Przegląd prasy

Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 10


Gorący okres szkoleniowy u adwokatów i radców
Adwokaci i radcy wracają do szkół
Nowe stawki karne
Profesjonaliści kontratakują
Nie wytrzymałem w seminarium

Gorący okres szkoleniowy u adwokatów i radców
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-10, KATARZYNA BOROWSKA, str.: C2


Gorący okres szkoleniowy u adwokatów i radców
zawody prawnicze i Władze samorządów prawniczych zastanawiają się, czy będą mogły nadal karać tych, którzy nie doskonalą swojej wiedzy

KATARZYNA BOROWSKA

Radcy prawni i adwokaci mają do końca roku czas na zbieranie punktów za doskonalenie zawodowe. U radców prawnych cykl szkoleniowy trwa trzy lata, adwokaci rozliczają się z końcem każdego roku. W izbach trwa więc intensywne szkolenie, bo większość prawników zostawia zbieranie punktów na ostatnią chwilę. Tymczasem władze obu samorządów czekają na uzasadnienie orzeczenia Sądu Najwyższego. W sprawie radcy prawnej niewywiązującej się z obowiązku szkoleniowego SN orzekł bowiem, że nie ma możliwości karania jej za to dyscyplinarnie.

Kto pamięta o szkoleniu - To rozstrzygnięcie dotyczy jednostkowej sprawy. Kiedy zapoznamy się z argumentacją Sądu Najwyższego zawartą w uzasadnieniu, zastanowimy się w Krajowej Radzie Radców Prawnych nad ewentualną zmianą regulacji - mówi Ewa Stompor-Nowicka, wiceprezes KRRR

Zastępca rzecznika dyscyplinarnego radców prawnych podkreślała podczas rozprawy przed Sądem Najwyższym, że w związku z niedopełnieniem obowiązku szkoleniowego w pierwszym cyklu (trwał od i stycznia 2009 r. do 31 grudnia 2011 r.) wytoczono ok. 30 dys-cyplinarek. Co prawda na początku z obowiązku szkoleniowego nie wywiązało się aż 1,5 tys. osób, jednakże dano im drugą szansę.

Jak przebiega obecny cykl?

- Wielu radców prawnych wywiązuje się z obowiązku w ostatniej chwili - przyznaje Zbigniew Pawlak, wiceprezes KRRP i dziekan okręgowej izby bydgoskiej. - Z jesiennego spotkania dziekanów wynikało, że jeszcze około 20 proc. radców nie wykazało całkowitego wywiązania się z obowiązku doskonalenia zawodowego. Jednak z naszych doświadczeń wynika, że właśnie w ostatnich tygodniach radcy przypominają sobie.o dostarczeniu dokumentów zaświadczających o ukończeniu studiów czy szkoleń. Większą popularnością cieszą się także szkolenia organizowane przez izby - mówi wiceprezes. Podkreśla, że okres szkoleniowy zostanie podsumowany na początku roku.

Dodaje też, że w przeszłości nie wobec wszystkich radców, którzy nie wywiązywali się z obowiązku, stosowano kary dyscyplinarne. Czasem poprzestawano na tzw. ostrzeżeniu, zwłaszcza jeśli radcy brakowało kilku punktów, ale brał udział w szkoleniach i część punktów zdobył.

Przedstawiciele samorządu radcowskiego nie spodziewają

►C0 MÓWIĄ PRZEPISY

Etyka a szkolenia

Zgodnie z prawem o adwokaturze adwokaci i aplikanci podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej m.in. za postępowanie sprzeczne z prawem, zasadami etyki lub godności zawodu bądź naruszenie obowiązków zawodowych. Z kolei kodeks etyki adwokackiej określa, że obowiązkiem adwokata jest stałe podnoszenie kwalifikacji zawodowych i dążenie do utrzymania wysokiej sprawności zawodowej. Ustawa o radcach prawnych określa, że radca prawny i aplikant podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej m.in. za zawinione nienależyte wykonywanie zawodu radcy prawnego, za czyny sprzeczne ze ślubowaniem radcowskim lub z zasadami etyki radcy prawnego. Zgodnie z kodeksem etyki obowiązkiem radcy jest dbałość o rozwój zawodowy poprzez kształcenie ustawiczne. Jest on obowiązany brać udział w szkoleniach zawodowych na zasadach określonych przez organ samorządu.

się jednak spadku zainteresowania szkoleniami w związku z orzeczeniem Sądu Najwyższego. Wskazują m.in., że obowiązek doskonalenia zawodowego wynika z kodeksu etyki radcy prawnego.

- W wypadku szkoleń organizowanych przez Krajową Radę mamy już zarezerwowane miejsca do połowy przyszłego roku. Nie jest więc tak, że radcy prawni nie chcą się kształcić - podkreśla mec. Stompor-Nowicka.

Adwokaci mają rok

Adwokaci, inaczej niż radcy prawni, rozliczają się w cyklu rocznym. Muszą się wykazać zdobytymi punktami do 31 grudnia.

- Uważam, że nasze przepisy dają prawo do dyscyplinowania adwokatów, którzy nie wywiązują się z obowiązku szkoleniowego - mówi Jerzy Zięba, członek prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej.

Przyznaje jednak, że również przedstawiciele samorządu adwokackiego będą się chcieli wnikliwie zapoznać z uzasadnieniem SN w sprawie dotyczącej kary za niewy-wiązanie się z obowiązku szkoleniowego radcy prawnej. Zauważa, że także u adwokatów okres przed końcem roku to czas intensywnego szkolenia się. m

@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.borowska@rp.pl

Adwokaci i radcy wracają do szkół
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-10, JOANNA KOWALSKA, str.: B11


Adwokaci i radcy wracają do szkół


Dzień Prawnika

Joanna Kowalska joanna.kowalska@infor.pl

Tegoroczny Europejski Dzień Prawnika odbywa się pod hasłem edukacji młodzieży. Dziś w całym kraju w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnym adwokaci i radcowie prawni poprowadzą lekcje na temat podstaw prawa i zawodu prawnika.

W tym roku mecenasi pojadą do mniejszych miast i wsi, promując ideę praworządnego państwa prawnego wśród młodzieży. Uczniowie dowiedzą się m.in. o zagrożeniach, z jakimi mogą się spotkać na co dzień, i o problemach związanych z korzystaniem z internetu. Prawnicy powiedzą też, czym jest tajemnica zawodowa i etyka polskich prawników.

W ramach obchodów w Sali Kolumnowej Sejmu RP odbędzie się też konferencja dotycząca retencji danych telekomunikacyjnych. Prelegenci opowiedzą m.in., jak gromadzenie tego rodzaju danych pomaga w zwalczaniu przestępczości czy prowadzeniu postępowań karnych, a także jak wygląda retencja w świetle orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.

Odbywający się corocznie 10 grudnia Europejski Dzień Prawnika ustanowiła Rada Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy (CCBE). Odbywa się on we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej. Organizatorami projektu w Polsce są Naczelna Rada Adwokacka oraz Krajowa Rada Radców Prawnych.

Założeniem warsztatów i konferencji jest promowanie podstawowych wartości wymiaru sprawiedliwości i zawodu prawnika broniącego praw człowieka.

Patronat medialny nad wydarzeniem sprawuje DCP.

Nowe stawki karne
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-10, . BORK, str.: C3


Nowe stawki karne


PRAWO KARNE Wynagrodzenie za obronę także dla radców.

50 proc. stawki minimalnej otrzyma adwokat lub radca prawny za udział w posiedzeniu dotyczącym tymczasowego aresztowania. Za dokonanie czynności procesowej w toku postępowania sądowego - 25 proc. stawki przewidzianej za obronę w sprawie, w której czynność ma być dokonana.

Takie zmiany w rozporządzeniach dotyczących stawek adwokackich i radcowskich proponuje minister sprawiedliwości.

Wynikają one ze zmiany procedury karnej, która zacznie obowiązywać od lipca 2015 r. Daje ona uprawnienia do występowania w roli obrońców w sprawach karnych radcom, dlatego nowe rozporządzenie przewiduje stawki za obronę także dla nich. —bork

Profesjonaliści kontratakują
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-10, ARKADIUSZ KOPER, str.: I5


Felieton


Profesjonaliści kontratakują

Arkadiusz Koper zęsto w dyskusjach o przyszłości samorządów zawodów zaufania pubficznego, a takim jest mój, radcowski, słychać pytanie: co robicie dla swoich członków? Równie często słyszę odpowiedź: wiele... Niewiele jednak z niej wynika. Dziś, gdy do samorządów zawodowych należą setki tysięcy osób, trudno oczekiwać, że nasze działania będą dla wszystkich widoczne. Warto zwrócić uwagę, że w 2013 r. w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie dokonaliśmy wpisu na listę radcowską numer 11000! Tylko w tej jednej izbie spośród 19 radcowskich i 24 adwokackich.

To tysiące doskonale wykształconych, świetnych prawników, którzy mają prawo oczekiwać od władz swojego samorządu, że skutecznie wesprze ich rynkowe szanse. Konkurujemy bowiem nie tylko ze sobą wzajemnie, ale również z dziesiątkami tysięcy nieprofesjonalistów, którzy bezpardonowo atakują rynek, rozpychając się na nim już nie łokciami, ale pięściami. Kiedy wchodzę do któregoś z warszawskich sądów, dostaję pęk ulotek reklamowych z hasłami, których nawet pobieżna analiza może przyprawić o zawrót głowy. Jak bowiem wytłumaczyć informację, że ktoś poprowadzi KAŻDY rozwód za 200 zł? Jak zrozumieć przekaz: „porady prawne - w każdej sprawie. Od karnych po rodzinne. Cena 50 zł"? Dodam, że para się tym jedna osoba. Bez ukończonej aplikacji, ale chyba obdarzona ogromnym prawniczym ego. Jak z tym walczyć?

Kiedyś w artykule wstępnym do „Rzeczy o Prawie" redaktor prowadzący poradził samorządom zawodów prawniczych, żeby nie narzekać, ale działać. To, przyznam, rozsądne słowa. Narzekaniem bowiem nie pomożemy radcom prawnym walczyć z nieuczciwą konkurencją. Nie pomożemy im zbudować przewagi konkurencyjnej na rynku usług prawnych. Nasi członkowie zaś mają prawo wymagać od nas, by za składki, które płacą, prowadzić skuteczne działania na ich rzecz.

Kilkakrotnie już widzieliśmy w różnych miastach próby prowadzenia kampanii wizerunkowych zawodów prawniczych. Sprowadzały się one jednak zwykle do powieszenia kilku (góra) billboardów oraz oplakatowania sądów. Trwało to kilka tygodni, a potem cisza. Nic się nie działo. W Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie przyjęliśmy zupełnie inne podejście. Owszem, mamy billboardy (nawet wielkoformatowe - co widać np. w Warszawie), mamy plakaty do sądów, mamy mniejsze citylighty. To jednak nie wszystko. Skorzystaliśmy z najnowszych doświadczeń w kreowaniu popytu na profesjonalne usługi i zastosowaliśmy w internecie reklamę natywną - czyli taką, która ma największy stopień „przyswajania treści przez odbiorców". Widać nas również na portalach prawniczych i biznesowych. A to tylko pierwsza odsłona naszej akcji. W przyszłym roku planujemy dwukrotną zmianę wyglądu, przekazu i haseł kampanii -tak by dotrzeć do największej liczby potencjalnych klientów. Nie tylko biznesowych, ale również osób fizycznych. Nie narzekamy zatem, ale działamy.

Autor jest wicedziekanem Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.

Nie wytrzymałem w seminarium
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-10, KATARZYNA BOROWSKA, str.: I2


♦JAK ZOSTAŁEM PRAWNIKIEM...
-Jerzy Kozdroń

WICEMINISTER SPRAWIEDLIWOŚCI, RADCA PRAWNY dla „Rzeczpospolitej"

Nie wytrzymałem w seminarium

Podobno już po nominacji sędziowskiej musiał pan pracować na budowie.

Jerzy Kozdroń: Miałem taki epizod w życiu. Rada Państwa odwołała mnie bowiem 17 grudnia 1981 r. ze stanowiska sędziego.

Czym się pan naraził?

Byłem sędzią prowincjonalnym, pracowałem w małej miejscowości. Po wprowadzeniu stanu wojennego zebrałem młodych prawników - adwokatów, prokuratorów. Gremialnie rzuciliśmy legitymacje partyjne. Władze stanu wojennego szukały prowodyra. Wyszło na to, że to ja. Trzeba było mnie ukarać, pozbawiono stanowiska. Próbowałem szukać pracy w różnych firmach, ale był zakaz zatrudniania mnie. W końcu znajomy zaproponował mi pracę robotnika na budowie zakładów celulozowych.

Długo tam pan pracował?

Niedługo. Szybko na budowie rozeszła się wieść, że tu sędzia łopatą robi. Podczas przerw śniadaniowych robotnicy przemykali się do mnie i prosili o rady w swoich sprawach związanych z prawnymi problemami - rodzinnymi, związanymi z mieszkaniami. Na tak dużej budowie była SB. Szybko zauważyła, że ciągle przychodzą do mnie jacyś ludzie, zaczęła podejrzewać, że coś knujemy... Chyba woleli się mnie stamtąd pozbyć. Po kilku miesiącach cofnięto mi zakaz pracy. Ale mogłem pracować jako radca prawny tylko w małych miejscowościach. Pracowałem więc w PGR, SKR. Bardzo miło wspominam ten czas, byli tam bardzo przyjaźni ludzie.

Kiedy wybierał pan prawo, jak wyobrażał pan sobie przyszły zawód?

Po wprowadzeniu stanu wojennego rzuciliśmy legitymacje partyjne

Nie miałem wtedy pojęcia,. jaki zawód będę wykonywać. Wychowywałem się w małej miejscowości w województwie olsztyńskim. Jedyną wyższą szkołą była szkoła rolnicza. Ale zupełnie mnie to nie pociągało. Moi rodzice mieli około dwóch hektarów ziemi, czasem trzeba było na niej pracować. Nie lubiłem tego. Zdałem nawet egzaminy wstępne. Stwierdziłem, że to ponad moje siły. Podczas wakacji do naszego domu przyszedł proboszcz i podsunął mi pomysł pójścia do seminarium. Jednak długo tam nie wytrzymałem, po trzech tygodniach wróciłem do rodzinnego domu.

Dlaczego?

Miałem 17 lat, chciałem coś przeżyć, zobaczyć świat. A tam tylko jakieś rozmyślania, refleksje w zamkniętych pomieszczeniach. Uznałem, że to ponad moje siły. Rodzice się martwili, co to ze mną będzie. Nie chce być ani rolnikiem, ani księdzem. Wtedy przyszła do nas siostra mojego przyjaciela z sąsiedztwa - pani mecenas. Powiedziała: słuchaj, może ty byś poszedł na prawo. Podpowiedziała mi, że mogę zdawać na Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podsunęła książki historyczne, z których najlepiej się uczyć. I tak to zacząłem studiować prawo. Nie miałem żadnych prawniczych tradycji rodzinnych, nie za bardzo też wiedziałem, jak w praktyce wygląda praca prawnika. Byłem i nadal jestem bardzo zadowolony z wyboru.

Podobno lubi pan żeglować i jeździć konno. Często ma pan czas na takie przyjemności?

Od kiedy zostałem ministrem, nie mam zupełnie wolnego czasu. Ostatnio raz siedziałem na koniu trzy lata temu....

—rozmawiała Katarzyna Borowska
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 11

Spis treści
Nie będzie podwyżek za urzędówki 1
Prawnicy w Dzień Praw Człowieka debatowali o retencji danych 2
Prawnicy w dzień praw człowieka debatowali o retencji danych 4
Sałajewski: prawnicy dobrymi strażnikami praw człowieka 8
Prawniczka z Polski prezydentką rady korporacji prawniczych z państw europejskich 8
Przetargi: nowy model współpracy 10


Nie będzie podwyżek za urzędówki
Wszystko wskazuje na to, że resort sprawiedliwości wcale nie zamierza zmieniać wysokości taks adwokackich. Właśnie przesłał do konsultacji społecznych projekty nowelizujące rozporządzenia w sprawie opłat za czynności adwokackie i radców prawnych. Wprowadzają one zmiany związane z dużą nowelizacją procedury karnej. Chodzi o instytucję obrońcy z urzędu, powołanego w celu udziału w określonej czynności procesowej, a także pełnomocnika z urzędu dla strony innej niż oskarżony.
Zgodnie z projektem za udział w posiedzeniu sądu, dotyczącym przedłużenia stosowania tymczasowego aresztowania oraz rozpoznania zażalenia na zastosowanie lub przedłużenie tego środka, prawnik otrzyma 50 proc. stawki minimalnej. Za dokonanie określonej czynności procesowej w toku postępowania sądowego – 25 proc. stawki minimalnej przewidzianej za obronę w sprawie, w której ta czynność ma być dokonana.
psav linki wyróżnione
– Projekt rozporządzenia przewiduje fikcję wynagrodzenia w zamian za realnie świadczone usługi. Stawki całkowicie abstrahują przede wszystkim od czasu niezbędnego dla dokonania poszczególnych czynności – komentuje adwokat dr Magdalena Matusiak-Frącczak.
– Proszę sobie wyobrazić sprawę karną, w której właśnie po kilkunastu rozprawach i przesłuchaniu wielu świadków wydano nieprawomocny wyrok, a adwokat jest wyznaczony do napisania apelacji. Ma na jej napisanie 14 dni: w tym czasie musi spotkać się z klientem, poznać jego i jego oczekiwania, zapoznać się z wieloma tomami akt sprawy karnej pod kątem znalezienia jak największej liczby błędów proceduralnych, błędów w stosowaniu prawa materialnego, przejrzeć orzecznictwo, komentarze, opracować linię apelacji – wylicza mec. Matusiak-Frącczak.
Podkreśla, że adwokat uszczęśliwiony taką apelacją w zasadzie powinien porzucić inne czynności zawodowe i pracować przez 14 dni za stawki, które nie przystają ani do rzeczywistości gospodarczej, ani do czasu pracy niezbędnego do zapewnienia realnej obrony.
Ekspertka negatywnie wypowiada się również na temat propozycji 50-procentowej stawki za udział w posiedzeniu w sprawie przedłużenia stosowania tymczasowego.
– Sprawy, gdzie postępowanie przygotowawcze toczy się wiele miesięcy, nie są jednostkowe, nietrudno więc wyobrazić sobie taką, gdzie takich posiedzeń będzie więcej niż dwa. Co wówczas? Czy adwokat dostanie wynagrodzenie za pierwsze dwa posiedzenia (2 x 50 proc.), a następnie będzie musiał chodzić na sprawy za darmo – pyta mecenas Matusiak-Frącczak.
Resortowe propozycje nie przypadły do gustu również przedstawicielom Naczelnej Rady Adwokackiej, która niedawno wraz z Krajową Izbą Radców Prawnych przedstawiła ministerstwu własny pomysł zmian w taksach.
– Projekt należy uznać za daleko niewystarczający. Postulat urynkowienia taksy, stanowczo podnoszony przez samorząd adwokacki, wynika nie tylko z tego, iż wiele ryczałtowo określonych ponad dziesięć lat temu stawek nijak się ma dziś do realiów rynkowych. Jest jeszcze jeden ważny argument. Wejście w życie nowego modelu postępowania karnego znacząco zwiększy rolę procesową i liczbę zadań obrońcy – wskazuje adwokat Rafał Dębowski, sekretarz NRA.
– Skoro ustawodawca zdecydował się fundować każdemu oskarżonemu, bez względu na stopień jego zamożności, obrońcę z urzędu, to powinien zapewnić na wykonanie tego zadania wystarczającą ilość środków – dodaje mecenas Dębowski i przekonuje, że próba przerzucania na obrońców kosztów świadczeń dla obywateli, które powinny być gwarantowane przez państwo, musi budzić stanowczy sprzeciw.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia w konsultacjach
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł z dnia: 2014-12-11, ostatnia aktualizacja: 2014-12-11 07:48
Autor:Anna Krzyżanowska

Prawnicy w Dzień Praw Człowieka debatowali o retencji danych
pap, kapt 10-12-2014, ostatnia aktualizacja 10-12-2014 17:25
Zagrożeniom płynącym z braku regulacji dostępu do danych telekomunikacyjnych dla policji i służb specjalnych poświęcona była debata zorganizowana w Sejmie przez samorządy adwokatów i radców prawnych z okazji Europejskiego Dnia Prawnika i Dnia Praw Człowieka.
"Środowisko adwokackie od dawna alarmowało, jakie zagrożenia niesie niedookreślenie przepisów pozwalających na szeroką inwigilację obywateli" - mówił otwierając konferencję prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Andrzej Zwara.
Prezes Krajowej Izby Radców Prawnych Dariusz Sałajewski, również podkreślając doniosłość tej kwestii przypomniał, że 10 grudnia jest obchodzony od lat jako Światowy Dzień Praw Człowieka, a w tym roku także jako Europejski Dzień Prawnika. "Prawnicy to armia o typowo obronnej doktrynie - doktrynie obrony praw człowieka" - dodał Sałajewski uzasadniając, czemu na temat pierwszej konferencji wybrano właśnie temat retencji danych.
10 grudnia jest obchodzony jako Europejski Dzień Prawnika po raz pierwszy. Święto proklamowała Rada Stowarzyszeń i Adwokatur Europejskich (CCBE), zrzeszająca 45 organizacji prawniczych (a w nich - milion prawników) z krajów Rady Europy. Pod koniec listopada CCBE na swą przewodniczącą wybrała mec. Marię Ślązak, która swą kadencję rozpocznie 1 stycznia.
"Naszą organizację zaalarmowały rewelacje Edwarda Snowdena o masowym nadużywaniu przez służby dostępu do prywatnych danych. Służby śledzące dane uzyskują informacje wymieniane między obywatelami a prawnikami. To powoduje erozję zaufania biznesu i obywateli do praworządności i do wymiaru sprawiedliwości. Domagamy się jednolitego standardu ochrony komunikacji między obywatelami i prawnikami we wszystkich krajach" - mówiła mec. Ślązak.
W lipcu polski Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie niejednogłośnie zakwestionował niektóre podstawy prawne kontroli operacyjnej, m.in. brak niezależnej kontroli pobierania billingów przez służby, brak zasad niszczenia podsłuchów osób zaufania publicznego. Niekonstytucyjne przepisy stracą moc po 18 miesiącach. Nad nowymi przepisami pracuje zespół w MSW pod kierunkiem wiceministra Grzegorza Karpińskiego.
O retencji danych w praktyce organów ścigania mówił prok. Piotr Kosmaty z Krakowa. Wskazywał, że dla prokuratora zwalczającego grupy przestępcze najważniejszy jest kompromis między ochroną praw człowieka a dobrem wymiaru sprawiedliwości. "Wiemy, że dane telekomunikacyjne pozwalają wnikać głęboko w prywatność, a nawet intymność każdego człowieka. Dziwi mnie obecna aktywność ustawodawcy, który - mimo orzeczeń polskiego TK i Trybunału UE kwestionujących przepisy o retencji danych - uchwala nowelizacje, odwołujące się do tych zakwestionowanych przepisów. A w pierwszej kolejności powinien doprowadzić do zmiany przepisu zakwestionowanego" - mówił.
B. funkcjonariusz UOP, obecnie niezależny ekspert Piotr Niemczyk powiedział, że jeśli chce się poważnie walczyć z przestępczością, trzeba pobierać jeszcze więcej danych. "Jak bez dostępu do danych telekomunikacyjnych zwalczać stalking?" - pytał. Według niego często zresztą jest tak, że te same dane pobierane są dwa razy, na etapie służb i potem w prokuraturze - stąd te 2 miliony zapytań o dane, co podaje statystyka.
"Przepisy należy doprecyzować i doregulować, ale to, że dziś nie są one doprecyzowane nie oznacza, że dochodzi tu do jakichś gigantycznych nadużyć" - ocenił. Jak mówił, czasem do rozbicia jednej grupy trzeba pobrać kilkanaście tysięcy danych. A według danych CBŚ i ABW w Polsce jest ok. tysiąca grup przestępczych - większych i mniejszych. "Największa część to grupy zajmujące się przemytem. Przypadki, że +na rynku+ krążą pogłoski o jakichś tajnych danych do zdobycia, są sporadyczne. Niektóre zresztą to oszustwo" - dodał.
Jak mówił kolejny panelista, sędzia Igor Tuleya, w ustawach policyjnych brak przepisów określających możliwość i sposób wprowadzenia do procesu danych uzyskanych metodą operacyjną. "Jak wykorzystywać w postępowaniu sądowym takie dane jako dowody? Nie ma praktyki sądowej. Możliwe są chyba dwa poglądy: nie można ich wykorzystać, bo ustawodawca pominął taką możliwość i nie wyraził jej wprost lub w sposób ukryty. A druga opcja: na wykorzystanie tych danych pozwala funkcjonalna wykładnia prawa - to zaś oznaczałoby, że dane zbierałby po raz trzeci sąd na etapie swojego postępowania" - powiedział.
Tuleya postawił też pytania wymagające odpowiedzi ustawodawcy: czy kiedy obchodzi się zakaz dowodowy uzyskując jakieś dane, sąd lub prokurator powinien je niszczyć i ponownie występować o to samo? Co z sytuacją dotyczącą tajemnicy dziennikarskiej, kiedy dziennikarz ujawnia dane objęte tajemnicą, gdy i dziennikarz i jego informator popełniają przestępstwo?
Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon podkreślił, że nie twierdzi, iż polskie służby mają tak samo szeroki dostęp do prywatności obywateli jak służby amerykańskie - o czym mówił Snowden. "Ale do dziś nikt z polskich władz lub służb nie odniósł się do tego publicznie. Nasza fundacja starała się na drodze sądowej uzyskać tę informację, ale nie jest to łatwe, a w niektórych miejscach - wręcz niemożliwe" - powiedział.
Zgodził się z Moniką Krasińską z biura GIODO, że szeroki dostęp do danych telekomunikacyjnych pozwala zbudować szczegółowy profil osoby inwigilowanej, wnikający w jej intymność, a nawet przewidujący przyszłe zachowania. "Są różne dane - geolokalizacja, dane medyczne, billingi. Goni nas czas, kadencja Sejmu dobiega końca w przyszłym roku. Jeśli nie uda się uchwalić nowej ustawy, będzie to nieodpowiedzialnością" - podkreślił Klicki.
Dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka apelował, by nie kończyć tematu zmian w prawie o retencji danych na nowelizacji ustawy. "Musi powstać poważny i kompleksowy organ nadzoru nad służbami specjalnymi. Czy w Polsce jest instytucja, która mogłaby w razie potrzeby przeprowadzić śledztwo dotyczące służb specjalnych, jak komisja senatu USA, która badała sprawę więzień CIA i przygotować taki raport, jak ten opublikowany wczoraj? Nie wydaje mi się, przy dzisiejszym poziomie sporu politycznego. Taki organ powinien być niezależny od rządu. Mogą być w nim politycy, ale nie tylko. Powinni być eksperci wiedzący o co pytać i jak weryfikować działalność służb. Mogliby być i naukowcy i przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego - może adwokatury?" - mówił.
Ocenił zarazem, że trudno będzie stworzyć rozwiązania prawne pozwalające sądom na uprzednią kontrolę retencji danych. "Raczej będzie to kontrola następcza, sprawozdawczo-wybiórcza" - dodał.
"Proces legislacyjny nie może się toczyć bez nas. Powinien przebiegać szybko i doprowadzić do jak najszybszego uchwalenia prawa, które uzdrowi sytuację" - podsumowała debatę mec. Dominika Stępińska-Duch, przewodnicząca polskiej delegacji w CCBE.

Prawnicy w dzień praw człowieka debatowali o retencji danych
www.wiadomosci.gazeta.pl, 2014-12-10, . PAP


Zagrożeniom płynącym z braku regulacji dostępu do danych telekomunikacyjnych dla policji i służb specjalnych poświęcona była debata zorganizowana w Sejmie przez samorządy adwokatów i radców prawnych z okazji Europejskiego Dnia Prawnika i Dnia Praw Człowieka.
"Środowisko adwokackie od dawna alarmowało, jakie zagrożenia niesie niedookreślenie przepisów pozwalających na szeroką inwigilację obywateli" - mówił otwierając konferencję prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Andrzej Zwara.

Prezes Krajowej Izby Radców Prawnych Dariusz Sałajewski, również podkreślając doniosłość tej kwestii przypomniał, że 10 grudnia jest obchodzony od lat jako Światowy Dzień Praw Człowieka, a w tym roku także jako Europejski Dzień Prawnika. "Prawnicy to armia o typowo obronnej doktrynie - doktrynie obrony praw człowieka" - dodał Sałajewski uzasadniając, czemu na temat pierwszej konferencji wybrano właśnie temat retencji danych.

10 grudnia jest obchodzony jako Europejski Dzień Prawnika po raz pierwszy. Święto proklamowała Rada Stowarzyszeń i Adwokatur Europejskich (CCBE), zrzeszająca 45 organizacji prawniczych (a w nich - milion prawników) z krajów Rady Europy. Pod koniec listopada CCBE na swą przewodniczącą wybrała mec. Marię Ślązak, która swą kadencję rozpocznie 1 stycznia.

"Naszą organizację zaalarmowały rewelacje Edwarda Snowdena o masowym nadużywaniu przez służby dostępu do prywatnych danych. Służby śledzące dane uzyskują informacje wymieniane między obywatelami a prawnikami. To powoduje erozję zaufania biznesu i obywateli do praworządności i do wymiaru sprawiedliwości. Domagamy się jednolitego standardu ochrony komunikacji między obywatelami i prawnikami we wszystkich krajach" - mówiła mec. Ślązak.

W lipcu polski Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie niejednogłośnie zakwestionował niektóre podstawy prawne kontroli operacyjnej, m.in. brak niezależnej kontroli pobierania billingów przez służby, brak zasad niszczenia podsłuchów osób zaufania publicznego. Niekonstytucyjne przepisy stracą moc po 18 miesiącach. Nad nowymi przepisami pracuje zespół w MSW pod kierunkiem wiceministra Grzegorza Karpińskiego.

O retencji danych w praktyce organów ścigania mówił prok. Piotr Kosmaty z Krakowa. Wskazywał, że dla prokuratora zwalczającego grupy przestępcze najważniejszy jest kompromis między ochroną praw człowieka a dobrem wymiaru sprawiedliwości. "Wiemy, że dane telekomunikacyjne pozwalają wnikać głęboko w prywatność, a nawet intymność każdego człowieka. Dziwi mnie obecna aktywność ustawodawcy, który - mimo orzeczeń polskiego TK i Trybunału UE kwestionujących przepisy o retencji danych - uchwala nowelizacje, odwołujące się do tych zakwestionowanych przepisów. A w pierwszej kolejności powinien doprowadzić do zmiany przepisu zakwestionowanego" - mówił.

B. funkcjonariusz UOP, obecnie niezależny ekspert Piotr Niemczyk powiedział, że jeśli chce się poważnie walczyć z przestępczością, trzeba pobierać jeszcze więcej danych. "Jak bez dostępu do danych telekomunikacyjnych zwalczać stalking?" - pytał. Według niego często zresztą jest tak, że te same dane pobierane są dwa razy, na etapie służb i potem w prokuraturze - stąd te 2 miliony zapytań o dane, co podaje statystyka.

"Przepisy należy doprecyzować i doregulować, ale to, że dziś nie są one doprecyzowane nie oznacza, że dochodzi tu do jakichś gigantycznych nadużyć" - ocenił. Jak mówił, czasem do rozbicia jednej grupy trzeba pobrać kilkanaście tysięcy danych. A według danych CBŚ i ABW w Polsce jest ok. tysiąca grup przestępczych - większych i mniejszych. "Największa część to grupy zajmujące się przemytem. Przypadki, że +na rynku+ krążą pogłoski o jakichś tajnych danych do zdobycia, są sporadyczne. Niektóre zresztą to oszustwo" - dodał.

Jak mówił kolejny panelista, sędzia Igor Tuleya, w ustawach policyjnych brak przepisów określających możliwość i sposób wprowadzenia do procesu danych uzyskanych metodą operacyjną. "Jak wykorzystywać w postępowaniu sądowym takie dane jako dowody? Nie ma praktyki sądowej. Możliwe są chyba dwa poglądy: nie można ich wykorzystać, bo ustawodawca pominął taką możliwość i nie wyraził jej wprost lub w sposób ukryty. A druga opcja: na wykorzystanie tych danych pozwala funkcjonalna wykładnia prawa - to zaś oznaczałoby, że dane zbierałby po raz trzeci sąd na etapie swojego postępowania" - powiedział.

Tuleya postawił też pytania wymagające odpowiedzi ustawodawcy: czy kiedy obchodzi się zakaz dowodowy uzyskując jakieś dane, sąd lub prokurator powinien je niszczyć i ponownie występować o to samo? Co z sytuacją dotyczącą tajemnicy dziennikarskiej, kiedy dziennikarz ujawnia dane objęte tajemnicą, gdy i dziennikarz i jego informator popełniają przestępstwo?

Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon podkreślił, że nie twierdzi, iż polskie służby mają tak samo szeroki dostęp do prywatności obywateli jak służby amerykańskie - o czym mówił Snowden. "Ale do dziś nikt z polskich władz lub służb nie odniósł się do tego publicznie. Nasza fundacja starała się na drodze sądowej uzyskać tę informację, ale nie jest to łatwe, a w niektórych miejscach - wręcz niemożliwe" - powiedział.

Zgodził się z Moniką Krasińską z biura GIODO , że szeroki dostęp do danych telekomunikacyjnych pozwala zbudować szczegółowy profil osoby inwigilowanej, wnikający w jej intymność, a nawet przewidujący przyszłe zachowania. "Są różne dane - geolokalizacja, dane medyczne, billingi. Goni nas czas, kadencja Sejmu dobiega końca w przyszłym roku. Jeśli nie uda się uchwalić nowej ustawy, będzie to nieodpowiedzialnością" - podkreślił Klicki.

Dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka apelował, by nie kończyć tematu zmian w prawie o retencji danych na nowelizacji ustawy. "Musi powstać poważny i kompleksowy organ nadzoru nad służbami specjalnymi. Czy w Polsce jest instytucja, która mogłaby w razie potrzeby przeprowadzić śledztwo dotyczące służb specjalnych, jak komisja senatu USA , która badała sprawę więzień CIA i przygotować taki raport, jak ten opublikowany wczoraj? Nie wydaje mi się, przy dzisiejszym poziomie sporu politycznego. Taki organ powinien być niezależny od rządu. Mogą być w nim politycy, ale nie tylko. Powinni być eksperci wiedzący o co pytać i jak weryfikować działalność służb. Mogliby być i naukowcy i przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego - może adwokatury?" - mówił.

Ocenił zarazem, że trudno będzie stworzyć rozwiązania prawne pozwalające sądom na uprzednią kontrolę retencji danych. "Raczej będzie to kontrola następcza, sprawozdawczo-wybiórcza" - dodał.

"Proces legislacyjny nie może się toczyć bez nas. Powinien przebiegać szybko i doprowadzić do jak najszybszego uchwalenia prawa, które uzdrowi sytuację" - podsumowała debatę mec. Dominika Stępińska-Duch, przewodnicząca polskiej delegacji w CCBE.

Sałajewski: prawnicy dobrymi strażnikami praw człowieka
www.kancelaria.lex.pl, 2014-12-10, KRZYSZTOF SOBCZAK


Sałajewski: prawnicy dobrymi strażnikami praw człowieka Prawnicy, z uwagi na misję wykonywanych zawodów, predyspozycje i zasady, które winny ich cechować stanowią armię w strategicznej doktrynie obrony praw człowieka – powiedział Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. Własne Jak podkreślał w wystąpieniu podczas zorganizowanej w środę z okazji Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka oraz Europejskiego Dnia Prawnika konferencji, prawa i wolności człowieka zapisane w kolejnych międzynarodowych aktach i traktatach – jak choćby w rzymskiej Konwencji z 1950 roku o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, do której 20 rocznicę przystąpienia Polski obchodziliśmy w ubiegłym roku, bez stojących na ich straży wojowników byłyby normami pozornymi.


Więcej: W Dniu Praw Człowieka adwokaci i radcowie debatowali o retencji danych - Nadal niestety jeszcze tak się zdarza. Potrzebna jest więc pełna mobilizacja strażników tych praw i wolności. Zadaniem ich jest bądź to służyć jak najlepiej w egzekwowaniu tychże praw przez obywateli, bądź też czynić skuteczne zapory, działaniom aparatów państwowych ograniczających a czasami wręcz niweczących te prawa. Krótko mówiąc sięganiu przez państwo dalej niż powinno, a nawet może – mówił szef samorządu radców prawnych. Więcej Czytaj: Konferencje i lekcje w szkołach w "Dniu Prawnika" Krzysztof Sobczak 10.12.14


Prawniczka z Polski prezydentką rady korporacji prawniczych z państw europejskich
Polskiprawnik.pl, Ireneusz Walencik | 10 Gru, godz.16:44
Maria Ślązak obejmie 1 stycznia 2015 r. najwyższe stanowisko w Radzie Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy (CCBE). Zajmuje je jako pierwsza przedstawicielka Polski w historii tej międzynarodowej struktury, której zadaniem jest reprezentacja członków wobec instytucji Unii Europejskiej. CCBE zrzesza samorządy prawnicze z 45 państw, które liczą łącznie ok. miliona prawników usługowych.
Delegacje organizacji prawniczych z państw Europy wybrały Marię Ślązak jednogłośnie podczas sesji plenarnej CCBE w Brukseli 29 listopada 2014 r. Była to praktycznie formalność, albowiem zgodnie z organizacyjnymi uzgodnieniami, funkcję prezydenta pełni po kolei przez rok każdy z wiceprezydentów tej parasolowej struktury. Dotychczas sprawował ją Włoch Aldo Bulgarelli. Maria Ślązak na jednego z trzech wiceprezydentów została wybrana w listopadzie 2011 r. - w drodze aklamacji wszystkich delegacji krajowych. Od 1 stycznia 2012 r. przez kolejne trzy lata była więc wiceprezydentem CCBE aż przyszedł czas na zajęcie najwyższego fotela w prezydium.
W przemówieniu po wyborze nowa prezydentka podkreśliła potrzebę integracji nowych członków CCBE oraz zwiększenia efektywności prac organizacji. - CCBE musi współdziałać z instytucjami europejskimi i państwami członkowskimi w celu udoskonalania wspólnej przestrzeni prawnej dla obywateli europejskich - zadeklarowała z kolei w wywiadzie, jakiego udzieliła dla biura prasowego Naczelnej Rady Adwokackiej.
Ekumeniczna kandydatka adwokacka-radcowska
Maria Ślązak od lat jest dobrze znana na europejskich salonach prawniczych. Działa w wielu międzynarodowych organizacjach, gdzie dała się dobrze poznać, co otworzyło jej drogę do najwyższych godności. Zanim to się stało, zaangażowała się w działalność samorządu radców w Polsce, w którym z jednej strony miała oparcie dla swoich poczynań zagranicznych, z drugiej zaś - to one m.in. budowały jego autorytet za granicą. Zresztą, choć należy od lat do prezydium Krajowej Rady Radców Prawnych, jest także wpisana na listę adwokatów niewykonujących zawodu. Jej kandydaturę do władz CCBE rekomendowały razem oba samorządy, radcowski i adwokacki - NRA i KRRP w CCBE tworzą wspólną delegację, która jest szóstą, pod względem liczby głosów, delegacją narodową.
Dziś, w chwili sukcesu, każda z korporacji chętnie podkreśla przynależność nowej prezydentki właśnie do niej.
Po zagranicznych ścieżkach
Maria Ślązak od 1999 r. jest członkiem KRRP, od 2003 r. kieruje jej Komisją Zagraniczną. Zainicjowała powołanie przedstawicielstwa KRRP w Brukseli, pierwszej takiej placówki samorządu prawniczego z krajów Europy Środkowej i Wschodniej. To ona także podjęła starania na rzecz „zapisania" KRRP do CCBE i także do Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawników (IBA), w którym jest członkiem komitetu odpowiedzialnego za opiniowanie wniosków o przyjęcie do tej organizacji. Jest też od 2007 r. wiceprezydentem innej międzynarodowej organizacji - Europejskiego Stowarzyszenia Prawników AEA-EAL.
Rodzinna kancelaria z korzeniami na Kociewiu
Maria Ślązak jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Obecnie prowadzi - razem z synem Michałem - radcowską kancelarię Ślązak & Partnerzy w Starogardzie Gdańskim, stolicy Kociewia (z oddziałem w Warszawie).
Ireneusz Walencik
i.walencik@polskiprawnik.pl

Przetargi: nowy model współpracy
Rzeczpospolita, Michał Pietuszko 11-12-2014, ostatnia aktualizacja 11-12-2014 09:00

Michał Pietuszko
źródło: rp.pl
Wprowadzenie do zamówień publicznych systemu BIM pozwoli na sprawniejszą realizację inwestycji i ograniczenie ryzyka – pisze ekspert Michał Pietuszko.
BIM, czyli modelowanie informacji o budynkach (ang. Building Information Modeling), to nowy wzorzec współpracy inwestora, zarządzającego projektem, projektantów i wykonawców. System ten jest coraz szerzej stosowany w inwestycjach realizowanych w sektorze publicznym w Wielkiej Brytanii, Finlandii, Szwecji, Norwegii czy Holandii. Wprowadzenie nowych przepisów dotyczących systemów elektronicznego modelowania danych budowlanych może ułatwić zmianę utartych i nieefektywnych schematów współpracy inwestorów, projektantów i wykonawców.
Coraz powszechniejsze wymaganie stosowania BIM w zamówieniach publicznych zaczęło jednak budzić wątpliwości prawne. Z perspektywy firm pochodzących z państwa, w którym system ten nie jest powszechnie stosowany, wymóg ten postrzegano jako ograniczanie swobody świadczenia usług na terenie jednolitego obszaru gospodarczego. Dlatego zagadnienie BIM i podobnych technologii zostało uregulowane w dyrektywie Parlamentu Europejskiego w sprawie zamówień publicznych 2014/24/UE, która weszła w życie 18 kwietnia 2014 r.
Z art. 22 ust. 4 dyrektywy wynika, że w odniesieniu do zamówień publicznych na roboty budowlane państwa członkowskie mogą wymagać zastosowania szczególnych narzędzi, takich jak elektroniczne modelowanie danych budowlanych lub podobnych. Z przepisu tego jednoznacznie wynika, że państwa członkowskie mogą swobodnie zdecydować o wprowadzeniu obowiązku korzystania z nowych technologii, w tym BIM, zaś podjęcie decyzji o jego zastosowaniu nie może być traktowane jako ograniczenie swobody świadczenia usług.
Na implementację tej dyrektywy państwa członkowskie mają czas do 18 kwietnia 2016 r. Polski ustawodawca ma więc jeszcze półtora roku, by zdecydować się na wprowadzenie tego wymogu do krajowego porządku prawnego.
Kilka słów o zaletach
System BIM opiera się na projekcie 3D przyszłego obiektu. Taki model 3D jest tworzony za pomocą specjalnych systemów informatycznych wspólnie przez inwestora, zarządzającego projektem, projektantów i wykonawców, a czasem nawet przez podmiot, który w przyszłości będzie zarządzał obiektem. W systemie tym każdy element modelu jest odpowiednikiem elementów składowych przyszłej inwestycji, co umożliwia natychmiastowe zidentyfikowanie wszelkich kolizji. Zaznaczyć warto, że przygotowanie projektu, a następnie jego realizacja w oparciu o system BIM, jest możliwa zarówno dla inwestycji kubaturowych, jak i liniowych, a zlecenie wykonania robót budowlanych nastąpić może w którymkolwiek z popularnych modeli „buduj" lub „zaprojektuj i buduj".
Projektowanie w systemie BIM ma z punktu widzenia inwestora trzy podstawowe zalety. Po pierwsze, inwestor i przyszły użytkownik dużo wcześniej widzą zamawiany obiekt i już na etapie projektowania są w stanie odpowiednio zaplanować użytkowanie obiektu i wprowadzić niezbędne zmiany jeszcze przed jego budową. Po drugie, system umożliwia bieżący monitoring spójności projektu oraz rozpoznanie ewentualnych kolizji, co w konsekwencji minimalizuje ryzyko robót dodatkowych i tym samym ryzyko naruszenia budżetu inwestycji oraz jej harmonogramu. Po trzecie, wszystkie zmiany lub modyfikacje poszczególnych elementów mogą być na bieżąco uwzględniane w kosztorysie inwestycji, dzięki czemu inwestor może prawidłowo monitorować koszty przyszłego przedsięwzięcia.
BIM umożliwia również przeprowadzenie dalszych analiz, np. energetycznych czy akustycznych, jeszcze zanim rozpocznie się budowa. Takie podejście do procesu inwestycyjnego pozwala na podejmowanie przez inwestora decyzji uwzględniającej 
m.in. koszty użytkowania przyszłego obiektu, a nie jedynie koszty jego wykonania. Po zakończeniu inwestycji stworzony model 3D jest wykorzystywany w codziennej pracy przez zarządcę obiektu.
Wyzwania prawne
Gdyby polski ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie wymogu stosowania systemów BIM, wyzwania prawne związane z wdrożeniem tego rozwiązania nie skończą się jedynie na zmianie prawa zamówień publicznych. Zastosowanie systemu BIM powoduje, że projektanci, wykonawcy i zarządzający projektami mogą zostać postawieni przed koniecznością współpracy z innymi uczestnikami procesu budowlanego na zupełnie nowych zasadach. Odpowiednie uregulowanie takiej współpracy wymaga opracowania nowych umów między uczestnikami procesu inwestycyjnego. Nowy model współpracy musiałby zmienić przyjęte już na rynku standardy umów i dostosować je m.in. do nowych zasad odpowiedzialności, przepływu informacji, konieczności opierania się na informacjach wprowadzonych do modelu przez inny podmiot itp. Dużym wyzwaniem w takiej umowie byłyby również kwestie dotyczące praw autorskich. W konsekwencji tradycyjne dwustronne umowy zawierane przez inwestora powinny zostać zastąpione siecią wzajemnych relacji prawnych między wszystkimi uczestnikami tego procesu. Najczęściej stosowanym w praktyce rozwiązaniem jest sporządzenie i podpisanie przez wszystkich uczestników procesu inwestycyjnego specjalnego protokołu określającego prawa oraz obowiązki wynikające z korzystania z systemu BIM.
Praktyka państw zachodnich ujawniła potrzebę uczestniczenia w procesie inwestycyjnym osoby pełniącej funkcje tzw. koordynatora BIM. Odpowiada on za koordynację, prawidłowe funkcjonowanie oraz bieżącą kontrolę postępu prac nad modelem 3D. Wszystko to wymusza zmianę stosowanych dotychczas standardowych umów o prace projektowe, umów o zarządzanie budową czy umów o roboty budowlane.
Doświadczenia zagraniczne
Jednym z liderów dotyczących systemu BIM jest Wielka Brytania, która począwszy od 2011 r. stosuje go w procesie zamówień publicznych. Począwszy od 2016 r. technologia BIM ma być obowiązkowa przy realizacji wszystkich inwestycji publicznych na Wyspach. Na Downing Street powołano nawet specjalnego pełnomocnika do wdrożenia i rozwijania tej technologii.
Wzorowym przykładem wykorzystania potencjału drzemiącego w technologii BIM jest Finlandia. Dzięki wysoko rozwiniętej edukacji technicznej oraz wsparciu organów publicznych dla nowego systemu już obecnie około 30 proc. projektów publicznych wykonywanych jest za pomocą nowej technologii.
Minimalizacja ryzyka
Zgodnie z dyrektywą 2014/24/UE polski ustawodawca ma możliwość wprowadzenia w procedurze udzielania zamówień publicznych na roboty budowlane i powiązane usługi obowiązku stosowania systemów BIM. Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia krajowe, zwłaszcza te związane z budową infrastruktury drogowej i kolejowej, można dojść do konkluzji, że główną przyczyną naruszenia założeń finansowych i czasowych poszczególnych projektów były błędy popełnione na etapie przygotowania inwestycji, które powodowały konieczność przeprojektowywania inwestycji, podnosząc jednocześnie ich koszt. Zastosowanie systemu BIM może być sposobem na poprawienie jakości sporządzanych projektów. Proces inwestycyjny realizowany w tym modelu w naturalny sposób bardziej skupia się na kwestiach projektowych i związanych z przygotowaniem inwestycji. Dzięki temu wiele czynników ryzyka zostaje zidentyfikowanych i ograniczonych już na tym etapie. Dlatego warto, by ustawodawca rozważył możliwość wprowadzenia takiego obowiązku do polskiego prawa zamówień publicznych.
Autor jest radcą prawnym w kancelarii DLA Piper
Rzeczpospolita
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 12


Czy współpraca z zewnętrzną kancelarią prawniczą jest bezpieczna?
Porada w prezencie
W sobotę wiosna prawników i dgp

Czy współpraca z zewnętrzną kancelarią prawniczą jest bezpieczna?
GAZETA FINANSOWA, 2014-12-12, JOANNA MIZIŃSKA, str.: 36


Czy współpraca z zewnętrzną kancelarią prawniczą jest bezpieczna?


Z naszego doświadczenia wynika, że każdy podmiot prowadzący działalność gospodarczą wcześniej czy później będzie miał potrzebę skorzystania z fachowego doradztwa zewnetrznej kancelarii. Wynika to z faktu, że wraz z naturalnym rozwojem podmiotu gospodarczego pojawia się zapotrzebowanie na specjalistyczne doradztwo prawne.

Joanna Mizińska, Małgorzata Gach

Dla naszych klientów świadczymy więc usługi komplementarne do tego, co robią ich wewnętrzne działy prawne. Transakcje, takiej jak np. optymalizacje podatkowe, przekształcenia podmiotowe, restrukturyzacje zadłużenia, emisje dłużnych papierów wartościowych jak obligacje, obsługa procesów związanych z wejściem inwestora finansowego czy branżowego do spółki, zawsze wiązać się będą z koniecznością posiłkowania się zewnętrzną kancelarią prawną. Nie widzimy przy tym po stronie przedsiębiorcy żadnych powodów do obaw o bezpieczeństwo takiej współpracy.

Z punktu widzenia przedsiębiorcy współpraca z zewnętrzną kancelarią prawną nie rodzi niebezpieczeństw. Do tematu tego można podchodzić z różnych punktów widzenia. I tak np. w szczególności umowy o współpracę pozwalają nie tylko na uregulowanie zasad współpracy merytorycznej, lecz także, co do zasady, zawierają postanowienia zapewniające ochronę tajemnicy przedsiębiorstwa oraz rozbudowane zapisy dotyczące poufności. Zapisy te nie tylko statuują obowiązki samej kancelarii zewnętrznej, lecz także powinny odnosić się do wszystkich podmiotów współpracujących z kancelarią przy realizacji usług prawnych, w tym do innych współpracujących radców prawnych, adwokatów, rzeczoznawców itp.

Zawód zaufania publicznego

Dodatkowym czynnikiem zabezpieczającym interesy klientów pozostają zasady wynikające z kodeksów etycznych czy to adwokatów czy też radców prawnych — jako zawodów zaufania publicznego. W tym m.in. zakresie zwrócić trzeba uwagę m.in. na obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej w zakresie informacji pozyskanych od klienta w związku z realizacją usług prawnych. Obowiązek ten obejmuje wszystkie uzyskane informacje, niezależnie od ich formy lub sposobu ich utrwalenia i wiąże się jednocześnie z zakazem korzystania z tych informacji zarówno w interesie własnym, jak i osób trzecich. Obowiązek ten - co istotne - pozostaje nieograniczony w czasie i trwa także po ustaniu stosunku prawnego, na podstawie którego kancelaria świadczyła pomoc prawną. Ze względu na fakt, że stosunki pomiędzy klientem a kancelarią zewnętrzną powinny być oparte na zaufaniu, utrata tegoż zaufania stanowić może podstawę do rozwiązania umowy między stronami.

Nadto radcowie prawni i adwokaci są objęci obligatoryjnie obowiązkowym ubezpieczeniem od odpowiedzialności cywilnej z tytułu wykonywania zawodu, co dodatkowo zabezpiecza interesy klientów kancelarii.

Outsourcing usług

Jedno jest pewne, każdy przedsiębiorca winien konsultować zawierane umowy z prawnikiem. Większe podmioty oczywiście budują własne działy prawne. Rolą prawnika wewnętrznego jest jednakże nadzór nad bieżącą działalnością spółki i umowami zawieranymi w ramach takiej zwykłej, standardowej działalności. W naszej ocenie w sytuacji, gdy pojawiają się w działalności przedsiębiorcy tematy wykraczające ponad ten standard, pojawia się rola prawnika czy tez kancelarii zewnętrznej. Trudno jest podmiotom budować bardzo rozbudowane działy prawne, skupiające specjalistów z wielu dziedzin. Z naszej praktyki wynika, że przedsiębiorcy outsourcingują usługi prawne wykraczające poza obsługę ich bieżącej działalności do zewnętrznych kancelarii. Jest to po pierwsze rozwiązanie pozwalające na graniczenie kosztów funkcjonowania tych podmiotów, a po drugie rozwiązanie to zapewnia dostęp do specjalistycznych, fachowych usług.

Własny dział prawny

Z punktu widzenia przedsiębiorcy posiadanie własnego wewnętrznego działu prawnego jest bardzo wygodne, aczkolwiek pozostanie pytanie czy jest on faktycznie do końca i we wszystkich sytuacjach efektywny. Potrzeba zatrudnienia kancelarii zewnętrznej pojawić się może w szczególności w przypadku konieczności skorzystania z wyspecjalizowanych usług prawnych, gdzie typowa wiedza prawnicza może się okazać niewystarczająca. W tych przypadkach niejednokrotnie doświadczenie w rozwiązywaniu specyficznych problemów oraz pogłębiona wiedza - mogą decydować o powodzeniu. Czasami także zachodzi potrzeba wykorzystania bardziej komplementarnej wiedzy z różnych dziedzin, co zapewnić mogą w większej mierze kancelarie zewnętrzne, współpracujące w ramach swojej działalności choćby np. z doradcami podatkowymi czy biegłymi rewidentami.

W niektórych także przypadkach zatrudnienie kancelarii zewnętrznej przynieść może przedsiębiorcy istotne korzyści finansowe, szczególnie jeśli problemów prawnych nie jest zbyt dużo. Wówczas koszty zatrudnienia kancelarii do rozwiązania problemów ad hoc mogą być niższe niż koszty utrzymywania wewnętrznego działu prawnego.

Joanna Mizińska jest adwokatem oraz partnerem kancelarii Gach, Hulist, Mizińska, Wawer - adwokaci i radcowie prawni sp.p.

Małgorzata Gach jest radcą prawnym i doradcą podatkowy oraz partnerem kancelarii Gach, Hulist, Mizińska, Wawer - adwokaci i radcowie prawni sp.p.

Porada w prezencie
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-12, PIOTR SZYMANIAK, str.: B8


Porada w prezencie


Nie tylko dary materialne, lecz także pomoc prawną dają prawnicy pod choinkę najuboższym

Piotr Szymaniak piotr.szymaniak@infor.pl

W tym roku po raz pierwszy rodziny objęte pomocą materialną w ramach akcji Szlachetna Paczka otrzymają także wsparcie prawników. W sobotę, w ramach akcji „Wiosna Prawników i Dziennika Gazety Prawnej" prowadzonej we współpracy Naczelnej Rady Adwokackiej i Krajowej Izby Radców Prawnych, 70 prawników będzie udzielało bezpłatnych porad prawnych.

- To pomoc przeznaczona dla rodzin, które są w trudnej sytuagi materialnej i nie stać ich na skorzystanie z profesjonalnego poradnictwa po cenach rynkowych - mówi Agnieszka Czapla ze Szlachetnej Paczki

Pilotażowa edycja poradnictwa obyła się po raz pierwszy w ubiegłym roku w Krakowie z inicjatywy Danuty Ko-szyk-Ciałowicz, dziekana tamtejszej izby radców prawnych.

W tym roku akcja będzie już prowadzona w 19 największych miastach, min. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Toruniu, Olsztynie, Gdańsku czy Katowicach Chęć skorzystania z porady prawnika zgłosiło 700 rodzin. Najczęściej beneficjenci Szlachetnej Paczki potrzebują porad dotyczących prawa spadkowego, rodzinnego, lokalowego i konsumenckiego.

- Działalność pro bono to jeden z elementów misji, która przyświeca nam, radcom prawnym, służącym dobru społecznemu - mówi mec. Barbara Kras, sekretarz Krajowej Rady Radców Prawnych. - Zaangażowanie, bezinteresowność oraz poświęcenie swego wolnego czasu na działanie pro publico bono i pomoc potrzebującym zasługuje na najwyższe uznanie. Dlatego angażujemy się w akcje organizacji takich jak Stowarzyszenie Wiosna, ale także organizujemy corocznie największą w kraju akcję pro bono Niebieski Parasol - dodaje radca prawny, przypominając, że tylko w tym roku członkowie korporacji udzielili pomocy ponad ośmiu tysiącom osób.

- To pokazuje skalę zapotrzebowania na taką pomoc - mówi mec. Kras.

Partnerem akcji jest wydawnictwo Wolters Kluwer Polska. Honorowym patronatem objął ją prezydent Bronisław Komorowski

Pomoc prawna może się stać pozytywnym impulsem

ANDRZEJ Z WARA prezes Naczelnej Rady Adwokackiej

W akcję Szlachetnej Paczki z roku na rok włącza się coraz więcej osób, firm i organizacji Również adwokaci postanowili dołączyć do tej wspaniałej inicjatywy. A to, co możemy dać z siebie najlepszego, to właśnie pomoc prawna dla osób objętych opieką Stowarzyszenia Wiosna. Myślę, że oprócz pomocy materialnej tego typu prezent świąteczny, jaki my oferujemy, jest równie ważny - być może stanie się impulsem do działań, które pomogą komuś wyjść z ciężkiej sytuacji materialnej. Adwokaci z pewnością będą głównie doradzać w kwestiach typu: jak zawrzeć porozumienie z bankiem w sprawie zadłużenia, jak otrzymać rentę lub zasiłek socjalny czy jak odzyskać utracony lokaL W akcji weźmie udział 35 adwokatów i tyle samo radców prawnych, którzy będą udzielać porad w 19 miastach. Jestem jednym z tych, którym przypadł zaszczyt aktywnego włączenia się w akcję - będę dyżurował w gdańskim punkcie.

W sobotę wiosna prawników i dgp
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-12, EMILIA ŚWIĘTOCHOWSKA, str.: C7


W sobotę Wiosna Prawników i DGP
70 prawników z całej Polski włączyło się do akcji bezpłatnej pomocy prawnej rodzinom objętym programem Szlachetna Paczka

Emilia Świętochowska emilia.swietochowska@infor.pl

Szlachetna Paczka jest jednym ze sztandarowych projektów krakowskiego Stowarzyszenia WIOSNA. 13 grudnia podczas finału Szlachetnej Paczki w 19 miastach Polski adwokaci i radcowie prawni będą przez cztery godziny pro bono udzielać porad prawnych osobom w trudnej sytuacji materialnej. Na terenie magazynów organizacji zostaną wydzielone specjalne pomieszczenia do konsultacji, a prawnikami zaopiekują się obecni na miejscu wolontariusze. Następnie będą mieli oni okazję wziąć udział w uroczystościach kończących tegoroczną, już XIV edycję Szlachetnej Paczki.

- Chodzi nie tylko o udzielenie jednorazowej porady, ale i nawiązanie więzi z rodzinami i wolontariuszami oraz poznanie wyjątkowej atmosfery finału. W ten sposób łatwo nabrać chęci do większego zaangażowania - przyznaje mec. Marcin Mioduszewski, twórca i koordynator inicjatywy pomocy prawnej pro bono. Jednocześnie zapewnia, że bez większego wysiłku udało się zwerbować potrzebnych ochotników. - Mimo że obecnie jest stosunkowo wiele projektów bezpłatnej pomocy prawnej, zarówno adwokatów, jak i radców prawnych, to nam zależało na stworzeniu inicjatywy jak najbardziej efektywnej, a więc nie masowej, ale skierowanej do konkretnych rodzin i niewymagającej poświęcenia całego weekendu - dodaje mec. Mioduszewski.

Zarówno sama akcja, jak i przyciągnięcie stałego grona prawników zaangażowanych w obsługę prawną stowarzyszenia to przede wszystkim jego zasługa. Dzięki wysiłkom mec. Mioduszewskiego istniejąca od 2000 r. WIOSNA, jedna z najprężniej działających polskich organizacji charytatywnych, może od czterech lat pochwalić się też własnym stałym biurem prawnym, co w sektorze pozarządowym należy do rzadkości. - Sześć lat temu zapytałem ks. Stryczka, czy nie chciałby wykorzystać mojej wiedzy prawniczej w pracy swojej organizacji. Kiedy dostałem odpowiedź twierdzącą, spodziewałem się, że zajmę się tam załatwianiem spraw związanych z KRS. Zamiast tego już na wstępie otrzymałem skomplikowaną umowę na świadczenie usług informatycznych - wspomina mec. Mioduszewski, który oprócz pracy charytatywnej jest też wspólnikiem w kancelarii Przy-bycień i Mioduszewski oraz pełni funkcję of counsel w kancelarii Markiewicz & Sroczyński.

Jego zdaniem w WIOŚNIE, mającej łącznie ok. 120 pracowników, pracy dla prawników jest mniej więcej tyle co w średniej wielkości przedsiębiorstwie. Obsługa prawna stowarzyszenia obejmuje bowiem wszystko od umów barterowych, kontraktów z partnerami i sponsorami, przez doradztwo przy ak-q'ach promocyjnych i produkcji spotów reklamowych, aż po umowy z woluntariuszami, projekty unijne oraz kwestie związane z wykorzystaniem infrastruktury informatycznej i lokalowej. Do tego dochodzą jeszcze zagadnienia związane z ochroną danych osobowych.

Wszystkim tym zajmuje się dziś skromny, lecz energiczny zespół 15 prawników, którzy zobowiązali się, że co najmniej osiem godzin tygodniowo będą poświęcać charytatywnej pracy na rzecz stowarzyszenia. - Nawet w tak zabieganym i stresującym zawodzie można wygospodarować tyle czasu, żeby wykorzystać naszą szczególną wiedzę w celach innych niż zarabianie pieniędzy - mówi mec. Mioduszewski. Zwłaszcza że obowiązki związane z obsługą stowarzyszenia można wykonywać zdalnie i bez z góry narzuconego harmonogramu dnia. - Pracownicy działu prawnego mają ok. 100 spraw miesięcznie, z czego wiele z nich obejmuje bardzo skomplikowane umowy. Dla nas jakość każdego sporządzanego pisma prawnego jest bardzo ważna, a współpracujący z nami prawnicy cenią to, że nie muszą chodzić na kompromisy, które czasem są konieczne w przypadku obsługi klientów biznesowych. Jest to zatem relacja bardzo zadowalająca obie strony - podkreśla ks. Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia WIOSNA.

Każdy członek zespołu w jakimś stopniu trafił do WIOSNY za sprawą mec. Mioduszewskiego. - Miałem to szczęście, że już na studiach, a potem też na aplikacji, znalazłem się w środowisku ludzi, którzy pomoc innym uważali za swój obowiązek. Z wieloma z nich współpracuję do dziś - tłumaczy. Przyznaje też, iż liczy na to, że dzięki pomocy prawnej rodzinom WIOSNY znajdą się kolejne osoby chętne, aby dołączyć do departamentu prawnego stowarzyszenia. Biorąc pod uwagę liczbę realizowanych przez nie projektów, wystarczy w nim jeszcze pracy do dodatkowych 10 prawników. Mecenas Mioduszewski zastrzega przy tym, że aby dobrze odnaleźć się w WIOŚNIE, 1 trzeba ją najpierw zobaczyć i dobrze poznać od środka. Nie jest to typowa organizacja pozarządowa, bo działa jak korporacja biznesowa, z tym że prowadząca działalność charytatywną. - Jeśli chodzi o metody zarządzania i organizacji pracy, to WIOSNA przewyższa pod tymi względami niektóre przedsiębiorstwa energetyczne i produkcyjne, które obsługuję. Stawiamy w niej bardzo wysokie oczekiwania i nastawiamy się na osiągnięcie konkretnego efektu bez tracenia czasu na samouwielbienie tego, co robimy - tłumaczy mec. Mioduszewski <

Współorganizatorami sobotniej Wiosny Prawników i DCP są: Dziennik Gazeta Prawna, Naczelna Rada Adwokacka oraz Krajowa Izba Radców Prawnych. Honorowy patronat nad akcją objął prezydent Bronisław Komorowski.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 16


Nowe podejście do skarg: ii instancja tylko dla wybranych
Firmy coraz mniej pieniędzy przeznaczają na prawników

Nowe podejście do skarg: ii instancja tylko dla wybranych
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-16, SŁAWOMIR WIKARIAK, str.: B11


Nowe podejście do skarg: II instancja tylko dla wybranych


Sądy zaczęły odmawiać rozpoznania skarg na wyroki Krajowej Izby Odwoławczej, jeśli chociaż jeden zarzut został przez nią uwzględniony. - Będziemy analizować ten problem - zapowiada izba

Liczba odwołań rośnie, skarg nie

■ Liczba odwołań wniesionych do Krajowej Izby Odwoławczej I Liczba skarg na wyroki Krajowej Izby Odwoławczej wniesionych do sądów '......2942..................3044.................

.3000...................................................................2823.................. 2820..................... ...............................

.............................I...................................

li-iiii 2008 2009 2010 2011 2012 dane Urzędu Zamówień Publicznych za okres od stycznia do końca października 2014 r.

2013 2014"

Sławomir Wikariak slawomir.wikariak@infor.pl

Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił rozpoznania skargi złożonej w sprawie głośnego - po niedawnej akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego - przetargu na drukarki dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Postanowienie to ma olbrzymie znaczenie nie tylko dla tej konkretnej sprawy. Po raz kolejny Sąd Okręgowy w Warszawie uznał bowiem za niedopuszczalne skarżenie wyroku, w którego sentencji Krajowa Izba Odwoławcza stwierdziła uwzględnienie odwołania, chociaż de facto oddaliła zdecydowaną większość zarzutów (wyrok z 4 września 2014 r„ sygn. akt KIO/1784/14 i KIO1752/14).

Pozorna wygrana

W odwołaniach składanych do Krajowej Izby Odwoławczej regułą jest podnoszenie wielu zarzutów. Tak też było w sprawie przetargu ZUS. Firma Galaxy Systemy Informatyczne zakwestionowała kilka kwestii. Przede wszystkim przekonywała, że jej oferta nie powinna zostać odrzucona poza tym, że trzech wykonawców: Ar-cus, Teneo Systems i Decsoft dopuściło się zmowy cenowej, a dwóch ostatnich zataiło powiązania kapitałowe. Skład orzekający uwzględnił tylko ten ostatni zarzut, wszystkie pozostałe oddalił. Niemniej jednak sentencja wyroku brzmiała: „uwzględnia odwołanie", a dopiero w uzasadnieniu KIO wskazała zarzuty, których nie uwzględniła.

Wyrok, mimo wynikającej z sentencji wygranej, nic nie dawał spółce Galaxy, choćby dlatego że uznawał odrzucenie jej oferty za uzasadnione. Dlatego też firma postanowiła go zaskarżyć. Oczywiście nie kwestionowała tego, że KIO uwzględniła jeden z jej zarzutów, tylko to, że nie dotyczyło to wszystkich pozostałych.

Pierwsze pytanie do pełnomocnika Galaxy na posiedzeniu przed sądem brzmiało jednak: „Co pan tak naprawdę skarży"? Radca prawny Robert Krynicki tłumaczył, że chodzi o nieuwzględnione zarzuty, które zostały wskazane w uzasadnieniu wyroku KIO. Sąd był jednak nieugięty i odmówił rozpoznania skargi. Wyjaśnił, że przepisy kodeksu postępowania cywilnego nie pozwalają skarżyć uzasadnienia wyroku. Z samej jego sentencji wynika zaś, że sprawa została przez skarżącego wygrana. A przed sądem drugiej instancji nie można podważać korzystnego dla siebie rozstrzygnięcia.

Sąd miał świadomość, że Galaxy w rzeczywistości przegrała sprawę przed KIO, a wyrok jedynie pozornie może wyglądać dla niej na korzystny.

Sąd miał świadomość, że wyrok jedynie pozornie wygląda na korzystny dla firmy - To spory problem i sąd jest świadom wadliwej praktyki, niemniej nie może rozpoznać sprawy - oświadczyła sędzia Joanna Wiśniewska-Sadom-ska, przewodnicząca składu orzekającego w ustnych motywach postanowienia z 10 grudnia 2014 r. (sygn. akt V Ca 3384/14).

Dodała, że to nie pierwsze takie rozstrzygnięcie, ale sąd ma związane ręce i musi się trzymać procedury.

Praktyka do zmiany

Rzeczywiście, jak sprawdziliśmy, podobne postanowienia zaczęły być ostatnio wydawane, nie tylko w warszawskim sądzie okręgowym.

- Miałem tego świadomość, dlatego jeszcze przed wniesieniem skargi złożyłem do KIO wniosek o uzupełnienie wydanego przez nią wyroku i wskazanie, które z zarzutów zostały uwzględnione, a które oddalone. Niestety KIO odmówiła, co w konsekwencji stało się powodem odrzucenia skargi przez sąd - mówi Robert Krynicki, radca prawny z kancelarii Krynicki, Daj-czer, Kamiński reprezentującej spółkę Galaxy.

W podobnej sytuacji mogą niebawem znaleźć się kolejni przedsiębiorcy.

- Jeśli taka interpretacja zacznie być stosowana przez inne sądy, to konstytucyjne prawo do drugiej instancji zostanie poważnie ograniczone. Co gorsza, wykonawcy nie mogą nawet poprosić o wykładnię Sądu Najwyższego, gdyż w sprawach dotyczących zamówień publicznych kasacja przysługuje wyłącznie prezesowi Urzędu Zamówień Publicznych. Dlatego też, moim zdaniem, to KIO powinna dostrzec problem i zmienić praktykę w ten sposób, by z sentencji wyroku jasno wynikało, które zarzuty uwzględniła, a których nie - przekonuje Robert Krynicki

Co na to KIO?

- Przede wszystkim zauważyć należy, że takie podejście niektórych sądów okręgowych bywa prezentowane od niedawna. Praktyka co do sposobu formułowania sentencji wyroków przy odwołaniach obejmujących wiele zarzutów jest stała od początku istnienia KIO. Sądy - rozpoznając skargi - nie kwestionowały jej - odpowiada Justyna Tom-kowska, rzecznik prasowy tej instytucji.

- Trudno powiedzieć, czy odmienne zapatrywanie sądów zostanie szerzej przyjęte w orzecznictwie dru-goinstancyjnym, na pewno będzie to przedmiotem naszej analizy - dodaje.

Przepisy ustawy - Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm.) nie precyzują, jak powinna wyglądać sentencja wyroku wydanego przez KIO. Art. 192 ust. 1 tej ustawy stanowi jedynie, że o „oddaleniu odwołania lub jego uwzględnieniu Izba orzeka w wyroku".

Firmy coraz mniej pieniędzy przeznaczają na prawników
Przedsiębiorcy coraz rzadziej korzystają z usług specjalistycznych kancelarii. Tak wynika z badania „Obsługa prawna firm 2014” zrealizowanego na zlecenie DGP i Wolters Kluwer Polska
Tylko 40 proc. firm korzysta z zewnętrznych kancelarii prawnych, podczas gdy rok wcześniej deklarowało to 54 proc. przedsiębiorców. Najczęściej robią to duże podmioty. Wśród tych zatrudniających powyżej 250 osób taką współpracę prowadzi 67 proc., niezależnie od tego, że w 34 proc. istnieje wyodrębniony dział prawny. Na drugim biegunie są małe firmy (zatrudniające do 49 pracowników), wśród których tylko 38 proc. korzysta z takiej formy poradnictwa. Wśród małych przedsiębiorstw dział prawny ma tylko 4 proc.
Sami sobie sterem i prawnikiem
– Niestety rezygnacja z usług prawnika bardzo często staje się początkiem poważnych kłopotów przedsiębiorstwa. Oczywiście nie wszystkie muszą mieć wydzielony dział prawny, bo to domena dużych podmiotów, które doskonale zdają sobie sprawę z grożącego im ryzyka prawnego. W odniesieniu do małych podmiotów to ryzyko nie zawsze jest tak oczywiste – mówi Łukasz Czucharski z Pracodawców RP. Dlatego, jak podkreśla, w ramach cięcia kosztów rezygnują one z profesjonalnej obsługi prawnej bądź księgowej i próbują podejmować działania na własną rękę.
Nadal ponad połowa ankietowanych przedsiębiorców deklaruje, że samodzielnie zajmuje się kwestiami prawnymi w firmie. Najczęściej są to sprawy związane ze sporządzeniem różnego rodzaju umów (w tym handlowych, kadrowych), z windykacją, pozwami sądowymi czy związane z najmem bądź sprzedażą nieruchomości.
Dlaczego firmy nie zatrudniają prawników lub nie tworzą działów prawnych? Ankietowani przez PBS przedsiębiorcy na pierwszym miejscu wskazują zbyt małą liczbę spraw, która wymagałaby porady prawnika. Tak deklaruje 73 proc. małych i 63 proc. średnich firm. Z kolei duże tłumaczą, że takimi problemami zajmują się inni pracownicy (38 proc. wskazań) lub wygodniejsze jest korzystanie z usług zewnętrznych, np. kancelarii. Warto dodać, że 22 proc. wszystkich badanych firm przyznaje, że przeszkodą w zatrudnianiu prawników są pieniądze (tak zadeklarowało 18 proc.). Dlatego nie dziwi, że ledwie 1 proc. firm deklaruje, że w najbliższym czasie planuje zatrudnić prawnika na etat.
Oszczędność, która może kosztować
– Przedsiębiorcy posiłkują się m.in. artykułami z branżowych portali czy wpisami na forach internetowych, nie zdając sobie sprawy z tego, że opierają się na doświadczeniu studentów bądź samozwańczych ekspertów. Skutki takiej oszczędności potrafią być opłakane i w żaden sposób niewspółmierne do wydatków związanych ze skorzystaniem z profesjonalnej obsługi – dodaje Łukasz Czucharski.
Badanie przeprowadziła firma badawcza PBS w listopadzie 2014 r. na próbie 300 firm. Respondentami byli właściciele, prezesi, prokurenci czy dyrektorzy zarządzający.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł z dnia: 2014-12-16, ostatnia aktualizacja: 2014-12-16 08:10
Autor:Piotr Szymaniak
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 17


Dyscyplinarka z profesjonalnym pełnomocnikiem
Sami się nie wyżywią
E-poradnictwo prawne szansą dla przedsiębiorstw

Dyscyplinarka z profesjonalnym pełnomocnikiem
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-17, . A.Ł., str.: C2


Dyscyplinarka z profesjonalnym pełnomocnikiem


NOWE PRAWO Adwokat i radca prawny będą mogli bronić kuratora przed sądem.

W środę, 17 grudnia, wchodzi w życie nowela ustawy o kuratorach sądowych. Dzięki niej kuratorzy obwinieni dyscyplinarnie będą mogli ustanowić swojego obrońcę nie tylko spośród zawodowych kuratorów, ale też z grona profesjonalnych pełnomocników: adwokatów i radców prawnych. Do tej pory było to niemożliwe. W postępowaniu dyscyplinarnym obwinionego kuratora mógł bronić jedynie inny kurator.

Nowelizację przygotowali senatorowie. Uznali, że trudno wskazać argumenty przemawiające za wyznaczaniem obrońcy z urzędu wyłącznie spośród kuratorów zawodowych. To było - ich zdaniem - nie najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza gdy zarzuty stawiane obwinionemu okazywały się na tyle poważne, że mogły się skończyć nawet wykluczeniem z zawodu.

Regulacją interesował się też rzecznik praw obywatelskich. Wskazywał, że rozwiązanie przewidziane w ustawie o kuratorach jest podobne do uznanych za niekonstytucyjne przepisów o Najwyższej Izby Kontroli. Te pozwalały pracownikom mianowanym NIK na wybieranie obrońców w sprawach dyscyplinarnych tylko spośród innych pracowników Izby. Trybunał Konstytucyjny uznał, że niemożność skorzystania z usług profesjonalnego pełnomocnika narusza prawo do obrony. Sejm poprawił więc przepisy, które mogły zostać uznane za niekonstytucyjne. -a1 podstawa n°wea. „ nrvi, z 2 października 2014 r.

prawna:

DzU z 2 grudnia, poz 1689

Sami się nie wyżywią
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-17, WŁODZIMIERZ CHRÓŚCIK, str.: I5


♦FELIETON


Włodzimierz Chróścik

Sami się nie wyżywią

Rynek usług prawnych, jaki jest, każdy widzi. To swobodna parafraza hasła z pierwszej polskiej encyklopedii pióra Benedykta Joachima Chmielowskiego. Ksiądz Chmielowski uznał, że w zacnym i poważnym dziele nie ma sensu opisywać czegoś tak oczywistego jak koń. I podobnie nie ma chyba już sensu kolejny raz wracać do opisu kondycji rynku usług prawnych.

Choć jeszcze niedawno rysowały się szanse na jego choćby małą zmianą na korzyść profesjonalnych pełnomocników. Od lat samorządy radcowski i adwokacki apelowały do kolejnych ministrów sprawiedliwości o zmianę wysokości stawek za czynności adwokatów i radców prawnych.

Nikt rozsądny nie postulował, by zwiększyć je do poziomu niemożliwego do udźwignięcia dla budżetu państwa. Chodziło o to, by je urealnić, biorąc pod uwagę przynajmniej inflację od 2002 r., czyli od uchwalenia poprzedniego rozporządzenia w tej sprawie. Wydawało się, że te postulaty można spełnić. Tym bardziej że to właśnie państwo nakłada na profesjonalnych prawników obowiązek pomocy z urzędu. Tyle że powinno się też wywiązać z powinności zapewnienia realnej zapłaty za prowadzenie zleconej sprawy.

Na tym tle zaskakują projekty nowelizacji rozporządzenia w sprawie opłat za czynności adwokatów i radców prawnych. Powstały na kanwie tzw.

dużej nowelizacji procedury karnej. Nie wdając się w szczegóły, należy stwierdzić, że zmiany nie idą w dobrym kierunku. Przede wszystkim znowu nie skorzystano z okazji, by wprowadzić kompleksową zmianę systemu, który bez wątpienia nie służy profesjonalnym pełnomocnikom. I to wszystko przy świadomości, że nowelizacja procedury karnej zdecydowanie poszerza krąg osób mogących korzystać z obrońcy z urzędu.

Czara goryczy chyba już się przelała. Rządzący znów nie widzą potrzeby zrównoważenia nakładu pracy radców i adwokatów. Ich frustracja może się zacząć wymykać spod kontroli. Adwokaci ruszyli z akcją kierowania protestów na ręce ministra sprawiedliwości... Deklaruję wsparcie warszawskich radców prawnych dla tej inicjatywy. Wydaje się, że tylko masowy protest może skłonić polityków do zmiany postępowania. Profesjonalni prawnicy przy takich stawkach „sami się nie wyżywią". Ta prosta prawda musi wreszcie dotrzeć do świadomości kierujących naszym państwem.

Rynek usług prawnych jaki jest, każdy widzi. Czas, aby zobaczyli go również ci, którzy bezpośrednio odpowiadają za jego stan.

Autor jest dziekanem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie

E-poradnictwo prawne szansą dla przedsiębiorstw
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-17, PIOTR SZYMANIAK, str.: B4


E-poradnictwo prawne szansą dla przedsiębiorstw


Raport DGP i Wolters Kluwer

Piotr Szymaniak piotr.szymaniak@infor.pl

Z badania „Obsługa prawna firm 2014", jakie na zlecenie Dziennika Gazety Prawnej i Wolters Kluwer Polska, przeprowadziła firma badawcza PBS wynika, że nadal większość przedsiębiorców samodzielnie stara się rozwiązać problemy prawne w swojej firmie. Szczególnie jest to widoczne w segmencie małych firm (do 49 pracowników), gdzie prawnik zatrudniony jest jedynie w co piątek firmie, a 62 proc. nie współpracuje z żadną zewnętrzną kancelarią.

Tymczasem coraz bardziej rozwijający się rynek usług prawniczych świadczonych drogą elektroniczną, wydaje się być skrojony właśnie szczególnie pod małe podmioty. Z badania wynika, że jeśli już firmy powierzają swoje sprawy zewnętrznym kancelariom, to najczęściej dotyczą one windykacji (51 proc. wskazań) i wnoszenia pozwów (42 proc.). Rzadziej chodzi o odszkodowania, kwestie związane z umowami, podatkami, znakami towarowymi i patentami.

- Do prowadzenia tego rodzaju spraw kontakt fizyczny z klientem nie jest konieczny. Wystarczy, aby prawnik miał pełnomocnictwo, by działać w imieniu klienta, które też można przesłać pocztą - mówi mec. Sylwia Tkaczyk radca prawny, której kancelaria obsługuje serwis Radca Prawny Online. - By opracować jakiś dokument czy sporządzić pismo procesowe kontaktuję się z przedsiębiorcą nie tylko e-mailowo, ale też telefoniczne. To wygodne dla obu stron, ponieważ przedsiębiorcy często nie mają czasu, by przyjechać specjalnie na spotkanie do kancelarii Preferują więc taką formą - dodaje prawniczka, która dzięki temu może obsługiwać firmy z całej Polski, a nie tylko ze stolicy, w której mieści się jej kancelaria.

Konkurencja na rynku usług elektronicznego poradnictwa prawnego jest spora, jednak przedsiębiorcy przekonują się do takiej formy współpracy powoli - Ciągle większość porad udzielanych tą drogą stanowią porady dla osób fizycznych - potwierdza mec. Anna Tekielska, która oprócz tradycyjnego świadczenia usług w swojej częstochowskiej kancelarii zajmuje się także poradnictwem online. - Jeśli już kontaktują się z nami w ten sposób przedsiębiorcy, to najczęściej są to sprawy o zapłatę. Atrakcyjność dla takiej formy poradnictwa nie leży w cenie, ponieważ po stronie prawnika nakład pracy jest taki sam, lecz szybkość załatwienia sprawy - podkreśla mec. Tekielska.

To przedsiębiorca pisze do prawnika e-malil w dogodnym dla niego terminie, a nie ten wyznacza mu termin spotkania. Dlatego też zdaniem mec. Tekielskiej kontakt internetowy może okazać się atrakcyjny dla tych przedsiębiorców, którzy obecnie w ogóle nie korzystają z pomocy prawników.

Póki co 83 proc. firm na własną rękę poszukuje informacji w internecie, 18 proc. posiłkuje się gazetami i czasopismami 4 proc. korzysta ze specjalistycznej literatury. A źródła te są coraz lepsze.

- Cieszą dane świadczące o tym, że prowadzona przez naszą firmę działalność informacyjna i edukacyjna jest tak wysoko oceniana. Strony internetowe z infor-maq'ą prawno-gospodarczą Wolter Kluwer są na czwartej - wśród dużych firm na drugiej - pozygi wśród najczęściej wykorzystywanych źródłach informacji - mówi Joanna Fijałkowska, członek zarządu Wolters Kluwer SA, która podkreśla, że menedżerowie badanych firm coraz lepiej radzą sobie zadaniami prawnymi - Co jest też naszą zasługą. To do nich kierujemy bowiem Serwisy ABC czy Serwisy prawnicze LEK, oraz książki i czasopisma - cieszy się Fijałkowska.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 18


Jak radcy prawni przygotowują się do obron w sprawach karnych
Król "deregulacji" maciuś i-wszy

Jak radcy prawni przygotowują się do obron w sprawach karnych
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-18, . BORK, str.: C6



dp 18-12-2014, ostatnia aktualizacja 18-12-2014 08:40

Stosowanie nowej procedury karnej, która wejdzie w życie 1 lipca 2015 r. , nie będzie łatwe dla wszystkich stron procesu - oceniali uczestnicy debaty w redakcji „Rzeczpospolitej”. Debatę prowadził Tomasz Pietryga, szef działu prawa.
źródło: Fotorzepa
autor: Krzysztof Skłodowski

źródło: ROL

Trwają intensywne szkolenia. Jesteśmy gotowi do występowania jako obrońcy w sprawach karnych - Włodzimierz Chróścik, dziekan OIRP w Warszawie
źródło: Fotorzepa
autor: Krzysztof Skłodowski
Niezbędnik:
· Zobacz: Galeria zdjęć
Debata | Polem do popisu mogą stać się sprawy karne gospodarcze. Przedstawiciele środowiska sędziowskiego 
i prokuratorskiego liczą na to, że przyznanie radcom nowych uprawnień zwiększy dostęp do pomocy prawnej i liczbę chętnych do urzędówek.
Za pół roku radcy prawni będą mogli występować w roli obrońców w sprawach karnych. Podczas debaty zorganizowanej przez Okręgową Izbę Radców Prawnych w Warszawie i redakcję „Rzeczpospolitej" rozmawiali z przedstawicielami środowiska sędziowskiego i prokuratorskiego o tym, jak przygotowują się do tej roli, jakie szanse i zagrożenia wynikają z nowych przepisów. Reforma procedury karnej, która wprowadza m.in. tę zmianę, wchodzi w życie 1 lipca 2015 r. Radcy zapewniają, że będą dobrze przygotowani do nowych zadań.
– Planuję rozpocząć występowanie w roli obrońcy, gdy wejdą w życie przepisy to umożliwiające – mówił podczas debaty Włodzimierz Chróścik, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie. – Od roku intensywnie szkolimy naszych członków z prawa i procedury karnej, na najbliższe pół roku mamy przeznaczone kolejne 120 godzin na doskonalenie wiedzy z tej dziedziny. Takie zajęcia organizuje także nasz samorząd na szczeblu krajowym – podkreślał dziekan Chróścik.
Szkolenie aplikantów
Profesor Monika Całkiewicz, prorektor ds. studiów prawniczych, dyrektor Kolegium Prawa Akademii Leona Koźmińskiego oraz radca prawny, która zajmuje się w warszawskiej Izbie m.in. szkoleniem aplikantów i radców prawnych, podkreślała, że jest duże zainteresowanie szkoleniami z prawa karnego. Widać, że wielu radców chce zajmować się w swojej praktyce właśnie m.in. sprawami karnymi. Dziś mogą występować jako pełnomocnicy pokrzywdzonych czy też oskarżycieli posiłkowych. Mogą też bronić w sprawach o wykroczenia, jednak, jak podkreślała prof. Całkiewicz, wydaje się, że tu zainteresowanie potencjalnych klientów nie jest aż tak duże. Często osoby, które odpowiadają za wykroczenia, nie mają potrzeby ustanawiania obrońcy.
– Po zajęciach dotyczących spraw karnych radcy prawni mają wiele pytań. Widać, że znają te zagadnienia nie tylko z teorii, ale i praktyki – mówiła prof. Całkiewicz.
Prowadzący debatę Tomasz Pietryga, szef działu prawnego „Rzeczpospolitej", zwracał uwagę, że przyznanie radcom prawnym uprawnień do występowania w sprawach karnych w roli obrońców budziło spore kontrowersje. Sprzeciwiało się temu m.in. środowisko adwokackie, dowodząc, że bez odpowiedniej praktyki radcy nie poradzą sobie z tymi sprawami. Podnoszono też argument mniejszej niezależności przedstawicieli tej grupy zawodowej – w związku z tym, że mogą być zatrudniani na etacie. Ostatecznie w nowelizacji rozgraniczono radców na pozostających w stosunku pracy i tych bez etatu. Jako obrońcy w sprawach karnych będą mogli występować tylko ci drudzy. W samorządzie adwokackim rozważane jest zaskarżenie nowelizacji do Trybunału Konstytucyjnego.
Dziekan Chróścik przekonywał, że szkolenie aplikantów radcowskich nie różni się od adwokackiego.
– Już pięć roczników aplikantów przechodzi intensywne szkolenia z tej dziedziny prawa i zdaje egzamin zawodowy z prawa karnego w takiej samej formule jak aplikanci adwokaccy. Wielu podkreśla wręcz, że ten, który zdają kandydaci na radców prawnych, jest trudniejszy od adwokackiego. Do tej pory wiele osób traktowało prawo karne jak naukę języka kraju, do którego nigdy się nie pojedzie. Od kilku lat nasze nastawienie zdecydowanie się zmienia. Wiemy, że będziemy mogli wkrótce stosować te przepisy w praktyce. Dlatego jest zauważalne bardzo poważne podejście do nauki tej dziedziny prawa – zarówno wśród radców prawnych, jak i aplikantów radcowskich – podkreślał dziekan Chróścik.
Profesor Całkiewicz zauważa, że od lat obserwuje rosnące zainteresowanie prawem karnym na aplikacji.
– Aplikanci nie traktują prawa karnego inaczej niż cywilnego, gospodarczego czy administracyjnego. Jest to po prostu jedna z tych dziedzin prawa, którą poznają, z której zdają egzaminy. Prawo karne nawet laikom, osobom zupełnie niezwiązanym z prawem wydaje się często najbardziej interesującą dziedziną. Dlatego przy właściwym prowadzeniu zajęć jesteśmy w stanie naprawdę zainteresować tą tematyką – mówiła prof. Całkiewicz. Podkreślała także, że wielu aplikantów interesuje się prawem karnym właśnie pod kątem przyszłej praktyki, proszą nawet o dodatkowe zajęcia.
Potrzebni 
do urzędówek
Sędzia Sądu Okręgowego Beata Najjar, wiceprezes ds. karnych w Sądzie Okręgowym w Warszawie, mówiła z kolei, że miała kontakt z pracami aplikantów radcowskich, gdy sprawdzała ich zadania egzaminacyjne z prawa karnego.
– Prezentowany przez nich poziom jest z roku na rok wyższy. Widzę, że radcy prawni uczą się intensywnie i szybko. Nie wiem, jaki jest dokładnie radcowski program szkoleń. Sugerowałabym jednak, by główny nacisk położyć na metodykę, technikę i taktykę procesową. Sądzę, że to jest w tej chwili najważniejsze – podkreślała sędzia Najjar.
Zwracała również uwagę, że sala rozpraw w sądzie karnym wygląda inaczej niż ta, na której rozpatrywane są sprawy cywilne i do której przyzwyczajeni są radcy. Inna jest też atmosfera w sali rozpraw i procedura o wiele bardziej sformalizowana niż cywilna.
Nowelizacja kodeksu postępowania karnego, która ma wejść w życie 1 lipca 2015 r., to nie tylko zmiana dotycząca poszerzenia kręgu osób uprawnionych do występowania w roli obrońcy. Jest to duża reforma procedury karnej. Jak podkreślała sędzia Najjar, nowelizacja przechyla procedurę z zasady prawdy materialnej w stronę zasady kontradyktoryjności.
– Sąd będzie więc oczekiwał od stron o wiele większej aktywności. Nie będzie żadnej taryfy ulgowej – zaznaczała sędzia Najjar.
Podkreślała również, że radcy prawni występujący w sprawach karnych jako pełnomocnicy pokrzywdzonych czy też oskarżycieli posiłkowych są dziś traktowani przez sądy nieco inaczej, niż będą w przyszłości radcy-obrońcy. Te role związane z pomocą pokrzywdzonemu odbierane są bowiem czasem przez sędziów jako mające nieco cywilistyczny charakter.
Sędzia ma nadzieję, że uprawnienia karne dla radców zwiększą liczbę prawników chętnych do zajmowania się sprawami z urzędu.
– Jako sędzia chciałabym wiedzieć, jaką dodatkową pulą będziemy mogli dysponować. W związku z rosnącą liczbą obron karnych widzielibyśmy tu duże wsparcie. Czasem mamy kłopoty z wyznaczeniem adwokatów z urzędu. Dlatego liczymy na to, że zainteresowanie sprawami karnymi radców będzie duże – mówiła sędzia Najjar.
Dziś, chociaż adwokatów jest coraz więcej, jej zdaniem są sytuacje, w których brakuje chętnych do niektórych, zwłaszcza skomplikowanych urzędówek.
– Są sprawy trudne, skomplikowane, dotyczące np. grup przestępczych, w których wchodzą w grę tymczasowe aresztowania, w związku z czym jest nawet kilka terminów tygodniowo, na które trzeba stawić się w sądzie, i niektórzy adwokaci się bronią przed ich przyjęciem. Oznacza to często dezorganizację prowadzonej przez nich praktyki – mówiła sędzia Najjar.
Redaktor Pietryga zwracał uwagę, że adwokaci i radcy prawni mówią o zbyt niskich stawkach adwokackich za występowanie w sprawach z urzędu. To także może zniechęcać do ich przyjmowania.
– Jeden z adwokatów wyliczył nawet, że z wynagrodzenia, jakie otrzymał za prowadzenie sprawy, wynika, że jego stawka godzinowa wyniosła 6 zł – mówił Tomasz Pietryga.
Dziekan Chróścik podkreślał, że adwokaci i radcy prawni mówią tu jednym głosem, oceniając obecne stawki za sprawy z urzędu jako zbyt niskie.
– W sprawach dotyczących pracy i ubezpieczeń społecznych zdarzają się stawki wynoszące 60 zł za prowadzenie sprawy. Często są to kwoty niewystarczające na opłacenie parkometru przed sądem, nie mówiąc już o wynagrodzeniu za pracę, która została wykonana w związku z daną sprawą – mówił dziekan Chróścik.
Sędzia Najjar zwracała z kolei uwagę na to, że nakład pracy pełnomocników i obrońców bywa różny. Sędziowie biorą to pod uwagę, decydując o wynagrodzeniu.
– Praktyka także tu ewoluuje. O ile kiedyś zdarzało się, że przy długoletnich procesach adwokat otrzymywał wynagrodzenie po ich zakończeniu, czyli czasem nawet np. po pięciu latach, o tyle dziś rozliczane są wcześniej częściowo – podkreślała sędzia Najjar.
Co jeszcze może się zmienić po nadaniu radcom prawnym uprawnień obrończych?
Dariusz Korneluk, prokurator z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, podkreślał, że jego zdaniem nowe uprawnienia dla radców zwiększą dostępność do pomocy prawnej.
– Dlatego uważam, że ta zmiana w kodeksie postępowania karnego jest jak najbardziej pozytywna – mówił prokurator. Podkreślał także, że rośnie liczba przestępstw przeciwko obrotowi gospodarczemu. – Tu może być duża rola radców, którzy mogą wykorzystać swoją wiedzę i praktykę gospodarczą, z którą tradycyjnie są kojarzeni – mówił prokurator Korneluk.
Jakie jest zainteresowanie radców prawnych prowadzeniem spraw karnych?
Zdaniem dziekana Chróścika na pewno nie wszyscy radcy z warszawskiej Izby będą chcieli się tym zajmować. Podkreślał, że z około 10-tysięcznej grupy stołecznych radców jedna trzecia pracuje na etacie. Ci prawnicy nie będą więc mogli występować jako obrońcy. Nowe uprawnienia otrzyma więc ok. dwóch trzecich spośród 10 tys. warszawskich radców. Ilu z nich skorzysta?
– Z naszego rozeznania wynika, że spora grupa jest zainteresowana sprawami karnymi. Jeszcze dziesięć lat temu wiele osób wybierało ten zawód właśnie dlatego, że nie chciało zajmować się sprawami karnymi. To podejście jednak bardzo szybko się zmienia. Profesjonalny pełnomocnik, niezależnie od tego, z jaką procedurą ma do czynienia – cywilną, administracyjną czy karną – jeśli już ją pozna, to potrafi działać profesjonalnie. Nie będzie jednak tak, że ktoś nieznający się na prawie karnym będzie musiał zająć się sprawą. Wprost przeciwnie – w takiej sytuacji powinien skierować klienta do bardziej kompetentnego kolegi. Dziś liczba chętnych w naszej izbie jest wystarczająca do spraw cywilnych z urzędu. Ci, którzy nie chcą się nimi zajmować, nie muszą tego robić. Jestem przekonany, że tak samo będzie ze sprawami karnymi – mówił dziekan Chróścik.
Podkreślał także, że dziś często ma w swojej pracy do czynienia z taką sytuacją, w której musi przygotowywać adwokata do sprawy dotyczącej swojego klienta, wyjaśniać mu skomplikowane kwestie gospodarcze, które jej dotyczą. Sam bowiem nie może wystąpić jako obrońca.
– Spraw karnych gospodarczych przybywa także chociażby dlatego, że stosowaną przez niektórych przedsiębiorców metodą mającą przyspieszyć windykację jest składanie zawiadomień do prokuratury o rzekomym popełnieniu przestępstwa przez dłużnika. W takich sprawach na pewno też świetnie damy sobie radę. Ułatwi to również pracę sądowi, bo otrzyma bardziej szczegółową i jasną informację, gdy będzie miał do czynienia z prawnikiem, który zajmuje się sprawami danego klienta na stałe – mówił Chróścik.
Jego zdaniem większe zainteresowanie typowymi sprawami karnymi może być w mniejszych miejscowościach. W Warszawie wyraźniejszym trendem jest bowiem specjalizacja. Natomiast w mniejszych miastach, także tych należących do stołecznej izby, ciągle są prawnicy, którzy zajmują się sprawami w szerokim zakresie i chętnie zajmą się także typowymi sprawami karnymi.
Prof. Całkiewicz podkreślała, że aplikanci radcowscy są szkoleni z tego wszystkiego, co powinien wiedzieć każdy prawnik, który zajmuje się właśnie sprawami karnymi. Jednak dzięki intensywnemu szkoleniu dotyczącemu spraw gospodarczych czy handlowych mogą powiązać swoją wiedzę z tych poszczególnych dziedzin prawa i specjalizować się właśnie w sprawach karnych gospodarczych.
– Dla prawnika, który nie rozumie biznesu, trudne jest występowanie w sprawie karnej niezależnie od tego, w jakiej roli się pojawia. Jeśli jest powołany biegły w związku z jakimiś kwestiami specjalistycznymi, to trzeba chociażby wiedzieć, o co zapytać. Wiedzą już o tym studenci. Na mojej uczelni ci najlepsi często studiują na dwóch kierunkach. Obok prawa jest to często właśnie ekonomia, czy też finanse i rachunkowość – mówiła profesor Całkiewicz.
Dziekan Chróścik podkreślał, że radcy prawni będą przygotowani do wszystkich kategorii spraw.
– Nie sądzę jednak, żeby od 1 lipca 2015 r. większość radców zaczęła zajmować się obroną. Choć z czasem będzie ich zapewne coraz więcej – dodawał.
– Także klient musi przyzwyczaić się do świadomości, że w typowej sprawie karnej, np. dotyczącej art. 148 kodeksu karnego, który mówi o zabójstwie, może zwrócić się do radcy prawnego, a nie tylko do adwokata. Wiedza o uprawnieniach karnych radców prawnych na pewno nie jest powszechna – zwracała uwagę sędzia Najjar.
W todze na billboardzie
By to zmienić, samorząd radcowski przeprowadza akcję informacyjną.
– W Warszawie i innych miastach naszej izby można już zobaczyć billboardy, na których przypominamy m.in. o tym, że mamy uprawnienia do występowania jako obrońcy od 1 lipca 2015 r. Jest to jeden z głównych elementów naszej kampanii promocji zawodu radcy prawnego. W jej ramach przypominamy o podstawowych kwestiach, m.in. o tym, że możemy chodzić do sądu we wszystkich sprawach. Ciągle nie jest to bowiem powszechna wiedza. Dlatego na naszych plakatach jest hasło: „Radca prawny – dobry wybór w każdej sprawie" i radca w todze i z aktami sądowymi – mówił dziekan Chróścik.
Uczestnicy debaty zastanawiali się także, jak będzie wyglądał proces karny po 1 lipca 2015 r. Do zmian procedury w trakcie procesu legislacyjnego wiele uwag zgłaszali m.in. prokuratorzy.
– Niepokoi, że w nowych przepisach jest dużo niejasności – mówił prokurator Korneluk. – Zapewne praktyka te problemy rozwiąże, ale zanim się to stanie, może być wiele różnych interpretacji i podejść do tej samej kwestii – podkreślał prokurator Korneluk.
Zwracał też uwagę, że nowelizacja procedury karnej zmienia także model prowadzenia postępowania przygotowawczego. Od 1 lipca to funkcjonariusze policji będą prowadzić wszystkie dochodzenia i podejmować w nich decyzje merytoryczne, w tym umorzenia, które nie będą jak dotychczas zatwierdzane przez prokuratora. Prokurator zacznie nadzorować dochodzenie jak dotychczas dopiero po przedstawieniu w nim przez policję zarzutów. Trochę obowiązków zostanie nam odjętych, bo dziś wszystkie dochodzenia od momentu ich wszczęcia są nadzorowane przez prokuratora. Pozostaje jednak nadal pełna i całkowita odpowiedzialność za dochodzenie po przedstawieniu zarzutów, a także prowadzenie śledztw. Do tego dochodzi występowanie w sądzie po przedstawieniu aktu oskarżenia. Nie da się być w pełni profesjonalnym w takim modelu, prokuratorzy mają bowiem tych obowiązków zdecydowanie za dużo – przekonywał prokurator.
Jego zdaniem zmiana w procedurze karnej powinna iść w kierunku koncepcji prokuratora sądowego, który ocenia materiał dowodowy zgromadzony przez policję pod kątem tego, czy nadaje się on do skierowania aktu oskarżenia, a potem na zasadach pełnej kontradyktoryjności broni swojego stanowiska przed sądem do chwili prawomocnego wyroku. Co do zasady w sprawie przed sądem powinien rzecz jasna występować ten sam prokurator od momentu wniesienia aktu oskarżenia do chwili zapadnięcia prawomocnego orzeczenia.
Prokurator Korneluk mówił też o tym, że o ile przedstawiciele tych grup zawodowych, które dziś uczestniczą w procesie, będą mieli stare przyzwyczajenie wynikające z dotychczasowej procedury, o tyle radcy będą wchodzili do zupełnie nowego modelu bez starych nawyków.
– Będą mogli ten nowy model skutecznie przejąć, bo, jak widzę, są do tego bardzo intensywnie przygotowywani poprzez szkolenia – mówił prokurator Korneluk. Zwracał jednak uwagę, że po nowelizacji obrońcy nie będą mogli się ograniczać do tego, co dzieje się na sali sądowej. Będą też musieli być aktywni podczas postępowania przygotowawczego.
Na początku jednak wszyscy będą prawdopodobnie mieli problemy z nową procedurą.
Sędzia Najjar przyznawała, że na początku także sędziom nie będzie łatwo poradzić sobie ze starymi przyzwyczajeniami. Mogą się także pojawić problemy związane z interpretacją nowych norm.
– Jak zwykle, gdy mamy do czynienia z nowymi przepisami, trudno dziś przewidzieć, jak niektóre z nich będą funkcjonować. Mogą pojawiać się niejasności, które po jakimś czasie rozwieje zapewne praktyka. W tym okresie początkowym pewne kwestie mogą jednak być rozumiane w różny sposób – mówiła sędzia Najjar.
– Do końca nie wiemy dziś, jak będzie wyglądał proces karny po 1 lipca 2105 r. – dodała prof. Całkiewicz. – Na razie możemy przeczytać, co ustawodawca zaplanował. To, jak nowe przepisy będą stosowane, rzeczywiście rozstrzygnie dopiero praktyka. Z punktu widzenia adwokata czy radcy prawnego luki, sprzeczności, czy też nieścisłości można wykorzystać na rzecz klienta. Możliwość interpretacji danego przepisu to jest właśnie to, co pełnomocnik, obrońca musi umieć wykorzystać – mówiła prof. Całkiewicz.
—not. bork
Rzeczpospolita

Król "deregulacji" maciuś i-wszy
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-18, ANNA KORBELA, str.: 4


Anna Korbela


Prezes Polskiej Izby Rzeczników Patentowych


Deregulacji nie wymyślili ■ urzędnicy. Jej koncepcji nie zawdzięczamy także niedoszłym specjalistom, którzy nie spełnili wysokich wymagań, stawianych osobom, które mają wykonywać zawód o szczególnym znaczeniu społecznym i gospodarczym.

Deregulację wymyślił i barwnie opisał Janusz Korczak. W bajkowej wizji to po raz pierwszy król Maciuś I-wszy postanowił skończyć z „niesprawiedliwością społeczną", która uniemożliwiała dzieciom zajmowanie się tym, o czym marzyły. Z dnia na dzień, dzięki edyktowi królewskiemu, zrównany został status dorosłych i dzieci. W nowej rzeczywistości wykonywanie zawodu strażaka, pielęgniarki, adwokata, czy motorniczego - dzieci mogły rozpocząć natychmiast po tym, kiedy poczuły w sobie taką potrzebę. Bajkowy klimat powraca do nas dzisiaj w pełnej aurze.

Ktoś, najprawdopodobniej prawnik, wypowiedział się kilka dni temu na łamach niezwykle poczytnego dziennika w imieniu „czujących potrzebę" oraz nawoływał „Czas na deregulaqę!". Z pewnością wystąpień takich będzie coraz więcej w miarę rozwoju sytuaqi politycznej. Fachowcy z rozbawieniem mogliby czytać nowiny o tym, iż na świecie ochroną znaków towarowych i formułowaniem opisów patentowych zajmują się nieprzygotowane do tego osoby, gdyby nie to, że rozsądnie oceniająca sytuaqę osoba zdaje sobie sprawę z tego, iż jeśli czytelnicy, opinia publiczna, a w ślad za ]JT Maciu:

Państwem politycy i posłowie uwierzą w tę śmiałą koncepcję (zakładającą, że możliwe jest świadczenie specjalistycznych usług bez przygotowywania) - nasza gospodarka szybciej niż szybko znajdzie się w trudnej sytuaq'i. Dlaczego? Wchodząc w relacje z przedsiębiorstwami nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że wynik tych relaq'i uzależniony jest od sposobu ukształtowania na wielu płaszczyznach praw własności intelektualnej. Każde z podanych niżej stwierdzeń chętnie uzupełnię ilustraq'ami i przykładami: L Ochrona, a precyzując właściwa ochrona znaków towarowych (czasem wyeliminowanie z obrotu prawnego znaku towarowego) - może przesądzać o losach firmy i zatrudnionych w niej osób.

2. Nieumiejętnie poprowadzona polityka patentowa firm musi pociągnąć za sobą nieuchronnie kosztowne procesy poza granicami Polski, boleśnie wpływające na kondyqę finansową firm, ich właścicieli i zatrudnianych w nich pracowników, którzy przecież dzielą los swojego pracodawcy.

3. Budżet państwa budują wpływy generowane przez małe i średnie firmy, które byłyby bezbronne wobec skutków działalności prowadzonej beztrosko przez nieprzygotowane do tego osoby.

4. Nie polega na prawdzie sugestia, iż zawód europejskiego rzecznika patentowego wykonują adwokaci. Przygotowanie do egzaminu kwalifikacyjnego trwa lata, kosztuje dużo wysiłku, a każdą z czterech części egzaminu pomyślnie przechodzi zaledwie około 50 proc. osób, które ubiegały się o uzyskanie prawa wykonywania tego zawodu.

5. Mylącą jest informacja, że w krajach takich jak Dania, Grecja, Cypr, Finlandia wykonywanie zawodu rzecznika patentowego wymaga jedynie spontanicznej decyzji osoby, która chce ten zawód wykonywać. W krajach tych przede wszystkich funkcjonuje dojrzały system gospodarczy, przedsiębiorcy mają pełną świadomość znaczenia ochrony własności intelektualnej i orientują się, jak zabiegać o jej zabezpieczenie. Autorzy populistycznych wypowiedzi o rzekomo swobodnym świadczeniu usług rzeczniowskich w tych krajach pewnie nie wiedzą także tego, iż w Danii, Finlandii, czy na Cyprze działają świetnie zorganizowani rzecznicy patentowi, znakomicie widoczni na forach międzynarodowych.

6. Osoby, które proponują wykonywanie wysoce specjalistycznych usług rzeczniowskich przez adwokatów i radców prawnych, przez przeoczenie z pewnością nie proponują wykonywania usług adwokackich i radcowskich przez rzeczników patentowych. Logiczną konsekwen-q'ą tej kolejnej koncepcji powinna przecież być symetria kompetencji.

7. Jeśli do grona 500 rzeczników patentowych dołączyłoby z dnia na dzień grono ponad 40 tys. osób - pewnie większość nie częściej niż raz w życiu miałby okazję opracowywać dokumentację zgłoszeniową kierowaną do Urzędu Patentowego RP.

proszę Rząd i Posłów: wprowadzajcie Państwo mechanizmy, które promują innowacyjnych przedsiębiorców, na przykład poprzez wprowadzanie systemów podatkowych promujących innowacyjne i rozwijające się firmy: ' ograniczajcie Państwo dostęp do zawodów, zaufania publicznego, tak aby skupiały one wyłącznie wysokiej klasy specjalistów, do których obywatele mogą mieć zaufanie.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 19


Nieznajomość prawa nie powinna szkodzić zawsze
Korzystanie z pomocy adwokata lub radcy będzie obowiązkowe?
Być mistrzem dostrzegania okazji

Nieznajomość prawa nie powinna szkodzić zawsze
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-19, DARIUSZ SAŁAJEWSKI, str.: B9


Felieton


Nieznajomość prawa nie powinna szkodzić zawsze

Dariusz Sałajewski prezes Krajowej Rady Radców Prawnych

Jeden z naszych supreme court - czyli (z angielska) sądów tak wysokich, że od ich wyroków nie ma już żadnych odwołań - zdecydował się nie zgodzić z jedną z fundamentalnych wydawałoby się i odwiecznych zasad porządku prawnego. Ponieważ, jak uczono mnie w szkołach, nasza europejska - co by to nie znaczyło - cywilizacja filozofię czerpie z Aten, a prawo z Rzymu, wysoki (a nawet „Naczelny") polski sąd pokazał żółtą kartkę ukształtowanej na łacińskich paremiach regule. Orzekł, że powinien stać przede wszystkim po stronie słusznej, a nie dogmatycznej. Cieszę się z takiej jaskółki. Jak pojawi się ich więcej, może przyjdzie wiosna, a to zawsze milsza pora niż grudniowa.

Tezy uzasadnienia wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygn. akt II FSK/1709/2014) - bo o nim mowa - przekazane zrozumiałym dla zwykłego śmiertelnika językiem brzmią: „Obywatel nie musi znać się na wszystkim. Nie każdy musi być profesjonalistą". Sąd zdecydował się na takie stanowisko w określonych okolicznościach faktycznych konkretnej sprawy. Jest to jednak moim zdaniem - a przynajmniej może być w przyszłości, jeśli ugruntuje się taka linia orzecznictwa - istotne dla interpretowania rzymskiej zasady „ignorancja iuris nocet" - nieznajomość prawa szkodzi. Nie bez znaczenia dla nowej interpretacji jest fakt, iż mamy dziś do czynienia z permanentną ewolucją prawa, co wymaga profesjonalnego wręcz śledzenia jego zmian. Nieznajomość nie powinna więc szkodzić zawsze, bez względu na okoliczności.

Kto i kiedy jest więc ignorantem, skoro > nie jest nim każdy? Na pewno zawsze jest nim profesjonalista. Nieprofesjonaliście, aby nie został uznany za ignoranta, wystarczy staranność w dotarciu do profesjonalisty. Co z tego wynika? To, że dobrze jest korzystać z pomocy profesjonalnego prawnika. Uchroni to od ryzyka własnej nieznajomości prawa, zaś ewentualny błąd w sztuce, jaki mógłby się - oby nie - zdarzyć radcy prawnemu lub adwokatowi, asekurowany jest jego obowiązkowym ubezpieczeniem odpowiedzialności cywilnej. Ta asekuracja nie jest bez znaczenia, biorąc choćby pod uwagę fakt, że np. suma ubezpieczenia każdego radcy prawnego wynosi obecnie nie mniej 1 niż 1,4 mln zł.

Wyrok, który komentuję, w mojej opinii ma też swoje konstytucyjne umocowanie, oczywiście przy słusznym ustrojowo - a nie tylko frazeologicznie - jej interpretowaniu. Skoro bowiem art. 45 Konstytucji RP gwarantuje każdemu prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy przez sąd, nie można uznawać, że sprawiedliwe jest wykorzystywanie nieświadomości podsądnych. Takim sytuacjom trzeba zapobiegać, aby państwo i jego trój władza postrzegana była jako przyjazna. Każde działanie, które racjonalnie służy przyjaznemu postrzeganiu państwa, to krok właściwy, nawet jeśli wymagający odwagi i zerwania > z dotychczasową praktyką.

Być może nieco rozszerzające interpretuję przytoczony wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego. Mam nadzieję jednak, że nie jest to i nie będzie fantasmagoria.

Korzystanie z pomocy adwokata lub radcy będzie obowiązkowe?
www.gazetaprawna.pl, 2014-12-19, . .


W postępowaniu przed sądem okręgowym oraz sądem apelacyjnym obowiązuje zastępstwo stron przez adwokatów lub radców prawnych, a w sprawach z zakresu własności przemysłowej także przez rzeczników patentowych – tak w opinii prawniczych samorządów zawodowych powinien brzmieć znowelizowany art. 87 1 kodeksu postępowania cywilnego.

Równość szans

Propozycja została zgłoszona przez

Krajową Izbę Radców Prawnych (KIRP) wraz z uwagami do konsultowanego właśnie projektu założeń ustawy o wspieraniu polubownych metod rozwiązywania sporów. Zgadza się z nią również Naczelna Rada Adwokacka.

– Jesteśmy jednym z nielicznych krajów, gdzie – poza wyjątkami – nie istnieje przymus adwokacko-radcowski – wskazuje Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.

W jego ocenie, w ślad za wzmacnianiem kontradyktoryjnego charakteru postępowań przed sądem, również w zakresie procesu cywilnego (wprowadzanie m.in. zasady koncentracji materiału dowodowego, która np. zobowiązuje sąd do pomijania spóźnionych twierdzeń i dowodów), powinny iść zmiany zapewniające równość szans stron w procesie.

– Obecne wykorzystywanie nieświadomości którejkolwiek ze stron jest po prostu niesprawiedliwe – przekonuje prezes Sałajewski.

Swoistą równość broni zapewnić miałoby właśnie poszerzenie przymusu adwokacko-radcowskiego.

– Na ten postulat patrzymy z punktu widzenia poszerzenia dostępu obywatela do wymiaru sprawiedliwości. Od 25 lat procesy sądowe idą w coraz bardziej zawiłym i niezrozumiałym dla obywateli kierunku. Język tych procedur jest dla nich nieczytelny, a kruczków procesowych jest bardzo dużo. W takiej sytuacji obywatel stoi na przegranej pozycji – wskazuje Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

I dodaje, że dziś 80 proc. orzeczeń w wymiarze sprawiedliwości to orzeczenia o charakterze czysto formalnym, procesowym. Jedynie pozostałe 20 proc. merytorycznie zamyka sprawę.

– Zdrowy system powinien polegać na tym, że jeżeli chcielibyśmy mieć szybki dostęp do wymiaru sprawiedliwości, cały ciężar trudności proceduralnych powinien leżeć po stronie autorytetu państwowego, który powinien się skupiać na rozstrzygnięciu sprawy. Obywatel nie idzie przecież do sądu po to, by wchodzić w jakieś labirynty procesowe i zastanawiać się, jak się w nich zachowywać, lecz po to, by jego sprawa została jak najszybciej rozpatrzona – zaznaczana prezes Zwara.

Dlatego też – w jego ocenie – przymus adwokacko-radcowski należy poszerzyć również na niższe instancje (dziś co do zasady obowiązuje przed Sądem Najwyższym – patrz: ramka).

Wyższy poziom

Jak czytamy w opinii KIRP, sprawy rozpoznawane przed sądem apelacyjnym i sądem okręgowym są często bardziej zawiłe prawnie niż sprawy rozpoznawane przed sądami rejonowymi. Dlatego też „wymagają wyspecjalizowanej wiedzy i większych umiejętności praktycznych, którymi dysponują wyspecjalizowani pełnomocnicy procesowi”. Potrzebę udziału w sprawie zawodowego prawnika radcy motywują też niską świadomością prawną społeczeństwa, która sprawia, że strony samodzielnie prowadzące swoje sprawy często je przegrywają.

„Również sądy mają problemy z ustaleniem, czego domaga się strona procesowa, począwszy od etapu wytoczenia powództwa, po zaskarżenie orzeczeń sądowych. Rolą sądu jest jedynie wyjaśnienie kwestii proceduralnych, a nie instruowanie stron w dochodzeniu swoich praw” – czytamy w piśmie podpisanym przez Arkadiusza Berezę, wiceprezesa Krajowej Rady Radców

Prawnych, oraz radcę prawnego dr Joannę Bodio.

Autorzy wskazują, że błędy popełniane przez strony procesowe działające bez profesjonalnego pełnomocnika szczególnie widoczne są w postępowaniu odwoławczym.

„Pomimo pouczeń sądu co do sposobu, terminu i możliwości wnoszenia środków zaskarżenia, strony często nie potrafią ani sformułować jego treści, ani właściwie go zatytułować. Nie tylko utrudnia to pracę sądów , ale także naraża strony na przegranie procesu. Dlatego też pomoc wykwalifikowanych pełnomocników w tym zakresie jest niezbędna” – zaznaczają twórcy stanowiska.

Jak przekonują radcy prawni, za rozszerzeniem przymusu adwokacko-radcowskiego opowiedziały się już inne kraje unijne: Niemcy, Austria czy Włochy. Wprowadzenie go zaś szerzej do polskiej procedury cywilnej byłoby powrotem do rozwiązań niegdyś obowiązujących.

W przedwojennym k.p.c. z 1932 roku przymus adwokacko-radcowski obowiązywał bowiem m.in. we wszystkich sprawach toczących się przed sądem okręgowym.

W ich ocenie jednak z konieczności obowiązkowego zastępstwa procesowego mogłyby być zwolnione sprawy rozpatrywane np. w postępowaniu odrębnym w sprawach małżeńskich, z zakresu ubezpieczeń społecznych, w europejskim postępowaniu nakazowym i europejskim postępowaniu w sprawie drobnych roszczeń.

Wolny wybór

– Uważam, że rozszerzenie przymusu adwokacko-radcowskiego jest wskazane i przyczyniłoby się do lepszego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Postępowania prowadzone przez nieprofesjonalnych pełnomocników trwają bowiem zazwyczaj dłużej. Z adwokatami i radcami sądowi jest się zdecydowanie łatwiej porozumieć, co wpływa na szybkość procesu

– zauważa adwokat dr Łukasz Supera.

Nie wszyscy jednak taką zmianą chcą zostać uszczęśliwieni.

– Podchodzę do tej propozycji sceptycznie. Korzystanie z pomocy adwokata winno być prawem, a nie obowiązkiem. Adwokat ma być doradcą i powiernikiem dla osoby, która obdarza go zaufaniem, a nie kimś, z kim zmuszona jest współpracować. Wprowadzenie przymusu adwokackiego może więc de facto podważać zaufanie klienta do adwokata – komentuje Zbigniew

Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy

Adwokaci.

W jego ocenie wartość przedmiotu sporu, czy przedmiot sprawy nie musi być wyznacznikiem jej skomplikowania. Przed sądami rejonowymi również bowiem toczą się trudne sprawy cywilne. Zamiast więc postulować przymus korzystania z profesjonalnego pełnomocnika, samorządy powinny postawić raczej na działania edukacyjne i podnoszenie świadomości prawnej społeczeństwa.

– Proponowane rozwiązanie budzi również zastrzeżenia konstytucyjne, a także z punktu widzenia prawa konkurencji i pomocy publicznej, gdyż de facto narzuca korzystanie przez konsumentów z usług określonej kategorii przedsiębiorców. A to klient musi ocenić, czy sprawa jest na tyle skomplikowana, że chce skorzystać z profesjonalnego pełnomocnika – puentuje mecenas Krüger.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna




Być mistrzem dostrzegania okazji
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-19, EWA SZADKOWSKA, str.: C4





Klient wybiera osobę, która ma coś, co nazywamy inteligencją emocjonalną, potrafi budować relacje z ludźmi. Prawnikowi, którego się lubi, wybacza się nawet drobne błędy

W pana książce „Mapy sukcesu" znajdziemy serię wywiadów, które przeprowadził pan ze znanymi adwokatami i radcami. Uderzyło mnie, jak wielu z nich zawód, w którym zyskali uznanie, wybrało przez przypadek. Mecenas Gessel obejrzała amerykański serial i zapragnęła być taką kobietą, jak główna bohaterka, mec. Budzanowska grywała w tenisa z synem adwokata i tak zainteresowała się prawem, a mec. Łaszczuk na skutek zawirowań politycznych musiał odwiesić na kołek sędziowską togę. Czy to oznacza, że sukces jest w jakimś stopniu dziełem przypadku?

Moi rozmówcy bardzo często mówili: „Miałem szczęście". Odmieniali to wyrażenie przez wszystkie przypadki. Ciekawe jest jednak, jak w rzeczywistości ten szczęśliwy traf wyglądał. Na przykład ktoś przeczytał w gazecie istotną informację, która dała mu impuls do podjęcia określonej aktywności. Tyle że ten sam artykuł przeczytało pewnie z 80 tys. innych osób. I te tysiące nie dojrzały w nim niczego ciekawego.

Mecenas Daniłowicz opowiedział, że jemu świetnej rady udzielił pewien amerykański prawnik o rosyjskich korzeniach. Tych wskazówek nie słuchały już tysiące, tylko on jeden. Z dobrymi radami generalnie jest tak, że większość z nas często puszcza je mimo uszu. Wygrywają ci, którzy potrafią wyłowić te najcenniejsze. Ludzie sukcesu to tacy, którzy są mistrzami wykorzystywania pojawiających się okazji. Oczywiście nie da się naśladować życiorysów osób, z którymi rozmawiałem. Te historie są niepowtarzalne. Zmienił się świat i polska rzeczywistość oraz realia pracy prawników. Kiedyś np. sama znajomość języka angielskiego otwierała wiele drzwi, dziś jest standardem, bez którego trudno funkcjonować. Nikt nie musi jechać na Zachód, by zdobyć wykształcenie i doświadczenie.

Ale pojawiają się zupełnie nowe okazje, na miarę współczesnego rynku. Sztuką jest je dostrzec.

Gdy pytał pan swoich rozmówców, jakie w ich opinii są kluczowe składniki sukcesu, padały różne odpowiedzi: prócz wspomnianego szczęścia była jeszcze pasja, ciężka praca, różne miękkie kompetencje. Jakoś nikt nie wspominał o wiedzy, a jeśli już to właśnie wskazując, że nie jest niezbędna, bo jest wielu prawników, którzy świetnie sobie radzą, choć orłami prawniczymi nie są, mówiąc oględnie. Niedawno czytałem o pewnych amerykańskich badaniach dotyczących prawniczych karier. Ich autor wyliczył, że średni poziom IQ prawników jest wyższy niż u reszty populacji i wynosi 115. Natomiast w kolejnych licznych badaniach postawiono tezę, że to nie ów iloraz inteligencji ma decydujące znaczenie na drodze do sukcesu. Ważne są inne umiejętności Te wnioski są zbieżne z moimi obserwacjami. Od wielu lat śledzę losy kolegów z mojej szkoły średniej i ze studiów. I co się okazuje? Ci którzy, jak to się ładnie mówiło, dobrze się zapowiadali, niczego specjalnego nie osiągnęli A ci, którzy się mało wyróżniali osiągnęli szczyty. Ale jakie były kryteria oceny w okresie szkolnym? Stopnie, czyli wiedza. To nie ona okazała się finalnie najważniejsza.

W przypadku prawników można to chyba dość łatwo wytłumaczyć. Kiedyś samo posiadanie dzienników ustaw czy komentarzy stawiało ich w uprzywilejowanej pozycji. Dziś wszystko jest w internecie.

To prawda, do lekarza ludzie idą z gotową diagnozą tylko po to, by wystawił im receptę, a do prawnika po skomplikowane pismo procesowe, wzór pozwu bowiem już sobie ściągnęli z sieci, i to razem z orzeczeniami Sądu Najwyższego! Mówiąc już na poważnie - rynek, klienci są obecnie bardziej wyedukowani niż kiedyś. Dostęp do wiedzy za pomocą internetu otworzył nieograniczone przestrzenie. Człowiek szukający fachowej porady ma do wyboru mecenasa nr i, 2,3 wszystkich z takimi samymi dyplomami, a więc teoretycznie wiedzących tyle samo. Co decyduje, że wybiera jednego z nich?

No właśnie, co?

Temu jest poświęcona duża część mojej książki. Otóż klient wybiera osobę, która ma coś, co nazywamy inteligencją emocjonalną, która potrafi budować relacje z ludźmi. Może w przypadku dużych, wyspecjalizowanych kancelarii, oferujących najwyższą jakość obsługi skomplikowanych transakcji ta kwestia nie jest dostrzegana jako najważniejsza. Ale ma ogromne znaczenie w odniesieniu do pojedynczych prawników „ogólnych", którzy działają np. na rynku lokalnym i zajmują się bardzo różnymi sprawami. Klienci wolą współpracować z osobami, które po prostu lubią. Prawnikowi, którego darzą sympatią, są nawet gotowi wybaczyć pewne drobne błędy.

Zawsze myślałam, że prawnicy to straszni tupeciarze. W pana książce przeczytałam tylko jedną historię prawniczki, która poszła do szefów kancelarii z pytaniem, kiedy będzie zarabiać 100 tys. dolarów rocznie, a gdy potraktowano ją nie dość poważnie, odeszła i zawojowała rynek na własną rękę. Obala pan kolejny mit, że prąc do sukcesu trzeba się rozpychać łokciami. Rzeczywiście, moi rozmówcy okazują się ciepłymi i sympatycznymi postaciami. Daleko im do stereotypu prawnika twardziela, takiego sądowego rot-wailera. Sądzę, że to kolejny dowód na prawdziwość tezy, że inteligencja emocjonalna jest tak ważna.

Czy w tych opowieściach coś pana zaskoczyło?

Chyba właśnie ta przejawiająca się często opinia, że trzeba mieć szczęście. Bo szczęście jest czymś irracjonalnym, a przecież wszyscy uważamy prawników za ludzi tak bardzo racjonalnych. I drugie zaskoczenie: że nie jestem wyjątkiem, bo nie tylko ja w szkole nie miałem sprecyzowanych planów na przyszłość. Także inni dość późno podejmowali decyzje, co robić w życiu.

A pan w szkole należał do tych dobrze zapowiadających się czy tych niedostrzeganych?

(śmiech) Do tych średnio zapowiadających się.

Na potrzeby książki pytał pan kolegów po fachu, dlaczego zostali prawnikami i jak osiągnęli sukces. To ja to samo pytanie postawię panu.

Ze mną to było tak, że bardzo lubiłem rysować...

Tak, to prosta droga do zostania radcą prawnym.

Moi rodzice stwierdzili, że rysowanie nie daje szans na przeżycie, więc zacząłem rozważać inne możliwości. Ojciec mojego przyjaciela był adwokatem, często do nas przychodził i opowiadał o swojej pracy. Tak mi się to podobało, że postanowiłem iść na prawo.

Czyli trochę tak jak z przywoływaną już mec. Budzanowską, która od ojca kolegi z kortu pożyczała kodeksy.

Trochę tak. Byłem zawsze wyczulony na niesprawiedliwość i chciałem być prokuratorem. Ale to, co zobaczyłem podczas praktyk w jednej z poznańskich prokuratur - zaznaczam, że to były czasy PRL-u - sprawiło, że poszedłem w zupełnie inną stronę.

A czemu nie do palestry? To adwokaci zawsze podkreślają, że ich misją jest bronienie ludzi przed wszelką niesprawiedliwością.

Wychodziłem z założenia, że adwokaci bronią przestępców, a ja wtedy przecież raczej wolałbym tych przestępców wsadzać do więzienia. Przestrzeń przedsiębiorstw prywatnych, a później, po transformacji ustrojowej, prywatnych spółek wydawała mi się ciekawsza, powstawało wiele nowych instytucji, o których się nikomu wcześniej nie śniło. Zawsze pociągało mnie budowanie czegoś nowego. Poza tym szczerze mówiąc nigdy nie lubiłem chodzić do sądów, być może stąd się wzięła ta moja fascynacja negocjacjami i mediacjami.

Ciekawe wyznanie jak na prawnika z uprawnieniami zawodowymi.

Amerykańcy adwokaci też podobno w większości nie lubią chodzić do sądu. Robią to, bo jest to bardzo intratne zajęcie, ale w kategoriach lubię, nie lubię - zwyczajnie nie lubią.

Ucieka pan od odpowiedzi o to, co przesądziło o pana sukcesie.

Mogę wskazać to samo, co moi rozmówcy w książce - pasję. Ważne, by robić coś, co sprawia satysfakcję, a nie dlatego, że ma się dyplom. Potrzebna jest umiejętność wytyczania sobie konkretnych celów i wytrwałość w dążeniu do nich mimo potknięć, które na pewno się zdarzą. Swoją pierwszą kancelarię otworzyłem w 23 dniu obowiązywania ustawy, która dopuszczała prowadzenie prywatnych kancelarii. To był element drogi, którą sobie na początku wytyczyłem.

Świetnie się z panem rozmawia, zwłaszcza że wszystko rozumiem. Bo czasem słucham prawników i myślę, że nie tylko ja nie wiem, o czym mówią, ale i oni sami też chyba nie bardzo. Czy zdolności komunikacyjne to też składnik sukcesu?

Moim zdaniem ogromny. Czyli znów dochodzimy do roli inteligencji emocjonalnej. W mojej książce przytaczam badania, których autorzy udowadniają, że na sukces każdej pracy w połowie wpływa inteligencja emocjonalna. Teraz przełóżmy to na środowisko prawników, którzy też są głównie nakierowani na cel: wygrać sprawę, napisać umowę. Jakie szanse na karierę mają ci prawnicy, którzy dodatkowo będą potrafili wzbudzić sympatię klientów? Moim zdaniem wielokrotnie większe.

Rynek, klienci są obecnie bardziej wyedukowani niż kiedyś. Dostęp do wiedzy za pomocą internetu otworzył nieograniczone przestrzenie

W pana książce wypowiada się 21 prawników, w większości o bardzo znanych nazwiskach. Ciężko było ich namówić do rozmowy?

Tylko jeden miał nieustające wątpliwości, pozostałych właściwie nie musiałem namawiać.

A jak pan pytał o sukces, to rozmówcy nie prosili o doprecyzowanie, jak go pan definiuje? Bo przecież to może być bardzo prestiżowe stanowisko, wielkie pieniądze, udany start własnej kancelarii. Możliwości jest wiele.

Każdy o to pytał. A ja odpowiadałem, że dla każdego sukces oznacza co innego i ja nie narzucam żadnej definicji. Jeden z tych prawników dał świetny przykład. Otóż powiedział, że przeprowadzając w kancelarii rekrutację, zawsze rysował przed kandydatami „piramidę sukcesu" i tłumaczył, że po iluś tam latach pracy po 12-14 godzin na dobę można znaleźć się na szczycie trójkąta i zarabiać bardzo duże pieniądze. Ten system długo się sprawdzał, a teraz przesta! Bo przychodzą ludzie, którzy mówią: chcę pracować mniej i zarabiać mniej, dla mnie ważne są nie tylko pieniądze. Ważna jest np. rodzina, o której, jako o swoim największym sukcesie, wspomniał zresztą inny z bohaterów książki

A czym pan się kierował, wybierając te konkretne osoby i prosząc o opowiedzenie o karierze?

Tak jak Dziennik Gazeta Prawna ma subiektywne rankingi choćby właśnie prawników, tak i ja dokonałem subiektywnego wyboru (śmiech). Chciałem pokazać różne modele kariery, nie tylko tej klasycznej, w obrębie kancelarii. Dlatego w książce mamy również historie prawników, których nazwiska nie pojawiają się na pierwszych stronach gazet, ale którzy np. odpowiadają za operacje wielkiej firmy działającej na całym świecie. Dziś młodzi, wchodzący na rynek prawnicy nie mają wzorców, bo przy umaso-wieniu aplikacji tradycyjny model patron - uczeń odchodzi do lamusa. Chciałem więc, by ta moja książka stała się przynajmniej dla części z nich takim wzorcem. Niech zobaczą, jakie cechy charakteru mają bohaterowie książki, jakie cechy mają oni sami, a potem zrobią sobie dużą kawę, usiądą i rozejrzą się za rynkowymi szansami na miarę ich indywidualnych predyspozycji.

Rozmawiała Ewa Szadkowska
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 23


Zenon Klatka: Rynku usług prawniczych nie można zaklinać, należy go cywilizować
MSW: bezpłatna pomoc prawna dla starających się o status uchodźcy
Nie zostanie aplikantem za ściągę w mankiecie
Konstytucja pozwala płacić 60 złotych za urzędówkę
Należy konkurować wiedzą, a nie pozycją w wyszukiwarce czy płatną reklamą

Zenon Klatka: Rynku usług prawniczych nie można zaklinać, należy go cywilizować
Ireneusz Walencik | 17 Gru, godz.08:00
www.polskiprawnik.pl

Nowy Kodeks Etyki Radcy Prawnego zacznie obowiązywać 1 lipca 2015 r. Nadzwyczajny zjazd radców uchwalił go 22 listopada 2014 r.
O nową regulację, przyjęte unormowania i odrzucone propozycje rozwiązań, Polski Prawnik zapytał radcę prawnego Zenona Klatkę.
Zenon Klatka był głównym autorem pierwotnego projektu nowego kodeksu. Przygotował go - w poprzedniej kadencji samorządu radcowskiego, w której był przewodniczącym Komisji ds. Etyki Krajowej Rady Radców Prawnych - na ubiegłoroczny zjazd radców. Delegaci jednak nie zdołali go w listopadzie 2013 r. uchwalić. Powołali natomiast zespół, który miał opracować zgłoszone podczas zjazdu poprawki do projektu. Ostateczna wersja, uchwalona przez zjazd nadzwyczajny w listopadzie 2014 r., została w porównaniu z pierwotnym projektem wydatnie okrojona.
Oto odpowiedzi Zenona Klatki na pytania Polskiego Prawnika:
Polski Prawnik: Czy właściwe doprecyzowano przepisy regulujące tajemnicę zawodową radcy prawnego rezygnując z projektowanego przepisu o „samo zwolnieniu się" z tajemnicy, a także choćby z refleksji nad koncepcją „zwolnienia za zgodą i w interesie klienta"?
Zenon Klatka: Przyjęte w nowym kodeksie przepisy o tajemnicy zawodowej w sposób istotnie poszerzony doprecyzowują treść ustawowego obowiązku (w oparciu o orzecznictwo Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz ustalenia komitetów roboczych Rady Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy - CCBE). Już na początku prac nad nowym kodeksem odstąpiono od zezwolenia na ujawnienie tajemnicy za zgodą klienta, pomimo wielu głosów za takim rozwiązaniem oraz przyzwoleniami na to w kilkunastu państwach unijnych. Było to uzasadnione również opublikowanym wówczas orzeczeniem SN.
Natomiast nadal nie widzę wystarczającego uzasadnienia dla pominięcia przepisu zezwalającego na ujawnienie w niezbędnym zakresie tajemnicy zawodowej przez radcę prawnego będącego podejrzanym, oskarżonym, obwinionym bądź stroną w procesie cywilnym związanym z wykonywaniem zawodu. Tym bardziej, że miało to być obwarowane obowiązkiem podjęcia starań o wyłączenie jawności. Zarówno prawo, jak i orzecznictwo, nie potwierdzają bezwzględnego charakteru tajemnicy zawodowej, a TK stwierdził wręcz, że nie jest to wartość konstytucyjna. Przepisy wielu ustaw, prawo samorządowe, a i sam kodeks stanowią o wielu wyjątkach od „świętości" tajemnicy zawodowej. Art. 16 Kodeksu wyraźnie odsyła do sytuacji, gdy nie tylko przepisy prawa, ale i przepisy Kodeksu stanowią inaczej. Legalnie ujawniamy przecież tajemnicę zawodową, oczywiście w niezbędnym zakresie, ubezpieczycielowi od odpowiedzialności cywilnej, organom samorządu zawodowego rozpatrującym skargi lub prowadzącym postępowanie polubowne, wizytatorom, osobom asystującym przy przeszukaniu, osobom współpracującym z radcą prawnym (personel kancelarii i zewnętrzni specjaliści), a także występując z zawiadomieniem do organów ścigania. Uzasadnieniem tych zezwoleń są równie jak tajemnica zawodowa istotne wartości - równość wobec prawa i prawo do obrony. Nie widzę też, by samorządy z zaangażowaniem zwalczały lawinę wypowiedzi publicznych adwokatów i radców prawnych odnoszących się do prowadzonych spraw, a balansujących na granicy naruszenia tajemnicy i energicznej promocji swojego nazwiska.
Nie słyszałem o ukaraniu radcy prawnego (dyscyplinarnie lub w postępowaniu karnym), który w wyżej opisanych sytuacjach ujawnił okoliczności objęte tajemnicą. Nie mogę sobie tego też wyobrazić. Znamienne jest to, że w tegorocznych numerach „Palestry" toczy się szeroka i pogłębiona dyskusja na ten temat i to raczej z przewagą głosów za pogodzeniem się z ujawnianiem tajemnicy w takich sytuacjach. Nieprzyjęte postanowienie zezwalające na ujawnienie zawierało ograniczenie - „w niezbędnym zakresie". Wypełnienie treścią tego ograniczenia należałoby do orzecznictwa dyscyplinarnego, które niewątpliwie brałoby pod uwagę szczególny, bo bezwzględny charakter tajemnicy obrończej.
Szkoda też, że nie przyjęto przepisu opartego na orzecznictwie SN wskazującego wyraźnie, że pełnomocnikowi wolno ujawniać w postępowaniu tylko te okoliczności, na ujawnienie których klient wyraził zgodę wyraźnie lub w sposób dorozumiany.
Polski Prawnik: Czy prawidłowe jest zaostrzenie zasad postępowania w razie tzw. konfliktu interesów. Zgodnie z obowiązującą w starym kodeksie generalną regułą, radcy nie wolno doradzać, ani reprezentować klienta, któregointeresy w tej samej sprawie lub z nią związanej, są sprzeczne z interesami osób, na rzecz których radca świadczył usługi wcześniej. Ten zakaz może uchylić tylko wola obu klientów. W nowym kodeksie zgoda klienta może być wyrażona - pod ściśle określonymi warunkami - wyłącznie w przypadku doradztwa, ale w przypadku zastępstwa procesowego i obronyw sprawie karnej już nie, nawet za zgodą klienta radcy.
Zenon Klatka: W przepisach rozdziału o konflikcie interesu zakres ograniczeń w przyjmowaniu zleceń zależy od tego, czy chodzi o:
· „tę samą sprawę lub sprawę z nią związaną";
· „udzielenie pomocy prawnej", „doradzanie", „pełnienie funkcji obrońcy lub pełnomocnika".
Uważam, że w związku z tym słusznie przyjęto, iż w przypadku reprezentacji procesowej zakaz musi być dalej idący, a także, że zgoda klienta (zresztą ograniczona) powinna odnosić się tylko do doradzania. Przyjęte rozwiązanie wydaje się bardziej jednoznaczne i czytelne niż postanowienia aktualnego kodeksu.
Polski Prawnik: Czy rozszerzenie przykładowego katalogu dozwolonych informacji jest wystarczające w świetle praktyki i realiów rynku? Tym bardziej, że ma on charakter wyliczenia przykładowego, więc nie wyczerpującego, co jest raczej zabiegiem perswazyjnym.
Zenon Klatka: Znaczne rozszerzenie treści dozwolonej informacji jest uzasadnione koniecznością dotarcia do potencjalnego klienta poprzez w miarę pełną informację o doświadczeniu i umiejętnościach konkretnego radcy prawnego (skorzystano tutaj z dorobku niektórych państw unijnych oraz prac CCBE). Wyliczenie takie musi być z natury rzeczy przykładowe, skoro treść informacji jest kształtowana indywidualnie przez każdego radcę prawnego, z uwzględnieniem granic, jakie stanowią zakazy informowania (klauzula ogólna i przykładowe sytuacje).
Polski Prawnik: Czy wprowadzenie zakazu porównywania w informacji jakości czynności zawodowych z działalnością innych konkretnych osób (konkurencyjnych kancelarii), czyli tzw. reklamy porównawczej, było celowe?
Zenon Klatka: Przykłady zakazanego informowania zawarte w art. 32 Kodeksu w większości są zbieżne z czynami nieuczciwej konkurencji zdefiniowanymi w odpowiedniej ustawie. Radca prawny świadczący pomoc prawną jest prawie zawsze również przedsiębiorcą i zakazy wynikające z ustaw „okołorynkowych" są też dla niego wiążące.
Tak zwana reklama porównawcza i to w stosunku do konkretnego podmiotu stanowiłaby rażące naruszenie godności zawodu, lojalności i koleżeństwa. Przyzwolenie na stosowanie reklamy porównującej anonimowo jakość czynności zawodowych podlega jednak etycznej ocenie z punktu widzenia dobrych obyczajów i godności zawodu.
Polski Prawnik: Zjazd nie przyjął rozwiązania, w którym proponowano, aby radcowie mogli korzystać z odpłatnego pośrednictwa w zdobywaniu klientów, pod warunkiem, że czynności pośrednika są zgodne z prawem, dobrymi obyczajami i godnością zawodową. Czy oznacza to jednak, że korzystanie przez kancelarie z takiego pośrednictwa, np. z usług przedstawicieli handlowych jest niedozwolone, zakazane? Zgodnie z uchwalonymi przepisami, pozyskiwaniem klientów jest każde działanie radcy prawnego będące bezpośrednią propozycją zawarcia umowy z konkretnym klientem. Ta norma nie dotyczy więc pośredników. Zgodnie z inną, radca może pozyskiwać klientów w sposób zgodny z prawem, dobrymi obyczajami i z poszanowaniem godności zawodu. Ta reguła ze starego kodeksu nie została zmieniona w nowym. Jednak delegaci na zjazd nie przenieśli ze starego do nowego kodeksu dalszego ciągu tego przepisu, który stanowi, iż radca przy pozyskiwaniu klientów nie może korzystać z „odpłatnego pośrednictwa". Nie ma też w nowej regulacji obowiązującego przepisu, mówiącego, iż radcy nie wolno dzielić się wynagrodzeniem z osobami, które nie uczestniczyły w świadczonej przez niego pomocy prawnej, czyli np. płacić im prowizji. Tymczasem w kodeksie etyki adwokackiej jest wprost zapisane, że adwokatowi nie wolno przekazywać komukolwiek korzyści tytułem wynagrodzenia za skierowanie doń klienta.
Wynika z tego, że zakaz korzystania z odpłatnego pośrednictwa nigdzie wnowym kodeksie radcowskim nie jest literalnie sformułowany, a w ogólnych normach trudno się go doszukać. Czy więc zakaz raczej został zniesiony po prostu, przecież trudno jest go domniemywać?
Zenon Klatka: Rzeczywiście usunięto obecny przepis o zakazie korzystania z odpłatnego pośrednictwa przy pozyskiwaniu klienta. Nie ma też przepisu zakazującego dzielenia się wynagrodzeniem z osobami, które nie uczestniczyły w świadczeniu pomocy prawnej. W nowym kodeksie pojawia się zakaz przyjmowania wynagrodzenia lub innego świadczenia za skierowanie klienta przez radcę prawnego do innego usługodawcy. Ale powstaje pytanie, czy radca prawny może płacić osobie trzeciej za skierowanie klienta do niego. Tej sprawy wprost nie uregulowano. Zresztą i w obecnym, i w nowym kodeksie nie znajdujemy bliższego określenia tego, jak rozumieć „pośrednictwo". Nie przywiązywałbym zasadniczej wagi do faktu, że skoro dotychczas w kodeksie był zakaz płacenia przez radcę prawnego za pośrednictwo, a obecnie go nie ma - to ma oznaczać, iż takie pośrednictwo jest dopuszczalne.
Ale czy jest dopuszczalne opłacanie przez radcę prawnego umieszczania informacji o jego usługach (nie tylko na stronie internetowej prowadzonej przez osobę trzecią, ale również przy użyciu innych środków, w szczególności mediów) po to, by potencjalny klient, wykorzystując tak uzyskana informację, skontaktował się z radcą prawnym, już bez udziału pośrednika i zawarł umowę o świadczenie pomocy prawnej (tylko z radcą prawnym, a nie z udziałem osoby trzeciej). Czy więc opłacanie takiej strony internetowej będziemy uważać za niedozwolone pośrednictwo, a nie za koszty prowadzenia kancelarii? A jak potraktujemy opłacanie informacji umieszczonej w mediach i wiele innych sposobów docierania do klienta przy użyciu usług osób trzecich.
Tak więc odpowiedź na pytanie o dopuszczalność odpłatnego pośrednictwa powinna zależeć od tego, jaką formę pośrednictwa rozważamy. Pewnie taką odpowiedź da orzecznictwo.
Polski Prawnik: Czy słuszna jest rezygnacja z normy, zgodnie z którą radca powinien poinformować o możliwości podjęcia próby ugodowej lub skierowania sprawy do mediacji, jeżeli odpowiada to interesowi klienta, a także dołożyć wszelkich starań, aby pomóc stronom sporu w osiągnięciu porozumienia bez wszczynania postępowania sądowego, oraz zachęcać do ugodowego rozwiązania sporu - jeżeli jest to zgodne z interesem jego klienta?
Zenon Klatka: Oczywiście nie. Pominięcie tych postanowień jest niezrozumiałe. Jestem zdania, że nie oznacza to jednak, iż takie obowiązki przestały istnieć - należy je bowiem wywieść z postanowień ustawy i innych przepisów kodeksu. To pominięcie można będzie pewnie naprawić w regulaminie wykonywania zawodu.
Polski Prawnik: Zjazd nie zgodził się na zawartą w projekcie propozycją dopuszczenia wyłącznego honorarium success fee. Nadal obowiązywać więc będzie zasada, iż radcy nie wolno umawiać się z klientem na honorarium tylko w razie pomyślnego wyniku sprawy. Tymczasem wielu radców opowiadało się z takim rozwiązaniem, zwłaszcza, że dopuszcza je ustawa o pozwach grupowych. Czy nie należało usłuchać ich głosu?
Zenon Klatka: W tej sprawie od początku prac nad projektem wskazywano na dwa warianty powiązania wysokości honorarium z wynikiem sprawy, ale i słusznie ograniczano dopuszczalność honorarium za pomyślny wynik poprzez wyłączenie niektórych spraw. W poprzednim projekcie dodano jeszcze honorarium warunkowe, a tuż przed zjazdem honorarium abonamentowe.
Nie będę oceniał dokonanego przez zjazd wyboru (nie byłem delegatem). Wskazywałem jednak, że SN orzekł, iż honorarium adwokata, ograniczone do stawki za pomyślny wynik sprawy, w konkretnej sytuacji nie naruszyło zasad współżycia społecznego, a także, że w wielu państwach unijnych takie honorarium jest dopuszczalne.
Słusznie natomiast przepis o dodatkowym honorarium wynikowym został doprecyzowany („za pomyślny wynik", a nie „proporcjonalnie do", a także obowiązek umówienia się o takie honorarium przed ostatecznym rozstrzygnięciem sprawy). Słusznie też zlikwidowano rozbieżność pomiędzy kodeksowym zakazem umawiania się o honorarium wyłącznie w razie pomyślnego wyniku sprawy, a ustawą o pozwach zbiorowych - wskazując na wyjątek, jaki może wynikać z przepisów prawa.
Polski Prawnik: Co, Pana zdaniem, powinno się było znaleźć w nowym kodeksie etyki radcowskiej, a czego zabrakło w uchwalonej regulacji, która jest w sumie dosyć kosmetyczną zmianą, czyż nie? Nie ma tam wielu proponowanych przez Pana rozwiązań z pierwszej wersji projektu, sprzed chyba dwóch lat?
Zenon Klatka: Nie mogę się zgodzić z oceną, iż nowy kodeks to tylko kosmetyczna zmiana, lepsze usystematyzowanie itp. Oczywiście nie ma tu rewolucji, bo najwyższy organ samorządu jej nie zaaprobował, ale mamy kodeks o wielu zasadniczych zmianach. I tak, około 20 postanowień to nieistniejące dotąd nowe, istotne uregulowania; w 15 przypadkach dokonano zasadniczych merytorycznych zmian postanowień istniejących; w dalszych 15 merytorycznie dopracowano ich treść.
Kodeks otrzymał przejrzystą systematykę i ujednolicone pojęcia. Niektóre obowiązki radcy prawnego zostały rozciągnięte nie tylko na relacje z adwokatami, ale i w szczególności z doradcami podatkowymi i rzecznikami patentowymi (czas na wzajemność). Wprowadzono przepisy o wspólnym wykonywaniu zawodu, specyfice świadczenia pomocy prawnej na rzecz osób prawnych, używaniu środków elektronicznych, postępowaniu ze środkami klienta. Istotnie zmieniono też przepisy o tajemnicy zawodowej i konflikcie interesów.
Pominięto jednak wiele propozycji, które nie wywoływały zasadniczych sporów, a nawet usunięto postanowienia dotychczas obowiązujące. Odnosi się to w szczególności do:
· postępowania radcy prawnego w przypadku różnicy stanowisk pomiędzy nim a klientem (w odniesieniu do środków odwoławczych, czynności z zakresu kodeksu postępowania karnego, postępowania, gdy klient nie zgodził się z „informacją" radcy prawnego o niecelowości lub bezzasadności wniesienia środka odwoławczego. Użycie zresztą tutaj pojęcia „informacja" jest wysoce niewłaściwe. Radca prawny dla swojego bezpieczeństwa powinien sporządzać pisemną opinię prawną - czego wymagają zresztą niektóre procedury);
· pominięcia obu wariantowych propozycji dotyczących tzw. przypisania konfliktu interesów w kancelarii wieloosobowej. Usunięto również to, co jest w obecnym kodeksie. Otwarte wydaje się więc pytanie, czy przepisy o relacji pojedynczego radcy prawnego z klientem, byłym klientem lub potencjalnym klientem, będą wystarczające dla rozwiązywania problemów w takiej kancelarii;
· niepołożenia tamy lawinie wystąpień medialnych pełnomocników i obrońców w sprawach przez nich prowadzonych;
· niepodjęcia próby „ucywilizowania" bezpośredniego i pośredniego udziału radcy prawnego w tzw. kancelariach odszkodowawczych. To jest chowanie głowy w piasek. Zobaczymy, czy poradzi sobie z tym orzecznictwo dyscyplinarne;
· pominięcia samorządowego wyjścia naprzeciw specjalizacji (a adwokaci już się tym zajmują);
· pominięcia możliwości zwrócenia się do KRRP o interpretację przepisów kodeksu.
Uważam, że kodeks nie może być ograniczony do opisu podstawowych wartości i to zapisanych „kanonicznie". Musi ulegać zmianie, bo powinien dawać w miarę jednoznaczne odpowiedzi i wskazywać sposób postępowania. Tego, co się dzieje na rynku usług prawniczych nie można więc zaklinać, bo jest to nieskuteczne (czego dowodem jest ograniczony zakres przedmiotowy spraw dyscyplinarnych). Postępowanie rynkowe należy zatem „ucywilizować" i to w imię podstawowych wartości.
Polski Prawnik: Może ten zastój był spowodowany i usprawiedliwiony taktyką w sytuacji nie zakończonej jeszcze "bitwy o obrony karne" z adwokaturą, która korzysta z każdej okazji, by atakować samorząd radcowski i radców, jako gorszych prawników, mniej niezależnych, słabiej wykwalifikowanych?
Zenon Klatka: Nie wydaje mi się, by niezwykle ostrożne podejście do zmian miało być efektem taktyki w „bitwie o obrony karne". Trzeba tu jednak podnieść, że zmasowana krytyka projektu dokonana w mediach tuż przed zjazdem przez prominentów adwokatury (również prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej) była, moim zdaniem, niedopuszczalna. Nie zapraszaliśmy ich do dyskusji, która się toczyła w naszym środowisku, i w wyniku której zjazd rozstrzygał o wielu wariantowych rozwiązaniach. Nie wyobrażam też sobie, by tego rodzaju sugestie i naciski kierowane były w stosunku do samorządu przez jakikolwiek organ nadzoru.
MSW: bezpłatna pomoc prawna dla starających się o status uchodźcy
Jak podkreślają eksperci, w Polsce nadal brakuje kompleksowego systemu udzielania nieodpłatnej pomocy prawnej cudzoziemcom. Zajmują się tym przede wszystkim organizacje pozarządowe. Korzystają one m.in. ze specjalnych programów unijnych, jednak wsparcie to często okazuje się niewystarczające.
W ostatnim czasie z powodu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego granice Polski przekracza coraz więcej osób ze wschodniej Ukrainy; wiele z nich stara się o status uchodźcy. W całym 2013 roku było kilkadziesiąt takich osób; w tym roku jest ich już ponad dwa tysiące. W związku z tym nieodpłatna pomoc prawna jest jeszcze bardziej potrzebna.
W Polsce nie ma ogólnego systemu pomocy prawnej dla uchodźców. Gdy kilka lat temu ruszyły prace nad uregulowaniem tych kwestii, pojawiło się pytanie, czy włączyć cudzoziemców w obowiązujący system pomocy prawnej, czy też stworzyć odrębne rozwiązania dedykowane wyłącznie dla uchodźców - wskazuje dyrektorka departamentu polityki migracyjnej MSW Monika Prus.
Obowiązek zapewnienia nieodpłatnej pomocy prawnej osobom ubiegającym się o udzielenie ochrony międzynarodowej wynika z przepisów tzw. pakietu azylowego w ramach wspólnego systemu azylowego Unii Europejskiej. Zgodnie z unijną dyrektywą z 2013 r., państwa członkowskie zobowiązane są do udzielania, na prośbę cudzoziemca, takiej pomocy w postępowaniach odwoławczych. Obejmuje to co najmniej przygotowanie wymaganych dokumentów proceduralnych i udział w rozprawie przed sądem w imieniu wnioskodawcy.
W myśl projektu MSW nieodpłatna pomoc prawna obejmie postępowania na etapie przedsądowym, przy napisaniu odwołania od decyzji szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Będzie świadczona m.in. przez adwokatów, radców prawnych, uniwersytety i organizacje pozarządowe. Pomoc taka nie będzie przysługiwała, jeśli cudzoziemiec ustanowił w swojej sprawie zawodowego pełnomocnika.
Dodatkowym kryterium dostępu do nieodpłatnej pomocy prawnej dla cudzoziemców, którym została wydana decyzja o pozbawieniu statusu uchodźcy lub ochrony uzupełniającej, będzie poziom ich dochodów. Warunkiem ma być uzyskiwanie przez cudzoziemca dochodu nie większego niż 150 proc. kryterium dochodowego określonego w ustawie o pomocy społecznej; w przypadku osoby samotnej wynosi ono obecnie 461 zł lub 316 zł na jednego członka w rodzinie.
Projekt zakłada, że organizację systemu pomocy prawnej zapewni minister spraw wewnętrznych. Do jego zadań należeć będzie m.in. organizowanie i rozstrzyganie konkursów na świadczenie pomocy prawnej. Będą ją świadczyły podmioty wyłonione w drodze konkursu na czas nie dłuższy niż trzy lata.
"Podstawowym kryterium będzie doświadczenie i wiarygodność podmiotu oraz rękojmia rzetelnego wykonywania umowy, oferowany sposób udzielania pomocy prawnej, jej dostępność dla cudzoziemców, a także terytorialne rozmieszczenie punktów pomocy prawnej oraz zaoferowana cena ryczałtowa za udzielanie pomocy prawnej" - podkreślono w uzasadnieniu.
Pomoc będzie udzielana w zorganizowanych punktach pomocy prawnej, w otwartych i strzeżonych ośrodkach, a także aresztach dla cudzoziemców.
"Przy udzielaniu pomocy prawnej świadczeniodawca zapewnia możliwość porozumiewania się w języku zrozumiałym dla cudzoziemca oraz tłumaczenie niezbędnych dokumentów, co będzie jednym z warunków określonych w ogłoszeniu o konkursie, a następnie w umowie. Cudzoziemiec będzie mógł korzystać z pomocy prawnej tylko jednego podmiotu" - wskazano w projekcie.
Koszt nieodpłatnej pomocy prawnej w ramach postępowania uchodźczego MSW szacuje na ok. 3,5 mln zł rocznie. (PAP)
Źródło: PAP
Artykuł z dnia: 2014-12-22, ostatnia aktualizacja: 2014-12-22 07:50

Nie zostanie aplikantem za ściągę w mankiecie
Mateusz Adamski 22-12-2014, ostatnia aktualizacja 22-12-2014 15:06

źródło: Fotorzepa
autor: Jerzy Dudek
Posiadanie ściąg w trakcie egzaminu wstępnego ma ścisły związek ze sferą wykonywania przez aplikanta radcowskiego zawodu zaufania publicznego – wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Podczas egzaminu wstępnego na aplikację radcowską członkowie komisji egzaminacyjnej stwierdzili, że jeden ze zdających – B.B. – ma ukryte pod mankietem koszuli „ściągi". Przewodniczący komisji zwrócił się do niego o dobrowolne oddanie tych notatek. Zdający je oddał, a komisja uznała, że nie posługiwał się znalezionymi materiałami. Mógł więc kontynuować rozwiązywanie testu.
B.B. rozwiązał test na tyle dobrze, że zdał egzamin, uzyskując wymagane 101 punktów. Rada Okręgowej Izby Radców Prawnych odmówiła jednak wpisania go na listę aplikantów.
Nie pomogły tłumaczenia, że poziom stresu związany z egzaminem uzasadniał posiadanie dodatkowych materiałów, które pozwalały poczuć się pewniej. W ocenie Rady, fakt posiadania „ściąg" stanowi zarówno poważne naruszenie zasad obowiązujących podczas egzaminu wstępnego, jak i świadczyło o nagannej moralnie oraz etycznie postawie kandydata do zawodu.
Na takim samym stanowisku stanęło Prezydium Krajowej Rady Radców Prawnych, które uznało, że fakt posiadania „ściąg" na egzaminie wstępnym na aplikację radcowską, nie pozwala na generalne przypisanie kandydatowi przymiotu osoby uczciwej. Jak wyjaśniono, brakuje w takim przypadku pozytywnej oceny postawy moralnej oraz etycznej kandydata dotyczącej jego nieskazitelności charakteru oraz rękojmi prawidłowego wykonywania zawodu.
W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie B.B. ponowił przedstawioną wcześniej argumentację. Wskazał, iż podczas egzaminu nie naruszył żadnych przepisów ustawy radcach prawnych, nie korzystał z pomocy innej osoby, nie posługiwał się niedozwolonymi materiałami lub urządzeniami, nie pomagał pozostałym kandydatom i nie zakłócał w żaden sposób przebiegu egzaminu.
Podobnie, jak organów samorządu radcowskiego, tak samo i sądu ta argumentacja nie przekonała. WSA w Warszawie (sygn. akt VI SA/Wa 1574/14) w wyroku z 13 października 2014 roku oddalił skargę kandydata.
W uzasadnieniu stwierdzono, iż posiadanie w trakcie egzaminu wstępnego niedozwolonych materiałów (ściąg) ma ścisły związek ze sferą wykonywania przez aplikanta radcowskiego zawodu zaufania publicznego i nie dotyczy sfery jego życia prywatnego, gdzie ewentualne naruszenie przepisów, czy też obowiązujących norm, może być oceniane mniej rygorystycznej. – W sferze zawodowej przesłanka nieskazitelności charakteru nie powinna doznawać żadnych wyjątków – podkreślił sąd.
Biorąc pod uwagę czas i miejsce popełnienia czynu nagannego, zdaniem sądu był to przykład jednorazowego zachowania, które może podważyć wiarygodność oraz nieskazitelny charakter osoby, od której cech tych wymaga ustawa o radcach prawnych.
rp.pl


Konstytucja pozwala płacić 60 złotych za urzędówkę
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-23, MAREK DERLATKA, str.: C8


Postanowieniem Trybunału Konstytucyjnego z 18 listopada 2014 r. (sygn. aktTs 263/13) odmówiono nadania biegu skardze na brak waloryzacji wysokości stawek za pomoc prawną świadczoną z urzędu przez adwokatów i radców prawnych. Wskazano w nim że „adwokaci i radcy świadczący pomoc prawną realizują misję społeczną. A z art. 17 konstytucji stanowiącego, że zawody zaufania publicznego mogą tworzyć samorządy zawodowe, można wnosić
0 pewnych obowiązkach publicznoprawnych ciążących na członkach korporacji radców prawnych (adwokatów) 1 istotnej roli zawodów prawniczych w procesie wymiaru sprawiedliwości To zaś oznacza, że wraz ze Skarbem Państwa powinny one ponosić ciężar udzielania pomocy prawnej osobom, których ze względu na sytuację materialną na nią nie stać".

Sama odmowa zbadania konstytucyjności zamrożenia wysokości wynagrodzenia prawników za sprawy z urzędu wydaje się zrozumiała. Budżet państwa jest zawsze napięty, brakuje pieniędzy na ratowanie życia i zdrowia obywateli, co dopiero na podwyżki dla zamożnych adwokatów. Jednak uzasadnienie tej decyzji napawa grozą. Czy lekarze powinni wraz ze Skarbem Państwa ponosić ciężar udzielania pomocy medycznej osobom ubogim, a architekci powinni współfinansować budowę dróg, aby ubodzy mogli nimi jeździć? Przecież lekarze i architekci są także zawodami zaufania publicznego i tworzą samorząd zawodowy. Może przerzućmy ciężar funkcjonowania państwa na wszystkie samorządy zawodowe, bo przecież realizują one misję społeczną. Organy władzy państwowej będą wówczas mogły zająć się sobą, a może ustalić jeszcze korzystniejsze zasady waloryzacji swojego wynagrodzenia.

Zgodnie z art. 6 ustawy z 1 sierpnia 1997 r. o Trybunale Konstytucyjnym (DzU nr 102, poz. 643 ze zm.): Wynagrodzenie zasadnicze sędziego Trybunału stanowi wielokrotność podstawy ustalenia tego wynagrodzenia, z zastosowaniem mnożnika 5,0. Podstawę ustalenia wynagrodzenia zasadniczego sędziego Trybunału w danym roku stanowi przeciętne wynagrodzenie w drugim kwartale roku poprzedniego, ogłaszane w Dzienniku Urzędowym RP Monitor Polski przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego na podstawie art. 20 pkt 2 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (DzU z 2004 r. nr 39, poz. 353 ze zm.). Jeżeli przeciętne wynagrodzenie, o którym mowa w ust. 3, jest niższe od przeciętnego wynagrodzenia ogłoszonego za drugi kwartał roku poprzedzającego - przyjmuje się podstawę ustalenia wynagrodzenia zasadniczego sędziego Trybunału w dotychczasowej wysokości.

Łatwo zatem utrzymywać stawki w wysokości 60 czy 120 zł za prowadzenie sprawy z urzędu, kiedy własne wynagrodzenie wzrasta co roku. Oczywiście w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości z 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu (DzU nr 163, poz. 1348 ze zm.) przewiduje się również stawkę w wysokości 7200 zł. Takich spraw z urzędu miałem dwie w ciągu dziewięciu lat.

Sytuacja na rynku prawniczym jest trudna, podobnie jak i w innych dziedzinach gospodarki. Obok wąskiej grupy adwokatów obsługujących wielki biznes, głównie w największych miastach, większość adwokatów uzyskuje wcale nie tak atrakcyjne wyniki finansowe, o których marzą tysiące nowych absolwentów studiów prawniczych. Pozostawienie obecnych stawek za urzędów-ki na dotychczasowym poziomie oznacza dalszą pauperyzację tego prestiżowego niegdyś zawodu zaufania publicznego, stwarzając złudne wrażenie, że bogaci adwokaci słusznie pomagają biednym obywatelom poszukującym pomocy prawnej. Przerzucanie kosztów tej pomocy na barki prawników nie ma nic wspólnego z zasadą sprawiedliwości, chyba że dodamy „społecznej".

♦CV

Autor jest starszym wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sulechowie, adwokatem

Należy konkurować wiedzą, a nie pozycją w wyszukiwarce czy płatną reklamą
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 2014-12-23, ANNA KRZYŻANOWSKA, str.: B43


Należy konkurować wiedzą, a me pozycją w wyszukiwarce czy płatną reklamą


Czy za dopuszczeniem radców do obron karnych powinny pójść kolejne zmiany prowadzące do połączenia ich z adwokaturą? Zdania wśród przedstawicieli obu zawodów są podzielone

Anna Krzyżanowska anna.krzyzanowska@infor.pl

Należało spodziewać się, że po uchwaleniu przez Sejm RP nowelizacji kodeksu postępowania karnego kwestia połączenia zawodów stanie się znowu aktualna - twierdzi Włodzimierz Chróścik, dziekan rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.

Niewykluczone, niemożliwe

Jak przypomina, dość niedawno, bo w 2009 r., powstał projekt ustawy, który zakładał scalenie obu samorządów. Opracował ją ministerialny zespół, któremu przewodniczył ówczesny wiceminister sprawiedliwości Jacek Czaja.

- Pamiętam ogromne kontrowersje i emocje towarzyszące tej debacie. Wtedy nie służyła ona profesjonalnym zawodom prawniczym, niepotrzebnie wzbudzała antagonizmy pomiędzy częścią radców prawnych i adwokatów. Jedną z zasadniczych barier było zawarte w projekcie ograniczenie możliwości wykonywania zawodu radcom prawnym, zatrudnionym na podstawie umowy o pracę - opisuje mecenas Chróścik.

Jak podaje, w sondażu, który przeprowadził OBOP na zlecenie Krajowej Rady Radców Prawnych w styczniu 2010 r., aż 71 proc. ankietowanych radców stanowczo opowiedziało się przeciw takiemu rozwiązaniu.

- Przywilej swobodnego podejmowania pracy przez radców zarówno w formie kancelarii, jak i na etacie, jest zatem zasadniczą różnicą pomiędzy nami a adwokatami. I to, jak sądzę, byłaby główna oś sporu i przeszkoda w uchwaleniu stosownego prawa - dodaje mecenas Chróścik.

Jak dodaje, trudno mu sobie wyobrazić, by ktokolwiek w radcowskim samorządzie opowiedział się za wprowadzeniem zmian, które byłyby szykaną dla znacznej części radców prawnych. Jego zdaniem powrót do tej dyskusji to kwestia czasu.

- Nasza - nie mam wątpliwości, że udana - praktyka w sprawach karnych spowoduje zmianę w postrzeganiu radców prawnych nie tylko przez społeczeństwo, ale także przez władze adwokatury. Być może za kilka lat będzie możliwy powrót do rozmów bez niepotrzebnych emocji - kończy Chróścik.

Ale to, co dla radców niewykluczone, adwokatom zdaje się niemożliwe.

- Myślę, że tematu połączenia zawodu nie ma i nie będzie. Oba zawody funkcjonują na rynku usług prawnych i z całą pewnością jest miejsce dla obu samorządów - wskazuje Roman Kusz, wicedziekan Okręgowej Izby Adwokackiej w Katowicach, który ma spore wątpliwości co do kompetencji obrończych kolegów z drugiego samorządu.

- Zmiana jednego przepisu w k.p.k. nie uczyni cudu. Nie spłynie na nikogo łaska wiedzy i doświadczenia. Kto ma przygotowanie do obrony w sprawach karnych dziś, będzie miał je i jutro - dodaje.

Dziekan Kusz akcentuje również, że ostatnia - nieudana - próba zmiany zasad etyki radcy prawnego pokazała fundamentalne różnice w tych dwóch zawodach. Chodzi min. o propozycję

W 2009 r. powstał projekt zakładający scalenie obu samorządów dopuszczenia korzystania przez radców z płatnego pośrednictwa przy pozyskiwaniu klientów.

- Pomysł „urynkowienia" zawodu w samorządzie adwokackim nigdy nie mógłby być przedmiotem poważnych analiz, a z całą pewnością nie byłby nigdy procedowany. W kontekście spraw karnych trudno nie wspomnieć też o radcowskiej propozycji odmiennego uregulowania tajemnicy zawodowej - wskazuje mecenas Kusz.

W jego ocenie możliwość wyboru przez klienta pomiędzy adwokatem a radcą prawnym oceniana w kategoriach wolnego rynku jest niekwestionowaną wartością.

- Konkurencja oparta na zdrowych zasadach jest rzeczą dobrą i pożądaną. Konkurować należy jednak wiedzą i doświadczeniem, a nie pozycjonowaniem w wyszukiwarce czy też płatną reklamą - zaznacza prawnik.

Co dwa głosy, to nie jeden

Część adwokatów wcale jednak nie ukrywa, że jest zainteresowana współtworzeniem z radcami samorządu.

- Myślę, że to dobry moment, aby zastanowić się nad zmianami legislacyjnymi. Istnienie dwóch równoległych samorządów, które mają strzec interesu publicznego, a których kompetencje się pokrywają, nie służy społeczeństwu. To sztuczne mnożenie bytów, które tylko komplikuje system pomocy prawnej - uważa adwokat dr Łukasz Su-pera.

- Warto pomyśleć także o kosztach zarządzania takim dualnym systemem. Dwie ustawy, podwójne rozporządzenia, podwójne egzaminy wstępne czy końcowe etc. Wszystko razy dwa. Jeden samorząd na pewno miałby też więcej do powiedzenia w Rzeczpospolitej, bo byłby liczniejszy - dodaje.

W opinii mecenasa Su-pery kwestię zatrudnienia prawnika na etacie można bardzo łatwo rozwiązać. Wystarczyłoby powtórzyć zapis zawarty w noweli-' zacji procedury karnej, zgodnie z którym radca zatrudniony na podstawie umowy o pracę nie może być obrońcą w sprawach karnych.

- Należy też wskazać, że zakaz pozostawania w stosunku pracy u adwokatów jest zapisany dziś bardzo szeroko. W aktualnej sytuacji rynkowej być może są tacy członkowie palestry, którzy chcieliby mieć umowę o pracę z podmiotem niezwiąza-nym stricte z ich działalnością zawodową, a chodzić do sądu na tzw. drugi etat. Zakaz pozostawania w relacji pracowniczej im to jednak skutecznie uniemożliwia, co w mojej ocenie nie odpowiada czasom - podkreśla mecenas Supera.

Do tego - jak mówi - dochodzi jeszcze kwestia opłat na rzecz samorządu. Składki adwokackie, choć zależne od poszczególnych izb, u adwokatów są generalnie wyższe niż u radców.

- Gdyby jeszcze bardziej wzrosły, istnieje duże ryzyko, że młodzi ludzie będą wybierać drugi samorząd - zaznacza.

Odpływu członków nie obawia się już jednak dziekan Kusz.

- Przepływ pomiędzy zawodem adwokata i radcy prawnego odbywa się dziś praktycznie tylko w jednym kierunku. W naszej, katowickiej Izbie na rozpoznanie oczekują kolejne wnioski 0 wpis na listę adwokatów, złożone przez radców prawnych. Skala zjawiska nie jest duża, ale trudno mi jest przypomnieć sobie, aby jakiś adwokat z naszej Izby przeszedł do korporacji radców prawnych. Czy to się zmieni po 1 lipca? Nie sądzę - przekonuje.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2014 12 31



Po poradę jak na zakupy do sklepu
Siedem grzechów głównych polskiego prawodawcy
Prawnik, towar trochę mniej luksusowy
Prawnik z marketu

Po poradę jak na zakupy do sklepu
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-31, KATARZYNA BOROWSKA, str.: C3


Po poradę jak na zakupy do sklepu
rynek prawny i Przedstawiciele korporacji prawniczych mają wątpliwości, czy etyczne jest świadczenie usług w marketach.

KATARZYNA BOROWSKA

Powstające w galeriach handlowych punkty porad prawnych często współpracują z adwokatami i radcami prawnymi w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.

- Ustawa o radcach prawnych, a dokładnie jej art. 8 ust. i, wskazuje, w jakiej formie radca prawny wykonuje zawód. Wśród dostępnych form nie ma spółki z ograniczoną odpowiedzialnością - zwraca uwagę Arkadiusz Bereza, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych.

Podobnie jest u adwokatów.

Mateusz Wiechowski, który założył taki punkt w stołecznej galerii handlowej, podkreśla jednak, że spółka z o.o. prówa-dzi po prostu punkt porad. Adwokaci i radcy prawni prowadzą własną działalność i tylko z nią współpracują. Jeśli jest taka potrzeba, bo sprawa musi np. trafić do sądu - podpisują z klientem pełnomocnictwo.

Etyczne wątpliwości

Wiceprezes Bereza obawia się, że może dochodzić do obrazy przepisów ustawy lub naruszenia kodeksu etyki. Zarówno u radców prawnych, jak i adwokatów zakazane jest korzystanie z płatnego pośrednictwa.

Nowy punkt porad prawnych powstał w warszawskim centrum handlowym.

- Powinno się też zwracać uwagę na to, z kim i jaka umowa jest zawarta. Dla bezpieczeństwa klienta ważne jest by łączyła go właśnie z radcą prawnym, którego obowiązują określone zasady etyki - mówi mec. Bereza.

Obawy o jakość

Przedstawiciele samorządów adwokackich i radcowskich mówią także o swoich wątpliwościach związanych z tym, jakiej jakości pomoc uzyska klient w takim punkcie.

- Mamy w tej chwili 12 prawników - czterech w dwóch punktach ośmiu w kancelariach część posiada uprawnienia radcowskie. Nie ma wątpliwości co do jakości przygotowywanych przez nas pism - odpiera te zarzuty Karol Obrębski, któiy założył punkty prawne w Krakowie.

A Mateusz Wiechowski argumentuje: - Standardem w naszej pracy jest, że najpierw dowiadujemy się o szczegółach danej sprawy, potem wyceniamy jej obsługę. Klient może się nie zgodzić na wskazaną przez nas kwotę. Podpisując umowę, wie, ile sprawa będzie go kosztowała. To powinno się stać standardem także w pracy innych prawników i kancelarii -mówi Wiechowski.

Obrębski prognozuje, że punktów będzie coraz więcej. Zgłaszają się do niego min. osoby zainteresowane franczyzą.

@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.borowska@rp.pl

Prawnik, towar trochę mniej luksusowy
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-31, TOMASZ PIETRYGA, str.: A2


Prawnik, towar trochę mniej luksusowy



Prawnik szukający klientów w supermarkecie - to brzmi jak zły sen starszego pokolenia adwokatów i radców prawnych, ceniących etos swojej profesji.

Coś, co nie tak dawno było nie do pomyślenia, dziś staje się rzeczywistością.

Punkty obsługi prawnej w centrach handlowych dużych miast, zwane nawet barami prawnymi, które od dekad funkcjonują w krajach zachodnich, pojawiły się w Polsce. Tak zwane Tesco Law rozwinęło się m.in. w Wielkiej Brytanii. Tam biura świadczące pomoc prawną dla ludności istnieją w tysiącach sklepów, a ich obroty sięgają wielu milionów funtów.

Próba przeniesienia pomysłu na polski grunt nie pojawiła się bez przyczyny. Rynek usług prawnych przeżywa dziś transformację wskutek otwarcia przed kilku laty dostępu do zawodów prawniczych. Każdego roku uprawnienia zyskuje wiele tysięcy ludzi. W efekcie armia licząca dziś ok. 50 tysięcy adwokatów i radców prawnych w ciągu najbliższych lat może się podwoić. Prawo pozostaje jednym z najatrakcyjniejszych kierunków studiów; kształci się na nim 50 tysięcy osób. Do tego dochodzą tysiące tzw. doradców prawnych, którzy też widzą dla siebie miejsce na rynku.

Czy można się więc dziwić, że prawnicy zaczynają sięgać po nowe metody pozyskiwania klientów? Widzą w tym jedyną szansę na przebicie się na coraz bardziej zatłoczonym rynku.

AD VOCEM

Tomasz Pietryga

Ale to także szansa dla zwykłego obywatela. Paradoks polega bowiem na tym, że w epoce deregulacji usługi prawne w Polsce w dalszym ciągu zarezerwowane są dla biznesu i administracji. Prawnik to wciąż towar luksusowy, również w sensie mentalnym..

Pomoc prawna w centrach handlowych próbuje przełamać ten schemat. Czy w naszym kraju eksperyment się powiedzie? Na jednoznaczną odpowiedź jest zdecydowanie za wcześnie. Opierać się i walczyć z nową rzeczywistością - jak czynią to niektórzy przedstawiciele korporacji prawniczych - chyba nie ma sensu. Zasady walki o klienta już się zliberalizowały. I nic w tym złego, dopóki nie szkodzi to odbiorcom usług prawnych.

C3

Prawnik z marketu
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-31, KATARZYNA BOROWSKA, str.: A1


Prawnik z marketu
usługi i W centrach handlowych powstają punkty porad prawnych. Część środowiska jest oburzona.

KATARZYNA BOROWSKA 49

Naprzeciw barku z kawą w jednym z najpo-pularniej szych warszawskich centrów handlowych można od kilku dni skorzystać z usług prawnika. Cena - już od 49 zl za prostą poradę, np. w sprawach rodzinnych czy majątkowych. Jeśli konieczny jest proces - trzeba wydać od 299 zŁ Podobne punkty działają m.in. w Krakowie i Poznaniu.

Uprawnienia adwokatów i radców prawnych zdobywa co roku kilka tysięcy osób. Konkurencja wśród prawników rośnie, stąd pomysł na punkty w centrach handlowych.

Jednak ich właściciele kładą nacisk również na poczucie misji.

- Dużo się mówi, że Polacy nie mają nawyku korzystania z pomocy prawnej, że idą po nią dopiero wtedy, gdy sprawy nie da się już rozwiązać bez kosztownego procesu.

Do nas łatwiej przyjść, co może zachęcić do korzystania z pomocy - twierdzi Karol Obrębski, który prowadzi punkty porad prawnych w Krakowie.

Podobnego zdania jest Mateusz Wiechowski, prezes spółki, która założyła punkt w warszawskiej galerii.

- Jesteśmy na wyciągnięcie ręki. To nasz główny atut. Są mniejsze opory przed przyjściem do nas niż do prestiżowej kancelarii - dodaje Wiechowski.

Przyznaje też, że zakładając punkt, inspirował się m.in. popularnymi w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych tzw.

zł za poradę prawną. Taką ceną zachęcają punkty w marketach 3,5

Tesco Law. Tam takie punkty zaczęły powstawać właśnie w supermarketach. Niektóre firmy zatrudniają np. 3 tys. prawników w gęstej sieci punktów.

Adwokat Zbigniew Drzewiecki nie ma wątpliwości, że ten trend umocni się również w naszym kraju.

- Sądzę, że ma przyszłość przede wszystkim w najprostszych sprawach. Te punkty nie będą stanowiły konkurencji dla kancelarii. Podstawą relacji adwokata czy radcy z klientem jest zaufanie. Czy można o nim mówić, korzystając z punktu w supermarkecie? - pyta Drzewiecki.

Wątpliwości mają przedstawiciele samorządów prawniczych - adwokackiego i radcowskiego.

- Standardem wykonywania zawodu jest m.in. poufność, tajemnica. Trudno ojej zachowanie w supermarkecie -tyS, OSÓD mówi Bartosz Grohman z Naczelnej Rady Adwokackiej. - Istotna jest także renoma na rynku. Takie punkty podobno współpracują z adwokatami, radcami, ale zazwyczaj są to anonimowe osoby. Aby prawnik był dostępny, nie musi mieć biura w supermarkecie. Przecież dziś w każdym mieście bardzo łatwo można znaleźć szyldy kancelarii adwokackiej czy radcowskiej - dodaje mec. Grohman.

- Środowisko nas krytykuje, to prawda. A wielu mecenasów urzędujących w biurach w kamienicach po prostu nie potrafi wyjść do ludzi - mówi jeden z prawników związanych z firmą prowadzącą punkty porad. +C3, ad vocem A 2 zdobyto w 2014 r. uprawnienia adwokackie i radcowskie


Siedem grzechów głównych polskiego prawodawcy
RZECZPOSPOLITA, 2014-12-31, KSAWERY WARDACKI, str.: C1


►ROZMOWA


Siedem grzechów głównych polskiego prawodawcy

♦Prof. Marek Chmaj

KONSTYTUCJONALISTA, RADCA PRAWNY

N<: Czy coraz większa liczba uchwalanych ustaw oznacza, że mamy lepsze prawo?

Marek Chmaj: Nie. Jakość naszej legislacji jest, niestety, słaba. Zwiększająca się liczba pozycji Dziennika Ustaw nie powoduje bynajmniej, że pod względem merytorycznym uchwalane ustawy stają się nagle dobre.

Jakie są więc główne przewinienia naszej legislacji?

Wyróżniłbym siedem grzechów głównych tworzenia prawa. Przede wszystkim brakuje ustawy o przygotowywaniu aktów normatywnych. Mamy zasady techniki prawodawczej, nie wiążą one jednak wszystkich podmiotów tworzących prawo.

Dodatkowo są one wydane w formie rozporządzenia, dlatego przed Trybunałem Konstytucyjnym nie mogą być dowodem na wadliwość legislacyjną ustaw. Wadą naszego systemu jest też przestarzały regulamin Sejmu. Pochodzi z 1992 r„ co powoduje, że jego konstrukcje są przestarzałe i nie pozwalają na poprawne przygotowanie ustaw. Kolejnym grzechem jest zmienianie ustaw w czasie ich vacatio legis.

To zjawisko ostatnio często występuje.

Czy także inne praktyki prac parlamentarzystów budzą zastrzeżenia?

Często jako projekty poselskie lub senackie zgłasza się ustawy w rzeczywistości przygotowane przez rząd. Ten wybieg pozwala ominąć ustalenia i konsultacje, niezbędne przy tworzeniu prawa przez Radę Ministrów.

Inną złą praktyką jest zbyt duża liczba poprawek zgłaszanych przez parlamentarzystów. Często nie są spójne, a także zgłaszane są w późnej fazie prac nad ustawą, nie ma więc czasu na ich opracowanie i przedyskutowanie.

Merytoryczna praca powinna być prowadzona w komisji. Czy tam też występują patologie?

Niestety, często projekty rządowe czy prezydenckie przechodzą przez tę fazę prac bez poprawek. Przedstawiciele wnioskodawców przekonują parlamentarzystów, że wniesienie uwag spowolni prace nad potrzebnymi skądinąd zmianami.

W rezultacie przepadają najbardziej wartościowe poprawki, które polepszyłyby prawo. Ostatnim grzechem naszej dla „rzeczpospolitej legislacji jest to, że parlamentarzyści nie mają efektywnej pomocy sejmowych legislatorów na etapie przygotowywania pierwszej wersji poselskiego projektu ustawy. W efekcie zgłaszane przez posłów rozwiązania już na początku są źle skonstruowane.

Czy istnieje szansa na poprawę naszej legislacji?

Tak, wystarczy priorytetowo uchwalić ustawę o tworzeniu aktów normatywnych i nowy regulamin Sejmu.

To byłoby dobrą podstawą do polepszenia merytorycznej jakości tworzonego prawa.

—rozmawiał Ksawery Wardacki
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 01 02

Spis treści
Krok do przodu, a potem dwa wstecz 1
Jaka praca, taka za nią płaca 7


Krok do przodu, a potem dwa wstecz
Gazeta Prawna, 2 stycznia 2015r.
Nie wszystkie uczelnie powinny mieć możliwość prowadzenia studiów prawniczych. Prawnikiem zaś naprawdę nie musi zostawać każdy, komu się to zamarzy i kto ma wystarczająco dużo pieniędzy
Skończyć studia prawnicze... Od wieków było to (i jest nadal) marzeniem wielu młodych ludzi. Niewielu z nich zastanawiało się zapewne uprzednio nad tym, na czym te studia polegają, kto się na nie nadaje, czego i kto na nich uczy oraz jaki może być los absolwenta. Decyzja o wyborze kierunku zapadała raczej za sprawą wizerunku osób wykonujących zawody prawnicze. Panowało bowiem powszechne przekonanie, że lepiej od prawników mają tylko osoby duchowne! Tymczasem w życiu bywa różnie, a studia prawnicze nie należą do najłatwiejszych. Zasadne jest więc pytanie, czy przyjęty obecnie system kształcenia prawniczego jest właściwy (efektywny, skuteczny) i może spełniać związane z nim oczekiwania? Aby to ocenić, trzeba odnieść się do kilku spraw. Po pierwsze, należy zwrócić uwagę na to, w jakich szkołach możliwe jest kształcenie przyszłych prawników i czy mają one ku temu warunki. Po drugie, jest to kwestia oceny poziomu kandydatów ubiegających się o przyjęcie na studia prawnicze oraz form rekrutacji na nie. Po trzecie, trzeba odnieść się do programów nauczania prawa oraz form ich realizacji. Po czwarte, musimy odnieść się do poziomu kadr nauczających prawa. Postarajmy się spojrzeć na te zagadnienia z punktu widzenia zachodzących w Polsce przemian ustrojowych i społecznych. Wtedy dopiero przekonamy się o tym, czy znajdujemy się obecnie we właściwym miejscu.
Bez bibliotek i kadry
Studia prawnicze zawsze były studiami uniwersyteckimi. Po wojnie wznowiły swoją działalność jedynie uniwersytety w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. O tzw. szkole Duracza (która na przełomie lat 40. i 50. kształciła partyjne kadry – red.) wolę nie wspominać. Rychło natomiast utworzono nowe uniwersytety z wydziałami prawa na czele (Łódź, Lublin, Toruń). Socjalizm pomógł też w utworzeniu uniwersytetów na Śląsku (Katowice) oraz na Pomorzu (Gdańsk i Szczecin). Potem poszło to już dalej (Opole, Rzeszów). W epoce Gierka niektóre uniwersytety tworzyły ponadto filie lub tzw. punkty konsultacyjne studiów administracyjnych, lokalizując je zwłaszcza w miastach nowoutworzonych województw (49). W III RP uniwersytety miały już Białystok i Olsztyn, Kielce, Zielona Góra, Bydgoszcz, chociaż nie wszędzie powstały wydziały prawa. W latach 90. XX w. zaczęto tworzyć także uczelnie prywatne. Na wielu z nich uruchomiono też studia prawnicze.
Obraz zachodzących w opisywanym zakresie przemian jest więc pozornie pozytywny i powinien cieszyć. Tymczasem nie sprawia radości. Decydenci polityczni zapomnieli bowiem o tym, że szkoła wyższa nie może funkcjonować w oparciu o formułę: „magister-tablica-kreda”. Jeśli więc przydzielono lub nawet wybudowano dla nowej uczelni odpowiednie budynki, to nie potrafiono już zapewnić jej odpowiednio wyposażonych bibliotek i właściwej kadry nauczycieli akademickich. Pozyskiwanie kadry odbywało się poprzez stosowanie atrakcyjnych zachęt (wille i mieszkania, gotówka na pierwsze wyposażenie, talony na samochody, praca dla członków rodziny oraz inne apanaże), ale profesorowie uniwersytetów z Wilna i Lwowa wybierali nowe miejsca pracy według innych kryteriów.
W socjalizmie próbowano też na różne sposoby przyspieszać kształcenie nowych kadr nauczycieli akademickich. Przyniosło to raczej więcej szkód niż pożytku (np. poprzez manipulacje w zakresie stopni i tytułów naukowych, powoływanie tzw. docentów marcowych). Dopiero uwolnienie rynku spowodowało, że nauczyciele akademiccy mogli podejmować pracę w dowolnej liczbie szkół. Na wagę złota okazali się wówczas emerytowani profesorowie, dzięki którym tworzono tzw. minimum kadrowe wymagane przy uruchamianiu nowych kierunków studiów. Wtedy nikomu nie przeszkadzało to, że niejeden profesor miał już ponad 90 lat i z pewnością sam nie trafiłby nawet do zatrudniającej go szkoły! Z czasem zaczęto ograniczać rozmiary tego zjawiska, ale nie zlikwidowano go do końca. W rezultacie mamy dzisiaj setki szkół wyższych, nawet z dobrymi budynkami i niezłym wyposażeniem komputerowym, lecz z miernymi zasobami zbiorów bibliotecznych, a także z kadrą nauczających, których czasami nikt nigdy nie widział w szkole na oczy! Pocieszającym jest natomiast to, że potrzebę nauczania, niektórych chociażby przedmiotów prawa, dostrzeżono na różnych kierunkach studiów nieprawniczych (administracja, ekonomia, zarządzanie, finanse, bezpieczeństwo i ochrona, medycyna, studia techniczne). Znajomości prawa nigdy nie jest za dużo, ale aby go nauczać, trzeba mieć dobre kadry i biblioteki.
Nie dla wrogów ludu
O prawdziwej rewolucji w nauczaniu prawa możemy mówić wtedy, gdy porównamy, kto dawniej i obecnie ubiega się o przyjęcie na studia prawnicze oraz jak przebiega rekrutacja na te studia. Po wojnie trafiało na nie nadal niewielu. Tylko nieliczni mogli legitymować się posiadaniem świadectwa maturalnego, nawet tego uzyskanego po uczestnictwie na tajnych zajęciach w okresie okupacji. W wyniku wojny „młodzież szkolna” się zestarzała, bo nauka była zabroniona przez okupanta. Po wojnie młodzi ludzie musieli natomiast podejmować pracę, bo często na ich utrzymaniu pozostawały już inne osoby, w tym ich dzieci. Preferowano więc studia na tzw. studiach zaocznych (wieczorowych) lub eksternistycznych. Początkowo zapisywano się na studia prawnicze, gdyż nie było żadnych egzaminów wstępnych. Nie oznaczało to, iż wystarczyło się zapisać. Bramy uczelni zamknięte były bowiem dla „wrogów ludu” i ich dzieci.
Socjalistyczne państwo reglamentowało wszystko, w tym również kształcenie młodych kadr. Uczelniom wyznaczano limity przyjęć na poszczególne kierunki studiów, bo państwo prowadziło planową gospodarkę absolwentami, kierując ich do pracy (tzw. nakazy pracy, potem stypendia fundowane) tam, gdzie byli najbardziej potrzebni (urzędy w miasteczkach). Wtedy też wprowadzono egzaminy wstępne i rekrutację oparto na ich wynikach. Stosowano zresztą różne formy egzaminów, od rozmowy z kandydatem na dowolne tematy po sprawdzanie wiedzy z niektórych przedmiotów (historia, geografia, język polski, język obcy). Był to jednak i tak duży postęp w porównaniu do rekrutacji prowadzonej w pierwszych latach powojennych.
Ale ten stan nie trwał zbyt długo, bo od czego mieliśmy kolejnych ministrów edukacji ? Przecież nie od tego, aby pozostawiali obowiązujący system edukacji przez wiele lat bez zmian. No i stało się. W 1968 r. Partia upomniała się o dzieci robotników (np. zatrudnionego na etacie pracownika fizycznego inżyniera) i chłopów (np. posiadających specjalistyczne gospodarstwo rolne w postaci ogrodnictwa lub sadownictwa). Uważano, że one mają gorzej niż dzieci w rodzinach inteligencji pracującej (np. kierowniczki sklepu spożywczego o wykształceniu podstawowym) i osób należących do tzw. inicjatywy prywatnej, a więc rzemieślników i drobnych producentów i usługodawców (np. furmanów prowadzących konny przewóz węgla lub mebli). Za udowodnione pochodzenie robotnicze lub chłopskie można było otrzymać preferencyjne punkty (w liczbie 5).
Byłem wtedy młodym asystentem i z tej racji przez wiele lat pełniłem funkcję sekretarza komisji rekrutacyjnej na studia prawnicze. Jeszcze dzisiaj po nocach śnią mi się koszmary z tym związane. Ciągle bowiem mam wątpliwości, czy dzieci poklepywacza tyłów lub mechooptyka bądź sekserki zasługują na punkty dodatkowe. Też nie wiecie! No, bo to nie jest takie proste. Poklepywacz tyłów to nie jest ten, o kim myślicie, lecz człowiek, który wykonuje ważne czynności technologiczne w procesie produkcji lub przetwarzania surowców i materiałów włókienniczych. Natomiast mechooptyk to po prostu facet, który obtyka domy mchem, zaś sekserka dokonywała selekcji drobiu. Były też punkty za dobre oceny w szkole średniej i na maturze z przedmiotów objętych egzaminem wstępnym (w sumie 3 pkt). Wszystkie licea w miasteczkach wystawiały swoim uczniom wyłącznie bardzo dobre oceny, aby pokonać dzieci „miastowych”. Dlatego też łącznie można było uzyskać 8 pkt dodatkowych, co przy 9 pkt uzyskanych z tytułu zdania egzaminu wstępnego na trzy oceny dobre, było dość szokujące i opłakane w skutkach. Można było bowiem dobrze zdać egzamin wstępny, lecz nie mając punktów dodatkowych, nie dostać się na studia, na które przyjmowano osoby, które uzyskały trzy oceny dostateczne i korzystały z przywileju punktów dodatkowych.
Sprawiedliwość przyszła dopiero wraz z kolejną zmianą ustroju naszego państwa. Zniesiono egzaminy wstępne na studia prawnicze. Stały się one dostępne dla wszystkich, którzy tego zapragną. Dzisiaj liczą się oceny na świadectwie dojrzałości i to też tylko z niektórych przedmiotów. Uczelnie publiczne same ustalają sobie limity przyjęć (poza uczelniami medycznymi) na studia stacjonarne i niestacjonarne. W warunkach niżu demograficznego są jednak szczęśliwe, że mogą przyjąć wszystkich zgłaszających się, a zwłaszcza tych, dla których studia te wiążą się z odpłatnością za każdy semestr. Pięknie, ale nie do końca.
Na studia prawnicze nie powinny być przyjęte osoby, które wcześniej pasły byki na farmie w Teksasie lub osiągały świadectwo maturalne poza Polską, a teraz za pieniądze swojej mamusi pragną nauczyć się tylko tego, jak bezkarnie robić przekręty. Po co prawo ma studiować ten, kto nie jest w stanie wymienić, poza „papugą” (adwokat) i sędzią, żadnego innego zawodu prawniczego? Czy studia prawnicze są dla kogoś, kto nie potrafi wytłumaczyć motywów wyboru kierunku studiów lub nie jest w stanie wymienić nazwiska chociażby jednego znanego prawnika (w przeszłości lub obecnie)? W walce konkurencyjnej o studentów próbowano już niemal wszystkiego, w tym „studiów na żaglowcu”, studiów skróconych do 3 lat, studiów odbywanych w systemie internetowym, studiów prowadzonych w filiach zagranicznych. Na całe szczęście to się nie udało. A i tak możliwości studiowania w Polsce prawa są zbyt duże w porównaniu do tego, co wiele szkół, biorąc pod uwagę jakość kadry nauczającej i mizerotę swoich bibliotek, może zaproponować studentom. Nie wszystkie uczelnie powinny więc mieć możliwość prowadzenia studiów prawniczych. Kryteria udzielania pozwoleń na uruchamianie tego kierunku powinny mieć charakter merytoryczny, nie zaś formalny.
Kanon i reszta
Istnieje prawdziwa przepaść między s połecznym wyobrażeniem i oczekiwaniem kierowanym pod adresem prawnika a tym, co on tak naprawdę powinien wiedzieć i sobą reprezentować. Ważny jest przeto program nauczania na studiach prawniczych i formy jego realizacji. Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia dla schematu myślowego, według którego prawnikiem może być tylko ten, kto potrafi nauczyć się na pamięć wszystkich kodeksów i „ma gadane” oraz „potrafi odwrócić kota ogonem”. Ze sztuką zapamiętywania tekstów łączy się przecież głównie wiedza o tym, czy i w jakim akcie jest unormowane dane zagadnienie. Podobnie, jak w aktorstwie, liczy się przede wszystkim zrozumienie i interpretacja tekstu, nie zaś wykucie go na blachę.
W powojennych programach uniwersyteckiego nauczania prawa oparto się na modelu praktykowanym przed wojną. Ozdobiono je naturalnie obowiązkiem poznania marksizmu-leninizmu oraz ekonomii socjalizmu i filozofii marksistowskiej. Na stacjonarnych studiach prawniczych obowiązywały lektoraty (łacina, język rosyjski i język zachodni) oraz zajęcia z wychowania fizycznego. Funkcjonowało też obrośnięte już dzisiaj legendami studium wojskowe, gdzie rodziły się najlepsze dowcipy na temat głupoty nauczających tam oficerów. Na całe szczęście, nikt nie wyrzucił wtedy z programu nauczania prawa rzymskiego i historii prawa. Teorię prawa wzbogacono o teorię państwa, a prawo konstytucyjne nazwano prawem państwowym. Dla podkreślenia odmienności mechanizmów gospodarki planowej wprowadzono przedmiot pod nazwą prawo obrotu uspołecznionego, a potem pojawiło się też prawo zarządzania gospodarką narodową. Niezwykle pojemne stało się pojmowanie prawa finansowego, bowiem w jego ramach znalazło się nie tylko dawniejsze prawo skarbowe, lecz także prawo celne i dewizowe, prawo bankowe i ubezpieczeniowe, prawo finansowe przedsiębiorstw uspołecznionych, a nawet prawo karne skarbowe. Trzon stanowiło jednak nauczanie tradycyjnych działów prawa publicznego i prywatnego. Uzupełniały go nie tylko tzw. przedmioty ideologiczne, lecz także inne, bardzo potrzebne w wykształceniu prawnika. Dzięki temu można było poznać logikę i doktryny polityczno-prawne oraz podstawy socjologii i medycyny sądowej, a także kryminologię i kryminalistykę.
Programy nauczania prawa były ujednolicone w skali kraju. Gdy jednak w państwie powiało świeżym powietrzem demokracji, uczelnie otrzymały możliwość kształtowania własnych programów nauczania. Obok obowiązkowych przedmiotów zaliczonych do tzw. kanonu (jednolitego dla wszystkich uczelni) można było bowiem wprowadzać jako przedmioty dodatkowe nauczanie np. prawa rolnego, prawa górniczego, prawa morskiego, prawa ochrony środowiska, prawa autorskiego. Przegrali na tym studenci, bowiem gwałtownie wzrosła liczba zajęć i egzaminów. Osłabiła się przez to również dyscyplina terminowego kończenia studiów. Najwięcej szkód przyniosła jednak próba skrócenia studiów prawniczych do 4 lat. Wycofano się z niej dopiero po upływie paru lat.
Zmiana ustroju politycznego zweryfikowała programy nauczania prawa zarówno na korzyść, jak i ze stratą. Korzyści polegały na tym, że utrwalił się tradycyjny trzon przedmiotów wymaganych na studiach prawniczych, a jednocześnie w miejsce nieaktualnych już merytorycznie przedmiotów pojawiły się nowe (np. prawo europejskie, prawo handlowe, prawo gospodarcze publiczne, prawo ubezpieczeń społecznych, prawo penitencjarne, prawo własności intelektualnej itd.). Najbardziej zmienił się zakres dawnego prawa finansowego. Wydzieliły się z niego bowiem: prawo bankowe, prawo ubezpieczeniowe, prawo celne, prawo dewizowe, a potem zaczęły wyłaniać się specjalizacje dotyczące prawa podatkowego i prawa finansowego samorządu terytorialnego.
Wszystko można byłoby zatem oceniać pozytywnie, gdyby nie to, że uczelnie uzyskały prawo do wprowadzania do programów nauczania także przedmiotów dodatkowych, zwanych monograficznymi lub specjalizacyjnymi. Są one wybierane przez studentów spośród pewnych ich zestawów. Trzeba je zaliczyć w ustalonej liczbie w formie egzaminu. W ten sposób doszło ponownie do zwiększenia obciążenia dydaktycznego studentów oraz liczby składanych przez nich egzaminów. Zupełnie niepotrzebnie. Prowadzenie wykładów z przedmiotów dodatkowych powierzono bowiem adiunktom, którzy wykładają na ogół to, co napisali w swojej rozprawie doktorskiej. Są to zatem wykłady na jakiś wąski temat, który nie zawsze dotyczy ważnego społecznie problemu. Wykładowcy zwalniają studentów z obowiązku zaliczenia przedmiotu w formie egzaminu, zadawalając się ich fizyczną obecnością na zajęciach. W taki sposób studia prawnicze mogłyby skończyć również sprzątaczki zatrudnione na wydziałach prawa.
W nielicznych szkołach prawa pomyślano tymczasem o potrzebie zwiększenia wiedzy ekonomicznej i politologicznej wśród studentów prawa, a także o tym, że nie powinna być im obca znajomość retoryki i public relations. Nade wszystko jednak współczesne wykształcenie prawnicze nie może być zamknięte na znajomość problemów wynikających z nowych odkryć i osiągnięć w medycynie oraz w technice (informatyce), a także ze wszystkiego, co niesie ze sobą globalizacja i internacjonalizacja. W toku studiów prawniczych nie powinno też zabraknąć obowiązkowych praktyk zawodowych realizowanych w organach wymiaru sprawiedliwości i w administracji publicznej. To jednak nie studenci powinni szukać sobie możliwości odbywania praktyk zawodowych. Od tego jest szkoła wyższa prowadząca studia prawnicze.
Nauczać to jedno. Ważne jest jednak i to, komu można i należy powierzyć nauczanie prawa oraz w jaki sposób to czynić. Tylko pozornie problem wydaje się być rozwiązany, skoro uczelnie zatrudniają nauczycieli akademickich piastujących powierzone im stanowiska akademickie zgodnie z ustawowymi wymaganiami. To prawda, lecz jako to wygląda w praktyce? Źle. Osoba z tytułem naukowym (tzw. belwederskim) profesora jest potrzebna uczelni przede wszystkim po to, aby mogła ona wykazać się posiadaniem wymaganego na danym kierunku tzw. minimum kadrowego. Profesor tytularny przydaje się także wówczas, gdy trzeba utworzyć instytut lub katedrę oraz powierzyć komuś jej kierownictwo. Rektorem lub dziekanem wydziału niekoniecznie musi być już profesor tytularny. Do kierowania zakładami lub katedrami (w roli p.o.) wystarczy już posiadanie stopnia naukowego doktora habilitowanego i to też nie zawsze. Jeśli profesor tytularny chce i może jeszcze prowadzić zajęcia dydaktyczne, to niech je prowadzi. Ale jeśli nie zechce tego czynić, a nie osiągnął jeszcze wieku emerytalnego, to nikt go nie może pozbawić zatrudnienia na uczelni. Z tego przywileju korzysta bardzo wielu profesorów. Na sali wykładowej pojawiają się rzadko i to tylko wtedy, gdy muszą zamanifestować swoją obecność pośród żywych. Wielu profesorów pełni bowiem funkcje publiczne lub wykonuje zawody prawnicze, co w sposób naturalny oddala ich od sal wykładowych.
Natomiast profesorowie powoływani przez własne uczelnie do piastowania funkcji profesorów nadzwyczajnych (tzw. profesorowie uczelniani) chętnie obejmują wakaty lub miejsce po swoich mistrzach bądź wykłady. Niepokoić musi jednak to, że są to osoby, które nie mają jeszcze znaczącego dorobku naukowego, a w dydaktyce idą na skróty, bowiem nie wykładają historii danej instytucji oraz nie przedstawiają jej funkcjonowania w praktyce. Często też nie widzą i nie chcą jej widzieć w szerszym tle porównawczym, społecznym, ekonomicznym, politycznym. Ograniczają się natomiast do prezentacji obowiązujących przepisów prawnych, często nie wspominając nawet o tym, że mają one ulec zmianie w najbliższym czasie. Kalectwo! Jego ofiarami są studenci. Spada też prestiż naukowców wśród praktyków.
Przykładów patologii nauczania prawa jest zresztą dużo więcej. Ćwiczenia prowadzą doktoranci, chociaż nie mają oni żadnego przygotowania merytorycznego i pedagogicznego, a często także czasu i chęci na prowadzenie zajęć ze studentami. Odrębny problem stanowią prace magisterskie. Studenci masowo dopuszczają się plagiatów lub wręcz kupują sobie gotowe już prace napisane na tej samej lub innej uczelni. Ci zaś, którzy starają się napisać je samodzielnie, nie muszą wkładać w to zbyt wiele wysiłku, bo niewiele się od tych prac wymaga. Uczelni zależy na tym, aby jak najszybciej pozbyć się studentów, którzy nie płacą za studia.
Recepta
Reasumując, stwierdzam więc, że:
ww nowych warunkach ustrojowych nie zmniejsza się rola prawa ani zapotrzebowanie na kadry prawnicze;
wprzyszłych prawników trzeba kształcić zarówno w oparciu o tradycyjne wzorce, jak i z uwzględnieniem nowych warunków i z wykorzystaniem nowoczesnych technologii;
wnie każdy, kto pragnie zostać prawnikiem, musi nim zostać, bo nie każdy ma ku temu odpowiednie predyspozycje (umiejętności intelektualne oraz właściwości etyczne);
wnależy zwiększać znajomość prawa wśród nieprawników, rozwijając studia podyplomowe oraz organizując różne szkolenia zawodowe;
wprogramy nauczania prawa trzeba zdecydowanie odchudzić, zwiększając rolę przedmiotów stricte prawniczych, wzbogaconych bardziej o niezbędne przedmioty nieprawnicze niż o sztucznie tworzone przedmioty specjalizacyjne;
wprawa powinni nauczać tylko ci, którzy znają jego istotę w sposób wszechstronny (historia, teoria, prawo obce, praktyka);
ww toku studiów prawniczych trzeba organizować obowiązkowe praktyki zawodowe oraz wymianę zagraniczną studentów.
Jako młody asystent pełniłem funkcję sekretarza komisji rekrutacyjnej na studia prawnicze. Jeszcze dzisiaj po nocach śnią mi się koszmary z tym związane. Ciągle bowiem mam wątpliwości, czy dzieci poklepywacza tyłów, mechooptyka bądź sekserki zasługują na punkty dodatkowe
Jeśli profesor tytularny nie ma ochoty prowadzić zajęć dydaktycznych, a nie osiągnął jeszcze wieku emerytalnego, to nikt nie może pozbawić go zatrudnienia na uczelni. Z tego przywileju korzysta wielu profesorów. Na sali wykładowej pojawiają się tylko wtedy, gdy muszą zamanifestować swoją obecność pośród żywych

fot. materiały prasowe
Cezary Kosikowski
prof. zw. dr hab., kierownik Katedry Prawa Gospodarczego Publicznego Uniwersytetu w Białymstoku

Jaka praca, taka za nią płaca
Agata Łukaszewicz 02-01-2015, ostatnia aktualizacja 02-01-2015 07:57
Zmiana zasad wynagradzania osób przygotowujących egzaminy prawnicze może się odbić na jakości kształcenia przyszłych adwokatów
i radców – uważa Krajowa Rada Sądownictwa.
Minister sprawiedliwości przygotował projekty zmian kilku rozporządzeń regulujących zasady przygotowania egzaminów wstępnych na aplikacje korporacyjne i zawodowe. Ustalił w nich m.in. nowe zasady wynagradzania członków zespołów pracujących przy egzaminach.
Minister odszedł od dotychczasowej zasady obliczania wynagrodzenia na podstawie przeciętnych pensji w II kwartale roku poprzedniego na rzecz sztywnych kwot. Przykładowo, przewodniczący zespołu przygotowującego zadania na egzamin radcowski dostawać ma w 2015 r. 12 250 zł, a członkowie – po 8750 zł.
Powód zmiany to oszczędności i przyjęcie zasady, że wynagrodzenie ma być zgodne z faktycznym obciążeniem, tj. nakładem pracy i zakresem obowiązków.
Projekty trafiły do KRS. Ta ocenia je negatywnie. Twierdzi, że wskazanie kwot wynagrodzenia za czynności związane z przeprowadzaniem egzaminów wstępnych i zawodowych bez określenia stosownego mechanizmu ich obliczania budzi duże zastrzeżenia.
– Proponowana kwota ma charakter zbyt dowolny – uważa rada. Twierdzi też, że wysokość wynagrodzeń osób biorących udział w egzaminowaniu powinna być w dalszym ciągu związana z obiektywnym miernikiem, takim jak np. przeciętne wynagrodzenie w określonym kwartale roku poprzedzającego.
– Jedynym i wyłącznym miernikiem kształtowania wynagrodzenia nie może być kwota oszczędności finansowych Skarbu Państwa – uzasadnia KRS negatywną opinię. Zauważa też, że kwotowe ustalenie poziomu wynagrodzeń prowadzące do ich zamrożenia będzie w kolejnych latach wpływało na spadek zainteresowania wysoko wykwalifikowanej kadry udziałem w postępowaniach konkursowych i egzaminacyjnych. Tym bardziej, twierdzi rada, że już teraz minister przyznaje, iż pozyskanie chętnych do udziału w komisjach egzaminacyjnych jest trudne.
KRS uważa, że zmiany doprowadzą do obniżenia profesjonalizmu osób zaangażowanych w proces kształcenia.
Rzeczpospolita
ODPOWIEDZ