Przegląd prasy

Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 14

Spis treści
Dudapomoc czy Dudabat?…………………………………………………….1
Nowe życie radców prawnych……………………………………..2
Sądy administracyjne szybciej rozstrzygną sprawy obywateli……………………………………………….3
Zmiany w postępowaniu sądowoadministracyjnym…………………………………..5
Angliki w końcu legalnie pojadą polskimi drogami……………….……………………………………………………..9
E-zwolnienia pomogą kontrolować chorujących pracowników……………10
Sejm przez pomyłkę przegłosował złą ustawę…………………….11
Sejm przez pomyłkę przegłosował złą ustawę…………………..11
Wyższe stawki coraz bliżej…………………….13
Prof. Łętowska o reformie procedury administracyjnej: Dobry początek to za mało…………………….13
Reforma postępowania sądowoadministracyjnego w cieniu k.p.k.…………………….16
Wynagrodzenia za urzędówki na nowych zasadach…………………………………………………………………….18

Dudapomoc czy Dudabat?

Ewa Siedlecka 2015-08-14
http://wyborcza.pl/1,75968,18553853,dud ... dabat.html
Czy szykuje się nam rywalizacja prezydenta z rzecznikiem praw obywatelskich i alternatywny wymiar sprawiedliwości? Dudapomoc ma się stać częścią Kancelarii Prezydenta, jako biuro interwencyjne.
Pomysłodawca Dudapomocy Janusz Wojciechowski, europoseł PiS-u i były sędzia, mówi, że w Polsce mamy deficyt sprawiedliwości. Nie on pierwszy i niejedyny. Rzeczywiście, sędziowie często bardziej skupiają się na "załatwialności" spraw (co wymusza na nich sprawozdawczość żądana przez ministra sprawiedliwości) niż na czynieniu sprawiedliwości. Więc każda zewnętrzna kontrola może się przyczynić do uwrażliwienia sędziów w ogóle i do odwrócenia niesprawiedliwości uczynionej w konkretnej sprawie - w szczególności.
Ale...
Kiedy interweniuje rzecznik praw obywatelskich - nie ma problemu, bo to jego konstytucyjne zadanie i ustawowe uprawnienie: do żądania akt, do wnoszenia kasacji, przyłączania się do spraw sądowych itd.
Kiedy robi to minister sprawiedliwości, ograniczając się do kwestii organizacji pracy sądów i przestrzegając zasady, że konkretne sprawy badają sędziowie zatrudnieni w ministerstwie - też jest OK.
Gdy robią to organizacje pozarządowe, udzielając porad, organizując prawników pro bono do prowadzenia sprawy przed sądem, pisząc "opinie przyjaciela sądu" - też wszystko w porządku. Podobnie prokuratura - bo jest "organem ochrony prawnej".
Nacisk na sędziów
Ale prezydent jest organem władzy wykonawczej i żadnych kompetencji do kontrolowania wymiaru sprawiedliwości nie ma. Jeśli więc do sądów mieliby z Kancelarii Prezydenta RP dzwonić urzędnicy czy miałyby przychodzić pisma z prezydenckim logo - można mieć wątpliwość, czy jest to zgodne z zasadą trójpodziału władzy i niezależności władzy sądowniczej.
Tym bardziej że to prezydent mianuje sędziów. Co zrobi myślący o awansie sędzia, gdy w aktach prowadzonej przez niego sprawy pojawi się dokument z prezydenckim logo, który sugeruje, co należałoby w sprawie zbadać? Zapytany przeze mnie Janusz Wojciechowski pisma do sądów raczej wykluczył. Ale przyznał, że próbował interweniować, gdy prezesi sądów odmawiali przyjęcia (w ramach dyżuru) osób, które chciały złożyć skargę. Taki telefon to byłby sygnał, że prezydent sprzyja jednej ze stron.
Poza tym, skoro prezydent mianuje sędziów, to nie można wykluczyć, że przed decyzją sprawdzi, czy na sędziego ktoś się nie skarżył do Dudapomocy. Prezydent Lech Kaczyński tak nie ufał rekomendacji Krajowej Rady Sądownictwa, że miesiącami sprawdzał kandydatów do sędziowskich nominacji, blokując awanse i etaty.
A na ile skargi do Dudapomocy są miarodajne? Prezydent, w odróżnieniu od rzecznika praw obywatelskich czy prokuratora generalnego, nie może zażądać akt sprawy. Musi oprzeć się na tym, co dostarczy mu ten, kto się skarży. To bywa zawodne. A więc Kancelaria Prezydenta może się angażować w sprawy niejednoznaczne. Przykładem odebranie dzieci państwu Bałutom (nie przesądzam, kto ma rację).
Zły Bodnar
Dudapomoc ma przede wszystkim interweniować w prokuraturze, szczególnie u prokuratora generalnego, i u RPO. Oni mają instrumenty prawne, których brak prezydentowi. Co się stanie, jeśli rzecznik czy prokuratura "nie posłucha" prezydenta? Formalnie - nic. Ale jeśli prezydent będzie z tej samej formacji co rząd i większość parlamentarna, może się to np. skończyć odwołaniem prokuratora generalnego. W przypadku RPO - podważaniem jego autorytetu.
Ponieważ rzecznikiem został atakowany przez prawicę Adam Bodnar, scenariusz: dobry prezydent, który chce, by rzecznik zrobił to lub tamto, i zły rzecznik, bo nie znajduje do tego podstaw, jest całkiem prawdopodobny.
RPO dostaje ok. 50 tys. skarg rocznie. Prezydent do tej pory ok. tysiąca listów miesięcznie. Ta liczba się zwielokrotni, gdy Dudapomoc zacznie działać w Kancelarii.
Prawdopodobne, że większość tych listów zostanie podrzucona rzecznikowi, by zbadał akta i się zajął. Bo nie ma cudu: takiej liczby spraw Dudapomoc merytorycznie nie przerobi. Ale skarżący dostanie odpowiedź: poszło do RPO lub prokuratora generalnego. I to oni będą ci źli.
Casus byłego szefa CBA
Ale będą sprawy, nad którymi Dudapomoc w imieniu prezydenta się pochyli. Pytanie, jaki będzie klucz. Na pewno także polityczny, bo sam Wojciechowski uznaje za taką sprawę skazanie b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, wiceprezesa PiS.
I tu uruchamia się postulowany przez Wojciechowskiego mechanizm: prezydent, który ma dostać prawo do "apelacji nadzwyczajnej", kieruje ją do specjalnie w tym celu stworzonej "ludowej" izby Sądu Najwyższego, składającej się z ławników, których wybierałby prezydent albo Sejm.
I w ten oto sposób, dla wybranych, mamy prezydencki system alternatywnego wymiaru sprawiedliwości.

Nowe życie radców prawnych
http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,904 ... wnych.html
Od 1 lipca zmieniła się procedura karna. Oznacza ona nie tylko rewolucję w organizacji procesu, ale też rewolucję zawodową dla radców prawnych. Stają się oni bowiem pełnoprawnymi obrońcami w sporach sądowych.
Zmiany, które nastąpiły 1 lipca, są niemal rewolucją w polskich sądach. Proces karny stał się kontradyktoryjny, a to oznacza poważną zmianę zarówno dla prokuratora, jak i oskarżonego, a co za tym idzie - jego obrońcy. Co się kryje za tą "kontradyktoryjnością". Otóż określenie to oznacza, że sędzia prowadzący rozprawę będzie mniej aktywny na sali rozpraw. Do tej pory to przewodniczący składu sędziowskiego przesłuchiwał świadków. Teraz sędzia ma pozostawać arbitrem, oceniać dowody. A przesłuchanie świadków ma prowadzić prokurator lub obrońca. Posługując się popkulturowymi porównaniami, można przyjąć, że proces ma wyglądać jak w amerykańskich thrillerach prawniczych (choć oczywiście bez ławy przysięgłych).
Większe kompetencje radców
Nowe zasady oznaczają, że oskarżony będzie musiał aktywniej niż do tej pory bronić się przed sądem. Jednak to wymaga znacznej aktywności, podstawowej wiedzy prawnej, rozeznania w sprawie. Aby ułatwić obronę, a jednocześnie poszerzyć możliwości wyboru obrońcy, procedura karna dopuściła od 1 lipca radców prawnych do występowania w roli obrońcy w procesach karnych. To prawdziwa rewolucja.
Przed laty radcy prawni mogli reprezentować swoich klientów wyłącznie w sprawach gospodarczych i cywilnych (najczęściej były to np. procesy o zapłatę). Później dodawano im kolejne kompetencje - występowanie w sprawach rodzinnych i opiekuńczych, a także w sprawach o wykroczenia. Teraz uzyskali możliwość występowania w procesach karnych. To oznacza zrównanie ich możliwości zawodowych z adwokatami.
- To bardzo dobra zmiana, która likwiduje zadziwiający stan, że radca w pewnych sprawach może występować przed sądem, a w innych nie może - mówi "Wyborczej" Jerzy Buczkowski, radca prawny z Wejherowa na Pomorzu. - W kontaktach z przedsiębiorcami z zagranicy mieliśmy czasem kłopot z wyjaśnieniem, czy ten radca prawny to taki pełnoprawny prawnik, czy też nie. To był stan niespotykany w innych krajach.
Taką opinię potwierdzają inni prawnicy. - Zróżnicowanie obu zawodów w zakresie reprezentacji oskarżonego w procesie karnym już od dawna było postrzegane jako sztuczne i trudne do uzasadnienia - mówi "Wyborczej" Robert Jędrzejczyk, radca prawny z Kancelarii Robert Jędrzejczyk i Wspólnicy.
Radcy ostrożni
Jednak nie oznacza to, że radcy prawni tłumnie pojawią się w sądach karnych. W tym zakresie opinie są bardzo ostrożne.
- Dostaliśmy ankietę z izby radców, w której mieliśmy zadeklarować, czy będziemy zainteresowani prowadzeniem spraw karnych. Moja deklaracja była jednoznaczna: nie jestem tym zainteresowany - mówi "Wyborczej" radca prawny Dariusz Kuc. - Od lat zajmuję się sprawami gospodarczymi, często specjalistycznymi, jako osoba prowadząca takie sprawy jestem postrzegany na rynku i nie zamierzam tego zmieniać. Co oczywiście nie oznacza, że obecną zmianę uważam za złą. Wręcz przeciwnie, to ogromny sukces naszej korporacji zawodowej.

Dr Ewelina Stobiecka, radca prawny, partner zarządzający w Kancelarii TaylorWessing, także jest ostrożna w ostrzeżeniach, że radcy masowo będą zajmować się sprawami karnymi: - Obsługujemy szereg dużych spraw gospodarczych, w tym takich, w których przewijają się wątki karne. Ponieważ kancelaria skupia zarówno radców prawnych, jak i adwokatów, te złożone sprawy gospodarcze obsługiwane były do tej pory przez budowane na ich potrzeby zespoły adwokacko-radcowskie. W związku ze zmianą przepisów nie planujemy zmian organizacyjnych.
Czy zapowiedzi radców oznaczają, że w sądach nie będzie przedstawicieli tej profesji? - Radcy prawni będą w sądach, rynek jest bardzo trudny, ciężko o pracę szczególnie dla młodych radców - ocenia Dariusz Kuc. - Dlatego jestem przekonany, że wielu radców prawnych zaczynających swoją drogę zawodową będzie zajmować się sprawami karnymi. Podobnie będzie w największych kancelariach zatrudniających sporo radców - one też wcześniej czy później wejdą na ten rynek.
- Radców prawnych jest w tej chwili około 40 tysięcy, adwokatów ponad połowę mniej. Do tej pory spośród uprawnionych stosunkowo niewielka liczba radców prawnych zdecydowała się zaangażować w sprawy karne. Myślę, że około kilkunastu procent - ocenia Stefan Mucha, rzecznik Krajowej Izby Radców Prawnych. - Ale do tego na pewno dojdzie pewna liczba chętnych spośród radców, którzy zostali wpisani na listę po tegorocznym egzaminie radcowskim - to około 3 tysięcy osób. Nie sposób dzisiaj określić, jakie grupy radców są szczególnie zainteresowane sprawami karnymi, ale młodzi radcy, którzy w trakcie aplikacji mieli bardzo obszerny blok przedmiotów związanych z prawem karnym, nie będą mieli żadnych kompleksów.
Jednocześnie trwają szkolenia radców z zakresu prawa karnego. Jak podkreśla Stefan Mucha w jego rodzimej izbie - toruńskiej - w tym roku było już sześć szkoleń. A szykują się następne.
W niektórych przypadkach możliwość reprezentacji w sprawach karnych ogranicza jednak sama ustawa. Jerzy Buczkowski, zanim został radcą prawnym, przez niemal 10 lat był prokuratorem. Więc wiedzę o prawie karnym miał i ma na wysokim poziomie. A mimo to nie będzie zajmował się sprawami karnymi.
- Ustawodawca zapisał, że jako obrońca nie może występować radca prawny zatrudniony na etacie, a ja taki etat mam - wyjaśnia Buczkowski, który jest pracownikiem spółki Techno-Service. Gdy się zatrudniał, była to "kultowa" spółdzielnia dająca pracę tysiącom studentów w Trójmieście. Dziś to spółka z branży nowoczesnych technologii. - Jestem przywiązany do tego etatu, więc także z tej przyczyny nie będę zajmował się sprawami karnymi.
Spór o stawki
Prawnicy oceniają, że potencjalnie większy wybór prawników, to także szansa na niższe ceny usług prawnych dla osób muszących skorzystać z usług prawników z wyboru. Ale jest jeszcze jedna, bardzo ważna zmiana - na podstawie nowych przepisów z obrońcy z urzędu może skorzystać każdy, bez względu na stan majątkowy. Koszty pomocy prawnej ponosić będzie skarb państwa.
- Rozporządzenia taryfowe nie były zmieniane, a nawet waloryzowane od 13 lat, a już na etapie ich wprowadzania niektóre stawki były wręcz śmiesznie niskie - mówi Stefan Mucha.
Obecnie radcy prawni negocjują z resortami finansów i sprawiedliwości wysokość nowych stawek. Radcy prawni podkreślają, że sprawy są coraz bardziej skomplikowane, a stawki za obronę z urzędu nie zmieniały się od lat. Negocjacje trwają od kilku tygodni, ale jak nieoficjalnie przyznają obie strony, do porozumienia jest coraz bliżej.

Sądy administracyjne szybciej rozstrzygną sprawy obywateli
Monika Pogroszewska, 13.08.2015
http://www4.rp.pl/Sedziowie-i-sady/3081 ... ateli.html
Wojewódzkie sądy administracyjne wskażą urzędom sposób rozwiązania sporu. Dzięki temu nie będą musiały kilkakrotnie orzekać w tej samej kwestii.
15 sierpnia wchodzi w życie nowelizacja ustawy – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, która ma usprawnić i przyspieszyć tok postępowania przed nimi.
– Jedna z najważniejszych zmian to możliwość orzekania merytorycznego przez sądy administracyjne pierwszej instancji, czyli WSA. Wprowadzono ją po to, by organy administracji i sądy nie musiały już wielokrotnie orzekać w tej samej sprawie – mówi prawnik Robert Kwiatkowski.
W praktyce sąd będzie mógł zobowiązać organ administracji do wydania w określonym terminie decyzji lub postanowienia, wskazując mu sposób załatwienia lub rozstrzygnięcia sprawy. Przykładowo, jeśli sprawa dotyczy określonego podatku, sąd będzie mógł wskazać urzędowi, że należy stwierdzić nadpłatę na określoną kwotę. Takie orzeczenie nie pozostawi urzędowi wątpliwości, jakie rozstrzygnięcie ma wydać w sprawie obywatela. To organ administracji jednak będzie musiał wydać decyzję.
Wyjątkiem będą sytuacje tzw. rozstrzygnięć uznaniowych w postępowaniu administracyjnym, np. rozłożenie na raty zaległości podatkowej czy umorzenie jakiejś należności administracyjnej. Z kolei organ administracji będzie musiał w ciągu siedmiu dni zawiadomić sąd o wydaniu decyzji lub postanowienia. Za uchybienie temu obowiązkowi sąd może nałożyć na organ grzywnę.
Praktyka rozstrzygnie
Jak wyjaśnia Michał Sroczyński, konsultant w kancelarii Mariański Group, obecnie często ta sama sprawa trafia kilkakrotnie na wokandę, bo sąd uchyla decyzję i odsyła organowi do ponownego rozpatrzenia.
– Organ jednak znów wydaje podobne rozstrzygnięcie i spór ponownie trafiał do sądu. Skuteczność nowych przepisów będzie można ocenić dopiero w praktyce. Bardzo wiele zależy od tego, czy sądy będą chciały z nich korzystać – podkreśla Sroczyński.
Inną ważną zmianą jest wprowadzenie uprawnień autokontrolnych dla sądów pierwszej instancji, co ma przyspieszyć postępowanie. W praktyce WSA będą mogły uznać i naprawić błąd we własnym orzeczeniu. Jeśli WSA uzna skargę kasacyjną do naczelnego Sądu Administracyjnego za oczywiście uzasadnioną, sam będzie mógł orzec merytorycznie w tej sprawie, bez konieczności angażowania wyższej instancji. Nie będzie to zagrożenie dla zasady dwuinstancyjności, gdyż od orzeczenia wydanego w ramach autokontroli służyć będzie skarga kasacyjna do NSA.
Trudniej zaskarżyć interpretację
Nie wszystkie zmiany wprowadzone w ustawie są pozytywne dla obywateli. Osobom, które wystąpiły z wnioskiem o interpretację indywidualną i otrzymały niekorzystne rozstrzygnięcie, trudniej będzie zaskarżyć je do WSA. Zgodnie bowiem z dodanym art. 57a sąd administracyjny będzie związany zarzutami skargi na interpretację oraz powołaną podstawą prawną.
– Istnieje obawa, że część osób nie poradzi sobie z właściwym sformułowaniem zarzutów, zwłaszcza dotyczących naruszeń proceduralnych. W skargach kierowanych do WSA nie ma przymusu adwokacko-radcowskiego, jaki obowiązuje w skargach składanych do NSA. W efekcie osoby te nie uzyskają pozytywnego orzeczenia, nawet jeżeli ich stanowisko zasługiwałoby na uwzględnienie – mówi Michał Sroczyński.
Podstawa prawna: nowelizacja prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi , DzU z 14 maja 2015 r., poz. 658
Opinia dla „Rz"
Tomasz Rolewicz, doradca podatkowy, starszy menedżer w EY
Z punktu widzenia spraw podatkowych i około podatkowych nowelizacja PPSA oznacza bardziej efektywne procedowanie. Część spraw (skargi na postanowienia i na bezczynność oraz – w niektórych przypadkach także skargi kasacyjne) będzie rozpatrywana szybciej, bez kilkumiesięcznego oczekiwania. Skargi takie będą rozpatrywane na posiedzeniu przez trzech sędziów, ale bez udziału stron, dlatego kluczowe będzie zaprezentowanie kompletnej argumentacji już na etapie skargi. Daleko idącą zmianą jest możliwość merytorycznego orzekania przez sądy, co pozwoli na szybsze uzyskanie merytorycznego rozstrzygnięcia. Z drugiej strony istnieją wątpliwości co do zgodności z Konstytucją – czy takie kompetencje nadal mieszczą się w zakresie kontroli administracji publicznej, do której powołano sądy administracyjne.
Tekst powiązany:
Zmiany w postępowaniu sądowoadministracyjnym
Piotr Gołaszewski, 11.08.2015;
http://www4.rp.pl/Sedziowie-i-sady/3081 ... yjnym.html
Uproszczenie procedury i zapewnienie szybkości postępowania przed sądami administracyjnymi to cel nowelizacji ustawy. Wchodzi ona w życie 15 sierpnia 2015 r.
Ustawa z 9 kwietnia 2015 r. o zmianie ustawy – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (dalej jako ustawa nowelizująca) wprowadza najdalej idącą reformę tego postępowania od 2004 r., czyli od wprowadzenia formuły dwuinstancyjnej. Przez kilka najbliższych tygodni w dodatku „Administracja" publikowane będą teksty w cyklu „Zmiany w postępowaniu sądowoadministracyjnym", które przybliżą czytelnikom regulacje wprowadzone tą ustawą. Na początek przedstawione zostaną ogólne założenia i zakres tych zmian, natomiast w dalszych częściach cyklu prezentowane będą – w formie odrębnych artykułów publikowanych na łamach kolejnych numerów „Administracji" – poszczególne rozwiązania prawne wynikające z ustawy nowelizującej, oczywiście z uwzględnieniem wyłaniających się na tym tle problemów, które będę się starał na bieżąco sygnalizować, podejmując zarazem próbę ich rozwiązania (zaproponowania możliwych do przyjęcia rozwiązań).
Rosną oczekiwania obywateli
Ustawa nowelizująca została uchwalona – formalnie – z inicjatywy prezydenta RP, który wniósł jej projekt do Sejmu jeszcze w 2013 r. Zarówno założenia, jak i konkretny projekt omawianej reformy powstały jednak w Naczelnym Sądzie Administracyjnym na bazie dziesięcioletnich doświadczeń funkcjonowania postępowania sądowoadministracyjnego w jego obecnym kształcie.
Ocena aktualnego modelu sądownictwa administracyjnego, choć generalnie pozytywna, dowodzi jednak – zdaniem inicjatorów reformy – „potrzeby głębszej zmiany przyjętego systemu sądowej kontroli administracji". Wynika to z tego, że – jak czytamy w uzasadnieniu do ustawy nowelizującej – „wartościami równie ważnymi jak zapewnienie praworządności stają się skuteczność i sprawność kontroli sądowej. Obywatel oczekuje coraz łatwiejszego dostępu do sądu administracyjnego oraz szybkiego uzyskania finalnego rozstrzygnięcia w sprawie. I aczkolwiek w tym zakresie dokonał się istotny postęp, to oczekiwania obywateli ciągle rosną. Nie mogą więc pozostać niezauważone".
Powyższy – przewodni – motyw ustawy nowelizującej, który każdorazowo musi być uwzględniany przy wykładni funkcjonalnej (celowościowej) zmienianych przepisów prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (dalej jako ppsa), wskazuje, że nadrzędnym celem wprowadzanych zmian jest usprawnienie, uproszczenie i zapewnienie szybkości postępowania przed sądami administracyjnymi, w szczególności poprzez:
- wyposażenie wojewódzkich sądów administracyjnych w uprawnienia do merytorycznego orzekania w sprawach ze skarg na decyzje i postanowienia administracyjne (bezczynność organów w tym zakresie; zob. przede wszystkim nowe lub zmienione przepisy art. 145, art. 145a, art. 149 i art. 154 ppsa),
- rozszerzenie zakresu spraw, które mogą być rozpoznawane w trybie uproszczonym (zob. zmieniony art. 119 ppsa),
- zmodyfikowanie reguł dotyczących składu sądu oraz rodzajów odbywanych posiedzeń (zob. zmienione przepisy art. 15 § 2, art. 120 i art. 182 ppsa),
- zwiększenie roli referendarzy sądowych w postępowaniu sądowoadministracyjnym (zob. zmienione przepisy art. 30, art. 49, art. 128 i art. 234 ppsa),
- zmianę modelu sprzeciwu jako środka zaskarżenia w postępowaniu sądowoadministracyjnym oraz rozszerzenie zakresu zastosowania tej instytucji prawnej (zob. nowe lub zmienione przepisy art. 167a i art. 258–260 ppsa),
- usprawnienie doręczeń pomiędzy fachowymi pełnomocnikami, a także w sprawach, w których uczestniczy znaczna liczba podmiotów (zob. zmienione przepisy art. 33 i art. 66 ppsa),
- zmianę charakteru skargi na pisemne interpretacje przepisów prawa podatkowego wydawane w sprawach indywidualnych (zob. nowe lub zmienione przepisy art. 57–57a i art. 134 § 1 ppsa),
- wprowadzenie uprawnień autokontrolnych sądu pierwszej instancji umożliwiających uwzględnianie skarg kasacyjnych przez wojewódzkie sądy administracyjne (zob. nowe lub zmienione przepisy art. 178a, art. 179a i art. 195 § 3 ppsa),
- zmodyfikowanie systemu środków zaskarżania orzeczeń sądu pierwszej instancji (zob. zmienione przepisy art. 173 i art. 194 ppsa),
- zwiększenie zakresu orzekania reformatoryjnego przez Naczelny Sąd Administracyjny (zob. zmieniony art. 188 ppsa).
Większy zakres uprawnień
Opierając się na uzasadnieniu do ustawy nowelizującej, należy przyjąć, że jej główny cel – a więc usprawnienie, uproszczenie i zapewnienie szybkości postępowania przed sądami administracyjnymi – ma być osiągnięty w drodze zwiększenia zakresu uprawnień orzeczniczych tych sądów. I tak, wojewódzkie sądy administracyjne uzyskują możliwość umarzania postępowania administracyjnego (art. 145 § 3 ppsa) oraz wiążącego wpływania na treść decyzji i postanowień wydawanych w tym postępowaniu (art. 145a i art. 149 ppsa), a także – w wąskim zakresie – podejmowania rozstrzygnięć zastępujących te decyzje lub postanowienia (art. 145a i art. 149 ppsa). Z kolei Naczelny Sąd Administracyjny może odtąd w zdecydowanie większej liczbie przypadków orzekać reformatoryjnie (art. 188 ppsa).
Przyjęte rozwiązania normatywne były przedmiotem dyskusji dotyczącej ich zgodności z art. 10 oraz art. 184 Konstytucji RP, bowiem przyznanie wojewódzkim sądom administracyjnym – a pośrednio również Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu (por. zmieniony art. 188 ppsa) – uprawnień do wiążącego wpływania na treść decyzji i postanowień wydawanych w postępowaniu administracyjnym (art. 145a i art. 149 ppsa), jak również – w wąskim zakresie – podejmowania rozstrzygnięć zastępujących te decyzje lub postanowienia (art. 145a i art. 149 ppsa), budziło niekiedy wątpliwości, czy taka działalność mieści się w konstytucyjnej formule sprawowania przez sądy administracyjne wymiaru sprawiedliwości polegającego na kontroli działalności administracji publicznej. Podnoszono, że rozwiązania wprowadzane ustawą nowelizującą zacierają różnicę pomiędzy administrowaniem – jako działalnością organów publicznych mieszczącą się w sferze realizacji władzy wykonawczej – a wymiarem sprawiedliwości, którego sprawowanie – poprzez kontrolę działalności administracji publicznej – jest zastrzeżone do właściwości sądów administracyjnych.
Zgłaszane zastrzeżenia – w ich głównej warstwie teoretyczne – wydają się jednak nazbyt literalnie przywiązane do użytej w art. 184 Konstytucji RP formuły „kontroli działalności administracji publicznej". Dawno już bowiem zwrócono uwagę w piśmiennictwie, że funkcje kontrolne w administracji publicznej, również te związane z kontrolą sądową, zawierają w sobie elementy władcze. Samemu zaś terminowi „sądowa kontrola administracji" przypisuje się głównie walor historyczny, wskazując, że rolą sądów administracyjnych jest w istocie sprawowanie nadzoru judykacyjnego – opartego na kryterium legalności – nad działalnością administracji publicznej.
Z tej perspektywy uprawnienia orzecznicze przyznane obecnie sądom administracyjnym w art. 145 § 3, art. 145a i art. 149 ppsa – przy uwzględnieniu wąskiego (po części subsydiarnego) zakresu tych uprawnień, a także przez wzgląd na przesłanki wynikające z art. 45 ust. 1 Konstytucji RP – nie sprawiają wrażenia naruszających ustawę zasadniczą.
Skuteczniejsza kontrola
Trzeba zresztą pamiętać, że już w dotychczasowym stanie prawnym przepisy art. 146 § 2 i art. 154 § 2 ppsa dawały sądom administracyjnym możliwość orzekania merytorycznego, zaś obecnie ich uprawnienia zostały w tym zakresie jedynie poszerzone (choć niewątpliwie w sposób istotny z praktycznego punktu widzenia).
W efekcie wprowadzenia omawianych zmian ciężar związania organu administracji publicznej stanowiskiem sądu administracyjnego w aspekcie stricte procesowym przesunął się przede wszystkim z art. 153 ppsa (gdzie mowa jest o związaniu organu oceną prawną i wskazaniami sądu co do dalszego postępowania) na przepisy art. 145–145a i art. 149 ppsa. Można wręcz powiedzieć, że mechanizm zawarty w tych normach nie tyle modyfikuje dotychczasowy model kontroli sądowoadministracyjnej, ile ma na celu jedynie podniesienie efektywności (skuteczności) tej kontroli w sferze wykonywania wyroków sądów administracyjnych. Tym bardziej więc nie wydaje się, aby nowe (zmodyfikowane) regulacje art. 145–145a i art. 149 ppsa naruszały art. 10 i art. 184 Konstytucji RP.
Nie da się natomiast ukryć, że przepisy art. 145–145a i art. 149 ppsa rodzą istotne wątpliwości praktyczne, które będą przedmiotem pogłębionej analizy w jednym z kolejnych artykułów niniejszego cyklu, poświęconym właśnie zmianom dotyczącym rozszerzenia uprawnień orzeczniczych sądów administracyjnych.
Wyeliminowanie rozbieżności
W dalszej kolejności trzeba zauważyć, że ustawa nowelizująca wprowadza liczne dalsze zmiany, które porządkują postępowanie przed sądami administracyjnymi oraz eliminują jego dotychczasowe niedoskonałości, dostrzeżone w praktyce i doktrynie prawniczej. Z uzasadnienia do ustawy nowelizującej wynika bowiem, że wprowadzane nią zmiany – oprócz usprawnienia, uproszczenia i zapewnienia szybkości postępowania przed sądami administracyjnymi – „wiążą się z uwzględnieniem ustaleń Trybunału Konstytucyjnego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawach związanych z postępowaniem przed sądami administracyjnymi" (zob. np. zmieniony art. 18 pkt 6a ppsa), a ponadto zmierzają „do wyeliminowania rozbieżności w obecnym orzecznictwie sądowym dotyczącym wykładni przepisów o postępowaniu przed sądami administracyjnymi" (zob. m.in. zmienione lub dodane przepisy art. 20 § 4, art. 25, art. 33 § 2, art. 35, art. 46 § 3, art. 52 § 3 i art. 193 ppsa).
W tej grupie zmian szczególną uwagę warto zwrócić również na zmodyfikowanie zakresu kognicji sądów administracyjnych (zob. znowelizowany art. 3 ppsa), dostosowanie instytucji wstrzymania wykonania decyzji (lub innego aktu bądź czynności) do rzeczywistych potrzeb stron (uczestników) postępowania sądowoadministracyjnego (zob. zmienione art. 61 i art. 152 ppsa), a także dosyć istotne korekty wprowadzone w zakresie problematyki kosztów postępowania sądowoadministracyjnego (por. zmienione lub dodane przepisy art. 206, art. 210, art. 232, art. 234, art. 239, art. 243, art. 249, art. 250, art. 252–254, art. 256 i art. 258–263 ppsa) oraz wznowienia postępowania przed sądem administracyjnym (zob. znowelizowane art. 276, art. 280–282 i art. 285 ppsa), które teraz będzie mogło następować wielokrotnie, gdy Trybunał Konstytucyjny orzeknie o niezgodności aktu normatywnego, na podstawie którego zostało wydane orzeczenie, z Konstytucją RP, umową międzynarodową lub z ustawą, bądź gdy potrzeba wznowienia postępowania sądowoadministracyjnego wynika z rozstrzygnięcia organu międzynarodowego działającego na podstawie umowy międzynarodowej ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską (co w praktyce dotyczy przede wszystkim rozstrzygnięć Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej lub Europejskiego Trybunału Praw Człowieka).
Odnotować ponadto wypada zrównanie pozycji doradców podatkowych i rzeczników patentowych występujących przed sądami administracyjnymi z sytuacją procesową adwokatów i radców prawnych w postępowaniu sądowoadministracyjnym, co od dawna było postulowane w piśmiennictwie (zob. m.in. zmienione przepisy art. 6, art. 42, art. 104, art. 140 i art. 163 § 2 ppsa).
Szczegółowo o wszystkich tych zmianach będzie mowa w kolejnych odcinkach niniejszego cyklu poświęconych odrębnie wskazanym powyżej grupom znowelizowanych przepisów prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi.
Problemy intertemporalne
Ustawa nowelizująca, co po części było sygnalizowane już wcześniej, nie jest oczywiście wolna od istotnych wątpliwości tak teoretycznych, jak i czysto praktycznych, gdy chodzi o przyjęte w niej rozwiązania prawne.
Przede wszystkim warto wskazać na zagadnienia intertemporalne, bowiem większość przepisów ustawy nowelizującej będzie stosowanych również do postępowań wszczętych przed 15 sierpnia 2015 r. i pozostających w tej dacie w toku. Na tym tle mogą powstawać m.in. pytania o to:
- czy rozpoznając po 15 sierpnia 2015 r. skargę na akty normatywne, o których mowa w art. 3 § 2 pkt 5 i 6 ppsa, wojewódzki sąd administracyjny – w razie braku stwierdzenia naruszenia interesu prawnego lub uprawnienia skarżącego – powinien odrzucić czy oddalić skargę,
- kiedy dokładnie traci moc wstrzymanie wykonania zaskarżonego aktu lub czynności w sprawach będących w toku 15 sierpnia 2015 r.,
- jakie rozstrzygnięcie powinien wydać Naczelny Sąd Administracyjny przy rozpoznawaniu po 15 sierpnia 2015 r. skargi kasacyjnej wniesionej przed tą datą od postanowienia wojewódzkiego sądu administracyjnego zapadłego na podstawie art. 58 § 1 pkt 2–4 lub art. 220 § 3 ppsa,
- według jakich przepisów będą rozpoznawane sprzeciwy od orzeczeń referendarzy sądowych wydawanych w sprawach dotyczących prawa pomocy (art. 258 § 1 pkt 6–8 ppsa) i który stan prawny – dotychczasowy czy nowy (a może oba te stany prawne) – będzie tutaj właściwy?
Wątpliwości w pierwszej instancji
Wiele spośród wprowadzonych ustawą nowelizującą zmian dotyczy postępowania przed wojewódzkimi sądami administracyjnymi, wobec czego również w tym przypadku rodzą się istotne pytania dotyczące np. tego:
- jaki wyrok powinien wydać wojewódzki sąd administracyjny w razie wniesienia przez stronę skargi na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania, o której mowa w nowym art. 3 § 2 pkt 9 ppsa,
- czy strona postępowania administracyjnego, która nie przystąpi następnie do postępowania przed sądem administracyjnym w trybie nowego art. 33 § 1a ppsa, jest związana wyrokiem tego sądu,
- kiedy dokładnie wojewódzki sąd administracyjny może wydać wyrok „merytoryczny" na podstawie nowego art. 145a lub art. 149 § 1b ppsa i w jakim trybie należy wykonać taki wyrok, jeśli objęte nim uprawnienia lub obowiązki nadają się do egzekucji,
- czy skargę, o której mowa w nowym art. 145a § 3 ppsa, trzeba poprzedzić jakimiś działaniami prawnymi (np. wezwaniem organu do usunięcia naruszenia prawa, do wykonania wyroku sądu lub do załatwienia sprawy),
- czy wojewódzki sąd administracyjny może w trybie art. 167a § 5 ppsa odrzucić spóźniony sprzeciw na posiedzeniu niejawnym,
- jakie będą po 15 sierpnia 2015 r. dokładne reguły rozpoznawania przez wojewódzkie sądy administracyjne sprzeciwu w trybie art. 260 ppsa?
Wątpliwości w drugiej instancji
Istotne zmiany wprowadzone ustawą nowelizującą dotyczą wreszcie postępowania w drugiej instancji. Także w tym przypadku powstają jednak pytania, m.in. o to:
- kiedy skarga kasacyjna zawiera oczywiście usprawiedliwione podstawy i może być w związku z tym rozpoznana w nowym trybie autokontrolnym przewidzianym w art. 179a ppsa,
- w jakim składzie wojewódzki sąd administracyjny powinien orzekać w nowym trybie autokontrolnym przewidzianym w art. 179a ppsa i ile wówczas zapada orzeczeń oraz w jakiej formie; czy aby na pewno wszystkie zapadłe w ten sposób orzeczenia podlegają zaskarżeniu skargą kasacyjną,
- w jakim trybie – po nowelizacji – jest ustanawiany fachowy pełnomocnik w ramach prawa pomocy dla skarżącego kasacyjnie,
- na jakim posiedzeniu (niejawnym czy rozprawie) i w jakim składzie orzeka Naczelny Sąd Administracyjny po nowelizacji i jakie są reguły w tym zakresie,
- kiedy istota sprawy jest dostatecznie wyjaśniona, a tym samym Naczelny Sąd Administracyjny może merytorycznie rozpoznać skargę,
- co to znaczy, że „uzasadnienie wyroku oddalającego skargę kasacyjną zawiera ocenę zarzutów skargi kasacyjnej", i jaka jest relacja zmienionego art. 193 ppsa do art. 141 § 4 ppsa?
* * *
Prawidłowe stosowanie przepisów regulujących przebieg postępowania sądowoadministracyjnego – w brzmieniu nadanym im przez ustawę nowelizującą – wymaga nie tylko udzielenia odpowiedzi na wszystkie postawione wyżej pytania, ale także rozstrzygnięcia wielu dalszych wątpliwości. I temu właśnie będą służyć kolejne publikacje w ramach niniejszego cyklu, które dadzą czytelnikom pełny obraz najbardziej aktualnego stanu prawnego w zakresie procedury sądowoadministracyjnej, a jednocześnie pozwolą znaleźć odpowiedzi na wszystkie postawione pytania oraz rozstrzygnąć pozostałe wątpliwości związane z wejściem w życie ustawy nowelizującej.
W kolejnej – drugiej – części cyklu, która ukaże się we wrześniowym numerze „Administracji", przedstawione zostaną zagadnienia intertemporalne związane z wejściem w życie ustawy nowelizującej. Omówię przyjęte w tym zakresie rozwiązanie oraz jego skutki dla postępowań sądowoadministracyjnych będących w toku 15 sierpnia 2015 r., a także wskażę na główne problemy występujące na tym tle, proponując zarazem możliwe sposoby ich rozwiązania.
Piotr Gołaszewski – wykładowca w Katedrze Prawa i Postępowania Administracyjnego WPiA UW, autor i współautor opracowań z zakresu procedury administracyjnej, w tym komentarzy do kodeksu postępowania administracyjnego i prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi
podstawa prawna: Ustawa z 9 kwietnia 2015 r. o zmianie ustawy – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (DzU z 2015 r. poz. 658)
Angliki w końcu legalnie pojadą polskimi drogami
Łukasz Kuligowski, 14.08.2015
http://www4.rp.pl/Kadry/308149951-E-zwo ... nikow.html
Urzędnik nie odmówi już rejestracji auta z kierownicą po prawej stronie, które przejdzie badanie techniczne.
Koniec z przekładaniem układu kierowniczego i pedałów na lewą stronę oraz wymianą całej deski rozdzielczej w autach sprowadzonych z Anglii. Samochody osobowe bez takich przeróbek będzie można zarejestrować w Polsce. W sobotę zmienią się rozporządzenia dotyczące warunków oraz badań technicznych. Nie oznacza to jednak, że auto bez modyfikacji pozytywnie przejdzie badanie w stacji diagnostycznej.
W samochodzie z kierownicą po prawej stronie muszą być zmienione przednie reflektory na dostosowane do ruchu prawostronnego. Podobnie lusterka zewnętrzne, zwłaszcza lewe, muszą zapewniać odpowiednią widoczność. Auto musi mieć też licznik kilometrów i odpowiedni prędkościomierz. Ma być umieszczony w polu widzenia kierowcy, wyskalowany w km/h albo jednocześnie w km/h i milach na godzinę. Te elementy sprawdzi diagnosta, zanim dopuści pojazd do ruchu i umożliwi rejestrację.
Koszty przeróbek
Kierowca będzie więc musiał zainwestować w przeróbki. Ile dokładnie, nie wiadomo.
– To zależy od samochodu i dostępności części. Średni koszt może wynieść ok. 1 tys. zł – mówi Marcin Barankiewicz, dyrektor biura Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów.
Eksperci przyznają, że ceny modyfikacji mogą być różne. Niższe dla aut z niższej półki i najbardziej popularnych. Wyższe dla modeli, których na drogach jest nieco mniej.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, przyznaje, że ciężko jest mówić o kosztach, gdyż zależą one od wielu czynników.
– Biorąc pod uwagę nowe części, przeróbki mogą kosztować nawet kilka tysięcy złotych – mówi. Kierowców powinno ucieszyć, że mimo zwiększonych obowiązków diagnostyków za badanie techniczne zapłacą tyle samo co za auto z kierownicą po lewej stronie – 98 zł, gdy nie ma instalacji gazowej.
Marcin Barankiewicz zapewnia, że stacje diagnostyczne są już przygotowane i mają stanowiska do nowego badania: sprawdzenia widoczności w lewym lusterku.
Bez zainteresowania
Nowe regulacje mogą zwiększyć zainteresowanie używanymi autami z Wielkiej Brytanii, bo są tańsze.
– Z liczby telefonów do Izby oraz do stacji diagnostycznych można wywnioskować, że zainteresowanie jest duże – mówi Marcin Barankiewicz. Niektórzy twierdzą jednak, że będzie chwilowe.
– Dużo kierowców zdaje sobie sprawę, że wyprzedzanie takim pojazdem jest co najmniej kłopotliwe. Po zmianie przepisów zmniejszy się więc różnica cen między samochodami przystosowanymi do ruchu lewostronnego i prawostronnego. A to plus koszty pewnych modyfikacji może sprawić, że takie auta nie będą już tak atrakcyjne cenowo – mówi Jakub Faryś.
Starostwa powiatowe też nie obawiają się oblężenia wydziałów rejestracyjnych.
– Naszym zdaniem samochody z kierownicą po prawej stronie będą stanowiły znikomą liczbę – mówi Ludwik Węgrzyn, prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich. Jego zdaniem rejestracje wszystkich pojazdów powinny więc przebiegać bez zatorów czy problemów.
Podstawa prawna: rozporządzenia ministra infrastruktury i rozwoju z 2 i 13 lipca 2015 r., DzU z 31 lipca 2015 r., poz. 1076 i 1077
Opinia dla „Rz"
Rafał Szczerbicki, radca prawny w kancelarii SKP-LEX
Polski ustawodawca musiał umożliwić rejestrację pojazdów osobowych z kierownicą po prawej stronie po niekorzystnym wyroku Trybunałem Sprawiedliwości UE. Stało się tak, mimo że od unijnej zasady o swobodnym przepływie towarów można odstąpić, gdy przemawiają za tym względy bezpieczeństwa. Argumenty polskiej strony nie wystarczyły. Kwestia badania technicznego takiego auta powinna znaleźć umocowanie także w prawie o ruchu drogowym, a nie tylko w rozporządzeniach. To w zasadzie nowy rodzaj badania i brak odpowiedniej zmiany w przepisach ustawy może być potem kwestionowany przed TK. Dziwi też, że mimo dodatkowych czynności diagnosty nie zmieniono cennika badań technicznych. A np. dla badania alkoblokad będzie wprowadzona nowa pozycja w cenniku.
E-zwolnienia pomogą kontrolować chorujących pracowników
Mateusz Rzemek, 14.08.2015
http://www4.rp.pl/Kadry/308149951-E-zwo ... nikow.html
Firmy powyżej pięciu pracowników dzięki specjalnemu profilowi w ZUS zyskają kontrolę nad chorującymi.
W piątek 14 sierpnia 2015 r. wchodzi w życie część zmian z ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (dalej: ustawa zasiłkowa). Dzięki nim pracodawcy zaczną zakładać specjalne profile na platformie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a od przyszłego roku ruszy system elektronicznej wymiany informacji o zwolnieniach z powodu choroby pomiędzy lekarzami, ZUS i zatrudniającymi.
Elektroniczny profil
Przedsiębiorcy zatrudniający powyżej pięciu pracowników już od dzisiaj mają obowiązek stworzyć w ZUS specjalne profile służące do wymiany informacji.
– Płatnicy składek, którzy są zobowiązani do przekazywania dokumentów poprzez transmisję danych w formie dokumentu elektronicznego, są zobowiązani utworzyć profil informacyjny płatnika składek nie później niż do 31 grudnia 2015 r. – tłumaczy Radosław Milczarski z Centrali ZUS w Warszawie. – Pozostali płatnicy składek mogą taki profil utworzyć dobrowolnie.
Płatnicy nieposiadający profilu i dostępu do informacji w formie elektronicznej do końca tego roku muszą poinformować swoich ubezpieczonych o konieczności dostarczania papierowej wersji druku ZUS ZLA (dawniej L-4), gdy lekarz wystawia zaświadczenie w formie elektronicznej.
Profity płynące z nowego systemu powinny jednak zachęcać małe firmy do utworzenia profilu w ZUS. W papierowym systemie wymiany informacji o zwolnieniach lekarskich pracodawca o przyczynie nieobecności pracownika dowiaduje się dopiero po jego powrocie do pracy. Nie ma więc możliwości sprawdzenia, czy rzeczywiście chorował. Po zmianach informację o zwolnieniu dostanie, zanim jeszcze pracownik opuści gabinet lekarski. Kontrola będzie więc mogła być błyskawiczna.
Lekarze protestują
Na początku system może jednak działać w ograniczonym zakresie, ponieważ nie wszyscy lekarze będą wystawiali e-zwolnienia. Oni mają aż dwa lata na to, by podłączyć się do systemu. Może być z tym problem, gdyż medycy domagają się wynagrodzenia za wypisanie zwolnienia. Utrudnieniem będzie także to, że koszty zakupu sprzętu elektronicznego mają ponieść z własnej kieszeni.
– Część placówek medycznych działa już w systemach elektronicznych, tam więc nie będzie problemu z podłączeniem się do nowego systemu – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. – Nie sądzę jednak, aby lekarze z mniejszych placówek kupowali na własny koszt sprzęt elektroniczny tylko po to, by zacząć wystawiać e-zwolnienia. Protestowaliśmy przeciwko tym zmianom, ponieważ nakładają one na nas coraz to nowe obowiązki, nikt jednak nawet nie pomyślał o tym, by przeszkolić lekarzy z nowego systemu – dodaje.
podstawa prawna: ustawa z 15 maja 2015 r. o zmianie ustawy o świadczeniach pieniężnych DzU z 30 lipca 2015 r., poz. 1066
Opinia
Piotr Wołejko, ekspert Pracodawców RP
Liczymy na to, że lepsza kontrola nad zwolnieniami lekarskimi zmniejszy ich liczbę nawet o kilkanaście procent, tak jak to było w służbach mundurowych po obniżce świadczeń za czas choroby. Teraz, gdy firma dostanie błyskawicznie informację o zwolnieniu, łatwiej będzie jej skontrolować, czy pracownik jest rzeczywiście chory, czy też wykorzystuje zwolnienie na dodatkowe wolne. Takie częste zwolnienia dezorganizują bowiem pracę, szczególnie mniejszych firm. Pytanie tylko, kiedy lekarze wejdą do tego systemu. Mają bowiem na to aż dwa lata. Może to spowodować, że na początku reformy część zwolnień nadal będzie wystawiana na papierze.

Sejm przez pomyłkę przegłosował złą ustawę
Posłowie przyjęli inną wersję nowelizacji, niż przesłali do podpisu prezydentowi. Na dodatek proces legislacyjny odbył się z naruszeniem konstytucji.
Konstytucjonaliści są w szoku. Przyznają, że z tak absurdalną sytuacją jeszcze się nie spotkali.
Chodzi o nowelizację ustawy o kuratorach sądowych (druk sejmowy nr 3409), którą wymusił wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Na ostatnim posiedzeniu Sejm zajmował się poprawkami Senatu. Artykuł 121 ust. 3 konstytucji stanowi jasno: uchwałę Senatu odrzucającą ustawę albo poprawkę zaproponowaną w uchwale Senatu uważa się za przyjętą, jeżeli Sejm nie odrzuci jej bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Oznacza to, że marszałek Sejmu powinien zapytać posłów, kto jest za odrzuceniem senackich poprawek. Ci, którzy uważają je za złe – głosują za. Jeśli Sejm chce poprawki przyjąć – trzeba głosować przeciw. Wie to każdy parlamentarzysta, który brał udział w choćby jednym posiedzeniu Sejmu.
Marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska spytała jednak posłów, kto jest za przyjęciem poprawek do ustawy o kuratorach sądowych. Przytłaczająca większość posłów była za. Sejm więc poprawki przyjął – mimo że zapewne chciał odrzucić. Nie powinno być co do tego wątpliwości.
Ustawa została skierowana do podpisu prezydenta. Jednak nie w wersji przyjętej przez Sejm. Z dokumentów dostępnych na stronach parlamentu wynika, że prezydent otrzymał inny dokument, a dokładniej wersję z poprawkami odrzuconymi.
Poseł PO Robert Kropiwnicki, dr nauk prawnych i przewodniczący sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, zapytany przez nas o ten przypadek, w pierwszej chwili stwierdził, że to niemożliwe. Szybko jednak ustalił, że rzeczywiście tak wyglądała procedura. Jednak uważa, że nic złego się nie stało.
– Ważniejsze niż to, co mówi marszałek, jest to, co posłowie mają na kartkach. Znajduje się tam informacja o tym, czego będzie dotyczyło głosowanie, stanowisko klubu etc. – przekonuje Robert Kropiwnicki.
Dodaje, że przecież na sejmowej sali panuje harmider, więc nawet nie wszyscy posłowie słyszą osobę prowadzącą obrady.
– Do prezydenta trafiła ustawa w takiej wersji, w jakiej chciał ją uchwalić Sejm – zapewnia poseł. Innymi słowy, ważna jest intencja posłów, a nie to, co faktycznie przegłosowali.
To wyjaśnienie jednak nie przekonuje prof. Marka Chmaja, konstytucjonalisty kierującego kancelarią Chmaj i Wspólnicy. Wskazuje on, że nie można doprowadzić do sytuacji, gdy poselskie ściągi zaczniemy uznawać za oficjalne dokumenty, na mocy których przyjmowane są ustawy.
– Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją, to rzecz bez precedensu – przyznaje prof. Chmaj.
Uważa, że skoro ustawa nie została jeszcze podpisana przez prezydenta, powinien on ją albo zawetować, albo skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
– Weto byłoby lepsze, gdyż błąd udałoby się szybciej naprawić – wyjaśnia Marek Chmaj.
Doktor Bartłomiej Wróblewski, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS Poznań, uważa z kolei, że prezydent może śmiało ustawę podpisać, o ile żaden z posłów nie podniesie zarzutu, że został wprowadzony w błąd przez marszałka.
– Traktowałbym to jako przejęzyczenie, które nie powinno mieć znaczenia dla procesu legislacyjnego. Pomyłki zdarzają się każdemu, posłom niestety także – zauważa prawnik.
Ale zarazem dodaje, że należałoby uczulić prowadzącą obrady, aby z większą uwagą informowała posłów, nad czym będą głosowali.
Podczas tego samego posiedzenia premier Ewa Kopacz, w kontekście opozycyjnej poprawki dotyczącej obciążeń dla sektora bankowego w związku z kredytami udzielanymi we franku, mówiła, że nie można pisać prawa na kolanie. Jak się jednak okazało, tworzenie prawa na kolanie jest ponadpartyjne.
Marszałek nie może modyfikować wyników głosowania
Oczywiście formuła przyjęcia poprawki przez Sejm nie jest obca prawu parlamentarnemu, jednakże stosuje się ją w przypadku procedowania projektu ustawy (jeszcze na etapie sejmowym, przed uchwaleniem ustawy). Na etapie prac związanych z rozpatrywaniem uchwały Senatu konstytucja nakazuje dochowywanie ściśle określonego trybu, a co za tym idzie – odwoływanie się do ściśle określonych formuł. Sytuację dodatkowo komplikuje to, że marszałek Sejmu, próbując niejako uratować sejmowe rozstrzygnięcie, podał na zakończenie głosowania, że w jego wyniku Sejm odrzucił poprawki. Nie było to jednak prawdą – Sejm, choć niezgodnie z konstytucją, poprawki te przyjął, gdyż posłowie zagłosowali w większości „za” w przedmiocie włączenia poprawek na trwałe do tekstu prawnego. Marszałek nie ma jednak kompetencji do jednoosobowego modyfikowania wyników głosowania. W tym zakresie można było za to rozważyć sięgnięcie po instytucję reasumpcji, unormowaną w przepisach regulaminu Sejmu. Stosownie bowiem do art. 189 ust. 1 regulaminu w razie gdy wynik głosowania budzi uzasadnione wątpliwości, Sejm może dokonać reasumpcji głosowania. Ustęp 2 tego artykułu ustanawia ograniczenie czasowe – wniosek o reasumpcję może być zgłoszony wyłącznie na posiedzeniu, na którym odbyło się głosowanie. Obecnie zatem mamy do czynienia z ustawą, która została poddana procedurze legislacyjnej niezgodnej z konstytucją. Powinno się to stać przedmiotem oglądu Trybunału Konstytucyjnego, który przecież ma w zakresie swoich kompetencji dokonywanie oceny legalności czynności prawodawczych.
Artykuł z dnia: 2015-08-14, Autor:Patryk Słowik
Wyższe stawki coraz bliżej
Resort sprawiedliwości opublikował właśnie cztery nowe projekty rozporządzeń, które gruntowne przemeblowują dotychczasowe zasady wyliczania opłat za czynności adwokatów i radców prawnych. Niektóre stawki wzrosną nawet czterokrotnie.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Ministerstwo Sprawiedliwości chce uregulować w odrębnych rozporządzeniach kwestię opłat za czynności adwokatów i radców prawnych oraz kwestię wynagrodzeń członków obu samorządów prawniczych, których koszty ponosi Skarb Państwa.
Rozporządzenia dotyczące stawek za czynności pełnomocników z wyboru przewidują podwyższenie większości taks o 100 proc. Do wyjątków należą przede wszystkim sprawy:
- o opróżnienie lokalu mieszkalnego (wzrost ze 120 zł do 480 zł),
- o ochronę dóbr osobistych i praw autorskich (podwyżka z 360 zł do 1080 zł),
- o uchylenie wspólników bądź akcjonariuszy i o stwierdzenie nieważności uchwały wspólników bądź akcjonariuszy (wzrost z 360 zł do 1080 zł),
- wyłączenie wspólnika (wzrost z 360 zł do 1080 zł),
- rozwiązanie spółki kapitałowej (wzrost z 360 zł do miany w rejestrze (wzrost z 360 zł do 1200 zł, chyba że chodzi o zmiany przy wykorzystaniu wzorca uchwały udostępnionego w systemie teleinformatycznym - wówczas opłata wynosi 600 zł),
- nawiązanie umowy o pracę, uznanie wypowiedzenia umowy o pracę za bezskuteczne, przywrócenie do pracy lub ustalenie sposobu ustania stosunku pracy (wzrost z 60 zł do 360 zł).
Z 240 zł do 2400 zł wzrośnie minimalna stawka za sporządzenie i wniesienie skargi konstytucyjnej oraz stawiennictwo na rozprawie, zaś ze 120 zł do 1200 zł wzrośnie opłata za sporządzenie i wniesienie skargi konstytucyjnej oraz sporządzenia opinii o braku podstaw do wniesienia tej skargi.
Z kolei rozporządzenia dotyczące ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów pomocy prawnej z urzędu wprowadzają zasadę, że wysokość opłaty będzie wynosiła połowę opłaty maksymalnej. Ich wysokość stanowi 200 proc. dotychczas obowiązujących stawek minimalnych w poszczególnych rodzajach spraw (obecnie opłata stanowi nie więcej niż 150 proc. stawki minimalnej).
Resort opublikował także projekt nowego rozporządzenia w sprawie sposobu zapewnienia oskarżonemu pomocy prawnej z urzędu. Zakłada on, zgodnie z postulatami prawników, że jeśli prezes danego sądu uzna, że brakuje adwokatów i radców prawnych chętnych do prowadzenia urzędówek, wystąpi w ciągu tygodnia do samorządów zawodowych o wskazanie dodatkowych osób.
EŚ, Artykuł z dnia: 2015-08-13
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 14 cz. 2

Prof. Łętowska o reformie procedury administracyjnej: Dobry początek to za mało
http://www.prawnik.pl/opinie/artykuly/8 ... -malo.html
Dyskusje nad procedurą administracyjną i jej ocena dokonywana poprzez orzecznictwo WSA oraz NSA traktowane jako wzorzec dla praktyki w nieuchronny sposób tracą na świeżości i dynamice - pisze prof. Ewa Łętowska.
Projekty poważniejszych reform prawnych bynajmniej nie zawsze mają służyć ich rzeczywistemu przeprowadzeniu. Ześrodkowanie uwagi środowiska wokół pewnych zagadnień jest wartością samą w sobie, a prowadzenie dyskusji czasem jest więcej warte niż pospieszne parcie do podjęcia konkretnych prac legislacyjnych.
Tak działają np. cieszące się ponad 150-letnią tradycją niemieckie konferencje DJT, gdzie referaty problemowe zaczynają się nieśmiertelną formułą „inwieweit empfiehlt sich” (jak dalece zaleca się...) i tu następuje wyłuszczenie problemu. Podobnie było – na poziomie unijnym – z różnymi inicjatywami w zakresie harmonizacji prawa umów.
Założenie zmiany legislacyjnej jako podstawy dyskusji pozwala na ujęcie sprawy z perspektywy nie tylko ściśle teoretycznej możliwości, ale prawnopolitycznego zadania: dostrzeżenie „za” i „przeciw” regulacji nie tylko co do zasady, ale i z uwzględnieniem trudności taktycznych, czy wynikających z konieczności uwzględnienia ścieżki dojścia do planowanego rozwiązania. Lepiej można bowiem wtedy docenić nie tylko teoretyczne warianty (co dominuje w naszych jakże chętnie zgłaszanych wnioskach de lege ferenda), ale i sytuacyjno-społeczne możliwości realizacyjne i implementacyjne.
Poza tym taka dyskusja wzbogaca i rozwija dyskutantów – wyczula ich na to, że „w ogóle można inaczej” aksjologicznie, merytorycznie czy taktycznie. Wpływa to na wytwarzanie się wspólnego prawniczego języka czy – mówiąc nieco górnolotnie z Common Frame of Refences – w zakresie dogmatycznym. W Polsce, niestety, takie podejście nie tylko nie jest powszechniej praktykowane, ale bywa często po prostu niezrozumiane.
Możliwość szerszej refleksji
Przygotowanie przez zespół ekspertów pod kierunkiem prof. Zbigniewa Kmieciaka obszernego, ponad trzystustronicowego raportu o reformie prawa o postępowaniu administracyjnym (ukazał się w czerwcu br., poświęcono mu konferencję organizowaną w NSA) jest przedsięwzięciem, które bynajmniej nie oznacza natychmiastowego przystąpienia do prac legislacyjnych. Natomiast zakres poruszanych tam problemów i ich prawnoporównawcze zakotwiczenie daje szansę na pogłębienie ocen i szerszą aksjologiczną refleksję.
Dyskusje nad procedurą administracyjną i jej ocena dokonywana poprzez orzecznictwo WSA oraz NSA traktowane jako wzorzec dla praktyki w nieuchronny sposób tracą na świeżości i dynamice. Istniejący wzorzec jest bowiem punktem odniesienia, gdy tymczasem idzie właśnie o to, czy on akurat jest efektywny. Dyskusja jest przy tym trudna, bo z jednej strony oceny w tym zakresie są silnie nacechowane tym, co ich apologeci nazywają „chwalebną wstrzemięźliwością sędziowską”, a krytycy wygodnym oportunizmem, nakazującym jak najwęziej interpretować własną kognicję.
A jednocześnie, z drugiej strony – nacisk praw człowieka (i kształtowane przez nie oczekiwania) wymagają od ochrony sądowej efektywności. I to działa opozycyjnie wobec pierwszej tendencji. Ma tu rację Z. Kmieciak, gdy we wstępie do raportu pisze o konieczności uzyskiwania w naszych czasach, i z uwagi na przynależność do tradycji europejskiej, szerszej (nie tylko wynikającej z formalnej zgodności z prawem) legitymizacji postępowań administracyjnych, decyzji i wyroków. Formalizm procedury jest oczywiście koniecznością; jednakże jego stopień był już tematem krytycznych raportów (D. Galligan, M. Matczak, „Strategie orzekania sądowego”, 2005 r.), a powszechne dążenie sądów do wąskiego ujmowania swej kognicji i w związku tym pozbywania się spraw bez merytorycznego rozstrzygnięcia – problem powiększa.
Interesy prawny i faktyczny
Jedną z wielu przyczyn tego stanu rzeczy w postępowaniu administracyjnym jest wąziutkie dopuszczenie udziału podmiotów zainteresowanych w postępowaniu. Jest ono węższe, niż wynika to z brzmienia art. 28 k.p.a. W praktyce bowiem cezura między interesem prawnym (uzasadniającym udział) a interesem faktycznym (wykluczenie z postępowania) zakreśla szerokie pole temu ostatniemu, a wąskie – interesowi prawnemu, czyniąc to przy pomocy różnych narzędzi i środków interpretacyjnych.
Usprawiedliwieniu tego przesunięcia służy wiele wyjaśnień i konstrukcji (ujęcie strony – procesowe, i zobiektywizowane i praktyczne odczytanie tego teoretycznego konstruktu), niechęć do różnicowania form i postaci udziału: albo strona pleno titulo, albo nic. Jedyną formą alternatywną jest (także nie nadzwyczajnie uregulowany w art. 31 k.p.a. i niezbyt chętnie dopuszczany) udział organizacji społecznych. Z nim są związane inne, swoiste problemy i ta instytucja nie może tu być traktowana „zamiast”, jako paliatyw zbyt wąskiego dopuszczenia jako stron do udziału w postępowaniu.
Z tego punktu widzenia już choćby rozwiązanie przedwojennego rozporządzenia prezydenta o postępowaniu administracyjnym (dalej r.p.a.) z jej „stroną interesowaną”, której umożliwiano udział poprzez fachowego pełnomocnika i w ograniczonym zakresie aktywności – było bardziej elastyczne i (horribile dictu) demokratyczne. Przecież obecnie podmioty korzystające (w oparciu o różne, ale jednak prawne tytuły) z nieruchomości, których dotyczy sprawa administracyjna (najczęściej meldunkowa, budowlana, reprywatyzacyjna, z zakresu ochrony środowiska) kwalifikuje się jako beneficjentów interesu czysto faktycznego i z tej przyczyny odmawia się im udziału w postępowaniu. Dzieje się tak, choć efekt sprawy decyduje o ich żywotnych interesach mieszkaniowych i gospodarczych, bo są one ześrodkowane w owej nieruchomości. Jest to rozwiązanie wygodne dla organu i sądu, ale kiepskie z punktu widzenia możliwości rozwiązania naprawdę konfliktu leżącego u podłoża „sprawy”, już nie wspominając o bardzo problematycznej ochronie uzasadnionych interesów tych osób.
Bolesne konsekwencje
Orzecznictwo w tych sprawach (sądząc po orzecznictwie sądowoadministracyjnym) jest niejednolite i nieusystematyzowane. Przypomnieć jednak należy o pewnych typowych problemach społecznych, u których źródeł leży nazbyt wąski udział w postępowaniu administracyjnym.
● Na podstawie krytykowanego tu ujęcia art. 28 k.p.a. odmawiało się i odmawia z racji „braku interesu prawnego” udziału w rozmaitych postępowaniach reprywatyzacyjnych mieszkańcom, najemcom, dzierżawcom nieruchomości zwracanych – przyjmując, że sprawa toczy się tylko między właścicielem i żądającym zwrotu. To doprowadziło zresztą do wypaczenia idei tzw. małej reprywatyzacji, realizowanej poprzez orzecznictwo sądowoadministracyjne w ramach art. 156 k.p.a. Albowiem abstrahowano przy ocenie skutków prawnych od punktu widzenia tych, których pozbawiano – sztucznie – udziału w sprawie. To zaś uniemożliwia prawdziwe „ważenie”, niezbędne w celu osiągnięcia rozwiązania nie zero-jedynkowego, lecz proporcjonalnego. Wstąpienie w najem (przy ekscesywnej wykładni art. 678 k.c., utożsamiającej „zbycie”, o którym mowa w k.c., z działaniem decyzji reprywatyzacyjnej) nowego właściciela przecież właśnie wystawiało najemców na rugi. Tych ostatnich by nie było bez reprywatyzacji. Inna sprawa, że meandry tego orzecznictwa na tle art. 156 k.p.a. i w jego ramach ewolucja dopuszczalności i zakresu, zmienna interpretacja pojęć interesu, nieodwracalnych skutków prawnych a także wzajemnych relacji poszczególnych przesłanek w ramach mechanizmu reprywatyzacji są warte znacznie głębszej analizy, niż się to zwykło robić.
● Inny przykład – sprawa jest już zakończona, ale np. ta kwestia też zaważyła na wyłączeniu drogi sądowej w odniesieniu do najemców i dzierżawców nieruchomości stanowiących ekwiwalent przyznawany w ramach roszczeń Kościoła katolickiego. W końcu wobec nich nigdy nie wyłączono ochrony sądowej, lecz nigdy też praktyka (sądowoadminstracyjna) nie dostrzegała w nich nawet potencjalnych stron postępowania.
● Nie tak dawno mieliśmy do czynienia ze skandalem (smakowicie zresztą eksploatowanym politycznie) na tle zburzenia nielegalnie pobudowanego siedliska Romów we Wrocławiu. Sprawa jest typowa. Samowolę budowlaną tolerowano od kilku lat i rozwiązano ją przez zburzenie budynków pod nieobecność mieszkańców. Stronami postępowania byli: organy nadzoru budowlanego i właściciel terenu tolerujący samowolę, tj. gmina. Mieszkający w zburzonym domu Romowie stroną nie byli i ponoć nie zostali nawet poinformowani o rozbiórce. Formalnie było wszystko w porządku. Można nawet rozumieć pragmatycznie motywowaną niechęć do czynienia stroną autorów samowoli, zainteresowanych jej trwaniem. Podobnie jak można rozumieć identycznie pragmatycznie motywowaną niechęć organów administracji i sądów administracyjnych do udziału organizacji społecznych na prawach strony (zwłaszcza gdy idzie o organizacje mające w statucie ochronę środowiska). Wszak im więcej uczestników o maksymalnie rozbieżnych interesach, tym trudniej organowi nie tylko sprawnie, ale w ogóle prowadzić postępowanie. Dlatego ongiś r.p.a. starał się minimalizować trudności poprzez ograniczenia osobistego i zakresowego udziału osób zainteresowanych (mogły one działać poprzez pełnomocnika, a ich status nie obejmował wszystkich uprawnień strony). Niemniej historia wrocławska – pozbawienie jakiegokolwiek udziału w sprawie, nawet winnych samowoli – razi, gdy w grę wchodzi tak ważne dobro jak mieszkanie, a administracyjny establishment sam przez lata toleruje bezprawie. Nie posunę się tu do postawienia tezy o naruszeniu prawa do prywatności na skutek samej eksmisji. Ale już sposób jej prowadzenia (i to nawet w świetle oficjalnych informacji administracji przekazanych interweniującym NGOs) taki wniosek usprawiedliwia. Ciekawe byłoby rozstrzygnięcie Strasburga wyczulonego na uchybienia dotyczące uczciwości i rzetelności procedury.
Niezrównoważony parytet
Nie miejsce tu na przytaczanie innych przykładów orzecznictwa, gdzie zbyt wąskie dopuszczenie do udziału w postępowaniu spowodowało niekorzystne społeczne skutki. Sztuczne ograniczanie dostępu do prawa kosztuje utratą zaufania – tego samego, o którym mówi art. 2 konstytucji, i tego samego, którego brak kładzie się cieniem na społeczna ocenę przyjazności państwa i efektywność przyznawanej ochrony prawnej.
Przykro też stwierdzać, że ustawodawca sprzed bez mała stu lat widział problem bardziej nowocześnie i demokratycznie.
Dodajmy, że obecnie organy administracji na skutek skądinąd pozytywnego parytetowego komponowania składu samego organu z udziałem branżowo zainteresowanych tracą cechę zobiektywizowanego wyraziciela interesu ogólnego. Przy niezrównoważonym parytecie (sprawa u nas wypłynęła przy okazji sporów o kształt ustawy regulującej wykorzystanie zwierząt doświadczalnych) i wąskim udziale zainteresowanych grozi to decyzjami wydawanymi bez należytego wyważenia wszystkich interesów, niezbędnych dla oceny sytuacji. Problem dostrzegł ETS, nakazując (na tle Konwencji z Aarhus, sprawa z 2011 r., C-240/09) Słowacji tak ukształtować procedurę administracyjną, aby zapewnić efektywną reprezentację wszystkim interesom wchodzącym w grę.
Pisać każdy może
W projektach reformy postępowania administracyjnego przewidziano dodanie jako art. 31 lit. a przepisu zezwalającego osobie niebędącej stroną na przedstawienie (z rygorem umieszczenia w aktach sprawy) poglądu na tę sprawę. To ukłon (bardzo skromniutki) w kierunku osób obecnie kwalifikowanych jako mające interes faktyczny w sprawie. Kierunek jest dobry, krok mały.
Być może gdyby raport uzupełniono bardziej pogłębioną i wskazującą na skutki analizą orzecznictwa na tle art. 28 k.p.a. (i choćby art. 31 par. 3), wnioski byłyby odważniejsze. Także żal, że nie pokuszono się o przedstawienie sprawy w świetle oczekiwań i aspiracji wynikających z ETPC i acquis communautaire.
Pisać bowiem, jak wiadomo, każdy może, do każdego i wszędzie. A w realiach nie osiągamy tu nawet poziomu, jaki ongiś zapewniał art. 9 r.p.a.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna;Artykuł z dnia: 2015-08-14
Reforma postępowania sądowoadministracyjnego w cieniu k.p.k.
Obszerna nowelizacja aktu prawnego normującego jedną z podstawowych procedur sądowych staje się właśnie rzeczywistością.
W tym roku letnie miesiące przyniosły ze sobą istotne zmiany w regulacjach proceduralnych. 1 lipca br. weszła w życie gruntowna nowelizacja kodeksu postępowania karnego. Nieco w jej cieniu pozostaje inna ważna reforma, a mianowicie obszerna nowela ustawy z 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (dalej p.p.s.a.) wchodząca w życie 15 sierpnia 2015 r.
Nowelizacja, której podstawą był projekt przedłożony przez prezydenta, jest przełomowa zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym. Ustawodawca dokonał bowiem gruntownego przeglądu obowiązującej ustawy oraz wprowadził do niej znaczące modyfikacje. Efektem tego podejścia jest akt prawny, który zmienia (oczywiście w różnym stopniu) ok. 25 proc. przepisów macierzystej ustawy. Ważniejszy jest jednak jakościowy aspekt reformy i to właśnie na nim postaram się skupić, przybliżając niektóre założenia nowelizacji.
Jak stwierdzono w uzasadnieniu projektu, celem planowanych zmian jest „usprawnienie, uproszczenie i zapewnienie szybkości postępowania przed sądem administracyjnym, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej instancji”. Kierując się tą ogólną wytyczną, ustawodawca zdecydował się zmodyfikować niektóre dotychczasowe konstrukcje procesowe, a także wprowadzić nowe elementy postępowania sądowoadministracyjnego.
W pierwszej kolejności zmiany obejmują zagadnienia dyscyplinowania organów administracji publicznej zaangażowanych w postępowanie sądowoadministracyjne. Chodzi tu o obowiązki związane ze skutkami orzeczeń sądów administracyjnych oraz relacje ściśle prawnoprocesowe. Do przepisów p.p.s.a. włączono nową jednostkę redakcyjną – art. 145a. Jest to zespół uregulowań, które mają stanowić remedium na negatywne zjawisko, jakim jest unikanie przez organy administracji publicznej wydawania rozstrzygnięć po tym, jak sąd uznał określone akty administracyjne za niezgodne z przepisami. Dotychczas sąd mógł działać w tym względzie wyłącznie kasatoryjnie, co oznacza, że w zakresie kontrolowania legalności aktów administracyjnych mógł jedynie wyeliminować akt z obrotu prawnego. Nie miał natomiast możliwości wiążącego oddziaływania na merytoryczne rozstrzygnięcie danej sprawy administracyjnej. W praktyce mogło to prowadzić do sytuacji, w której organ podtrzymywał swoje wcześniejsze rozstrzygnięcie w danej sprawie, mimo że zostało ono zakwestionowane przez sąd administracyjny. Niewykluczona była więc sytuacja, w której do systemu prawnego wchodziły formalnie nowe akty administracyjne, ale powielające merytorycznie wadliwe rozstrzygnięcia, już wcześniej negatywnie ocenione w postępowaniu sądowoadmnistracyjnym.
Nowe przepisy mają to zmienić. Jak stwierdzono w uzasadnieniu do projektu ustawy nowelizującej, „wkroczenie przez sąd w (...) domenę uprawnień organu jest w proponowanym przypadku uzasadnione względami efektywności i sprawności postępowania (ekonomiki procesowej) i pozwala skarżącemu zdecydowanie szybciej uzyskać merytoryczne rozstrzygnięcie sprawy”. Dlatego też zgodnie z nowelizacją p.p.s.a. w przypadku uchylenia przez sąd decyzji lub postanowienia, w wyniku stwierdzenia naruszenia prawa materialnego oraz w przypadku stwierdzenia nieważności decyzji lub postanowienia, sąd (jeśli będzie to uzasadnione okolicznościami sprawy) będzie zobowiązywał organ do wydania stosownego aktu w określonym terminie, a jednocześnie wskazywał sposób załatwienia sprawy. Co więcej, organ będzie zobowiązany z mocy prawa do zawiadomienia sądu o wydaniu aktu administracyjnego wskazanego przez sąd.
Ustawodawca zadbał o obudowanie tych mechanizmów odpowiednimi sankcjami. Niezawiadomienie sądu o wydaniu aktu może spowodować wymierzenie grzywny organowi. Znacznie dalej idący jest skutek z art. 145a par. 3. W przypadku niewydania aktu przez organ w terminie określonym przez sąd strona będzie mogła wnieść skargę i żądać wydania orzeczenia stwierdzającego istnienie lub nieistnienie uprawnienia lub obowiązku. Wówczas sąd będzie mógł skorzystać z nowo przyznanej mu kompetencji do merytorycznego rozpoznania sprawy i zastąpienia w tym zakresie organu (w aktualnym stanie prawnym tego rodzaju rozstrzygnięcie sąd może wydawać jedynie w przypadku skargi po wyroku stwierdzającym bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania).
Dodatkowo w ustawie pojawiła się instytucja sumy pieniężnej przyznawanej skarżącemu przez sąd. Konstrukcja ta nawiązuje do sumy pieniężnej zasądzanej na podstawie przepisów ustawy z 17 czerwca 2004 r. o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym lub nadzorowanym przez prokuratora i postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki. Na gruncie znowelizowanego p.p.s.a. suma ta ma stanowić pewnego rodzaju zadośćuczynienie dla strony postępowania, które choćby częściowo rekompensowałoby szkodę niemajątkową powstałą wskutek wadliwego działania organu administracji publicznej. Będzie ona mogła być zasądzana w trzech przypadkach: w razie niezastosowania się przez organ do wyroku sądu niweczącego decyzję lub postanowienie (na podstawie art. 145a par. 3), w razie uwzględnienia skargi na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania (art. 149 par. 2) i w sytuacji, gdy organ nie wykona wyroku uwzględniającego skargę na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania (art. 154 par. 7). Wysokość kwoty będzie określana przez sąd, a jej górna granica przewidziana przez ustawę to pięciokrotność przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej w roku poprzednim ogłaszanego przez prezesa GUS.
Z zagadnieniem modyfikacji kompetencji sądu administracyjnego wiąże się także zmiana art. 188 p.p.s.a. Dotychczas przepis ten stanowił, że Naczelny Sąd Administracyjny może rozpoznać skargę tylko wtedy, gdy nie ma naruszeń przepisów postępowania, które mogły mieć istotny wpływ na wynik sprawy, a zachodzi jedynie naruszenie prawa materialnego. Zmiana tego przepisu zmierza w kierunku rozszerzenia możliwości reformatoryjnego orzekania przez Naczelny Sąd Administracyjny. Nowy art. 188 stwierdza, że „Naczelny Sąd Administracyjny w razie uwzględnienia skargi kasacyjnej, uchylając zaskarżone orzeczenie, rozpoznaje skargę, jeżeli uzna, że istota sprawy jest dostatecznie wyjaśniona”. Jedyną przesłanką reformatoryjnego orzekania przez sąd drugiej instancji będzie „dostateczne wyjaśnienie istoty sprawy”.
Nowelizacja nadaje również nowe brzmienie art. 54 par. 2 normującemu obowiązki organu administracji publicznej w zakresie przekazywania skargi sądowi administracyjnemu. Nowe przepisy stanowią, że organ będzie przekazywał wraz ze skargą akta sprawy administracyjnej, które mają być na mocy nowelizacji „kompletne i uporządkowane”. Coś, co wydawało się oczywiste, tj. dochowywanie wymogu rzetelności w prowadzeniu dokumentacji przez organy administracji publicznej, musiało najwyraźniej doczekać się ustawowego uregulowania. Ograniczono też do 30 dni od dnia otrzymania skargi czas na uwzględnienie jej w trybie tzw. autokontroli. Dotąd organ mógł zweryfikować swoje rozstrzygnięcie w ramach autokontroli aż do dnia rozpoczęcia rozprawy.
Nowelizacja modyfikuje także zakres obowiązków sądu administracyjnego w zakresie rozpoznawania spraw. Z kognicji sądu wyłączono inne niż decyzje i postanowienia akty lub czynności z zakresu administracji publicznej dotyczące uprawnień lub obowiązków wynikających z przepisów prawa podejmowane w ramach postępowań prowadzonych na podstawie kodeksu postępowania administracyjnego, ordynacji podatkowej lub postępowań, do których te ustawy się stosuje. Do tej pory zaskarżeniu do sądu administracyjnego podlegały wszystkie tego rodzaju akty lub czynności. Jak stwierdzono w uzasadnieniu projektu, celem tego rozwiązania jest „wykluczenie zaskarżania do sądu administracyjnego poszczególnych aktów lub też czynności podejmowanych w ramach sformalizowanych procedur. Zmiana ta nawiązuje do stanowiska zajętego w doktrynie, że nadmierne rozszerzanie granic kontroli sądowoadministracyjnej może mieć wpływ na standard ochrony zabiegających o nią podmiotów.”
Zawężono także obowiązek sądu w zakresie informowania stron o czynnościach procesowych i skutkach ich zaniedbań. W myśl znowelizowanego art. 6 sąd ma to czynić tylko „w razie uzasadnionej potrzeby”, natomiast w aktualnym stanie prawnym brak takiego zawężenia.
Ponadto dodany art. 57a modyfikuje ogólną regułę wysłowioną w art. 134 par. 1 p.p.s.a., w myśl którego sąd rozstrzyga w granicach danej sprawy, nie będąc związany zarzutami i wnioskami skargi ani podstawą prawną. Nowy przepis stwierdza, że w przypadku skargi na pisemną interpretację przepisów prawa podatkowego sąd jest związany zarzutami skargi oraz powołaną przez skarżącego podstawą prawną. W przypadku skargi na tego rodzaju akt sąd administracyjny nie będzie zatem badał legalności zaskarżonego aktu w pełnym zakresie; oznacza to, że sąd nie będzie mógł uwzględnić skargi z powodu innych uchybień niż te, które przywołano w skardze.
Warto dodać, że nowela wydatnie wzmacnia rolę referendarzy w postępowaniu sądowoadministracyjnym. Do czasu zmiany p.p.s.a. ich uprawnienia ograniczały się do załatwiania dwóch rodzajów spraw: prowadzenia postępowania mediacyjnego (czynności w tym zakresie może wykonywać także sędzia – art. 116 par. 1) oraz wykonywania czynności dotyczących przyznania prawa pomocy (art. 258 par. 1). Nowelizacja rozszerzyła ten katalog m.in. o wydawanie postanowienia o ustanowieniu kuratora (art. 30 i art. 79), wzywanie do uzupełnienia lub poprawienia pisma procesowego (art. 49), wydawanie postanowienia stwierdzającego prawomocność orzeczenia sądu administracyjnego (art. 169) oraz wydawanie zarządzenia o zwrocie akt administracyjnych organowi administracji publicznej (art. 286). Kompetencje te należą do zadań z zakresu ochrony prawnej, a jednocześnie nie mieszczą się w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Nowelizacja jest w tym względzie spójna z regulacjami dotyczącymi sądownictwa powszechnego, a w szczególności z art. 2 prawa o ustroju sądów powszechnych, w myśl którego zadania z zakresu wymiaru sprawiedliwości wykonują sędziowie (par. 1), natomiast zadania z zakresu ochrony prawnej, inne niż wymiar sprawiedliwości, wykonują w sądach referendarze sądowi i starsi referendarze sądowi (par. 2). Wprowadzone zmiany zmierzają oczywiście do odciążenia sędziów od zadań pozaorzeczniczych.
Rozszerzono także zakres spraw, które mogą być rozpoznawane w postępowaniu uproszczonym. W tym celu w art. 119 dodano dwa kolejne punkty przewidujące możliwość prowadzenia tego typu postępowania w sprawach, w których przedmiotem są niektóre rodzaje postanowień, a także bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania. Liczniejszy stał się również katalog spraw, w których sąd może orzekać na posiedzeniu niejawnym.
Warto też wspomnieć, że pobocznym celem nowelizacji było uzupełnienie i uporządkowanie niektórych regulacji zawartych w p.p.s.a. Przykładem takiego zabiegu legislacyjnego może być art. 280 par. 1, który stanowił, że sąd bada na posiedzeniu niejawnym, czy skarga (o wznowienie postępowania) jest wniesiona w terminie i czy opiera się na ustawowej podstawie wznowienia. Drugie zdanie tego paragrafu mówi, że w przypadku braku jednego z wymagań sąd wniosek odrzuci, w przeciwnym razie wyznaczy rozprawę. Problem w tym, że dotychczasowe regulacje p.p.s.a. dotyczące wznowienia postępowania nazywały stosowny środek prawny „skargą” (a nie „wnioskiem”). Jak zatem widać, niespójność występowała nawet w obrębie tej samej jednostki redakcyjnej. Dopiero nowelizacja usuwa ten oczywisty błąd, powtarzający się zresztą także w art. 281 p.p.s.a.
Podsumowując, obszerna nowelizacja aktu prawnego normującego jedną z podstawowych procedur sądowych staje się właśnie rzeczywistością. Niesie ona ze sobą ciekawe rozwiązania, nieobecne dotąd w systemie sądownictwa administracyjnego. Jednocześnie daje nadzieję na zwiększenie skuteczności sądowej kontroli administracji publicznej, a tym samym poprawę sytuacji prawnej obywateli.
Artykuł z dnia: 2015-08-14, Autor:Marcin Gubała
Wynagrodzenia za urzędówki na nowych zasadach
Co najmniej połowę stawki maksymalnej uzyskać ma adwokat bądź radca prawny prowadzący sprawę z urzędu. Takie, zupełnie nowe podejście zawarł minister sprawiedliwości w przesłanych już do konsultacji projektach rozporządzeń dotyczących wynagrodzeń profesjonalnych pełnomocników. Te nie były zmieniane od 13 lat i od dawna nie przystają do realiów ekonomicznych.
Dojdzie między innymi do podziału dotychczasowego rozporządzenia w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu (Dz.U. z 2002 r. nr 163, poz. 1348) oraz analogicznego dotyczącego radów – na dwa akty. Rozporządzenia będą oddzielnie regulować wysokość stawek za prowadzenie spraw z urzędu i z wyboru.
To bardzo dobra informacja dla klientów prawników. Dziś zwrot kosztów zastępstwa procesowego stronie wygrywającej sądy ustalają na podstawie rozporządzenia regulującego również stawki za prowadzenie spraw z urzędu. W efekcie zasądzane wynagrodzenia często nie odpowiadają kwocie ustalonej w umowie z prawnikiem. Projekt w sprawie spraw z wyboru ma to zmienić: podwyższa obecne stawki minimalne o 100 proc. (w kilku rodzajach spraw nawet o więcej), nakazuje też zasądzanie wynagrodzeń przewyższających wysokość taks minimalnych – nie więcej jednak niż o ich sześciokrotność (jeśli będzie ku temu uzasadnienie). Taksa minimalna ma być zasądzana jedynie w sprawach nie wymagających przeprowadzenia rozprawy. Do wniosku o zwrot kosztów zastępstwa prawnego strona będzie mogła dołączać również oświadczenie o wysokości kosztów, jakie poniosła, angażując do sprawy prawnika.
Jeśli chodzi o wynagrodzenie za prowadzenie spraw z urzędu, funkcjonować ma zasada, zgodnie z którą ma ono wynosić co najmniej połowę stawki maksymalnej, ale nie może przekraczać wartości przedmiotu sporu. Podwyższenie stawki będzie możliwe jedynie do wysokości stawki maksymalnej, gdy przemawiać za tym będą stopień zawiłości sprawy oraz nakład pracy prawnika i jego wkład w jej wyjaśnienie. Jasno zostało też uregulowane, że w przypadku reprezentowania przez adwokata/radcę prawnego w postępowaniu karnym lub o wykroczenia kilku osób, jego wynagrodzenie ustalane ma być od każdej z nich osobno. Nowe reguły wynagrodzeń mają wejść w życie 1 stycznia 2016 r.
Szybciej uregulowane będzie wyznaczanie prawników do prowadzenia obron karnych. Obecnie wyznaczani są oni w pierwszej kolejności z części A listy obrońców (na niej figurują adwokaci i radcy, którzy zadeklarowali chęć prowadzenia karnych urzędówek). Jeśli jednak sąd uzna, że na liście A jest zbyt mało chętnych, sięgać może do listy B (z wszystkimi prawnikami uprawnionymi do obron). Ministerialny projekt zmniejsza ten automatyzm: sąd przed sięgnięciem po listę B ma najpierw wystąpić do samorządów prawniczych o uzupełnienie listy z ochotnikami o określoną liczbę osób. Dopiero gdy do takiego uzupełnienia nie dojdzie, uprawniony będzie do wyznaczania obrońców również spośród tych, którzy karnych urzędówek woleli nie prowadzić.
Etap legislacyjny; Projekty rozporządzeń w konsultacjach; Artykuł z dnia: 2015-08-14
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 17

Spis treści
Mniej chętnych na aplikacje prawnicze………………………………………….1
Aplikacja adwokacka mniej popularna ……………………………………..2
Rynek weryfikuje prawników……………………………………………….2
Sądy nie są w ruinie…………………………………..4
Nowi piękni dwudziestoletni dojrzewają do międzynarodowej kariery...……………….……………………………………………………..7
Egzaminy na aplikacje prawnicze……………8
O nowym procesie karnym – Na wokandzie…………………….10
W niedzielę zaczęła obowiązywać nowa ustawa krajobrazowa…………………..11
Polski parawaning…………………….13


Mniej chętnych na aplikacje prawnicze
kapt,14.08.2015
http://www4.rp.pl/Aplikacjeegzaminy/308 ... nicze.html

Jak wynika ze wstępnych informacji, liczba kandydatów na aplikantów w roku bieżącym jest niższa od liczby kandydatów z lat poprzednich.
26 września 2015 r. o godz. 11.00 na terenie całego kraju, po raz dziesiąty, zostaną przeprowadzone państwowe egzaminy wstępne na aplikacje prawnicze: adwokacką, radcowską i notarialną oraz po raz ósmy egzamin konkursowy na aplikację komorniczą.
Kandydaci na aplikantów będą rozwiązywali test jednokrotnego wyboru, liczący 150 pytań, zawierających po trzy propozycje odpowiedzi. Pozytywny wynik otrzyma kandydat, który odpowie poprawnie na minimum 100 pytań.
7 sierpnia 2015 r. upłynął termin składania wniosków o dopuszczenie do egzaminu konkursowego na aplikację komorniczą, 12 sierpnia 2015 r. natomiast upłynął termin składania wniosków o dopuszczenie do egzaminu wstępnego na aplikacje adwokacką, radcowską i notarialną.
Według wstępnie otrzymanych informacji, zgłoszenia złożyło:
wg stanu na dzień 13 sierpnia 2015 r. - łącznie ok. 8 930 osób, w tym:
- na aplikację adwokacką ok. 2 960 osób,
- na aplikację radcowską ok. 4 720 osób,
- na aplikację notarialną ok. 720 osób,
- na aplikację komorniczą ok. 530osób.
Liczby te mogą ulec niewielkiej zmianie, z uwagi na ich wpływ pocztą.
Dla przypomnienia, w roku 2014 do egzaminów wstępnych na aplikacje dopuszczonych zostało łącznie 10 108 osób, spośród których:
- na aplikację adwokacką – 3 845 osób, przystąpiło 3 680, zdały 1974 osoby tj. 53,6%,
- na aplikację radcowską – 4 885 osób, przystąpiło 4 761, zdało 2 313 osób, tj. 48,6%,
- na aplikację notarialną – 820 osób, przystąpiły 794, zdało 350 osób, tj. 44,1%,
- na aplikację komorniczą – 558 osób, przystąpiło 538, zdało 181 osób, tj. 33,6%.
Powyższe dane wskazują, że liczba kandydatów na aplikantów w roku bieżącym jest niższa od liczby kandydatów z lat poprzednich. Zdecydowanie mniej kandydatów zgłosiło się w roku bieżącym do egzaminu wstępnego na aplikację adwokacką. Niewielki spadek chętnych odnotowuje się w przypadku aplikacji radcowskiej i notarialnej, natomiast na podobnym poziomie w stosunku do roku ubiegłego pozostaje liczba osób zainteresowanych aplikacją komorniczą.
Egzaminy zostaną przeprowadzone w 24 miastach w Polsce przez ok. 60 komisji egzaminacyjnych. W chwili obecnej powołanych jest 26 komisji ds. aplikacji adwokackiej, 21 komisji ds. aplikacji radcowskiej, 6 komisji ds. aplikacji notarialnej oraz 7 komisji do przeprowadzenia egzaminu konkursowego na aplikację komorniczą. Z przyczyn organizacyjnych, z uwagi na dużą liczbę złożonych wniosków, może zaistnieć konieczność powołania dodatkowych komisji egzaminacyjnych.
¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬
Aplikacja adwokacka mniej popularna
Katarzyna Borowska, 17.08.2015
http://www4.rp.pl/Aplikacjeegzaminy/308 ... e=printart
O miejsca na aplikacji adwokackiej chce walczyć 2960 osób, czyli o 885 mniej niż rok temu. Mniejsza jest ogólna liczba chętnych na aplikacje prawnicze (adwokacką, radcowską, notarialną i komorniczą), którzy zgłosili się do egzaminu wstępnego zaplanowanego na 26 września. Według wstępnych danych Ministerstwa Sprawiedliwości z 13 sierpnia jest to ok. 8930 osób. Rok temu było 10 108. Resort podkreśla, że liczby mogą się jeszcze zmienić – część wniosków jeszcze dotrze pocztą (termin ich składania minął 12 sierpnia, na aplikację komorniczą jeszcze wcześniej – 7 sierpnia). Niewielki spadek liczby chętnych jest też na aplikacji radcowskiej – z 4885 w 2014 r. do 4720 obecnie, i notarialnej – z 820 w 2014 r. do 720 obecnie. Widać wyraźnie, że najbardziej spadło zainteresowanie aplikacją adwokacką (z 3845 osób w 2014 r. do 2960 obecnie). Z czego może to wynikać? – Myślę, że ci, którzy już ukończyli aplikację adwokacką, wyjaśnili młodszym kolegom, że wykonywanie tego zawodu nie jest takie proste – mówi Bartosz Grohman, zastępca sekretarza Naczelnej Rady Adwokackiej. – Adwokat nie może być zatrudniony na etacie, musi prowadzić własną kancelarię. Rynek nie jest łatwy. Radcy prawni mogą być w stosunku pracy. I sądzę, że z tego punktu widzenia ten zawód jest atrakcyjniejszy dla części młodych ludzi, którzy liczą na gwarancje socjalne, płatne urlopy itp. – mówi mec. Grohman. Zwraca uwagę, że w ankiecie przeprowadzonej wśród adwokatów wielu opowiedziało się za zniesieniem zakazu pracy na etacie. Adwokatura nie zamierza jednak teraz do tego dążyć.
Rynek weryfikuje prawników

Sylwia Witkowska 2015-08-17
http://wyborcza.pl/1,75478,18579639,ryn ... nikow.html
- Wybrałem prawo, bo wierzyłem, że ten kierunek da mi największą szansę na pracę po studiach - mówi bezrobotny radca prawny. W tym miesiącu dostanie 600 zł zasiłku.
To 28-letni łodzianin. Prosi o zachowanie anonimowości. - Nigdy nie miałem problemów z nauką. Wprost przeciwnie. Chodziłem do jednego z najlepszych liceów w Łodzi. Prawo wybrałem ze względów praktycznych. Wierzyłem, że studia dadzą mi największą szansę na zatrudnienie. Już się tak przyjęło, że obok medycyny prawo uchodzi za najbardziej prestiżowy kierunek. Rodzice byli bardzo dumni. Nie mieliśmy w rodzinie prawnika - uśmiecha się.

Postanowił zostać radcą prawnym. W tym roku skończył aplikację. - Kancelarie radcowskie i adwokackie powstają jak grzyby po deszczu. Ciężko samemu zacząć, wolałem najpierw zatrudnić się u kogoś. Szukałem pracy, ale bez efektu. W końcu zarejestrowałem się jako bezrobotny, by mieć ubezpieczenie i zasiłek. - Czy dziś wybrałbym prawo? Raczej nie.

Prawie 200 bezrobotnych

W tym roku do końca czerwca w Polsce jako bezrobotni zarejestrowało się 91 adwokatów i 104 radców prawnych. Najwięcej w województwach śląskim (18 adwokatów, 16 radców prawnych), mazowieckim (trzech adwokatów, 22 radców) i łódzkim (12 adwokatów, 11 radców). Na drugim biegunie jest kujawsko-pomorskie, w którym do urzędu pracy zgłosiło się tylko dwóch radców.

W stolicach województw największe bezrobocie wśród prawników panuje w Warszawie (dwóch adwokatów, 12 radców), Łodzi (czterech adwokatów, pięciu radców) oraz w Poznaniu (po trzech adwokatów i radców) i we Wrocławiu (dwóch adwokatów, czterech radców). Na końcu listy są Szczecin i Olsztyn, gdzie jako bezrobotny nie zarejestrował się ani jeden adwokat czy radca prawny.

Jeszcze dziesięć lat temu w kraju było 6191 czynnych adwokatów i 881 aplikantów. Dziś jest ich ponaddwukrotnie więcej, bo 13 737. Na aplikacji jest kolejnych 7 tys. osób.

Jeszcze więcej jest radców prawnych. Dekadę temu było ich nieco ponad 17,5 tys. - i 2295 aplikantów. Teraz jest aż 28 tys. radców prawnych plus niemal 7,5 tys. aplikantów.

Grzegorz Wyszogrodzki, dziekan Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Łodzi: - Państwo napompowało dużą liczbę prawników, na których nie ma zapotrzebowania. To potężna grupa osób, które nie wykonują zawodu, bo nie ma takiej możliwości. Podaż jest wręcz lawinowa, a popyt, niestety, niewystarczający. Szkoda, że przy hasłach: "Otwierajmy zawody prawnicze" autorzy nie zadawali sobie pytania, jakie to będzie miało kompleksowo skutki.

Jarosława Szymańskiego, dziekana łódzkiej Okręgowej Rady Adwokackiej, nie dziwią problemy młodych ze znalezieniem pracy. - Jest zdecydowana nadprodukcja absolwentów prawa. A państwo zaniżyło standardy przyjmowania na aplikację. Egzamin jest znacznie łatwiejszy niż kiedyś. Dziesięć lat temu, kiedy populistyczne siły polityczne namawiały do otwarcia zawodów prawniczych, podkreślano, że mamy za mało prawników. A teraz jesteśmy w czołówce krajów z największą liczbą czynnych prawników w Unii. Młodym uczyniono nadzieje na prestiżowy zawód i duże zarobki, głównie w adwokaturze. A po ośmiu latach - studiów i aplikacji - budzą się w pustej kancelarii, do której nikt nie zagląda. I zamykają działalność.

Minister: Zweryfikuje rynek

Dziekanom chodzi o ustawę z 2005 r. o otwarciu zawodów prawniczych. Projekt powstał z inicjatywy PiS. Nowelizacja miała zapewnić większą konkurencyjność, wyrównanie szans i niższe ceny usług prawniczych oraz wygenerować nowe miejsca pracy dla młodych.

Limity miejsc, które wcześniej wyznaczały kancelarie prawnicze, przestały obowiązywać. O przyjęciu do zawodu zaczął decydować wyłącznie wynik egzaminu państwowego. Efekty było widać od razu. Gdy ustawa weszła w życie w 2006 r., w całym kraju było 2510 aplikantów adwokackich, podczas gdy rok wcześniej - zaledwie 881.

Czy ustawa wpłynęła na niższe ceny usług prawniczych? Zdaniem prawników tak, ale tylko tych młodych. - Ceny rzeczywiście spadają u młodych adwokatów, bo trudno pozyskać klienta - przyznaje Sebastian Bohuszewicz, który adwokatem jest od zeszłego roku. - Wielu moich znajomych z podobnym stażem rozważa zamknięcie kancelarii adwokackiej, bo muszą dokładać do działalności gospodarczej albo wychodzą na zero. To zrozumiałe w pierwszym roku, ale jeżeli za dwa lata nie zaczną zarabiać, to wycofają się z rynku.

Radca prawny Lech Obara z Olsztyna, w zawodzie od 39 lat: - Nie musiałem zmieniać stawek, bo mam wyrobioną renomę i nazwisko. To młodzi, aby być bardziej konkurencyjnymi, obniżają ceny w celu przyciągnięcia klientów. Dla bardziej doświadczonych prawników ta ustawa zahamowała jedynie podnoszenie cen, a nie ich spadek. Nie zmieniałem cen usług prawnych od kilkunastu lat - mówi. W rodzimym mieście za poradę prawną pobiera 150 zł bez podatku VAT, w stolicy 200 zł, a w Mielnicy - 100 zł.

Bogdan Lesiak, adwokat z Łodzi z 22-letnim doświadczeniem, za prostą poradę prawną nigdy nie brał pieniędzy. - Niska stawka uwłaczałaby mojej godności. Ale za poradę prawną z analizą dokumentów, oceną sytuacji prawnej i sporządzeniem pisma procesowego w zależności od skomplikowania sprawy niezmiennie od lat inkasuję od 100 do 300 zł.

- Minister Ziobro zrobił wiele złego tą ustawą. Ale nie ma możliwości, aby wrócić do sytuacji, kiedy był to elitarny zawód - mówi Borys Budka, minister sprawiedliwości. - Rolą państwa jest też uświadamianie. Nie każdy, kto skończy aplikację, będzie pracował w swoim zawodzie. Zweryfikuje go rynek. A często oczekiwania młodych ludzi są takie, że "jak już skończyłem aplikację, to po pierwszym roku będę jeździł limuzyną, a pieniądze będą się lały strumieniami". To nie tak. Gdy ja kończyłem aplikację radcowską w Katowicach, na roku było nas niecałe 50 osób. To już było bardzo dużo. Mnie nikt nigdy nie obiecał, że po studiach będę mieć pracę. Gdybym nie miał klientów, musiałbym się zająć czymś innym.
Prawnicy w liczbach

W 2005 r. Warszawska Okręgowa Rada Adwokacka liczyła 1208 czynnych adwokatów i tylko 149 aplikantów. Dziś to 3394 adwokatów oraz 2762 aplikantów. Z kolei dekadę temu w stolicy radców prawnych było 3758 (470 aplikantów). Obecnie w zawodzie jest ich 7829 (1918 aplikantów).

Ogromny wzrost widać w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Katowicach, gdzie jest 1110 czynnych adwokatów i aż 445 aplikantów. W 2005 r. aktywnych zawodowo adwokatów było mniej niż obecnie aplikantów, bo zaledwie 429. A na aplikacji szkoliło się tylko 20 osób.

W Poznaniu natomiast dziesięć lat temu było 1631 radców prawnych plus 295 aplikantów. Dziś poznańska Okręgowa Izba Radców Prawnych odnotowuje 2630 czynnych radców i 977 aplikantów.

W Łodzi jest 1296 czynnych radców prawnych i 859 adwokatów. Dziesięć lat temu czynnych zawodowo było 833 radców prawnych i 448 adwokatów.

Sądy nie są w ruinie
http://wyborcza.pl/1,75478,18579666,sad ... uinie.html


Rozmawiał Mariusz Jałoszewski 2015-08-17, ostatnia aktualizacja 2015-08-16 20:09:37
Prezydent Andrzej Duda to prawnik. Oczekuję od niego mądrości i spokoju. Wymiar sprawiedliwości ma już dość pseudoreform, z których niektórzy politycy chcieli zrobić polityczną trampolinę - mówi Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie
MARIUSZ JAŁOSZEWSKI: Sądy są w ruinie? Zabierają dzieci, skazują na więzienie za batonik, mało w nich sprawiedliwości. Tak was widzi PiS, który, jeśli wygra wybory, zaaplikuje sądom terapię szokową.

WALDEMAR ŻUREK: To próba populistycznego podkładania bomby pod demokrację. Zamiast wyłapywać niedociągnięcia systemu sądowniczego, bo w żadnym państwie nie działa on idealnie, proponuje się radykalnymi metodami ten system rozsadzić i zbudować na nowo.

Bo jak nazwać głosy, które padły na panelu o sprawiedliwości na kongresie PiS w lipcu? Sędziów na wariograf, brać od nich próbki moczu i głos z sali, by jeździć za nami z kijem bejsbolowym.

Sądownictwo to filar demokracji. Demokracja wynaturzała się tam, gdzie było słabe sądownictwo. A u nas część polityków dąży do osłabienia niezależności sądów. Obywatel słucha, jak mówią, że jest źle, i to mu się podoba. Bo jest to świeże, radykalne.

Ma pan coś przeciwko temu, by okresowo dać się zbadać wariografem?

- Nie, ale badanie wariografem to założenie z góry, że wybraliśmy podejrzanego człowieka na stanowisko sędziego i nie ufamy mu, nawet jeśli ma wieloletni staż pracy. Gdybym wiedział, że jako sędzia będę miał zakładaną aparaturę po to, by sprawdzić, czy się pocę, lub będę oddawał mocz, wybrałbym inny zawód. Bo uznałbym, że państwo, które to robi, jest chore.

Takie państwo chce mieć pewność, że wyrok nie jest za łapówkę, a sędzia, który skazuje np. ważnego polityka, zwłaszcza rządzącej partii, nie był w tym czasie odurzony narkotykami, które zaburzyły jego zdrowy osąd.

- Sędzia to przedstawiciel państwa i nieufanie mu z założenia jest chore. Nie mamy problemów z korupcją w polskich sądach. Pokazują to europejskie badania. Korupcję mamy śladową. Ale nie mam nic przeciw temu, by państwo sprawdzało jakoś sędziów.

Poprzez kontrolowane wręczenie łapówki lub prowokacje jak za czasów CBA Mariusza Kamińskiego? Europoseł PiS Janusz Wojciechowski, który pisał program tej partii w dziale wymiaru sprawiedliwości, uważa, że funkcjonariusze publiczni powinni być poddawani testom uczciwości.

- Wręczenie łapówki tak, ale tylko wtedy, gdy mamy uzasadnione podejrzenia. Standardy etyczne sędziów są na wysokim poziomie. Ostatnio mieliśmy sędziów z Zachodu i dziwili się, że mamy jawne postępowania dyscyplinarne. Mówili: "To nie jest dobre rozwiązanie. Tak szerokie otwarcie się przed społeczeństwem doprowadzi was do tego, że oceniać się będzie wszystkich sędziów na podstawie jednostkowych spraw. A to będzie podważać autorytet wymiaru sprawiedliwości. Ludziom nie utkwią w głowie te miliony dobrze załatwionych spraw, tylko trzy sprawy: korupcyjne, nepotyzmu i jakaś inna". Coś w tym jest.

I ludzie widzą, że np. sędzia z Niska zabrała rodzicom dzieci.

- Obywatel widzi to, co pokażą media, np. rozżaloną matkę, ojca, którzy mówią: "Sąd odebrał nam dziecko". Pokazują fragment uzasadnienia pisemnego: "Nieprawidłowe więzi rodzinne". Nie pokazują już szczegółów, które miały dla sądu decydujące znaczenie. Mało kto pyta o dobro dziecka, które jest najważniejsze. Pokazują też rzecznika sądu, który mówi: "Sprawa jest z wyłączeniem jawności, proszę mi wierzyć, sąd zrobił dobrze". I obywatel wierzy rozżalonym rodzicom, a nie sędziemu, który nic nie może powiedzieć z uwagi na ochronę prywatności rodziny. Nie możemy podawać tzw. smaczków.

W jednej ze spraw dziecko, któremu ponoć lepiej byłoby zostać z rodzicami, moczyło się w nocy. Psycholog stwierdził, że jest totalnie zestresowane przez relacje z jednym z rodziców, który przywiązuje je do psiej budy. Być może trzeba poprawić postępowania rodzinne w ten sposób, by zamiast opinii kuratora o rodzinie sąd zawsze sam wykonywał wizję lokalną. Ale musimy mieć także zaufanie do osób, które pomagają nam w prowadzeniu procesu.

Obywatel widzi też, jak sąd wypuszcza na wolność króla dopalaczy, gangsterów czy pijanego kierowcę, który znowu siada za kierownicę i pijany zabija niewinnych ludzi. Na forach internetowych aż się gotuje od epitetów pod adresem sędziów. Dlatego większość społeczeństwa wam nie ufa.

- Nie ufają, bo wiedzę o sądach czerpią z mediów. A my nie potrafimy się komunikować z ludźmi i jesteśmy permanentnie atakowani z każdej strony. Co roku mamy 15 mln spraw do załatwienia, a ocenia się nas przez pryzmat kilku głośnych. Król dopalaczy nie wyszedł na wolność, bo sąd drugiej instancji zastosował wobec niego areszt. Ale podam przykład z USA. Tam na wolności są osoby, które są podejrzane o zabójstwo. Wpłacają kaucje. I nikogo nie bulwersuje to, że będą odpowiadać z wolnej stopy. U nas byśmy już linczowali sąd. Przypomnę, że w poprzednich latach tymczasowe areszty były w Polsce nadużywane. Dziś, jeśli dowody są zabezpieczone i nie ma obawy ucieczki, wystarczy kaucja.

A kiedy polski sędzia będzie mówił prostym i zrozumiałym językiem do obywatela, jak np. słynna sędzia z Miami w USA, która w podsądnym rozpoznała swojego kolegę z klasy i po ludzku go potraktowała?

- Myślę, że przekonujemy już środowisko sędziów, by komunikować się ze społeczeństwem innym językiem. Bo mamy mówić do ludzi, a nie jak na konferencji prawników. Inaczej społeczeństwo nas nie zrozumie. To, co zrobiła sędzia z USA, to więcej niż sto konferencji prasowych. A my podobnie jak lekarze czy architekci wpadamy w swój żargon. Przecież można ustne uzasadnienie wyroku podać prostym językiem. Są już sędziowie, którzy to potrafią, zaczęliśmy szkolenia.

Myślimy też nad przeformatowaniem służb prasowych sądów. Chcemy powołać głównego rzecznika sądów. Naprawdę mamy czym się chwalić. Mało kto wie, jak zmieniliśmy się przez ostatnie lata. W sądach są punkty informacyjne, biura obsługi interesantów, infolinie. Sprawę można załatwić w dziesięć minut. Wszystkie księgi wieczyste są w internecie.

PiS uważa, że sądy wymknęły się spod wszelkiej kontroli. Chce dopuścić do sądzenia czynnik społeczny - ławników. Mieliby sądzić we wszystkich instancjach, w tym w Sądzie Najwyższym, w nowej Izbie Wyższej. To ma być recepta na sprawiedliwe wyroki. Ale to też furtka, by partie delegowały swoich ludzi do sądów. PiS proponuje też apelację nadzwyczajną do SN, którą mógłby składać minister sprawiedliwości od wyroku, który uzna za wątpliwy.

- To pomysły, które cofają nas do przeszłości. W PRL była inspekcja robotniczo-chłopska. Założenie było takie: służby państwa nie funkcjonują, więc musimy powołać nadzwyczajną speckomisję z naszych zaufanych obywateli, która zrobi porządek. Takie wzorce narodziły się po rewolucji październikowej. To głęboko niekonstytucyjne, niepotrzebne pomysły.
Tutaj się zaczyna coś niebezpiecznego, bo prawomocne orzeczenie daje obywatelowi pewność prawa. Apelacja nadzwyczajna tę pewność obala. Bo co znaczy wątpliwy wyrok? Minister w każdej chwili mógłby go zaskarżyć. Podobnie jest z pomysłem, żeby prezydent mógł uchylać prawomocne wyroki. Wyobraźmy sobie sytuację, że mamy dwóch przedsiębiorców. Jeden po wieloletnim procesie wygrywa wielomilionowy proces, a tu nagle się okazuje, że ta sprawa może trafić do prezydenta, który przecież zawsze wywodzi się z jakiejś opcji politycznej. O uchyleniu wyroku będą mogły decydować poglądy lub sympatie polityczne. To naprawdę bardzo złe i niebezpieczne pomysły.

Janusz Wojciechowski uważa, że dziś minister sprawiedliwości to minister bezradności, bo nic nie może sądom nakazać. Społeczeństwo i część polityków chciałaby silnego ministra - szeryfa, który zrobi porządek, gdy się dzieje źle. Dlatego PiS proponuje wzmocnienie jego pozycji. Mocny minister miałby prawo do kontroli każdej wątpliwej sprawy w sądzie w ramach nadzoru.

- Minister sprawiedliwości nie jest od tego, żeby mieć wpływ na konkretną sprawę. Szeryf był świetny na Dzikim Zachodzie. Ale teraz mamy europejski system wartości i szeryf jest świetny tylko w westernach.

Niektórzy politycy grają na bardzo populistycznych, tanich instynktach. Każdy z nas chce, żeby na jego osiedlu nie było złodziei, grafficiarzy, ale nie dostrzegamy, jak bardzo sytuacja w Polsce się poprawiła. Policja jest o wiele silniejsza niż w latach 90., przestępczość spada. Obywatele sami kręcą różne zdarzenia komórkami i wysyłają na policję. I w tym momencie nagle ktoś wychodzi i mówi: "Musimy to zmienić, bo jest źle". To się kupy nie trzyma.

Inny pomysł - zreformować postępowania dyscyplinarne sędziów. Dziś są w sądach - sędziowie sami oceniają, czy zachowali się etycznie lub zgodnie z prawem. Był pomysł, by o losach sędziów decydowały specjalne instytucje przy prezydencie lub KRS. Sędzia, który wydawałby wątpliwe wyroki, musiałby się bać takiej dyscyplinarki. Mógłby być wyrzucony z zawodu.

- Przepracowałem wiele lat w tym zawodzie i wiem, że zawsze mam dwa wyjścia. Albo będę bronić niezawisłości sędziowskiej do ostatniej kropli krwi, bo gwarantuje ją konstytucja i w interesie obywateli jest, by mieli niezależny sąd. Sędzią zostaje się na każde czasy, te lepsze i te bardzo trudne. Albo jeśli uznam, że państwo na tyle się zdegraduje, że nie będę w stanie bronić swojej godności - to odejdę z zawodu.

Przyznaje pan, że sądy i sędziowie nie są idealni. Co zrobić, by sądy były sprawiedliwsze?

- Gdyby sądzenie ludzi było łatwym zajęciem, nie byłoby dwuinstancyjności. Można się zastanowić, czy kasacja do Sądu Najwyższego nie jest za bardzo ograniczona. Czy SN ma być tylko sądem prawa, który sam decyduje, jakie sprawy rozstrzygać.

Druga rzecz to przewlekłość postępowań. To mit, że nasze sądy są powolne. To się zdecydowanie poprawiło. Mamy porównywalny czas załatwienia sprawy z Niemcami i lepszy niż Francja oraz Włochy. Ale w niektórych rozwiązaniach powinniśmy brać przykład z USA. Tam do sądu trafiają tylko sprawy, w których strony się nie pogodzą. Ponad 90 proc. spraw jest załatwianych w formie mediacji przedsądowej i uzgodnień z prokuraturą, bo amerykański wymiar sprawiedliwości jest drogi, a mediacje zdecydowanie tańsze. W Polsce w ramach mediacji załatwia się rocznie promil spraw. Przez to mamy rozdęty wymiar sprawiedliwości, bo zamiast ograniczać kognicję sądów do najtrudniejszych spraw, pozwala się pchać każdą sprawę do sądu.

Opiszę to na przykładzie rozwodów. Gdyby była w nich skuteczna mediacja, nie mielibyśmy kolejnych trudnych procesów, które mogą wypączkować z procesu rozwodowego, np. sporu o podział majątku, opiekę nad dzieckiem, o alimenty, pomówienia, stalking, pobicia czy uprowadzenia rodzicielskie. Dzieje się tak, bo rodzice traktują rozwód jak osobistą wojnę. Nikt na początku dobrze ich nie zmediował. Powinniśmy też dążyć do standardu, że każdy ma swojego prawnika, jak lekarza, fryzjera itp. Dziś porady prawne poza Warszawą naprawdę nie są drogie. Gdyby się upowszechniły, wiele spraw można by załatwić bez sądu. Mam nadzieję, że obywatelom pomoże system bezpłatnej pomocy prawnej, który już uchwalił parlament.

Tylko czy to sprawi, że ludzie zaufają sądom. Źle mówi o nich nawet prof. Ewa Łętowska, którą trudno posądzać o populizm i sprzyjanie PiS. Zgadza się ona z europosłem Wojciechowskim, że sądy są aroganckie, niesprawiedliwe, sprawiedliwość trzeba wyszarpywać, a biedni nie mają do niej dostępu. Łętowska nie popiera pomysłów PiS, ale uważa, że reformy są konieczne.

- Nie zgadzam się z opinią, że sądy w Polsce są mało dostępne. Mamy instytucję zwolnienia od kosztów, ustanowienia pełnomocnika z urzędu, a opłaty sądowe nie są wysokie. Uratowaliśmy od likwidacji kilkadziesiąt sądów rejonowych. Nie jest źle. Bardzo szanuję i lubię profesor Łętowską. Sam czasem sobie z nią ponarzekam na różne wynaturzenia, które dostrzegamy. Ale wymiar sprawiedliwości działa, sam wyłapuje błędy i pomyłki, które są nieodłącznym elementem naszego życia. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Jestem przeciwnikiem generalizowania. To, że jakiś poseł nie zatrzymał się do kontroli drogowej czy jechał pod wpływem alkoholu, nie znaczy, że wszyscy posłowie są tacy. To, że jakiegoś ministra skazano za łapówki, nie znaczy, że wszyscy jego partyjni koledzy to złodzieje. Tak samo jest z sędziami. Czy jesteśmy aroganccy? Zasiadam w komisji dyscyplinarnej KRS. Przeglądam niektóre skargi na sędziów i konfrontuję je z nagraniami z rozpraw, bo procesy cywilne są już nagrywane. Zdarzają się złe zachowania, ale to wyjątki, które tępimy.

I teraz, jak widzę, że europoseł ubliża i straszy konkretną sędzię, której urządził medialny stos [chodzi o europosła Wojciechowskiego i sędzię z Niska, która odebrała dzieci], to się wściekam.

Prof. Łętowska oczekuje od nowego prezydenta Andrzeja Dudy debaty o sądach, wniosków, jak je naprawić, a potem pilnowania ich wdrożenia. A czego pan oczekuje?

- Prezydent Andrzej Duda to prawnik. Broniliśmy się chyba u tego samego profesora. Oczekuję od niego mądrości i spokoju. Wymiar sprawiedliwości ma już dość permanentnych pseudoreform, z których niektórzy politycy chcieli zrobić polityczną trampolinę.

Jesteśmy otwarci na debatę, także pod patronatem prezydenta. Ale chcemy, by po niej były konstruktywne wnioski, które mogą rzeczywiście poprawić funkcjonowanie sądów. Jestem pewny, że prezydent Duda zgadza się z tymi tezami. Ale dopiero życie pokaże, czy czekają nas czasy umacniania demokracji czy walki o jej zachowanie.

Dotyczy z pewnością również młodych radców i aplikantów:
Nowi piękni dwudziestoletni dojrzewają do międzynarodowej kariery...
Bartosz Sendrowicz 2015-08-17,
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,185 ... riery.html
Dzisiejsze dwudziestokilkulatki z pokolenia Y początkowo chciały łatwej pracy, dobrej płacy i dużo czasu wolnego. Teraz im się zmienia: chcą mieć czas na podnoszenie kompetencji i stawiają na międzynarodową karierę.
- Co jest dla pana najważniejsze w pracy?
- Żebym miał godzinną przerwę w ciągu dnia, no i chcę pracować w domu.
Jeszcze kilka lat temu taka wymiana zdań w trakcie rozmowy o pracę wcale nie była rzadkością, i to nie tylko w dobrze rozwiniętych gospodarkach zachodnich, ale też w Polsce. Wówczas na rynek pracy z całym impetem wchodzili przedstawiciele pokolenia Y, czyli osoby urodzone od połowy lat 80. Z jednej strony byli lepiej wykształceni niż rodzice i mieli niespotykane nigdy wcześniej możliwości rozwoju kariery, a do tego rozbudzone ambicje. Z drugiej wychowano ich w dobrobycie, a przez to stali się przyzwyczajeni do łatwego i sytego życia. Z badań, które w 2010 r. przeprowadził Instytut Gallupa, wynika, że najważniejsze były dla nich utrzymanie równowagi między życiem zawodowym i prywatnym, czyli work-life balance, i wysokość wynagrodzenia, a sama praca miała być wyłącznie sposobem na finansowanie pasji. To wszystko prowadziło do rozbuchanych i zaskakujących oczekiwań młodych kandydatów.
- Kilka lat temu młody człowiek przyjechał na rozmowę kwalifikacyjną na rowerze. Wszedł cały spocony, zasapany, zdjął słuchawki z głowy i zakomunikował, że spieszy się na inną rozmowę, więc fajnie by było, jakbyśmy wyrobili się w 40 minut - wspomina właściciel agencji PR w Warszawie. Pytany o to - dodaje rozmówca - czy mógłby zostać po godzinach, odparł, że tak, o ile nie umówił się ze znajomymi. W samej tylko Europie pokolenie Y liczy ponad 100 mln osób (w Polsce 7,5 mln), w USA ponad 73 mln, nic dziwnego, że ich oczekiwania spędzały pracodawcom sen z powiek. Ale czasy się zmieniły...
Rozwój droższy od pieniędzy
Jak pokazuje raport "YouthSpeak 2015" przygotowany przez firmę doradczą PwC i organizację studencką AIESEC, środek ciężkości oczekiwań pokolenia Y "nieco" się przesunął. Roszczeniowość zamieniła się w pragmatykę, a wysokie oczekiwania wobec pracodawców ustąpiły miejsca nowej etyce pracy. Wyrażonej np. w tym, że niemal dwie trzecie młodych uczestniczy w różnego rodzaju kursach i szkoleniach podnoszących ich kompetencje. Wszystko poza godzinami pracy.
Wysokość wynagrodzenia i potrzeba utrzymania równowagi między tym co zawodowe i tym co prywatne też spadły w dolne rejestry listy priorytetów. W ciągu pierwszych pięciu lat kariery work-life balance ma znaczenie tylko dla co 10. millenialsa (tym mianem także określa się przedstawicieli pokolenia Y). Wysokość przelewu, który co miesiąc wpływa na konto, jest kluczowa ledwie dla 4 proc. młodych (co 25.).
Wzrósł za to apetyt na międzynarodową karierę. Jedna czwarta (24 proc.) uważa, że to właśnie zawodowe szlify zebrane w różnych krajach nadadzą ich karierze należytego pędu. A co szósty chce się ciągle uczyć i liczy, że jego pracodawca będzie robił ważne z punktu widzenia społecznego rzeczy. Czyli np. będzie dbał o środowisko naturalne.
- Obserwujemy sporą zmianę i szczerze mówiąc, dopiero teraz pracodawców czeka wyzwanie - komentuje prof. Sylwiusz Retowski, psycholog biznesu z sopockiego oddziału SWPS. Jego zdaniem wpływ na te przewartościowanie miał kryzys, który trzymał światową gospodarkę w uścisku przez kilka ostatnich lat. - Młodzi spędzili ten czas na poszukiwaniu ścieżek rozwoju. Teraz zrozumieli, że uczenie się nowych rzeczy jest bardziej motywujące niż pieniądze i przede wszystkim pozwala poradzić sobie w kryzysie, bo np. daje możliwość zmiany pracy - mówi ekspert.
Profesorowi Retowskiemu przytakuje Krzysztof Kłapa, z McDonald's Polska: - Faktycznie chęć rozwoju jest dziś ważniejsza niż pieniądze - mówi. I zaraz dodaje: - Ale umiejętne rozwijanie pracowników, tak by rosło ich zaangażowanie i żeby widzieli sens swojej pracy, jest znacznie trudniejsze niż dawanie im podwyżek.
Edukacja do wymiany
Zmiana oczekiwań do rynku pracy zmieniła też wymagania młodych wobec edukacji. Co piąty z nich uważa, że edukacja powinna być na wyższym poziomie i przede wszystkim bliżej rynku pracy. Jednym z fundamentalnych oczekiwań jest zacieśnienie współpracy szkół z firmami. Wszystko dlatego, że zdaniem młodych dyplomy zdobyte dziś mają niewiele wspólnego z wymaganiami, które jutro postawią przed nimi pracodawcy. W Polsce studiuje ponad 1,6 mln osób. Co roku na rynek pracy wchodzi około 400 tys. absolwentów, ale ten nie jest w stanie wchłonąć ich wszystkich. Co piąty nie ma pracy, a ci, który ją znaleźli, zazwyczaj wykonują zajęcia luźno korespondujące z wykształceniem.
Z badań SW Research wynika, że pracę w wyuczonym zawodzie ma tylko co piąty absolwent. Jak to rozwiązać, podpowiadają sami młodzi: - Według nich idealny model zdobywania wiedzy to tzw. 70-20-10 - mówi Piotr Herstowski z AIESEC Polska. Tłumacząc ten kod na polski: 70 proc. wiedzy powinno pochodzić z zajęć praktycznych, 20 proc. z pracy pod okiem mentorów i menedżerów w firmach, a tylko 10 proc. to zajęcia teoretyczne, którymi ciągle przeładowane jest nauczanie.



http://ms.gov.pl/pl/informacje/news,739 ... esnia.html

>>>

http://ms.gov.pl/pl/informacje/news,739 ... merze.html

W kontekście reklam radców prawnych…
http://www.srodowisko.abc.com.pl/czytaj ... ajobrazowa

NA WAKACJE
Polski parawaning plażowy według mec. Kaszewiaka a zasady współżycia społecznego
Jacek Kędzierski, 16.08.2015
http://www4.rp.pl/Opinie/308169946-Pols ... e=printart
Słynny mecenas Kaszewiak wydał opinię, jakoby każdy widząc na plaży parawan, za którym być może wyleguje się wytoplesowana dziewczyna, może za ten parawan wkroczyć i lec obok niej na kocyku. To jednak nie tak. Pamiętam, że przez okres studiów prawniczych dwie kwestie bardzo mnie intrygowały, jedna cywilistyczna i jedna karnistyczna. Obie ulokowano w początkowych częściach odpowiednich kodeksów cywilnego i karnego. Z tych dwóch kwestii znalazłem dość nieoczekiwanie rozwiązanie, kiedy to Stadion Narodowy zamienił się w nasz narodowy basen, o czym pisałem jak to znikome społeczne niebezpieczeństwo czynu po zielonej trawie goni. Pozostało do wyjaśnienia, co to takiego zasady współżycia społecznego. Nigdy nie przypuszczałem, że ten dręczący mnie od lat, a nawet od ich dziesięcioleci, problem uda mi się rozwiązać teraz, w pełni lata, w połowie sierpnia, przy temperaturze 33° w cieniu, kiedy nawet liściom kasztanowca zaglądającym mi do mieszkania nie chce się już przechwytywać z atmosfery "ceodwa", a mnie wlewać w siebie napoju chłodzącego zaprawionego chmielem. Oto na "onecie" (http://m.onet.pl/styl-zycia/kobieta,h8p01n) podano news, że słynny mec. Kaszewiak wydał opinię, jakoby każdy widząc na plaży, dajmy na to w takich Międzyzdrojach, tak zwany "parawan", za którym być może wyleguje się na kocyku wyolejkowana i wytoplesowana polska dziewczyna, póki co nie rozglądająca się jeszcze za towarzystwem osobnika płci przeciwnej, może za ten parawan wkroczyć i lec obok niej na owym kocyku. - No chyba ździebko nie tak - pomyślałem czytając opinię prawną na temat "polskiego parawaningu plażowego" autorstwa mec. Kaszewiaka. Dalej, twierdzi on, że są nad polskim morzem wczasowicze-plażowicze, którzy budzą się o 5 rano i udają się na plażę, by tam ustawić parawan. Każdy następny amator słonecznej i morskiej kąpieli ma zaś rzekomo prawo taki parawan usunąć lub też wprowadzić się na ograniczone nim terytorium. Toż ludziska się tam pobiją albo pozabijają kierując się dyrektywami mec.Kaszewiaka. Przyznam jednak, że tu mnie zaskoczył, bo z osobistego doświadczenia wiem, że gdyby cokolwiek sprawiło podczas wywczasów moje przebudzenie o świtaniu, to zająłbym się wszystkim, tylko nie parawanem. Osobiście zaś sporadycznie korzystałem z parawanu podczas plażowania, by pozwolić do woli bryzie morskiej muskać moje ciało... A na plażowanie wybierałem miejsca, gdzie kocyki i parawany sąsiadek, jeżeli były, to były oddalone od mojego co najmniej 20 kroków, dzięki czemu słyszałem w powietrzu pisk mew i trzepot ich skrzydeł, nie zaś głosy zza ich płóciennej zastawki. Proces grodzenia "nadmorskich powierzchni piaszczystych" to polska specyfika. W innych nacjach grodzeniem i ustawianiem może nie parawanów ale parasoli i leżaków zajmuje się ludność tubylcza, zarabiając tym na życie. Niekiedy też parasole i leżaki, ba nawet "łoża" są stałymi obiektami plażowej infrastruktury. W Polsce wczasowicz musi zrobić to sam, a infrastruktura plażowa jest uboga. Sporadycznie jeszcze spotyka się plażowe kosze. Wracając do opinii mec. Kaszewiaka to chyba zapomniał on o dość istotnej instytucji prawa cywilnego jakim są zasady współżycia społecznego obowiązujące na polskich, nadmorskich terenach piaszczystych. Plaża taka jest terenem ogólnodostępnym, przy czym tylko bardzo niewielki jej odcinek jest tzw plażą miejską albo gminną, czyli strzeżoną, na której obowiązuje jakiś regulamin, czyli przepisy administracyjne. Nie wszyscy wczasowicze-plażowicze na tym odcinku muszą się zmieścić, ci zaś którym to się uda mogą z plaży korzystać w sposób niesprzeczny z regulaminem. Ten ustawiania parawanów póki co nie zabrania. Nie wszyscy na tym odcinku plaży muszą się mieścić ale też wielu nie jest w stanie zrozumieć, że kiedy ten kilkusetmetrowej długości odcinek zapełni się, powinni udać się właśnie te kilkaset metrów dalej. Mec, Kaszewiak radzi im co innego. Radzi im, by wyrwali z piasku patyki parawanów i wyrzucili je precz albo też przesiedli się na kocyk, który już zajmuje ktoś samotny albo w towarzystwie .
Ja zaś takie działanie postrzegam jako spełnienie przesłanek "piątki" Kc. "Piątkę" każdy prawnik zna, a jak nie zna, to niech sobie przypomni: Art. 5. Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społecznogospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony. Otóż, zniszczenie plażowiczowi rozstawionego parawanu, albo też "wproszenie się na chama" na cudzy kocyk, za cudzy parawan postrzegam właśnie za korzystanie ze swego prawa w sposób, który by był sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. Tam bowiem, gdzie nie ma regulaminu, stosunki społeczne, w tym także te "plażowe" muszą regulować jakieś zasady. Pierwszą z nich widzę taką: kto pierwszy, ten lepszy, a kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi. Drugą - nie niszczyć instalacji /chociażby parawaniku/, który ktoś ustawił, bo nawet, jeżeli go nie ma, to za chwilę wróci. Trzecia jest moją prywatną - najpiękniejsze nad Bałtykiem są dzikie plaże. Mec. Kaszewiak proponuje natomiast, by na nadbałtyckich piaskach nie panowały żadne zasady, ba podżega i nawołuje do siania zamętu i walk pomiędzy plażowiczami, do popełniania wykroczeń niszczenia cudzego mienia, do nie szanowania cudzej prywatności i intymności itp. Ja bym zalecał mu nieco umiaru. Ufff.... Ale upał.... Ale do czegoś się przydał.
Autor jest adwokatem w Łodzi
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 18

Spis treści
Prawnicy walczą o dodatkowe uprawnienia………………………………………….1
Przykuci do biurek……………………………………..2
Pracujemy długo, ale mało wydajnie……………………………………………….3
Czasowy bezpłatny dostęp do artykułóz z DGP…………………………………..5


Prawnicy walczą o dodatkowe uprawnienia
Katarzyna Borowska, 17.08.2015; http://www4.rp.pl/Adwokaci/308179835-Pr ... ienia.html
Adwokaci i radcy chcą zajmować się znakami towarowymi. Doradcy podatkowi – sprawami karnymi skarbowymi.
Przedstawiciele poszczególnych zawodów prawniczych chętnie spoglądają na uprawnienia innych profesji. Ostatnio największą zmianą było danie radcom prawnym prawa do obrony w sprawach karnych, do tej pory zastrzeżonego dla adwokatów. Ciągle toczą się jednak mniejsze boje o inne uprawnienia.
Jaka specjalizacja
W kolejnej transzy deregulacji zawodów parlament przegłosował ustawę, która dotyczy m.in. rzeczników patentowych. Otrzymują oni prawo do występowania przed Sądem Najwyższym w sprawach własności przemysłowej. Zmniejsza się jednak także w pewnych kwestiach ich monopol. Zgodnie z propozycją parlamentu adwokaci i radcy prawni mają uzyskać prawo do występowania przed urzędem patentowym w sprawach ochrony znaków towarowych. Ustawa czeka jeszcze na podpis prezydenta.
– Ta zmiana może oznaczać koniec naszego zawodu. Mam nadzieję, że pan prezydent jej nie podpisze – mówi Anna Korbela, prezes Polskiej Izby Rzeczników Patentowych. – Zaczynający pracę rzecznik patentowy musi mieć jakąś lokomotywę, która pozwoli mu rozwinąć działalność. Taką były do tej pory właśnie znaki towarowe – mówi prezes Korbela. Podkreśla też, że tylko rzecznicy są przygotowani do prowadzenia tych spraw. – Hasło, że każdy może to robić, może i dobrze brzmi. To jednak specjalizacja gwarantuje wysoką jakość usług – mówi Korbela.
Podczas prac nad nowelizacją słyszało się głosy, by dać jeszcze szersze uprawnienia związane z prawem własności przemysłowej adwokatom i radcom prawnym. Nie spotkały się z akceptacją, podnoszono bowiem, że wymagają zbyt głębokiej wiedzy technicznej.
Bój o uprawnienia toczył się w parlamencie także w związku z nowelizacją ordynacji podatkowej. Początkowo wpisano do projektu, że tzw. pełnomocnikiem szczególnym (przy nieobecności podatnika) będzie mógł być tylko doradca podatkowy. Na kolejnym etapie jednak dopisano, że mogą to być także adwokaci i radcy prawni. Dariusz Malinowski, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Doradców Podatkowych, nie sądzi, by ta zmiana miała duże znaczenie.
– Zarówno adwokaci, jak i radcy mogą wykonywać czynności związane z doradztwem podatkowym już dziś – mówi Malinowski. Lepsze widoki na rozwój zawodu widziałby raczej w poszerzeniu uprawnień. – Doradcy podatkowi mogliby m.in. zajmować się sprawami ubezpieczeń społecznych czy karnymi skarbowymi dotyczącymi postępowań mandatowych – mówi. Wiceprzewodniczący KRDP przyznaje jednak, że te propozycje nie spotykają się z entuzjazmem środowiska adwokackiego.
Odciążenie sądów
Adwokaci i radcy mówią z kolei od jakiegoś czasu, że chętnie zajęliby się kwestiami zastrzeżonymi dla notariuszy – sporządzaniem protokołów zgromadzeń spółek prawa handlowego, uwierzytelnianiem odpisów i kopii dokumentów. Rejenci widzą natomiast siebie w roli samorządu, który odciąży sądy, np. wydając nakazy zapłaty w postępowaniu upominawczym.
Pomysł na poszerzenie pola aktywności dziś zastrzeżonej dla sądów widzą też komornicy. Zabiegali m.in. o to, by podczas licytacji komorniczej do nabycia własności nie było potrzebne orzeczenie sądowe, tylko komornicze.
– Nasz postulat został uznany za zbyt daleko idący. Może w przyszłości uda nam się do niego przekonać. Zabiegamy także o zmianę przepisów, która dałaby komornikom możliwość prowadzenia polubownego dochodzenia należności. Protokół sporządzony przez komornika mógłby stać się tytułem egzekucyjnym, bez wydawania orzeczenia przez sąd – mówi Rafa Fronczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej.
Przykuci do biurek
Anita Błaszczak, Michał Duszczyk, 17.08.2015; http://www4.rp.pl/Rynek-pracy/308179803 ... iurek.html
Polak siedzi w pracy dużo dłużej niż statystyczny Europejczyk. I tonie w papierach.
Pracownicy w Europie coraz częściej wykonują swoje obowiązki zdalnie, w trybie online. Tak gotowych jest pracować aż trzy czwarte Czechów, dwie trzecie Holendrów i połowa Brytyjczyków.
Wśród Polaków – jedynie co czwarty. Aż trzy czwarte z nas deklaruje bowiem, że musi siedzieć w biurze, by dobrze wykonywać swoje obowiązki – wynika z najnowszych badań Ipsos Mori, przeprowadzonych dla Microsoftu.
To efekt naszych przyzwyczajeń, ale nie tylko. Winne jest też cyfrowe zapóźnienie wielu rodzimych przedsiębiorstw. Zwłaszcza tych małych i średnich, w których nadal dominuje papierowy obieg dokumentów. Nic dziwnego, że w tej sytuacji musimy pracować znacznie dłużej niż przeciętny Niemiec czy Węgier.
Badania pokazują, że 42 proc. z nas spędza w pracy od 41 do nawet 50 godzin tygodniowo. To aż o dziesięć godzin więcej od przeciętnego Europejczyka.
To zjawisko widać też od lat w statystykach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która zrzesza 34 wysoko rozwinięte kraje. Polacy utrzymują się tam w pierwszej dziesiątce najbardziej obciążonych pracą narodów. W ubiegłym roku przepracowaliśmy średnio 1923 godziny na osobę, czyli prawie 37 godzin tygodniowo. To o 552 godziny więcej niż Niemcy zaliczający się do najmniej zapracowanych narodów w OECD (różnica to 69 pełnych ośmiogodzinnych dniówek!).
Jednocześnie przeciętna płaca w Niemczech była w 2014 r., jak wynika z danych Eurostatu, niemal czterokrotnie wyższa niż przeliczona na euro średnia polska.
Co zrobić, by w płacach i w czasie pracy dogonić rozwinięte kraje Europy, w tym sąsiadów zza Odry? Zdaniem prof. Marii Drozdowicz-Bieć ze Szkoły Głównej Handlowej będzie to możliwe, gdy nasza gospodarka, a zwłaszcza sektor prywatny, zacznie inwestować w nowoczesne rozwiązania technologiczne.
Kluczem do krótszej i lepiej opłacanej pracy jest efektywność, a ta – jak wynika z danych OECD – jest odwrotnie proporcjonalna do liczby przepracowanych godzin. W Meksyku, będącym tu światowym rekordzistą (średnio 2228 godzin pracy na osobę w 2014 r.), wydajność liczona jako PKB na godzinę pracy wyniosła w ub.r. zaledwie 19,5 dolara, ponaddwukrotnie mniej niż średnia w OECD. W Polsce nie przekraczała 30 dolarów na godzinę – to niespełna połowa tego co w Niemczech czy w Holandii.
Trudno będzie nam dogonić te kraje, jeśli nie unowocześnimy naszej pracy, bardziej dbając też o wartość dodaną, jaką do produktów czy usług wnosi silna marka sprzedawanych produktów. Na razie jednak polskim markom daleko do zachodnich rywali, a jak wynika z badania Ipsos Mori, styl pracy w naszych firmach nadal jest anachroniczny.
Z raportu „Bezpieczeństwo informacji w Polsce 2015", przygotowanego przez HSM Polska, wynika też, że mimo postępującej cyfryzacji ponad 30 proc. rodzimych przedsiębiorstw zwiększyło w ciągu ostatniego roku zużycie papieru.
Marcin Sobaniec, ekspert HSM, przekonuje, że nic nie zapowiada, by tradycyjna dokumentacja została w najbliższym czasie wyparta przez cyfrowe nośniki danych i technologie chmury. Papierowy obieg dokumentów przetrwa jeszcze wiele lat.
Pracujemy długo, ale mało wydajnie
Anita Błaszczak, Michał Duszczyk, 17.08.2015; http://www4.rp.pl/Rynek-pracy/308179805 ... ajnie.html
Polak najwięcej pracuje „na swoim" i w prywatnej firmie. O wolny czas łatwiej w sektorze publicznym.
W I kw. 2015 r. statystyczny Polak przepracował we wszystkich miejscach pracy 39,4 godziny tygodniowo, czyli nieco krócej niż rok wcześniej (39,5 godz.) – wynika z badań aktywności ekonomicznej (BAEL; wg OECD prawie 37 godz. w 2014 r.). Najwięcej czasu na zawodowe obowiązki poświęcali sami pracodawcy (44,7 godzin tygodniowo) oraz osoby zatrudnione w sektorze prywatnym (39 godzin).
Mało zdalnej pracy
W sektorze publicznym przeciętny tygodniowy czas pracy był o 2,6 godziny krótszy. To jednak i tak sporo powyżej średniej w krajach OECD, która w minionym roku wynosiła ok. 34 godzin tygodniowo (1770 rocznie), w rozwiniętych krajach Europy nie przekracza zaś 33 godzin w tygodniu.
Jak wynika z najnowszych badań Ipsos Mori, przeprowadzonych dla Microsoftu, Polacy nie tylko długo pracują, ale i dużo więcej tego czasu spędzają w biurze. Tymczasem w innych krajach Europy pracownicy częściej wykonują swoje obowiązki zawodowe zdalnie, np. z domu, wykorzystując internet.
Nic więc dziwnego, że 67 proc. Europejczyków twierdzi, iż e-mail to w pracy najskuteczniejsza forma komunikacji. W Polsce podobnego zdania jest tylko połowa z badanych pracowników.
W biurze i analogowo
Wciąż wolimy z naszymi partnerami biznesowymi rozmawiać przez telefon (60 proc.,podczas gdy średnia europejska to 53 proc.), a najchętniej spotykamy się z nimi osobiście. Na takie bezpośrednie relacje w pracy stawia aż dwie trzecie Polaków. (W Europie 49 proc.).
Jest to jednym z powodów, dla których Polacy spędzają w biurach niemal dwa razy więcej czasu niż np. Holendrzy. Co więcej, ów czas wykorzystujemy mało efektywnie, na co wpływa także anachroniczny styl pracy. – Polscy pracownicy deklarują, że pracują dłużej niż wynosi średnia dla Europy. Wciąż jednak ich praca ma charakter mocno analogowy. Nawet jeśli dysponują mobilnymi urządzeniami, to albo nie wykorzystują ich do pracy, albo nie mają dostępu do kluczowych zasobów firmy – tłumaczy Przemysław Szuder, dyrektor działu małych i średnich przedsiębiorstw w Microsoft Polska.
Maria Drozdowicz-Bieć z SGH zwraca uwagę, że w ostatnich latach wykorzystaliśmy już proste sposoby zwiększania wydajności, w tym lepszą organizację pracy. Teraz trzeba iść krok dalej – inwestując w nowe technologie, co powinny zrobić także najliczniejsze wśród przedsiębiorstw małe i średnie firmy. – Niestety, pod względem informatyzacji MSP nadal jest nam daleko do krajów UE – uważa Andrzej Dyżewski, prezes DiS, firmy analizującej rynek IT.

Propozycja dla prasożerców: czasowy bezpłatny dostęp do artykułóz z DGP
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 19

Spis treści
Mniej aplikantów to okazja, aby postawić na jakość………………………………………….1
Sędziemu trudno było zachować bezstronność……………………………………..2
Churchill pochwaliłby szatana……………………………………………….3
Głęboka modernizacja kodeksu jest nieuzasadniona…………………………………..4
Urzędnik będzie inaczej oceniany……………….……………………………………………………..6
Przedsiębiorcy zostali zapoznani ze zmianami w Administracji Podatkowej……………6
Swoboda fotografowania, ale... z ograniczeniami…………………….7
Zdjęcie posiłku może naruszać prawa autorskie kucharza?.......9


Mniej aplikantów to okazja, by postawić na jakość
19 sierpnia 2015 | Rzecz o prawie | Marek Domagalski
Mniejszy nabór na aplikacje to dobra wiadomość dla prawników i dla społeczeństwa. Pierwszym zapowiada lepsze dochody, drugim lepsze usługi.
Od wielu lat liczba prawników lawinowo rosła, znacznie szybciej niż zapotrzebowanie na nich. To gorączkowe pęcznienie korporacji nikomu nie służyło. Młodym prawnikom po ciężkiej nauce doszło trudne poszukiwanie pracy i frustracje z tym związane. A jakoś usług prawniczych, co widać często w sądzie, wcale nie wzrosła.



Sędziemu trudno było zachować bezstronność
19 sierpnia 2015 | Rzecz o prawie
Do 30 czerwca 2015 r. polski proces 
karny był reliktem prawniczego myślenia. Wreszcie z nim zerwano 
i odwołano się do nowoczesnej myśli prawniczej dzisiejszej Europy 
– uważają prawnicy.
Piotr Kruszyński Marcin Warchoł
Od odzyskania niepodległości w 1918 r. nasz kraj doczekał się trzech kodeksów postępowania karnego i ich z górą dwustu nowelizacji, a także głębokich reform prawa karnego procesowego deformujących model procesu na sowiecką modłę w latach 1949–1950. Nie można powiedzieć, że którakolwiek zmieniła na trwałe model polskiego postępowania karnego na lepszy, sprawniejszy, sprawiedliwszy i bliższy społeczeństwu.
Próbę tę podjęła Komisja Kodyfikacyjna w obecnym składzie. Zmiany w społeczeństwie, w szczególności wzrastająca podmiotowość i aktywność obywateli, integracja i komunikacja międzyludzka każą postawić pytanie o drogi, jakimi powinien iść wymiar sprawiedliwości, aby mógł reagować na problemy, z jakimi ludzie spotykają się na co dzień.
Komisja wciąż pracuje



Churchill pochwaliłby szatana
19 sierpnia 2015 | Rzecz o prawie | Włodzimierz Chróścik



Głęboka modernizacja kodeksu jest nieuzasadniona
PROF. ANDRZEJ WRÓBEL W Polsce zamiast zwiększać nadzór nad organami publicznymi i w ten sposób wymusić na nich stosowanie przepisów zgodnie z duchem i literą prawa, zmienia się ustawy. Uważam to za duży błąd strukturalny
Czy k.p.a. spełnia swoją funkcję?
Kodeks postępowania administracyjnego oceniam bardzo wysoko. To jest chyba jedno z niewielu osiągnięć polskiej myśli prawniczej, które zachowało swoją aktualność w zmienionych warunkach ustrojowych. Jest to głównie zasługa rozdziału pierwszego, czyli zasad ogólnych postępowania administracyjnego. Tam, poza korektą związaną z ideologią – mam na myśli usunięcie praworządności socjalistycznej – w zasadzie wszystko pozostało tak jak było od roku 1960.
Kodeks, choć jest bardzo dobrym aktem prawnym z punktu widzenia jurydycznego, to z trudem dogania obecne stosunki społeczne. Coraz częściej słychać głosy, że potrzebuje głębokiej modernizacji. I taką zaproponował zespół prof. Kmieciaka.
Jestem przekonany, że k.p.a. może być z powodzeniem stosowany w obecnych warunkach ustrojowych. Ponadto nie wiem, co rozumieć pod podjęciem głębokiej modernizacji. Głębokie zmiany k.p.a. byłyby usprawiedliwione, gdyby obecna regulacja nie odpowiadała przepisom konstytucji. Tymczasem w tym akcie nie dostrzegam żadnych przepisów, które by godziły w pryncypia ustrojowe. Wręcz przeciwnie, uważam, że realizuje on wiele zasad konstytucyjnych, w tym dotyczącą dwuinstancyjności postępowania, która stanowi dla obywatela pewną gwarancję ustrojową.
Jednak ten akt nie spełnia wymagań unijnego prawa.
Faktycznie są tu pewne rozbieżności. Prawo unijne wymusiło bowiem na polskim ustawodawcy rozwiązania proceduralne, które służą zapewnieniu efektywności prawa unijnego. Ja rozumiem, że procedury unijne – dotyczące przede wszystkim alokacji środków finansowych w ramach programów operacyjnych – są nieco inaczej uregulowane, ale to nie oznacza, że w imię zapewnienia efektywności prawu unijnemu mają godzić w nasze standardy konstytucyjne. Wiele z nich możemy dostosować do naszych wymagań, tak by przynajmniej w jakimś stopniu były zgodne z konstytucją, i naprawdę nie trzeba od razu robić olbrzymiej nowelizacji. Nie widzę też potrzeby zmiany przepisów tylko dlatego, że organy administracji publicznej źle je stosują. Przecież wydane przez nie decyzje podlegają nadzorowi sądowoadministracyjnemu i sądy sobie doskonale z tym radzą. Niestety, w Polsce często jest popełniany ten błąd, że zamiast zwiększać lub ujednolicać nadzór nad organami publicznymi i w ten sposób wymusić na nich stosowanie przepisów proceduralnych lub prawa materialnego zgodnie z ich duchem i literą, to zmienia się ustawy. Uważam to za duży błąd strukturalny.
A efektywność kodeksu? Ponoć tu także jest dużo do zrobienia.
Ten argument jest nadużywany. Przede wszystkim efektywność jest często utożsamiana z techniczną sprawnością, która nie jest jednak wartością konstytucyjną. Efektywności prawa proceduralnego nie da się osiągnąć wbrew lub kosztem praw konstytucyjnych. Zapewnianiu efektywności rozumianej jako rezultat wyważania interesu publicznego i interesu prawnego osoby służą w pierwszym rzędzie zasady ogólne k.p.a. Niekwestionowaną zasługą sądownictwa administracyjnego jest nadanie tym przepisom k.p.a. nowej treści, a następnie reinterpretowanie tych szczegółowych przepisów zgodnie z kanonami i standardami demokratycznego państwa prawnego. Orzecznictwo sądowe nadało przepisom k.p.a. takie znaczenia, przy których nie jest konieczna rozległa i gruntowna nowelizacja k.p.a. Ja generalnie nie jestem zwolennikiem gruntownych zmian procedury administracyjnej, opowiadam się za drobnymi, ale dobrze przemyślanymi i wąsko zakreślonymi nowelizacjami. Przy czym chciałbym zaznaczyć, że wysoko oceniam pracę i raport przygotowany przez zespół prof. Kmieciaka. Jego autorzy próbują zdefiniować problemy, których według nich nie można rozwiązać w ramach obecnych przepisów. Z częścią tych wniosków się zgadzam, z innymi nie.
Na przestrzeni kilkudziesięciu lat k.p.a. był wielokrotnie nowelizowany. Wprowadzono do niego wiele pustych przepisów, inne uchylano. Skomplikowano jego strukturę, niektóre artykuły są oznaczone dodatkowo literami czy oznaczone indeksem. To utrudnia procedurę, prowadzi – jak twierdzi wiceprezes NSA prof. Drachal – wręcz do patologii.
To proszę porównać zmiany w k.p.a. z tymi, które zostały dokonane w kodeksie postępowania cywilnego. Są nieporównywalne. Zmiany w k.p.a. wbrew pozorom nie są ani liczne, ani skomplikowane. Dotyczą głównie doręczeń czy dokumentów w formie elektronicznej. Poza tym uchylono art. 160, to jedna z poważniejszych zmian, która się zresztą wiązała z nowelizacją kodeksu cywilnego. Moim zdaniem dotychczasowe nowelizacje nie spowodowały, że stosowanie i interpretacja kodeksu jest utrudnione lub że k.p.a. jest aktem wewnętrznie sprzecznym. Jakkolwiek patrzeć, podstawowe przepisy, m.in. dotyczące: udziału stron w postępowaniu, postępowania dowodowego, decyzji, pomijając formę elektroniczną, terminu załatwiania spraw, postępowania odwoławczego, postępowań nadzwyczajnych, nie uległy jakimś zasadniczym zmianom. Filozofia k.p.a została utrzymana. Nie zgadzam się z argumentem, że dotychczasowe nowelizacje skomplikowały procedurę. Tylko jedna z nich tak naprawę jest problemem. Otóż ustawodawca wprowadził do k.p.a. taką instytucję, jak przewlekłość postępowania administracyjnego. Jest to rozwiązanie absolutnie niesystemowe. Niestety, zostało wprowadzone przez złe odczytanie wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Efekt jest taki, że doktryna prawa i orzecznictwo sądowe się zastanawiają, jaka jest różnica między niezałatwieniem sprawy w terminie określonym w k.p.a. a przewlekłością. Owa przewlekłość to jest proceduralny absurd.
Odpowiedzią na bezczynność i opieszałość organów ma być instytucja milczącej zgody, która będzie miała zastosowanie, gdy organ nie wyda decyzji w terminie. Jak pan ocenia tę propozycję?
To rozwiązanie, które po części wymusiła Unia Europejska, akceptuję. Przy czym trzeba jeszcze zdefiniować, w jakich zakresach i sprawach ma być stosowana. To wymaga dokładnej analizy. Popieram też projektowane uregulowania dotyczące postępowania w sprawach masowych i wprowadzenie umowy administracyjnej, która ma być alternatywą dla decyzji. Dziwię się, że wcześniej o niej nie pomyślano.
Jest pan też przeciwnikiem decyzji generalnych. A taka instytucja, jak pokazała chociażby sprawa dopalaczy, by się przydała.
Wprowadzenie do k.p.a. decyzji generalnej uważam za nieuzasadnione. Dlaczego? Otóż pojawia się kwestia chociażby zagwarantowania zasady udziału stron w postępowaniu. Niestety, ona w takim przypadku nie zadziała. Pojawia się też problem z doręczaniem decyzji, odwołaniem od niej i wiele, wiele innych. Tych problemów nie da się rozwiązać, wprowadzając rozdział o decyzji generalnej do k.p.a. Dla mnie – być może z racji obecnie zajmowanego stanowiska – ważne jest przestrzeganie konstytucji, która stanowi, że prawa i obowiązki obywateli, w tym proceduralne, mają być regulowane normami ustawowymi. Ponadto chciałbym podkreślić, że postępowanie administracyjne służy głównie ochronie praw i wolności jednostki.
Prawo musi być proste, jednoznaczne, zrozumiałe i ma obejmować tylko to, co jest niezbędne. Pana propozycja poprawiania kodeksu poprzez wykładnię raczej przeczy tej zasadzie prawa rzymskiego, którą studenci poznają już na pierwszym roku studiów.
To są pewne problemy filozoficzne dotyczące istoty prawa. Ja wcale nie uważam, że prawo powinno być ostatecznie jasne i niebudzące żadnych wątpliwości, przy czym wyjątek stanowi tylko prawo karne. Należy zostawić pewien margines interpretacji organom i sądom. Ponadto moim zdaniem istnieją pewne dziedziny, gdzie nie da się uregulować przepisów w taki sposób, że z ich odczytaniem nie będą mieli problemów zarówno prawnicy, jak i obywatele. Po drugie, z mojej praktyki sędziowskiej paradoksalnie wynika, że im więcej mamy przepisów szczegółowych, tym są częstsze przypadki ich obchodzenia.
Jednak nasze młyny sprawiedliwości mielą powoli.
Ale to nie dotyczy sądów administracyjnych. Według sprawozdania prezesa NSA średni czas oczekiwania przed sądami wojewódzkimi wynosi od 3 do 4 miesięcy.
Podaje pan średnią, tymczasem zdarzają się sprawy ciągnące latami. Co więcej, Polacy miesiącami czekają na wydanie decyzji przez urząd, choć terminy instrukcyjne są krótkie.
Przepisy mówią wyraźnie, że urząd na załatwienie sprawy ma miesiąc, a dwa miesiące w sprawach zawiłych, i tych terminów powinien przestrzegać. Ponadto sprawy niewymagające zbierania dowodów, informacji lub wyjaśnień powinny być załatwiane niezwłocznie.
Tylko co to oznacza niezwłocznie?
Bez zbędnej zwłoki. A na poważnie, rozumiem, że z punktu widzenia obywatela czy strony postępowania chodzi o to, by ich sprawy były załatwione szybko, a nie w ostatnim dniu terminu. Mechanizm umożliwiający i zapewniający terminowe wydawanie decyzji jest określony wyraźnie w k.p.a., tylko organy mają problemy z dostosowaniem się do jego wymagań. Co więcej, obywatel może zażądać odszkodowania, gdy poniósł szkodę, bo urząd nie podjął decyzji w terminie lub wydał ją z naruszeniem prawa. Efektywność mechanizmu odszkodowawczego nie jest chyba jednak imponująca; być może problem tkwi w wysokości zasądzanych odszkodowań, które nie skłaniają administracji publicznej do załatwiania spraw w terminie i zgodnie z literą prawa.
Reforma postępowania administracyjnego ma też spowodować obniżenie kosztów postępowania administracyjnego. Czy ten argument też pana nie przekonuje?
Przekonuje, tylko że moim zdaniem problemy związane z przewlekłością postępowania czy wydawaniem błędnych decyzji, bo to te negatywne zjawiska generują koszty, wcale nie muszą być pokłosiem obowiązującego k.p.a. Mogą wynikać z przepisów szczególnych prawa materialnego, chociażby budowlanego czy ochrony środowiska. Wina może więc leżeć po stronie ustawodawcy, który poza k.p.a. przyjął pewne rozwiązania powodujące, że procedura administracyjna w tych sprawach jest nieefektywna i kosztowna. Moim
Artykuł z dnia: 2015-08-19, Autor:Urszula Wróblewska

Urzędnik będzie inaczej oceniany
SŁUŻBA CYWILNA
Od 27 sierpnia będą obowiązywać nowe zasady oceniania w służbie cywilnej.
Rozporządzenie z 23 lipca 2015 r. w sprawie szczegółowych warunków i sposobu dokonywania pierwszej oceny w służbie cywilnej (Dz.U. z 2015 r. poz. 1144) upraszcza, koryguje, a niekiedy uzupełnia dotychczasowe rozwiązania. Zawiera m.in. nowy katalog kryteriów służących do dokonania oceny, normuje kwestie związane z rozmową oceniającą, wprowadza trzystopniową skalę ocen w miejsce pięciostopniowej. Precyzuje też, że pierwsza ocena obejmuje przynajmniej siedem miesięcy pracy, co dotychczas nie było określone.
Z.J.

Przedsiębiorcy zostali zapoznani ze zmianami w Administracji Podatkowej
19.08.15
W poniedziałek 17 sierpnia 2015 r., minister finansów spotkał się w Tarnowie z lokalnymi przedsiębiorcami na konferencji poświęconej zmianom w Administracji Podatkowej, w tym wdrożeniu Systemu Obsługi i Wsparcia Podatnika w ramach którego utworzone zostaną centra obsługi oraz powołani asystenci podatnika.
W centrach obsługi podatnicy będą mogli załatwić sprawy związane z podatkami, akcyzą, składkami na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne oraz z rejestracją w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej (CEIDG) i obsługą systemu e-PUAP. W zakresie składanych podań i deklaracji oraz wydawanych zaświadczeń i udzielanych wyjaśnień z zakresu prawa podatkowego obsługa w centrach prowadzona będzie niezależnie od miejsca zamieszkania, czy miejsca prowadzenia działalności przez podatników - w tych kwestiach przestanie obowiązywać tzw. właściwość miejscowa naczelnika urzędu skarbowego.
W całym kraju w pierwszym etapie planowane jest uruchomienie 50 takich centrów obsługi. W Małopolsce od 1 września zostaną uruchomione pierwsze cztery centra obsługi: w Urzędzie Skarbowym Kraków-Nowa Huta, w Drugim Urzędzie Skarbowym w Tarnowie, w Urzędzie Skarbowym w Nowym Targu i w Urzędzie Skarbowym w Bochni. Pilotażowo, od 1 września, w tych centrach działalność rozpocznie 8 asystentów podatnika. Od 1 stycznia 2016 r. asystenci podatnika będą już funkcjonowali we wszystkich urzędach skarbowych w Polsce.
Asystenci podatnika mają pomóc w uzyskaniu rzetelnej wiedzy podatkowej na start w biznesie. Jest to usługa dedykowana mikroprzedsiębiorcom, a świadczona będzie przez pierwsze półtora roku prowadzenia działalności. Do ich zadań będzie należała pomoc przedsiębiorcy w pokonywaniu pojawiających się trudności związanych z uruchomieniem działalności gospodarczej, udzielanie pomocy w indywidualnych sprawach przedsiębiorcy i realizacji przez niego obowiązków podatkowych, informowanie o terminach wynikających z przepisów prawa podatkowego oraz zasadach korzystania z ulg w spłacie zobowiązań podatkowych, udzielanie ogólnych informacji o rodzajach spraw załatwianych przez inne organy podatkowe i ZUS.
NA WAKACJE – dla radców fotografików

Swoboda fotografowania, ale... z ograniczeniami
Lubię fotografować różne obiekty – zabytki, ale także np. mosty lub dworce kolejowe i zwykle nie zastanawiam się, czy mogę to robić czy nie. Zresztą zdjęcia zatrzymuję głównie dla siebie, czasem tylko wrzucam coś na FB. Ostatnio jednak usłyszałem, że nie wolno np. robić fotek oświetlonej i iluminowanej wieży Eiffla, nawet jeśli jest ona tylko tłem. Podobnie jest z obiektami kolejowymi w Polsce (sam taki zakaz widziałem), bo grozi to nieprzyjemnościami ze strony ochrony kolei – żali się pan Filip. – Chciałbym wiedzieć, jakie są regulacje prawne odnośnie fotografowania
Przede wszystkim trzeba rozróżnić wykonanie zdjęcia od jego rozpowszechniania. Samo fotografowanie jest w większości sytuacji dozwolone, zwłaszcza w Polsce. Czym innym jest jednak rozpowszechnienie zdjęć albo z założenia fotografowanie w celach komercyjnych, czyli zarobkowych. Tu istnieje wiele zaostrzeń: włącznie z zakazem fotografowania, uzyskiwaniem zgody na nie lub koniecznością zapłaty za rozpowszechnianie zdjęcia.
Dla własnej przyjemności można fotografować wszystko z wyjątkiem miejsc i obiektów opatrzonych znakiem zakazu. Jeśli robimy zdjęcia wyłącznie dla siebie, tych ograniczeń jest o wiele mniej. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na świecie – w zależności od kraju – obowiązują różne przepisy dotyczące np. fotografowania ludzi (zachowania kulturowe), konkretnych dzielnic, zabytków, obiektów użyteczności publicznej, militarnych, a nawet zwierząt (szczególnie ze względu na ich niepokojenie).
W Polsce nie obowiązuje zakaz fotografowania obiektów państwowych, z wyjątkiem ważnych dla bezpieczeństwa i obronności kraju. Choć w niektórych miejscach nadal widać tabliczki z zakazem robienia zdjęć, to są one często reliktem minionej epoki i restrykcja już ich nie dotyczy. Nie wszystkie jednak.
Szczególnie ważne dla bezpieczeństwa i obronności państwa są nimi m.in. obiekty infrastruktury transportu samochodowego, kolejowego, lotniczego, morskiego i wodnego śródlądowego, drogownictwa, kolejnictwa i łączności, a także ośrodki dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej. Jeżeli obiekt otrzyma status szczególnie ważnego dla bezpieczeństwa i obronności państwa, jednostka, która go nadzoruje, wprowadza np. zakaz fotografowania na całym jego terenie. Takimi obiektami są choćby lotniska wojskowe.
Ochroną nie są już objęte dworce kolejowe. – Nie ma zakazu fotografowania obiektów kolejowych, niezależnie od celu (zdjęcie wykorzystywane do użytku prywatnego lub publicznego) – informuje Piotr Popa, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie przepisów porządkowych obowiązujących na obszarze kolejowym, w pociągach i innych pojazdach kolejowych wskazuje czynności, których dokonywanie na obszarze kolejowym jest zabronione. Lista ma formę katalogu zamkniętego i nie zawiera zakazu wykonywania zdjęć lub fotografowania obiektów kolejowych.
Natomiast zabronione jest wchodzenie osób nieuprawnionych do obiektów, miejsc, pomieszczeń i pojazdów kolejowych, które są oznaczone zakazem wstępu i przebywania w ich obrębie. Zatem nie można robić zdjęć, wchodząc np. na torowiska, nasypy, wiadukty, mosty, wykopy i tunele kolejowe. Niepoprawne zachowanie może skończyć się nie tylko nakazem opuszczenia obszaru kolejowego, lecz także zatrzymaniem i wezwaniem policji.
Jeszcze inaczej uregulowane jest fotografowanie ziemi z powietrza oraz obiektów znajdujących się na niej. ©?
Podstawa prawna
Art. 33, art. 81–84 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.).
Par. 2 rozporządzenia Rady Ministrów z 24 czerwca 2003 r. w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony (Dz.U. nr 116, poz. 1090).
PORADA EKSPERTA
Tadeusz Zwiefka poseł do Parlamentu Europejskiego
W Polsce w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych bardzo precyzyjnie jest określone, co można fotografować, a czego nie. Do celów prywatnych można fotografować w zasadzie wszystko (oczywiście poza osobami prywatnymi oraz miejscami prywatnymi, zawierającymi informację o zakazie fotografowania). Nie ma natomiast jednolitych uregulowań w państwach Unii Europejskiej. Każdy kraj członkowski inaczej wdrożył wyjątki w prawie autorskim, jakie przewiduje dyrektywa w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym (2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 22 maja 2001 r.).
W tej sprawie kraje Unii Europejskiej można podzielić na dwie główne grupy: te, które wdrożyły wyjątek tzw. wolności panoramy przy możliwości komercyjnego wykorzystania prac (tak jak Polska, Niemcy lub Wielka Brytania) oraz te, które wprowadziły zaostrzenia. Jeżdżąc po Europie, warto zwrócić uwagę na te ostatnie. Należą do nich m.in. Włochy, Francja, Belgia i Luksemburg, gdzie wolność panoramy jest ograniczona przy komercyjnym wykorzystywaniu zdjęć np. obiektów zabytkowych. Nie ma jednak problemu, by prywatnie wykonane zdjęcia panoramy zamieszczać na Facebooku i innych portalach społecznościowych. We wszystkich krajach UE można fotografować panoramę, czyli wykonać zdjęcie w przestrzeni publicznej do celów prywatnych.
Wiele nieprawdziwych informacji krąży w internecie, np. dotyczących fotografowania paryskiej wieży Eiffla. Do celów prywatnych można ją fotografować w każdym momencie – zarówno oświetloną, jak i iluminowaną. Podobnie Luwr, Atomium w Brukseli lub Koloseum. Nieważne, czy będzie to sam obiekt, my sami obok niego, czy wmieszani w tłum. Ale np. w krajach o zaostrzonym prawie, jeśli ktoś wykorzysta je do celów komercyjnych, to będzie miał problem wynikający z braku zgody na wykorzystanie zdjęć. W polskiej ustawie kwestia komercyjnego wykorzystania zdjęć w ramach wolności panoramy jest możliwa i jasno określona odpowiednimi przepisami. Należy także pamiętać o przestrzeganiu zasad fotografowania w muzeach i galeriach oraz respektowaniu umieszczonych tam zakazów.
Obecnie Komisja Europejska przygotowuje reformę prawa autorskiego, która w formie propozycji legislacyjnej pojawi się być może pod koniec roku. Z informacji dochodzących z Komisji wynika jednak, że kwestia wolności panoramy nie będzie przedmiotem ewentualnych zmian. Czy tak będzie, dowiemy się po przedstawieniu propozycji legislacyjnej.

Zdjęcie posiłku może naruszać prawa autorskie kucharza? - AWI
Opracowanie: Marcin Maj (Dziennik Internautów - di.com.pl)
Czy publikując zdjęcie potrawy, mogę naruszyć prawa autorskie kucharza? Problem jest dyskutowany za granicą, a w świetle polskiego prawa takie naruszenie też nie jest całkiem wykluczone.
To kolejny tekst z cyklu "absurdy własności intelektualnej".
* * *
W dzisiejszych czasach niemal wszystko może być "dziełem chronionym", nawet taki sobie żart puszczony na Twitterze. A co powiecie o dziełach sztuki kulinarnej? Nierzadko ich przygotowanie wymaga wiele inwencji twórczej i pracy. Jak to się ma do robienia zdjęć potrawom? Czy zdjęcie posiłku nie jest udostępnieniem własności intelektualnej?
Sztuka kulinarna vs prawa autorskie
Ten temat podejmowano w przeszłości kilkakrotnie, a ostatnio zajmował się nim niemiecki DieWelt. W tej gazecie znajdziemy artykuł o tym, że w przyszłości fotografowanie jedzenia w restauracjach może być kosztowne z powodu praw autorskich. DieWelt sugeruje, że przed sfotografowaniem drogiego posiłku w restauracji dobrze jest spytać kucharza o zgodę. Co prawda nie słyszano jeszcze, by restauracja pozwała klienta za udostępnienie zdjęcia potrawy, ale kiedyś może się pojawić pierwsza sprawa tego typu (zob. DieWelt, Das Fotografieren von Essen könnteteuerwerden).
DieWelt jako gazeta niemiecka przywołuje decyzję niemieckiego sądu najwyższego (Bundesgerichtshof - BGH), który w roku 2013 uznał, że ochrona praw autorskich w tzw. sztuce użytkowej powinna być podobna jak ochrona praw w sztuce
Temat ochrony praw autorskich w sztuce kulinarnej podejmowano znacznie wcześniej, nie tylko w Niemczech. W roku 2012 serwis Eater publikował opinie kucharzy na temat robienia zdjęć w restauracjach. Jeden z kucharzy nazwał to kradzieżą własności intelektualnej, ale inny stwierdził, że przecież każdy kucharz pożycza pomysły od innych kucharzy.
W ubiegłym roku również brytyjski The Guardian wspominał o kucharzu, który skarżył się na wykradanie jego własności intelektualnej. Nie wszyscy w tej branży są podobnego zdania. Niektórzy kucharze i właściciele restauracji uważają, że zdjęcia dań mogą napędzać zainteresowanie ofertami lokali gastronomicznych. Oczywiście będąc w restauracji i robiąc zdjęcie, nigdy nie mamy pewności, na kogo trafimy.
Potrawy, prawa autorskie i prawo polskie
Nasuwa się pytanie o to, czy w Polsce dania mogą być chronionymi dziełami oraz czy udostępnienie zdjęcia dania może być naruszeniem? Na te pytania odpowiada Bartosz Pudo, prawnik związany z Kancelarią Adwokatów i Radców Prawnych Ślązak, Zapiór i Wspólnicy.
- Przepisy polskiej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych rozciągają ochronę autorskoprawną na wszelkie rezultaty "działalności twórczej o indywidualnym charakterze", a przy tym, co istotne, ochrona ta udzielana jest "niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia" przedmiotu, którego dotyczy. Trudno byłoby więc jednoznacznie i w oderwaniu od okoliczności konkretnej sprawy przekreślić możliwość objęcia ochroną autorskoprawną prezentacji potrawy czy też dania jako takiego. W polskiej literaturze prawniczej zajmowano się już tematem ochrony przepisu kulinarnego, jednak nie był do tej pory szerzej opisywany problem ochrony sposobu podania potrawy. Nie można jednak wykluczyć, że w przypadku gdy sposób podania cechuje się pewnym ładunkiem twórczości, a więc widoczny jest jego indywidualny charakter i oryginalność, prezentacja taka stanowić będzie utwór w rozumieniu przepisów ustawy - tłumaczy prawnik.
Czy zatem udostępnienie zdjęcia potrawy może być naruszeniem? Zdaniem Bartosza Pudo jest to niewykluczone pod warunkiem, że prezentacja dania nosić będzie cechy utworu, a to - jak wspomniał prawnik - też nie jest wykluczone.
- Podkreślić przy tym trzeba, że poruszamy się w sferze teorii, zaś każdy przypadek trzeba oceniać z osobna. Nie słyszałem jednak, aby polski wymiar sprawiedliwości zajmował się w przeszłości tego rodzaju sprawami. Ewentualne postępowanie sądowe i wyrok, który miałby w toku tego postępowania zapaść, miałyby charakter precedensowy i z całą pewnością rozwiałyby przynajmniej część pojawiających się w tym zakresie wątpliwości - uważa Bartosz Pudo.
Szanowny kliencie, możemy Cię ścigać...
Nawet jeśli poruszamy się w świecie teorii, to osobiście jestem przekonany, że przejście do świata praktyki może być nieoczekiwane i/lub bolesne. Należy przy tym mieć na uwadze, że restauracje z różnych powodów walczą z robieniem zdjęć potrawom. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości prawa autorskie służyły do generalnego ograniczania robienia zdjęć w lokalach. Wyobrażam to sobie jako tabliczkę w rodzaju: "Robienie zdjęć potrawom będzie naruszeniem praw autorskich, za które będziemy Cię ścigać, kliencie". Brzmi to absurdalnie? Zniechęcałoby klienta? Niekoniecznie. Przecież straszenie odpowiedzialnością za prawa autorskie to istotny element naszej kultury. Skoro stało się normą w kinach, dlaczego nie miałoby przyjąć się w restauracjach?
Inna rzecz, że jeśli komuś przyjdzie do głowy kruszyć kopię o zdjęcie potrawy, wielu kucharzy może nagle odczuć potrzebę zrobienia czegoś podobnego. No wiecie... wczoraj byłem kucharzem, ale dziś jestem "właścicielem intelektualnym"! To brzmi dumnie. Może się skończyć na tym, że pewnego dnia pomyje rzucone na talerz też będą dziełem chronionym. Wcale by mnie to nie zdziwiło, chyba że... zbyt długo zajmuję się absurdami własności intelektualnej i miewam przesadne wizje
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 21

Spis treści
Czego oczekują prawnicy………………………………………….1
Spór o sądową pocztę rozstrzygnie się po wyborach……………………………………..2
Nie ma pracy dla adwokatów i radców. Bo nie ma limitów na produkcję prawników……………………………………………….2
Megaprzetarg pocztowy wpadł w megapoślizg…………………………………..3
InPost tłumaczy się z zerwania współpracy z Ruchem……………….……………………………………………………..5
Związkowcy z Poczty Polskiej chcą zerwania umowy PGP z sądami……………5
Sąd Najwyższy dyscyplinarnie ukarał sędziego za opóźnienia w uzasadnieniach…………………….5
Patron aplikanta prokuratorskiego lub sędziowskiego dostanie dodatek…………………..7
Młodzi prawnicy niegotowi do pracy…………………….8
Bezrobotni radcy i adwokaci …………………….8
Będą zmiany prokuratorskiego regulaminu…………………….9
Na aplikację prawniczą tylko z nieskazitelnym charakterem………………………..11
Prezydent chce referendum 25 października 12
Opinie prawników po decyzji prezydenta Dudy……………………………………………13
Dobra reputacja wzmacnia markę…………………………………14
Co zrobić ze znalezionym skarbem………………….15




Nie ma pracy dla adwokatów i radców. Bo nie ma limitów na produkcję prawników

Sylwia Witkowska 2015-08-21, ostatnia aktualizacja 2015-08-20 20:08:38
Politycy PiS chcieli wielkiego otwarcia zawodów prawniczych. W ciągu dekady przybyło kilkanaście tysięcy adwokatów i radców prawnych. I brakuje dla nich pracy.
W urzędach pracy w całej Polsce rejestrują się prawnicy. W tym roku do końca czerwca po zasiłek dla bezrobotnych (600 zł) zgłosiło się już 91 adwokatów i 104 radców prawnych.

Szefowie prawniczych korporacji zawodowych spodziewają się, że zjawisko będzie się pogłębiać.

Jako przyczynę wskazują ustawę sprzed dekady o otwarciu zawodów prawniczych. Politycy PiS, którzy ją przeforsowali, podkreślali, że w Polsce jest za mało prawników w stosunku do innych krajów europejskich. Zmiana przepisów miała zapewnić większą konkurencyjność, niższe ceny usług oraz wygenerować nowe miejsca pracy dla młodych.

I rzeczywiście: bariery w dostępie do zawodu zniknęły, a studia prawnicze wybiera coraz więcej maturzystów. W ostatnim roku akademickim prawo studiowało 54 tys. 837 osób. Na 24 uczelniach niepublicznych kształci się 12 tys. 562 studentów. Znacznie więcej osób wybiera studia prawnicze na uniwersytetach. Na 16 państwowych uczelniach studiuje aż 42 tys. 275 osób.

Tylko w ubiegłym roku dyplom magistra prawa dostało 7 tys. 810 absolwentów.

- Część z nich wyląduje na kuroniówce - ostrzegają szefowie prawniczych samorządów. I tłumaczą, że jednym z powodów złej sytuacji prawników jest zniesienie przez ustawę limitów miejsc na aplikacji. O przyjęciu do zawodu zaczął decydować jedynie wynik egzaminu państwowego.

Uczelniom to nie przeszkadza.

- Prawo od lat jest jednym z najbardziej obleganych kierunków - odpowiada Tomasz Boruszczak, rzecznik Uniwersytetu Łódzkiego. - Skoro są chętni, to nie ma powodu, aby ich nie przyjmować.

Sekretarz NRA: Problemem jest system naboru na aplikację

Rafał Dębowski, adwokat, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej: - Pomysłodawcy otwarcia zawodów prawniczych zakładali, że ceny usług prawnych spadną i tym samym zwiększy się dostępność do nich. Okazało się jednak, że większa liczba adwokatów i radców prawnych nie wpłynęła na wysokość cen. Adwokaci, osobiście wykonując zawód, muszą pokrywać stałe koszty prowadzenia działalności. Każdy prawnik ma więc barierę cenową, poniżej której nie zejdzie, bo świadczenie usługi stałoby się po prostu nieopłacalne.

W efekcie część osób, które zdecydowały się na aplikację, nie będzie wykonywała zawodu. Może się okazać, że nauka będzie straconym czasem. Problemem jest system naboru na aplikację. Kilka lat temu obniżono kryteria. Dzisiaj są zbyt niskie, a egzamin zdają także osoby niemające odpowiedniej wiedzy. Rozwiązaniem mógłby być powrót do dawnych kryteriów, czyli zwiększenie poziomu wiedzy wymaganej, aby dostać się na aplikację. Tak by oddzielać osoby zdolne, wykształcone, posiadające umiejętność samodzielnego myślenia od tych, które przypadkiem prześlizgują się przez sito.

Pewnym rozwiązaniem dla młodych prawników, którzy już weszli na rynek, mogłyby być sprawy z urzędu. Dzisiaj każdy oskarżony bez względu na stopień zamożności może mieć obrońcę na koszt skarbu państwa. Ale z samych urzędówek nie przetrwają, bo bardzo często sprawy te kończą się - czyli pieniądze wpływają do obrońcy - po wielu latach. Co więcej, stawki za obronę z urzędu nie były zmieniane od prawie 13 lat. Planowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości od 2016 r. zmiany mają charakter pozorny. Ich efektem ma być podwyżka stawek o 100 proc., ale sąd ma co do zasady zasądzać tylko połowę wynagrodzenia za sprawy z urzędu. Czyli tyle samo co obecnie.

Innym rozwiązaniem dla młodych prawników może być nieodpłatna przedsądowa pomoc prawna. Ministerstwo wyliczyło, że 21 mln Polaków będzie uprawnionych do skorzystania z takiej pomocy. Wśród nich są także osoby zamożne. Praca w takich punktach będzie więc szansą dla młodych na zdobycie klientów. W Polsce ma powstać ok. 1,5 tys. punktów pomocy prawnej. Będą działać pięć dni w tygodniu co najmniej cztery godziny dziennie. W pierwszym roku ministerstwo zamierza przeznaczyć na każdy z punktów ponad 5 tys. zł. Ile osób znajdzie w nich zajęcie, będzie zależało od umowy pomiędzy władzami powiatu a okręgowymi radami adwokackimi.

Prof. Lelental: Uczelnie produkują za dużo prawników

prof. Stefan Lelental, karnista, od 56 lat wykłada prawo karne na Uniwersytecie Łódzkim: - To nie tylko kwestia ustawy o otwarciu zawodów prawniczych. Problemem jest też ogromna produkcja prawników na uczelniach i obniżenie poziomu nauczania. Nie zmienia się może liczba studentów na uniwersytetach, ale zwiększyła się liczba szkół niepublicznych. Wiele z nich jest źle przygotowanych do kształcenia przyszłych prawników. To bardziej przypomina handel dyplomami niż studia prawnicze. Uczyłem w trzech takich szkołach i wiem, co się tam dzieje. Po pierwszym semestrze rezygnowałem z pracy, bo dziekani zabraniali mi wpisywania ocen niedostatecznych. A później ich absolwenci po prostu sobie nie radzą. Zalicza się przedmioty bez sprawdzenia wiedzy.

Na uniwersytetach poziom jest wyższy, ale program studiów jest fatalny. Na wydziałach rozdrobniono wiele podstawowych przedmiotów. Jest ich po prostu za dużo. Każdy, kto robi habilitację, tworzy własny zakład. Ich praktyczna przydatność jest żadna. W efekcie na elementarne zagadnienia, jak prawo karne, cywilne i procedury, jest za mało czasu.

Adwokaci i radcy

W 2005 r., zanim ustawa o otwarciu zawodów prawniczych weszła w życie, w kraju było 6191 czynnych adwokatów i 881 aplikantów. Dekadę później - ponaddwukrotnie więcej: 13 tys. 737, a na aplikacji 7 tys. osób.

Znacznie więcej jest radców prawnych. Dekadę temu było ich nieco ponad 17,5 tys. i 2295 aplikantów. Teraz jest aż 28 tys. radców prawnych i niemal 7,5 tys. aplikantów.

Megaprzetarg pocztowy wpadł w megapoślizg
Michał Duszczyk, 20.08.2015
http://www4.rp.pl/Biznes/308209809-Mega ... slizg.html
Choć konkurs na dostarczanie listów z sądów powinien być dawno rozstrzygnięty, nawet nie zebrano ofert.
Oferty miały zostać otwarte 15 czerwca, tymczasem do dziś nawet nie zostały zebrane. Termin ich składania mija 26 sierpnia, ale zostanie przedłużony, już po raz czwarty – dowiedziała się „Rzeczpospolita". Grozi to powtórką sytuacji sprzed dwóch lat, gdy umowę z operatorem obsługującym korespondencję sądów i prokuratur podpisano na dwa tygodnie przed rozpoczęciem kontraktu.
Zdaniem Rafała Zgorzelskiego, prezesa Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych, fakt, że Centrum Zakupów dla Sądownictwa nie uczy się na błędach, to dobra wiadomość dla Poczty Polskiej (PP). Państwowy operator zyskuje bowiem więcej czasu na budowę premiowanego w przetargu systemu Elektronicznego Potwierdzenia Odbioru, którym jego rywal InPost i jego spółka zależna PGP już dysponuje.
– EPO to ogromne wyzwanie logistyczne. Poczta musi wyposażyć 25 tys. doręczycieli w tablety, do systemu wpiąć swoje placówki, przeszkolić pracowników. Czas w tym wypadku jest na wagę złota – wylicza Zgorzelski.
PP nie chce się odnosić do opóźnień w przetargu. – Nie komentujemy toczących się postępowań. Jednocześnie Poczta w każdej chwili jest gotowa do świadczenia usług na rzecz wymiaru sprawiedliwości – zapewnia Zbigniew Baranowski, rzecznik PP. Według niego z cyfrowego rozwiązania, zastępującego papierowe potwierdzenie odbioru, korzysta już 200 klientów Poczty (rok temu było to 100).
Ponowne kontrole UKE
Trzyletni przetarg sądowy, wart 700 mln zł, budzi wiele emocji, dlatego część ekspertów uważa, że korzystniejsze mogłoby być zdecentralizowanie przetargów tak, by każdy sąd zamawiał usługę na własną rękę. Przeciwnikiem takiego rozwiązania jest Paweł Szałamacha, poseł PiS, partii mającej duże szanse na stworzenie rządu po wyborach. – Jednolity standard obsługi to krytyczna funkcja, by zapewnić przewidywany poziom obsługi – zaznacza Szałamacha.
Pojawiają się też pomysły, by to Poczta Polska dostawała „z automatu" najważniejsze zlecenia pocztowe w państwie. Takiemu rozwiązaniu sprzyja choćby nadzorujący PP Andrzej Halicki (PO), minister administracji i cyfryzacji.
Paweł Szałamacha ma inną wizję. – Zależy mi na tym, by tworzyć konkurencję. Nie można jednak dopuszczać do sytuacji, w której korespondencja sądowa odbierana jest w prowizorycznych punktach. Konkurencyjność nie może również prowadzić do erozji umów o pracę, jak ma to miejsce u konkurenta Poczty Polskiej – wyjaśnia poseł opozycji.
Nawiązuje w ten sposób do InPostu, który korzysta z elastycznych form zatrudnienia. Spółka ta wielokrotnie była również oskarżana o złą jakość usług. Wykazały to zresztą kontrole Urzędu Komunikacji Elektronicznej. W ujawnionym w marcu raporcie UKE wykazano np. naruszenia polegające m.in. na ujawnianiu danych objętych tajemnicą pocztową, przetwarzaniu danych przez osoby do tego niepowołane czy przechowywaniu przesyłek bez nadzoru.
Jak ustaliliśmy, teraz UKE chce znów sprawdzić, czy InPost, który obsługuje korespondencję sądów i prokuratur w ramach obowiązującego do końca 2015 r. kontraktu, należycie wykonuje umowę i czy usunął nieprawidłowości. Według naszych informacji ponowne kontrole mogą ruszyć jeszcze w sierpniu, a najpóźniej w połowie września.
Kontrakt niezagrożony?
Jeśli wyniki kontroli będą niekorzystne, InPost może stracić zdobyty w 2013 r. kontrakt. O odebranie wartej 500 mln zł umowy apelują związkowcy Poczty. Bogumił Nowicki, szef „Solidarności" w PP, zwrócił się już w tej sprawie do Sądu Apelacyjnego w Krakowie, któremu podlega Centrum Zakupów dla Sądownictwa oraz do prokuratora generalnego. Sugeruje, że InPost, po zerwaniu współpracy z Ruchem, nie spełnia wymogów.
Sebastian Anioł, prezes InPostu, zapewnia, że nie ma problemu. – Kontrakt z Ruchem zerwaliśmy, bo 90 proc. zastrzeżeń UKE po ostatniej kontroli dotyczyło kiosków, a nie InPostu – wyjaśnia.
Wioletta Olszewska z Ministerstwa Sprawiedliwości informuje, że InPost zapewnił, iż spełnia wymogi umowy (dysponuje 7076 placówkami). – Firma podaje, że niezależnie od zmiennej liczby placówek wykonuje zobowiązania, a zakończenie współpracy z Ruchem nie wpłynęło na możliwości spółki – dodaje Olszewska.
Opinia
Witold Szczurek, prezes zarządu, Polska Grupa Pocztowa (PGP)
Urząd Komunikacji Elektronicznej poinformował nas w poniedziałek, że wszczyna kolejną kontrolę w PGP. Od początku realizacji kontraktu na rzecz sądów i prokuratur kontrolowały nas już zarówno UKE, jak i urząd skarbowy, Państwowa Inspekcja Pracy, Centralne Biuro Antykorupcyjne, generalny inspektor ochrony danych osobowych, Najwyższa Izba Kontroli czy Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jesteśmy przygotowani na kolejne inspekcje i deklarujemy pełną współpracę z każdą uprawnioną instytucją kontrolną. Warto jednak zwrócić uwagę, że PGP jest znacznie częściej kontrolowana niż Poczta Polska. W latach 2013–2014 UKE nie przeprowadził żadnej kompleksowej kontroli Poczty, co oznacza, że państwowy monopolista, który pełni funkcję operatora wyznaczonego, faktycznie nie jest objęty nadzorem.

InPost tłumaczy się z zerwania współpracy z Ruchem
http://www.prawnik.pl/wiadomosci/adwoka ... uchem.html
- Około 90 proc. zastrzeżeń UKE dotyczących naszej sieci w istocie dotyczyło sieci Ruch S.A. jako naszego podwykonawcy - twierdzi prezes zarządu InPost.
Od 6 lipca prawnicy nie odbierają już przesyłek z sądów i prokuratur w kioskach należących do Ruchu. Jak tłumaczy w liście skierowanym do prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej Andrzej Zwary prezes InPost Sebastian Anioł, podejmując decyzję o współpracy jego firma posiadała już przygotowaną i sprawdzoną sieć innych punktów. Posiadają one odpowiednią infrastrukturę informatyczną (terminale pocztowe i terminale EPO), a także są rozmieszczone zgodnie z umową zawartą z sądami i prokuratorami.
EŚ, Artykuł z dnia: 2015-08-19
Związkowcy z Poczty Polskiej chcą zerwania umowy PGP z sądami
http://www.prawnik.pl/prawo/prawo-w-pra ... adami.html
Przedstawiciele NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej kwestionują sposób realizowania przez Polską Grupę Pocztową kontaktu na dostarczanie przesyłek sądowych oraz sugerują, by Skarb Państwa rozważył odstąpienie od umowy, jeśli operator w odpowiednim terminie nie wywiąże się należycie ze swoich zobowiązań.
W piśmie skierowanym do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego, dyrektora Sądu Apelacyjnego w Krakowie oraz dyrektora Centrum Zakupów dla Sądownictwa przewodniczący komisji międzyzakładowej Bogumił Nowicki zarzuca PGP, że nie zapewnił wymaganej przez kontrakt bazy placówek pocztowych. Jeden z warunków zamówienia stwierdza, że operator powinien posiadać co najmniej po jednym punkcie na 6 tys. mieszkańców, co najmniej jedną placówkę na 85 km kw. oraz co najmniej jeden punkt w każdej gminie. Tymczasem 6 lipca PGP zerwała umowę z Ruchem, w efekcie czego przestał on udostępniać swoje kioski (łącznie 5404 placówek w całym kraju). Oznacza to, że InPost 74 proc. placówek, z których dotychczas korzystał.
Co więcej, powołując się na skargi adwokatów, związkowcy podkreślają, że PGP nie gwarantuje także bezpieczeństwa obrotu pocztowego ani nie respektuje sposobu i trybu dostarczania korespondencji sądowej.
Związkowcy twierdzą też, że PGP dopiero stara się o uzupełnienie swojej bazy, próbując przekształcić sklepy spożywcze na punkty pocztowe na potrzeby realizacji umowy z sądami. Ich zdaniem operator przestał więc spełniać warunki przetargowe, a Skarb Państwa powinien wyciągnąć z tego konsekwencje. W ostateczności, w przypadku nieusunięcia naruszeń, mogłoby to oznacza konieczność wypowiedzenia umowy. W ocenie związkowców Poczty Polskiej perspektywy poprawy obecnej sytuacji przez PGP są raczej marne.
EŚ; Artykuł z dnia: 2015-08-20

Sąd Najwyższy dyscyplinarnie ukarał sędziego za opóźnienia w uzasadnieniach
PAP , jaga, 20.08.2015
http://www4.rp.pl/Sadownictwo-dyscyplin ... niach.html
Karę dyscyplinarną upomnienia wymierzył w czwartek Sąd Najwyższy sędziemu ze Wschowy (Lubuskie) za wielomiesięczne opóźnienia w pisaniu uzasadnień orzeczeń. SN wskazał, że za przewlekłość sądów odpowiadają nie tylko sędziowie, ale i wciąż nowelizujący prawo.
"Nienormowany czas pracy wymyślono, wyznaczając czas pracy sędziego wymiarem zadań, tylko po to, żeby sędzia pracował więcej niż 8 godzin dziennie. Obywatel nie musi czekać, aż dojrzeje pan do napisania uzasadnienia - to nie może tak być. Życzymy panu, żeby się panu odmieniło na sędziowskiej drodze" - powiedział obwinionemu SN w uzasadnieniu wyroku.
Sprawa dotyczy 40-letniego sędziego Łukasza S. z Sądu Rejonowego we Wschowie. Został on obwiniony przez rzecznika dyscyplinarnego o to, że dopuścił się przewlekłości w pisaniu uzasadnień do orzeczeń w sprawach karnych - w pięciu przypadkach skutkiem tych opóźnień była wypłata przez Skarb Państwa łącznie 10 tys. zł za przewlekłość postępowania. Sędziemu zarzucano też przewlekłość i opóźnienia w ponad 20 sprawach cywilnych - bo w tym okresie orzekał on nie tylko w sprawach karnych, ale także równolegle w wydziale cywilnym wschowskiego sądu.
Poznański sąd dyscyplinarny, który orzekał w sprawie w I instancji, uniewinnił sędziego od zarzutów dotyczących spraw cywilnych, a za opóźnienia w sprawach karnych skazał na karę upomnienia. Stwierdzone opóźnienia sięgały 11 miesięcy. Jak ustalił sąd, w jednej ze spraw skazany zmarł, nim doczekał uzasadnienia.
Jako okoliczności łagodzące sąd przyjął, że Łukasz S. (przed nominacją sędziowską był referendarzem) trafił do wydziału cywilnego sądu, w którym był jeszcze tylko jeden sędzia cywilny, a pod względem kadrowym i organizacyjnym sąd miał wielkie zaniedbania. Na wstępie do swego referatu dostał ponad tysiąc spraw, niektóre z nich już zapóźnione. "To nie jest normalna sytuacja" - podkreślił sąd. Ustalono, że sędzia orzekał dwa razy w tygodniu, rozpoczynając sesje niekiedy nawet o godz. 7.30. Dojeżdżał do Wschowy z Zielonej Góry, to kilkadziesiąt kilometrów.
W czwartek Sąd Najwyższy rozpoznał odwołania, jakie w tej sprawie złożył i obwiniony sędzia - domagając się uchylenia wyroku, i rzecznik dyscyplinarny - wnosząc o zaostrzenie Łukaszowi S. kary z upomnienia do nagany, i Krajowa Rada Sądownictwa - wnosząc o uniewinnienie sędziego (jak przyznał przedstawiciel KRS, to wyjątkowa sytuacja).
"Sędzią jestem 5 lat. I przez ten czas zmagam się z postępowaniem dyscyplinarnym. To obciąża, gdy ma się to cały czas w głowie. Nie mówię, że jestem najlepszym, czy dobrym sędzią. Ale jestem sędzią coraz lepszym" - powiedział Łukasz S. Jak uzasadniał, cała sprawa bierze się z konfliktu między przewodniczącą wydziału a nim i innym sędzią, bo przewodnicząca ma sobie wybierać łatwiejsze sprawy (i w mniejszym wymiarze), a pozostałym dawać procesy trudniejsze. "To nie tak, że ja jestem tym najgorszym sędzią i tylko u mnie zdarzają się opóźnienia czy przewlekłość. Ja wyroki wydaję. Może mam pewne opóźnienia w pisaniu, ale wyroki wydaję i nie wyznaczam pustych terminów, jak niektórzy inni sędziowie" - powiedział.
Wiceprzewodniczący KRS sędzia Krzysztof Wojtaszek popierając wniosek o uniewinnienie obwinionego sędziego, dowodził, że nie da się do końca rozdzielić orzekania w sprawach karnych i cywilnych jednocześnie. "To naczynia połączone. W tej sprawie były nieprawidłowości w pokierowaniu wstępną karierą pana sędziego" - mówił.
Rzecznik dyscyplinarny sędzia Ewa Fliegner domagając się zaostrzenia kary przypomniała, że do dziś sędzia S. nie pisze wielu uzasadnień. "Nawet gdy w wyniku tzw. reformy Gowina wielu sędziów - w tym i obwiniony - powstrzymywało się od orzekania, aby ich wyroki nie miały wady prawnej nieważności, sędziowie ci pisali zaległe uzasadnienia. Nawet wtedy poprawie nie uległa terminowość starych uzasadnień u sędziego S." - zauważyła.
Odnosząc się do argumentów obwinionego, że musiał łączyć obwiązki zawodowe z rodzinnymi sędzia, Fliegner powiedziała: "Każdy sędzia ma jakieś życie osobiste. Kładzenie na nie akcentu jest niesprawiedliwe wobec innych sędziów, którzy też starają się połączyć pracę z rodziną, czy wychowaniem dzieci".
Sąd Najwyższy postanowił nie zmieniać wyroku I instancji i utrzymać go w mocy. "Tak to już jest, że jeśli wszyscy są niezadowoleni z wyroku, to znaczy, że on jest dobry" - mówił, uzasadniając orzeczenie sędzia SN Henryk Pietrzkowski. Zaznaczył przy tym, że o ile faktycznie sprawy w polskich sądach powszechnych trwają za długo, to byłoby niesprawiedliwe, gdyby tą przewlekłością obarczać tylko sędziów - jak piszą media.
"Przewlekłość postępowań w polskich sądach to problem trzech władz - wykonawczej, ministerstwa, w którym siedzi setki sędziów-urzędników, organów nadzoru sądowego we wszystkich szczeblach. To też problem ustawodawcy - już nawet specjaliści gubią się w kolejnych nowelizacjach - nie mówmy, że ustawodawca nie miał tu czegoś do zrobienia. Ustawa, ustawę ustawą pogania - sędziowie mają się w tym orientować? To się tak nie da" - podkreślił, przypominając, że rocznie do polskich sądów wpływa 13 milionów spraw.
Nieterminowe uzasadnienia orzeczeń sędzia Pietrzkowski nazwał "chorobą", na którą cierpi część sędziów. "Pan sędzia jest klasycznym przykładem sędziego, którego sytuacja przerosła. Te sprawy, które pan miał do rozstrzygnięcia, to nie są przecież sprawy, które by przytłaczały sędziego z dwuletnim stażem" - zwrócił się do obwinionego. "Nie wyobrażam sobie, żebym codziennie się budził rano i kolejny dzień dokładał do 11 miesięcy przewlekłości" - dodał.
Wspominając swoją karierę sędziowską Pietrzkowski dodał, że gdy przed laty jego przewodnicząca wydziału zwróciła mu uwagę, że pisze zbyt mało uzasadnień, "zacisnął zęby i pracował od rana do nocy". "Nawet wyszło mi na dobre, bo zauważyli mnie w wyższej instancji i awansowałem" - powiedział.
Patron aplikanta prokuratorskiego lub sędziowskiego dostanie dodatek
Katarzyna Borowska, 20.08.2015
http://www4.rp.pl/Uslugi-ceny-zarobki/3 ... datek.html
Opiekunowie aplikantów sędziowskich lub prokuratorskich będą mogli otrzymać maksymalnie 25-procentowy dodatek.
Patroni aplikantów otrzymają 10 proc. podstawy ustalenia wynagrodzenia sędziego lub prokuratora. Za każdego kolejnego aplikanta dodatkowe 5 proc. W sumie z tytułu prowadzenia patronatu otrzymają nie więcej niż 25 proc. Tak wynika z projektu rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie wysokości wynagrodzenia patronów praktyk.
Konieczność zmiany rozporządzenia wynika z nowelizacji ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, która wejdzie w życie 21 sierpnia. Ustawa m.in. likwiduje aplikację ogólną. Asystentami sędziowskimi i prokuratorskimi będą mogli zostać magistrzy prawa.

http://www.prawnik.pl/wiadomosci/aplika ... pracy.html
Młodzi prawnicy niegotowi do pracy
95 proc. partnerów w amerykańskich kancelariach uważa, że nowi absolwenci prawa nie umieją analizować przepisów i orzecznictwa ani nie mają zdolności negocjacyjnych.
Takie wnioski płyną z sondażu przeprowadzonego przez LexisNexis wśród 300 partnerów i starszych prawników, którzy nadzorują pracę nowo zatrudnionych młodych pracowników. Zarówno duże, jak i małe firmy wśród najważniejszych umiejętności, jakie powinni posiadać prawnicy na stanowiskach junior associate, wymienili analizę dokumentów, sporządzenie projektów pism procesowych oraz aktywne uczestnictwo w sporze sądowym oraz transakcjach.
Z badania LexisNexis wynika, że prawnicy ze stażem pracy nie dłuższym niż pięć lat od 40 proc. do 60 proc. czasu właśnie na wyszukiwaniu i analizowaniu informacji prawnych, ale aż jednej trzeciej z nich brakuje do tego umiejętności. Połowa ankietowanych partnerów uważa, że jeszcze gorzej przedstawiają się w praktyce kompetencje młodych prawników w zakresie sporządzania projektów pism procesowych i umów, przeprowadzania rozmów z klientami oraz pisania różnych wniosków.
Jeden na trzech partnerów narzeka też na umiejętności nowych absolwentów prawa związane z negocjowaniem transakcji. Większość z nich jest dodatkowo zdania, że niedoświadczonym pracownikom przydałyby się w tym zakresie specjalistyczne szkolenia.
EŚ, Artykuł z dnia: 2015-08-20
Bezrobotni radcy i adwokaci

Autor:Maciej Bobrowiczhttp://www.prawnik.pl/opinie/artykuly/889598,b ... okaci.html
Gazeta Wyborcza” dostrzegła kilka dni temu problem, o którym przedstawiciele prawniczych samorządów mówili od dawna, a mianowicie bezrobocie profesjonalnych prawników. Okazuje się, że ponad 200 radców prawnych i adwokatów zarejestrowało się jako osoby poszukujące pracy.
Wydaje się, że samo sformułowanie „bezrobotni radcy prawni i adwokaci” brzmi nieprawdopodobnie. Podejrzewam, że tematowi poświęcono artykuł ze względu na pewną sensacyjność: oto mamy bowiem przedstawicieli nielubianych korporacji, którzy szukają zatrudnienia. A dobrze im tak, chciwym i pazernym tłustym kotom – pomyśli sobie przeciętny czytelnik. Swoiste polskie Schadenfreude...
Jakie komentarze pojawiają się w artykule? Od „To dobrze, rynek zweryfikuje, kto jest dobry, a kto zły”, po „Mnie to nie dotyczy” i „Dotyczy to tylko młodych”. Pierwszy pogląd zauważa prawo popytu i podaży, dwa pozostałe – nie.
Może czytam złe książki i w dodatku mój dyplom z zarządzania niezłego, bo amerykańskiego uniwersytetu nadaje się do kosza? Oto bowiem okazuje się, że dwa prezentowane poglądy sprowadzają się do następującego założenia: ci „z nazwiskami” mogą spać spokojnie razem z tymi, którzy na rynku funkcjonują wiele lat. Uf. Można by pomyśleć, że nic się nie stało, bo problem dotyczy tylko młodych radców prawnych lub tych, którzy dopiero wchodzą na rynek.
Otóż spieszę donieść, że, po pierwsze, tzw. młodzi radcy prawni i adwokaci to blisko połowa członków samorządu. Po drugie, nie jest możliwe wyłączenie części rynku spod obowiązywania prawa popytu i podaży. Wniosek jest zatem niezwykle prosty: zjawisko dotyczy wszystkich! Z ryzykiem spadku cen muszą się liczyć wszyscy bez względu na wiek. Oczywiście ci, którzy mają wyjątkową pozycję rynkową lub potrafią wygenerować wartość dodaną dla swoich klientów, mają luksus pozostawania niewrażliwymi (na razie) na ruchy cen. Ale uderzmy się w piersi: czy uczymy radców prawnych i adwokatów, jak skutecznie konkurować na rynku? Kilka godzin na aplikacji na temat marketingu usług prawniczych to w zasadzie prawie nic. Z drugiej strony entuzjazmu u aplikantów też nie zaobserwowałem. Niestety.
Musimy sobie zdać sprawę, że model wykonywania zawodu polegający na oczekiwaniu za biurkiem na klienta przechodzi do historii i zastępowany będzie przez modele proaktywne. Ba, ale co to znaczy? Czy to nie aby zakazana reklama utożsamiana przez niektórych z trądem? Na marginesie: od lat obserwuję dyskusję na temat tzw. reklamy, w ramach której głos zabierają osoby nieznające się zarówno na marketingu, jak i na wspomnianej reklamie. Dyskusja ta sprowadza się do kilku powtarzanych fraz, jak choćby: „Nie jesteśmy proszkiem do prania” (wskazujących na głęboką niewiedzę, gdyż telewizyjna reklama proszku właściwa jest dla zakupów impulsowych dotyczących dóbr szybko zbywalnych, a nie profesjonalnych usług). Do dziś pamiętam, jaką wściekłość wzbudziła niewinna wizytówka kancelarii wklejona do kolorowego miesięcznika (a to właśnie przykład strategii proaktywnej).
Co zatem możemy zrobić? Najgorsze, to przejść nad problemem bezrobocia do porządku dziennego. Wyobrażam sobie, że oba samorządy pomogą potrzebującym. Jak? Nie są w stanie znaleźć im pracy, ale mogą zorganizować dla nich warsztaty, które z jednej strony będą koleżeńskim wsparciem, a z drugiej strony – wskażą kierunki działań, z marketingiem włącznie. Chodzi przecież o nasze koleżanki i naszych kolegów. ©?
Podejrzewam, że tematowi poświęcono artykuł ze względu na sensacyjność: oto mamy bowiem przedstawicieli nielubianych korporacji, którzy szukają zatrudnienia. A dobrze im tak, chciwym i pazernym tłustym kotom – pomyśli sobie przeciętny czytelnik. Swoiste polskie Schadenfreude...
Artykuł z dnia: 2015-08-21

Będą zmiany prokuratorskiego regulaminu
Po pół roku od zmiany właściwości prokuratur rejonowych z powrotem mają do nich trafić przestępstwa dotyczące prawa autorskiego, własności przemysłowej i fałszowania pieniędzy
Szykuje się zmiana prokuratorskiego regulaminu. Lifting obowiązującego od 14 stycznia rozporządzenia (Dz.U. z 2014 r. poz. 1218 ze zm.) zaproponował Andrzej Seremet. Gotowy projekt wraz z uzasadnieniem przesłał ministrowi sprawiedliwości. To do ministra Borysa Budki należy inicjatywa w tym zakresie.
PG przekonuje, że zmiany to niezbędne minimum, które ma na celu racjonalizację przyjętych rozwiązań normatywnych i wyeliminowanie oczywistych błędów legislacyjnych.
Sporna właściwość
Spośród 26 modyfikacji proponowanych przez Andrzeja Seremeta najważniejsza dotyczy najbardziej kontrowersyjnej kwestii: podziału pracy między prokuraturami rejonowymi i wyższymi szczeblami. Zgodnie z nową wersją art. 9 regulaminu z poziomu okręgów do rejonów ponownie wróciłyby przestępstwa dotyczące praw autorskich, własności przemysłowej oraz fałszowania pieniędzy. Powód? Zdaniem prokuratora generalnego większość tych postępowań ma nieskomplikowany charakter. „Wskazane zmiany ukierunkowane są na racjonalizację doboru spraw, które powinny być prowadzone na tym (okręgowym – red.) szczeblu organizacyjnym prokuratury” – przekonuje PG.
Zmiany mają fundamentalne znaczenie. Rząd zaniechał bowiem – wbrew zapowiedziom – systemowej reformy prokuratury, która miała ją organizacyjnie przygotować do obowiązującej od 1 lipca reformy procedury karnej. Zamiast ustawy wprowadzono jedynie regulamin, który przyniósł w praktyce wielkie rozczarowanie: nie spełnił ani oczekiwań prokuratur rejonowych, które dalej prowadzą większość postępowań, ani prokuratur wyższego szczebla, które nagle zostały obciążone sprawami mało skomplikowanymi (np. z zakresu prawa autorskiego).
Dziś znów propozycje nie napawają oskarżycieli z rejonów optymizmem. – Ten projekt dowodzi, że prokuratura nie jest zdolna do autoreformy – ocenia jeden z nich.
Choć daleki jest od powtarzania tez o zapracowanych rejonach oraz nic nierobiących okręgach i apelacjach, przyznaje jednak, że głównym problemem prokuratury pozostaje struktura odwróconej piramidy. I niska efektywność. Tego projekt PG nie zmienia.
– Lektura dokumentu przynosi głębokie rozczarowanie. Sprawy dotyczące fałszowania pieniędzy, z zakresu prawa autorskiego i własności przemysłowej nie są tymi, które winny się znaleźć we właściwości prokuratur okręgowych. Ich usunięcie jest więc słuszne. Kłopot polega jednak na tym, że w rozporządzeniu nie proponuje się nic w zamian – mówi prokurator z rejonu.
Jak tłumaczy, wyeliminowane z właściwości niższego szczebla przestępstwa może i były stosunkowo błahe, ale były właściwie jedynym – choć ilościowo i tak subminimalnym – odciążeniem rejonów. Przekazane bowiem do okręgów sprawy dotyczące giełd towarowych czy prawa prasowego w praktyce prawie nie występują. Natomiast w przypadku poważnych przestępstw kryminalnych i gospodarczych prokuratury szczebla okręgowego dość swobodnie interpretują regulamin i zdarza się, że odmawiają przyjęcia skomplikowanych postępowań.
– Z naszej prokuratury rejonowej nie przejęto kilku spraw dotyczących karuzeli podatkowej, gdzie szkoda kształtowała się na poziomie od miliona do kilku milionów złotych – zapewnia nas wrocławska prokuratorka.
W okręgu uznano bowiem, że śledztwa nie dotyczyły poważnych przestępstw gospodarczych.
Ale wyznaczenie zakresu właściwości ma też inny ważny skutek: wpływa na zakres dyżurów zdarzeniowych poszczególnych szczebli prokuratury.
– We właściwości okręgów czy apelacji nie ma dziś żadnej kategorii spraw, która z takim obowiązkiem by się wiązała, co czyni dyżury na tym szczeblu fikcją – konstatuje oskarżyciel z rejonu.
Rejony są już odciążone
Inaczej zmianę oceniają prokuratorzy wyższych szczebli. – Bez wątpienia zmiany dotyczące właściwości rzeczowej zasługują na aprobatę – twierdzi Adam Cierpiatka, prokurator Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Tłumaczy, że efektem lipcowej reformy k.p.k. jest to, że mniej jest postępowań nadzorowanych przez prokuratury rejonowe.
– Obecnie postanowienia policji o wszczęciu dochodzenia, jego umorzeniu lub zawieszeniu, o ile nie są to postępowania prowadzone ad personam, nie wymagają zatwierdzenia przez prokuratora – przekonuje Cierpiatka.
W prokuraturze rejonowej, która pozostaje w jego nadzorze, spowodowało to zmniejszenie liczby prowadzonych i nadzorowanych spraw o około 50 proc. – W tym stanie rzeczy argument o konieczności odciążenia prokuratur rejonowych, który legł u podstaw sztywnego ustalenia właściwości rzeczowej, jest nieaktualny – podkreśla prokurator.
Uważa, że co do zasady dla prokuratur okręgowych powinna zostać przyjęta właściwość rzeczowa analogiczna jak dla sądu okręgowego, oraz sprawy skomplikowane: wielowątkowe, specjalistyczne i wyjątkowo pracochłonne.
Na aplikację prawniczą tylko z nieskazitelnym charakterem
Przepisy określające przesłanki uzyskania wpisu na listę radców prawnych mają zastosowanie również do kandydatów na aplikacje prawnicze. Oznacza to, że osoba, która spowodowała wypadek będąc pod wpływem alkoholu, nie może rozpocząć kursu przygotowującego do zawodu – wynika z orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Chodziło o wydaną przez Ministra Sprawiedliwości decyzję o odmowie wpisu na listę aplikantów radcowskich. Szef resortu uznał, że fakt skazania za naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i spowodowanie wypadku, w którym inna osoba odniosła obrażenia oraz niezakończenie wskazanego w wyroku okresu próby oznacza, iż kandydat nie spełnia wymagań z art. 24 ust. 1 pkt 5 u.r.p., tj. przesłanki nieskazitelnego charakteru i dawania rękojmi prawidłowego wykonywania zawodu radcy prawnego. W decyzji podkreślono również, że kandydat dopuścił się „popełnienia występku o charakterze kwalifikowanym, gdyż naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym będąc w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, powodując u innej osoby obrażenia ciała i zbiegł z miejsca zdarzenia”.
Kandydat postanowił odwołać się od niniejszej decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, domagając się uchylania zaskarżonej decyzji. Sąd przyznał rację skarżącemu i stwierdził, że Minister Sprawiedliwości nie wziął pod uwagę okoliczności w jakich doszło do wypadku drogowego oraz zachowania skarżącego po wydaniu wyroku.
Sprawa trafiła przed Naczelny Sąd Administracyjny. Sąd uznał, iż Minister Sprawiedliwości nie naruszył zasad postępowania, bowiem nie musi on weryfikować okoliczności popełnienie przestępstwa. Jedyną podstawą do wydania oceny jest informacja z Krajowego Rejestru Karnego. Sąd I Instancji błędnie stwierdził, że i wskazane w przepisie art. 24 ust. 1 pkt 5 Ustawy o radcach prawnych dotyczą wyłącznie osób starających się o wpis na listę radców prawnych, a nie starających się o wpis na listę aplikantów tego samorządu zawodowego. Wyprowadzony z błędu sąd, wydał decyzję utrzymującą w mocy zaskarżoną decyzję, argumentując, iż kandydat skazany za występek nie spełnia przesłanki nieskazitelnego charakteru, które należy rozumieć jako szlachetność, prawość, uczciwość.
Skarżący postanowił się odwołać od niniejszego wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego zaskarżając w całości wyrok Sądu I Instancji.
NSA orzekł, że skarga nie zasługuje na uwzględnienie. Stwierdził, iż z Ustawy o radcach prawnych jednoznacznie wynika, że kandydat na aplikanta radcowskiego musi spełniać m.in. przesłankę określoną w art. 24 ust. 1 pkt 5 u.r.p ("jest nieskazitelnego charakteru i swym dotychczasowym zachowaniem daje rękojmię prawidłowego wykonywania zawodu radcy prawnego"). Wskazuje na to wyraźnie treść art. 33 ust. 2 u.r.p., a to o, że w przepisie art. 33 ust. 5 u.r.p. ustawodawca użył zwrotu "stosuje się odpowiednio" nie oznacza, że w stosunku do kandydatów na aplikantów radcowskich przepis art. 24 ust. 1 pkt 5 u.r.p. nie znajduje wprost zastosowania.
Naczelny Sąd Administracyjny wyjaśnił również, że przesłanki dotyczące nieskazitelnego charakteru nie mogą być brane pod uwagę w sposób łagodniejszy przy wpisywaniu na listę aplikantów radcowskich, w porównaniu do wpisu na listę radców.
- Stosowanie łagodniejszych rygorów wobec osoby ubiegającej się o wpis na listę aplikantów radcowskich, która aspiruje do wykonywania zawodu radcy prawnego zaliczanego przecież do zawodów zaufania publicznego, nie znajduje uzasadnienia w treści ww. norm prawnych – czytamy w uzasadnieniu sądu.
Postawa prawna
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 8 stycznia 2015, sygn. akt II GSK 2074/13
Artykuł z dnia: 2015-08-18, Autor:MaciejSuchorabski

Prezydent chce referendum 25 października
Prezydent Andrzej Duda oświadczył w telewizyjnym orędziu, że zwraca się do Senatu z wnioskiem, by w dniu wyborów 25 października pod ogólnokrajowe referendum poddać kwestie: zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, obniżenia wieku emerytalnego i ochrony Lasów Państwowych.
Andrzej Duda poinformował też, że nie odwoła referendum zarządzonego na dzień 6 września. Podkreślił, że zdecydował się uszanować wolę poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego popartą decyzją Senatu.
Prezydent przypomniał w swoim wystąpieniu, że kilka dni temu spotkał się z przedstawicielami inicjatyw obywatelskich. "Reprezentują oni sześć milionów Polaków, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum w trzech, niezwykle istotnych dla państwa i społeczeństwa sprawach – możliwości zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków, obniżenia wieku emerytalnego, ochrony Lasów Państwowych" - podkreślił.
"Obowiązek posyłania do szkoły sześciolatków wywołał w społeczeństwie liczne kontrowersje. Zmiany w systemie oświaty winny być wprowadzane z poszanowaniem środowisk związanych ze szkołą – nauczycieli i specjalistów, ale również rodziców, którzy najlepiej znają indywidualne potrzeby i możliwości swoich dzieci. Opinia rodziców domagających się prawa do decydowania o kształcie systemu edukacji w Polsce musi być wysłuchana" - zaznaczył prezydent.
Ocenił, że podwyższenie do 67 lat wieku emerytalnego doprowadziło do zmian w życiu wszystkich pracujących obywateli i ich rodzin, a także przyszłych pokoleń. "Wzbudziło wiele wątpliwości co do zasadności wprowadzanych regulacji. Zasady nabywania uprawnień emerytalnych są jedną z kluczowych kwestii społecznych. Dlatego należy umożliwić obywatelom wypowiedzenie się również w tej, tak ważnej dla nas wszystkich sprawie" - powiedział Duda.
Prezydent podkreślił także, że Lasy Państwowe są jednym z ostatnich niesprywatyzowanych zasobów narodowych. "Obowiązujący model zarządzania nimi służy zrównoważonemu użytkowaniu zasobów środowiska i gwarantuje racjonalną gospodarkę leśną. W odczuciu społecznym dobro to powinno podlegać szczególnej ochronie państwa i pozostać jego własnością" - zaznaczył.
"Biorąc pod uwagę wolę milionów Polaków, zwracam się do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z wnioskiem, by poddać te kwestie pod ogólnokrajowe referendum, w dniu wyborów parlamentarnych 25 października. Referendum w połączeniu z wyborami do Sejmu i Senatu będzie znacząco tańsze niż przeprowadzone w osobnym terminie" - oświadczył prezydent.
Podkreślił, że przyjęte rozwiązanie umożliwi poznanie woli Polaków i wskaże kierunek oczekiwanych przez społeczeństwo zmian.
"Zdecydowałem, by uszanować wolę mojego poprzednika popartą decyzją Senatu i nie odwoływać referendum zarządzonego na dzień 6 września, nie ingerować w tamtą decyzję. Wierzę w to, że to Naród jest najwyższym suwerenem, a głos społeczeństwa, głos Polaków musi być wysłuchany" - powiedział prezydent.
Z wnioskiem do prezydenta, by do wrześniowego referendum dopisać trzy pytania: o wiek emerytalny, obowiązek szkolny 6-latków i Lasy Państwowe, zwróciła się wiceprezes PiS Beata Szydło.
We wtorek w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda spotkał się z Beatą Szydło, szefem "Solidarności" Piotrem Dudą, Tomaszem i Karoliną Elbanowskimi oraz organizatorami akcji na rzecz referendum ws. Lasów Państwowych. Szef "S" powiedział dziennikarzom po spotkaniu, że zaproponował, by Polacy odpowiedzieli na dodatkowe pytania referendalne w dniu październikowych wyborów parlamentarnych.
NSZZ "Solidarność" chciał w 2012 roku, aby w referendum Polacy wypowiedzieli się, czy są za utrzymaniem wieku emerytalnego (zanim podniesiono go do 67. roku życia), czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. "S" złożyła w Sejmie prawie 1,4 mln podpisów pod wnioskiem o takie referendum. Sejm wniosku nie poparł.
Pod - zainicjowanym przez Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców - wnioskiem o referendum ws. obowiązku szkolnego 6-latków podpisało się prawie milion osób. Sejm wniosek odrzucił. Do stycznia 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Sejmie w sumie ponad 2,5 mln podpisów o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum ws. Lasów Państwowych; formalnie jest to inicjatywa obywatelska. Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie m.in. dot. finansowania Lasów Państwowych.
6 września zgodnie z inicjatywą poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika".
Do zarządzenia przez prezydenta referendum ogólnokrajowego potrzebna jest zgoda Senatu. Prezydent przekazuje Senatowi projekt postanowienia o zarządzeniu referendum, w którym znajduje się treść pytań lub wariantów rozwiązania w danej sprawie oraz termin przeprowadzenia referendum. Następnie Senat ma 14 dni na podjęcie uchwały w sprawie wyrażenia zgody na zarządzenie referendum.
Senat po zapoznaniu się z opiniami senackich komisji ws. projektu postanowienia o zarządzeniu referendum, wyraża zgodę na jego zarządzenie bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
Uchwałę Senatu ws. wniosku o przeprowadzenie referendum marszałek Senatu przekazuje marszałkowi Sejmu, a także zawiadamia prezydenta i premiera. Postanowienie prezydenta o zarządzeniu referendum jest publikowane w Dzienniku Ustaw.
Referendum poprzedza kampania referendalna, która rozpoczyna się z dniem ogłoszenia postanowienia o zarządzeniu referendum w Dzienniku Ustaw. Zgodnie z art. 125 konstytucji, wynik referendum ogólnokrajowego jest wiążący, jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. (PAP)
tgo/ eaw/ abr/

Opinie prawników po decyzji prezydenta Dudy
http://wyborcza.pl/1,75478,18602757,nie ... nikow.html
Prof. Zoll: To decyzja niezgodna z konstytucją

Prof. Andrzej Zoll, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego: - Uważam, że prezydent podjął decyzję, która jest niezgodna z konstytucją. Art. 125 konstytucji mówi, że referendum może być zarządzone w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa. Pytania, które miałyby być zadane w tym referendum, takich spraw nie dotyczą. Dotyczą spraw ważnych dla obywateli, ale takich, o których powinien rozstrzygać parlament, a nie referendum. Jesteśmy demokracją parlamentarną, a nie bezpośrednią. Dlatego uważam, że Senat powinien odmówić prezydentowi zgody na to referendum.

Podobnie zresztą uważam na temat pytań w referendum zarządzonym przez prezydenta Komorowskiego. No, może z wyjątkiem pytania o JOW-y. Ale ono jest źle zadane: należałoby pytać o zmianę zasady proporcjonalnych wyborów do Sejmu. Natomiast zarządzenie referendum razem z wyborami parlamentarnymi jest szkodliwe dla kultury prawnej i politycznej w Polsce, bo skomplikuje przebieg kampanii, a do tego preferuje w wyborach jedną partię: tę, która chciała zadania pytań w referendum Do referendum i wyborów pójdą przede wszystkim zwolennicy tej partii.

Dr Piotrowski: To decyzja zgodna z konstytucją

Dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista: - Decyzja prezydenta jest w pełni zgodna z konstytucją. Powiedział, że zwróci się o zgodę na referendum do Senatu, co bardzo cieszy, bo pojawili się eksperci, którzy twierdzą, że konstytucję można tak interpretować, że prezydent nie musi się o nią zwracać.

Nie mam wątpliwości, że zadanie tego rodzaju pytań referendalnych - nie wchodząc w sposób ich sformułowania - jest zgodne z konstytucją. O tym, jakie sprawy mają zasadnicze znaczenie dla państwa, decydują nie eksperci, tylko obywatele. Obywatele dali już wyraz tego, że są to sprawy dla nich ważne, zbierając wymaganą liczbę podpisów pod projektami referendów czy ustaw w sprawach, które mają być teraz przedmiotem referendum. Poza tym to, co ma zasadnicze znaczenie dla państwa, oceniają też ci, którzy zarządzają referendum, czyli prezydent i Senat.

Mogą się pojawić komplikacje w związku z jednoczesnym odbywaniem się referendum i wyborów z rozdzieleniem obu kampanii. Ale to ustawodawca zdecydował, że referendum i wybory mogą się odbywać jednocześnie. Ma to swoje zalety, bo kandydaci będą się mogli odnosić do kwestii zadanych w pytaniach referendalnych. Formalnie referendum i wybory są rozdzielone, bo są uregulowane w dwóch ustawach. A Państwowa Komisja Wyborcza może doprecyzować szczegóły, żeby zmniejszyć komplikacje. f NOT. ES
Na wypadek kryzysu wizerunkowego….
http://www4.rp.pl/Biznes/308209806-Dobr ... marke.html
Dobra reputacja wzmacnia markę
Anita Błaszczak, 20.08.2015

Pomaga też przezwyciężać kryzysy wizerunkowe, które w czasach internetu szybko nabierają zasięgu.
– W dzisiejszych czasach internet i media społecznościowe sprawiają, że kryzysy błyskawicznie rozlewają się na wielką, niekiedy globalną skalę. W rezultacie jest łatwiej niż kiedyś zszargać dobrą reputację firmy i marki – podkreśla Marek Biskup, dyrektor w firmie Millward Brown, która kończy właśnie prace nad polską edycją międzynarodowego rankingu ReputationZ. Ma on zbadać i porównać wizerunek 60 firm – największych i najbardziej znanych w Polsce właścicieli czołowych marek. Wśród nich są m.in. Kompania Piwowarska, Wedel, Danone, PKO BP, PZU, PKN Orlen i Coca-Cola.
Szybki zysk
Wyniki rankingu zostaną przedstawione we wrześniu, podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, na specjalnym wydarzeniu pod patronatem firmy Provident. Jak ocenia Roman Jamiołkowski, dyrektor ds. public relations i rzecznik prasowy Provident Polska, reputacja nie zawsze leży w centrum zainteresowania zarządów firm. Wynik finansowy najbliższego kwartału czy roku to zdecydowanie bardziej realna i wymierna perspektywa dla przedsiębiorstwa niż budowanie zrównoważonej wartości firmy w długim okresie, często w perspektywie przynajmniej kilku lat.
– Częste podejście jest więc takie, że reputacja jest ważna i warto w nią inwestować, ale tylko jeśli nie stoi to w konflikcie z celami biznesowymi spółki, bo utrata zysku boli, a utrata reputacji jest trudno mierzalna. Wierzymy, że powoli się to zmienia, i dobrze. Ranking reputacji marek przygotowany przez Millward Brown dla „Rzeczpospolitej" na pewno będzie pomocny w uświadamianiu konieczności tej zmiany – podkreśla Jamiołkowski. Podstawą rankingu jest badanie przeprowadzone wśród 1500 konsumentów, którzy oceniali, na ile firma jest postrzegana jako wiodąca w swoim segmencie, innowacyjna i będąca dobrym miejscem pracy, na ile w swej działalności uwzględnia CSR oraz czy jest uczciwa wobec konsumentów.
Długoterminowa strata
Z badania, które według tej metodologii przeprowadzono niedawno w Nowej Zelandii, wynika, że trzy czwarte konsumentów jest gotowych kupować produkty usługi firm z dobrą reputacją, w przypadku spółek ze słabym wizerunkiem zaś ten odsetek wynosi tylko 46 proc.

Eksperci ds. marketingu przypominają, że dobry wizerunek pomaga szybciej pokonywać kryzysy wizerunkowe. Jako przykład dwóch kryzysów, które w ostatnich dniach rozprzestrzeniły się w internecie, Marek Biskup podaje globalny przypadek Amazona i lokalny – Żytniej. Ten pierwszy wywołał artykuł w „The New York Times" krytycznie opisujący stosunki w amerykańskiej centrali potentata e-handlu. – Choć punktem wyjścia była informacja w tradycyjnym medium, to media społecznościowe sprawiły, że sprawa szybko stała się tematem szeroko dyskutowanym w internecie, tym bardziej że temat podchwyciły gazety i stacje TV. W rezultacie kryzys zatacza coraz szersze kręgi, a w brytyjskim dzienniku „The Guardian" pojawiły się wezwania do bojkotu firmy – przypomina Biskup.
Amazon od razu zareagował na krytykę, choć firma, która podbiła rynek niskimi cenami i nowinkami technologicznymi, niekoniecznie musi się obawiać bojkotu konsumentów. – Konsumenci łatwiej rezygnują z marki, której zamiana na inną niewiele ich kosztuje. Gdy jednak marka oferuje coś unikalnego, sumienie zwykle przegrywa – ocenia Biskup. Zaznacza jednak, że nawet jeśli pogorszenie reputacji firmy nie odbija się w krótkim okresie na zachowaniach konsumentów, to może mieć wpływ na decyzje pozostałych interesariuszy, m.in. inwestorów giełdowych czy potencjalnych pracowników. Firmie może być trudniej pozyskać talenty, co z czasem odbija się na wynikach biznesowych. Podobny skutek może mieć skandal wywołany niefortunną promocją wódki Żytnia – na jej oficjalnym profilu na portalu społecznościowym jako rozrywkowy mem zamieszczono zdjęcie zabitego uczestnika demonstracji w stanie wojennym.
KONIEC WAKACJI BLISKO…
Co zrobić ze znalezionym skarbem
Katarzyna Borowska, 20.08.2015
http://www4.rp.pl/Prawo-dla-Ciebie/3082 ... arbem.html

Jeśli oddamy cenne znalezisko państwu, mamy szansę na nagrodę. Jeśli nie – grozi nam grzywna.
Obecne wakacje obfitują w doniesienia o znalezionych skarbach. Odkrywają je nawet przypadkowi przechodnie, nad brzegami rzek. Wiele skarbów odsłania m.in. Wisła w Warszawie. W mediach pojawiają się sensacyjne informacje o historycznym pociągu znalezionym na Dolnym Śląsku.
Jak każe postępować z takimi skarbami prawo?
Konserwator musi wiedzieć
Jeśli znajdziemy jakąś rzecz, trzeba niezwłocznie zawiadomić o tym władze. Taki obowiązek określa zarówno ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (w stosunku do zabytków archeologicznych), jak i nowa ustawa, przyjęta w tym roku – o rzeczach znalezionych. Ta dotyczy wszystkich rzeczy znalezionych. Generalnie zawiadamiamy starostę. Jeśli jednak jest podejrzenie, że rzecz jest zabytkiem, informacja powinna trafić do konserwatora zabytków.
Dla kogo pieniądze, dla kogo dyplom
Jeśli znaleziona rzecz jest współczesna, można żądać od właściciela znaleźnego – do jednej dziesiątej wartości. Jeśli jednak jest zabytkiem lub materiałem archiwalnym, staje się własnością Skarbu Państwa, a znalazcy przysługuje nagroda.
Jej wysokość określa rozporządzenie ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie nagród za znalezienie zabytków lub materiałów archiwalnych z 2 lipca . Nagroda to maksymalnie 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia, co najmniej jedna dziesiąta wartości materialnej zabytku lub materiału archiwalnego. Jeśli znalezisko jest tak cenne, że jedna dziesiąta jego wartości przekracza 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia, nagroda powinna mimo wszystko wynosić jedną dziesiątą wartości.
30-krotność przeciętnego wynagrodzenia to maksymalna wysokość nagrody za skarb
Nie zawsze jednak możemy liczyć na nagrodę, nawet jeśli należycie zaopiekujemy się zabytkiem i przekażemy odpowiednim służbom. Zgodnie z rozporządzeniem przyznaje się ją tylko wtedy, gdy zabytek lub materiał archiwalny ma znaczą wartość historyczną, artystyczną, naukową lub materialną. W innym przypadku możemy liczyć jedynie na dyplom.
– Moje wątpliwości budzi kwestia, kiedy ta wartość jest na tyle znaczna, że przysługuje nam nagroda, a kiedy jest godna tylko dyplomu – mówi Piotr Lewandowski, prezes Fundacji Thesaurus, która zajmuje się m.in. znaleziskami. – Kolejny problem widzę w tym, że ustawa nie określa trybu, w jakim konserwator zabytków ocenia, czy rzecz jest zabytkiem – mówi Lewandowski.
10 proc. - takie znaleźne można dostać po oddaniu rzeczy
Takich wątpliwości nie ma jednak Mariusz Wiśniewski z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie.
– Taką procedurę określa ustawa o ochronie zabytków, wskazuje m.in. to, że po powiadomieniu o możliwości znalezienia takiej rzeczy konserwator idzie na oględziny – mówi Wiśniewski.
Kto nie powiadomi, może zapłacić grzywnę
Wiśniewski podkreśla, że ustawa mówi także, co grozi osobie, która nie powiadomiła konserwatora (czy to bezpośrednio, czy za pośrednictwem organów samorządowych) o znalezieniu rzeczy, która może być zabytkiem. Zgodnie z art. 115 i 116 ustawy na takiego znalazcę może być nałożona grzywna i nawiązka – do 20-krotności minimalnego wynagrodzenia.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 24

Spis treści
Radcy bronią z urzędu na razie głównie w stolicy………………………………………….1
Adwokat musi płacić wspólnocie za wywieszenie szyldu……………………………………..2
Sędziowie mają prawo walczyć o swoje……………………………………………….3
Ministerstwo Finansów tworzy nowy urząd………………………….4
15 minut to za mało na opracowanie strategii obrony…………………………………..5
Znany gdański adwokat zatrzymany przez CBA……………….……………………………………………………..6
Wymiar sprawiedliwości w roli zakładnika………………………………7
Wydatki na utrzymanie ……………7

Radcy bronią z urzędu na razie głównie w stolicy
Katarzyna Borowska, 23.08.2015;http://www4.rp.pl/Radcowie/308239945-Ra ... olicy.html
Nawet ci radcy prawni, którzy nie zgłaszali chęci występowania w karnych urzędówkach, zostali wyznaczeni na warszawskim Żoliborzu.
Zgodnie z reformą procedury karnej, która weszła w życie 1 lipca, radcy prawni mogą bronić w sprawach karnych. W konsekwencji mogą być także wyznaczani do nich z urzędu. Ta zmiana jest najbardziej widoczna w okręgu warszawskim. Tu bowiem wyznaczono na obrońców z urzędu aż 214 radców prawnych i 439 adwokatów. Zbadaliśmy sytuację we wszystkich sądach okręgowych. W niektórych wyznaczani są pojedynczy radcy. W większości z urzędu nie bronił jeszcze ani jeden. Winne są m.in. opóźnienia w przesyłaniu i tworzeniu list według nowych przepisów.
Niechętni też bronią
W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Żoliborza wyznaczono nawet 12 radców z tzw. listy B, czyli tych, którzy nie zgłosili się sami. Oba samorządy – adwokacki i radcowski –mają bowiem przekazywać dwie listy: A – z prawnikami, którzy sami zgłosili chęć zajmowania się karnymi urzędówkami, i B – z tymi, którzy mają takie uprawnienie, ale nie są chętni do urzędówek.
– Praktyka wyznaczania obrońców z list dopiero się kształtuje i różnie wygląda w poszczególnych sądach – wyjaśnia SSO Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka prasowa ds. karnych SO w Warszawie. – W niektórych sądach sporządzona jest wspólna lista alfabetyczna, w innych obrońcy wyznaczani są naprzemiennie z dwóch odrębnych list – wyjaśnia.
Tę drugą praktykę zastosowano w sądzie dla Żoliborza. W związku z tym, że na liście A było tam tylko pięciu radców, wyznaczono też tych z listy B.
Zdaniem władz samorządowych lepiej byłoby wyznaczać tylko ochotników. Adwokaci i radcy zwrócili się do ministra sprawiedliwości z wnioskiem o zmianę rozporządzenia. Powstał już nawet projekt. Według jego przepisów jeśli osób z listy A będzie zbyt mało, prezes sądu zwróci się do organów samorządu o wskazanie dodatkowych „ochotników".
Arkadiusz Bereza, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych, podkreśla, że władze samorządowe lepiej znają specjalizacje swoich członków.
– Zapewni to również możliwość uprzednich konsultacji organów samorządu z potencjalnymi obrońcami i zidentyfikowanie przeszkód (choroba, długotrwały wyjazd etc.). Jednocześnie pozwoli to na ocenę realnych możliwości podjęcia przez nich obowiązków obrończych i zaangażowania się w postępowanie – mówi Bereza.
Listy się tworzą
W innych sądach radcy są wyznaczani rzadko. W okręgu Warszawa-Praga do tej pory trafiły do nich cztery karne urzędówki. Broni też jeden radca w sądzie w Wałbrzychu, jeden w Sieradzu. W większości w dalszym ciągu wyznaczani są przede wszystkim adwokaci. Powodem są m.in. perturbacje związane z przekazywaniem nowych list A i B przez samorządy. Był na to czas do końca lipca, część przekazała je na początku sierpnia. W wielu sądach nowe listy dopiero powstały lub powstają.
Jak nowy system będzie działał w praktyce?
– Dziś nie sposób oszacować, czy liczba adwokatów i radców z listy A będzie wystarczająca. Sądzę, że odpowiedzi będzie można udzielić za kilka miesięcy – ocenia sędzia Diana Książek-Pęciak, rzeczniczka SO w Zielonej Górze.
Bardziej optymistyczny jest m.in. sędzia Marcin Walczuk, rzecznik prasowy SO w Suwałkach.
– Lista obrońców, którzy zgłosili chęć stawania w sprawach karnych, jest w okręgu suwalskim wystarczająca i nie trzeba będzie sięgać po osoby z listy B – ocenia.
Szukanie dodatkowych ochotników
Sposób wyznaczania obrońców określa rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 27 maja 2015 r. w sprawie sposobu zapewnienia oskarżonemu korzystania z pomocy obrońcy z urzędu. Zgodnie z tym rozporządzeniem – jeśli prezes sądu uzna, że liczba adwokatów i radców prawnych deklarujących gotowość obron w urzędówkach jest niewystarczająca, może połączyć w jedną dwie listy radców prawnych i adwokatów A (tych, którzy zgłosili gotowość obrony w urzędówkach) i B (pozostałych uprawnionych).
Projekt zmiany tego rozporządzenia zakłada, że przed scaleniem listy prezes sądu będzie musiał się zwrócić do samorządu o wskazanie dodatkowych radców prawnych lub adwokatów. Wtedy ci wskazani zostaną przeniesieni z listy B na A. Dopiero jeśli organ samorządu tego nie zrobi, prezes sądu będzie mógł połączyć listy.
Adwokat musi płacić wspólnocie za wywieszenie szyldu
Mateusz Adamski, 23.08.2015; http://www4.rp.pl/Adwokaci/308239979-Ad ... zyldu.html
Nie można przyjąć, by obciążenie adwokata wynagrodzeniem za korzystanie z elewacji godziło w jego interes – wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Pewien adwokat skierował do sądu pozew, w którym domagał się uchylenia uchwały wspólnoty mieszkaniowej, w której budynku prowadził swoją kancelarię. W uchwale tej właściciele zgodzili się na umieszczenie przez adwokata na elewacji budynku tablicy, informującej o lokalizacji jego kancelarii za opłatą w wysokości 25 zł netto miesięcznie za każdy rozpoczęty metr kwadratowy zajętej powierzchni.
Treść tej uchwały nie odpowiadała się jednak adwokatowi, który uważał, że ma prawo do współposiadania rzeczy w sposób przez siebie wybrany. Miał on też zastrzeżenia do ustalonej w uchwale opłaty za dzierżawę powierzchni pod tablicę.
Sąd Okręgowy nie dopatrzył się jednak żadnej podstawy do uchylenia uchwały, uznając, iż umieszczenie na elewacji budynku szyldu (reklamy działalności gospodarczej członka wspólnoty) wykracza poza zakres korzystania z części wspólnej nieruchomości w ramach udziału przysługującego właścicielowi lokalu. Jak bowiem wyjaśniono, umieszczenie tablicy informacyjnej lub reklamowej powoduje trwałe lub czasowe przeznaczenie zajętej części elewacji na potrzeby wyłącznie osoby, która ją zamieściła i uniemożliwia korzystanie z tej części elewacji przez pozostałych współwłaścicieli. W konsekwencji jeden ze współwłaścicieli posiada rzecz wspólną w zakresie szerszym niż czynią to pozostali współwłaściciele i uzyskuje korzyść, która powinna być między innymi rozliczona.
Jak przy tym zaznaczono, obowiązek umieszczenia informacji na tablicy wywieszonej przy wejściu do budynku o lokalu, w którym powód prowadzi kancelarię adwokacką nie oznacza, że umieszczenie to powinno być bezpłatne. Co prawda nie stanowi ona reklamy, ale mimo to umieszczenie jej wpływa na efekty działalności kancelarii adwokackiej.
Adwokat nie dał jednak za wygraną. W apelacji od wyroku Sądu Okręgowego podniósł szereg zarzutów natury zarówno merytorycznej, jak i proceduralnej. Wskazywał m.in. na błędne przyjęcie, iż zajęcie nieruchomości wspólnej pod tablicę informacyjną stanowi zmianę przeznaczenia nieruchomości wspólnej, na której dokonanie wymagana jest zgoda wspólnoty mieszkaniowej oraz błędne przyjęcie, że korzystanie z niego z elewacji nie jest zgodne z normalnym przeznaczeniem przedmiotowej nieruchomości.
Sąd Apelacyjny w Katowicach (sygn. akt I ACa 1113/14) w wyroku z 12 maja 2015 roku nie podzielił jednak tych wątpliwości. Wbrew wywodom adwokata stwierdzono, iż wywieszania na elewacji reklam, szyldów i tablic nie jest normalnym korzystaniem z nieruchomości. – Współwłaściciel nie może bowiem korzystać z części wspólnej dowolnie, stosownie do swoich potrzeb – podkreślił sąd. W tym wypadku podzielono opinię Sądu Okręgowego, iż umieszczenie reklamy powoduje trwałe bądź czasowe przeznaczenie zajętej części elewacji wyłącznie na potrzeby osoby, która je zawiesiła, co uniemożliwia korzystanie z tej częściej przez pozostałych współwłaścicieli.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego nie sposób było przyjąć, iż zaskarżona uchwała naruszała interesy powoda. W tym wypadku również podzielono opinię Sądu Okręgowego, iż choć adwokat ma obowiązek wywieszenia tablicy informującej o miejscu prowadzenia jego kancelarii, nie oznacza to, iż ma ją zamontować na elewacji budynku nieodpłatnie. Jak zauważono, tablica nie stanowi reklamy, niemniej jednak jej zadaniem jest właściwe pokierowanie klientów, z zatem służy interesom adwokata, wiążąc się z korzyściami majątkowymi. Dlatego nie można przyjąć, aby obciążenie prawnika wynagrodzeniem za korzystanie z elewacji godziło w jego interes. – Przeciwnie nieodpłatne wywieszenie tej tablicy, wyłączające możliwość wykorzystania zajętej pod nią części elewacji na inne, wspólne cele godziłoby w interes wszystkich pozostałych współwłaścicieli – wyjaśnił sąd.
Sędziowie mają prawo walczyć o swoje
Agata Łukaszewicz, 22.08.2015; http://www4.rp.pl/Rzecz-o-prawie/308229 ... swoje.html
Każdy obywatel, który chce dochodzić swoich racji, może złożyć w sądzie pozew i liczyć na jego rozpatrzenie.
Takie prawo mają także, czy się to komuś podoba czy nie, sędziowie. Tak jak chory lekarz idzie do lekarza, tak sędzia po zwrot tego, co stracił, musi iść do sądu. Najnowsza akcja pisania pozwów, tym razem w sprawie tzw. kilometrówek, nie jest pierwszą, jaką prowadzi to środowisko.
Pierwsza ruszyła w całej Polsce w latach 2007–2008. Wówczas sędziowie chcieli dodatkowych pieniędzy za przepracowane nadgodziny. Dwa lata później poszli do sądu po zamrożone pensje. Teraz chcą wyrównania strat po tym, gdy minister sprawiedliwości obciął im o połowę ryczałty na dojazdy do pracy. I choć wielu krytycznie ocenia ich postawę, trzeba przyznać, że korzystają ze swoich konstytucyjnych praw. W tej ostatniej sprawie mają powody czuć się oszukani i trudno nie przyznać im racji. Kiedy godzili się na to, by dojeżdżać do sądu w innej miejscowości, mieli obiecane pieniądze na, najogólniej mówiąc, benzynę i amortyzację samochodu. Teraz minister postanowił oszczędzać właśnie na paliwie i obciął im kilometrówki z 60 do 30 gr.
Wszystko wskazuje w dodatku na to, że niebawem mogą je stracić w ogóle. W Trybunale Konstytucyjnym czeka bowiem nowelizacja ustawy o ustroju sądów powszechnych, która zakłada likwidację kilometrówek dla sędziów sądów rejonowych. A to przecież oni na początku kariery najczęściej dojeżdżają, by orzekać. Akcja pisania pozwów może nabrać tempa po decyzji Trybunału.
Zmiana reguł w trakcie gry zabolała środowisko. Ból byłby może mniejszy, gdyby tak samo potraktowani zostali np. parlamentarzyści, którzy podróżują dużo więcej, za większe pieniądze i nie zawsze takim środkiem transportu, jaki zgłosili. W ten oto sposób sędziowie uznali, że minister sprawiedliwości po raz kolejny zabrał im coś, by pokazać, jak jest ważny. A czy tak rzeczywiście było, będą musiały orzec niezawisłe sądy.
Zapraszamy do oglądania!
Ministerstwo Finansów tworzy nowy urząd
Paweł Rochowicz, 22.08.2015; http://www4.rp.pl/TVRPPL/308229987-Mini ... urzad.html
Wyłącznie w Warszawie mają rozliczać swoje podatki największe polskie firmy, których przychody przekraczają 50 mln zł rocznie. Tak chce Ministerstwo Finansów. Według planów resortu w przyszłym roku w stolicy ma ruszyć specjalny superurząd podatkowy przeznaczony właśnie dla wielkiego biznesu.
Resort uzasadnia pomysł powstania superurzędu chęcią poprawy jakości obsługi podatników. Urząd zgromadziłby najlepszych fachowców dobrze rozumiejących specyfikę dużych firm. Takie rozwiązanie budzi jednak wątpliwości ekspertów. Wskazują oni, że wiele spraw wymaga bliskości urzędu i podlegającej mu firmy. Tymczasem prawie połowa z pierwszej setki największych przedsiębiorstw ma siedzibę poza Mazowszem.—j.t.p

>>>


15 minut to za mało na opracowanie strategii obrony
Artykuł z dnia: 2015-08-24; Autor:Ewa Maria Radlińska; http://www.prawnik.pl/prawo/orzeczenia/ ... brony.html
Obrońca zawsze powinien mieć zapewnioną możliwość odpowiednio wcześniejszego zapoznania się z materią sprawy, a także skontaktowania się z oskarżonym w celu uzgodnienia wspólnego stanowiska i złożenia w jego imieniu stosownego pisma procesowego – wynika z wyroku Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Sprawa dotyczyła Jana Kowalskiego, który był oskarżony o kilka czynów: naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza i znieważenie go oraz bezprawne wywieranie wpływu na czynnościurzędowe organu administracji państwowej. Skupimy się jednak na jego prawie do obrony, które - jak uznał sąd odwoławczy - zostało naruszone, gdyż sąd I instancji nie odroczył rozprawy.
Otóż Kowalski 29 kwietnia 2014 r. zażądał przydzielenia mu adwokata z urzędu, a miało to miejsce na 6 dni przed kolejnym terminem rozprawy. Sąd uwzględnił jego wniosek i jeszcze tego samego dnia ustanowiono Kowalskiemu obrońcę z urzędu. Równocześnie zawiadomiono go o wyznaczonym na 6 maja 2014 r. terminie rozprawy i doręczono mu odpis aktu oskarżenia wraz z protokołem poprzedniej rozprawy.
6 maja 2014 r. oskarżony i jego obrońca zgodnie zawnioskowali o odroczenie rozprawy, powołując się na niemożność skontaktowania się ze sobą celem opracowania linii obrony. Sąd jednak się nie zgodził i jedynie zarządził 15-minutową przerwę, aby adwokat porozumiał się z klientem co do sposobu prowadzenia rozprawy i taktyki obrony. Następnie, mimo podtrzymania przez wniosków o odroczenie rozprawy (popieranych również przez obecnego na sali prokuratora) i dodatkowego argumentu dotyczącego utrudnionego kontaktu z oskarżonym z racji jego stanu psychicznego, sąd przeprowadził przesłuchanie pięciu istotnych świadków pod nieobecność oskarżonego, który opuścił salę rozpraw.
Apelacja w dziesiątkę
W sprawie Kowalskiego zapadł w końcu wyrok, od którego obrońca wniósł apelację.
Zarzucił obrazę art. 6 kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którym oskarżonemu przysługuje prawo do obrony, w tym prawo do korzystania z pomocy obrońcy, o czym należy go pouczyć. Chodziło tu o tę sytuację mającą miejsce przed sądem I instancji, który nie odroczył rozprawy 6 maja 2014 r. pomimo zgodnego wniosku oskarżonego, jego obrońcy i prokuratora. Spowodowało to, że oskarżony i obrońca nie mogli ustalić linii obrony. Adwokat wniósł o uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji.
Trzeba było odroczyć
Sąd przychylił się do stanowiska adwokata i uchylił zaskarżony wyrok, a sprawę przekazał Sądowi Rejonowemu w Rudzie Śląskiej do ponownego rozpoznania. Przyznał, że wyrok zapadł z rażącą obrazą art. 6 k.p.k. „Nie można odmówić słuszności stwierdzeniu autora apelacji, gdy wskazuje, że prowadzenie rozprawy przez sąd meriti w sytuacji zgodnego wnioskowania stron o jej odroczenie z uwagi na niemożność zapoznania się przez obrońcę pełniącego obowiązki z urzędu ze sposobem obrony prezentowanym osobiście przez oskarżonego wskazywała na zaistnienie podstawy do odroczenia rozprawy wyznaczonej w dniu 6 maja 2014 r.” - czytamy w uzasadnieniu wyroku sądu odwoławczego.
Sąd odwoławczy uznał, że procedowanie sądu meriti 6 maja 2014 r. uznane być musiało za nieprawidłowe. Takie postąpienie bez wątpienia godziło w treść art. 6 k.p.k., gdyż w istotny sposób zawężało zakres czynności obrońcy. Sprowadzało je wyłącznie do zapoznania się ze zgromadzonym materiałem dowodowym oraz pozbawiło adwokata możliwości skonfrontowania go z osobistym stanowiskiem klienta celem podjęcia przez niego następnie wszystkich niezbędnych czynności obrończych.
Oczywiście czynności te w każdej sprawie mogą mieć różny zakres i charakter, niemniej generalnie chodzi o to, że wyznaczony obrońca z urzędu zawsze powinien mieć zapewnioną możliwość odpowiednio wcześniejszego zapoznania się z materią sprawy, a także skontaktowania się oskarżonym w celu uzgodnienia z nim wspólnego stanowiska, tudzież złożenia w jego imieniu stosownego pisma procesowego.
Dostrzeżona w tej sprawie obraza art. 6 k.p.k. jest ewidentna, bo nie tylko obrońca nie dysponował wystarczającym czasem, aby zapoznać się z aktami sprawy, ale też pomiędzy powzięciem przez niego informacji o ustanowieniu go obrońcą z urzędu dla Kowalskiego a terminem wyznaczonej rozprawy nie zachowano nawet siedmiodniowego terminu (przy czym uwzględniwszy specyfikę okresu między 1 i 3 maja, de facto termin ten był jeszcze krótszy). Czas formalnie podarowany stronom przez sąd okazał się niewystarczający do opracowania strategii procesowej w sprawie, co wynikało wprost z oświadczenia złożonego przez obrońcę do protokołu rozprawy z 6 maja 2014 r., w którym adwokat powołał się na stan emocjonalny oskarżonego utrudniający porozumienie się z nim. „Nieprzekonywające jest więc twierdzenie sądu I instancji jakoby obrońca oskarżonego z racji zaznajomienia się z aktami sprawy był w stanie godnie reprezentować jego interesy.” - wskazuje dalej sąd II instancji w uzasadnieniu.
Sama bowiem obecność obrońcy oskarżonego na rozprawie głównej nie może być uznana za wystarczającą w sytuacji, gdy nie doszło do skontaktowania się oskarżonego w celu uzgodnienia z nim wspólnego stanowiska. Ponadto prawo do korzystania z pomocy obrońcy nie może być interpretowane czysto formalnie. Nie czyni zatem zadość wymaganiom wynikającym z tego przepisu sytuacja, w której oskarżony jest reprezentowany przez obrońcę w toku postępowania karnego, niemniej obrońca ten nie jest w stanie - ze względu na brak porozumienia z oskarżonym - realizować swoich zadań.
Wyrok Sądu Okręgowego w Gliwicach z 7 sierpnia 2015 r., sygn. akt VI Ka 423/15
Znany gdański adwokat zatrzymany przez CBA
Artykuł z dnia: 2015-08-23,EŚ/RMF FM; http://www.prawnik.pl/wiadomosci/adwoka ... z-cba.html
CBA zatrzymało Marcina D., zięcia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w związku z prokuratorskim śledztwem w sprawie wyłudzenia pieniędzy publicznych.
Jak podało radio RMF FM, na polecenie krakowskiej prokuratury apelacyjnej oprócz adwokata zatrzymano jeszcze pięć innych osób. Prokurator Piotr Kosmaty wyjaśnił, że prowadzone od 2013 r. śledztwo dotyczy wyłudzenia środków w wysokości 13 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, działalności zorganizowanej grupy przestępczej oraz prania brudnych pieniędzy.
Prokurator Piotr Kosmaty doprecyzował podczas briefingu, że śledztwo "obejmuje czyny związana z wyłudzeniem środków publicznych na kwotę ponad 13 milionów złotych, także działalnością zorganizowanej grupy przestępczej, a także praniem brudnych pieniędzy". Śledztwo w tej sprawie jest prowadzone od 2013 roku.

Wymiar sprawiedliwości w roli zakładnika
Artykuł z dnia: 2015-08-21, http://www.prawnik.pl/wiadomosci/sedzio ... dnika.html
Prawdziwy niepokój budzą głoszone w trakcie kampanii postulaty utworzenia Izby Wyższej Sądu Najwyższego, czyli ludowej inspekcji kontrolującej sądy z zasadniczym udziałem „czynnika społecznego” - pisze na łamach Dziennika Gazety Prawnej przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa prof. Roman Hauser.
W swoim najnowszym felietonie (DGP z 21 sierpnia 2015 r.) prof. Hauser wyraża obawy związane z propozycjami dotyczącymi reformy wymiaru sprawiedliwości, które zgłaszają w okresie przedwyborczym partie polityczne. Jego niepokój budzi zwłaszcza pomysł powołania Izby Wyższej Sądu Najwyższego mającej reprezentować tzw. czynnik społeczny. -
"Doświadczenia w tym zakresie mamy przecież z czasów słusznie minionych, kiedy to inspekcje robotniczo-chłopskie z pełnym zaangażowaniem tropiły spekulantów, niestety bez większych sukcesów. Na półkach sklepowych bowiem nadal królował ocet, mimo energicznej postawy kontrolerów. Czy chcemy tego w wymiarze sprawiedliwości?" - pyta retorycznie przewodniczący KRS.
Dodaje też, że taka propozycja budzi poważne wątpliwości konstytucyjne, gdyż oznacza powierzenie sprawowania wymiaru sprawiedliwości osobom niekompetentnym, a także ograniczenie prawa sędziów w tym zakresie. "Zdaniem niektórych polityków sędziów z konstytucyjnymi gwarancjami swej niezawisłości i niezależności należy ograniczyć w wymierzaniu sprawiedliwości, a swą powinność czynić będzie ludowa sprawiedliwość, która oceniać będzie krzywdę ludzką. Gdyby więc sędziowskie orzeczenia były z jakiegoś powodu niesatysfakcjonujące, minister sprawiedliwości mógłby zaskarżyć każdy prawomocny wyrok w drodze apelacji nadzwyczajnej, zaś prezydentowi przysługiwałoby prawo wniesienia kasacji nadzwyczajnej i uchylania wszystkich prawomocnych orzeczeń". - pisze prof. Hauser.
DODATEK WAKACYJNY – ZATRUDNIJ PSA!

Wydatki na utrzymanie psa w firmie można zaliczyć do kosztów
Zajmuję się złomowaniem pojazdów i sprzedażą części samochodowych – mówi pan Artur. – Na potrzeby działalności wynajmuję dużą działkę pod miastem. Teren jest co prawda ogrodzony, ale w nocy nikt go nie pilnuje, a nie chcę, żeby kręciła się tam młodzież szukająca przygód ani złodzieje – opowiada czytelnik. W związku z tym pan Artur zamierza kupić kilka psów, które będą strzegły terenu, gdy on skończy pracę. W podobnej sytuacji jest pani Bożena, która prowadzi biuro rachunkowe, tyle że w należącym do niej domu. – Chciałabym mieć pewność, że dokumenty powierzone mi przez klientów są bezpieczne i nikt ich nie wykradnie – mówi czytelniczka. Dlatego zamierza kupić i wyszkolić owczarka niemieckiego albo dobermana. Czy wydatki na psa można odliczyć od przychodu firmy – pytają przedsiębiorcy
Rzeczywiście przedsiębiorca, który „zatrudni” psa do ochrony, może zaliczyć wydatki z nim związane do kosztów uzyskania przychodu firmy i dzięki temu zapłacić niższy podatek dochodowy. Chodzi o wydatki na zakup psa, jego wyszkolenie, wyżywienie, opiekę weterynaryjną i szczepienia. Ustawa o PIT nie zawiera bowiem żadnych przeciwwskazań, by stanowiły one koszt podatkowy przedsiębiorcy. Warunek jest taki, że wydatki muszą zostać faktycznie poniesione, prawidłowo udokumentowane, a właściciel potrafi wykazać, że zwierzę jest mu niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej. W jaki sposób ma to zrobić? Nie ma ogólnej zasady, która mówiłaby, co może stanowić dowód potwierdzający związek psa z prowadzoną działalnością. Okazuje się, że wystarczy wykazać, iż pies ma chronić firmę przed ewentualną kradzieżą lub włamaniem i w ten sposób zabezpiecza źródło przychodów przedsiębiorcy.
W teorii do takich twierdzeń może się posunąć każdy. W praktyce trzeba jednak uważać, bo fiskus przygląda się każdej sprawie z osobna i każdorazowo ocenia, czy pies rzeczywiście jest przedsiębiorcy potrzebny. Trudno wyobrazić sobie, by wydatki na zakup czworonożnego ochroniarza mogła odliczyć fryzjerka lub informatyk. W ich przypadku urzędnicy ze skarbówki mogliby uznać psa za prywatną potrzebę i zakwestionować odliczenie. Problemów nie mają natomiast ci, których działalność gospodarcza wymaga dozoru i którzy nie mogą zatrudnić w tym celu firmy ochroniarskiej ze względu na położenie firmy lub nie chcą tego robić przez wzgląd na to, że koszt zatrudnienia ochroniarzy znacznie przewyższyłby wydatki na zakup i utrzymanie psa.
Takie osoby mogą bez przeszkód zaliczyć wydatek do kosztów podatkowych jednorazowo w momencie jego poniesienia, bo z psem można zrobić wiele rzeczy, ale z całą pewnością nie da się go amortyzować. Warto też wiedzieć, że na podstawie związku psa z prowadzoną działalnością gospodarczą przedsiębiorca może też odliczać podatek VAT.
Problem z odliczeniem mogą mieć także ci podatnicy, którzy wykorzystują psy do działalności mieszanej, a więc na cele związane z działalnością gospodarczą i te prywatne. Tak jest w przypadku pani Bożeny, która prowadzi działalność gospodarczą w należącym do niej domu. W związku z tym pies, strzegąc firmy, strzeże także jej prywatnej posesji, bawi się z jej dziećmi, a po pracy śpi na kanapie w salonie. W takich sytuacjach fiskus nie zgadza się na pełne odliczenie kosztów ani podatku VAT i pozwala odliczyć tylko tę część, która ma związek z działalnością gospodarczą. W praktyce sprowadza się do możliwości odliczenia połowy kosztów i połowy podatku VAT wynikającego z faktur. ©?
Można też odliczyć wydatki na psa asystującego
Zakup i utrzymanie psa opłaca się też osobom niepełnosprawnym. Zgodnie z przepisami ustawy o PIT mogą one bowiem każdego roku pomniejszyć swój dochód o wydatki na jego utrzymanie. Przywilej ten przysługuje osobom:
● niewidomym i niedowidzącym zaliczonym do I lub II grupy inwalidztwa,
● z niepełnosprawnością narządu ruchu zaliczonym do I grupy inwalidztwa.
Z ulgi mogą także skorzystać opiekunowie tych osób, pod warunkiem że dochód niepełnosprawnego nie przekroczy w roku podatkowym kwoty 9120 zł.
Warunkiem odliczenia jest także to, by wydatek nie był sfinansowany ani zwrócony w jakiejkolwiek formie z budżetu państwa.
Podatnicy, którzy spełniają te wymogi, mogą odliczyć w roku podatkowym do 2280 zł. Nie oznacza to jednak odliczenia w pełnej wysokości, bo dochód pomniejsza się tylko o tę kwotę, która faktycznie została wydatkowana.
Żeby dokonać odliczenia, nie trzeba przedstawiać dokumentu stwierdzającego poniesienie wydatku. Trzeba jednak go mieć i przechowywać przez pięć lat, bo organy podatkowe lub organy kontroli skarbowej, weryfikując PIT podatnika, mogą go zażądać. Wówczas trzeba przedstawić wraz z dowodem certyfikat potwierdzający status psa asystującego. W przeciwnym razie skarbówka zakwestionuje odliczenie.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 25

Spis treści
Co z klientem adwokata, który zostaje radcą………………………………………….1
Komornicy: liczba egzekucji zwiekszyłasie o prawie 30 proc.……………………………………..2
Czas pracy: firma może zniechęcić do palenia……………………………………………….3
Sędziowie jeżdżą gorzej niż politycy…………………………………..4
Fiskus mniej formalny……………….……………………………………………………..5
Żądanie można wysłać pocztą elektroniczną bez podpisu……………5
Zasada in dubio pro tributario to powrót do normalności………………………………..6
Będzie mniej zawiasów za wypadki…………………….8
Znanemu trójmiejskiemu adwokatowi grożą sankcje dyscyplinarne…………………..9
Czego Marcin D. może się spodziewać po palestrze…………………….9
Brytyjscy prawnicy zawieszają bojkot…………………….11
Długa praca …………………….11


Co z klientem adwokata, który zostaje radcą
Mateusz Adamski, 24.08.2015;http://www4.rp.pl/Adwokaci/308249915-Co ... radca.html
Przejście pełnomocnika z urzędu z zawodu adwokata do zawodu radcy prawnego jest okolicznością uzasadniającą, na wniosek strony, zmianę postanowienia o ustanowieniu dla niej adwokata przez ustanowienie radcy prawnego – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.
Adwokat J.K. wyznaczona przez Okręgową Radę Adwokacką w Opolu pełnomocniczką z urzędu dla częściowo ubezwłasnowolnionego M.M. wniosła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, reprezentowała swojego klienta na rozprawie, a następnie złożyła skargę kasacyjną od wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Blisko rok po złożeniu skargi pani mecenas przesłała do NSA pismo, w którym poinformowała, że jest wpisana na listę radców prawnych, jednocześnie złożyła wniosek o wystąpienie z adwokatury, czego skutkiem będzie skreślenie jej z listy adwokatów. Przez to nie może dalej prowadzić sprawy, ponieważ z postanowienia o ustanowieniu pełnomocnika z urzędu wynika, że skarżącemu przyznano pomoc prawną w osobie adwokata, a nie radcy prawnego.
Kurator ustanowiony dla M.M. chciał, aby pani mecenas nadal reprezentowała jego podopiecznego i zwróciła się do NSA z prośbą o podjęcie działań w tym kierunku.
Naczelny Sąd Administracyjny postanowieniem z 18 sierpnia 2015 roku (sygn. akt II SA/Op 95/14) przychylił się do tej prośby. Przy czym jak zaznaczono, sąd nie ma uprawnień do przyznania pełnomocnika w osobie radcy prawnego wskazanego przez kuratora z imienia i nazwiska. – Z treści art. 253 Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi wynika, że kompetencja sądu ogranicza się jedynie, oprócz samego przyznania prawa pomocy w postaci ustanowienia radcy prawnego, do zwrócenia się do właściwej izby radców prawnych. Następnie to organ samorządu korporacyjnego wyznacza, w zgodzie z właściwymi dla niego regułami, określoną osobę do reprezentowania strony skarżącej – wyjaśniono w uzasadnieniu.
Dalej wskazano, iż w Kodeksie postępowania cywilnego (art. 1173 par. 3), ustawodawca określił, że jeżeli strona we wniosku wskazała adwokata lub radcę prawnego, właściwa rada adwokacka lub rada okręgowej izby radców prawnych, w miarę możliwości i w porozumieniu ze wskazanym prawnikiem wyznaczy adwokata lub radcę wskazanego przez stronę. Jak zaznaczono, przepis ten ma jednak charakter postulatywny. Nie wkracza on w sferę samorządności zagwarantowanej adwokatom i radcom w Konstytucji. – Wskazanie zatem pełnomocnika z imienia i nazwiska następuje na podstawie odrębnych i niezależnych od sądu decyzji samorządów zawodowego – zakończył NSA.
Komornicy: liczba egzekucji zwiekszyła sie o prawie 30 proc.
Katarzyna Borowska, 24.08.2015; http://www4.rp.pl/Komornicy/308249841-K ... -proc.html
Liczba spraw egzekucyjnych zwiększyła się w ciągu roku o prawie 30 proc.
W pierwszym półroczu tego roku do komorników wpłynęło aż ok. 3,4 mln spraw. W 2014 r. w analogicznym okresie było ich 2,6 mln. Liczba egzekucji rośnie w naszym kraju systematycznie już od wielu lat. Związane jest to m.in. z większym obrotem gospodarczym, większą ilością spraw w sądach, coraz większymi opóźnieniami w płatnościach, ale także działalnością e-sądów i planowanymi zmianami w funkcjonowaniu kancelarii komorniczych.
– Sądzę, że w najbliższych latach liczba egzekucji się ustabilizuje – prognozuje Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości. – Ten ostatni boom wiązałbym przede wszystkim z e-sądem. Trafiło do niego wiele zalegających latami spraw, także przedawnionych. Tegoroczny wzrost można powiązać ze zmianami dotyczącymi tzw. hurtowni komorniczych. Ograniczamy liczbę spraw, które może prowadzić komornik, do 10 tys. w ciągu roku – mówi wiceminister Kozdroń.
Nie będzie można zlicytować ruchomości, dopóki od uprawomocnienia się zajęcia nie upłynie 14 dni.
Te normy mają wejść w życie z początkiem roku. Rafał Fronczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej, także wiąże wzrost liczby prowadzonych spraw z tym, że duże firmy przyjmują ich więcej, by zdążyć przed ograniczeniami.
Ukrywają majątki
Adwokat Andrzej Michałowski dostrzega jeszcze inne przyczyny wzrostu liczby egzekucji.
– Przedsiębiorcy coraz częściej wstrzymują swoje płatności. Związane jest to m.in. z tym, że zdają sobie sprawę, że egzekucja jest niewydolna, długotrwała i kosztowna, można próbować ukrywać majątek, przedłużać postępowanie – ocenia mec. Michałowski. Dodaje, że w imieniu swojego klienta prowadzi postępowanie związane z egzekucją czwarty rok. – Szanuję komorników i ich pracę, często spotykam się jednak z sytuacjami, w których na klienta przerzucone są niemal wszystkie obowiązki związane z poszukiwaniem majątku dłużnika – mówi mec. Michałowski. Jego zdaniem komornicy albo mają za dużo pracy, albo nie mają mechanizmów pozwalających im na skuteczne dochodzenie należności.
Rzeczywiście – ze statystyk wynika, że skuteczność komorniczych egzekucji nie jest najlepsza. W tej chwili wynosi ok. 20 proc. W latach 2004–2008 było to ok. 30 proc. Dziś średnio trwa 7,3 miesiąca. To krócej niż w latach 2000–2008, kiedy trwała od dziewięciu miesięcy do niemal roku. Jednak w 2011 r. ten czas skrócił się do 6,7 miesiąca.
Minister Kozdroń ma nadzieję, że nowelizacja ograniczająca liczbę spraw, którymi może się zająć jeden komornik, usprawni i przyspieszy egzekucję.
– Mam nadzieję, że uda nam się sprawić, by średnia wynosiła ok. sześciu miesięcy. W mniejszych kancelariach sprawy nie tylko toczą się szybciej, ale jest i większa skuteczność takiej egzekucji –mówi wiceminister Kozdroń.
Z tą diagnozą dotyczącą małych i dużych kancelarii zgadza się prezes Fronczek.
Czy liczba komorników w naszym kraju jest wystarczająca? Od kilku lat systematycznie rośnie. O ile w 2010 r. było ich 861 (spraw 3 205 173), o tyle w 2014 r. 1337 ( spraw – 5 607 163). Jest też 1589 asesorów i 873 aplikantów. Pracy mają jednak coraz więcej. O ile w 2010 r. na jednego komornika przypadało ok. 3,7 tys. spraw, o tyle w 2014 r. – 4,2 tys.
Etyka młodych
Prezes Fronczek wskazuje, że jesteśmy w średniej europejskiej. W naszym kraju komornik przypada bowiem na 27 tys. osób, a w Czechach na 71 480 mieszkańców, ale już w Portugalii na ok. 15 tys. mieszkańców.
Zdaniem wiceministra Kozdronia ta średnia w Polsce powinna się jeszcze zmienić.
– Chcemy, by jeden komornik przypadał średnio na 20 tys. mieszkańców. Będziemy nadal prowadzić nabór na aplikacje na dotychczasowych zasadach, ale też przyglądając się młodym ludziom, by prezentowali jak najwyższy poziom etyczny – mówi wiceminister Kozdroń.
Przedstawiciele samorządu komorniczego alarmują z kolei, że są kancelarie, które przestają być rentowne.
– Zwracaliśmy ministrowi uwagę m.in. na to, by bardziej przyglądał się rozłożeniu kancelarii. Od deregulacji bowiem to nie minister tworzy stanowisko komornicze i potem powołuje na nie komornika, ale sami zainteresowani szukają miejsca i zgłaszają wniosek o powołanie. Powoduje to m.in. dużą nierównomierność w rozłożeniu kancelarii. Na przykład w warszawskim Śródmieściu jeden komornik przypada już na tylko 7200 mieszkańców – mówi prezes Fronczek.
Czas pracy: firma może zniechęcić do palenia
Mateusz Rzemek, 23.08.2015; http://www4.rp.pl/Kadry/308239934-Czas- ... lenia.html
Palacze poza własnym zdrowiem tracą także czas, jaki mieli poświęcać na pracę, ze szkodą dla pracodawcy.
Pracownik, który spędza w ciągu dnia tylko godzinę na przerwach na papierosa, mógłby równie dobrze pójść na miesięczny urlop. W ciągu roku traci w ten sposób łącznie aż 29 dni. Ostatnio Work Service, warszawskie biuro pośrednictwa pracy, oszacowało, że palacze kosztują pracodawców ponad 22 mln zł dziennie.
Dlatego coraz więcej firm wprowadza u siebie restrykcyjne ograniczenia zniechęcające zatrudnionych do przerw na papierosa.
– Pracodawca ma prawo wprowadzić zakaz palenia w czasie i w miejscu pracy – mówi Agata Mierzwa, adwokat z kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka. – Pracodawca jest także uprawniony do zakazania samowolnego udzielania sobie przez pracowników przerw lub opuszczania stanowiska pracy.
Co prawda zatrudnionym przysługują z mocy prawa przerwy w czasie pracy: jedna 15-minutowa, tzw. obiadowa, dla pracowników, których dniówka jest dłuższa niż sześć godzin, oraz pięć minut po każdej godzinie pracy z monitorem ekranowym, jeśli pracownik pracuje w ten sposób co najmniej połowę dniówki. Kodeks pracy nie mówi, jak należy spędzić taką przerwę. Teoretycznie można by w tym czasie wyskoczyć na dymka.
– Za przerwę w pracy przy monitorach można jednak uznać każde oderwanie się od ekranu, np. zaparzenie kawy w kuchni, dyskusja z kolegą. W rzeczywistości może ich być w ciągu godziny kilka i z pewnością składają się na ustawowe pięć minut – zauważa Mierzwa.
Potrącenie dniówki
– Bardziej stanowczy pracodawcy mogą jasno określić, np. w wewnętrznych regulacjach, że czas spędzony poza firmą na paleniu papierosów nie stanowi czasu pracy – dodaje Krzysztof Gąsior, adwokat z kancelarii K&L Gates. – Wynagrodzenie przysługuje zaś jedynie za pracę wykonaną.
Jeżeli więc pracownik danego dnia spędził przy popielniczce łącznie godzinę, to należy mu się wynagrodzenie jedynie za pozostały czas, kiedy faktycznie pracował. Z takim rozwiązaniem jednak również wiąże się ryzyko. Można wtedy stwierdzić, że pracownik faktycznie nie jest zatrudniony w pełnym wymiarze. Może to powodować negatywne konsekwencje np. przy obliczaniu stażu niezbędnego np. do emerytury pomostowej, do której wymagana jest praca w szczególnych warunkach w pełnym wymiarze. W ten sposób palacze mogą więc stracić swoje uprawnienia.
Dymka trzeba odpracować
Prawnicy zwracają także uwagę na przepisy kodeksu pracy, które pozwalają pracownikowi złożyć pisemny wniosek o zgodę na przerwę w czasie dnia pracy, pod warunkiem, że odpracuje takie wyjście w uzgodnionym terminie.
– Moim zdaniem można wymagać od palaczy odpracowania przerw nawet wtedy, gdy nie złożą takiego wniosku na piśmie – mówi Marcin Wojewódka, radca prawny w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy. – To jest tak jak z meczem piłkarskim. Gdy są przerwy, to sędzia dolicza na koniec kilka minut. Choć nie ma do tego wyraźnej podstawy prawnej i przez niektórych taki czas odpracowania bez pisemnego wniosku jest traktowany jako nadgodziny, to nie obawiałbym się roszczeń z tego tytułu. Współczesna technika pozwala dokładnie zliczyć wyjścia pracownika poza budynek firmy i poświęcony im czas. Firma ma więc prawo żądać, aby palacz przepracował pełne osiem godzin, za które dostał pieniądze.
Sędziowie jeżdżą gorzej niż politycy
25 sierpnia 2015 | Kraj | Grażyna Zawadka;http://archiwum.rp.pl/artykul/1284587-S ... 284587?_=1
Już za prawie dwie trzecie wykroczeń drogowych popełnionych przez osoby objęte immunitetem krajowym odpowiadają przedstawiciele Temidy.
Wbrew obiegowym opiniom to nie posłowie popełniają najwięcej wykroczeń za kierownicą. Choć to ich wyczyny skupiają uwagę mediów.
W tym roku do lipca chronieni immunitetami krajowymi popełnili w stolicy 91 przewinień drogowych. Z tego prawie dwie trzecie – bo 59 – sędziowie. W 26 przypadkach naruszeń dopuścili się prokuratorzy, a zaledwie w sześciu – posłowie lub senatorowie.


>>>

Fiskus mniej formalny
25 sierpnia 2015 | Administracja | Teresa Siudem; http://archiwum.rp.pl/artykul/1284416-F ... 284416?_=1
Nie trzeba zmieniać przepisów czy ponosić dodatkowych kosztów, żeby fiskus mógł ściągnąć zaległą daninę. Czasem wystarczy sformułować wezwanie do zapłaty w sposób prosty, tak by adresat je zrozumiał.
Forma przekazywania obywatelowi informacji jest nie mniej ważna od zawartości merytorycznej pisma. Bo stosowany powszechnie w pismach urzędowych żargon i zdania wielokrotnie złożone powodują, że są one dla adresatów niezrozumiałe.
A klientami urzędów są przecież nie tylko prawnicy. To także osoby mniej wykształcone, starsze. Jak mają stosować się do nakazów zawartych w piśmie, skoro nie wiedzą, o co w nim chodzi?
Dlatego w dodatku „Administracja" od jego pierwszego numeru, czyli od dwóch lat, systematycznie zwracamy uwagę na język pism urzędowych. I okazuje się, że prosty przekaz nie tylko ułatwia komunikację, ale może przynieść wymierne korzyści finansowe. Przekonali się o tym pracownicy urzędów skarbowych biorących udział w eksperymencie Banku Światowego. Wysłali oni dwa rodzaje wezwań do zapłaty – sformułowane żargonem i prostym językiem. Podatnicy szybciej regulowali należności, gdy rozumieli, czego się od nich żąda.
Żądanie można wysłać pocztą elektroniczną bez podpisu
25 sierpnia 2015 | Administracja | Aleksandra Tarka; http://archiwum.rp.pl/artykul/1284427-Z ... 284427?_=1
Wniosek o udzielenie informacji publicznej może przybrać każdą formę, np. e-mailową, a osoba, która jej żąda, nie musi być nawet w pełni zidentyfikowana.
Czego dotyczył spór
W kwietniu 2015 r. na adres e-mailowy urzędu gminy wpłynął wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Chodziło m.in. o wszystkie umowy związane z jednym z budynków (dzierżawy budynku z parafią, dotacji na wyposażenie informacji turystycznej, umowy zlecającej prowadzenie tej placówki) i wszystkie dokumenty związane z wyborem podmiotu, który ma prowadzić informację turystyczną w 2015 r.



Zasada in dubio pro tributario to powrót do normalności
DR WALDEMAR GONTARSKI Jeśli uchwalone prawo jest niejasne dla podatnika, bo państwo naruszyło reguły poprawnej legislacji nakazujące stanowić klarowne przepisy, to nie może ono czerpać z tego korzyści
Był pan zwolennikiem wprowadzenia klauzuli in dubio pro tributario do ordynacji podatkowej. Czy pana zdaniem w ogóle jest ona potrzebna?
Według mnie jest wręcz konieczna i z pewnością wersja zgłoszona ostatecznie w Sejmie przez Polskie Stronnictwo Ludowe posługujące się moją opinią prawną jest lepsza od wersji zaproponowanej przez Komisję Finansów Publicznych.
Dlaczego?
Wersja komisyjna brzmiała: „W przypadku różnych wyników wykładni przepisów prawa podatkowego organ podatkowy przyjmuje wykładnię korzystną dla strony postępowania”. W mojej ocenie tak sformułowana zasada byłaby adresowana jedynie do organu podatkowego w tym sensie, że dotyczyłaby wyłącznie wątpliwości organu, które później mogłyby być podzielone przez sąd bądź nie. Poza tym wersja komisyjna sugerowała, że muszą pojawić się co najmniej dwie różne, równoprawne interpretacje. W sumie nie sprzyjała więc dostatecznie podatnikom, bo nie była do nich adresowana, lecz brała pod uwagę wątpliwości organu podatkowego i sądów administracyjnych.
Czy przyjęta ostatecznie zasada („Niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego rozstrzyga się na korzyść podatnika”) jest lepsza?
Niewątpliwie tak. W naszym kręgu kulturowym funkcjonuje też inna zasada – in dubio pro reo, czyli rozstrzygania wątpliwości (przede wszystkim faktycznych, a dopiero dodatkowo prawnych) na korzyść oskarżonego. W związku z tym nauka o procedurze karnej wypracowała następującą regułę: jeżeli po wykorzystaniu możliwych sposobów wykładni określona wątpliwość prawna nie zostanie usunięta, to stosujemy in dubio. Zasada in dubio pro reo tylko pozornie nie dotyczy podatków. Istnieje bowiem bezpośredni związek między prawem karnym a podatkowym. Jeśli ktoś niewłaściwie się opodatkował (naruszył przepisy prawa podatkowego), dostanie decyzję określającą wyższy podatek niż ten uregulowany, a ponadto będzie miał sprawę karną skarbową. Podnoszone gwarancje z procedury karnej należy więc odnosić także do podatków. Z tym że in dubio pro reo w pierwszej kolejności odnosi się do stanu faktycznego i do organu postępowania karnego. Wtedy sytuacja jest prosta – jeśli nie mamy 100 proc. pewności co do faktów, to rozstrzygamy je na korzyść oskarżonego.
Uchwalona zasada in dubio pro tributario odnosi się jednak do stanu prawnego, a nie faktycznego. Do kogo jest ona adresowana?
Moim zdaniem w pierwszej kolejności do podatnika. Nikt bowiem nie może czynić korzyści ze swojego bezprawia – ta łacińska zasada odnosi się do państwa i jest tu pomocna. Jeśli więc uchwalone prawo jest niejasne dla podatnika, gdyż państwo naruszyło reguły poprawnej legislacji nakazujące stanowić klarowne przepisy, to w takiej sytuacji państwo nie może w sporze z podatnikiem czerpać z tego korzyści. Zwróćmy uwagę, że na prawo składają się przepisy regulujące zarówno proste sytuacje, jak i złożoną materię, np. pochodne instrumenty walutowe, w tym słynne opcje walutowe. Te ostatnie w zasadzie może odczytać jedynie profesjonalista.
Czy nie lepiej byłby uchwalać przepisów tak, aby zrozumiał je przeciętny obywatel?
Rzeczywiście obywatel, czytając przepis, powinien zorientować się, jak ma postępować, żeby nie popaść w konflikt z prawem. Czasem jednak konieczne może się okazać skorzystanie z porady profesjonalisty (prawnika). Nie jest to naruszenie zasad poprawnej legislacji, co potwierdził Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku z 26 kwietnia 1979 r. (nr skargi 6538/74). Gdybyśmy zakładali inaczej, czyli gdybyśmy domagali się, aby każdy przepis prawa był zrozumiały dla przeciętnego obywatela, to nie można byłoby uregulować wielu dziedzin życia, zwłaszcza gospodarczego. Z drugiej strony patrząc, NSA już w 1988 r. podkreślał, że wszelkie niejasności lub wątpliwości nie mogą być rozstrzygane na niekorzyść podatnika. Wskazał, że tylko wtedy można podatnikowi zarzucić niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, gdy treść tego obowiązku jest w pełni zrozumiała, a ponadto podatnik ma realne możliwości wywiązania się z obowiązku wynikającego z przepisu prawa (sygn. akt III SA 964/87).
Powiedział pan, że zasada jest skierowana do podatnika. Kto ma więc ją stosować?
Chronologicznie rzecz biorąc, jako pierwszy zastosuje ją racjonalny podatnik, który w razie wątpliwości co do treści przepisu uda się po poradę do prawnika, ale jeśli nadal będzie miał wątpliwości, wówczas prawo podatkowe zinterpretuje na swoją korzyść. Słowem, in dubio pro tributario najpierw zastosuje sam podatnik, a później, w razie sporu, organ podatkowy i sąd administracyjny.
Jaki będzie efekt wprowadzenia zasady in dubio?
Moim zdaniem zmusi to ustawodawcę do stanowienia bardziej klarownych przepisów podatkowych. Nie będzie można zastawiać pułapek na podatnika, takich jakie mamy np. w VAT przy pełnym odliczaniu podatku od nabycia i eksploatacji samochodu wykorzystywanego do celów działalności gospodarczej. Przepisy te zakładają, że nawet sama możliwość wykorzystania auta do celów prywatnych wyklucza prawo do odliczenia 100 proc. VAT. To miałoby oznaczać, że nawet jeśli podatnik nie pomyśli o naruszeniu prawa, to ustawodawca zakłada, że już je naruszył. Jest to coś gorszego niż karanie za same myśli, bo przy takiej interpretacji organ nie musi nawet udowodnić złych myśli. Mamy absurd, który obecnie prostują sądy administracyjne.
Nowa zasada została umieszczona w art. 2a ordynacji. Co to oznacza?
To oznacza, że jest to zasada zasad prawa podatkowego, z której mają wynikać najpierw zasady legislacji, a następnie wszystkie sposoby jego wykładni.
Pojawił się zarzut niekonstytucyjności wobec nowej zasady. Przepis mówi bowiem jedynie o rozstrzyganiu na korzyść podatnika. Czy będzie miał zastosowanie również do płatnika i inkasenta?
Moim zdaniem tak. Wiadomo, że z takich samych uprawnień jak podatnik będzie korzystał płatnik, inkasent bądź osoba trzecia, bo to wynika z celu samej ustawy i z konstytucyjnej zasady równości wobec prawa.
Wielu komentatorów, jeszcze przed uchwaleniem zasady in dubio pro tributario, zwracało uwagę na to, że przywróci ona równowagę w stosunkach podatnik – fiskus. Pan się z tym zgadza?
Tak. Prawodawca, czyli państwo, może przecież przyjąć przepisy prawa niejasne dla racjonalnego podatnika, co stawia państwo w sporze z podatnikiem w uprzywilejowanej sytuacji. Przyjęta zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika w rzeczywistości przywraca równowagę w tych relacjach i odpowiada konstytucyjnym zasadom sprawiedliwości. Niesprawiedliwością byłaby przewaga państwa nad podatnikiem wynikająca z ustanowienia niejasnych przepisów.
Dr Waldemar Gontarski, dziekan Wydziału Prawa w Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Londynie
Rozmawiał Łukasz Zalewski; cały wywiad GazetaPrawna.pl

Będzie mniej zawiasów za wypadki
Będzie mniej zawiasów za wypadki
Choć ok. 90 proc. sprawców zadań z ciężkim skutkiem było skazywanych na kary w zawieszeniu, to i tak odpowiedzialni za przestępstwa komunikacyjne stanowili czwartą pod względem liczebności grupę więźniów
Sankcje, jakie kodeks karny przewiduje dla sprawców wypadków drogowych, są stosunkowo surowe. W przypadku zwykłego wypadku, czyli takiego, w którym ofiary doznały średniego uszczerbku na zdrowiu (w rozumieniu art. 157 par. 1 kodeksu karnego) kierowcy grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Tak stanowi art. 177 par. 1 k.k. Zgodnie z par. 2 tego przepisu, jeśli w wyniku zdarzenia ktoś poniósł śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu, kara wynosi od sześciu miesięcy do ośmiu lat. Tyle teorii. W praktyce za tego typu przestępstwa najczęściej orzekaną karą było pozbawienie wolności, ale w zawieszeniu.
– Spośród wszystkich kar wymierzonych sprawcom wypadków drogowych kary w zawieszeniu stanowiły odpowiednio 72 proc. w przypadku wypadków zwykłych i aż 93 proc. w przypadku wypadków ze skutkiem ciężkim – mówi Dominik Zając z kancelarii Bielański i Wspólnicy, który przeanalizował strukturę orzeczeń w latach 2008-2014.
Więźniów i tak sporo
Mimo to z danych statystycznych służby więziennej za ostatnią dekadę wynika, że przestępcy komunikacyjni ciągle stanowią jedną z najliczniejszych grup wśród osadzonych. W 2008 r. niemal co dziesiąty więzień trafiał za kraty za popełnienie przestępstwa drogowego, a przez siedem z ostatnich dziesięciu lat piraci drogowi stanowili czwartą co do wielkości grupę więźniów. Z czego wynika ten paradoks?
– Ze względu na bardzo dużą liczbę orzeczeń kar pozbawienia wolności w zawieszeniu, nawet niewielki odsetek „odwieszeń” powodował, że do zakładów karnych trafiały co roku setki osób – tłumaczy Dominik Zając. – Nadreprezentacja orzeczeń wymierzających karę tego typu pociągała za sobą przeciążenie systemu penitencjarnego – dodaje prawnik, który zwraca uwagę, że inne rodzaje kar były marginalizowane. Na przykład w przypadku art. 177 par. 1 kara ograniczenia wolności była realizowana w 2 proc. przypadków, a w przypadku art. 177 par. 2 w 0,2 procentach.
Po 1 lipca, kiedy to weszła w życie nowelizacja kodeksu karnego, struktura kar ma zostać odwrócona. Nowe przepisy w wyraźny sposób ograniczają możliwość stosowania kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. O ile do tej pory można było zawiesić ją w wymiarze do dwóch lat pozbawienia wolności, o tyle teraz będzie można to zrobić tylko wówczas, gdy nie będzie przekraczać roku. A to oznacza, że – jak wskazuje Dominik Zając – aż 60 proc. wyroków w zawieszeniu, które wydano wobec sprawców wypadków pod rządami starych przepisów, teraz nie mogłyby zapaść.
Nie oznacza to, że sądy będą zobligowane do skazywania piratów drogowych na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Zgodnie z nowym art. 37a k.k. w przypadku przestępstw zagrożonych karą do ośmiu lat pozbawienia wolności, sądy mogą orzekać zamiast tego karę ograniczenia wolności lub grzywny. – Szczególnie w sprawach dotyczących wypadków zwykłych bardzo mało prawdopodobne jest, by sądy orzekały kary więzienia. Raczej będzie to grzywna lub ograniczenie wolności – prognozuje prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego.
Podobnie z pijanymi kierowcami. Zgodnie z art. 178a k.k. prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości zagrożone jest karą do dwóch lat pozbawienia wolności. Jeśli sprawca wcześniej był już skazany za jazdę na podwójnym gazie, albo spowodowanie wypadku, wówczas maksymalna kara może wynieść do pięciu lat pozbawienia wolności. W takich przypadkach również możliwe jest orzeczenie kary grzywny lub ograniczenia wolności.
Specyficzni przestępcy
Nieco inna sytuacja dotyczy pijanych sprawców wypadków. Zgodnie z art. 178 k.k., jeśli sprawca przestępstwa drogowego popełnia je w stanie nietrzeźwości, wówczas dolna i górna granica tego przestępstwa jest podwyższana o połowę. To znaczy, że np. kara za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym w stanie nietrzeźwości wynosi od 9 miesięcy do 12 lat. Choć nie można w takim wypadku skorzystać z art. 37a k.k. i orzec zamiast tego np. kary ograniczenia wolności, to nie oznacza też, że taka osoba automatycznie trafi do więzienia. Sąd zawsze może zastosować karę do 1 roku pozbawiania wolności w zawieszeniu. Rodzi to jednak pytanie, czy w stosunku do pijanych sprawców ciężkich wypadków przepisy nie powinny być bardziej surowe.
– Sąd zawsze musi mieć możliwość zawieszenia kary, ponieważ wypadek wypadkowi nierówny. Nawet gdy spowodowane są w stanie nietrzeźwości. Są sytuacje, gdzie stan nietrzeźwości nie ma żadnego związku z wypadkiem. Przykładowo, gdy kierowca tylko nieznacznie przekroczył punkt nietrzeźwości (0,5 promila – przyp. red.), a do wypadku doszłoby nawet wtedy, gdyby był trzeźwy – mówi prof. Stefański.
Co prawda wysokość kary za spowodowanie wypadku zależy od jego skutków, ale te z kolei nijak mają się do wagi naruszenia przepisów. – To kwestia przypadku. Czasem drobne naruszenia zasad bezpieczeństwa drogowego powoduje wypadek, którego następstwem jest śmierć. Z drugiej stronny mamy poważne złamanie przepisów i spowodowanie groźnie wyglądającego wypadku, a wszyscy wychodzą z niego bez szwanku – tłumaczy prof. Stefański.
Poza tym zgodnie z nowym art. 37b k.k. wobec pijanego sprawcy wypadku można zastosować karę kombinowaną: sześć miesięcy więzienia plus karę ograniczenia wolności, którą odbywa po opuszczeniu murów zakładu karnego.
Pytanie, czy nowe przepisy przyjmą się w praktyce.
– Mam nadzieję, że struktura kar ulegnie zmianie – mówi sędzia Andrzej Skowron z Sądu Rejonowego w Tarnowie. – Zamierzenia ustawodawcy idą we właściwym kierunku i wszyscy oczekują, że dzięki temu nasz system prawny będzie systemem skuteczniejszym – dodaje sędzia.B11

Znanemu trójmiejskiemu adwokatowi grożą sankcje dyscyplinarne
Jeśli prokuratura postawi zarzuty Marcinowi D., zatrzymanemu w miniony weekend przez agentów CBA, rzecznik dyscyplinarny gdańskiej ORA wystąpi o tymczasowe zawieszenie jego prawa do wykonywania zawodu.
- Przede wszystkim wydam postanowienie o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego i jeżeli te zarzuty się potwierdzą, oczywiście wniosek o tymczasowe zawieszenie w trybie zabezpieczenia na czas toczącego się postępowania dyscyplinarnego - powiedział IAR rzecznik dyscyplinarny rady adwokackiej w Gdańsku Jakub Tekieli.
Marcin D., zięć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, został zatrzymany w miniony weekend przez CBA. Prokurator Piotr Kosmaty wyjaśnił, że prowadzone przez krakowską prokuraturę apelacyjną od 2013 r. śledztwo dotyczy wyłudzenia środków w wysokości 13 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, działalności zorganizowanej grupy przestępczej oraz prania brudnych pieniędzy.
Jak podało radio RMF FM, na polecenie krakowskiej prokuratury oprócz adwokata zatrzymano jeszcze pięć innych osób.
EŚ/RMF FM/IAR/ http://www.prawnik.pl/wiadomosci/adwoka ... narne.html
Czego Marcin D. może się spodziewać po palestrze
http://www.prawnik.pl/wiadomosci/adwoka ... strze.html
Radosław Baszuk, adwokat, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury: Bywa, że adwokaci popadają w zawiniony konflikt z prawem karnym. Wtedy reakcja samorządu musi być jednoznaczna i najczęściej kategoryczna. Niestety widziałem jednak i takie sytuacje, kiedy działania podejmowane przez organy ścigania nie zmierzały do ujawnienia rzeczywiście popełnionego przestępstwa.
Prawnik.pl: W niedzielę CBA zatrzymało kilka osób, wśród których znalazł się trójmiejski adwokat Marcin D. Powodem zatrzymania miało być to, że podobno pan mecenas ma związek z wyłudzeniem środków publicznych na kwotę ponad 13 mln zł, oszustwem, kierowaniem grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy. Ta informacja była we wszystkich ogólnopolskich mediach. I co w takiej sytuacji powinien zrobić samorząd adwokacki?
Radosław Baszuk, adwokat, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury: Sprzeczne z prawem postępowanie adwokata, w szczególności popełnienie przez niego
przestępstwa, podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej. Prawo o adwokaturze kieruje się zasadą ścigania z urzędu przewinień dyscyplinarnych. Nakłada ona na rzecznika dyscyplinarnego obowiązek podjęcia z własnej inicjatywy odpowiednich czynności zawsze, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przewinienia dyscyplinarnego, bez
oczekiwania na zawiadomienie lub wniosek. Obowiązek ten obejmuje czynności sprawdzające, wszczęcie dochodzenia, jak również przedsięwzięcie czynności procesowych, których potrzeba wynika z przebiegu postępowania. Rzecznik dyscyplinarny ma zatem w takim wypadku obowiązek dokonania czynności sprawdzających celem potwierdzenia faktów wskazanych w materiale prasowym, zaś w wypadku ich potwierdzenia, w szczególności ustalenia, że doszło do wydania postanowienia o przedstawieniu adwokatowi zarzutu popełnienia przestępstwa, wszcząć dochodzenie dyscyplinarne.
Prawnik.pl: A nie lepiej poczekać jeszcze na rozwój wydarzeń?
RB: Zasadą jest, że postępowanie dyscyplinarne toczy się niezależnie od postępowania karnego o ten sam czyn. Postępowanie dyscyplinarne może zatem, a nawet powinno toczyć się równolegle obok postępowania karnego. Może być ono, ale nie musi zostać zawieszone do czasu ukończenia postępowania karnego. Konieczność zawieszenia postępowania powstaje chociażby w wypadku niemożności dokonania przez rzecznika dyscyplinarnego samodzielnych ustaleń faktycznych, niezbędnych dla weryfikacji podejrzenia, przy jednoczesnej niemożności sięgnięcia po materiały zawarte w aktach postępowania karnego, wobec odmowy ich udostępnienia przez prokuratora. Wreszcie, w sprawach, w których odpowiedzialność dyscyplinarna dotyczyć ma zachowania tożsamego znamionami przedmiotowymi i podmiotowymi z czynem zarzuconym w postępowaniu karnym, zasadnym może być powstrzymanie się z rozstrzygnięciem dyscyplinarnym do czasu wydania prawomocnego wyroku w sprawie karnej. Jurysdykcyjna samodzielność sądów dyscyplinarnych nie obejmuje rozstrzygania o tym, czy przypisany obwinionemu czyn stanowi przestępstwo. To wyłączna kompetencja sądów powszechnych.
Prawnik.pl: A co grozi adwokatowi już za samo przedstawienie zarzutów?
RB: W wymiarze odpowiedzialności dyscyplinarnej stricte – jeszcze nic. Ponosi on odpowiedzialność dyscyplinarną za przypisane mu i udowodnione czyny, a nie za zachowania procesowe organów ścigania, choćby przybrały one postać postanowienia o przedstawieniu zarzutu popełnienia przestępstwa. Pamiętajmy także, że organy dyscyplinarne adwokatury działają niezależnie od organów państwa i oceny przez nie dokonywane nie muszą być tożsame, zaś kiedy prowadzimy tę rozmowę, nie dysponujemy informacją ani o fakcie przedstawienia zarzutu ani o jego treści. Niemniej, nie tyle „za”, co „w konsekwencji” przedstawienia adwokatowi zarzutu popełnienia przestępstwa, jego sytuacja zawodowa może ulec istotnej zmianie.
Prawnik.pl: Jak?
RB: W szczególnie uzasadnionych okolicznościach sprawy, adwokat, przeciwko któremu toczy się postępowanie dyscyplinarne lub karne, może być tymczasowo zawieszony w czynnościach zawodowych przez sąd dyscyplinarny. Szczególną okolicznością jest tak wysoka naganność zarzuconego postępowania, która zgodnie z hierarchią wartości etyczno-moralnych, wyklucza w społecznym odbiorze możliwość wykonywania zawodu już tylko z powodu zarzucenia adwokatowi takiego postępowania. Postanowienie takie jest natychmiast wykonalne. Adwokat zawieszony w wykonywaniu czynności zawodowych nie może występować przed sądami lub organami państwowymi i samorządowymi. Może wykonywać inne czynności, jeżeli uzyskał na to zezwolenie dziekana. W wypadku tymczasowego aresztowania adwokata, postanowienie o jego tymczasowym zawieszeniu w czynnościach zawodowych ma charakter obligatoryjny.
Prawnik.pl: Czy samorząd nie powinien czuwać nad prawidłowością działań prokuratury w takiej sprawie? Podobno śledczy przetrzepują nieruchomości mecenasa D...
RB: Adwokatura ze swej istoty i z mocy ustawy powołana jest do współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w stosowaniu prawa. Pamiętajmy jednak, że uprawnienie to realizowane jest w ramach istniejącego, obowiązującego systemu prawa. Kodeks postępowania karnego gwarantuje temu, u kogo dokonuje się przeszukania,
prawo wskazania osoby, która będzie przy nim obecna. Osoba wskazana może być obecna przy przeszukaniu, jeżeli nie uniemożliwia to przeszukania albo nie utrudnia go w
istotny sposób. Prawu temu odpowiada sformułowany w Zbiorze Zasad Etyki Adwokackiej i Godności Zawodu obowiązek adwokata, by żądać uczestniczenia przedstawiciela samorządu adwokackiego w przeszukaniu lokalu, w którym wykonuje on zawód lub w jego mieszkaniu prywatnym. Jeżeli adwokat, u którego przeprowadzane jest przeszukanie, żądania takiego nie zgłosi, obecność przedstawiciela samorządu w przeszukaniu realizować się może wyłącznie w wypadku przybrania do czynności przez osobę ją przeprowadzającą – prokuratora lub policjanta, zatem z inicjatywy organu ścigania, nie organu samorządu.
Prawnik.pl: Na miejscu mecenasa, który znalazł się w tarapatach, może oczekiwałabym od samorządu większego wsparcia…
RB: No to odpowiadając na pani pytanie w szerszym zakresie – oczywiście organy samorządu adwokackiego powinny być zainteresowane tokiem postępowania karnego prowadzonego przeciwko jego członkom, w szczególności jego prawidłowością. Jeżeli mają wiedzę o nieprawidłowościach w takim postępowaniu, powinny ją sygnalizować. Pamiętajmy jednak, że samorząd adwokacki nie jest stroną takiego postępowania ani tzw. osobą, której prawa mogą być naruszone w jego toku. Nie ma uprawnień procesowych pozwalających mu wpływać na bieg postępowania. Skuteczna sygnalizacja wymaga więc woli współpracy po stronie organów ścigania oraz autorytetu samorządu.
Prawnik.pl: Może to sprawa polityczna i samorząd powinien bronić kolegi adwokata, a może rzeczywiście mecenas D. zrobił to, o co go podejrzewają. Jak więc - nie wiedząc tego co w trawie piszczy - samorząd powinien ocenić, jakie stanowisko zająć?
RB: Myślę, że właśnie zachowując dystans i chłodny, choć wnikliwy ogląd sytuacji, opierając swoje stanowisko na wiedzy i faktach, nie sensacyjnych relacjach prasowych i emocjach. Bywa niestety i tak, że adwokaci popadają w zawiniony konflikt z prawem karnym. Wtedy reakcja samorządu musi być jednoznaczna i najczęściej kategoryczna. Widziałem i takie sytuacje, kiedy działania podejmowane przez organa ścigania nie zmierzały do ujawnienia rzeczywiście popełnionego przestępstwa i pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osoby, która faktycznie je popełniła. W grę wchodziły inne względy niż realizacja celów postępowania karnego. Dotyczyło to także postępowań wobec adwokatów. Samorząd adwokacki musi sprawnie łączyć funkcję sankcjonującą rygorystyczne przestrzeganie prawa i zasad etyki zawodu z funkcją gwaranta bezpieczeństwa i niezależności adwokatów od wpływów i nacisków władzy publicznej. Od polityki rozumianej jako kształtowanie opinii publicznej instrumentami właściwymi represyjnej funkcji państwa, powinien trzymać się jak najdalej.
Rozmawiała Ewa Maria Radlińska;Artykuł z dnia: 2015-08-25
Brytyjscy prawnicy zawieszają bojkot
Nieoficjalny strajk adwokatów na Wyspach przeciwko drastycznym obniżkom stawek dobiega końca. Najprawdopodobniej uda im się dojść do rozumienia z ministrem sprawiedliwości Michaelem Covem.
"Chociaż żadna oferta z propozycją rozwiązania problemu nie została nam złożona, doceniając zaangażowanie ministerstwa w negocjacje, postanowiliśmy w geście dobrej woli zawiesić nasz protest ze stukiem natychmiastowym. Czyniąc to, mamy nadzieję, że nasze rozmowy z resortem będą kontynuowane" - napisali w specjalnym oświadczeniu prawnicy uczestniczący w bojkocie.
Ministerstwo Sprawiedliwości z zadowoleniem przyjęło tę decyzję, podkreślając, że liczy na dalszą, konstruktywną współpracę z samorządami zawodowymi.
W czerwcu szef resortu Michael Cove ogłosił, że opłaty za czynności adwokackie w sprawach karnych zostaną obcięte o 8,75 proc., a liczba kontraktów dla prawników na udzielanie porad zatrzymanym w komisariatach lub oskarżonym spadnie z 1,6 tys. do 527. Adwokaci nie mieli wątpliwości, że przez te kolejne już cięcia w budżecie na pomoc prawną wiele kancelarii będzie musiało zakończyć działalność lub przeprowadzić masowe zwolnienia.
W odpowiedzi w całym kraju zorganizowano masową nieformalną akcję strajkową, w ramach której odmawiali udzielania pomocy prawnej dofinansowywanej przez państwo. W niektórych brytyjskich sądach spowodowało to konieczność przesuwania rozpraw, a policja z powodu przepełnienia aresztów musiała wypuszczać zatrzymanych na wolność. Niektórych oskarżeni z powodu braku dostępu do profesjonalnej reprezentacji musieli występować w sądzie we własnej obronie.
EŚ, Artykuł z dnia: 2015-08-24; http://www.prawnik.pl/prawo/prawo-w-pra ... ojkot.html

Dodatek zdrowotny 
Długa praca szkodzi sercu
25 sierpnia 2015 | Rzecz o zdrowiu | Piotr Kościelniak; http://archiwum.rp.pl/artykul/1284536-D ... 284536?_=1
Nadgodziny w pracy radykalnie zwiększają zagrożenie poważnymi chorobami układu krążenia. 
Im dłużej siedzimy za biurkiem, tym większe ryzyko.
Śmierć z przepracowania dotąd kojarzyła nam się głównie z Japończykami – stąd termin stosowany na określenie tego zjawiska to karoshi. Szacuje się, że każdego roku z nadmiaru pracy umiera nawet 30 tys. Japończyków – mają nadciśnienie i miażdżycę, a umierają na zawał serca lub udar mózgu.
Zarobieni
Ale najnowsze dane publikowane przez fachowy magazyn „Lancet" wskazują, że to nie czysto japońska specyfika pracy odpowiada za efekt karoshi. Zespół z University College London przebadał kilkaset tysięcy pacjentów na trzech kontynentach. Wyniki są miażdżące: 55-godzinny tydzień pracy zwiększa ryzyko śmierci z powodu udaru o 33 proc. w stosunku do osób, które mogą pracować „tylko" 35–40 godzin w tygodniu. Rośnie też generalnie ryzyko choroby wieńcowej – o 13 proc.
Wyniki zespołu Miki Kivimäkiego z University College London potwierdzają to, co lekarze wiedzą od dawna, lecz co nie przebija się do świadomości pracowników, pracodawców ani polityków decydujących o czasie pracy. Ludzie pracujący od świtu do nocy, zmuszani do rezygnacji z dni wolnych i weekendów chorują częściej i poważniej.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 26

Spis treści
24 sukcesy prezesa Sałajewskiego…………………………………1
Atak hakerów na kancelarie prawnicze w Polsce………………………………………….1
Sąd Najwyższy o skardze pauliańskiej urzędu skarbowego……………………………………..2
Prokuratorzy oskarżają niechętnie, bo nowe przepisy mnożą problemy……………………………………………….3
Na egzaminach prawniczych także etyka…………………………………..5
Prezesi SN stracą swoje funkcje za rok……………….……………………………………………………..6
Przezroczyste urny i nakładki na spisy wyborców - od przyszłego roku zmiany w lokalach wyborczych……………6
Porządki nowego prezesa TVP. W'Wiadomościach' nie będzie sensacji…………………….8

24 sukcesy prezesa Sałajewskiego
Na półmetku swojej kadencji szef samorządu radców prawnych w liście do dziekanów izb oraz delegatów prezentuje swój dotychczasowy dorobek i prosi o uwagi.
Jak sam w piśmie daje do zrozumienia, niektóre dokonania obecnych władz samorządu mogły ujść uwadze adresatów, dlatego warto je uwypuklić. Wśród osiągnięć pierwszych kilkunastu miesięcy swoich rządów Dariusz Sałajewski wymienia m.in. uchwalenie nowego kodeksu etyki radców prawnych, uregulowanie w sposób oczekiwany przez samorząd kwestii postępowań dyscyplinarnych, poszerzenie uprawnień radców o możliwość reprezentowania stron przed Urzędem Patentowym RP w określonej ustawowo grupie spraw, uchwalenie przez Sejm ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej i edukacji prawnej czy też powrót do wydawania czasopisma naukowego, tj. „Zeszytów naukowych”.
Lista liczy w sumie 24 punkty i zawiera, jak czytamy, zarówno sprawy sfinalizowane jak i te będące w toku. Cały list można przeczytać TUTAJ.
ESZA; Artykuł z dnia: 2015-08-26

Atak hakerów na kancelarie prawnicze w Polsce
Mateusz Adamski, 25.08.2015;http://www4.rp.pl/Uslugi-ceny-zarobki/3 ... olsce.html
Pod pretekstem udziału w postępowaniu ofertowym polskie kancelarie prawnicze otrzymują linki, które prowadzą do zainfekowanego programu. - To pierwszy tego rodzaju atak - przyznaje ekspert.
Problem opisuje na swoich łamach serwis internetowy ZaufanaTrzeciaStrona.pl. Do redakcji zgłosił się adwokat. Na skrzynkę mailową jego kancelarii trafiła w ubiegłą środę wiadomość z tytułem „Pytanie o współpracę i zakres działalności?". Pod jej treścią podpisał się koordynator techniczny firmy o nazwie EuroLogistic, która rzekomo ma swoją siedzibę w Danii.
Jak podaje serwis ZaufanaTrzeciaStrona.pl, wiadomość ta nie wzbudziła żadnych podejrzeń. Mecenas odpisał wyjaśniając zakres usług kancelarii i przesyłając kilka pytań. W piątek otrzymał kolejną wiadomość zatytułowaną „Eurologistic, szczegóły współpracy dla Kancelarii?".
Na końcu drugiej wiadomości znalazł się link do pliku z szczegółowym rozpisem zadań dla kancelarii. Prawnik wykazał się jednak czujnością, bowiem nie kliknął w niego, ale zgłosił sprawę ekspertom.
Jak się okazuje, gdyby postąpił inaczej zainstalowałby na swoim komputerze plik ze złośliwym oprogramowaniem.
Serwis ZaufanaTrzeciaStrona.pl dokładniej przyjrzał się sprawie, i przyznaje, że osoba, która przygotowała atak na polskie kancelarie wykonała „kawał roboty". Jak czytamy, na potrzeby tej kampanii zarejestrował kilka nie powiązanych ze sobą domen, które umieścił w różnych serwerowniach na całym świecie. Stworzył wiadomości poczty elektronicznej, dbając o ich adekwatność i wiarygodność w oczach odbiorców (adwokat nie widział w nich niczego odbiegającego od normy). Co więcej, posługiwał się w korespondencji dość fachowym językiem.
ZaufanaTrzeciaStrona.pl informuje o co najmniej czterech innych przypadkach ataków na kancelarie prawnicze.
Szymon Kwiatkowski, specjalista ds. marketingu prawniczego przyznaje w rozmowie z rp.pl, iż rzadko kiedy można przeczytać o akcjach hakerskich wymierzonych w konkretne grupy zawodowe. - Tym razem dzięki serwisowi zaufanatrzeciastrona.pl światło dzienne ujrzały działania uderzające bezpośrednio w prawników i kancelarie prawnicze. Pod pretekstem udziału w postępowaniu ofertowym kancelaria w toku wymiany maili otrzymała link, który doprowadzał do pobrania zainfekowanego programu. Jest to zapewne pierwszy tego rodzaju atak na kancelarie prawnicze – mówi ekspert.
Kwiatkowski podkreśla, że otrzymywane przez kancelarie maile były dobrze przygotowane i na pierwszy rzut oka nie budziły podejrzeń.
- Ta sytuacja przypomina prawnikom o tym jak ważne jest zabezpieczenie komputerów i sieci kancelarii. Każe też zastanowić się w jaki sposób, i gdzie przechowywane są dane klientów oraz jaki jest poziom zabezpieczeń – przestrzega Szymon Kwiatkowski z MarketingPrawa.pl.
Sąd Najwyższy o skardze pauliańskiej urzędu skarbowego
Marek Domagalski, 25.08.2015;http://www4.rp.pl/W-sadzie-i-urzedzie/3 ... owego.html
Aby sąd wzruszył umowę, by chronić przyszłego wierzyciela, ten musi wykazać, że dłużnik chciał go celowo pokrzywdzić. W praktyce może to być bardzo trudne.
Sąd Najwyższy w najnowszym wyroku zajmował się skargą pauliańską wytoczoną przez urząd skarbowy. Sprawa jest tym bardziej doniosła, że widać ostatnio zwiększoną aktywności organów podatkowych w korzystaniu z drogi cywilnej. Budzi to zastrzeżenia części prawników, o czym pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" z 9 sierpnia w artykule pt. „Fiskus ściga podatników na wszelkie sposoby".
Ze skargi pauliańskiej skorzystał też naczelnik urzędu skarbowego w Katowicach. Domagał się uznania za bezskuteczne kilku umów sprzedaży nieruchomości i aut małżonków M., prowadzących firmę transportową na rzecz spółki z o.o., której byli też udziałowcami. Uznanie umowy za bezskuteczną pozwoliłoby US ściągnąć swoje należności z tytułu PIT i VAT.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Katowicach uwzględniły powództwo, ale tylko w stosunku do podatków istniejących w dacie zawierania umów. Uznały bowiem, że US nie wykazał, że M. zamierzali wyraźnie go pokrzywdzić.
Fiskus w skardze kasacyjnej do SN zarzucił, że SA wbrew doświadczeniu życiowemu i zasadom logiki błędnie ocenił, że M. nie zamierzali pokrzywdzić go jako przyszłego wierzyciela. Należności podatkowe można było przecież przewidzieć.
SN zwrócił sprawę SA do ponownego rozpoznania i wyjaśnił, jak stosować skargę pauliańską do podatków. Sędzia SN Anna Kozłowska wskazała w uzasadnieniu, że kodeks cywilny wyraźnie rozróżnia „świadomość pokrzywdzenia" wymaganą u aktualnych wierzycieli (art. 527) i „zamiar pokrzywdzenia" w przypadku przyszłych wierzytelności (art. 530).
Świadomość pokrzywdzenia to rozeznanie, że przesunięcia majątkowe dłużnika mogą uniemożliwić spłatę długów wobec ogółu wierzycieli. Natomiast przy stosowaniu art. 530 nie wystarczy sama świadomość. Trzeba dłużnikowi wykazać zamiar pokrzywdzenia wierzyciela. Są tu dwa podejścia: pierwsze, że trzeba wykazać zamiar bezpośredni, w drugim ewentualny.
SN opowiedział się za tym pierwszym stanowiskiem, wskazując, że choć skarga pauliańska ma na celu ochronę przed nielojalnym dłużnikiem, to istotnie ingeruje w swobodę kontraktów.
Dr Zbigniew Banaszczyk, adwokat i cywilista z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że wykazanie umyślnej ucieczki przed spłatą podatku, zwłaszcza bezpośredniego zamiaru, jest niezmiernie trudne. – US musiałby dysponować jakimś dowodem. A w biznesie przyszłe podatki są do przewidzenia, powinny być więc traktowane jak istniejące – uważa.

Prokuratorzy oskarżają niechętnie, bo nowe przepisy mnożą problemy
Minęły prawie dwa miesiące od wprowadzenia zmian w procedurze karnej, a w sądach aktów oskarżenia jest jak na lekarstwo. Dla jednych to przejściowe kłopoty, dla innych zapowiedź armagedonu, który obnaży słabość reformy
Z Prokuratury Okręgowej w Warszawie po 1 lipca 2015 r. nie wyszedł żaden akt oskarżenia. Do sądu wysłano jedynie jeden wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzenia rozprawy (art. 335 par. 1 kodeksu postępowania karnego). W ubiegłym roku dokładnie o tej samej porze warszawska okręgówka skierowała 4 akty oskarżenia. W rejonach dane są znacznie bardziej szokujące.
– Łącznie w 9 podległych prokuraturach rejonowych w lipcu 2015 r. skierowano 11 aktów oskarżenia i 58 wniosków w trybie art. 335 par. 1 k.p.k. W analogicznym okresie w roku 2014 było to 775 aktów oskarżenia – informuje prokurator Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Alarmujące dane
Równie alarmujące są dane zbierane przez Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. Wszystkie prokuratury okręgu kieleckiego (okręgowa i rejonowe) w lipcu wysłały łącznie 114 aktów oskarżenia. W tym samym czasie w ubiegłym roku było to prawie 600 aktów. Są również prokuratury, z których w lipcu tego roku nie wyszedł ani jeden akt oskarżenia. Tak było choćby w Prokuraturze Rejonowej w Sandomierzu (w ubiegłym roku o tej samej porze skierowano do sądów 40 aktów). W prokuraturach rejonowych w Końskich i Opatowie wysłano po jednym akcie oskarżenia (w 2014 r. odpowiednio – 38 i 27). W prokuraturach okręgu katowickiego wysłano dotąd 28 aktów oskarżenia oraz 217 wniosków z art. 335 k.p.k. Rok temu o tej samej porze wynik był wielokrotnie wyższy, wysłano bowiem 829 aktów oskarżenia. W okręgu prokuratury Bielsko-Biała wyszły według nowej procedury 2 pisma (rok temu w tym samym czasie – 271 ). W okręgu gdańskim skierowano do sądów 20 aktów oskarżenia i 50 wniosków z 335 k.p.k. Rok wcześniej było to 843.
– Spadek jest widoczny i ewidentny. A jeśli system oskarżania praktycznie nie działa, choćby przez dwa miesiące, to już można mówić o porażce – uważa Jacek Skała, szef związku.
Efekt wypychania
Powodów dramatycznego spadku aktywności oskarżycielskiej prokuratury jest wiele. Jedną z przyczyn była wzmożona aktywność śledczych przed 1 lipca.
– Prokuratorzy wypychali do sądów co się da, bo wiedzieli, że potem to się nie uda. To przejaw naszej odpowiedzialności, który idzie w parze z brakiem odpowiedzialności po stronie wprowadzających nowelę procedury – wskazuje szef związkowców.
Potwierdzają to dane statystyczne z sądów. W niektórych odnotowywano nawet istotny wzrost liczby aktów oskarżenia wpływających w pierwszej połowie roku w porównaniu z rokiem ubiegłym.
– Znacząco wzrósł wpływ spraw karnych w pierwszym półroczu 2015 r. W stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego w Sądzie Okręgowym w Warszawie wyniósł on 3 proc., a w sądach rejonowych okręgu warszawskiego aż 15,4 proc. – wylicza sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
Jak podkreśla, wzrost wpływu spraw karnych w pierwszym półroczu roku 2015, jak i jego spadek w lipcu 2015 r. w stosunku do analogicznego okresu poprzedniego roku wydaje się związany ze zmianą modelu postępowania karnego od 1 lipca.
Potwierdza to także Adam Cierpiatka, prokurator Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
– Przed nowelizacją każdy prokurator starał się skierować jak największą liczbę aktów oskarżenia na starych zasadach – tłumaczy.
I dodaje: nikt rozsądny nie zaryzykuje skierowania aktu oskarżenia na samych notatkach.
Rozpoznanie pola bojem
Problemy rodzi również sama nowa procedura. Jednym z nich jest niepewność co do interpretacji i sposobu stosowania niektórych przepisów.
– Po wejściu w życie nowych przepisów mamy chaos i efekt stanu przejściowego polegający na tym, iż wielu prokuratorów oczekuje spójnych i jednoznacznych wytycznych tego, co ustawodawca oraz autorzy przepisów mieli na myśli – zauważa Edyta Szczygieł prokurator Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Górniczej. Jej zdaniem wielu prokuratorów przeprowadza też na własną rękę egzegezę przepisów.
– Takie zabiegi wymagają jednak poświęcenia czasu. Efektem jest zmniejszona liczba sporządzanych i przesyłanych do sądów aktów oskarżenia w porównaniu z analogicznym okresem np. roku poprzedniego – zaznacza prokuratorka.
Śledczy uczą się też pisać według nowych zasad akty oskarżenia (obecnie wymagane są tezy dowodowe).
– Szkolenia były czysto teoretyczne. Pisania aktów oskarżenia musimy się uczyć sami metodą prób i błędów – żali się jeden z oskarżycieli.
W sądach okręgu warszawskiego zdarzały się już zwroty z powodu braków w przesyłanych aktach oskarżenia.
Ksero i segregowanie
Sporym kłopotem stało się też zarządzenie PG dotyczące sekretariatów, które zawiera rekomendacje dzielenia akt spraw na zbiory.
– To czyste kuriozum. Sędziowie, którzy otrzymują akta podzielone na pseudoteczki, po prostu łączą je ponownie w jedną całość. Żeby było ciekawiej, Prokuratura Generalna wpadła na pomysł, by akta dzielić na osiem teczek w miejsce wymaganych przez k.p.k. trzech – przypomina prokurator Skała.
Prokuratorzy i sekretariaty zajmują się więc głównie kserowaniem, tworzeniem zbiorów dokumentów, wielokrotną numeracją kart w aktach.
– Dlatego praca stanęła. Można mówić o totalnym bałaganie, nad którym nikt dotąd nie zapanował – alarmują prokuratorscy związkowcy.
Wychodzi teraz brak przygotowania technicznego i informatycznego prokuratury do zmian.
– Digitalizacja akt, a więc sztandarowy projekt Prokuratury Generalnej, umożliwiający uporanie się z koniecznością mnożenia kopii materiałów postępowania przygotowawczego, został wprowadzony szczątkowo na wyższych szczeblach prokuratury. Natomiast w prokuraturach rejonowych w praktyce nie występuje – podsumowuje prokurator Marek Zieliński ze związku zawodowego.
Na egzaminach prawniczych także etyka
Za rok przyszli adwokaci i radcy prawni będą musieli wykazać się znajomością zasad wykonywania zawodu. Za sprawdzenie ich wiedzy komisja otrzyma wyższe wynagrodzenie
Koszt przeprowadzenia zawodowego egzaminu adwokackiego i radcowskiego wzrośnie o 192 zł, a biorącym w nim udział karmiącym matkom przysługiwać będą dwie półgodzinne przerwy. Tak wynika z przesłanych przez resort sprawiedliwości do konsultacji projektów rozporządzeń w sprawie przeprowadzenia egzaminu adwokackiego i radcowskiego.
Nowe regulacje będą zastosowane w dniach 15–18 marca 2016 r., kiedy to po raz pierwszy prawnicze egzaminy zawodowe przeprowadzane będą w zmienionej formule. Nowe rozwiązania wprowadzone zostały nowelą ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów (Dz.U. z 2013 r. poz. 829). Egzaminy składać się będą nie z czterech – jak dotychczas – części, lecz z pięciu, i trwać będą cztery dni. W pierwszym dniu zdający rozwiązywać mają zadanie z zakresu prawa karnego, w drugim – zadanie z zakresu prawa cywilnego lub rodzinnego, w trzecim – z zakresu prawa gospodarczego. Czas na rozwiązanie każdego z nich wynosić ma 360 minut. Natomiast w czwartym dniu egzaminu zdający będą rozwiązywać zadanie z zakresu prawa administracyjnego oraz – co stanowi nowość – zadanie z zakresu zasad wykonywania zawodu lub z zasad etyki, a czas na rozwiązanie wynosić będzie łącznie 480 minut.
To właśnie wprowadzenie piątej części egzaminów spowodowało wzrost kosztów ich przeprowadzenia. Niezmieniona została liczebność komisji egzaminacyjnej (nadal zasiadać będzie w niej osiem osób), ale powiększono jej zakres obowiązków o sporządzanie ocen cząstkowych z części dotyczącej zasady wykonywania zawodu. Stąd też Ministerstwo Sprawiedliwości zdecydowało się na zmianę dotychczasowych zasad wynagradzania egzaminatorów. Ich wynagrodzenie nie będzie już obliczane od każdego zdającego, ale od każdej wydanej oceny cząstkowej.
Resort wyszedł też naprzeciw postulatom zgłaszanym przez świeżo upieczone mamy karmiące piersią. Będą one uprawnione – w trakcie każdego dnia egzaminu – do dwóch 30-minutowych przerw na karmienie, które będą mogły być udzielone również łącznie. Przerwy te nie będą wliczane do czasu trwania egzaminu. W poprzednich latach powyższe nie było możliwe – przewodniczący komisji, zezwalając na opuszczenie sali karmiącym matką, nie dysponował bowiem prawem do wydłużenia czasu trwania egzaminu o czas wykorzystamy na karmienie dziecka.
Aby skorzystać z nowego uprawnienia, zdające będą musiały wraz z wnioskiem o dopuszczenie do egzaminu adwokackiego/radcowskiego złożyć wniosek o przyznanie prawa do przerw na karmienie, do którego załączyć trzeba będzie zaświadczenie lekarskie potwierdzające fakt karmienia piersią. W przypadku natomiast, gdy poród nastąpi już po złożeniu wniosku o dopuszczenie do egzaminu, wniosek o przerwę na karmienie piersią będzie mógł być złożony najpóźniej na trzy dni przed rozpoczęciem egzaminacyjnych potyczek.
Powyższe rozwiązanie znajdzie zastosowanie również do zdających tegoroczny egzamin notarialny (8-10 września). 20 sierpnia minister sprawiedliwości podpisał bowiem rozporządzenie zmieniające rozporządzenie w sprawie komisji egzaminacyjnej do spraw aplikacji notarialnej oraz przeprowadzania egzaminu wstępnego i notarialnego (Dz.U. poz. 1135, ze zm.). Ma ono wejść w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia w dzienniku ustaw. Analogiczne zasady dotyczyć mają również osób zdających egzamin komorniczy w 2016 r.
Anna Krzyżanowska
Etap legislacyjny; Projekty rozporządzeń w konsultacjach
Prezesi SN stracą swoje funkcje za rok
Ustrój
W najbliższą sobotę wchodzi w życie nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym (Dz.U. z 2015 r. poz. 1167), która wprowadza kadencyjność prezesów SN kierujących pracami poszczególnych izb. Zgodnie jednak z jej przepisem przejściowym osoby obecnie pełniące te funkcje stracą je dopiero po 12 miesiącach od wejścia w życie nowych regulacji, tj. 29 sierpnia 2016 r.
Prezesi będą powoływani przez prezydenta na pięcioletnią kadencję spośród sędziów SN w stanie czynnym. Nowela wprowadza jednak cenzus wiekowy, zgodnie z którym funkcji tej nie będą mogły pełnić osoby, które ukończyły 70 lat. Nie będą one mogły również kierować pracami poszczególnych wydziałów.
Pomysł, aby na stanowiskach prezesów SN była rotacja, wyszedł od posłów i spotkał się z akceptacją ze strony I prezesa SN. „Kadencyjność funkcji kierowniczych w sektorze władz publicznych jest standardem współczesnych ustrojów demokratycznych, a jej zalety są powszechnie znane (...)” – podkreślała prof. Małgorzata Gersdorf, I prezes Sądu Najwyższego. Dodatkowo wskazywała, że pozwoli to wyeliminować niespójność polegającą na tym, iż na gruncie obowiązujących do soboty przepisów zasada kadencyjności w sprawowaniu funkcji kierowniczych znajduje zastosowanie jedynie do I prezesa Sądu Najwyższego. Zgodnie z art. 10 ustawy o Sądzie Najwyższym (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 499 ze zm.) kadencja na tym stanowisku trwa sześć lat.
Nieco bardziej krytyczny był Andrzej Seremet, prokurator generalny. Nie podobało mu się bowiem wprowadzenie cenzusu wiekowego dla osób pełniących funkcje prezesów SN. „(...) Rozwiązanie wydaje się pozostawać w opozycji do obowiązującej obecnie w Unii Europejskiej polityki wydłużania okresu aktywności zawodowej i wykorzystywania wieloletniego doświadczenia zawodowego sędziów, którzy posiadają ogromną wiedzę prawniczą oraz doświadczenie niezbędne do wykonywania pracy na tym stanowisku” – wskazywał w opinii przesłanej do Sejmu. ©?
Małgorzata Kryszkiewicz
Etap legislacyjny; Ustawa wchodzi w życie 29 sierpnia 2015 r.
Przezroczyste urny i nakładki na spisy wyborców - od przyszłego roku zmiany w lokalach wyborczych

Gabriela Kucharska 2015-08-26;http://wyborcza.pl/1,75248,18628692,prz ... zlego.html
Nadchodzą zmiany w kodeksie wyborczym. Interwencje PiS-u sprawiły, że wybory będą jednocześnie bardziej przejrzyste i mniej jawne. A na pewno droższe.
- Nakładka na spis wyborców? Po co? To kuriozum, przecież i tak każdy wie, kto z sąsiadów jest obok niego w spisie. Na dodatek w czasie składania podpisu widzi listę do góry nogami. Nie przesadzamy z tą ochroną danych osobowych? - denerwuje się Wioletta Matejczyk, urzędnik wyborczy z ramienia wójta małopolskiej gminy Zabierzów.

Właśnie otrzymała pismo z Państwowej Komisji Wyborczej. A w nim stoi jak byk: każda komisja ma otrzymać specjalną nieprześwitującą nakładkę na spis uprawnionych do głosowania. Nakładka będzie miała wycięte okienko o rozmiarach paska, na którym zapisane są dane pojedynczego wyborcy. Prawo i Sprawiedliwość w trakcie wakacyjnych prac nad nowelizacją kodeksu wyborczego argumentowało konieczność wprowadzenia nakładki ochroną danych osobowych.

PiS: Bo były fałszerstwa

Z 50 wniosków zgłoszonych przez polityków tej partii przeszło dziesięć. PiS, przypomnijmy, było przekonane, że podczas ostatnich wyborów samorządowych doszło do licznych fałszerstw. Mimo że dowodów na fałszerstwa nie było, obecny prezydent Andrzej Duda mówił w ubiegłym roku, iż wybory były "straszliwym ciosem w polską demokrację".

Nakładka - drobna rzecz. Jednak nie dla komisji wyborczych, których budżety są minimalne. - Z rozdzielnika dostaję na każdą komisję 15 zł - wylicza Matejczyk. - Ma wystarczyć na wszystkie materiały biurowe. W tej sytuacji na plastik mnie nie stać. Będziemy się bawić w modelarstwo i wycinać okienka w tekturze.

Nakładkę utajniającą nazwiska sąsiadów i domowników zobaczymy już 6 września w czasie referendum. Na tym nie koniec zmian.

Mężowie zaufania poszczególnych komitetów wyborczych zyskali prawo do nagrywania prac komisji przed otwarciem lokalu wyborczego i po jego zamknięciu. PiS uzasadniał, że dzięki temu łatwiej będzie rozstrzygać sprawy sądowe pomiędzy członkami komisji a tymi, którzy kwestionują ich uczciwość. Nagrania będą mogły być użyte wyłącznie jako dowody w sądzie. Wykorzystanie ich do innych celów będzie groziło wysokimi karami finansowymi.

Zmieniły się też przepisy dotyczące głosowania korespondencyjnego. Dotychczas wystarczyło, by terytorialny pełnomocnik ds. wyborów podbił pieczęcią komisji kartę do głosowania i dostarczył ją w dwóch kopertach do osoby zainteresowanej.

Teraz pełnomocnik nie może już opieczętować karty sam. W tym celu do siedziby gminy muszą się zgłosić członkowie komisji, opieczętować kartę wyborczą i komisyjnie przygotować koperty.

Urny jak szkło

Jeszcze poważniejsze zmiany czekają nas w przyszłym roku. W całym kraju zostaną wymienione urny wyborcze (to pomysł Bronisława Komorowskiego). Muszą być przezroczyste. Jedna kosztuje ok. 2 tys. zł, a mamy 27 817 komisji wyborczych.

Z drugiej strony wyborca ma prawo do ochrony danych osobowych, dlatego każda komisja musi otrzymać od gminy odpowiednią liczbę kopert, koniecznie białych, dla każdego głosującego. Mamy przeszło 30 mln obywateli uprawnionych do głosowania.

I jeszcze jedno: każda gmina musi poinformować wyborców o terminie i zasadach głosowania drukiem bezadresowym wysłanym na adresy domowe.

Rafał Trzaskowski, były minister administracji i cyfryzacji: - Przy ostatnich wyborach samorządowych pojawiły się oskarżenia o fałszerstwa wyborcze. Były wyolbrzymione, co szkodzi demokracji. Lepiej więc dla demokracji, by wybory były bardziej przejrzyste. Kwestionowanie uczciwości wyborów było moim zdaniem cynicznym zabiegiem opozycji, ale chociażby z tego powodu część kosztów wprowadzenia zmian warto ponieść. To zmiana zdroworozsądkowa - mówi.

Podobne stanowisko zajmuje Arkadiusz Radwan z Instytutu Allerhanda, który prowadzi badania nad transformacją i harmonizacją prawa. - To racjonalny krok i pewne minimum, by odbudować zaufanie społeczne do państwa i procedur demokratycznych. Szczególnie ważne w sytuacji, gdy frekwencja wyborcza w wyborach i referendach jest niska. Konieczne są zmiany, by ludzie wierzyli, że będą traktowani uczciwie. To wyraz transparentności.

A niech partie pokażą czyste ręce

- Część z tych zmian jest nie do końca sensowna, ale da wyborcom dowód, że wybory są uczciwe. Chodzi o podnoszenie progu zaufania - komentuje z kolei Jan Niedośpiał, prawnik z Fundacji Stańczyka działającej na rzecz przejrzystości życia publicznego. - Problem w tym, że nie zostały wprowadzone zmiany konieczne, tylko kosmetyczne. Konieczne zmiany to wzmocnienie finansowe i osobowe Krajowego Biura Wyborczego. Jeżeli chcemy mieć dobre wybory i kontrolę nad nimi, to musimy ponieść koszty. Po drugie: zwiększenie jawności finansowania kampanii wyborczych i partii politycznych. Teraz w trakcie kampanii wyborczej nie ma jawności wpłat na konta partii i ich na fundusz wyborczy. I po trzecie: jawność wydatków na kampanie wyborcze już w trakcie kampanii. To zwiększyłoby kontrolę nad kampanią wyborczą, by mieć pewność, że mieści się w granicach prawa. To takich zmian potrzebuje kodeks wyborczy - tłumaczy Jan Niedośpiał.

- Dla mnie sprawa jest oczywista: te zmiany prowadzą nas w stronę totalnego braku zaufania - mówi Wioletta Matejczyk. - Najsmutniejsze, że nie były konsultowane z delegaturami. Po każdych wyborach delegaci okręgowych komisji wyborczych spotykają się, przedstawiają swoje spostrzeżenia i wnioski, a następnie przekazują je w formie pisemnej do Państwowej Komisji Wyborczej. PKW najczęściej nie uwzględnia wniosków z delegatur. Uwzględniła natomiast wytyczne polityków.

O opinię poprosiliśmy PKW. Dostaliśmy odpowiedź, że zmiany nie będą wprowadzane podczas najbliższego referendum. Jednocześnie Komisja rozsyła do okręgowych komisji wyborczych wzór nakładki.
Porządki nowego prezesa TVP. W'Wiadomościach' nie będzie sensacji
Daniel Flis 2015-08-26,http://wyborcza.pl/1,75478,18628728,por ... sacji.html
Nowy prezes TVP Janusz Daszczyński ma dość tabloidowej informacji i publicystyki. Zaczął od ulepszania "Wiadomości".
TVP ogłosiła, że oglądalność "Wiadomości" poszła w górę. Średnia liczba widzów wzrosła o 46 tys. od 8 do 23 sierpnia w stosunku do okresu od 1 lipca do 7 sierpnia. "Wiadomości" zwiększyły przewagę nad "Faktami" o 61 tys. widzów. Jak to się udało?

Pierwszą decyzją prezesa Daszczyńskiego była wymiana szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Tomasza Sandaka na Tomasza Syguta, dotychczasowego wicedyrektora TAI ds. TVP Info. - Nawet nie wiedziałem, jak wygląda pan Sandak, ale wystarczyło, że widziałem jego dzieło - tłumaczył Daszczyński "Wyborczej".

11 sierpnia zwołał spotkanie z wydawcami i prezenterami programów informacyjnych i publicystycznych. Nalegał, by zrezygnowali z epatujących cierpieniem i sensacją materiałów, a stawiali na informacje o stanie państwa, gospodarki, kultury i edukacji oraz na wydarzenia ze świata.

- Nie obawiajcie się spadku oglądalności. Słupki zostawcie mnie - mówił pracownikom. Nakazał rozszerzenie listy ekspertów, którzy mają występować w roli komentatorów zamiast polityków. Przypomniał też, że dziennikarze nie mogą być postrzegani jako zwolennicy jednej partii ani być tylko biernymi słuchaczami w programach, w których napuszczają na siebie polityków.

Które programy prezes miał na myśli? - Do "Panoramy" w Dwójce i "Po przecinku" w TVP Info nie miał zastrzeżeń - powiedziała nam Hanna Lis prowadząca obie audycje.

Za to w "Wiadomościach" w TVP 1 dokonał kilku zmian. Reporterów Adama Federa i Leszka Dawidowicza przeniósł do TVP Info, a do "Wiadomości" ściągnął reporterów Pawła Szota, Piotra Maślaka i Karolinę Lewicką z TVP Info oraz Magdalenę Karpińską z "Panoramy".

Zmiany już są widoczne. Z "Wiadomości" zniknęły wyciskające łzy materiały o chorych dzieciach i mrożące krew w żyłach historie kryminalne. Dużo więcej jest poważnych informacji z zagranicy, a w wydaniu niedzielnym zaczęły się pojawiać raporty, np. o wydawaniu funduszy europejskich.

Daszczyński na spotkaniu z zespołem "Wiadomości" zapowiedział też, że przygotowuje zasady relacjonowania kampanii wyborczej, które będą obowiązywać w TVP. Zostaną rozesłane także do innych stacji. - Chodzi o to, by nie zamienić programów informacyjnych w wyborcze - tłumaczył.

- Takie zasady już dawno opracowano, ale nikt ich nie przestrzegał - mówi "Wyborczej" prof. Stanisław Jędrzejewski, medioznawca, były członek Krajowej Rady Radiofoni i Telewizji. - A podczas kampanii parlamentarnych TVP zawsze unikała pokazywania polityków w programach informacyjnych. Jest zwyczaj niewkładania palców między drzwi w tym czasie.

Czy reformy Daszczyńskiego kończą się na "Wiadomościach"? Prezes odmawia odpowiedzi, ale podczas gali prezentującej jesienną ramówkę, jeszcze poprzedniego zarządu, przyznał w rozmowie z miesięcznikiem "Press": - Myślę, że można by parę pozycji z tej ramówki usunąć. Nie powiem które, ale kiedy wygasną stosowne umowy, postaram się odcisnąć na ramówce własne piętno.

O ewentualnych zmianach w programach publicystycznych dowiemy się więc na wiosnę. Daszczyński już zapowiedział, że nową ramówkę ułoży wspólnie z obecnymi dyrektorami TVP 1 i TVP 2.

A co powinno się zmienić? - W TVP nie ma tzw. narad post mortem, czyli oceny wyemitowanego programu. W BBC audycje omawia się do kości - mówi prof. Jędrzejewski. - Rozbudowy wymaga redakcja zagraniczna. Ale najważniejsze jest zapewnienie niezależności politycznej wydawcom.
Busz
Administrator
Posty: 941
Rejestracja: 07 gru 2012, 10:14
Lokalizacja: Poznań

Re: Przegląd prasy

Post autor: Busz »

2015 08 27

Spis treści
… NRA złoży skargę do Komisji Europejskiej na ustawę o nieodpłatnej pomocy prawnej…………………….1
NRA: Polska będzie dyskryminować zagranicznych prawników.……………………………………..2
Opłaty sądowe przez internet……………………………………………….3
Bezpłatna pomoc prawna od 2016 r. - prezydent podpisał ustawę…………………………………..4
Prawnik udzielający bezpłatnej pomocy nie napisze pozwu……………….……………………………………………………..6
Prawnik udzielający bezpłatnej pomocy nie napisze pozwu……………6
Wysyłasz pismo do sądu? Terminu dochowasz tylko z Pocztą Polską………………………………..7
Spartakiada prawników…………………….8
Będzie kolejna nowelizacja procedury karnej…………………..8
Autorzy reformy spodziewali się spadku liczby aktów oskarżenia…………………….9

NRA złoży skargę do Komisji Europejskiej na ustawę o nieodpłatnej pomocy prawnej
kapt, 27.08.2015; http://www4.rp.pl/prawnicy/prawnik_za_granica
Naczelna Rada Adwokacka zapowiedziała, że złoży dziś skargę do Komisji Europejskiej na ustawę o darmowej pomocy prawnej. Zdaniem adwokatury ustawa ogranicza swobodę działalności prawników zagranicznych.
Adwokaci skarżą podstawy udzielania pomocy prawnej, uregulowane w art. 10 i 11 ustawy o nieodpłatnej przedsądowej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej.
Według tej ustawy adwokaci i radcy prawni będą udzielać pomocy prawnej na podstawie umów zawartych z powiatami, w ramach porozumień zawieranych wcześniej pomiędzy okręgowymi radami adwokackimi i radcowskimi a powiatami.
Zdaniem adwokatury, ustawa ogranicza terytorialnie świadczenie usług co powoduje, że wyłączeni z systemu zostaną prawnicy wpisani w kraju na listę prawników zagranicznych, którzy de facto nie są członkami samorządu.

NRA: Polska będzie dyskryminować zagranicznych prawników
Ustawa o nieodpłatnej pomocy prawnej jest niezgodna z traktatem o funkcjonowaniu UE. Tak twierdzi Naczelna Rada Adwokacka i składa skargę do Komisji Europejskiej
Adwokatura chce, by komisja przyjrzała się aktowi powołującemu do życia z dniem 1 stycznia 2016 roku zinstytucjonalizowany system nieodpłatnej przedsądowej pomocy prawnej. Jego wprowadzenie zakłada ustawa o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej (u.n.p.p.), którą właśnie podpisał prezydent. Skorzystać z niej będą mogły osoby znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej (patrz: grafika). Pomocy w ponad 1,5 tys. punktów udzielać mają zarówno adwokaci, radcy prawni, doradcy podatkowi, jak i magistrzy prawa legitymujący się stosownym doświadczeniem (ci ostatni podobnie jak doradcy działać będą w punktach prowadzonych przez organizacje pozarządowe).
Bez prawników z UE
W ocenie Naczelnej Rady Adwokackiej system pomocy powinien być jednak tak zorganizowany, by szansę udziału w nim mogli mieć również prawnicy zagraniczni. Zdaniem adwokatury zaproponowany w ustawie mechanizm doboru prawników będzie im to jednak utrudniał, a nawet uniemożliwiał. A to trudno pogodzić z art. 56 traktatu o funkcjonowaniu UE, w którym mowa jest przecież o swobodzie świadczenia usług.
W czym dokładnie rzecz? A w tym, że w przypadku adwokatów i radców prawnych podstawą świadczenia przez nich nieodpłatnej pomocy prawnej jest umowa zawarta z powiatem (art. 6 ustawy). Umowy te mają być podpisywane w ramach porozumień zawieranych między powiatem a okręgową radą adwokacją i okręgową izbą radców prawnych właściwymi dla siedziby władz samorządu. W porozumieniach określać się będzie m.in. liczbę adwokatów i radców udzielających nieodpłatnej pomocy prawnej czy zasady ich wynagradzania. W porozumieniach ORA i OIRP zobowiążą się również do imiennego wskazywania adwokatów i radców prawnych wyznaczonych do udzielania nieodpłatnej pomocy prawnej. „Ustanowiony w u.n.p.p. sposób wyznaczania osób udzielających nieodpłatnej pomocy prawnej nie jest zgodny z zasadą swobody świadczenia usług, ponieważ ogranicza terytorialnie możliwość świadczenia usług przez administracyjne przyznanie określonym podmiotom terytorialnej wyłączności na podejmowanie tego rodzaju działań” – podnosi w skardze NRA.
Wskazuje w niej, że prawnik z Unii Europejskiej może świadczyć pomoc prawną na terytorium Polski na podstawie przepisów ustawy o świadczeniu przez prawników zagranicznych pomocy prawnej w Rzeczypospolitej Polskiej (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 134), która stanowi wdrożenie dyrektywy mającej na celu ułatwienie skutecznego korzystania przez prawników ze swobody świadczenia usług. Szkopuł w tym, że prawnik taki nie staje się członkiem polskiego prawniczego samorządu zawodowego (chyba że zdecyduje się na prowadzenie stałej praktyki na terenie RP i wpisze się na listę w odpowiedniej ORA lub OIRP).
Powiat barierą
Powyższa konstrukcja uniemożliwia więc samorządom prawniczym zawierającym umowę z powiatem wskazać na etapie podpisywania porozumienia prawników, którzy nie są jej członkami, a chcieliby na obszarze jej właściwości transgranicznie świadczyć nieodpłatną pomoc prawną. To w ocenie NRA „będzie prowadzić do systemowego, faktycznego uniemożliwienia (a przynajmniej utrudnienia) świadczenia nieodpłatnych usług prawnych przez osoby nieprzynależące do danego samorządu”. Możliwość świadczenia pomocy w ramach u.n.p.p. opierać się będzie bowiem na zasadzie wyłączności terytorialnej (w odniesieniu do powiatu). Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej natomiast wielokrotnie kwestionował terytorialne ograniczanie możliwości transgranicznego świadczenia usług.
Adwokaci cieszą się, że ich władze zdecydowały się zwrócić uwagę komisji na wady regulacji.
– Ustawa jest prawem złym, które nie powinno być uchwalone i nie powinno wchodzić w życie. Jest to prawo złe od zarania, gdyż powstało w odpowiedzi na populistyczną obietnicę, która padła podczas exposé. Narusza de facto wolność gospodarczą, gdyż w sposób bezpodstawny i nieproporcjonalny ingeruje w wolny rynek – mówi Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
W jego ocenie określony w ustawie zakres osób uprawnionych do skorzystania z pomocy jest zbyt szeroki, co powoduje naruszenie zasad konkurencji na rynku, a także reguł udzielania pomocy publicznej.
Nowy zarzut
Poproszony o komentarz minister sprawiedliwości Borys Budka wskazuje, że dochodziły do niego informacje, że adwokatura zamierza skarżyć ustawę.
– Naczelna Rada Adwokacka ma oczywiście prawo złożyć taką skargę. I jeśli tak się stanie, to ministerstwo ustosunkuje się do sformułowanych w niej zarzutów. Nie ukrywam jednak, że nie rozumiem ostatnich działań adwokatury, która mimo mojej otwartości na współpracę wyraźnie jej nie chce – komentuje minister Budka.
W jego ocenie skarga jest wynikiem tego, że do systemu przedsądowego poradnictwa włączono organizacje pozarządowe.
– Dla środowiska adwokackiego było to nie do przyjęcia. Jestem natomiast przekonany, że ustawa w obecnym kształcie jest ustawą potrzebną i przyniesie obywatelom wiele korzyści – mówi Budka.
– W momencie, kiedy odbywały się pierwsze konsultacje i gdy jako udzielających nieodpłatnej pomocy prawnej wymieniano jedynie adwokatów i radców, nie przypominam sobie, by argumenty dotyczące prawników zagranicznych się pojawiały – kwituje.©?

Kto ma mieć prawo do nieodpłatnej pomocy prawnej na etapie przedsądowym
Anna Krzyżanowska
Etap legislacyjny
Ustawa podpisana przez prezydenta
TRZY PYTANIA
Jesteśmy prawnikami i ze złym prawem staramy się walczyć za pomocą narzędzi prawnych
Andrzej Zwara prezes Naczelnej Rady Adwokackiej
Gdyby miał pan w kilku słowach scharakteryzować i ocenić mający zacząć działać od 1 stycznia 2016 roku model przedsądowej pomocy prawnej, to powiedziałby, że będzie on...
Zły. Przed przystąpieniem do prac nad ustawą wyobrażaliśmy sobie, że będzie to system, w ramach którego profesjonaliści z doświadczeniem będą świadczyć pomoc prawdziwie potrzebującym. A z dobrej idei wyszedł moim zdaniem bubel. To, czy taki system zadziała sprawnie, w dużej mierze zależy od organizacji w samorządzie terytorialnym. Mam nadzieję, że nie sprawdzi się czarny scenariusz, że z powodu dopuszczenia przez ustawodawcę zbyt dużej liczby osób uprawnionych do skorzystania z bezpłatnej przedsądowej pomocy punkty będą oblegane także przez osoby, które stać na opłacenie porady prawnej.
Nastawienie Naczelnej Rady Adwokackiej do budowanego modelu bezpłatnego poradnictwa zmieniało się wraz ze zmianami w projekcie ustawy o nieodpłatnej pomocy.
To prawda, początkowo byliśmy wielkimi entuzjastami tej ustawy. Przypomnę, że NRA od lat apelowała do rządu o uregulowanie przedsądowej bezpłatnej pomocy prawnej. Projekt, który zaproponowało Ministerstwo Sprawiedliwości, był dobry, niestety prace komisji sejmowej toczyły się w czasie przedwyborczym, w efekcie czego ustawa jest tak skonstruowana, aby zadowolić rzeszę różnego rodzaju grup. Jak się jednak okazuje, ogranicza ona swobodę działalności adwokatów i radców prawnych. Stąd też decyzja NRA o złożeniu skargi do Komisji Europejskiej. Jesteśmy prawnikami i ze złym prawem staramy się walczyć przy pomocy narzędzi prawnych. Poprosiliśmy najlepszych specjalistów, dwóch profesorów o przyjrzenie się tej ustawie i oni – za co bardzo im dziękuję – przygotowali projekt skargi. Wierzę, że będzie skuteczna.
Zarzut naruszenia traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej przez ustawę o nieodpłatnej pomocy prawnej nie był jednak formułowany w trakcie prac parlamentarnych.
W trakcie prac legislacyjnych wskazywaliśmy wiele argumentów dotyczących zgodności z przepisami prawa europejskiego. Oprócz swobody działalności gospodarczej wskazywaliśmy też m.in. na dyrektywę VAT-owską, w kontekście pobierania podatku VAT od bezpłatnej przedsądowej pomocy prawnej. Niemniej stanowisko rządu było nieprzejednane, powołujące się na opinię Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nie widziało w tych przepisach niezgodności z przepisami unijnymi. Liczymy jednak, że stanowisko Komisji Europejskiej wpłynie na decyzję parlamentu o zmianie przepisów.
Rozmawiała Anna Krzyżanowska

Opłaty sądowe przez internet
Marek Domagalski, 27.08.2015; http://www4.rp.pl/W-sadzie-i-urzedzie/3 ... ernet.html
Wnoszenie opłat sądowych będzie za kilka miesięcy możliwe także przez internet.
Dotychczasowe formy, a więc uiszczenie jej w kasie sądu, zapłata znaczkami sądowymi (choć te będą zmienione) oraz przelewem bankowym pozostają.
Podobny system stosowany jest w elektronicznym postępowaniu przed e-sądem w Lublinie, a w przyszłości do wszystkich spraw cywilnych.
Taką możliwość przewiduje projekt nowego rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie sposobu uiszczania opłat sądowych w sprawach cywilnych, które już 1 października ma zastąpić dotychczasowe rozporządzenie z 31 stycznia 2006 r.
etap legislacyjny: uzgodnienia międzyresortowe
Bezpłatna pomoc prawna od 2016 r. - prezydent podpisał ustawę
PAP , kapt, 26.08.2015; http://www4.rp.pl/Bezplatna-pomoc-prawn ... stawe.html
Od początku 2016 r. w Polsce będzie udzielana nieodpłatna pomoc prawna dla osób najuboższych, młodych i seniorów, kombatantów i weteranów, posiadaczy Karty Dużej Rodziny oraz ofiar klęsk żywiołowych. Prezydent Andrzej Duda podpisał tę oczekiwaną od dawna ustawę.
Podpisanie ustawy z 5 sierpnia o nieodpłatnej pomocy prawnej oraz edukacji prawnej kończy wieloletnie wysiłki zmierzające do wprowadzenia takich przepisów. Propozycje omawiano od ponad dekady, a złożenie projektu planowało kilku ministrów sprawiedliwości. W styczniu 2013 r. Ministerstwo Sprawiedliwości informowało, że prace "nie będą przez obecny rząd prowadzone, a opieka prawna dla obywateli zwiększy się w związku z pracami deregulacyjnymi i wzrostem liczby prawników".
Zapewnienie ubogim prawa do sądu to wymóg europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, Karty Praw Unii Europejskiej i standardów polskiej konstytucji. Od dłuższego czasu unijne instytucje wytykały Polsce, że nie oferuje najuboższym obywatelom darmowego dostępu do prawnika na etapie przedsądowym.
Ustawa jest też wypełnieniem deklaracji złożonej przez premier Ewę Kopacz w expose, w którym zapowiedziała program "Prawo dla każdego", czyli bezpłatny dostęp niezamożnych obywateli do porad prawnych na poziomie lokalnym.
Ustawa przewiduje bezpłatną pomoc prawną dla osób, którym w okresie roku poprzedzającego zwrócenie się o pomoc przyznano świadczenie z pomocy społecznej; osób do 26. roku życia i tych, które ukończyły 65 lat; kombatantów i weteranów; posiadaczy Karty Dużej Rodziny oraz tych, którzy w wyniku klęsk żywiołowych, katastrof naturalnych lub awarii technicznych znalazły się w sytuacji zagrożenia lub poniosły straty.
Pomoc taka obejmuje: poinformowanie o obowiązującym stanie prawnym, o przysługujących uprawnieniach lub o spoczywających obowiązkach; wskazanie sposobu rozwiązania problemu prawnego; udzielenie pomocy w sporządzeniu projektu pisma, pod warunkiem jednak, że sprawa znajduje się na etapie przedsądowym i nie toczy się jeszcze postępowanie przygotowawcze; sporządzenie projektu pisma wszczynającego postępowanie sądowe albo postępowanie sądowoadministracyjne; sporządzenie projektu pisma o zwolnienie od kosztów sądowych lub ustanowienie pełnomocnika z urzędu w postępowaniu sądowym; ustanowienie adwokata, radcy prawnego, doradcy podatkowego lub rzecznika patentowego w postępowaniu sądowo-administracyjnym.
Taka pomoc nie może dotyczyć spraw podatkowych związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej; spraw z zakresu prawa celnego, dewizowego i handlowego oraz związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, z wyjątkiem przygotowania do jej rozpoczęcia.
Zgodnie z ustawą, w kraju ma zostać utworzonych ponad 1,5 tys. punktów, w których od stycznia 2016 r. będą udzielane bezpłatne porady w przeciętnym wymiarze 5 dni w tygodniu, co najmniej przez 4 godz. dziennie. Pomoc będą świadczyć adwokaci lub radcowie prawni na podstawie umowy zawartej z powiatem. Do udzielania bezpłatnych porad "w szczególnie uzasadnionych przypadkach" dopuszczono aplikantów adwokackich i radcowskich, działających z upoważnienia adwokata lub radcy prawnego.
Powiat będzie mógł powierzyć prowadzenie połowy punktów na swym terenie organizacjom pozarządowym. W punktach prowadzonych przez te organizacje - obok pomocy adwokatów i radców - będzie możliwe także uzyskanie porad dotyczących prawa podatkowego, które będą udzielane przez doradców podatkowych. Organizacje pozarządowe będą także mogły zatrudniać do udzielania pomocy osoby, które ukończyły wyższe studia prawnicze, jeśli mają one co najmniej trzyletnie doświadczenie w wykonywaniu czynności związanych ze świadczeniem pomocy prawnej.
Dopuszczenie tej kategorii osób do udzielania pomocy wzbudziło najwięcej kontrowersji, sprzeciwiała się temu m.in. adwokatura. Adwokaci oceniali, że porady udzielane przez absolwentów prawa mogą być pomocą "drugiego gatunku". Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiadało, że organizacje pozarządowe mają wieloletnie doświadczenie i praktykę w udzielaniu porad prawnych. Propozycja poprawki wykreślającej tę kategorię osób spośród udzielających bezpłatnej pomocy nie uzyskała większości w Senacie.
Pomoc prawna będzie finansowana z budżetu państwa z części będącej w dyspozycji wojewodów przez udzielanie dotacji celowej powiatom.
Ustawa ma też poprawiać edukację prawną społeczeństwa. Programy edukacyjne przeznaczone do realizacji w formie kampanii społecznych mają być realizowane we współpracy z organizacjami pozarządowymi, uczelniami i samorządami zawodowymi.
Ustawa będzie obowiązywać od 1 stycznia 2016 r. Przepisy niezbędne do zorganizowania systemu nieodpłatnej pomocy prawnej wchodzą w życie 31 sierpnia.
Pierwotnie projekt składał się z trzech części dotyczących: bezpłatnych porad prawnych, informacji prawnej - w postaci infolinii - oraz edukacji prawnej. Jeszcze na etapie prac sejmowej podkomisji zdecydowano jednak o wykreśleniu drugiej z tych części. Jak w czerwcu mówił PAP minister sprawiedliwości Borys Budka, aplikacje mobilne połączone z dobrze działającą stroną internetową są lepsze niż tradycyjna infolinia z informacją prawną. Ponieważ MS pracuje nad takimi aplikacjami, zdecydowano się zrezygnować z mniej nowoczesnej infolinii telefonicznej.
Prawnik udzielający bezpłatnej pomocy nie napisze pozwu
Katarzyna Borowska, 07.08.2015; http://www4.rp.pl/Bezplatna-pomoc-prawn ... pozwu.html
Od stycznia 2016 r. ruszą punkty bezpłatnych porad prawnych. Prawnicy doradzą, jak rozwiązać daną sprawę, ale nie wniosą jej do sądu.
Udzielający porady w nowym systemie bezpłatnej pomocy prawnej nie napisze projektu pisma wszczynającego postępowanie sądowe lub sądowoadministracyjne. To jedna z senackich poprawek, którą podczas czwartkowego głosowania zaakceptował Sejm.
Wprowadzając tę zmianę, uzasadniano, że takie pismo (np. pozew) może napisać prawnik, pełnomocnik z urzędu. O ustanowienie go można wystąpić jeszcze przed wszczęciem postępowania, czyli np. właśnie przed wniesieniem pozwu.
Sporządzanie pierwszego pisma w ramach systemu bezpłatnej pomocy uznano za zbyt ryzykowne ze względu na konsekwencje – m.in. pominięcie spóźnionych twierdzeń i dowodów.
Sejm przyjął też inną senacką poprawkę: wskazującą, że udzielona nieodpłatna pomoc nie stanowi przychodu w rozumieniu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.
Nowy system udzielania bezpłatnej, przedsądowej pomocy prawnej zacznie działać od początku 2016 r. Ustawa przewiduje, że w całym kraju powstanie 1,5 tys. punktów porad.
Skorzystają z nich osoby niezamożne – uprawnione do świadczeń z pomocy społecznej, ale nie tylko. Będą mogli też młodzi – do 26. roku życia, seniorzy po 65. roku życia, kombatanci, weterani, posiadacze Karty Dużej Rodziny i ofiary klęsk żywiołowych.
Porad udzielą radcy prawni i adwokaci, w szczególnych przypadkach także aplikanci. Możliwość udzielania porad dostaną także organizacje pozarządowe. W ich ramach zajmą się tym magistrzy prawa z odpowiednim doświadczeniem.

Wysyłasz pismo do sądu? Terminu dochowasz tylko z Pocztą Polską
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/8 ... olska.html
Wysłanie dokumentów procesowych przez innego operatora nie jest bowiem równoznaczne z wniesieniem pisma do sądu w rozumieniu przepisów postępowania cywilnego. Nawet jeśli przesyłka została nadana w terminie, lecz dotarła już po jego upływie, czynność ta zostanie uznana za bezskuteczną - wynika z postanowienia Sądu Najwyższego.
Sprawa swój początek miała w Sądzie Apelacyjnym, który odrzucił wniosek o sporządzenie uzasadnienia wyroku i doręczenie go wraz z uzasadnieniem. Wniosek ten wysłany został przez firmę InPost Spółka z o.o. zajmującą się świadczeniem usług pocztowych. Co prawda, data nadania listu była zgodna z obowiązującym terminem, to sama przesyłka dotarła do sądu już po jego upływie.
Jak wyjaśnił Sąd Najwyższy, wszelkie czynności procesowe podejmowane przez strony i uczestników postępowania cywilnego dla osiągnięcia określonych skutków procesowych muszą spełniać przewidziane w przepisach Kodeksu postępowania cywilnego wymagania prawne co do formy, czasu i miejsca ich dokonania. Jeśli wymagania te nie zostają spełnione, następuje wadliwość czynności prawnej co następnie prowadzi do jej bezskuteczności. Oznacza to, że czynność odniesie zamierzone skutki jeśli zostanie dokonana w określonym terminie. W opisywanym przypadku kluczowe znaczenie miał nie sam termin a wybór operatora pocztowego.
Jak wskazał Sąd Najwyższy, dochowanie terminu do wniesienia przez stronę każdego pisma procesowego wymaga jego wniesienia do właściwego sądu. Od tej zasady ustawodawca przewidział jednak wyjątek. Zgodnie z art. 165 § 2 k.p.c. dochowanie terminu następuje również wraz z nadaniem pisma w polskiej placówce pocztowej operatora wyznaczonego, którego funkcję zgodnie z decyzją Urzędu Komunikacji Elektronicznej do 2025 r. pełnić będzie Poczta Polska.
SN wyjaśnił, że funkcją tego przepisu jest ułatwienie stronom postępowania cywilnego pism procesowych do sądu. Ma on charakter szczególny, dlatego nie można stosować wobec niego wykładni rozszerzającej. Jego ścisłe traktowanie uzasadnione jest również tym, że tylko potwierdzenie wydane przez placówkę pocztową operatora wyznaczonego ma moc dokumentu urzędowego potwierdzającego datę nadania pisma procesowego do sądu, co pozwala sądom na kontrolę dochowania przez stronę terminu dokonania czynności procesowej. Co zostało mocno podkreślone, nie jest możliwe takie interpretowanie przepisu, zgodnie z którym równoznaczne z wniesieniem pisma procesowego do sądu jest także jego oddanie w polskiej placówce pocztowej operatora niebędącego operatorem wyznaczonym w rozumieniu przepisów Prawa pocztowego.
Ostatecznie Sąd Najwyższy postanowił oddalić zażalenie na postanowienie Sądu Apelacyjnego.
Podstawa prawna
Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 15 lipca 2015, sygn. akt. II UZ 10/15
Artykuł z dnia: 2015-08-27, Autor: Maciej Suchorabski

Spartakiada prawników
Do 31 sierpnia 2015 r. można zgłaszać chęć uczestnictwa w XXVI Ogólnopolskiej Letniej Spartakiadzie Prawników organizowanej przez stołeczną OIRP. Impreza odbędzie się w dniach 9–13 września w Warszawie.
W programie zmagania w 24 dyscyplinach, w tym m.in. w piłce nożnej, siatkówce, badmintonie, tenisie stołowym, pływaniu, strzelectwie, biegach i skokach. Osoby mniej wysportowane będą miały okazję wykazać się rzucając kaloszem czy też grając w brydża i szachy. W programie także Bal Sportowca, który odbędzie się – uwaga – na Stadionie PGE Narodowym.
Więcej informacji o wydarzeniu na stronie www.spartakiada2015.pl.
ESZA; Artykuł z dnia: 2015-08-26,
Będzie kolejna nowelizacja procedury karnej
Przesłuchania
Tym razem chodzi o doprecyzowanie terminów, w jakich sąd wyznacza termin przesłuchania pokrzywdzonych i świadków w sprawach o przestępstwa seksualne (także w stosunku do małoletnich). Wraz z nowelizacją wprowadzającą ściganie gwałtu z urzędu, która weszła w życie 27 stycznia 2014 r. (Dz.U. z 2013 r. poz. 849), zmieniono też zasady przesłuchań pokrzywdzonych i świadków w tego typu postępowaniach.
Aby zapobiec wtórnej wiktymizacji, wprowadzono zasadę, że przesłuchanie ofiary przemocy seksualnej odbywa się tylko raz. Zgodnie z art. 185a kodeksu postępowania karnego pokrzywdzonego małoletniego do 15. roku życia w sprawach dotyczących przestępstw przeciwko wolności, wolności seksualnej oraz przeciwko rodzinie przesłuchuje się co do zasady tylko raz i tylko wówczas, gdy jego zeznania mogą mieć istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Przesłuchanie przeprowadza sąd na posiedzeniu, w obecności psychologa, a prawo do udziału w nim mają także prokurator, obrońca oraz pełnomocnik pokrzywdzonego. Na rozprawie głównej odtwarza się wideo z przesłuchania oraz odczytuje się protokół przesłuchania. Analogiczne zasady obowiązują w przypadku przesłuchań także dorosłych ofiar gwałtów i innych przestępstw seksualnych określonych w art. 197–199 k.p.k.
Prokurator generalny zwraca jednak uwagę, że przepisy nie precyzują, w jakim terminie sąd ma wyznaczyć przesłuchanie w trybie określonym zarówno w art. 185a, jak i 185c k.p.k. (dotyczy przesłuchań dorosłych). Jak podnosi Andrzej Seremet, odpowiednio szybkie wyznaczenie terminu ma bezpośredni wpływ na przebieg, a niejednokrotnie także wynik postępowania przygotowawczego. Tymczasem okazuje się, że po półtora roku od wejścia w życie nowych przepisów ciągle utrzymują się problemy związane z wyznaczeniem odległych terminów takich przesłuchań.
– Zwykle jest to kilka tygodni – mówi Lucyna Korga-Mazurek, prokurator rejonowy Warszawa-Żoliborz. – Co innego, gdyby osoba podejrzewana została zatrzymana na 48 godzin. Wówczas bowiem od zeznań pokrzywdzonego zależy, czy będą postawione zarzuty oraz decyzja co do podjęcia środków zapobiegawczych, takich jak np. tymczasowe aresztowanie. Uzgodniłam z sądem, że w takich sytuacjach przesłuchanie ofiary odbędzie się w ciągu 48 godzin – dodaje.
Zgodnie z przepisami takie przesłuchanie musi się odbywać w specjalnych przyjaznych pokojach. Termin przesłuchania jest więc uzależniony nie tylko od dostępności sędziego, lecz także miejsca, w którym ma się ono odbyć, i dyspozycyjności biegłego psychologa.
– Dużo zależy od dobrej woli sądu i sprawności prokuratora – wskazuje Małgorzata Gawarecka, prokurator rejonowy Warszawa Śródmieście-Północ. – W sprawach niecierpiących zwłoki, kiedy mamy zatrzymanego podejrzanego, wówczas sami organizujemy spełniający określone wymagania pokój do przesłuchań. W sprawach dotyczących dzieci wynajmujemy pokój od fundacji Dzieci Niczyje, a dla dorosłych ofiar gwałtu mamy jedno takie pomieszczenie w naszej prokuraturze. Zawsze udało się tak to zorganizować, by przesłuchanie odbyło się w 24 do 48 godzin. W pozostałych przypadkach trzeba czekać zwykle około półtora miesiąca na wyznaczenie terminu przez sąd – dodaje prokurator.
W odpowiedzi na te problemy Andrzej Seremet zaapelował do ministra sprawiedliwości o określenie możliwie krótkich terminów, w jakich sądy musiałyby wyznaczyć datę przesłuchania. Jak zapewnia Monika Zbrojewska, podsekretarz stanu w MS, resort podejmie odpowiednią inicjatywę legislacyjną „w możliwie najkrótszym czasie, w ramach kolejnej nowelizacji przepisów postępowania karnego”. ©?
Obowiązuje zasada, że przesłuchanie ofiary przemocy seksualnej odbywa się tylko raz
Piotr Szymaniak
Autorzy reformy spodziewali się spadku liczby aktów oskarżenia
Procedura karna
Minęły prawie dwa miesiące od wprowadzenia reformy procedury karnej, a do niektórych sądów wpływają tylko pojedyncze akty oskarżenia. Współautorzy reformy i eksperci z zakresu procedury karnej uspokajają: to tylko przejściowy efekt nowelizacji. Statystyki wyrównają się już na jesieni.
– Spodziewaliśmy się takiego spadku. To raczej krótkotrwałe zjawisko. Prokuratorzy testują nowe przepisy, wysyłają kilka aktów oskarżenia i patrzą, jak będą do nowych spraw podchodziły sądy – uważa współautor reformy prof. Paweł Wiliński z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Jak mówi, wielu oskarżycieli analizuje sprawy pod kątem rozszerzonych rozwiązań konsensualnych.
Zaskoczony danymi nie jest też były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
– To było do przewidzenia. Spadek jest zdecydowanie przejściowy. Można go wiązać ze wzrostem liczby oskarżeń w miesiącach poprzedzających wejście w życie reformy, zwłaszcza w czerwcu – wskazuje Ćwiąkalski.
Jego zdaniem za kilka miesięcy wszystko powinno się wyrównać i miesięczny wpływ aktów oskarżenia powinien być podobny do tego z lat ubiegłych, ewentualnie nieco mniejszy.
Były minister przypomina, że prokuratura była przeciwko zmianom w k.p.k. i do końca starała się je opóźnić, wnioskując o wydłużenie vacatio legis.
– Teraz oskarżyciele zdali sobie sprawę, że reforma weszła w życie, nie ma od niej odwrotu i trzeba się z nią zmierzyć. Już nie można przychodzić na rozprawę nieprzygotowanym, czasem nawet bez akt podręcznych, co sam miałem okazję widzieć. Nie można wysłać do sądu słabego aktu oskarżenia, licząc, że będzie on wyręczał prokuraturę i zbierał za nią dowody albo w najgorszym razie zwróci sprawę do uzupełnienia – wylicza prof. Ćwiąkalski.
I dodaje: przy słabym akcie oskarżenia prokurator przegra. Znowelizowane przepisy k.p.k. stawiają wyżej poprzeczkę wobec stron postępowania.
Jak zauważa były minister, prokurator dwa razy się zastanowi, zanim wyśle sprawę do sądu. Zwłaszcza w sprawach gospodarczych.
– Przeanalizuje wnikliwie, czy wystarczy oprzeć akt oskarżenia np. na opinii biegłego, byłego księgowego z okresu PRL, który nie bardzo ma pojęcie o nowoczesnych mechanizmach funkcjonowania gospodarki – podaje przykład prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
Opowiada, że miał ostatnio sprawy, w których sąd, uniewinniając oskarżonych, stwierdzał, że sprawy nigdy nie powinny trafić na salę sądową.
– Takie sytuacje mają właśnie ograniczyć nowe przepisy. Dlatego od początku byłem ich zwolennikiem – komentuje były minister sprawiedliwości. ©?
Ewa Ivanova
ODPOWIEDZ