackiej w Katowicach.
– Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach: ministerstwo oparło się na wskaźnikach dostępnych dziś przy aktualnym stanie prawnym. Nikt jednak nie zna odpowiedzi na pytanie, jaki procent oskarżonych złoży wniosek o wyznaczenie obrońcy po wejściu w życie zmian. Czy będzie to 60, 40, a może tylko 10 procent? To ten wskaźnik zadecyduje, jaki będzie rzeczywisty koszt – dodaje mecenas Kusz.
W jego ocenie analiza MS być może pomija również to, że koszty pełnomocników będą z każdym rokiem wyższe: w drugim półroczu 2015 r. nie zakończy się bowiem wiele spraw z obrońcami wyznaczonymi w nowym trybie. A honorarium adwokatowi nie jest przecież płacone na bieżąco, lecz po prawomocnym wyroku, często po wielu latach.
Kolejny wątek w dyskusji to egzekucja kosztów od skazanych. Skarb Państwa może bowiem od osoby skazanej dochodzić zwrotu kosztów poniesionych na obrońcę z urzędu.
– Tu trzeba postawić pytanie, czy utrzyma się obecny stan rzeczy, w którym skazywalność sięga 98,5 procent. Jeżeli liczba uniewinnień wzrośnie przykładowo do 30 procent, a w sprawach tych będą obrońcy z urzędu, koszty tych obron obciążą wyłącznie Skarb Państwa – zauważa prok. Skała.
W jego ocenie trudno sobie również wyobrazić skuteczne egzekwowanie zwrotu kosztów od osadzonych. Dlatego też czynnikiem niezbędnym do oszacowania kosztów obron na wniosek jest określenie stopy zwrotu i momentu czasowego, kiedy ten zwrot nastąpi.
– Państwo natomiast będzie swojego rodzaju kredytodawcą dla podejrzanych i oskarżonych na czas długiego, kontradyktoryjnego procesu. Kredytodawcą nieoprocentowanym. Obawiam się, że poziom stopy zwrotu może być zaskoczeniem dla autorów projektu. Krótko mówiąc, biorąc pod uwagę stopień zamożności naszego społeczeństwa, może być ona zaskakująco niska – puentuje Jacek Skała.
Płatny wniosek o obrońcę
Jak się okazuje, Ministerstwo Sprawiedliwości początkowo chciało uchronić budżet przed zbyt dużym odpływem środków. W załączonej do projektu ustawy (druk sejmowy 870) ocenie skutków regulacji (OSR) widniała informacja, że instytucja pełnomocnika na wniosek wcale nie będzie bezpłatna. Planowano bowiem, że opłata od wniosku o jego ustanowienie wynosić będzie około 600 zł. Miało to zapewnić „otrzymanie nowych dochodów w kwocie 138 mln zł w skali roku”. MS szacowało również wtedy, że roczny koszt na obrony z obrony z urzędu sięgać będzie 229 mln zł. Z tego pomysłu się jednak wycofano.
– OSR był sporządzony do wersji, która została przyjęta przez Radę Ministrów, gdzie taka opłata była przewidziana. W trakcie prac w Sejmie zapis ten został jednak usunięty. Natomiast na etapie sejmowym nie aktualizuje się OSR – tłumaczy Patrycja Loose.
– Takie rozwiązanie wypaczyłoby istotę reformy. Opłata w wysokości 600 zł spowodowałaby w praktyce, że art. 80a k.p.k. stałby się martwą literą. Wydatek 600 zł dla wielu osób byłby naprawdę poważną barierą – komentuje mecenas Kusz.
I przypomina, że stawka podstawowa wynagrodzenia adwokata za prowadzenie sprawy karnej z urzędu przed sądem rejonowym wynosi dziś 360 zł.
– Paradoksalnie więc Skarb Państwa mógłby na oskarżonych „zarobić”, ponosząc mniejsze koszty obrony niż opłata za wniosek – zauważa ekspert.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł z dnia: 2014-10-14, ostatnia aktualizacja: 2014-10-14 07:24
Autor:Anna Krzyżanowska
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 22


Technologie czyhają na naszą prywatność
Urzędówki powinny mieć pierwszeństwo
Fiskus wierzy przedsiębiorcom. Na razie w Irlandii

Technologie czyhają na naszą prywatność
GAZETA WYBORCZA, 2014-10-22, JAKUB WĄTOR, str.: 29


Technologie czyhają na naszą prywatność


Jeśli adwokaci albo radcy prawni korzystają z niektórych rozwiązań chmury internetowej, to podpisali umowę, z której wynika, że firma dostarczająca pocztę e-mail będzie czytała ich listy!

Co to ma wspólnego z tajemnicą radcowską lub adwokacką?

ROZMOWA Z

WOJCIECHEM

WIEWIÓROWSKIM generalnym inspektorem ochrony danych osobowych

Jakub Wątor, Maciej Bednarek: Firmy chcą wiedzieć o nas wszystko. Tzw. big data, czyli gigantyczne zbiory danych na wszelkie możliwe tematy dotyczące danej osoby, zaczynają wzbudzać coraz więcej obaw.

Wojciech Wiewiórowski: Odnoszę się do tego pojęcia z dystansem. Urodziłem się w 1971 r. Wszystkie zasoby informacyjne na komputerach cywilnych i wojskowych, które wtedy istniały w Europie, ocenia się na mniej więcej 7 gigabajtów. A ja mam tu w ręku pendrive'a, który ma 64 gigabajty pamięci. Gdy na początku lat 70. tworzono przepisy o ochronie danych osobowych, uważano również, że nie mamy możliwości ogarnięcia tego, co się z naszymi danymi dzieje. Tak powinniśmy myśleć także dziś, bo przed nami jeszcze większa rewolucja niż „big data".

Co pan ma na myśli?

- Internet rzeczy (internet of things). Właśnie opróżnił pan szklankę, która mogłaby poinformować moją sekretarkę, że to się stało i że powinna panu dolać wody. Sami na sobie będziemy nosili dziesiątki urządzeń komunikujących się ze światem. Zresztą już to robimy. Widzimy przecież na portalach społecznościowych zrzuty z urządzenia przymocowanego do ciała i wskazującego, ile dzisiaj przebiegliśmy kilometrów i z jakim tętnem. Na rynek wchodzą inteligentne pieluszki albo soczewki kontaktowe mierzące poziom cukru we krwi. Dzisiejsze „big data" to jeszcze nic w porównaniu z tym, co będziemy mieli w przyszłości.

To znaczy, że nie ma dla nas ratunku?

- Prywatność nie znikła, nie zdewaluowała się, może podchodzimy do niej trochę inaczej. Nie twórzmy prawa, które jest przygotowane pod konkretne rozwiązania technologiczne, bo zanim zdążymy stworzyć prawo, to przestanie obowiązywać to rozwiązanie technologiczne.

Będzie nam coraz trudniej zrozumieć, w jaki sposób nasze dane są przetwarzane przez podmioty działające na rynku, państwo czy organizacje społeczne. To zaczyna być jeszcze bardziej ezoteryczne niż 10 czy 15 lat temu. Z drugiej strony pamiętajmy, że raz przekazane dane na zewnątrz są danymi, nad którymi tracimy kontrolę.

To nie dziwne, skoro nawet w zwykłych umowach z bankiem nie można się niczego doczytać.

- Nie mam mądrzejszej odpowiedzi poza stwierdzeniem, że umowy trzeba czytać. Nieczytanie umów i regulaminów jest pierwszą podstawową głupotą, którą możemy popełnić i niestety popełniamy.

Mój ulubiony przykład to pytanie do radców prawnych i adwokatów, czy na pewno czytali umowę z firmą, która dostarcza im usługę poczty elektronicznej. Je śli korzystają z niektórych rozwiązań chmury internetowej, to podpisali umowę, z której wynika, że firma dostarczająca pocztę e-mail będzie czytała ich listy! Co to ma wspólnego z tajemnicą radcowską lub adwokacką?

Może trzeba skracać umowy? Wypisywać najważniejsze warunki w punktach?

- To nie prowadzi do dobrych rezultatów. Google w ciągu ostatnich dwóch lat przygotował jeden wzorzec polityki prywatności dla wszystkich swoich 60 serwisów. To był ciekawy wzorzec, zgrabnie poskracany, ale zgubił różnice między poszczególnymi serwisami i większość rzeczy pozostawała do interpretacji tego, kto tę umowę przygotował. Co więcej - i to najbardziej powinno nas niepokoić - przy wielu umowach w sieci jest tak, że zawierający z nami umowę zastrzega sobie prawo do jednostronnej zmiany jej warunków. Akurat bank musi nam przysłać nowy kształt umowy, ale tu znowu pytanie: czy tę nową umowę w ogóle przeczytamy? Musimy wiedzieć, w jakim celu będą przetwarzane nasze dane i czy jesteśmy pewni, że będą wykorzystane tylko w tym celu.

SZEF GI0D0 WOJCIECH WIEWIÓROWSKI:

Nie twórzmy prawa, które jest przygotowane pod konkretne rozwiązania technologiczne, bo zanim zdążymy stworzyć prawo, to przestanie obowiązywać to rozwiązanie technologiczne

Chyba nie jesteśmy świadomi tego, że musimy.

-Uświadamiajmy przykładami. Coraz częściej w Polsce łączą się firmy z branż telekomunikacyjnej i bankowej. Na szczęście na razie mamy tajemnicę bankową i telekomunikacyjną, które są od siebie niezależne. Nie można więc tak łatwo mieszać danych z jednego i drugiego źródła. To ma ogromne znaczenie, bo bank, który dzięki pana telefonowi wie działby, którędy porusza się pan po mieście, może bardzo dużo ciekawych rzeczy panu zaproponować.

Ale przecież to już się dzieje! Idąc ulicą, mogę dostać SMS-a, który podpowie, że w sklepie, który mijam, jest fajna promocja.

- Tylko obecnie pan się musi najpierw zgodzić na rezygnację z tajemnicy telekomunikacyjnej i bankowej oraz umożliwić łączenie tych danych. I tu wracamy do punktu wyjścia: przedsiębiorcy będą chcieli to wpisać do zawieranej z panem umowy, więc trzeba ją dokładnie przeczytać. Przypuśćmy, że pan się zgodzi, ale bank proponuje panu rabaty i oferty w sklepach, do których pan akurat nie chodzi. Zaczyna panem dyrygować. Dobrymi chęciami wiadomo, co jest wybrukowane.

Wspominałem o soczewkach badających poziom cukru. Dla osoby chorującej to nic lepszego, bo co chwilę zbierane są dane, które w każdym momencie może odczytać w telefonie. Rewelacja, ale tylko dopóki dostęp do tych informacji mamy ja i mój lekarz. A co, gdy te dane będzie miał nasz pracodawca lub ubezpieczyciel?

Jest takie ryzyko bez naszej zgody?

- A jak panowie myślicie, dlaczego gdy nad Oceanem Indyjskim zaginął samolot malezyjskich linii lotniczych, to najdłużej o tym, gdzie on się znajduje, wiedziała firma, która wyprodukowała do niego silniki? o

Rozmawiali Jakub Wator i Maciej Bednarek cały wywiad czytaj na wyborcza.biz


Urzędówki powinny mieć pierwszeństwo
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-22, PIOTR OCHWAT, str.: I7


W środowisku adwokackim emocje budzą ostatnio kwestie związane z urzędowo ustalonymi stawkami opłat za czynności adwokackie (rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu - tekst jedn. DzU z 2013 r., poz. 461 - dalej: rozporządzenie). Są i były one przedmiotem publikacji prasowych, jak i wystąpień na Krajowym Zjeździe Adwokatury w listopadzie 2013 r. oraz tegorocznych zgromadzeń izb adwokackich.


Nic dziwnego, bo niektóre minimalne stawki tych opłat nie mają nic wspólnego nie tylko z nakładem pracy, ale i ze zdrowym rozsądkiem - wystarczy wskazać dyżurny przykład 60 zł za prowadzenie przed sądem nieraz bardzo skomplikowanej i czasochłonnej sprawy z zakresu prawa pracy czy ubezpieczenia społecznego (§ 12 ust. 1 pkt 1, ust. 2 rozporządzenia).

Rozporządzenie reguluje, najogólniej mówiąc, stawki odnoszące się do dwóch sfer pracy adwokata: po pierwsze, według których płaci się im za pomoc prawną z urzędu oraz, po drugie, zasądza od strony przeciwnej zwrot kosztów zastępstwa adwokackiego w postępowaniu sądowym, na zasadach określonych w poszczególnych procedurach. Rozporządzenie odnosi się do postępowań przed organami wymiaru sprawiedliwości, obejmuje więc sprawy cywilne, karne oraz sądowoadministracyjne.

Bo państwo się buntuje

Organy adwokatury od dłuższego czasu podejmują starania o zmianę (czytaj: podwyższenie) tych stawek, natrafiając na opór wynikający przede wszystkim z ograniczonych możliwości budżetowych Skarbu Państwa, zobowiązanego do pokrywania kosztów pomocy prawnej z urzędu. Te działania zasługują na uznanie i poparcie, szczególnie właśnie w zakresie urealnienia wynagrodzenia za pomoc prawną z urzędu.

Urzędówki powinny mieć pierwszeństwo

PIOTR OCHWAT

Niebezpieczeństwo płacenia wysokich kosztów udziału w procesie zniechęca do obrony swoich interesów i może oznaczać spadek zleceń - uważa adwokat.

Tymczasem w związku z oporem władz pojawia się ostatnio w wypowiedziach przedstawicieli Naczelnej Rady Adwokackiej propozycja odrębnego na razie uregulowania stawek opłat za czynności adwokackie dla budżetu państwa obojętnych i pozostawienia stawek za urzędówki odrębnemu i oczywiście późniejszemu uregulowaniu.

Zależy, na ile się umówią

Spychanie na drugi plan urzędó-wek to nie jest dobry pomysł. Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że stawki opłat za czynności adwokackie ustalane przez ministra sprawiedliwości nie mają żadnego znaczenia dla honorariów ustalanych przez adwokatów (podobnie jak przez radców prawnych, jeżeli chodzi o uregulowania ich dotyczące) w umowach z klientami. Zależą tylko od tego, ile klient jest gotów za pomoc prawną zapłacić i za ile godzi się ją świadczyć adwokat. Rozporządzenie żadnych ograniczeń nie wprowadza, nie ma ich również w żadnych innych uregulowaniach. W zakresie „pozaurzędówkowym" stawki te mają zastosowanie jedynie do zwrotu kosztów procesu zasądzanych za zastępstwo adwokackie na rzecz strony wygrywającej sprawę od przegrywającej. Trzeba zatem wyraźnie mówić, że gdyby doszło do zmian (podwyższenia) stawek zgodnie z zamierzeniami prezydium NRA, nie wpłynie to na przychody adwokatów za pomoc prawną. To tylko reprezentowana (i wygrywająca) przez nich strona uzyska wyższy zwrot kosztów procesu kosztem strony przeciwnej.

Bogaty się nie boi

I tutaj dochodzimy do istotnego zagrożenia. Otóż właśnie potencjalne niebezpieczeństwo płacenia wysokich kosztów związanych z udziałem w procesie zniechęca do obrony swoich interesów i wdawania się w spór sądowy. Przy okazji skutek może być odwrotny od zamierzonego również dla adwokatów - i oznaczać spadek zlecanych spraw). Inaczej będzie to zagrożenie traktowane i w innym zapewne stopniu wpłynie na zachowania procesowe korporacji, spółek, innych podmiotów gospodarczych, instytucji i urzędów, a inaczej przez zwykłych obywateli, dla których konieczność zapłacenia zasądzonych „nowych" (po projektowanych zmianach) kosztów procesu może oznaczać ruinę. Oczywiście dysponujący odpowiednimi środkami podmiot zawsze będzie w lepszej sytuacji i będzie mógł za dowolnie wysokie honorarium korzystać z pomocy prawnej na najlepszym (czy najkosztowniejszym) poziomie, nie ma jednak powodu, by na takim poziomie finansowym rekompensowała mu te koszty strona przeciwna, której nie było na tak kosztowną pomoc stać.

Bez wątpienia konieczne jest doprowadzenie do zgodności ze zdrowym rozsądkiem nielicznych żenujących przykładów stawek (poza prawem pracy, także np. alimenty po stronie powodowej, można wskazać i inne przykłady), ale nie dotyczy to uregulowań odnoszących się do większości spraw wpływających do sądów, przede wszystkim tych, w których stawki zasądzanych wynagrodzeń adwokatów czy radców prawnych ustalane są w zależności od wartości przedmiotu sporu (§ 6) czy sprawy (np. § 8 pkt 1), § 9 pkt 3) rozporządzenia.

Zacząć od czego innego

Nie mówi się najczęściej i o tym, że określone w rozporządzeniu stawki są stawkami minimalnymi, a również w obecnym stanie prawnym sądy mają możliwość zasądzania (zwrotu czy jako wynagrodzenia za czynności z urzędu) ich sześciokrotności -§ 2 ust. 2 rozporządzenia. Oczywi ście i tak zastąpienie kwoty 60 zł kwotą 360 zł (w sprawach z urzędu plus VAT - § 2 ust. 3) zapewne nie będzie oddawało nakładu pracy i wiedzy adwokata, niemniej ta informacja nieco zmienia karykaturalny obraz przedstawiany najczęściej. Nie ma zatem żadnego powodu, by (jak wynika z wypowiedzi przedstawicieli prezydium NRA) ze względu na opór władz państwowych uwarunkowany trudnościami budżetowymi postulować rozdzielenie kwestii stawek, według których następowałoby zasądzanie zwrotu kosztów procesu od strony przegr wającej (i załatwić ją odrębnym aktem prawnym priorytetowo), od kwestii stawek wynagrodzeń za pomoc prawną z urzędu (i tę odkładać „ad kalendas graecas", bo taki będzie skutek tego rozdzielenia).

Starania powinny się koncentrować na tym, co wręcz woła o zmianę - realność i terminowość wypłaty wynagrodzeń za urzędówki, zmiana orzecznictwa sądów w ramach istniejących już teraz możliwości przyznawania wynagrodzeń za prowadzenie spraw z urzędu powyżej stawek minimalnych oraz w końcu urealnienie niektórych (!) stawek - to ograniczę nie również może wpłynąć na stanowisko administracji rządowej i pozwolić na szybsze uzyskanie tego, o co powinno przede wszystkim chodzić.

Wypada więc apelować do prezydium NRA, a także do ministra sprawiedliwości, od którego ostatecznie będzie zależało, czy i w jakim kształcie ewentualnie powstaną nowe uregulowania, o szczególną ostrożność i wstrzemięźliwość, ze względu przede wszystkim na ich skutki społeczne.

Autor jest adwokatem, wicedziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie

Fiskus wierzy przedsiębiorcom. Na razie w Irlandii
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-22, WŁODZIMIERZ CHRÓŚCIK, str.: I7


Felieton


Fiskus wierzy przedsiębiorcom. Na razie w Irlandii

Włodzimierz Chróścik rowadzenie działalności gospodarczej w Polsce jest bardzo często jak senny koszmar. Problemy na styku biznes - urzędy, kłopoty z egzekwowaniem należności czy też traktowanie przedsiębiorcy jak potencjalnego przestępcy to tylko niektóre z wielu bolączek.

Doskonale znają to także profesjonalni pełnomocnicy. Od lat domagamy się zmian w prawie, które pod tym względem radykalnie zmieniłyby rzeczywistość. Dalszy rozwój gospodarki to bowiem tysiące miejsc pracy dla Polaków, także dla radców prawnych.

I wreszcie! Resort gospodarki prowadzi prace nad założeniami projektu ustawy - Prawo działalności gospodarczej. Nie ma miejsca w tym felietonie, aby przedstawić wszystkie proponowane zmiany. Pozwolę sobie zatem skupić się na tylko jednej, która dla praktyki prowadzenia firmy w Polsce może okazać się po prostu najważniejsza - to propozycja wprowadzenia zasady domniemania uczciwości przedsiębiorców. Choć już słyszę głosy, które podważają sens tego bardzo rozsądnego rozwiązania, mam prośbę: nie róbmy przy tej okazji polityki, ale skupmy się na istocie problemu.

Napiszę zatem wprost: to przełom -przynajmniej w myśleniu władzy o przedsiębiorcach. Do tej pory każdy, nawet najbardziej okrutny, przestępca korzystał w Polsce z zasady domniemania niewinności. Praktyka polskich urzędów często wskazywała jednak, że np. właściciel małej firmy często traktowany był właśnie jak potencjalny przestępca. To w pewnym sensie pokłosie dawnego i słusznie minionego systemu, który był nieufny wobec obywatela, a już „prywaciarza" mierzył srogim i zawsze nieubłaganym wzrokiem.

Oczywiście, samą propozycję należy traktować jako ważną wskazówkę dotyczącą jakości przyszłych kontaktów władzy z biznesem. To dobrze, że ministerstwo zwróciło uwagę na to zjawisko, które przybierało już niewyobrażalne wręcz rozmiary. Tym samym wytworzyła się bardzo trwała bariera, wręcz kamienny mur nieufności między przedsiębiorcami i urzędnikami. Chyba nie ma wśród radców prawnych osoby, która nie zetknęłaby się z tym zjawiskiem. Zjawiskiem szkodliwym dla rozwoju polskiej gospodarki.

Tu podam przykład mojego znajomego, który prowadzi w Irlandii niewielką firmę budowlaną. Tak się złożyło, że w pewnym momencie interesy mu nie szły. Zaczął zalegać z należnościami wobec tamtejszego urzędu skarbowego. Mając na uwadze nadwiślańskie realia, ze zwieszoną głową udał się do miejscowego fiskusa przygotowany na najgorsze. I co? Otóż uprzejmy pan poinformował go, że urząd rozumie jego sytuację, i zaproponował pomoc w kilku wariantach - stwierdzając przy tym: „Tak się zdarza. Wierzymy, że odda nam pan należność. Na razie niech się pan skupi na odbudowie firmy. Wtedy będzie pan mógł zwrócić nam nasze podatki i płacić nowe. Proszę się o nic nie martwić". Znajomy wyszedł z urzędu i szczypał się co chwila w rękę. I to boleśnie. Może to sen. Nie to nie sen - to zasada domniemania uczciwości w najczystszej postaci.

Czy tak będzie w Polsce? Zapewne nie od razu, ale może kiedyś...

Autor jest jest dziekanem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 23


Radcy w projekcie kodeksu etyki proponują akwizycję usług prawnych
Sądzą nas technicy prawa
Rynek weryfikuje, ale nie przesadzajmy

Radcy w projekcie kodeksu etyki proponują akwizycję usług prawnych
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-10-23, ANNA KRZYŻANOWSKA, str.: B10


Radcy w projekcie kodeksu etyki proponują akwizycję usług prawnych


Andrzej Zwara Bałbym się sankcjonować praktyki kancelarii odszkodowawczych, które zdobywają klientów, a następnie ogłaszają przetargi na to, kto taniej wykona czynności na ich rzecz

Do trzech razy sztuka, chciałoby się powiedzieć, myśląc o ostatnim - tym razem nadzwyczajnym - zgromadzeniu izby warszawskiej. Dotąd wydawać by się mogło, że w izbie tej dyskutowano jedynie o za wysokich składkach i dietach działaczy. Czy można postawić tezę, że po zeszłej sobocie, kiedy przedstawiono plan działania na przyszłe miesiące, sytuacja wreszcie się wyklarowała? W adwokaturze nigdy nie jest z górki. Jesteśmy środowiskiem niezwykle żywym, skorym do dyskusji Nie oznacza to jednak, że w Warszawie będzie się źle dziać Wydaje mi się, że ostatnie zgromadzenie dowiodło odpowiedzialności warszawskich adwokatów za sprawy samorządowe, a zarazem pokazało koncyliacyjność i pewnego rodzaju racjonalność działania kolegów. Gdy patrzymy na jego efekty, to widzimy ogromną, bo 11-stronicową uchwałę programową, w której znajduje się wiele godnych pochwały celów. Udało się rozwiązać problem diet i ustabilizowano sytuację personalną, co, mam nadzieję, pozwoli tej izbie funkcjonować w sposób stabilny i spokojny. Odbieram to jako wyraz dojrzałości środowiska, które odcięło się od pewnych różnic interesów, będących w gruncie rzeczy marginalnymi

Liczba osób obecnych na zgromadzeniu była jednak mama. Czy nie powinien być to przyczynek do dyskusji o zrezygnowaniu z wymogu kworum? Tak, aby o samorządzie decydowali ci, którym rzeczywiście na nim zależy. Regulamin odbywania zgromadzeń izb, ze zmianami przyjętymi przez Krajowy Zjazd Adwokatury w ubiegłym roku, daje dużą swobodę izbom w tym zakresie. Co prawda z zasady nie znosi się całkowicie wymogu kworum, ale okręgowe rady adwokackie mają możliwość podjęcia uchwały o zmniejszeniu lub całkowitym zniesieniu wymogu obecności określonej minimalnej liczby uczestników zgromadzenia. W demokracji tak już jest, że nieobecni nie mają racji. Myśmy w 2013 r. tak usprawnili przepisy proceduralne, by każde zgromadzenie izby mogło się skutecznie odbyć. Niemniej jednak chciałbym aby więcej adwokatów angażowało się w życie samorządu To też jedno z wyzwań, które stoi dziś przed władzami poszczególnych izb, ale i Naczelnej Rady Adwokackiej.

Niektórzy ze stołecznych adwokatów mają za złe, że nie gościł pan na zgromadzeniu. Przypominają deklaracje, że będzie pan mediować, tymczasem zabrakło pana podczas kryzysowego zgromadzenia. Na pewno byłem sercem i duchem z moimi warszawskimi kolegami Niestety, mimo że staram się uczestniczyć w niemal każdym wydarzeniu z życia samorządu adwokackiego, to tym razem ważne sprawy osobiste uniemożliwiły mi przyjazd. Dlatego wystosowałem list do kolegów warszawskich, nawołując ich do współpracy i odpowiedzialnej postawy. Miałem też na bieżąco informacje z przebiegu tego zgromadzenia. Poza tym jako prezes jestem po to, aby jednoczyć, a nie dzielić czy stawać się zakładnikiem i mimowolnym uczestnikiem dyskusji personalno-dietowej. Szkoda, że nie wszyscy koledzy potrafią się cieszyć z sukcesów swojej izby i na siłę szukają wyłącznie złych stron.

Izba katowicka zaapelowała do N RA o podjęcie działań w celu zaskarżenia noweli procedury karnej wchodzącej w życie w lipcu 2015 r., która dopuszcza do obron karnych

Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej radców prawnych. Podjęto już w tej mierze decyzję?

Ja odczytuję tę uchwałę nie tylko w kontekście uprawnień dla radców prawnych, ale znacznie szerzej. Obywatele muszą mieć świadomość, że w lipcu 2015 r. czeka nas rewolucja, do której nie jesteśmy przygotowani Nie są do niej przygotowane ani prokuratura, ani sądy. Nie jest też na nią gotowy budżet państwa, bo absolutnie źle oszacowano wydatki, związane chociażby z zapewnieniem każdemu potrzebującemu obrońcy na żądanie. Ponieważ jednak decyzja polityczna zapadła i wkrótce obowiązywać będzie nowa procedura, głos kolegów katowickich rozumiem jako wyraz zaniepokojenia sytuacją i uczulenia obywateli na to, co od lipca może ich czekać. Chcemy, aby ten szok był jak najmniej dotkliwy.

Czyli skargi nie będzie?

Rozważamy ją jeszcze. Na pewno uchwała ORA w Katowicach i podniesiony w niej wywód implikujący określony sposób argumentacji skargi konstytucyjnej wymaga wnikliwego rozważenia. Zresztą sami mamy również pewne nowe pomysły w tej materii ale za wcześnie jeszcze, by o tym mówić publicznie. Osobiście jednak uważam, że błędem jest wprowadzanie do spraw karnych - na zasadzie eksperymentu - całej rzeszy ludzi którzy dotychczas nie mieli z tą dziedziną zawodowo do czynienia.

A propos radców. Nowa wersja ich kodeksu etyki zakłada m.in. możliwość płatnego korzystania z pośredników w celu pozyskania klientów czy umawiania się wyłącznie na success fee (forma wynagrodzenia za usługę stosowana często we współpracy z firmami doradztwa personalnego, polegająca na płatności po zatrudnieniu kandydata) zostanie najprawdopodobniej przyjęta już w listopadzie. Adwokaci też myślą o zmianach?

Adwokaci mają zasadę, zgodnie z którą success fee nie może być jedynym sposobem wynagrodzenia i nie powinno być nadmiernie wygórowane. Uważam, że to zapewnia adwokatom niezależność. Mam istotne wątpliwości czy wynagrodzenie za sukces powinno stanowić jedyny sposób wynagradzania, bo może niestety rodzić ryzyko zachowań patologicznych; dążenia do osiągnięcia sukcesu, a nie zabezpieczenia słusznego interesu klienta. Jeśli ktoś pracuje na success fee, może próbować dróg na skróty. W mojej ocenie za rzetelnie wykonaną pracę należy się wynagrodzenie. Success fee zaś powinno być wyłącznie motywatorem do osiągnięcia sukcesu. Dlatego w ostatniej nowelizacji kodeksu etyki adwokackiej wyraźnie określiliśmy, że adwokat nie może uzależniać wysokości honorarium od ostatecznego wyniku sprawy. Dajemy jednak możliwość, aby adwokat w swojej umowie zastrzegł dodatkowe honorarium za pozytywny wynik sprawy.

Adwokaci nie powinni więc oczekiwać analogicznych zmian w swoim kodeksie?

Toczy się bardzo żywa dyskusja i są zwolennicy takiego rozwiązania. Ja wypowiadam się we własnym imieniu, ale z chęcią usłyszałbym, co myślą inni Szczególnie chętnie poznałbym poglądy osób, które w ramach zadań samorządowych zajmują się etyką zawodową.

A co, jeśli chodzi o kwestię pośrednictwa?

Ja bym nazwał to raczej akwizycją, a nie pośrednictwem Pozornie ta propozyga wydaje się być bardzo atrakcyjna. Jeśli byłaby korzystna dla adwokatów, podpisałbym się pod nią obiema rękami

A nie jest?

W tej mierze występuje pewien problem systemowy. Dotąd na rynku pomocy prawnej relacja klient - kancelaria odbywała się bez pośredników. Pod wpływem wzorców anglosaskich zwiększa się jednak rola inwestorów, podmiotów finansowych, a więc kancelarii odszkodowawczych, firm ubezpieczeniowych czy banków, które mają własnych klientów. Wówczas jednak dochodzi do zerwania relacji klient - prawnik. Między nich wchodzi podmiot trzeci który sam zdobywa klienta i czerpie z tego zyski Prawnik jest jedynie dopra-szany przez pośredników do wykonania konkretnej usługi Patrząc na siłę instytucji dysponujących dużym kapitałem, może to grozić - w dłuższym okresie - tym że całe masy radców zostaną odcięte od klienta. Pytanie, czy te propozycje zabezpieczają ich przed talom ryzykiem Ja bałbym się eksperymentować na żywym organizmie kolegów adwokatów i sankcjonować praktyki kancelarii odszkodowawczych, które zdobywają klientów, a następnie ogłaszają przetargi na to, kto taniej wykona czynności na ich rzecz. Prowadzi to, po pierwsze, do zdziczenia na rynku pomocy prawnej, po drugie - do niczym nieuzasadnionego obniżenia stawek. Przez takie konstrukcje sami dobrowolnie zgadzamy się na degradację naszej relacji z klientem, a pośrednio na degradagę wynagrodzeń jakie otrzymujemy.

Nie obawia się pan, że przez to rozwiązanie radcy będą mieli jednak szerszy dostęp do klientów niż adwokaci?

Takie ryzyko oczywiście istnieje.

Co zrobi zatem adwokatura, gdy radcy przegłosują wskazane rozwiązanie?

Będą dwa wyjścia. Albo adwokaci zostaną zmuszeni dostosować się do sytuacji albo zbudujemy własny model reklamy środowiskowej, która odetnie się od tego systemu akwizycyjnego.

Rozmawiała Anna Krzyżanowska

Sądzą nas technicy prawa
GAZETA WYBORCZA, 2014-10-23, MARCIN PIETRASZEWSKI, str.: 10


Pietraszewski
pyta o sprawiedliwość

Z Januszem Niemcewiczem rozmawia

Marcin Pietraszewski

Polski wymiar sprawiedliwości jest...

- ...pogrążony w kryzysie.

To nie kryzys wymiaru sprawiedliwości, tylko prawa i prawników. Zaczyna się już na studiach, a być może już w szkole średniej. Produkujemy złych prawników?

- Poziom młodych prawników jest bardzo nierówny. Mnożenie wydziałów prawa na różnych uczelniach doprowadziło do obniżenia średniego poziomu absolwentów. Oczywiście zdarzają się jednostki wybitne, ale odnoszę wrażenie, że jest to efekt ich własnej pracy, a nie systemu edukacji. Źle jest z nauczaniem logiki. Wielu adeptów zawodu ma trudności ze stosowaniem rozumowań prawniczych. W Trybunale Konstytucyjnym było to widoczne zwłaszcza w pytaniach prawnych sądów, gdy zdarzało się, że sędziowie, nie wykorzystując możliwości, jakie daje interpretacja prawa, kwestionowali jego konstytucyjność. Często, gdy słyszę o lukach w prawie, chodzi o luki w rozumowaniu prawniczym.

Widać rezultaty zmarginalizowania przedmiotów historyczno-prawnych i prawa rzymskiego na studiach. Instytucje prawne kształtowały się przez wieki. Jeśli nie wie się, jak prawo powstawało - nie można go dobrze interpretować. Jeśli ktoś widzi przepis, a nie dostrzega całego systemu, w którym on funkcjonuje, jest co najwyżej sprawnym technikiem prawa, ale nie prawnikiem.

Czego najbardziej brakuje sędziom? - Wyczulenia na prawa człowieka oraz argumenty stron. Sędziowie, zwłaszcza młodzi, często nie potrafią z szacunkiem wysłuchać, co ma do powiedzenia oskarżony, pokrzywdzony, adwokat, prokurator czy świadek. Nie potrafią wyjaśnić uczestnikom, dlaczego jedne argumenty uznali za słuszne, a inne odrzucili. Przez lata byłem adwokatem. Ludzie nie obrażają się na sąd, jeśli przegrają proces. Obrażają się, kiedy nie wiedzą, dlaczego przegrali. Człowiek powinien być traktowany w sądzie przyzwoicie, a z tym bywa różnie. Sędzia Mieczysław Szerer, który pisał o angielskim systemie prawnym, przytoczył w jednej z książek anegdotę. Znany brytyjski sędzia w trakcie procesu zauważył, że oskarżony o zabójstwo stoi na sali rozpraw. Zreflektował się, że nie pozwolił mu usiąść, przeprosił go za to, a godzinę później skazał na śmierć. To był wzorcowy stosunek do podsądnego. Przyzwoite traktowanie człowieka zwiększa autorytet sądu. A u nas? Sędziowie potrafią być bardzo wyniośli wobec stron procesu. I niepunktualni. Spóźnianie się to wyraz lekceważenia podsądnego. Wiadomo, że człowiek, który czeka przed salą rozpraw, przeżywa katusze. Jeśli jest spóźnienie, wypada wysłać protokolanta, żeby przeprosił i wyjaśnił.

Może to sposób podkreślenia niezawisłości?

- Niezawisłości nie manifestuje się brakiem kultury osobistej i okazywaniem wyższości. Istota niezawisłości jest u nas źle rozumiana. Traktuje się ją jak coś, co ma służyć sądowi i sędziom. A to każdy z nas ma prawo do niezawisłego sądu. Bycie niezawisłym to obowiązek, a nie przywilej sędziego. Obowiązkiem sędziego jest więc bezstronność, niezależność od innych władz i wpływów politycznych, a także niezależność wewnętrzna - niekierowanie się własnymi uprzedzeniami i upodobaniami. Wyroków się nie komentuje, bo to atak na niezawisłość sądów.

- Nie mam nic przeciwko krytycznemu ocenianiu wyroków. Nie powinni tego robić minister sprawiedliwości, posłowie czy komisje sejmowe, bo to są organy konstytucyjne. Natomiast dziennikarze, prawnicy? Proszę bardzo. Krytyka może pomóc w realizacji niezawisłości sędziów, bo być może oceniany zrozumie, że przesadził w przekonaniu o własnej nieomylności. Ale sędziowie niechętnie lub wcale nie mówią o swoich błędach.

- Sędziowie uważają, ze wraz z nominacją spłynął na nich autorytet urzędu i że przyznając się do błędu, ugodzą w ten autorytet. Nic bardziej mylnego. Autorytet trzeba zdobyć wcześniej, by być godnym objęcia urzędu. Wtedy przyznanie się do błędu autorytetowi nie zagrozi. Co jeszcze jest ważne? Sprawność? W sądach rejonowych sędziowie prowadzą po kilkadziesiąt spraw.

- Jest ważna. Jesteśmy w czołówce europejskiej, jeśli chodzi o liczbę sędziów na liczbę mieszkańców, i na końcu, jeśli chodzi o procent spraw załatwionych w stosunku do napływających. To dowodzi, że ze sprawnością jest kiepsko. Z drugiej strony ze statystyk wynika, że średni czas trwania spraw systematycznie się skraca. Najwięcej spraw ciągnących się latami jest w Warszawie, ale przez pryzmat stolicy oceniamy cały wymiar sprawiedliwości.

Ludzie widzą, że np. w Norwegii sąd wydał wyrok w procesie Andersa Breivika oskarżonego o zabicie kilkudziesięciu osób w kilka miesięcy. Dlaczego u nas to niemożliwe?

- Sprawa Breivika, mimo swojej wagi, nie była trudna dowodowo. Najważniejszym problemem była poczytalność oskarżonego. Mimo to rozprawa toczyła się przez ponad 40 dni. W1995 roku sprawa O.J. Simpsona, który nie przyznał się do podwójnego zabójstwa (zakończyła się uniewinnieniem), trwała osiem miesięcy, ale w tym czasie przeprowadzono ponad 130 rozpraw. A więc sprawność postępowania to dobra organizacja pracy, a nie pośpiech. U nas sądy wyznaczają dwie-trzy rozprawy w miesiącu, a potem robią przerwy. W ten sposób OJ. Simpsona sądzono by co najmniej pięć lat. Tam sąd prowadzi sprawę dzień po dniu - do wyroku. Ale to wymaga dobrego planowania. Sędzia od początku wie, co będzie robił w 2., a co w 30. dniu rozprawy. Nasi sędziowie albo nie potrafią, albo nie chcą tak sądzić. Czym innym jest przewlekłość śledztwa. Tam zatrzymuje się podejrzanego, kiedy są dowody. U nas najpierw zatrzymuje się, a potem szuka dowodów. Stąd biorą się „areszty wydobywcze". Adwokaci ironizują, że do sądu nie idzie się po sprawiedliwość, ale po wyrok.

- Człowiek idzie do sądu po sprawiedliwość, ale nie każdemu sąd wymierzy taką sprawiedliwość, jakiej on oczekuje. Ważne, by strony były sprawiedliwie traktowane. Ludzie na ogół nie znają prawa, ale powinni wiedzieć, co się dzieje na sali rozpraw. Sędzia powinien im tłumaczyć, dlaczego podjął jakąś decyzję, dlaczego jednemu świadkowi uwierzył, a drugiemu nie. Podsądny często nie ma o tym pojęcia. Uzasadnienia wygłaszane są bełkotliwie, pod nosem, używa się prawniczego slangu. Sędziowie zapominają, że do człowieka trzeba mówić takim językiem, by zrozumiał wyrok, bo jeśli go nie zrozumie, nie będzie go szanował. A jak nie będzie szanował wyroku, to nie będzie szanował sądu.

KIEDY PRAWNIK JEST DOJRZAŁY?

W sądach rejonowych orzekają trzydziestolatkowie. Decydują o życiu innych ludzi, bazując na własnych doświadczeniach.

- Kiedy czytam krytyczne publikacje prasowe dotyczące wyroków sądowych, jestem przekonany, że sędziom, którzy je wydali, zabrakło doświadczenia życiowego. Młodzi sędziowie niewiele wiedzą o życia A sędzia powinien być mądry - czyli wykształcony i doświadczony. Powinien „czynić sprawiedliwość", a nie tylko ją wymierzać. Łatwiej rozwiązywać nowe problemy, sędziowie potrafią być bardzo wyniośli. iniepunktualni.

jeżeli można się oprzeć na wcześniejszych doświadczeniach. Dlatego mówi się, że mądrość jest owocem dojrzałości. Nie tak dawno w jednym z sądów na Śląsku o alimentach dla matki małych dzieci decydował młody sędzia, który mieszkał z rodzicami. Nie miał pojęcia, ile kosztuje masło czy karton mleka. Radził tej kobiecie, by wysłała dziecko do żłobka i poszła do pracy. Nie wiedział, że w mieście nie ma żłobka i nie ma pracy. Starożytni odróżniali pojęcia „scientia" i „sapientia" - wiedza, którą można nabyć, i mądrość, która przychodzi z wiekiem. Ten sędzia miał może wiedzę, ale z mądrością było gorzej. Jak to zmienić?

- Urząd sędziego powinien być ukoronowaniem kariery prawnika, bo najlepszą szkołą prawa jest praktykowanie prawa. Sędziami powinni zostawać doświadczeni adwokaci, radcowie prawni, prokuratorzy. Oni występowali na różnych salach rozpraw, przed różnymi sędziami. Znają rzeczywistość z drugiej strony stołu sędziowskiego. Tymczasem sędzia po egzaminie sędziowskim zna tylko własną salę rozpraw. Czy widział pan sędziego, który obserwuje, jak pracuje bardziej doświadczony kolega? Nie ma takiego zwyczaju. Sędzia, który za młodu nabrał złych przyzwyczajeń, powiela je do końca i przekazuje aplikantom, kształtując ich na własny wzór i podobieństwo. Dzisiaj stanowisko sędziego stało się ukoronowaniem kariery referendarza sadowego i asystenta sędziego. To nieporozumienie. To są wysoko kwalifikowani urzędnicy sądowi, ale nie mają kwalifikacji do orzekania. Dodatkowo mury krajowej szkoły sędziowskiej opuszczą wkrótce pierwsi absolwenci, też młodzi i bez doświadczenia. Nie wierzę, żeby „czynienia sprawiedliwości" można się było nauczyć w szkole. Kiedy prawnik jest już doświadczony? Jak skończy czterdziestkę, pięćdziesiątkę? Wiek to chyba nie wszystko.

- To trudne pytanie, bo nie ma kryteriów dojrzałości. Kiedy kilkanaście lat temu w Ministerstwie Sprawiedliwości pracowaliśmy nad ustawą o ustroju sądów, przewidywaliśmy, że minimalny wiek sędziego najniższego szczebla to 35 lat - przy odpowiednim stażu w innym zawodzie prawniczym. Teraz, kiedy obniżone zostały wymagania niezbędne do wpisu na listę adwokatów czy radców prawnych, myślę, że granica powinna być wyższa - 40 lat. Najważniejsze jednak by o powołaniu adwokata czy radcy współdecydowali sędziowie, przed którymi występował. Oni najlepiej ocenią, czy ma dość wiedzy, doświadczenia i charakteru, by decydować o ludzkich losach.

Skoro to takie proste, dlaczego nie forsował pan tego pomysłu, będąc wiceministrem sprawiedliwości?

- W 2000 roku przygotowywaliśmy projekt ustawy o ustroju sądów powszechnych, który to umożliwiał. Ale Lech Kaczyński, ówczesny minister sprawiedliwości, spełnił oczekiwania środowiska sędziowskiego i wycofał projekt tej ustawy.

Dlaczego?

- Sędziowie przekonali go, że dobrzy adwokaci z przyczyn finansowych nie zechcą orzekać w sądach, zwłaszcza tych niższej instancji. To nieprawda. Stanowisko sędziego jest już atrakcyjne. Początkujący sędzia sądu rejonowego zarabia prawie 8 tys. zł miesięcznie. Sędzia sądu apelacyjnego około 14 tys. Dla wielu adwokatów to duże pieniądze, bo teraz na każdym rogu jest po kilka kancelarii adwokackich. Adwokatom coraz trudniej o klientów, bo w Polsce nie ma tradycji korzystania z fachowej pomocy prawnej. Już zdarzają się przypadki rezygnacji z zawodu. Myślę, że nie byłoby problemu z wyborem nowych sędziów spośród doświadczonych prawników. Przecież nie mówimy o wymianie wszystkich sędziów, tylko powoływaniu na zwolnione stanowiska. Trzeba jednak skończyć z widocznym od lat dzieleniem kandydatów do urzędu sędziego na „swoich" - wywodzących się z zamkniętego środowiska sądowego - i „obcych" - przychodzących z innych zawodów. Dlaczego nie wrócić do pomysłu z 2000 roku?

- Krajowa Rada Sądownictwa dostrzegła, że ponad 90 proc. sędziów sądów rejonowych powołuje się spośród referendarzy i asystentów, a więc ludzi młodych i bez doświadczenia. Uznała, że najlepszym rozwiązaniem problemu jest lekceważenia podsądnego powrót instytuq'i asesorów, a więc również ludzi młodych i bez doświadczenia. Taki projekt ustawy jest już w Sejmie. Asesor to prawnik, który po aplikaq'i i zdaniu egzaminu przez kilka lat samodzielnie orzeka w sądzie i potem może uzyskać nominację sędziowską. Koncepcja asesury polega na tym, że człowiek uczy się sądzenia, wydając wyroki. A powinien orzekać dopiero wtedy, gdy już umie sądzić. W przeciwnym wypadku jest to nauka na koszt i ryzyko podsądnego. Według tego projektu asesor będzie wydawał wyroki przez pięć lat nawet wtedy, gdy jego orzecznictwo zostanie kilkakrotnie ocenione negatywnie i w rezultacie nie dostanie nominacji. Po pięciu latach podsądny dowie się, że jego sprawę rozstrzygnął ktoś, kto nie nadawał się na sędziego. To nie wróży dobrze na przyszłość.

JAK TWORZYMY SŁABE PRAWO?

Produkujemy słabych prawników, tworzymy też słabe prawo...

- Jako wiceminister sprawiedliwości zajmowałem się legislacją i pamiętam, że przejście przez procedury tzw. uzgodnień międzyresortowych przypominało drogę przez mękę. Każdy projekt musi być opiniowany przez różne ministerstwa i urzędy, które mają własne interesy i chcą je przy okazji załatwić. A przecież dobre prawo powinno być precyzyjne i spójne. Musi być też zrozumiałe - także dla ludzi bez wykształcenia prawniczego. Musi być stabilne, nie można go co chwilę zmieniać. Starożytni Grecy powtarzali, że świeża powinna być żywność, a prawo musi być stare. Zgadzam się. Prawo powinno obrosnąć praktyką, orzecznictwem, komentarzami - wtedy dobrze funkcjonuje i staje się częścią systemu.

Pod koniec każdej kadencji Sejmu posłowie chwalą się, ile nowych ustaw wprowadzili w życie.

- W jednej ze spraw Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucyjną zasadą zaufania do państwa to, że w ciągu kilku lat Sejm trzykrotnie zmieniał przepisy dotyczące osób kontynuujących pracę po przejściu na emeryturę-tak w praktyce realizuje się postulat stabilności prawa. Często sędziowie Trybunału pytają posłów reprezentujących Sejm, czym kierował się ustawodawca, zmieniając przepis. A poseł odpowiada, że sam nie brał udziału w pracach nad ustawą, a z dokumentów nie wynika, jaki był cel przepisu. Przed laty w Sejmie odbywały się długie merytoryczne debaty na temat uchwalanych ustaw, ale to minęło. Dzisiaj są oświadczenia klubowe: na mównicę wychodzi poseł z kartką i przez dziesięć minut czyta, co mu napisali. Sala jest pusta, nikogo to nie interesuje, nie ma dyskusji, więc nie wiadomo, czy problem można rozwiązać w inny sposób. Poza posłami z komisji większość nie ma pojęcia, o co chodzi. Dostają potem od klubu wytyczne w sprawie głosowania. Tak się tworzy prawo. To jak powinna wyglądać idealna droga tworzenia przepisów prawa?

- Najpierw trzeba ustalić, co się chce osiągnąć przez uchwalenie prawa - to zadanie polityków. Potem trzeba wiedzieć, jak to zrobić, a więc trzeba dobrze znać materię, którą chce się uregulować - do tego potrzebni są eksperci. W końcu trzeba umieć sformułować spójne i precyzyjne przepisy, niesprzeczne z innymi ustawami - tym powinni się zajmować profesjonalni legislatorzy. Dobrze byłoby, gdyby posłowie, którzy otrzymają dobrze przygotowany projekt, ograniczyli swoją twórczość, a jeśli nie mogą powstrzymać się od poprawek, wprowadzali je w porozumieniu z ekspertami i legislatorami Dobrze jest również konsultować projekty - na etapie ich tworzenia - ze środowiskami, których przepisy będą dotyczyć, by uzyskać ich akceptację, a co najmniej zrozumienie. A przede wszystkim nie można się spieszyć. Kiedy Piłsudski ponaglał komisję kodyfikacyjną, usłyszał od jej przewodniczącego: „Nie można się spodziewać prędko owoców pracy, jeśli te owoce mają być dojrzałe".

C0 CHWILA POPRAWIAMY NIEDORÓBKI

Posłowie są przekonani, że nawet jak coś zepsuli, zawsze mogą uchwalić nową ustawę.

- Dostałem kiedyś sygnał z Senatu, że w komisji rolnictwa postanowiono zmienić kodeks cywilny. Pobiegłem na posiedzenie komisji i po przeczytaniu poprawki wyjaśniłem senatorom, że tak kodeksu zmienić nie można. Przewodniczący komisji odparł, że jeśli to, co proponują, jest

Janusz Niemcewicz byt katowickim sędzią, potem śląskim adwokatem broniącym m.in. działaczy opozycji. W latach 1993-97 poseł Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności. Wiceminister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka.

Członek Państwowej Komisji Wyborczej.

Uczy aplikantów Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach.

takie głupie, to Sejm i tak zmiany odrzuci. Na szczęście pomysł upadł już na posiedzeniu Senatu. A jak w ogóle powstał? Senatorowie pracowali nad jakimiś szczegółowymi przepisami rolniczymi i dowiedzieli się, że kodeks cywilny te kwestie reguluje inaczej. Postanowili więc zmienić kodeks. To przykład, jak nie należy tworzyć prawa. Ale ile przepisów udało się uchwalić w podobny sposób? Żeby być sprawiedliwym, prawo można psuć nie tylko w Sejmie czy Senacie. „Za moich czasów", a nie sądzę, by wiele się zmieniło, w ministerstwach była praktyka, że jak były trudności z uzgodnieniami resortowymi albo z ekspertami, projekt przepychało się jako projekt grupy posłów. Wiem, co mówię, bo sam nie jestem bez grzechu.

Kibice pobili się na stadionie, wprowadzono sądy doraźne. Narodowcy bili się 11 listopada, zakazano używania kominiarek podczas zgromadzeń. Jak się panu podoba tworzenie prawa pod wpływem wydarzeń?

- To błąd. Nie można tworzyć prawa pod wpływem chwilowych potrzeb. W dodatku takie doraźne zmiany z reguły są tworzone w pośpiechu i zawierają błędy legislacyjne. Niedoróbki powodują konieczność nowych zmian. Dlatego ponad połowa ustaw to ustawy nowelizujące. Panuje u nas irracjonalna wiara w skuteczność ustawy. Coś się dzieje, uchwalamy ustawę i myślimy, że rzeczywistość się zmieni. Chyba Krzysztof Teodor Toeplitz napisał w latach 70., kiedy uchwalono ustawę o jakości wyrobów i usług, że od tej ustawy dachy nie przestaną przeciekać. Przeciekały, choć w ustawie napisano, że należy dążyć do wytwarzania wyrobów 0 wyższej jakości. Chcielibyśmy też, by na wszystko był wyraźny przepis zwalniający od myślenia. Kiedy niedawno pod zamkniętymi drzwiami szpitala zmarł pacjent, odpowiedzialny urzędnik powiedział, że nie ma przepisu zakazującego zamykania drzwi do szpitala. Ułatwienie dostępu do zawodów prawniczych było błędem?

- Nieporozumieniem było twierdzenie, że w XXI wieku adwokatura czy radcostwo były zawodami zamkniętymi. Tak było 40 lat temu, kiedy ja wchodziłem do palestry. Na aplikacji w Katowicach było wtedy maksymalnie 25 osób. Teraz jest około 450. Dlatego ułatwienie dostępu polegało raczej na obniżeniu wymagań niż na usunięciu barier. Poza tym zminimalizowano wpływ samorządu zawodowego na dobór kandydatów do zawodu i to moim zdaniem był błąd. Jeśli samorząd ma niewielki wpływ na to, kto wchodzi do korporacji, jego odpowiedzialność za poziom członków, także etyczny, też jest niewielka.

Młodzi ludzie idą do adwokatury dla pieniędzy?

- Przy tym przyroście liczby kancelarii adwokatura staje się zawodem niezbyt atrakcyjnym finansowo, może z wyjątkiem Warszawy i największych kancelarii gospodarczych.

Najgorsi wypadną z branży?

- Tak można powiedzieć o szewcach. Jak szewc panu źle zreperuje buty, następnym razem wybierze pan innego. A ile razy w życiu się pan rozwodzi, ma pan sprawę kamą czy walczy o spadek? Jak lekarz spaprze panu operację wyrostka robaczkowego, nie pójdzie pan z drugim wyrostkiem do innego lekarza. Podobnie jest z prawnikami - jedna spaprana sprawa może panu zniszczyć życie. Wśród prawników rynek działa źle. Działają znajomości, siła przebicia i umiejętność autoreklamy. To oczywiście nie zawsze idzie w parze z klasą zawodową. Wczoraj ktoś zadzwonił, przedstawiając się jako pracownik kancelarii prawnej. Nie wiedząc, z kim rozmawia, zaoferował pomoc w uzyskaniu odszkodowania 1 spytał, czy ja albo ktoś z rodziny takiej pomocy nie potrzebujemy. Nie wiem, czy taki był cel szerokiego otwarcia dostępu do zawodów prawniczych.

CZY SĄD MA ZDROWY ROZSĄDEK?

Czy w sądzie jest miejsce na zdrowy rozsądek? Ostatnio głośno było o schizofreniku, który na kilka lat trafił do aresztu, bo pisał listy z groźbami. Za kratkami wylądował też chory człowiek, który ukradł batonik za 99 groszy.

- Bez zdrowego rozsądku nie będzie dobrego wymiaru sprawiedliwości. Jest jasne, że człowiek niepoczytalny nie może być karany. Ale czy w tych sprawach zasięgano opinii psychiatrów, jaka ona była - tego nie wiem. Dlatego nie oceniam konkretnej sprawy.

Nasze prawo jest bardzo elastyczne. Sędzia dysponuje całym wachlarzem kar. Może też umorzyć sprawę z powodu znikomej szkodliwości, może odstąpić od wymierzania grzywny, jeśli widzi, że nie da się jej ściągnąć. Może odstąpić od karania aresztem, gdy widzi, że sprawca nie będzie mógł odbyć kary. Żeby z tych możliwości korzystać, trzeba, po pierwsze, pewnej biegłości w posługiwaniu się prawem, a takiej młodzi sędziowie jeszcze nie mają i, po drugie, trzeba przed sobą widzieć nie oskarżonego, tylko człowieka z jego przeszłością, sytuacją rodzinną, stanem psychicznym. Czasami sędziom brakuje wrażliwości i empatii. Tego nie nabywa się za stołem sędziowskim To trzeba mieć, zanim się zacznie osądzać ludzi. Czy sędziowie, którzy łamią prawa podsądnego, ponoszą jakieś konsekwencje? Czy w ogóle karze się leniwych, niechlujnych sędziów?

- Jeśli sędzia dopuści się zaniedbań w zakresie sprawności postępowania, prezes sądu może mu zwrócić uwagę. Sąd, który rozpoznaje odwołanie od orzeczenia wydanego przez sędziego, może wytknąć mu uchybienie. Jeśli uwagi lub wytknięcie powtarzają się, awans finansowy sędziego zostaje spowolniony. Tego rodzaju interwencje prezesa lub sądu zdarzają się jednak bardzo rzadko. Za rażącą obrazę przepisów, uchybienie godności sędziego, także poza służbą, i inne przewinienia sędzia może być ukarany przez sąd dyscyplinarny karą od upomnienia do złożenia z urzędu. Najczęstszym przewinieniem dyscyplinarnym sędziów jest, 0 ile wiem, nieterminowe pisanie uzasadnień. Sądownictwo dyscyplinarne wszystkich zawodów jest narażone na zarzut korporacyjnej solidarności i czasem ten zarzut jest uzasadniony. Ale w ostatnich latach, zwłaszcza od kiedy rozprawy dyscyplinarne stały się jawne, sprawność i surowość dyscyplinarek wzrosła. Sędziowie, uniewinniając oskarżonych, często wytykąją błędy prokuraturze 1 policji. Nigdy jednak nie piętnują sędziów, którzy potrafili trzymać kogoś latami w areszcie.

- Prokurator, którzy przegra sprawę aresztową, z reguły broni się, że to nie on, ale sąd aresztował oskarżonego. Problem w tym, że w sądach rejonowych, które stosują areszt, pracują najmniej doświadczeni sędziowie, często nieprzygotowani do podejmowania takich decyzji. W czasie, który ma do dyspozycji sędzia, bardzo trudno ocenić wartość dowodów. Do dyżurującego sędziego przywożą tomy akt, podsłuchy, policja albo ABW czy CBA doprowadza podejrzanego, prokurator popiera wniosek, a początkujący sędzia ma podjąć decyzję. Boi się, że oddalając wniosek o areszt, zmarnuje pracę prokuratury i organów ścigania. Decyduje nie tyle na podstawie dowodów, ile zaufania do prokuratora. Dlatego prokurator nie może zasłaniać się sądem, gdy areszt okaże się bezpodstawny.

Słowo „doświadczenie" ciągle wraca.

- Kiedy byłem na aplikacji adwokackiej, mój patron zlecił mi analizę sprawy pewnego zabójstwa. Podszedłem do tego poważnie, przestudiowałem akta, wynotowałem wszystkie istotne szczegóły i je zreferowałem. W dniu rozprawy mój patron poszedł jednak do sądu, bo sam chciał rzucić okiem na akta. I już na pierwszej stronie, w wykazie rzeczy znalezionych na miejscu zbrodni, znalazł nieścisłość, na której oparł obronę i doprowadził do uniewinnienia oskarżonego. Ja to oczywiście przeoczyłem. Znałem akta na pamięć, a nie potrafiłem dostrzec tego, co istotne. Trzeba lat praktyki, by nabyć tę umiejętność. Aresztowanie człowieka to duża odpowiedzialność. Można komuś złamać życie.

- Dlatego po raz kolejny podkreślę rolę doświadczenia. Oczywiście sędzia może się pomylić. Lepiej jednak, gdyby puścił wolno litycznego sprawcę, podejrzanego o dokonanie najcięższego nawet przestępstwa, niż trzymał za kratami niewinnego człowieka. Bo potem okazuje się, że człowiek siedzi pięć lat bez dowodu, i wychodzi wrak człowieka. W mojej karierze najdłuższy areszt zakończony uniewinnieniem trwał siedem lat. Wkrótce po wyroku klient zmarł.

Sprawa dotyczyła zabójstwa?

- A gdzie tam! To była sprawa gospodarcza, prowadzona jeszcze w PRL-u.

OSTATNI OSKARŻONY

Pamięta pan swojego pierwszego podsądnego?

- Nie pamiętam pierwszego oskarżonego, zapamiętałem za to ostatniego. W latach 70. byłem asesorem w Sądzie Rejonowym w Katowicach. Sprawa dotyczyła czynnej napaści na mi-licjanta. Wchodzę na salę rozpraw i widzę prawie dwumetrowego funkcjonariusza, który był pokrzywdzonym. Na ławie oskarżonych siedziała zaś niska, drobniutka kobieta. Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić, że sponiewierała tego milicjanta. Zapytałem więc prokuratora, czy cofa oskarżenie. Stwierdził, że nie może, więc uniewinniłem oskarżoną. To był czas, gdy wystarczyło, że milicyjna czapka spadła na ziemię, a już robiono sprawę. Inna rzecz, że te czapki spadały dość często.

Dlaczego przeszedł pan do adwokatury?

- Zauważyłem, że gdy przemawiał adwokat lub prokurator, to zaczynałem myśleć: co ty mi tu opowiadasz i zabierasz czas, kiedy ja to wszystko wiem. Trochę władzy w tym wieku daje poczucie nieomylności. Na szczęście w porę zorientowałem się, że technicznie jestem sprawny, ale brakuje mi dojrzałości i doświadczenia, o którym tak wiele tutaj mówię. Nie wykluczałem, że wrócę do sądu, byłem wtedy kawalerem, czułem, że wszystko jeszcze przede mną. Złośliwi powiedzą, że odszedłem dla pieniędzy, bo wtedy w sądzie zarabiało się źle. Pieniądze nie miały z tym jednak nic wspólnego.

Czy kiedykolwiek było panu wstyd, że musi stosować takie, a nie inne przepisy prawa?

- Najbardziej krzywdzącymi ludzi przepisami, z jakimi się zetknąłem, było prawo kanie stanu wojennego, ale ja byłem wtedy po właściwej stronie. Kiedy w jednej ze spraw występowałem w obronie niesłusznie oskarżonego opozycjonisty, sędzia, uzasadniając wyrok, powiedział, że argumentowałem „jak prawnik z Ugandy". Po latach, gdy Sąd Najwyższy zmienił ten wyrok, okazało się, że to sąd był bliski standardów ugandyjskich. Ten sędzia jednak nigdy się nie wstydził.

Jak pan widzi przyszłość wymiaru sprawiedliwości? Zapaść będzie się pogłębiała czy jest jakieś światełko w tunelu? I czy środowisku w ogóle zależy na zmianach?

- Zmiany już są widoczne. Zwłaszcza strona materialna sądów, ich wyposażenie jest nieporównywalne z tym, co było 20 lat temu. Pilnej poprawy wymaga sytuacja administraq'i sądowej. Jest jej za mało i jest źle wynagradzana. Nie doceniamy jej wpływu na sprawność postępowania. Co do sędziów, obawiam się, że zmiany nie idą w dobrym kierunku. Słychać głosy, że należy im się szczególna pozycja, bo pełnią misję. Ja wolałbym określenie „pełnią służbę". Boję się sędziów ogarniętych poczuciem misji. Wolę takich, którzy po prostu dobrze sprawują swój urząd. Wrodzony optymizm mówi mi, że będzie ich coraz więcej. Ale jestem też realistą i sądzę, że jeszcze na to poczekamy, df



Rynek weryfikuje, ale nie przesadzajmy
Jacek Świeca 22-10-2014, ostatnia aktualizacja 22-10-2014 19:48
Ostatnio na łamach Rzeczpospolitej rozgorzała dyskusja o poziomie aplikacji prawniczych, jak również zasadności otwierania zawodów prawniczych - pisze Jacek Świeca, radca prawny.
Przyczynkiem do niej była publikacja redaktor Ewy Usowicz z dnia 30 września 2014 r. pt. „Prawników jak chińczyków". Pani Redaktor absolutnie słusznie zauważyła, że ilość osób kończących rokrocznie aplikację jest niezwykle duża, co przekłada się na problemy z pracą świeżo upieczonych radców prawnych i adwokatów. Absolutnie zgadzam się z Autorką, iż dostęp do zawodów prawniczych powinien być „otwarty", tj. dostępny w równym stopniu dla wszystkich.
Nie mogę zatem zgodzić się z repliką mec. Andrzeja Kalwasa, który, w artykule polemicznym z dnia 9 października 2014 r. pt. „Czy jest to w interesie publicznym" podważa zasadność „otwarcia" zawodów prawniczych przez ustawę „lex Gosiewski". Ustawa ta umożliwiła większości prawnikom możliwość zdobycia tytułu zawodowego, która to możliwość, nie wchodząc w szczegóły, była przed rzeczoną reformą, delikatnie mówiąc skutecznie uniemożliwiona. Autor błędnie również, w mojej ocenie, łączy „lex Gosiewski" z obecnie wdrażanymi ustawami deregulacyjnymi.
Zwracam uwagę, iż „lex Gosiewski" miała tylko i wyłącznie na celu udostępnienie do aplikacji i tytułów zawodowych każdemu na równych zasadach, co, również delikatnie rzecz ujmując, nie miało miejsca wcześniej.
Ustawy deregulacyjne zaś, i tutaj absolutnie z mec. Kalwasem się zgadzam, doprowadzić mogą niebawem do absurdu, tj. udostępnienia sal sądowych dla osób, które nie tylko nie są członkami samorządu zawodowego, ale przede wszystkim do wykonywania zawodu profesjonalnego pełnomocnika, nie są przygotowane.
Odnosząc się do dalszej części wywodu mec. Andrzeja Kalwasa, pragnę się nie zgodzić z twierdzeniem, jakoby samorządy pozbawione zostały uprawnień do kwalifikowania poszczególnych osób do wykonywania zawodu. Czemu zatem służą kolokwia i egzaminy przeprowadzane w trakcie aplikacji, organizowane wewnętrznie, jak nie przeprowadzaniu kwalifikacji, o której pisze Autor? Nie zgadzam się także z twierdzeniem, jakoby świeżo upieczonych adwokatów i radców prawnych oszukano. W warunkach gospodarki wolnorynkowej to właśnie rynek (nadzorowany jednak, co się nie zmieniło, przez samorząd radcowski i adwokacki) weryfikuje kto utrzyma się na nim, a kto powinien poszukać sobie innego zajęcia. Decydują kwestie indywidualne. Czy to ma być powód, aby ograniczyć dostęp do zawodu? Słusznie zauważa zatem redaktor Usowicz, że prawnik to piękny zawód, ale dla wytrwałych. Tej wytrwałości życzyć należy każdemu prawnikowi.
Autor jest radcą prawnym, partnerem zarządzającym w Kancelarii Prawnej Świeca i Wspólnicy sp.k.
rp.pl
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 10 27

RADCY NAGRODZĄ MAGISTRA
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-27, . BORK, str.: C2 3

RADCY NAGRODZĄ MAGISTRA
RZECZPOSPOLITA, 2014-10-27, . BORK, str.: C2


Radcy nagrodzą magistra


KONKURS Osiem tysięcy złotych otrzyma autor pracy dotyczącej radców prawnych.

Już po raz szósty prezes Krajowej Rady Radców Prawnych przyzna wyróżnienie dla autorów prac magisterskich.

Do konkursu mogą się zgłaszać ci, którzy obronili prace po i maja 2008 r. i otrzymali Co najmniej dobrą ocenę. Praca powinna dotyczyć jednego ż kilku tematów: wykonywania zawodu radcy prawnego, deontolo-gii zawodowej, działalności samorządu radców prawnych, rynku usług prawniczych poza granicami Polski, udziału profesjonalnego pełnomocnika w procesie karnym lub ochrony praw człowieka w działalności radcy prawnego.

Prace można nadsyłać do 16 stycznia 2015 r. Wyniki zostaną ogłoszone 23 stycznia.

Szczegóły dotyczące konkursu można znaleźć na stronie internetowej Krajowej Rady Radców Prawnych: www.kirp.pl. Patronem medialnym konkursu jest „Rzeczpospolita".

Organizatorzy podkreślają, że ideą konkursu jest popularyzacja tematyki organizacji i zasad działania samorządu radcowskiego, funkcjonowania zawodu radcy prawnego jako zawodu zaufania publicznego, zasady etyki. -bork
ODPOWIEDZ